Nie dawał innej możliwości. Innej opcji, jak tylko zgodzić się na własną propozycję. Nie była zła, ale wymagała też kontroli. Poznanie samego miejsca zameldowania się Roberta, powinno uspokoić Richarda. Ale, czy nie dojdzie do sytuacji, że znów podda się agresji i zapomni o całej sprawie, wysyłając bratu list prosto od siebie?
- Widać, że jesteś jego synem.Skomentował krótko. Bo jak Robert coś postanawiał, tak często musiało być zrobione. Teraz podobny obraz miał przed sobą u bratanka. Choć podtrzymywało to ich wcześniejszą umowę, Stanley trochę ją naruszył, to udało się dojść do jakiegoś porozumienia.
Umowa ustna, przez uścisk dłoni. Mogli przejść do działania.
Pozwalając Stanleyowi zająć się odszukaniem listów i przygotowania my przyborów do napisania listu, Richard zdjął szatę i powiesił na oparcie krzesła, jakie zajmował. Nie siadał ponownie. Stojąc spojrzał na przysunięte listy. Jeden bardzo podobnie napisany. A także odciętą końcówkę z tgo, który właśnie rozgniótł w dłoni. Rozprostował i położył, dołączając do oderwanej części.
- Przywalę mu jak wróci…Skomentował bardziej do siebie.
- Ten dostałem podobnej treści.
Wskazał na pierwszy list, w którym Robert powiadamiał o swoim urlopie.
- Druga część miała inne zlecenia dla mnie. Nie podał, gdzie jest. W drugim liście jaki dzisiaj dostałem, albo świadomie albo nie, wspomniał o Francji.
Skoro już tak Stanley dotrzymał słowa, Richard zdradził również formę listów od Roberta, jakie on otrzymał. Z drugim listem, pominął szczegóły treści, gdyż zawierał "delikatną" powiedzmy sprawę Lorraine Malfoy.
Patrząc na te dwa listy, nerwica rosła. Sięgnął po swoją szklankę i dopił alkohol do końca. Na słowa bratanka, pozwolił sobie skorzystać ponownie z napełnienia szklanki. Podsunął mu. Ale wypije, jak napisze. Nie będzie marnował jego papieru. To musi być na trzeźwo napisany opierdol.
Zajął swoje miejsce, poprzesuwał trochę przedmioty, aby z lewej strony, łatwiej było mu korzystać z kałamarzu. Pióro w lewej dłoni. Zaczął pisać. Pewne zawarte słowa, podkreślał, pogrubiał. Jakby chciał zwrócić na nie główną i szczególną uwagę. Gdy skończył, poczekał aż tusz wyschnie i złożył list na dwa razy. Chowając do koperty. Tu się zatrzymał. Odłożył pióro.
- Podpisz kopertę swoim charakterem pisma. Większa szansa, że otworzy i przeczyta od razu. Skoro mnie ma w dupie.Zaproponował. Następne koperty zapewne będzie już podpisywał sam. Ale co najważniejsze, przekazał w tym liście i ten Robert ma przeczytać.
[koperta]
[align=right]Londyn 6 sierpnia 1972r.[/align]
Robercie. Kochany bracie,
[a]Skoro Selar się pochorowała i potrzebujesz kogoś do pomocy przy obowiązkach codziennych, to zastanów się kurwa,
[b]PO JAKĄ CHOLERĘ I OD CZEGO MASZ [u]ŻONĘ[/u][/b] ?!
I nie pisz mi, jak powinno się traktować kobiety.
Belenos zostaje u mnie. [/a]
[a]Nie wiem, z jakiej racji zasłużyłem sobie na takie potraktowanie, że nie poinformowałeś mnie podczas naszej rozmowy o planie swojego wyjazdu. Nie zostawiając nawet informacji, GDZIE KURWA SIĘ ZATRZYMAŁEŚ.
Ze względu na Twoją [u]sytuację[/u] jako twój brat, mam prawo to wiedzieć. [/a]
[a]Zastanawiam się czy nadal masz swój mózg na swoim miejscu, czy zdążyłeś się zamienić z Alexandrem. Bo mam wątpliwości odnośnie Twojej propozycji z przeprosinami dla Lorraine do Proroka Codziennego. Nie za dużo o nas ostatnio w gazetach?
Zostanie przeproszona, ale tak, jak ja uznam za odpowiednie. [/a]
[a]Jeśli o Charlesa chodzi. Pracuję nad tym. Wiedz tylko, że Leonard i Sophie mają inne zdanie odnośnie jego wyprowadzki z kamiennicy. [/a]
[podpis="Richard"]
PS. Jak już siedzisz w tej cholernej Francji, to niech Lorien kupi Ci nowy fotel. Nie daję gwarancji, że ten naszego starego przetrwa do Twojego powrotu.
[/koperta]