Nie stresować się? Nie było to możliwe, kiedy Robert był za granicą. Na te słowa nie odpowiedział córce. Przedstawił jej jednak jaka jest sytuacja w tym domu i co się spierdoliło, że nie było dobrze. Gdzieś jednak leżała używana przez parę dni Czarownica. Bystre oczy Scarlett odnalazły ją dość szybko. Paląc papierosa, dał jej chwilę na przeczytanie wywiadu i spojrzenia w zdjęcia. Nie chodziło o krzywiznę walca ale sam "intymny" ich kształt. Dał czas dziewczynie, aby ogarnęła zaistniały problem. Co samo jej przekleństwo, pokazało jak była zaskoczona.
- Zły, to mało powiedziane. Był wkurzony.Odpowiedział na jej pytanie, odnośnie reakcji Roberta. I tak łagodniej to Richard określił, ale nie chciał też, aby to jeszcze bardziej źle wpłynęło na jego zdrowie. Ciągle nie może wybić z głowy tego, co widział na Lammas. Ten atak nerwowy…
- Charles musi się wyprowadzić. Szukamy mu na razie mieszkania. To jest decyzja Roberta, nie zmieni jej nawet jeżeli bym próbował go przekonywać.
Wiedział, że Charles jest naiwny, ale nie spodziewał się, że to sięgnie tak daleko. Zakomunikował Scarlett, jak teraz wygląda sytuacja. I tak było lepiej, że chłopak dostał na to czas i nie wylądował od razu za drzwiami.
Zaciągnął się ponownie i strzepnął popiół w popielniczce.
- Nie.
Zaprzeczył temu, jakoby Leonard miał zajmować się także świecami. To przecież w rodzinie wszyscy wiedzieli, że nie była dziedzina jego zainteresowań. Lecz spojrzawszy na Scarlett, Richard coś sobie przypomniał, kiedy byli przy temacie Leonarda.
- Wspominałaś mi miesiąc temu, że ktoś przychodził do naszego domu i pytał o Leonarda. Czy jakaś dziewczyna też o niego pytała?
Zadał pytanie dość poważnie. Jeżeli tak, to jednak trudno stwierdzić, czy znajoma z pracy, koleżanka z Instytutu, czy znana im Aurora Guldbrandsen.