• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[06.08.1972r.] Nie powinieneś tego robić | Richard & Stanley

[06.08.1972r.] Nie powinieneś tego robić | Richard & Stanley
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#11
13.08.2024, 13:05  ✶  

Nie dawał innej możliwości. Innej opcji, jak tylko zgodzić się na własną propozycję. Nie była zła, ale wymagała też kontroli. Poznanie samego miejsca zameldowania się Roberta, powinno uspokoić Richarda. Ale, czy nie dojdzie do sytuacji, że znów podda się agresji i zapomni o całej sprawie, wysyłając bratu list prosto od siebie?

- Widać, że jesteś jego synem.
Skomentował krótko. Bo jak Robert coś postanawiał, tak często musiało być zrobione. Teraz podobny obraz miał przed sobą u bratanka. Choć podtrzymywało to ich wcześniejszą umowę, Stanley trochę ją naruszył, to udało się dojść do jakiegoś porozumienia.
Umowa ustna, przez uścisk dłoni. Mogli przejść do działania.

Pozwalając Stanleyowi zająć się odszukaniem listów i przygotowania my przyborów do napisania listu, Richard zdjął szatę i powiesił na oparcie krzesła, jakie zajmował. Nie siadał ponownie. Stojąc spojrzał na przysunięte listy. Jeden bardzo podobnie napisany. A także odciętą końcówkę z tgo, który właśnie rozgniótł w dłoni. Rozprostował i położył, dołączając do oderwanej części.

- Przywalę mu jak wróci…
Skomentował bardziej do siebie.
- Ten dostałem podobnej treści.
Wskazał na pierwszy list, w którym Robert powiadamiał o swoim urlopie.
- Druga część miała inne zlecenia dla mnie. Nie podał, gdzie jest. W drugim liście jaki dzisiaj dostałem, albo świadomie albo nie, wspomniał o Francji.
Skoro już tak Stanley dotrzymał słowa, Richard zdradził również formę listów od Roberta, jakie on otrzymał. Z drugim listem, pominął szczegóły treści, gdyż zawierał "delikatną" powiedzmy sprawę Lorraine Malfoy.

Patrząc na te dwa listy, nerwica rosła. Sięgnął po swoją szklankę i dopił alkohol do końca. Na słowa bratanka, pozwolił sobie skorzystać ponownie z napełnienia szklanki. Podsunął mu. Ale wypije, jak napisze. Nie będzie marnował jego papieru. To musi być na trzeźwo napisany opierdol.

Zajął swoje miejsce, poprzesuwał trochę przedmioty, aby z lewej strony, łatwiej było mu korzystać z kałamarzu. Pióro w lewej dłoni. Zaczął pisać. Pewne zawarte słowa, podkreślał, pogrubiał. Jakby chciał zwrócić na nie główną i szczególną uwagę. Gdy skończył, poczekał aż tusz wyschnie i złożył list na dwa razy. Chowając do koperty. Tu się zatrzymał. Odłożył pióro.

- Podpisz kopertę swoim charakterem pisma. Większa szansa, że otworzy i przeczyta od razu. Skoro mnie ma w dupie.
Zaproponował. Następne koperty zapewne będzie już podpisywał sam. Ale co najważniejsze, przekazał w tym liście i ten Robert ma przeczytać.

wiadomość pozafabularna
Treść listu dla Roberta, napisana przez Richarda.
Kod:
[koperta]
[align=right]Londyn 6 sierpnia 1972r.[/align]

Robercie. Kochany bracie,

[a]Skoro Selar się pochorowała i potrzebujesz kogoś do pomocy przy obowiązkach codziennych, to zastanów się kurwa,
[b]PO JAKĄ CHOLERĘ I OD CZEGO MASZ [u]ŻONĘ[/u][/b] ?!
I nie pisz mi, jak powinno się traktować kobiety.
Belenos zostaje u mnie. [/a]

[a]Nie wiem, z jakiej racji zasłużyłem sobie na takie potraktowanie, że nie poinformowałeś mnie podczas naszej rozmowy o planie swojego wyjazdu. Nie zostawiając nawet informacji, GDZIE KURWA SIĘ ZATRZYMAŁEŚ.
Ze względu na Twoją [u]sytuację[/u] jako twój brat, mam prawo to wiedzieć. [/a]

[a]Zastanawiam się czy nadal masz swój mózg na swoim miejscu, czy zdążyłeś się zamienić z Alexandrem. Bo mam wątpliwości odnośnie Twojej propozycji z przeprosinami dla Lorraine do Proroka Codziennego. Nie za dużo o nas ostatnio w gazetach?
Zostanie przeproszona, ale tak, jak ja uznam za odpowiednie. [/a]

[a]Jeśli o Charlesa chodzi. Pracuję nad tym. Wiedz tylko, że Leonard i Sophie mają inne zdanie odnośnie jego wyprowadzki z kamiennicy. [/a]

[podpis="Richard"]


PS. Jak już siedzisz w tej cholernej Francji, to niech Lorien kupi Ci nowy fotel. Nie daję gwarancji, że ten naszego starego przetrwa do Twojego powrotu.
[/koperta]
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#12
24.08.2024, 22:27  ✶  

Słysząc taki komplement z ust Richarda, uśmiechnął się pod nosem. W końcu mieli kilka wspólnych elementów z Robertem i dało się to dostrzec. Jeżeli dostrzegali to inni członkowie rodziny, było to całkiem w porządku. Tak długo, jak tylko nikt nie podnosił żadnego rabanu i nie zadawał zbędnych pytań. Dużo gorzej było, jeżeli dostrzegali to też ludzie obcy - tacy, którzy nie powinni byli tego wiedzieć.

- Powiedziałbym, że groźby są karalne... Ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal czy jakoś tak - odparł na słowa wuja - Jednak rozumiem taką reakcję. Gdybym sam miał brata, który... Cóż... Wymaga opieki? Też bym wolał wiedzieć gdzie się może znajdować - skwitował, wzruszając odrobinę ramionami. Co innego miał zrobić w zaistniałej sytuacji? Robert był po prostu niereformowalny i nic nie mogli z tym zrobić. Ich jedyną możliwością była ta, która mówiła, że powinni mieć na niego oko. To tyle i aż tyle co mogli poczynić.

- Miałby jakieś powody, aby nie dzielić się z Tobą tą informacją? Bo o ile jestem w stanie zrozumieć, że nie podzielił się tą informacją z Sophie, Charlie'm czy Leaonardem... Tak nie pojmuję dlaczego akurat z Tobą nie. Bardzo dziwne - dodał jeszcze od siebie, patrząc się na to jak Richarda przygotowuje się do listu. Wyglądało to trochę jak jakiś rytuał, ale nie jemu było to oceniać.

Cierpliwie czekał, aż list zostanie dokończony. Nie śpieszyło się. Wujas miał wystarczająco dużo czasu, aby to sobie napisać i przekazać wszystko to, co tylko chciał.

- Jasne. Brzmi rozsądnie - zgodził się, odbierając od niego list. Stanley długo nie musiał czekać i zastosował się do jego zaleceń. Podpisał list, a w dodatku naskrobał jeszcze jeden od siebie. Czym prędzej schował obydwa listy do koperty i podszedł w kierunku drzwi, które następnie otworzył.

- Francis - zawołał swojego barmana, który przyszedł w mgnieniu oka. W końcu salę, a biuro dzieliło jakieś kilka metrów - Wyślij proszę ten list do Roberta. Do Francji. Tak jak ostatnio - polecił, przekazując mu kopertę z wiadomościami. Borgin wiedział, że jego prośba zostanie spełniona, więc nie czekając, ani chwili dłużej, odwrócił się do Richarda.

- Jeżeli teraz zawołasz skrzata to po prostu tu przyjdzie. Powinien usłyszeć - zakomunikował, wskazując na korytarz, który jawił się po otworzeniu drzwi - Masz wolną dłoń do działania. Tu rozumiem, że zabierasz Belenosa, bo wątpię, że to wszystko byłoby po to, abyś pozwolił go przetransportować do Roberta - stwierdził, powracając powolnym krokiem do biurka - Alkoholu może jeszcze? - zaproponował, opierając się o oparcie swojego fotela.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#13
24.08.2024, 23:58  ✶  

Wysłuchał opinii Stanleya, a także uwagi dotyczącej karalności za groźby. "Jako były funkcjonariusz, powinieneś wiedzieć, że w pewnych sytuacjach groźby bywają koniecznością." – odpowiedziałby mu na te słowa, lecz komentarz pozostawił w swoim umyśle. Kolejne jego słowa przywróciły mu wspomnienia z Lammas. Nie tylko z maja czy z czerwca. Najbardziej te ostatnie, czego nigdy nie był świadkiem. Bał się tej powtórki.
"Wymaga opieki." – tak. Robert wymagał opieki.

- Stanley…
Zaczął, choć czy powinien mu to mowić? Był dość poważny w kwestii dobierania słów.
- Obaj wiemy, w jakiej sytuacji jest Robert.
Obejrzał się za drzwi, jakby chciał mieć pewność, że naprawdę są sami. Że pomieszczenie zabezpieczone. Może jednak będzie lepiej nie poruszać otwarcie kwestii klątwy i mrocznego znaku? Do tego nawiązywał. Powrócił spojrzeniem na bratanka.
- Byliśmy na Lammas. Robert miał atak.
Patrzył mu poważnie w oczy, jeżeli ten skupił na nim swoją uwagę.
- Dlatego chodzę podirytowany, wkurzony, nerwowy w obawie, czy to się nie powtórzy. Byłbym może spokojniejszy ze świadomością, Że choć Ty z nim jesteś, a nie Lorien.
Wyjaśnił swoje obawy dotyczące nie posiadania wiedzy na temat pobytu brata, który dopiero dzisiaj, cząstkowo zdradził, gdzie jest.
Czy Robert miałby jakieś powody, nie mówić mu o tym, gdzie jest? Najwyraźniej. Słysząc te słowa, wstrzymał się na moment z pisaniem listu, choć był już gotów zacząć.
- Sprawdza mnie.
Odparł krótko. Jak to sam zrozumiał, z podejścia Roberta. Po ich ostatnich rozmowach. Do tematu postanowił wrócić, jak tylko napisze ten list. Z irytacją i obawą. Byli dla siebie najbliższą rodziną. Tylko sobie ufali.

Gdy skończył pisał i przedstawiać sugestię w sprawie wysłania listu, Stanley od razu zgodził się na jego wysłanie, w trybie natychmiastowym. W oczekiwaniu na zajęcie się tą kwestią przez Borgina, Richard pozwolił sobie upić łyk alkoholu.

"Francis" – imię tak odrażające, przywodzące mu na myśl tylko jedną osobę. Kątem oka spojrzał w stronę barmana. Odczekawszy jego odejścia. Oddalenia się. Przyjęcia polecenia. Tę chwilę dał sobie na przemyślenie czegoś jeszcze. Istotnego. Co padło dzisiaj na śniadaniu z jego dziećmi. Rozważał opcje. Zareagował, kiedy Stanley oznajmił, iż może wezwać skrzata. Przyjął to do wiadomości. Opróżnił szklankę i odstawił pustą na blat biurka. Wstał i stanął profilem do Stanleya, chowając ręce do kieszeni spodni.
- Ma na miejscu Selar i żonę. Nie potrzebuje kolejnego skrzata. Zabiorę Belenosa do kamienicy. Zanim to się stanie, chcę z Tobą o czymś jeszcze porozmawiać. Skoro już tu jestem. Sprawa osobista. Masz zabezpieczony gabinet?
Przedstawił sprawę dając mocny nacisk na słowie "żona", przechodząc przy okazji do kolejnej. Bardziej może osobistej. Lecz nim powie cokolwiek, chciał mieć pewność, że może z nim swobodnie porozmawiać. Że nikt ich nie podsłucha. Ostrożności nigdy za wiele. Alkoholu odmówił. Nie pił nałogowo. Bardziej palił. Znał swoje granice i umiar. Wiedział, że alkohol bywa najczęściej problemem wpływającym na umysł, który później ma problemy ze sterowaniem odpowiednio ciałem.
Sprawa jaką chciał poruszyć, mogła naruszać prawo.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#14
08.01.2025, 23:00  ✶  

Richard nie musiał zbyt wiele tłumaczyć. Nie musiał nic tłumaczyć. Zarówno jeden i drugi widzieli wszystko na własne oczy. Byli świadkami tych wszystkich wydarzeń - nawet, jeżeli mogli nie bardzo chcieć. Nie mieli wyboru.

Borgin podjął wyzwanie ale zaraz pokręcił głową słysząc, że Robert miał atak. Byliśmy na Lammas... Też w zasadzie był, chociaż musiał nie widzieć tych zdarzeń. Może i lepiej? Merlin jeden wiedział jak Stanley pod przykrywką mógł zareagować na to wszystko. Na widok, że jego własny ojciec potrzebuje pomocy... a przecież był łakomym kąskiem dla Ministerstwa, które z wielką chęcią chciało, aby ich odwiedził w ten czy inny sposób.

- Co mogę Ci więcej powiedzieć? - zapytał retorycznie - Zapewniam Cię, że mi wycieczki do Francji nie zaproponował. Zresztą i tak głównie się ze mną kontaktuje jeżeli czegoś potrzeba - zauważył - Kiedy trzeba coś zrobić rękoma innych osób - dodał. W gruncie rzeczy taki kontakt był lepszy, niż żaden. Dało się jednak dostrzec, że była to raczej relacja biznesowa, niż na linii ojciec-syn.

Sprawdza mnie... Powtórzył w myślach po swoim wuju. Kogo nie sprawdzał Robert Mulciber? W końcu był to całkiem sprawny manipulant, który wiedział jak pociągać sznurkami, aby ludzie mu grali tak, jak on im zagra. Nie Ty pierwszy Richardzie... Nie Ty ostatni. Skwitował to we własnych myślach.

Borgin nie wybierał imienia swojego pracownika. Los chciał, aby miał zbieżne imię z kimś bliskim dla Mulciberów. Z kimś niekoniecznie dobrze wspominanym. Nie mniej jednak, ten Francis był oddanym pracownikiem i godnym zaufania człowiekiem, a przynajmniej według Stanleya.

- Jasne. Zabierz - pokiwał głową na zgodę. Spróbował zwędzić skrzata dla Roberta ale nie do końca to się udało. Nikt nie mógł mu zarzucić, że nie zrobił niczego w tej kwestii. Dokonał próby? Dokonał. Nie udała się? Niestety nie.

Jako, że Mulciber odmówił alkoholu, Borgin nalał tylko odrobinę dla siebie na sam dół szklanki. Również nie pił zbyt dużo. Dzisiaj jednak były to na tyle małe drinki, że nie robiły mu większej różnicy, wszak i tak nie miał zamiaru się upić.

- Jeżeli żona mu wystarczy... - również podkreślił słowo "żona", chociaż mogli mówić jej po imieniu, które znali - To tak będzie. Znasz swojego brata najlepiej - zapewnił, stawiając sprawę jasno. To Ty stawiasz warunki w kwestii Roberta To chciał przekazać mu swoją wypowiedzią. Respektował tą zasadę i jej nie kwestionował.

- Jest zabezpieczony wystarczająco na tyle, abyśmy mogli swobodnie rozmawiać. Nie musisz się niczego obawiać - odparł - Zamieniam się w słuch - dodał, biorąc mały łyk ze szklanki.

Jeżeli Richard szukał kogoś, kto miał na bakier z prawem... trafił idealnie. Nie było chyba drugiego Mulcibera do którego mógłby się z tym zgłosić. Może jedynie do Sauriela ale prawda była taka, że ten i tak zapewne zostałby wciągnięty w "robótkę" w razie potrzeby.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#15
14.01.2025, 14:08  ✶  

Wielka szkoda, że Robert, takiej wycieczki do Francji nie zaproponował Stanleyowi. Wziął ze sobą Lorien, która według myślenia Richarda, mogła mieć zły wpływ na jego brata, przekonując go do tego wyjazdu. Dlatego mówiąc o niej, podkreślał ów słowo, nie ukrywając faktu, jak mu to nie odpowiadało.

- Właśnie szkoda, że tej wycieczki, nie zaproponował Tobie, tylko uległ Lorien. Oboje byście odpoczęli od problemów i spędzili ze sobą odpowiednio czas.
Zwrócił na to uwagę, kiedy otrzymał odpowiedź od Stanleya, że wycieki mu ojciec nie zafundował. Nawiązał także do ostatnich wydarzeń, u końca poprzedniego miesiąca, związanego z randką. Sytuacja zrobiła się bardzo nieprzychylna ich rodzinie i Stanleyowi.

List został zabrany i wysłany. Kwestię skrzata mieli omówioną. Było jednak coś jeszcze, co Richard przy okazji chciał omówić. Zapytać? O ile Stanley ma odpowiednie możliwości podjąć się realizacji tego, o czym zaraz powie. Musiał mieć jednak pewność, że ten gabinet jest odpowiednio zabezpieczony. A słowa tu wypowiadane, pozostają tylko dla nich.
Mając to zapewnienie, poruszył temat. Nie chciał już wracać do tematu Lorien, jako żony swojego brata.

- Ostatnio miałeś okazję poznać moich synów. Młodszy z nich, Charles, jest naiwny i podatny na manipulację. Jest pewna osoba, która go wykorzystała. Issac Bagshot. Dziennikarz. Uważam, że ma negatywny wpływ na mojego syna. Czy byłbyś wstanie zebrać o nim jak najwięcej informacji? Sam niewiele mogę zrobić, nie mając tak szerokich tutaj znajomości. Nie chcę też Ciebie narażać na szwendanie się po Anglii, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia w Dziurawym Kotle z tą randką. Przez Sophie, mamy też Ministerstwo na ogonie. Ale może masz kogoś, zaufanego, kto by tego się podjął? Informatora?
Przedstawił w skrócie sprawę, której głównym celem jest pozyskanie jak najwięcej informacji o dziennikarzu Issacu Bagshocie. Jako ojciec, zależało mu na bezpieczeństwu syna i ochronie jego wizerunku. Sam chłopak też musi się wciąż nauczyć o komunikacji społecznej. To jednak nie znaczy, zostawi ten problem. Już Leonard wspomniał, że trzeba coś zrobić z tym czarodziejem. Najchętniej Richard osobiście zrobiłby piekło temu Issacowi, ale musiał się z tym powstrzymać. Działać ostrożnie.


@Stanley Andrew Borgin
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#16
11.02.2025, 20:18  ✶  

Wizja Richarda była iście szlachetna. Nie ma to jak porządny wyjazd ojca z synem, którzy nie znali się przez dobre dwadzieścia parę lat. Stanley nie chciał tego mówić, ale obawiał się jednego - braku wspólnych tematów do rozmów z Robertem. Zwłaszcza jak miałby to być jakiś dłuższy wyjazd.

Patrząc więc na wszystkie za i przeciw, Borgin uważał, że dobrze stało. Dobrze, że to właśnie Lorien pojechała do tej całej Francji. W końcu mógłby być problem z załatwieniem papierów dla Stanleya, który był persona non grata w Ministerstwie. Jedyne papiery, które mogli mu załatwić to te nielegalne. Tylko czy aż tak było mu śpieszno za granicę?

Nie. Miał się całkiem dobrze w Londynie. Szło się przyzwyczaić do tego całego Nokturnu... a już na pewno wtedy, kiedy nie miało się zbytniego wyboru co do tego.

- Hmm... - zastukał melodycznie palcami o biurku - W coś poważnego dał się wrobić? - zapytał, ciągnąc odrobinę za język. Wszystkie szczegóły mogły być na wagę złota w tej chwili - Za zbieranie informacji o innej osobie nie trafia się raczej do więzienia - dodał, przedstawiając pewien ogląd na całą sytuację - Mógłbym spróbować się dowiedzieć tego i owego, ale potrzebuje poznać więcej szczegółów - zakomunikował Richardowi. Cała ta postać Isaaca Bagshota była mu całkowicie obca. Dziennikarz, których w ostatnim czasie wyrosło jak grzyby po deszczu.

- Z całym szacunkiem do Sophie, ale raczej też nie byłaby dobrą osobą, która w razie czego... - uniósł palec do góry - Podkreślam - w razie czego, miałaby pójść i się dowiedzieć czegoś od innych osób - wzruszył ramionami. Stanley nie chciał jej urazić... ale była odrobinę niezdarna? Za delikatna do tego wszystkiego?

- No i druga sprawa. Czy jest coś, co powinienem wiedzieć o tym całym Isaacu? Żeby się zaraz nie okazało, że jest to jakaś szycha na skalę Wielkiej Brytanii i jest automatyczne dożywocie za zadanie chociażby jednego pytania odnośnie tego człowieka - wytłumaczył, a następnie wyciągnął kawałek papieru z szafki. Kałamarz również wylądował na biurku.

Stanley był gotowy, aby przyrządzić sobie jakieś wstępne notatki odnośnie sytuacji na linii Charles - Isaac. Każda informacja była tutaj na wagę złota. Oczywiście, o ile Richard miał zamiar uchylić rąbka tajemnicy.


@Richard Mulciber


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#17
12.02.2025, 23:32  ✶  

Richard patrzył pod względem bezpieczeństwa dla swojego brata i bratanka. Jeden miałby porządną ochronę w postaci syna, a drugi byłby poza zasięgiem Ministerstwa. Kwestia załatwiania papierów, czy nielegalnego przekroczenia granic, nie byłaby w sumie problemem. Tym samym, ojciec z synem mieli więcej czasu na poznanie się. A jeżeli nie, dlaczego więc Robert nie zabrał jego? Swojego brata? Lorien była najgorszym wyborem na towarzysza podróży.

Temat ten nie był już kontynuowany. Richard przeszedł do innej sprawy, skoro już tutaj jest. Tym samym mając pewność o zabezpieczeniu, że rozmowa jest tylko między nimi, podjął temat dotyczący Issaca Bagshota. Pytania jakie zadawał Stanley były bardzo słuszne, trafne. Richard westchnął, próbując zebrać słowa, jak to przedstawić bratankowi. Musiał chwilę pomyśleć.

- Charles dał się namówić na zrobienie świeczek w kształcie fallusów. Podobno było to zamówienie indywidualne dla klienta. Na Lammas, zaprezentował je właśnie Bagshotowi, a ten nagłośnił temat na cały kiermasz. Skompromitowało nasze nazwisko i biznes. Robert źle to zniósł. Gorzej było później, kiedy dzień czy dwa po tym zdarzeniu, ukazał się wywiad z Charlesem w Czarownicy, przeprowadzony właśnie przez Bagshota. W sposób bardziej poniżający naszą rodzinę. Nie muszę chyba dodawać, jak bardzo Robert się wściekł a ja… Musiałem ukarać syna.
Ostatnie zdanie nie przeszło mu łatwo powiedzieć, kiedy przypomniał sobie tę rozmowę. Ale musiał zrobić co konieczne. Inaczej Charles nie nauczyłby się odpowiedzialności. Bowiem łagodniejsze rozmowy do niego niedocierany.
- Nie mam pojęcia kim, poza byciem manipulacyjnym dziennikarzem, jest Issac Bagshot. O jego istnieniu dowiedziałem się przez Charlesa i całą tę szopkę. Może spróbuj dowiedzieć się czegoś więcej o jego rodzicach? To ułatwi sprawę, by wiedzieć, z której gałęzi wykiełkował.
Dokończył udzielanie odpowiedzi na pytania. W kwestii Sophie, przyjął skinieniem głowy do wiadomości przekaz, że rozumie. Nie rozwijał tematu w jej sprawie. Nie jego córka. Miał swoje problemy z chłopakami i to na nich powinien bardziej skupić uwagę.

Dowiedzenie się o rodzicach Issaca powinno ułatwić też sprawę, aby wiedzieć, czy nie jest czasem dziedzicem z jakiejś głównej gałęzi tej rodziny i znanych Bagshotów. Richard nie chciał rzucać Stanleya na pożarcie i wierzył, że będzie pod tym względem bardzo ostrożny. Liczył na to.

- Jeżeli to się okaże niewykonalne, to powiedz. Załatwię to inaczej.
"Na swoich zasadach." - dokończył w myślach. Być może posuwając się do metod jakie chciałby zastosować jego syn, Leonard. Ekologicznie. Medycznie.

@Stanley Andrew Borgin
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#18
16.02.2025, 20:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.02.2025, 20:04 przez Stanley Andrew Borgin.)  

Kiedy przysłuchiwał się temu, co mówił Richard, nie wierzył. Przez krótką chwilę chciał się upewnić z faktem, że wuj opowiada mu poprawną historię, a nie coś, co nie śniło się normalnym ludziom. Może nie całkowicie normalnym, ale takim, którzy akceptowali normalny wygląd świeczek.

- Ten cały Bagshot był tym indywidualnym klientem? - zapytał, robiąc pierwszą serię notatek - Czy ktoś inny był tym klientem, a Charles mu je po prostu pokazał? - podniósł na chwilę wzrok w kierunku Mulcibera - Bo jeżeli to drugie, to nie brzmi to na zbyt poprawne podejście do klienta, który mógłby sobie nie życzyć, aby ukazywać jego fantazje... innym... - pokręcił przecząco głową - Ale ja też nie znam się na prowadzeniu biznesu ze świeczkami i może jest to akceptowalne zachowanie... - wzruszył ramionami, mocząc pióro w kałamarzu. Stanley domyślał, że nie było to poprawne zachowanie, a już na pewno nie takie, które akceptowałby Robert czy Richard.

Borgin musiał przyznać jedno - Rick był surowym ojcem. Wymagał od swoich dzieci, aby trzymały się z góry ustalonych zasad i coś sobą reprezentowały. To akurat było proste do zrozumienia i zaakceptowania, wszak istniały pewne zasady, których nie należało podważać czy niszczyć. Wszystko jednak było swoim kosztem, a Mulciber zapewne chciał chronić swoje pociechy przed tym, co było złe w jego mniemaniu.

Słysząc słowa - musiałem go ukarać - dało się zauważyć jak Stanley podniósł tylko brew do góry. Nie chciał wchodzić w paradę czy w buty ojca Charlesa, ale zaciekawił się odrobinę tematem. W gruncie rzeczy interesował go fakt kary, jaką można otrzymać za "chujoświeczki".

- Jest to pewien trop, ale karę musi ponieść Isaac - stwierdził - Nie chciałbym karać jego rodziców za to, że ich dziecko zachowuje się w ten sposób. Powiedzmy... że jest pewien próg, który należy przekroczyć, aby kara miała pójść w kolejne pokolenia... - przeniósł swoje spojrzenie w kierunku wuja - No chyba, że czara goryczy się przelała? - zapytał, dając Richardowi możliwość do zdecydowania. Jeżeli uważał, że było to bardziej personalne, niż rodzinne, wystarczyło powiedzieć. Jeżeli uważał, że i rodzice powinni zapłacić za złe wychowanie syna... cóż, mogłoby być trudniej, ale nie takie rzeczy robili.

Zanotował propozycję, która padła przed chwilą, a następnie sięgnął po papierosa.

- Nie ma rzeczy stricte niewykonalnych... - odpalił nikotynowego przyjaciela - Są tylko takie, które są przesunięte wystarczająco w czasie - uśmiechnął się pod nosem do swojego wuja - Najsłodsza zemsta to taka, na którą trzeba było trochę poczekać - zaciągnął się papierosem, aby po chwili wypuścić obłok dymu po pomieszczeniu.


@Richard Mulciber


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#19
17.02.2025, 01:02  ✶  

Przypominał sobie rozmowę z synem, kiedy Stanley zadał kluczowe i dość trafne pytania. Ale nie przypominał sobie, aby syn mówił o Bagshocie jako tym indywidualnym kliencie.

- Nie mówił mi o nim, jako o tym indywidualnym kliencie. Tylko, że było to dla kogoś. Bagshota poznał wcześniej i kiedy ten podszedł do naszego rodzinnego stoiska, z jakiegoś powodu Charles pokazał mu swój "inny" towar. Źle to nas reklamowało.
Nie ukrywał po sobie, jak źle mogło być. Bo sam nie tylko tamtego dnia był wściekły, ale i zestresowany. Bał się o brata, który dostał wtedy ataku serca. Przez nerwy.
- Nie mam pojęcia, jaką miał umowę Charles z tamtym klientem. Ani ja, ani Robert, nie wiedzieliśmy jakie świece tworzy mój syn.
Zaznaczył dość istotnie, że ten numer nie był im znany a Charles po prostu zabłysną głupotą. Nie pomyślał o konsekwencjach, które okazały się dość bolesne.

Stary Francis, wychował synów na surowych zasadach, a Richarda dość rygorystycznych. Być może to Richardowi się udzielało, skoro może zostać postrzegany za surowego ojca. Ale nie może pozwolić na to, żeby nieprzemyślane działania swojego syna, odbijały się kosztem dobrego nazwiska ich rodziny. Czasami Richard zastanawiał się, czy on sam nie traci kontroli nad własnym synem. Uzależnionym od siebie, próbującym zwrócić na siebie uwagę niekompetentnie, przynoszący jedynie problemy, pragnącego być dostrzeżonym przez ojca.

Musiał ukarać Charlesa, bowiem spokojne rozmowy i wyjaśnienia, nie przynosiły efektu. Jakby jego syn, prostych przekazów nie rozumiał.

Mówiąc o szukaniu korzeni Issaca Bagshota, nie miał na myśli karania jego rodziców. Ale poznania ich przez pryzmat pochodzenia, pracy zawodowej, aby dowiedzieć się, z jakiej linii wywodzi. Głównej gałęzi od Głowy Rodu, czy może jakiejś bocznej, mniej znaczącej. Mimo to wysłuchał bratanka, wyjmując swoją paczkę papierosów i odpalając jednego.

- Stanley. Nie chodzi mi o karanie jego rodziców. Ale zorientowanie się kim są. Jak wysoko osadzeni. Z której gałęzi pochodzi dziennikarz Bagshot. Aby przy ukaraniu samego Issaca, nie zrobić tego kosztem swojej wolności. Sam wspomniałeś, żeby uniknąć dożywocia. Nie działam w pośpiechu. Chyba, że jest to konieczne.
Rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie. Bo przecież odbieranie komuś życia, nie było dla niego czymś nowym.
Zaciągnął się, po czym wypuścił dym ustami.
- Nie popędzam. Mój starszy syn jest w trakcie przygotowywania "słodkiej zemsty" swojego przepisu. Potrzeba mi tylko wiedzieć, na ile i jak daleko możemy sobie pozwolić. Jeżeli trzeba, zapłacę Ci za informacje.
Odpowiedział z lekkim uśmiechem, ciesząc z takiej współpracy. Mimo iż miał wcześniej uwagi do Stanleya, za kradzież skrzata. Ale wyglądało na to, że także potrafił posłusznie wykonywać polecenia swojego ojca. Choć nie Robert go wychował, to jednak pochwała należała się Anne.
- To jeżeli mamy wszystko omówione, będę się zbierał. Chyba, że masz jeszcze jakieś pytania?
Zapytał, wsadzając ponownie papierosa do ust, aby się zaciągnąć. Jeżeli to byłoby wszystko, zawołałby swojego skrzata i teleportował z nim do kamienicy.


@Stanley Andrew Borgin
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#20
23.02.2025, 18:15  ✶  

Wszystko wskazywało na to, że ta cała sprawa ze świeczkami była losową akcją, a nie wielce zaplanowaną operacją, która miała zaprzepaścić biznes powiązany z Olibanum. Dodać do tego szczyptę młodego wieku Charlesa, tragedia była murowana.

Stanley pokiwał głową na zrozumienie słów Richarda. Świecie to była samowolka młodego Mulcibera, a nie żadna akcja promocyjna. Wszystko stawało się coraz jaśniejsze... Nie zmieniało to jednak jednego faktu - sprawa była na tyle zawiła i skomplikowana, że nawet wyjaśnienia nie podawały rozwiązania na tacy. To już chodziło o kwestię honoru rodziny, a przynajmniej tak odbierał to Borgin.

- Jasne. Dowiedzieć się kim są - powtórzył - Nie ma problemu. Nie dam się wsadzić za coś takiego - zapewnił, chcąc nieco rozluźnić atmosferę. Nie to, aby były to jakieś najlepsze słowa do tego typu rzeczy, ale Stanley chciał podkreślić, że nie da się złapać na czymś takim. Jak siedzieć w Azkabanie to chociaż za coś, co powoduje ciarki na plecach innych czy szacunek - ot, na przykład walkę o lepsze jutro.

- Pieniądze nie będą koniecznością. Tak długo, jak nikt nie zażyczy sobie miliona galeonów za informacje o tym człowieka - wytłumaczył - Wierzę też, że Charles postąpi lepiej z planem słodkiej zemsty, niż planem świeczek... - wzruszył lekko ramionami, wszak nie bardzo miał pojęcie o tym, czego mógł się spodziewać po młodym Mulciberze.

Dopisał te ostatnie informacje do swojej listy, a następnie odłożył pióro do kałamarza. Kartka powędrowała do szuflady, a Borgin pokiwał głową w odniesieniu do słów Richarda.

- Tak. Wszystko na razie mamy ustalone - zgodził się - Dziękuje i przepraszam. To się więcej nie powtórzy - zapewnił, podając dłoń wujowi na pożegnanie.

Minęło może 10 czy 15 sekund, a Richarda już tutaj nie było. W gruncie rzeczy, nie było tak źle - dobrze, że udało się załatwić ten temat bez rozlewu krwi.


Koniec sesji


"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (4262), Richard Mulciber (4566)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa