24.08.2024, 21:38 ✶
Patrick skierował swoje kroki za Brenną do pomieszczenia. Początkowo zamierzał zająć miejsce naprzeciwko niej, po drugiej stronie wejścia, ale coś – chyba impuls sprawił, że ustąpił to miejsce Atreusowi a sam skierował się nieco dalej.
Był spokojny. Ręce opuścił luźno przy biodrach. W prawej trzymał różdżkę. Tak na wszelki wypadek. Obserwował jak Digby ustawiał świece, mimowolnie przypominając sobie, że już raz to oglądał. Twarz mężczyzny mieszała mu się z twarzą kuzyna Sebastiana. Wcale nie były do siebie podobne, a jednak – pewnie przez wzgląd na sytuację – wydawały mu się podobne. Wtedy obyło się bez problemów. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Może dlatego, że wtedy wszyscy byli wypoczęci i pełni sił? A teraz wypoczęty i pełen sił najwyżej był Digby? Steward zmarszczył brwi, odganiając tę niechcianą myśl jak najdalej od siebie. Przelotnie popatrzył po Brennie i Atreusie. Obydwoje nie sprawiali wrażenia jakby miał ich lada moment dopaść kryzys ze zmęczenia. On sam czuł się dobrze – ale też miał za sobą długi prysznic i parę godzin nieprzerwanego snu.
Znowu zapatrzył się na to, co działo się w pobliżu kryształowej czaszki. Migoczące w jej środku cienie pulsowały poruszając się chaotycznie. McMillan mówił, że cierpiały, ale Patrick nie do końca potrafił sobie wyobrazić na czym konkretnie miało polegać ich cierpienie. Czyżby nie zdawały sobie sprawy z tego co zaszło? Miotały się w nieznanym sobie miejscu, rozpamiętując ciągle od nowa ostatnie chwile przed tym, jak zostały odłączone od ciał? A może śniły koszmary i w sennych majakach szukały drogi ucieczki?
O ile zrozumiał, czaszki miały służyć czarnoksiężnikowi za przenośne źródło zasilania. W jakiś sposób musiał więc – w chwilach potrzeby (tak, brzmiało to makabrycznie) – wchłaniać je. Czy w tym, co stworzył, było coś podobnego do tego, co spotkało jego, Mavelle, Victorię i Atreusa? O śmierciożercę, który nieudolnie próbował zmusić ich do posłuszeństwa, Patrick w ogóle się nie martwił. Czyżby jedną z możliwości oszukania śmierci była jakaś forma wampiryczno-nekromantycznej więzi?
Głos Sebastiana wyrwał go z ponurych myśli. Zamrugał, po raz ostatni spoglądając na Brennę i Atreusa, a potem skupił pełną uwagę na tym, co działo się wokół czaszki. Trochę odruchowo, w myślach, zaczął powtarzać znaną modlitwę do Matki.
Był spokojny. Ręce opuścił luźno przy biodrach. W prawej trzymał różdżkę. Tak na wszelki wypadek. Obserwował jak Digby ustawiał świece, mimowolnie przypominając sobie, że już raz to oglądał. Twarz mężczyzny mieszała mu się z twarzą kuzyna Sebastiana. Wcale nie były do siebie podobne, a jednak – pewnie przez wzgląd na sytuację – wydawały mu się podobne. Wtedy obyło się bez problemów. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Może dlatego, że wtedy wszyscy byli wypoczęci i pełni sił? A teraz wypoczęty i pełen sił najwyżej był Digby? Steward zmarszczył brwi, odganiając tę niechcianą myśl jak najdalej od siebie. Przelotnie popatrzył po Brennie i Atreusie. Obydwoje nie sprawiali wrażenia jakby miał ich lada moment dopaść kryzys ze zmęczenia. On sam czuł się dobrze – ale też miał za sobą długi prysznic i parę godzin nieprzerwanego snu.
Znowu zapatrzył się na to, co działo się w pobliżu kryształowej czaszki. Migoczące w jej środku cienie pulsowały poruszając się chaotycznie. McMillan mówił, że cierpiały, ale Patrick nie do końca potrafił sobie wyobrazić na czym konkretnie miało polegać ich cierpienie. Czyżby nie zdawały sobie sprawy z tego co zaszło? Miotały się w nieznanym sobie miejscu, rozpamiętując ciągle od nowa ostatnie chwile przed tym, jak zostały odłączone od ciał? A może śniły koszmary i w sennych majakach szukały drogi ucieczki?
O ile zrozumiał, czaszki miały służyć czarnoksiężnikowi za przenośne źródło zasilania. W jakiś sposób musiał więc – w chwilach potrzeby (tak, brzmiało to makabrycznie) – wchłaniać je. Czy w tym, co stworzył, było coś podobnego do tego, co spotkało jego, Mavelle, Victorię i Atreusa? O śmierciożercę, który nieudolnie próbował zmusić ich do posłuszeństwa, Patrick w ogóle się nie martwił. Czyżby jedną z możliwości oszukania śmierci była jakaś forma wampiryczno-nekromantycznej więzi?
Głos Sebastiana wyrwał go z ponurych myśli. Zamrugał, po raz ostatni spoglądając na Brennę i Atreusa, a potem skupił pełną uwagę na tym, co działo się wokół czaszki. Trochę odruchowo, w myślach, zaczął powtarzać znaną modlitwę do Matki.