• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[16.07.1972 Snowdonia] All the things she said | Faye, Leviathan

[16.07.1972 Snowdonia] All the things she said | Faye, Leviathan
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#11
22.12.2024, 23:42  ✶  

Faye jęknęła głucho, gdy mężczyzna bezceremonialnie zrzucił ją z ramienia, a jej tyłek zaliczył spotkanie bliskiego stopnia z podłogą. Co z tego, że między jej zadem a deskami znalazła się warstwa dywanika, jeżeli była ona zbyt cienka, by zamortyzować upadek?
- To bolało - burknęła, przekręcając się nieco. Dotknęła dłonią kości ogonowej, by wymacać, czy przypadkiem jej sobie nie złamała. Chociaż to było mało prawdopodobne, bo nie upadła bezpośrednio na kość, ale i tak bolało jak cholera. Rozmasowała sobie tyłek, mamrocząc pod nosem wiele brzydkich słów, które były jednak na tyle ciche, że nie dało się z nich wyłapać więcej sensu. Było coś tam o dziadach, prykach, chamach i gnojach, ale chyba zapodział jej się czasownik albo wyburczała go zbyt niewyraźnie, bo Leviathan nie mógł go wyłapać z tej całej kanonady marudzenia. Przez głowę przemknęła jej myśl, czy być może nie popełniła błędu i nie powinna sobie po prostu stąd iść lub też się teleportować - nie przypominała sobie, by w szkole bywał tak brutalny. Była już pewna, że zwariował. Demencja albo coś.

Planowała wstać, lecz w swoim własnym tempie. Gdy mężczyzna złapał więc ją bezczelnie za ramiona i szarpnął do góry, warknęła tylko, a warkot ten bardziej przypominał warkot rozjuszonego psa, niż wkurwionej nastolatki. I pewnie byłaby mu się odwinęła, obojętnie czy nogą, czy ręką, gdyby jej oko nie wyłapało jej własnego odbicia. Leviathan mógł poczuć, jak Faye dosłownie sztywnieje mu w dłoniach. Widział, jak jej oczy rozszerzają się w zaskoczeniu, jakby nie do końca wiedziała, co się dzieje. Nie zbladła, nie była przerażona, ale... To odbicie to nie było coś, czego się spodziewała. Cały ten stupor trwał kilka uderzeń serca, zanim Traversówna nie strząsnęła z siebie jego dłoni, a własnych nie przytknęła do twarzy.
- Przecież jestem... Normalna? - ale nie, coś tu było nie tak. Zaklęcie, które zmieniło ją w nastolatkę, nie było przecież idealne. Nie cofnęło jej mózgu w stu procentach o te kilkanaście lat wstecz. Jakiś głosik pod powierzchnią wody krzyczał, że coś tu nie grało, ale nie wiedziała, co. Zmarszczyła brwi w skupieniu, przejeżdżając opuszkami palców po gładszej skórze bez blizn i mimicznych zmarszczek, których dorobiła się przez te lata. Gdy rozciągała usta w uśmiechu, nie było bruzd wokół nich, nie było pierwszych kurzych łapek. Ale przecież... Tak powinno być? Faye zamknęła oczy i cofnęła się pamięcią do zablokowanych drzwi z poranka. Próbowała je wyważyć, lecz szło to opornie. - Hm.
Powiedziała, pocierając policzek. Wciąż patrzyła na swoje oblicze w lustrze, chcąc się dowiedzieć w którym kościele dzwonią dzwony.
- Nie pamiętam poranka - mruknęła niechętnie, ni to do siebie, ni to do Leviathana, jakby to miało wyjaśnić wszystko.
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#12
23.12.2024, 13:38  ✶  
Leviathan nigdy specjalnie nie zastanawiał się nad tym czy bywał brutalny, ale chyba nigdy nie określiłby siebie w ten sposób. Nie uciekał się do przemocy dla samej zabawy widzenia kogoś w stanie poniżenia - brutalni byli ludzie, którym skończyły się inne rozwiązania, tak samo jak i tacy, którzy celowo zadawali tym więcej bólu, ku własnej uciesze. Jemu teraz ani nie było do śmiechu, ani tez nie widział tego jako ostateczności. Nie wspominając już o tym, że gdyby chociaż na moment przestałaby się tłuc, pewnie skończyłaby na nogach, a nie niczym wór kartofli, niezdolny do odpowiedniego opanowania. Nie poczuł też tego ukłucia satysfakcji czy chociażby wyższości, kiedy patrzył na nią, rozmasowującą sobie obite kości.

Gdyby miał jakoś to ubrać w słowa, powiedziałby że jest rzeczowy. Jak się to miało do rzeczywistości lub tego jak odbierali go inni, to była już inna sprawa, ale zwyczajnie nie było po drodze do użerania się z nastolatką, która postanowiła go poobrażać w kwestiach oscylujących dookoła jego aparycji. A do tego, cholera, zatrudnił ją przecież do czegoś, prawda?

Wyprostował się, wciąż jej przyglądając uważnie, ruchem dłoni wygładzając włosy. Na personalnym poziomie niezbyt interesowała go ta wewnętrzna przemiana, jaką przechodziła widząc swoje odbicie w lustrze, ale jako właściciel rezerwatu dochodził do zadowolonego spostrzeżenia, że może nie będzie musiał przekładać akcji łapania licha w lesie.

- Przynajmniej nie musze zamykać cię w szafie... - mruknął wreszcie, może odrobinę tylko zawiedzony tym stanem rzeczy. - Faye - pochylił się nad nią, tak żeby jego twarz znajdowała się na jej wysokości i by podchwycić jej spojrzenie w lustrze. - Ostatni raz wyglądałaś tak jakieś piętnaście lat temu.
Głos miał spokojny, podobnie z resztą jak spojrzenie, teraz mierzące ją może z jakimś odległym zaciekawieniem. - Prawie jak w dniu naszego ślubu - rzucił z poważną miną, prostując się. Chociaż wtedy nie tyle nie pamiętali poranka co o wiele dłuższego wycinku czasu.

Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#13
30.12.2024, 23:23  ✶  

Gdyby nie to, że jej trybiki właśnie odłączały się od siebie i powoli szybowały wewnątrz głowy, próbując odnaleźć swoje właściwe miejsce, zapewne z jej ust wydobyłyby się kolejne buńczuczne słowa, którym bliżej było do pyskówki niż rzeczowej rozmowy. Jej dłonie w tym samym czasie wędrowały po własnej twarzy, to naciskając ją, to rozciągając skórę, jakby chciała się upewnić, że to nie iluzja. Że to, co widzi w lustrze, to faktycznie ona sama.

Klik

Pierwszy trybik wskoczył na miejsce. Czy to za sprawą autorefleksji, czy też może za sprawą swojego męża, ta jedna zębatka z chrzęstem i nie bez wysiłku wskoczyła na odpowiedni dyngs, by móc zacząć obracać się pod naporem kolejnych myśli. A tych było sporo. Tłukły się w jej czaszce, wprawiając kolejne elementy maszyny zwanej szumnie mózgiem w ruch. Piętnaście lat temu...
- Aha - mruknęła, ciągnąc za pasmo włosów. Pochwyciła jego wzrok w lustrzanym odbiciu. Ślub, ślub... Kolejny element wskoczył, a natrętna myśl jakby naoliwiła resztę. Na twarzy Traversówny pojawił się przebłysk zrozumienia, który zaraz jednak wykrzywił jej usta w brzydkim grymasie niezadowolenia. - Ten papier to akurat coś, o czym bym zapomniała na wieki.
Rzuciła, odwracając się. Zamiast jednak wyskoczyć do Leviathana z łapami, zaczęła nerwowo przeszukiwać kieszenie, jakby spodziewała się, że tam znajdzie odpowiedź. A w tych kieszeniach miała sporo: wspomniana już karteczka z adresem, paczka fajek, różdżka, mugolska zapalniczka, kilka monet, guziki, nawet szyszka się znalazła. Do tego scyzoryk, a także pudełeczko z czymś... Czego nie chciała mu pokazywać. Było nieprzezroczyste i gdy tylko je wyciągnęła, schowała z powrotem.
- Chuj z tym. Po wszystkim udam się do Munga albo kogokolwiek, kto sprawdzi, co mam w głowie i co się stało rano - nie przypominała sobie, by piła od kogoś jakikolwiek eliksir czy w ogóle brała cokolwiek od obcych. Ale może ktoś rzucił na nią jakiś złośliwy urok? Zmarszczyła brwi. Taka malutka i bezbronna. Byłoby głupio, gdyby… Faye potrząsnęła głową, pozwalając by kasztanowe włosy rozsypały się wokół jej twarzy. Znowu napotkała w pamięci barierę, której nie była w stanie sforsować. - Mówiłeś pikujące licha. Ile ich jest? Gdzie były ostatnio? Zaatakowały kogoś?
Wciąż wyglądała jak gówniara, ale przynajmniej pytania zaczęła zadawać rzeczowe. I najwyraźniej odpuściła nabijanie się ze starego Leviathana, chociaż fakt, że z jej ust nie wyszło nawet słowo "przepraszam" mógł świadczyć o tym, że nastoletnie zachowanie wciąż kryło się pod skórą.
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#14
31.12.2024, 19:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.12.2024, 19:13 przez Leviathan Rowle.)  
Z pewnym zafascynowaniem obserwował, jak gdzieś w jej oczach zachodziła zmiana. Powolna, w jakiś sposób wykalkulowana, ale jednocześnie dająca nadzieję na to, że ten dzień nie będzie kompletną katastrofą, bo wystarczyło mu że kosiarka nadawała się do śmieci, a Faye pojawiła się jako radosna nastolatka.

- Które z nas by tego nie chciało - mruknął z pewnym zrezygnowaniem, bo co jak co, ale obydwoje zgadzali się co do tego, że na tym etapie chętnie wymazaliby tamte dwadzieścia cztery z historii. Samo zapomnienie, nawet jeśli kusiło, było zwyczajnie niemożliwe, szczególnie że podpisane papiery były jak najbardziej prawdziwe. To, ze ktoś się do nich jeszcze nie dokopał, to było jakieś cholerne zrządzenie losu, ale Rowle nie do końca wierzył w to, że uda im się ugrać ten stan jeszcze przez długi czas.

Przez moment patrzył jak grzebie po kieszeniach, ale wreszcie cofnął się i odwrócił, przechodząc przez korytarz i przelotnie machając na nią ręką, żeby robiła co chce. On sam podszedł do jednego z foteli, na którym zostało rzucone parę ubrań. Wyciągnął z hałdy koszulę i nasunął ją na ramiona.
- Mam nadzieję, że masz tam wystarczająco, żeby się tym zająć - rzucił w odpowiedzi głośno, ale zaraz cofnął się, tak żeby widzieć ją w korytarzu, kiedy zaczął zapinać parę guzików granatowej, kraciastej koszuli rasowego farmera. Do tego Leviemu było daleko, ale kraciaste, flanelowe koszule były jakimś uniwersalnym ubiorem ludzi, którzy mieli walczyć z przyrodą. - Zaatakowały mi jednego z pracowników, kiedy był w okolicach Llyn Gwynant. To takie spore jezioro. Powiedział, że widział trzy, ale kto wie - podszedł na nowo do fotela i ściągnął szorty, żeby nasunąć długie spodnie.

Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#15
31.12.2024, 21:16  ✶  

Problem w tym, że żadne z nich nie mogło ani wymazać tych dwudziestu czterech godzin, ani tym bardziej wymazać papierów, które - niestety - były jak najbardziej prawilne i legalne. Faye nie miała pojęcia co im obojgu przyszło do głowy, ale po części cieszyła się, że Leviathan miał do tego małżeństwa podobny stosunek, co ona sama. To była jedna wielka pomyłka, którą musieli jakoś odkręcić, ale... Ona uciekła. Jak zwykle zresztą, gdy zbyt wiele spraw zaczynało ją przytłaczać. Och, starała się zmienić, oczywiście, ale zmiany, jak to zmiany, przychodziły z czasem. Nie bez bólu i nie bez wysiłku.

Machnął na nią ręką jak na psa, ale tego również nie skomentowała. Nie dlatego, że wyjątkowo powściągnęła język, lecz dlatego, że miała zajęte usta: papierosem, rzecz jasna, bo niczym innym. Wetknęła jednego wyciągniętego z paczki między wargi i odpaliła go w chwili, w której Rowle postanowił w końcu się ubrać. Westchnęła, wypuszczając chmurę dymu z ust. Co by powiedział na to wszystko jego ojciec? W końcu nawiązała z jego Departamentem ścisłą współpracę, a nie lubiła okłamywać nikogo. Cała ta sytuacja z Leviathanem jednak zmuszała ją do balansowania na krawędzi prawdy i Faye naprawdę źle się z tym czuła. Bo musiała unikać tematu nie tylko w rozmowach z Lazarusem, ale i Maddoxem. Co by zrobił Greyback, gdyby się dowiedział, że Faye wzięła ślub z jakimśtam znajomym, podczas gdy dwójka wilkołaków krążyła wokół siebie, nie potrafiąc się zdecydować czy idą do przodu, czy robią krok w tył i zapominają o sobie? Na tę myśl poczuła, że w gardle rośnie jej wielka gula, której nie potrafiła przełknąć.
- Wiem, czym jest Llyn Gwynant - burknęła, przechodząc do pokoju, w którym kokosił się Rowle. Wydawało się, że powoli wraca do siebie, chociaż głos nadal miała dziwnie młody, lecz przynajmniej nie mieliła już ozorem tylko po to, by go wkurwić. - Nie jesteś odporny na zimno, skoro się ubierasz, co?
Zapytała, tym razem nie odwracając wzroku. Na jej ustach wymalował się niewinny, podszyty jednak złośliwością uśmieszek, który zasłoniła ręką, gdy bezczelnie paliła w pomieszczeniu. W końcu pomachał na nią, że może robić co chce, więc co za różnica?
- Weź jakieś porządne buty jeszcze, w laczkach mi się zabijesz - dorzuciła jeszcze, przetaczając wzrokiem po pomieszczeniu. - Masz jakąś siatkę? Taką, którą łapiecie stworzenia. Będzie łatwiej, niż liczyć na magię. Chyba że chcesz się pozbyć problemu raz na zawsze, ale wiesz... Jad, który mają licha, jest bardzo cenny. Można dużo zarobić.
I to nie na czarnym rynku, a na legalu. Przecież nie proponowałaby mu nielegalnych interesów. To był rezerwat jego rodziny, mieli więc prawo do tego jadu i konkretnej sumy galeonów, które spłynęłyby do ich kieszeni.
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#16
31.12.2024, 21:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.12.2024, 22:09 przez Leviathan Rowle.)  
Może nie był w stanie sobie wyobrazić słowo w słowo, które powiedziałby na tę ich całą ślubną rewelację Lazarus, ale mniej więcej domyślał się, jaki mógł być tego wszystkiego wydźwięk. Levi nie sądził, by w gruncie rzeczy jego ojciec miał coś przeciwko jego ożenkowi z taką Faye. W końcu pochodziła z czystokrwistej rodziny i to takiej, która wyznawała poglądy Czarnego Pana. To, że kobieta nie stała zbyt blisko poglądów jej braci było już mniej istotną kwestią. Tym bardziej, ze Rowle był absolutnie przekonany, iż jednym z powodów dla którego próbowano go wyswatać z Macmillan był fakt jak blisko siebie trzymał Septimę. Czarownicę półkrwi, na wpół zepsutą, czego nic nie mogło zmienić lub wymazać. Tak samo też Leviathan domyślał się, że jedynym prawdziwym problemem w jego małżeństwie był fakt, że nie odbyło się z odpowiednią fetą. Zachowane w tajemnicy rodziło zwyczajnie pytania: co było powodem, że w gazetach nie pokazała się na ten temat wzmianka, a po salonach nie przetoczyła się odpowiednia plotka? Lazarus mógł być tym nie do końca zainteresowany sam z siebie, ale Evelyn już dbała o to, by ich nazwisko odpowiednio wybrzmiewało pośród socjety. Czysta krew równała się w jej oczach nienagannemu postrzeganiu przez innych, a mały wyskok jej syna nieco to wszystko zaburzał.

- Wolę powiedzieć, gdyby się okazało ze geograficznie cofnęło cię do lekcji z guwernantką - odburknął, równie czule co ona. - A czemu miałbym być? Co ty sobie tam ciekawego uroiłaś, co? Z resztą, idziemy do lasu. Mam tam biegać jak mnie Matka stworzyła, o to ci chodzi? Chciałabyś - podciągnął spodnie i zaciągnął pasek. W jego ruchach natomiast ciężko było się dopatrywać chociaż odrobiny pruderyjności czy zawstydzenia, nawet jeśli zmienił przy niej całą garderobę - chyba bardziej wstydził się w tych momentach, gdy spod ubrań wypełzał cień Smoczej Łuski, a nie kiedy można było go oglądać w całości, śledząc każdy załomek ciała, bliznę, czy drobne zmiany ciągnące się po plecach. - Nie pierwszy raz idę w teren - mruknął, bardziej znużony niż faktycznie rozdrażniony jej upominaniami. Był właścicielem tego miejsca i bardzo często musiał walczyć z biurokracją albo ślęczeć za biurkiem, ale niektórzy chyba zapominali że wciąż był smokologiem, który równie często zarządzał ekipą w terenie i stawał z nią ramię w ramię w razie problemów. Jak na zawołanie, przystawił sobie porządne buty i wsunął je na stopy, a potem na moment zatrzymał się i zmarszczył brwi. A potem wyprostował, obrzucając Travers uważnym spojrzeniem.
- Chcesz mi powiedzieć, że przyszłaś do tej roboty całkowicie nieprzygotowana? Siatka? A gdzie twoja siatka, pani magiłowco? - przedrzeźnił ją, na moment zmieniając ton, kiedy wspomniał jej zawód. Skrzyżował ręce na piersi.- Chcę się go pozbyć z terenów rezerwatu. Chciałem ci zostawić to, co z nimi potem zrobić, ale skoro tak stawiasz sprawę to równie dobrze możesz je złapać, a ja zajmę się resztą.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#17
31.12.2024, 22:08  ✶  

Faye przewróciła oczami tak mocno, że o mało co a nie wypadły jej z orbit. Bogowie, jak on ją wkurwiał. Tak najzwyczajniej w świecie, po ludzku wkurwiał. Wtedy, gdy się uchlali w trzy dupy, a potem oboje stracili świadomość i wzięli ten przeklęty ślub, to miało być z jej strony jakieś pojednanie. Chęć zbliżenia się bo przecież Rowle nie mógł być taki zły, nie z takim ojcem jak Lazarus. Ale nie, okazał się być gorszy niż zły. Nie był okrutny, nie był agresywny, ale był tak wkurwiający, że nawet jej było ciężko się powstrzymać przed tym, by nie pieprznąć mu w nos.
- W dupie, Levi, w dupie - odpowiedziała elokwentnie, zmrużywszy oczy. - Od czego masz magię, smoczku?
Za nic w świecie nie przyzna się do tego, że najprawdopodobniej rano szła właśnie po tę siatkę i inne rzeczy, które mogłyby się jej przydać. Najprawdopodobniej, bo przecież nie pamiętała poranka, ale skoro była z nim umówiona i na to konkretne zlecenie, to zakładała, że tak właśnie musiało być.
- Wystarczy mi oglądania twojego tyłka i gołej klaty jak na całe życie - burknęła, wydmuchując dym nosem niczym wkurwiony byk. - Dbam po prostu o syna swojego pracodawcy.
Dodała złośliwie, dobitnie przypominając Leviathanowi, że to z jego ojcem najczęściej współpracowała. Czy to była jakaś zawoalowana groźba? Raczej nie, prędzej drażnienie się, bowiem Faye tak samo wstydziła się tego ślubu, jak Leviathan. Nigdy nie zdradziłaby nikomu tego sekretu tylko po to, żeby komukolwiek dopiec.
- To wasz rezerwat, Levi, nie mój. Licha są więc wasze, mogę ci pomóc pozyskać z nich jad a potem skręcimy im karki, bo gdy je wypuścisz, to wrócą - nie robiła tego dla dodatkowych pieniędzy. Nie robiła tego dla niego - licha potrafiły być naprawdę perfidne i okrutne, na dodatek zagrażały ludziom, którzy tutaj pracowali. Dodatkowa gotówka zawsze się jej by przydała, ale przecież Rowle i tak jej zapłaci, a ona nie należała do pazernych osób. Wolała postawić sprawę jasno, zamiast potem się kłócić, co z nimi zrobić. - To co z tą siatką albo klatką? Mam przynętę, bo na twój mózg raczej się nie złapią. I możemy ruszać w drogę.
Cmoknęła z udawaną troską, posyłając mu jedno z tych swoich niewinnych spojrzeń.
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#18
31.12.2024, 22:32  ✶  
- A ty? Różdżki nie posiadasz? - zapytał, ale było w tym pytaniu nieco więcej dystansu niż w jego poprzednich słowach. Dla niego sprawa wyglądała jasno - to ona była tutaj ekspertem i dlatego powinna posiadać wszystkie niezbędne rzeczy do złapania tych buszujących po rezerwacie lich. To czy oni posiadali klatki i siatki to nie było istotne - odpowiedź oczywiście brzmiała tak, bo musieli jakoś radzić sobie z małymi okazami, przypadkowymi gośćmi czy smoczognikami, jednak nie znaczyło to że tak chętnie chciał ją zaopatrywać we własny sprzęt, nawet jeśli był on niezbędny do wykonania pracy.

- Niesamowite. Twój pracodawca niewątpliwie chętnie by usłyszał, że pojawiłaś się u jego syna jako piętnastolatka - chłodny ton oblepił słowa, kiedy przez moment zwyczajnie się jej przyglądał, zupełnie tak jak drapieżnik który czeka na ruch drugiego zwierzęcia, który napotkał na swojej drodze. Może niekoniecznie po to, żeby zaatakować, ale by lepiej rozeznać się w sytuacji. A gadzie, pionowe źrenice i o wiele większe niż u człowieka tęczówki, tylko pogłębiały odczłowieczenie Leviathana.

Nie traktował jej słów jako groźby, a przynajmniej nie takiej, która dorobiłaby się pokrycia. Głównie dlatego, że jeśli byli odnośnie czegoś zgodni, to był to fakt by absolutnie nikomu nie opowiadać o ich nieszczęściu i akurat tego nie wykorzystywać jako jakiejkolwiek karty przetargowej. Ale jej pyskówka i ewidentna niekompetencja to było już zupełnie co innego. To akurat działało mu na nerwy całkiem efektownie.

To był jego rezerwat, ale nie poprawił jej, zamiast tego rozplatając ręce i podwijając rękawy koszuli tak, że odsłaniały przedramiona i było mu wygodniej.
- Nie musisz. Wystarczy je złapać, a z resztą sobie sami poradzimy - rzucił, ucinając niejako temat. Początkowo faktycznie chciał, żeby poradziła sobie z tym wszystkim sama od początku do końca, ale teraz w głowie pojawił mu się inny pomysł. Zabicie tych stworzeń byłoby marnotrawstwem, a jeśli nie sam ich jad, to one same mogły się im, jemu, przydać do czegoś potem. - No, masz różdżkę to czaruj. Chętnie popatrzę, jak niesamowicie wykonujesz swój fach, pani magiłowco - powiedział lekkim, niby to obojętnym tonem, specjalnie jednak znowu przesadnie grzecznie akcentując jej zawód, na końcu cmokając w ślad za nią.
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#19
31.12.2024, 22:48  ✶  

Westchnęła, bo przecież nie o to jej chodziło. Machnęła jednak ręką na niego, jak macha się na wyjątkowo irytującą muchę, która brzęczy nad uchem. Drażnił ją jednak i to dużo bardziej, niż natrętna mucha. Zmrużyła oczy i rozejrzała się za czymś, co mogło posłużyć za popielniczkę. Dopiero gdy zgasiła papierosa, westchnęła po raz kolejny. Naprawdę chciałaby, żeby to wszystko potoczyło się inaczej, ale nie potrafiła w jego obecności być sobą. Leviathan wyciągał z niej wszystko to, co najgorsze i sama nie miała pojęcia, dlaczego tak się działo. Działał jej na nerwy, sprawiał że była złośliwa, a jej emocje drgały i były dużo bardziej podatne na drobne tąpnięcia, niż zwykle.
- Wiesz co, Rowle? Wkurwiasz mnie - powiedziała bez ogródek, wyciągając różdżkę. Być może ktoś, kto jej nie znał, mógłby przez chwilę pomyśleć, że zamierzała cisnąć mu w prosto między oczy jakieś zaklęcie, ale mimo że oboje siebie nie lubili, to przecież wiedział, że nie byłaby do tego zdolna. Co najwyżej mogłaby mu zawiązać sznurówki w butach, tak żeby przy kolejnym kroku się wywalił. - Idę na miejsce, a ty rób co chcesz.
Burknęła, zanim nie machnęła różdżką. Nie będzie przecież lazła tam z buta, chociażby jezioro Llyn Gwynant było o kilka metrów. Rezerwat był jednak duży, a ona nie wiedziała przecież, gdzie dokładnie zaatakowały licha. A skoro on jej nie chciał pomóc, to niech spierdala.

Deportowała się z cichym pyknięciem, znikając Leviathanowi z oczu. Przeniosła się na brzeg jeziora i w nosie miała, czy to był ten dobry brzeg. Sama sobie poradzi i to wyjątkowo nie było myślenie nastolatki. Nawet jako dorosła kobieta Faye przejawiała zachowania iście gówniarskie, a fochy oraz zgrywanie Zosi-Samosi było jednym z nich. Gdy wylądowała miękko na nogach, musiała odczekać kilka sekund aż stanie pewniej. Obserwowała, starając się dojrzeć jakiekolwiek ślady tych stworzeń, bo przecież pan wszystko-wiem-Leviathan-pierdol-się-Rowle nie powiedział jej, gdzie dokładnie doszło do ataku. Równie dobrze to mogło nie być tu.

Percepcja czy dostrzeże ślady x2

Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 23
Akcja nieudana


Jeśli tak to czy zidentyfikuje je poprawnie, wop x2

Rzut Z 1d100 - 92
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!
dragonborn
Ruthlessness
is mercy upon ourselves.
Mający 187cm, o atletycznej budowie ciała i ciemnych włosach. Porusza się ze specyficzną dla niego manierą, która zdaje się przypominać gady; zastygnięty w bezruchu, jakby wyczekiwał potknięcia, obserwując z uwagą otoczenie, tylko po to by nagle zareagować i wprawić ciało w ruch. Posiada parę blizn na ciele, pozostawionych przez spotkania ze zwierzętami. Plecy, lewą stronę obojczyka i ramię pokrywa drobna, szarawa łuska, a jego oczy posiadają pionowe źrenice i trzecią powiekę. Zawsze towarzyszy mu któryś z jego smoczogników.

Leviathan Rowle
#20
31.12.2024, 23:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.12.2024, 23:20 przez Leviathan Rowle.)  
Najlepsze, a może najgorsze, w tym wszystkim było to, że on wcale nie próbował jej zdenerwować. Oczywiście, fakt że tak reagowała był plusem tej sytuacji, tym bardziej że jeśli ktoś kogoś tu niemiłosiernie denerwował to ona jego, a nie na odwrót, ale wszystko to wychodziło mu mimochodem. Punktował ją, bo czuł taką potrzebę i w jego mniemaniu zwyczajnie odstawiała prowizorkę. Zaczepiała go, a jednocześnie kiedy odpowiadał jej w takim samym tonie, nie była w stanie przyjąć na klatę równoważonej energii.

Uniósł delikatnie brwi, słysząc jej cudowne podsumowanie, nie odpowiadając już na nie i dając jej komfort chociaż chwilowego odpoczynku. Wspomniane przez niego jezioro było spore i chciał jej zwyczajnie pokazać na mapie, gdzie wszystko się zdarzyło, ale najwyraźniej jego droga żona miała własne pomysły na wykonanie swojej pracy. Rozległ się charakterystyczny dźwięk teleportacji i dopiero wtedy Leviathan westchnął ciężko. Gwizdnął jeszcze, przywołując do siebie swojego pupila, zanim sam złapał za różdżkę i zniknął z domu.

Charakterystyczny dźwięk aportacji rozbrzmiał nad brzegiem jeziora i Leviathan z pewnym zaskoczeniem zauważył, że paręnaście metrów od niego stała Travers, cudem chyba tylko teleportując się na odpowiedni brzeg. Smoczognik Rowla, rozłożony na jego ramieniu zaskwierczał coś po swojemu, na co jego właściciel nie zareagował bardziej jak przelotnie gładząc skrzydlatą jaszczurkę po plecach, przez moment jeszcze patrząc na to co robiła Faye.
- Przy linii drzew - rzucił wreszcie głośno, wskazując dłonią we właściwym kierunku i nie czekając na nią, wyciągając kroki w tamtą stronę.

percepcja na ślady
Rzut N 1d100 - 90
Sukces!

Rzut N 1d100 - 100
Krytyczny sukces!


Rozejrzał się, uważnie lustrując otoczenie stojąc w miejscu i próbując sobie przypomnieć, gdzie dokładnie wcześniej wypatrzyli charakterystyczne ślady, pozostawione przez pikujące licha. Wreszcie drgnął, podchodząc jeszcze bliżej drzew i odwracając się do Travers.
- Mam tutaj jakieś ślady, spójrz na to. Tindall mówił, że wyskoczyły na niego przy samej linii drzew, spomiędzy gałęzi. Jedno za drugim. Przez chwilę się bronił, cofając w kierunku brzegu, aż w końcu teleportował.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Leviathan Rowle (5438), Faye Travers (5775)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa