• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[Północ, z 11.08 na 12.08] Historia lubi się powtarzać

[Północ, z 11.08 na 12.08] Historia lubi się powtarzać
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#11
24.08.2024, 21:38  ✶  
Patrick skierował swoje kroki za Brenną do pomieszczenia. Początkowo zamierzał zająć miejsce naprzeciwko niej, po drugiej stronie wejścia, ale coś – chyba impuls sprawił, że ustąpił to miejsce Atreusowi a sam skierował się nieco dalej.
Był spokojny. Ręce opuścił luźno przy biodrach. W prawej trzymał różdżkę. Tak na wszelki wypadek. Obserwował jak Digby ustawiał świece, mimowolnie przypominając sobie, że już raz to oglądał. Twarz mężczyzny mieszała mu się z twarzą kuzyna Sebastiana. Wcale nie były do siebie podobne, a jednak – pewnie przez wzgląd na sytuację – wydawały mu się podobne. Wtedy obyło się bez problemów. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?
Może dlatego, że wtedy wszyscy byli wypoczęci i pełni sił? A teraz wypoczęty i pełen sił najwyżej był Digby? Steward zmarszczył brwi, odganiając tę niechcianą myśl jak najdalej od siebie. Przelotnie popatrzył po Brennie i Atreusie. Obydwoje nie sprawiali wrażenia jakby miał ich lada moment dopaść kryzys ze zmęczenia. On sam czuł się dobrze – ale też miał za sobą długi prysznic i parę godzin nieprzerwanego snu.
Znowu zapatrzył się na to, co działo się w pobliżu kryształowej czaszki. Migoczące w jej środku cienie pulsowały poruszając się chaotycznie. McMillan mówił, że cierpiały, ale Patrick nie do końca potrafił sobie wyobrazić na czym konkretnie miało polegać ich cierpienie. Czyżby nie zdawały sobie sprawy z tego co zaszło? Miotały się w nieznanym sobie miejscu, rozpamiętując ciągle od nowa ostatnie chwile przed tym, jak zostały odłączone od ciał? A może śniły koszmary i w sennych majakach szukały drogi ucieczki?
O ile zrozumiał, czaszki miały służyć czarnoksiężnikowi za przenośne źródło zasilania. W jakiś sposób musiał więc – w chwilach potrzeby (tak, brzmiało to makabrycznie) – wchłaniać je. Czy w tym, co stworzył, było coś podobnego do tego, co spotkało jego, Mavelle, Victorię i Atreusa? O śmierciożercę, który nieudolnie próbował zmusić ich do posłuszeństwa, Patrick w ogóle się nie martwił. Czyżby jedną z możliwości oszukania śmierci była jakaś forma wampiryczno-nekromantycznej więzi?
Głos Sebastiana wyrwał go z ponurych myśli. Zamrugał, po raz ostatni spoglądając na Brennę i Atreusa, a potem skupił pełną uwagę na tym, co działo się wokół czaszki. Trochę odruchowo, w myślach, zaczął powtarzać znaną modlitwę do Matki.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#12
03.09.2024, 00:44  ✶  
- Kiedy ostatni raz sprawdzałem, to nie ona napychała mi skarpetę prezentami na święta - mruknął w odpowiedzi Macmillanowi, ale trochę niewyraźnie i bardziej do siebie, bo to nie był raczej czas i miejsce na dyskutowanie o tym, co matka dawała i jak należało ją za to chwalić. Prawda jednak była taka, że Atreus nigdy do pobożnych nie należał i na pewno nie zamierzał zmieniać swoich przyzwyczajeń tylko dlatego że zdarzyło mu się wpaść do limbo, albo dlatego że Matka, Dziewica i Starucha odwiedziły Lithę.

Zerknął na wywoływacza, uśmiechając się przy tym sztywno. Tak samo jak wcześniej odnosił wrażenie, że Sebastian czuł się niezbyt dobrze w towarzystwie takiej Brenny lub Patricka - a może i nie źle, ale raczej podejrzliwie, jakby zaraz mieli mu zrzucić na głowę sto pudełek z duchami - to tak Digby wyglądał, jakby jeszcze bardziej nie chciał tutaj być. Najgorsze jednak chyba było w tym wszystkim to, że kiedy się już zapakowali do salki, wywoływacz poruszał się niby mucha w smole, oglądając uważnie każdą jedną świeczkę, zanim ustawił ją w odpowiednim punkcie. Sam zajął dokładnie to miejsce, które zostawił mu wolne Steward; początkowo przyszło mu do głowy, że o wiele bardziej wolałby stanąć obok niej, ale potem pomyślał, ze może to i lepiej żeby ona widziała jak cudownie będzie się bawił kiedy ten cały rytuał przejdzie bez echa, bo jeszcze ktoś inny uznałby ze wprowadza jakąś niewłaściwą energię.

Bo Bulstrode trochę spodziewał się, że wszystko będzie spokojne i bez większych problemów. To nie było Stonehenge, gdzie szanowna arcykapłanka rozdarła zasłonę i mieli tam stado rozszalałych duchów na wolności. To była czaszka; owszem, przepełniona czarną magią i duszami, ale już bez przesady. Od momentu kiedy wyciągnęli ją z ziemi nie próbowała wejść im do głowy i siedziała cicho.

Stał z różdżką w jednej dłoni, luźno zwieszonej wzdłuż ciała, a drugą wsunął do kieszeni, przyglądając się jak Digby i Macmillan kończą swoje przygotowania i zabierają się do roboty. Kiedy Sebastian opadł na kolana, nie modlił się - Matka pewnie nie doceniłaby jego pustych próśb, za którymi nie stało nic oprócz potrzeby myślenia teraz o czymkolwiek.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
03.09.2024, 09:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.09.2024, 15:32 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna była z natury odrobinę sceptyczna – nigdy nie kwestionowała istnienia Matki Księżyca, wychowana w taki a nie inny sposób od ateizmu była bardzo daleka, i nawet brała udział w niektórych rytuałach ku czci bóstw. Jednocześnie jednak to ostatnie wynikało raczej z przyzwyczajenia, a kilka lat w BUM uczyło kwestionować wszystko i nie spodziewać się żadnej nadprzyrodzonej pomocy. Nie modliła się zwykle do Pani Księżyca: nie dlatego, że w nią nie wierzyła – nie wierzyła w sens modlitwy.
Litha i Beltane pozostawiały ją z nieprzyjemnym wrażeniem otarcia się o coś, co nie powinno przytrafić się ludziom. I wcale nie było jej przykro, że ani nie widziała martwej kobiety w Limbo, ani nie przyszło jej patrzeć w twarz Panny, Matki lub Staruchy. Była zwykłym człowiekiem. Nie nadawała się do takich atrakcji.
Gdy Sebastian zaczął swoje modlitwy, czaszka zaczęła lśnić, promieniując zielonkawym światłem – coś w niej rzucało się niespokojnie, jakby próbowało rozbić ją od środka. Digby wyciągnął niewielką książeczkę i zaczął szeptać inkantacje, przyłączając się do Macmillana i pod wpływem jego magii coś, jakby sylwetka, niewyraźna, utkana z dymu i światła, uniosła się z naczynia.
A potem zamigotała i znikła, gdy połączona moc mężczyzn otworzyła przejście.
Kolejne dusze, jedna po drugiej, opuszczały czaszkę. Jedna z nich pochyliła się nad Sebastianem: zdawało się mu, że złożyła na jego policzki widmowy pocałunek nim znikła.
Nie były to typowe egzorcyzmy – zasłona między światami stawała się cienka jedynie w Beltane i Samhain, wtedy zwykle dochodziło do opętań, wtedy odsyłano pochwycone w naczynia duchy do Limbo. By uwolnić te, dręczone przez czarnoksiężnika, porywali się na coś innego, a było ich wiele – na tyle wiele, że chociaż Sebastian, uzbrojony w modlitwę, wiarę, wyszkolenie i moc Trelawneyów, odprawił egzorcyzm iście popisowo, to temperatura w pomieszczeniu zaczęła w pewnym momencie spadać. Szron osiadał na podłodze, chłód stawał się coraz bardziej dotkliwy… chociaż nie dla Atreusa i Patricka, i tak niosących już w sobie zimno z zaświatów. Iskry poruszały się powoli wzdłuż run, wytyczonych na podłodze, zielonkawo – niebieskie, i gdy Patrick na nie patrzył, mógł przypomnieć sobie Limbo: że wszystko poruszało się w kręgu, że oni odwrócili ten proces, sprawili, że pobiegł w krąg, ale w drugą stronę… tutaj był zatrzymany przez czarnoksiężnika: Digby i Macmillan zmuszali go, by znów ruszył z miejsca.
Duchy zasilały źródło energii, które omal nie pochłonęło ich czwórki, wracały do cyklu?
Choć było zimno, po czole Digby’ego spływał pot. Dusz było za wiele.
– Powinnam usunąć ten szron? – mruknęła Brenna, zerkając ku egzorcyście i wywoływaczowi, a potem ku szronowi, który z każdej chwili mógł pokryć znaki na podłodze tak, że staną się niewidoczne.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#14
03.09.2024, 23:05  ✶  
Czy człowiek, który został zamknięty w klatce i całkowicie odcięty od świata mógł być szczęśliwy? Czyż nie było czegoś opresyjnego w koncepcji odseparowania kogoś od jego naturalnego środowiska, domu, najbliższych, wszystkich celów i marzeń, jakie sobie postawił za cel przed pojmaniem? Tę samą tezą kierował się Sebastian, wskazując na cierpienie dusz zapieczętowanych w czarno-magicznym artefakcie. Zwykłe pudełka uznawał za neutralne z uwagi na ich powszechne zastosowanie i brak łatwo dostępnych alternatyw.

Tutaj jednak mieli do czynienia z przedmiotem, którego główną funkcją było magazynowanie zmarłych i przesyłania ich energii prosto w ręce spragnionego potęgi czarnoksiężnika. I chociaż Macmillan nie był w stanie stwierdzić, jakie zaklęcia zostały wykorzystane przy splataniu linii wiążących artefakt i jego właściciela, tak nie miał zamiaru się oszukiwać: wykorzystanie duchów w ten sposób nie było jakkolwiek humanitarne. A już na pewno nie jest to dla nich komfortowe, pomyślał przelotnie Sebastian, zerkając z zaciekawieniem w stronę kryształowej czaszki podczas modłów.

Czuł, że coś zaczyna się zmieniać, jakby z artefaktu powoli zaczynało schodzić ciśnienie wywierane przez zamknięte w nim dusze. Musiało być ich... sporo. Czemu ja to sobie zawsze robię?, skomentował z krzywą miną, przypominając sobie o ostatnich przydziałach. Pierwsza kryształowa czaszka, druga kryształowa czaszka, egzorcyzmy w Stonehenge, wizyta na strychu zmarłego egzorcysty z Brenną Longbottom… Jeszcze trochę o będzie musiał jej ''podziękować'' za to, że zawsze ląduje w miejscach, które okazują się do cna przepełniona duchami.

— Au! — syknął niespodziewanie, gdy poczuł, że szron dotarł także i do niego, przenikając przez jego ubranie i uderzając w skórę. Pokręcił głową, starając się ignorować uderzenie zimna. Trzeba było założyć na siebie coś grubszego.

Skinął głową, gdy dotarło do niego pytanie Longbottomówny. Wprawdzie nie wierzył zbytnio w to, aby szron zneutralizował runy, ale w końcu przezorny zawsze ubezpieczony, czyż nie? A szkoda z całej trójki pracowników Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów okazała się najodważniejsza i była zdecydowana zbliżyć się do jego miejsca pracy, to kim był, aby odmawiać pomocy? Tymczasem Sebastina kontynuował egzorcyzmy, szepcząc pod nosem kolejne słowa modłów.

(Charyzma) Egzorcyzmy - Part II x2
Rzut PO 1d100 - 70
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 53
Sukces!
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#15
06.09.2024, 21:49  ✶  
Patrick zmrużył ciemne oczy, wpatrując się w kryształową czaszkę. Już raz to widział, a jednak… a jednak było coś fascynującego w tym, co się właśnie działo. W tej pochylonej lekko sylwetce Digby’ego szepczącego inkantacje, w wiedzionej uniesieniem twarzy Sebastiana, wreszcie w pojawiających się mglistych sylwetkach.
Steward wierzył. Może nie tak, żeby był regularnym uczestnikiem nabożeństw, ale gdzieś tam wiara odgrywała jakąś rolę w jego życiu. Ot, np. dodawała optymizmu jego sposobowi myślenia. Bo właściwie, gdy człowiek stykał się z sytuacją, która go – obiektywnie – przerastała, zawsze mógł, zamiast załamywać ręce i biadolić, zdać się na los i na to, co ten mu szykował. Może to nie było najbardziej dojrzałe myślenie, ale pozwalało łatwiej znosić wszystko co się działo dookoła. Zwłaszcza, że czasem to, co obserwował jeżyło mu włosy na głowie.
Nawet sytuacja z czaszkami – obiektywnie mogłaby przerosnąć każdego. Oto jakiś wariat postanowił mordować i więzić, tylko po to, by w krytycznym dla siebie momencie (na szczęście w przypadku dwóch czaszek, które odnaleźli nic z tego nie wyszło), żerować na energii własnych ofiar. Sprowadził ich do roli… pokarmu. Patrick czytał kiedyś, że krety budują pod ziemią spiżarnie, w których przetrzymują żywe dżdżownice. Uszkadzają im wcześniej głowy, tym samym paraliżując je i uniemożliwiając ucieczkę. I tak sparaliżowane i zamknięte w ciasnej, kreciej komorze dżdżownice czekają, czasem nawet kilka miesięcy, aż ich oprawca wróci i je pożre. Czarnoksiężnik, który więził dusze w kryształowych czaszkach, wydawał się Stewardowi właśnie takim kretem. I chociaż nie zdołali zapobiec śmierci tych nieszczęśników (do niedawna nie wiedzieli nawet, że ludzie ci w ogóle padli ofiarami przestępstwa), zdołali uchronić ich przed pożarciem. A Sebastian i pan Digby właśnie odprowadzali ich na drugą stronę. I jak tu nie wierzyć, że gdzieś tam istniała jakaś pokrętna sprawiedliwość? Że ktoś gdzieś ich tam celowo sprowadził najpierw na Mgliste Mokradła a potem do ruin kościoła w Windermere?
Patrick zamrugał. Umknął mu sam moment pocałunku, który widmowa sylwetka złożyła na policzku Sebastiana, ale z rozmyślań wyrwał go głos egzorcysty. Spojrzał pytająco w jego kierunku, mimowolnie zaciskając rękę mocniej na trzymanej przez siebie w ręku różdżce. Żadnego zagrożenia.
Tylko… czy McMillan miał zaczerwienie na policzku przypominające usta? Czy to tylko delikatne odmrożenie przyjęło na jego policzku taki niecodzienny kształt?
Auror powiódł wzrokiem po Brennie, Atreusie i panu Digbym, ale nie dostrzegł, by spotkało ich coś podobnego. Sam też nie poczuł, żeby pojawiły mu się na ciele odmrożenia.
Nie chciał teraz przerywać tego wzniosłego momentu, w którym znajdowali się egzorcyści, ale w jego umyśle pojawiła się głupia myśl, że wcześniej czy później, ale to musiało się tak skończyć. Najwidoczniej Sebastianem McMillanem zauroczył się jakiś duch, którego miał za zadanie odesłać.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#16
06.09.2024, 23:06  ✶  
Atreus zawsze uważał modlitwę za rodzaj pokarmu dla tych, którym ciężko było poradzić sobie momentami z rzeczywistością. W którymś momencie załapał, jak skonstruowane były te dukane na każdej mszy teksty. Jak wżerały się w głowę i jak wyuczone się stawały. Człowiek powtarzał je w neutralnej, znużonej wręcz atmosferze, które wypełniało miejsce gdzie odbywało się nabożeństwo i to jakoś doczepiało się do tych słów. To były mantry, które szeptało się bez zastanowienia, żeby skupić się na czymkolwiek co nie wymagało zbyt wiele od człowieka, a co niosło ze sobą znajomy rytm, wprowadzający kolejnymi słowami w takie samo znużenie jak przy modlitwie w kościele.

A takie z kolei podejście nie było czymś, co leżało w jego charakterze, głównie dlatego że w jakiś sposób wiązało się dla niego z biernością, podczas gdy on bardzo często musiał biec do przodu, nie ważne czego się podejmował.

Znużenie widoczne na jego twarzy zmieniło się lekko, ustępując nieco miejsca zaciekawieniu, kiedy jedna ze zjaw zakręciła się nieco wyraźniej przy Sebastianie, pochylając nad nim i składając na jego policzku... pocałunek? Bulstrode zmarszczył brwi, najpierw jakby nieco wycofując się od tej myśli, a potem z lekkim uśmiechem szukając spojrzenia w sumie kogokolwiek innego. Oni też to widzieli? Patrick. Patrick widział, co w głowie Atreusa potwierdził fakt, że sam rozejrzał się po nich kontrolnie. A kiedy Bulstrode na moment podchwycił jego spojrzenie, uśmiechnął się nieco szerzej. Steward nie chciał przerywać podniosłej chwili w jakiej się znajdowali i skupienia jakim wykazywali się egzorcysta i wywoływacz ale on? On nie miał takich skrupułów.
- Wychodzi na to, że Macmillan znalazł sobie dziewczynę - parsknął rozbawiony, absolutnie nie przejmując się, że brzmiał jak pierwszoklasista który zauważył że ktoś się mizia na szkolnym korytarzu. W parze z rozbawionym tonem szedł jednak o wiele poważniejszy zamiar, który w sumie wywołały słowa Brenny. Jej pytanie i odpowiedź Sebastiana, nawet jeśli nie skierowane do niego, sprawiły że postanowił zareagować. Machnął więc różdżką, próbując wyczarować bańkę ciepłego powietrza, które rozeszłoby się po pomieszczeniu. Dokładnie to samo, co zdarzyło mu się robić w Stonehenge.

kształtowanie żeby było ciepło i stopić szron
Rzut PO 1d100 - 15
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 68
Sukces!
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#17
07.09.2024, 22:29  ✶  
Ciepłe powietrze, wyczarowane przez Atreusa, zaczęło stapiać szron – Brenna też machnęła różdżką, starając się pozbyć się go z run. Białe ślady znikły szybko, pozostawiając na podłodze tylko trochę wilgoci, ale zdało się im, że zimny podmuch, jakby próbując walczyć z przywołanym ciepłem, przemknął przez pomieszczenie i uderzył o drzwi, a runy na nich na moment zalśniły.
Brenna wzdrygnęła się, gdy chłód jej dosięgnął, ale ledwo chwilę później zrobiło się znów cieplej. Ostatni duch zamigotał i rozmył się, dziwne kształty, pojawiające się w pustych oczodołach kryształowej czaszki, znikły bez śladu, a pan Digby otarł pot z czoła. Sebastian nie marzł już – czuł tylko zimno na policzku, tam gdzie musnęły go usta ducha.
– Bardzo się przywiązałeś do tej idei umawiania z duchami – zakpiła lekko Brenna na słowa Atreusa, może w pewnego rodzaju obronie zrzędliwego egzorcysty, a może po prostu nie potrafiąc sobie podarować drobnej złośliwości. Zaraz jednak ruszyła w stronę kręgu, bo pan Digby zachwiał się lekko wstając, wyraźnie zmęczony i wyciągnęła ręce, chcąc go podtrzymać. – Dobrze się pan czuje?
– Właśnie otwieraliśmy przejście do Limbo, młoda damo, by odesłać do niego duchy pomordowanych: oczywiście, że nie czuję się dobrze – odparł mężczyzna, podpierając się o nią przez chwilę, ale zaraz się wyprostował. – Nic mi nie będzie. Muszę jedynie odpocząć. Dziękuję państwu za asystę – stwierdził i ruszył do drzwi, powoli, ale już nie chwiejnym krokiem. Brenna odprowadziła go spojrzeniem, a potem zwróciła wzrok ku czaszce.
– Patrick, ty ją zabierasz, czy też konfiskują ją niewymowni? – spytała, bo na ich znaleziskach w Mokradłach położył ręce Departament Tajemnic i z perspektywy czasu Brenna miała wrażenie, że był to okropny błąd. I wiedziała, że będzie musiała we wrześniu znaleźć chwilę, by spróbować przestudiować wszystkie dostępne informacje o czarnoksiężniku oraz ponownie odwiedzić miejsce jego domniemanego pochówku. Ta cholerna księga… – Zostanę i tutaj posprzątam, więc możecie się zbierać – rzuciła, tym razem zwracając różdżkę na resztki po wygasłych świecach.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Pan Egzorcysta
here lies the abyss,
the well of all souls

ciemnobrązowe oczy; rozszczep tęczówki prawego oka (źrenica w kształcie dziurki od klucza); czarne włosy; przeciętny wzrost 173 cm; zimne dłonie; często ubrany cieplej niż sugeruje pogoda; okulary do czytania; srebrny łańcuszek z sygnetem na szyi (w oczku znajduje się zasuszony kwiat z rodzinnego ogrodu); niespieszny chód; cichy, nieco niewyraźny głos

Sebastian Macmillan
#18
07.09.2024, 23:13  ✶  
Matko, daj mi cierpliwość, bo jeśli dasz mi siłę, to jedno z twoich ukochanych dzieci może zbyt szybko wylądować w twych ramionach, skomentował w myślach Sebastian, starając się ignorować komentarze wymienione między sobą przez pracowników sił bezpieczeństwa. Mimo to napawał się przez dłuższą chwilę myślą o okładaniu Bulstrode'a edycją kolekcjonerską śpiewnika kowenowego, który został wydany przed dwoma laty.

Ach, cóż to była za cegła! Sprzedawano ją w limitowanym nakładzie podczas obchodów Yule w 1970 razem z zestawem unikatowych zakładek i pocztówek, które można było wysłać do bliskich poprzez stanowisko sowiej poczty przy jednym ze stoisk na sabacie. Na pewno po dziś dzień stanowiła klejnot koronny kolekcji niejednego bibliofila. Gdyby tylko wydano ją w edycji z barwionymi brzegami, to całkiem prawdopodobne, że Macmillan poczułby jakieś wyrzuty sumienia względem swoich fantazji na temat bliskiego kontaktu księgi z głową Atreusa.

Uspokój się, napomniał samego siebie, odpychając te wyjątkowo... barbarzyńskie... przemyślenia na bok. Nie chciał wnosić do rytuału negatywnej energii, nawet jeśli ta pozostawała w dużej mierze zaklęta w meandrach jego własnego umysłu, gdzie dawał upust swoim emocjom. Prawdę mówiąc, nie wiedział, czemu zachowanie ducha aż tak rozśmieszyło mężczyznę. Egzorcysta odbierał to raczej jako pozdrowienie lub podziękowanie za wykonaną pracę. A może przestrogę przed tym, co może go jeszcze spotkać ze strony magicznych zaświatów.

Po zakończeniu egzorcyzmów mężczyzna pozostał na posadzce, próbując dojść do siebie, podczas gdy Digby próbował jak najszybciej usunąć się z sali. W chwili, gdy czarodziej wytoczył się chwiejnym krokiem z sali, Sebastian ćwiczył oddychanie, wciągając gwałtownie powietrze przez nos, tylko po to, aby po kilku sekundach wypuścić je przez usta. Dopiero rozmowa na temat losów kryształowej czaszki zwróciła jego uwagę na tyle, aby zabrać głos.

— To chyba oczywiste, co się teraz stanie z czaszką — rzucił Sebastian, podnosząc się powoli z kolan. Otrzepał spodnie z niewidzialnego kurzu, poprawiając przy okazji nogawki niedawno wyprasowanych spodni. — Ja ją zabieram. Nigdy nie przechowywałem w domu tak pokaźnego pojemnika na dusze, więc to będzie bardzo dobry moment, aby się wdrożyć. — Uniósł niewzruszone spojrzenie na trójkę pracowników Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. — Uważam, że jestem najlepiej wykwalifikowaną osobą do tego, aby obcować z tym artefaktem. Nawet jeśli obecnie jest pusty. — Zamrugał parokrotnie, nie dostrzegając delikatnej sprzeczności w swych słowach. — W ostateczności mogą pójść na ugodę i umieścić ją za szkłem w swoim gabinecie.

Uśmiechnął się minimalnie, po czym zbliżył dłoń do ust, jakby chciał ukryć przed resztą zebranych uniesione kąciki ust. Chrząknął znacząco.

— Wybaczcie. Byłem ciekawy waszej reakcji — wytłumaczył niezgrabnie, ponownie przywołując na twarz maskę powagi.

Chociaż osobiście wolałby, aby artefakt wylądował w rękach śledczych, tak nie miał zamiaru się zbytnio sprzeczać o to, czy Niewymowni powinni mieć w tej sprawie coś do powiedzenia. Chyba wszyscy wiedzieli, że Departament Tajemnic był nadzwyczaj łasy na wszelkiego rodzaju skarby, artefakty bez względu na to, jakiego rodzaju magią były przesycone. I wiele wskazywało na to, że niemalże do perfekcji opanowali sztukę przejmowania ich z rąk innych pracowników Ministerstwa Magii.
Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#19
08.09.2024, 00:52  ✶  
Patrick uśmiechnął się mimowolnie pod nosem, słysząc uwagę Atreusa. Znowu posłał nieświadomemu egzorcyście spojrzenie z ukosa. Czy on naprawdę nie zauważył? Czy też z premedytacją próbował udawać, że nie widzi, że nie poczuł tych odbitych na swoim policzku ust?
Trochę z uporem lepszej sprawy zdecydował się zignorować słowa pana Digby’ego. Popatrzył tylko za nim, gdy ten się oddalał, zastanawiając się, czy zrzędliwość była jakimś podstawowym elementem szkolenia na egzorcystę. Może to się właśnie do tego sprowadzało i im lepszy był w swoim fachu, tym więcej marudził?
- Obawiam się, że nawet jeśli ją zabiorę i zdeponuję w magazynie i tak przejmą ją niewymowni. – I to nie tak, żeby Steward jakoś szczególnie im nie ufał. Ale gdyby to od niego zależało, rozbiłby kryształową czaszkę w drobny mak. Tak na wszelki wypadek, żeby w przyszłości nie pojawił się jakiś śmiałek gotowy napełnić ją z powrotem duszami. Albo, żeby Departament Tajemnic nie odkrył, jak przypadkiem stworzyć kolejne takie kryształowe czaszki.
Na swój sposób nawet oddanie jej Sebastianowi, byłoby w oczach Patricka lepszym rozwiązaniem. Być może wyglądała upiornie, ale ten raczej, na jej podstawie, nie miał wiedzy i sił, by zająć się masową produkcją takich naczyń. A czy próbowałby napełnić ją ponownie? Coś zakuło aurora w środku na tę sugestię. Obawiał się, że mógłby tego spróbować, ale tylko w dobrej – w swoim mniemaniu – intencji.
- O, ty śmieszku, dobrze widzieć, że wrócił ci dobry humor – rzucił w stronę Sebastiana. – Ulżyło ci, że egzorcyzm poszedł dobrze? Czy to te wargi odbite na twoim policzku zadziałały tak odżywczo? – zapytał, podchodząc do pustego artefaktu. Podniósł go, by go zabrać, skatalogować w biurze i odesłać do magazynu. – Idziesz ze mną? Postawię ci gorącą czekoladę. Wyglądasz jakbyś trochę zmarł – rzucił jeszcze.
A potem pożegnał się z Brenną, kiwnął głową na pożegnanie Atreusowi i wyszedł z Sebastianem (czy tego egzorcysta chciał czy nie za bardzo) z pomieszczenia. Nie miał tu już nic do zrobienia.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#20
08.09.2024, 02:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.09.2024, 02:16 przez Atreus Bulstrode.)  
Atreus uniósł rękę i oskarżycielsko wskazał palcem na Brennę, z trochę rozgniewaną miną.
- Nie! - pogroził jej paluchem. - Nie rozmawiamy o tym! Te egzorcyzmy to by się tobie przydały, jak jesteś taka hop do przodu - zmarszczył brwi, prostując się nieco. Jakoś za bardzo jej spodobały te wszystkie żarty i przytyki na temat Flosie i nocy spędzonej u pana Binnsa. I nie podobało mu się tym bardziej, że własnie sobie żartował z Macmillana i testował jego cierpliwość.

Ten wydawał się natomiast nie zwracać większej uwagi na to, jaką sympatią obdarzyła go ta jedna dusza. Może Atreusowi się wydawało, ale chyba aż takie skore do podziękowań i okazywania wdzięczności, to zazwyczaj duchy nie były. Chyba zwykle przeciskały się przez uchyloną dla nich zasłonę, chcąc czym prędzej znaleźć się po drugiej stronie - dokładnie tak jak zrobiła to cała reszta odesłanych dzisiaj duchów.

Atreus uniósł delikatnie brwi, słysząc słowa Sebastiana. W sumie to nawet specjalnie go nie obchodziło gdzie ta czaszka trafi - Departament Tajemnic miał już jedną taką, więc obawy o to czy im się uda zrobić z niej na nowo użytek były trochę spóźnione. Sprawa czarnoksiężnika z Mokradeł natomiast była rozwiązana - mężczyzna nie żył i jedyne co mogli zrobić to pomachać wahadełkiem nad mapami, żeby zlokalizować podobne skupiska mocy jak to, gdzie siedziała czaszka. Jedna i druga.
- Jak dla mnie to można by nią nawet grać w Quidditcha, ale Harper będzie smutna jak jej nie dorzucimy do raportów - rzucił wreszcie, wzruszając przy tym ramionami. Jak im bardzo zależało to równie dobrze mogli udać że się potłukła, a z oryginałem zrobić cokolwiek sobie chcieli.

- Pomogę ci - rzucił jeszcze tylko do Brenny, żegnając się z Patrickiem i Sebastianem kiwnięciem głowy, kiedy wychodzili. Nie pozostało im w sumie nic więcej jak uprzątnąć salę i zabrać się stąd.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2167), Atreus Bulstrode (1563), Patrick Steward (1944), Sebastian Macmillan (2245)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa