• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 14 Dalej »
[maj 1970] Dzień dobry, czy możemy porozmawiać o smokach?

[maj 1970] Dzień dobry, czy możemy porozmawiać o smokach?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
17.10.2024, 19:52  ✶  
– Torcik byłabym jej gotowa oddać, jeśli nie zjadłaby nas – roześmiała się Brenna. Miała raczej na myśli, że pewnie jakby ten smok latał bliżej, to nawet przywiązanie do Mony nie skłoniłoby ją do dokonania dostawy do drzwi… bo pewnie byłaby zajęta uciekaniem przed smokiem. Ale jeżeli Fiona zostawiłaby ją w spokoju za odrobinę czekolady, to nawet mogła się ze smokiem podzielić jedzeniem.
– Pamiętam. Jeźdźcy smoków, Anne… hm, dobra, nazwiska jednak nie pamiętam, Mc coś tam, mam tę powieść na półce, mogę sprawdzić. Lubię mugolskie książki, ale ta była trochę trudna, bo jest o tym, jak ludzie polecieli w przyszłości na inne planety, i jedną z nich zasiedlały inteligentne smoki. Dlatego na razie nie patrzyłam na kontynuację. Ale! Jest też jeszcze jedna książka, w której jest smok Smaug, i to taki gadający, siedzący na skarbach… ale nie wiem, czy ci się spodoba, bo tam jest czarnym charakterem – paplała Brenna po swojemu, wymaszerowując z domu jako pierwsza.

Poczekała za progiem na Monę oraz Zębatka, zanim ruszyły pośród roślin w stronę klifów. Rozglądała się – zarówno z prostej ciekawości, jak i trochę dlatego, że nie zapominała, że przebywają blisko rezerwatu smoków, a jakaś część człowieka jednak zwykle miała się (albo przynajmniej powinna się mieć) na baczność w obliczu zagrożenia spotkaniem z wielką, zębatą, zionącą ogniem bestią. Brenna nie wątpiła, że Mona doskonale wie, jak poruszać się tutaj bezpiecznie, ale to był odruch, który ciężko było zwalczyć.
– W sumie to nie jestem pewna, czy to dzieło natury, ludzi, czy może jakaś magia selkie… zdaje się, że niektóre tam lubią w okolicy pływać. Ale no, można w niej zobaczyć czasem ciekawe rzeczy. Jak tam raz zerknęłam, widziałam sady w Dolinie Godryka – opowiedziała, ale umilkła, gdy usłyszała morze. Huk i szum były słyszalne na długo, zanim zbliżyły się do samych klifów – tak samo jak zmienił się i wiatr, stał się bardziej wilgotny, i niósł ze sobą charakterystyczny zapach. Brenna uśmiechnęła się mimowolnie. Nie była wilkiem morskim, ale to nie oznaczało, że nie lubiła morza. Kto o zdrowych zmysłach by go nie lubił?
– Zębatek jest dużo bardziej uroczy niż pani Turpin – zapewniła z uśmiechem, zerkając na smoczoognika, siedzącego na ramieniu Rowle. – Ale lubię moją pracę. Nawet jeżeli oznacza częste spotykanie się z taką panią Turpin.
Albo znajdywanie ciał, przerywanie bójek w barach, uzupełnianie tony papierów, śledzenie ludzi po Nokturnie. Brenna jednak po prostu nie wyobrażała sobie, że mogłaby robić coś innego: tak jak nie mogła wyobrazić sobie, aby Mona działała w zawodzie niezwiązanym z magicznymi stworzeniami.
– Pięknie tutaj – powiedziała, gdy ułożyła koc na trawie i skierowała się na skraj klifów, aby spojrzeć na fale, uderzające o skały.
smocze serce
ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów
Ta dziwna pannica, która zawsze nawijała o latających gadach; rude loki, ciemne i bystre oczy. Mierzy 168 cm i zawsze nosi materiałową rękawiczkę na prawej dłoni.

Mona Rowle
#12
24.10.2024, 21:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 11:14 przez Mona Rowle.)  
Zarówno książki (nawet te mugolskie), jak i smoki były oczywiście bliskie jej sercu, więc jak Mona mogła nie słuchać uważnie książkowych rozterek Brenny? Potem oczywiście wymęczyła koleżankę, żeby jednak postarała się przypomnieć sobie tytuły albo chociaż imiona autorów… Uśmiechnęła się, słysząc porównanie Zębatka do pani Turpin. Gdy tylko przeszły próg, zsunął się z jej ramienia, przebierając łapkami po ziemi. Mona miała go na oku, mimo że wiedziała, że nigdy by nie oddalił się zbyt daleko. Gdy dotarły na skraj klifów, Mona pomogła Brennie rozłożyć koc na trawie. Nie wymagało to większej zręczności, bo wiatr wyjątkowo nie próbował im tego utrudnić. Z koszyka powoli zaczęła wyciągać rzeczy — pokrojony wcześniej tort, kilka dorwanych owoców, małą butelkę z sokiem dyniowym. Mona spojrzała na to wszystko z zadowoleniem, ale gdy dostrzegła ciekawskie spojrzenie Zębatka, szybko odstawiła torcik na bezpieczną odległość od gada.

Potem obie rozłożyły się na kocu. Pozwalały swoim spojrzeniom wędrować po falach rozbijające się o skały w oddali. Praktycznie terapia, prawda? A Zębatek wyciągał swoją szyję w stronę jedzenia. Mały gad probował się ponownie dobrać do tortu, a przecież nie mógł jeść słodyczy! Chyba że chciał skończyć z niestrawnością…

— Ale przyznaję, czasem zastanawiam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym wybrała inną ścieżkę — przyznała. — Może coś spokojniejszego, z mniejszą liczbą zębów i pazurów… ale wtedy prawdopodobnie nie miałabym tych wszystkich chwil, jak ta. — Rudowłosa sięgnęła po mały kawałek tortu, ostrożnie rozkładając je na talerzyki. Gdy podała jeden z kawałków Brennie, Zębatek uniósł głowę z nadzieją. — Ty, mały złodzieju, to jest dla nas — powiedziała ze śmiechem, odstawiając tort jeszcze dalej.

Obie zaczęły jeść, a wokół nich panował spokój. Siedzenie na klifach, z przyjaciółką, smoczognikiem i cichym szumem morza, przypominało jej, dlaczego kochała takie chwile. W drodze powrotnej podziękowała drugiej kobiecie za to, że oczywiście ją odwiedziła i że bardzo docenia wspólnie spędzony dzień, bo nawet jeśli Mona uwielbiała magiczne stworzenia, to czasem potrzebowała kogoś, kto nie probował zjeść jej obiadu. Ktoś, kto po prostu był. Tak jak Brenna Longbottom tego dnia.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3027), Mona Rowle (3304)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa