- Wtedy kiedy atakuje bezbronne osoby. - Odpowiedź bardzo szybko wymknęła się z jej ust. Rozumiała walkę o przetrwanie, zdawała sobie sprawę, że czasem faktycznie pojawiają się pobudki do tego, aby robić coś złego. Samej zdarzało jej się walczyć z ludźmi, gdy została do tego sprowokowana. - Gdy robi to dla niczego więcej, a czystej przyjemności. - Miała świadomość, że chodziły po tym świecie osoby, którym samo sprawianie bólu sprawiało przyjemność, były spaczone tak bardzo, że stawały się potworami, przynajmniej w jej oczach.
Spotykała różne osoby na swojej drodze, w oczach niektórych nie kryło się nic innego, jak czyste zło, nie mogła słuchać tego o czym opowiadali. Milczała wtedy, jednak sama najchętniej odebrałaby im życia. Nie zasługiwali na to, aby stąpać po ziemi. Nie była jednak siłą wyższą która mogła o tym decydować, to nie ludzi miała zabijać, a magiczne stworzenia i tego się trzymała. Przynajmniej jak na razie. Może i korciło ją czasem, aby zrobić coś więcej, zareagować, ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Mogłaby przez to stracić to na czym jej najbardziej zależało - wolność.
Nie chodziło jej wcale tylko i wyłącznie o tych, którzy zdaniem sporej części arystokracji nie powinni mieć wstępu do magicznego świata, chociaż to również wzbudzało kontrowersje. Czy naprawdę mieli prawo decydować o tym, kto będzie władał magią? Bali się utraty swojej pozycji, to było jasne. Władza była tym na czym im najbardziej zależało, a mogli ją stracić przez mugolaków. Tylko czy tak zupełnie? Nie do końca rozumiała ten argument, bo przecież wcale nie tak łatwo było zachwiać ich pozycję, korzenie sięgały bardzo głęboko i potrzeba wielu pokoleń, aby to się zmieniło.
- Nie dałam się wkręcić, tylko sobie gdybam. Jak widać nie wychodzi mi to najlepiej. - Wzruszyła jedynie ramionami, rzucała słowa, które przychodziły jej na myśl, nie była pewna tego, czy mają większy sens. Dzięki temu poznawała go coraz bardziej i trochę nie wierzyła w to, że mówi prawdę. Gdyby się nad tym zastanowić to jej teza miała większy sens, ale mógł nie chciał się z nią tym podzielić. Zresztą nie obchodziło ją to, czy prowadzi jakieś szemrane interesy. Kto jest bez grzechu niechaj pierwszy rzuci kamieniem, czy coś. - Stróże prawa potrafią być bardzo nieudolni w swoich działaniach, na nich bym nie liczyła. - Yaxleyówna najwyraźniej nie miała o nich takiego dobrego zdania, jak jej towarzysz. Wiele razy spotykała się z opieszałością aurorów, czy BUMowców przez co prawie w ogóle nie ufała tym instytucjom. Wolała działać na własną rękę, przynajmniej mogła mieć pewność, że będzie to skuteczne.
- A tak właściwie to kto decyduje o tym na co mogą sobie pozwolić? - Zdaniem Ger był to tylko i wyłącznie ich wybór. Mieli środki na to, aby robić co im się podoba. Bali się opinii innych to wszystko. Wystarczyła odrobina odwagi i determinacja, a mogliby prowadzić takie życie na jakie mieli ochotę. Konwenanse im na to nie pozwalały, normy, które kiedyś ktoś uznał za słuszne. Dlaczego by tego nie zmienić? Postęp był dobry, tylko musiał się znaleźć ktoś odważny, kto zacznie żyć inaczej. Niestety nie widziała zbyt wielu chętnych do wprowadzania zmian. - To jest ich decyzja, jasne mogliby zostać wykluczeni, ale co z tego, nie lepiej żyć tak jak się ma ochotę? - Pewnie samej trudno byłoby jej zadecydować co jest lepsze. Na całe szczęście ona póki co nie musiała podejmować takich drastycznych decyzji, robiła to na co miała ochotę, to jej wystarczało. Nikt jej niczego nie narzucał, no, może poza tym, że czuła obowiązek, aby pojawić się na tych spędach czystokrwistych kilka razy w roku, ale to nie było aż tak bardzo bolesne.
- Najważniejsze, że nawet jako te dwa żuki będą razem, nieprawdaż? - Nie dało się nie wyczuć kpiny w jej głosie. Zupełnie nie rozumiała takiego postępowania, jak bardzo pani Rosier musiała być zdesperowana, że nadal usilnie trzymała się swojego męża? To było zagadką, chociaż Yaxley wydawało się, że bardzo. Inaczej pewnie nie pokazywałaby się z nim podczas taki przyjęć.
- Zawsze. - Odparła rozbawiona, uwielbiała wyzwania, każde, gdy tylko pojawiała się okazja to chętnie brała w nich udział.
Przyglądała mu się dłuższą chwilę. Nie do końca umiała sobie go wyobrazić jako kogoś niemoralnego, ale może po prostu sprawiał takie wrażenie? - Mogłabym to kwestionować. To znaczy, chyba nie wierzę na słowo. - Może i próbowała go trochę sprowokować, bo lubiła to robić, ale chętnie zobaczyłaby jakiś dowód potwierdzający te słowa.
- Nie zdradzę ci tej tajemnicy, bo jeszcze staniesz się moją konkurencją. - Powiedziała uśmiechając się od ucha do ucha, sięgnęła ponownie po szklankę i upiła z niej niewielki łyk. - Jak to kto, wybór mógł być tylko jeden, Fawlyeyowie robią najwygodniejsze trumny. - Rzuciła, jakby była to najbardziej oczywista oczywistość. Nie, żeby była tego pewna, ale nie mogło być inaczej w końcu to właśnie oni zajmowali się wszystkim związanym ze śmiercią.
- Cóż, szkoda, że stoimy po dwóch stronach barykady, liczyłam jednak na to, że faktycznie się zaprzyjaźnimy, ale teraz to rzeczywiście nie ma na to żadnych szans. - Dodała bardzo rozczarowanym tonem głosu.
Zabawne, że ludzie wymyślali podobne opowieści. Najwyraźniej brakowało im faktycznego zagrożenia, skoro doszukiwali się w tej dwójce potworów, tych prawdziwych. Yaxleyówna posiadała pewne umiejętności, które potrafiły stwierdzić, czy gdzieś obok nie ukrywa się bestia, taka prawdziwa i nie odezwały się one jeszcze w towarzystwie Ambroisea, to by oznaczało, że większa część tej plotki jest zmyślona. Może pomagał wilkołakom? Tego nie mogła wykluczyć, w każdej plotce przecież znajdowała się odrobina prawdy.
- Będę podsycać ogień, patrzeć jak płonie, a później stanę się królową popiołów. - Nie miałaby nic przeciwko temu. Yaxleyówna kochała chaos, a upadek aktualnego porządku brzmiał jak coś, co naprawdę chciała zobaczyć. Nie sądziła jednak, że będzie jej to dane. Minie wiele lat, nim to co znają się zmieni, Macmillanowie pewnie będą dzierżyć swoją pozycję jeszcze bardzo długo.
- Wymuszony komplement zdecydowanie gorzej smakuje. - Nie musiał tego mówić, jednak to zrobił. Była ciekawa, czy faktycznie uważał, że była bystra. Docenianie piękna nie było dla niej, aż takie istotne, gusta mogły być różne, w brzydocie niektórzy potrafili odnaleźć urodę, bystrość umysłu jednak była czymś więcej.