• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
lato 1972 // zew

lato 1972 // zew
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#11
28.10.2024, 09:53  ✶  

Yaxleyówna biegła przed siebie ile tylko miała sił w małych stópkach. Nie miała pojęcia dokąd biegnie wilkołaczyca, ale podążała za nią w Knieję, która nie była bezpiecznym miejscem. Niestety miała tego świadomość. Przez to jeszcze bardziej obserwowała otoczenie, nie mogła pozwolić na to, aby coś jeszcze ich zaskoczyło.

Cóż, poza wilkołakiem biegł przed nią niedźwiedź. Naprawdę wspaniałe połączenie, a na końcu ona - skunks, który ledwie dawał radę nadążyć za nimi na swoich drobnych nóżkach. Nie poddawała się jednak, była zawzięta, tego nie można było jej odmówić.

Ger miała w naturze ryzykowanie, tak, raczej nie zastanawiała się nad konsekwencjami swoich czynów, bez wahania pakowała się w kłopoty, ale nawet ona wiedziała, że włażenie do Kniei było bardzo głupim posunięciem, to prosiło się o to, aby one je zżarły. Spotkała je już kilka razy, wiedziała, że prędzej, czy później ich wyczują, to musiało się tak skończyć.

Niedźwiedź biegł za wilkołakiem, a ona biegła za niedźwiedziem. Było to jakieś rozwiązanie, nie powinni jej dzięki temu zeżreć. Miała świadomość, że były stworzenia zdecydowanie brutalniejsze od tych stworzeń, które mogły się tutaj pojawić, to ich się przede wszystkim obawiała. To one były najgorszym, co mogło ich tutaj zastać.

Na moment się odwróciła, bo przeszło ją znajome uczucie chłodu, i wtedy zobaczyła ślepia między drzewami. Wiedziała, co to oznacza, nie byli bezpieczni, musieli stąd uciekać, tylko właściwie dokąd, skoro zmierzały do nich z każdej strony. To musiało skończyć się źle, widma niszczyły wszystkich, którzy pojawiali się na ich drodze, wysysały całą energię życiową.

Bała się, kurewsko się bała, bo widziała, czym się to może skończyć. Nie chciała umierać, to nie był jeszcze jej czas.

Biegła za swoimi towarzyszami w tej niedoli, nie zamierzała zostawać w tyle, była zdesperowana. Zdawała sobie sprawę, że nie może sobie pozwolić nawet na drobny błąd, bo może on się zakończyć śmiercią.

Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#12
28.10.2024, 20:49  ✶  
W innych okolicznościach ten pościg mógłby być naprawdę zabawny. Brakowało im tylko nastrojowej muzyki - najpierw biegnie wilkołak, potem niedźwiedź a na końcu maleńki skunks, którego łapki niemalże magicznie szybko napieprzają w listowie. Ktoś kiedyś mógłby ułożyć z tego naprawdę ciekawą balladę, szczególnie że cała trójka była świadoma tego, że żadne z nich nie powinno się tu znaleźć i że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Ale... No właśnie.

Nie było muzyki, a sapanie i zwierzęcy tętent, na krótko przerwany mrożącym krew w żyłach skowytem. Faye jednak nie planowała nikogo atakować. Gorzej, że nie pomyślała, że powinna też ich odgonić i sprawić, że zabraliby włochate tyłki w troki i zrobili w tył zwrot. Kompletnie nie myślała o konsekwencjach i naprawdę zdawała się kompletnie ignorować cieniste postacie, które pojawiały się między drzewami w zatrważającej ilości. Faye zdawała się nie czuć chłodu, który przenikał futra jej towarzyszy. A może go czuła, tylko zew był silniejszy? Czuła, że Matka ją wzywa, że chce jej coś powiedzieć. I to nie była prośba - odczuwała to niemal jak rozkaz. Rozkaz, którego nie wolno było jej zignorować i rozpraszać się takimi pierdołami jak towarzyszące jej zwierzęta czy dziwne cieniste postacie.

Faye przeskoczyła nad czymś dziwnym, co leżało na jej drodze. W oddali zamajaczyły kolejne ślepia, ale wilkołaczyca nagle gwałtownie skręciła i zniknęła w gęstwinie. Zgrabnie ominęła drzewa i krzaki, wyrywając całym swoim cielskiem suche patyki razem z korzeniami. Wpadła jak rozjuszony buchorożec w dziwny, kamienny krąg. Zatrzymała się gwałtownie i przysiadła, strzygąc uszami niczym pies. Jej głowa poderwała się gwałtownie ku górze, a kolejny skowyt zwiastował, gdzie się zatrzymała. Bo to był chyba koniec ucieczki. Wilkołak zaczął obkręcać się w miejscu, jakby układał listowie do snu. Podnosił i opuszczał łapy, uklepując glebę i gałązki w idealne spanko.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#13
28.10.2024, 21:35  ✶  

Ślepia zjaw w ilościach chorych śledziły uważnie tę dziwną, zwierzęcą pogoń, którą otwierał wilkołak, a zamykał malutki, tuptający małymi nóżkami skunks. Cóż za piękna zgraja. Szkoda, że okoliczności nie były tak piękne, bo gdyby natknęli się na jakiegoś fascynata przyrody, mogliby wywołać niemałą furorę.

Na razie, zjawy jedynie patrzyły, samym swoim spojrzeniem wywołując ciarki i sprawiając, że człowiek (albo zwierzak) czuł się osaczony, niemal molestowany, jakby tysiące dłoni nagle dotykało każdego miejsca na ciele. Było to cholernie nieprzyjemne uczucie i niedźwiedź warknął gdzieś w przestrzeń. Jakby miało to cokolwiek pomóc...

Niedźwiedź zapewne powinien zastanowić się przez tę sekundę i zrobić to samo, co zrobił przed chwilą wilkołak - czyli po prostu skoczyć. Owszem, wpatrywał się w biegnące przed nim zwierzę, ale nie skoczył. Wraz z kolejnym podrywem jedna łapa posłusznie uderzyła o ziemię, ale dryga natrafiła na coś, czego do tej pory tak nie było. A może było, tylko on tego nie zauważył? Pozbawione oparcia drugiej łapy ciało miśka padło ciężko na ziemię, powalone przed dziwną skorupę, która gdyby spojrzeć na nią z góry, dziwnym i niepokojącym przypadkiem wyglądała, jak leżący człowiek.

Misiek nie rozpłaszczył się, jak ciasto naleśnikowe na rozgrzanej patelni - mało elegancki uderzył najpierw głową, a potem cielskiem o ziemię, obijając sobie spód pyska. Czy powinien spodziewać się na szczęce siniaka następnego dnia? Leżąc tak chwilę, kłapną pyskiem i przesunął językiem po swoim uzębieniu. Hm... Wyglądało na to, że wszystkie kły były jeszcze na swoim miejscu.

W końcu, po krótkiej chwili, misiek raczył się w końcu podnieść, dość ociężale i co chwilę kręcąc głową. Jego wzrok padł w końcu na Faye, która w końcu przestała uciekać. Wchodząc za nią do Kniei, Nikolai nie bardzo myślał o tym, co właściwie powinien zrobić, jeśli uda mu się ją dogonić. Nie miał pomysłu również teraz, ale wyglądało na to, że z planem nie musiał się aż tak śpieszyć, bo wilczyca zaczęła układać się do snu. Dziwne to było miejsce na drzemkę.

Otaczał ich krąg. Krąg z kamieni, na których lśniły delikatnie dziwne symbole. I wyglądało na to, że tego kręgu zjawy nie mogły przekroczyć, nieważne, jak wiele z nich się zbliżało. Nie mogły przekroczyć magicznej linii, ale ta nie była w stanie uchronić animagów przed niemal paraliżującym strachem. Nikolai czuł kłujące wszystkie wnętrzności igiełki strachu, przywołujące najgorsze obrazy tych wspomnień, których wolał nigdy więcej nie wspominać.

Niedźwiedź stał przed zapadającym w sen wilkiem, łypiąc na zjawy i sapiąc groźnie. Wilkołak, niedźwiedź i skunks, którego Nikolai dopiero zauważył, byli bezpieczni, póki byli otoczeni kamieniami.

Byli bezpieczni... Ale na jak długo?

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#14
29.10.2024, 00:04  ✶  

Było to na pewno niesamowite, że takie trzy, zupełnie różne wersje ludzi znalazły się razem w ten piękny wieczór, w głębi Kniei Godryka, w której zdecydowanie nie powinno ich być.

Nie zamierzali się jednak ograniczać, biegli przed siebie, w sumie zwierzątka nieco sprowokowane tą wilkołaczą przemianą.

Biegła nadal przed siebie, za większymi zwierzakami, szczególnie, że wiedziała, że oni już wiedzą, że oni tutaj są. To nie ułatwiało sprawy, nie było już odwrotu, nie sądziła, że bądą w stanie stąd uciec, szczególnie przed taką ogromną ilością tych istot. Widziała co potrafiło zrobić jedno z nich, wolała nie myśleć o tym, co może się stać kiedy dorwie ich więcej z nich. Nie będzie czego po nich zbierać, wyssają z nich życie do ostatniej kropli krwi i nikt nie będzie wiedział, co się im przytrafiło. Ciekawe, czy ktoś w ogóle rozpoznałby jej skunksie ciało, zapewne nie. Skończyłaby jak ten nieszczęsny Farciarz, którego sama kiedyś zakopała w ziemi, w samym środku lasu, nikt nie wiedziałby co się z nią stało. Była pewna, że to nie jest przyszłość jaką dla siebie widzi.

Dlatego też biegła, ile tylko miała sił w łapkach. Podążała za swoim tymczasowym [i]stadem[/u], chcąc nie chcąc stali się nim, kiedy weszli do tego lasu, razem, chociaż nie powinno ich tutaj być.

W pewnej chwili zauważyła, że wilkołaczyca usiadła, przestała biec. DLACZEGO TO ZROBIŁA? Czy nie bała się Morgany, Merlina, czy w kogo tam wierzyła?

Przyspieszyła tempa, żeby sprawdzić co skłoniło ją do podjęcia takiej decyzji.

Prawie zatrzymała się na niedźwiedziu, który najwyraźniej potknął się o korzeń, czy coś innego. Kurwa mać, prawie w niego wbiegła, nie sądziła, żeby to poczuł, ale czy on też sobie robił z niej żarty? Powinien biec przed siebie, przecież widzieli zagrożenie, nie mogli się zatrzymywać. Nie czuli tego, co działo się wokół nich? Ona zaczynała panikować, wiedziała, że te stwory działały w ten sposób, przynosiły ten chłód, który docierał do najgłębszych zakamarków ciała, a później przypominały o tym, co najgorsze.

Kiedy niedźwiedź się podniósł wbiegł do kręgu, Yaxleyówna zrobiła to samo. Wlazła do niego, tak samo jak wilkołaczyca. Nie miała pojęcia czy był to dobry pomysł, ale chyba innego wyjścia nie mieli.

Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#15
06.11.2024, 11:04  ✶  
Faye rozdarła swoją paszczę, lecz nie wydobył się z niej przeraźliwy skowyt, którym zdążyła ich uraczyć już kilka razy. Ziewnęła - ziewnęła jak mały szczeniak, wciąż drobiąc w miejscu łapami. Było to widok zaiste ciekawy, dość niecodzienny, bo przecież wilkołaki nie były psami. Nie były małymi zwierzątkami, były bestiami, których bali się ludzie. Były nieprzewidywalne, były przerażające. A jednocześnie coś w tym konkretnym osobniku było... Nawet rozczulające. Faye podniosła głowę i mrugnęła powoli do niedźwiedzia, jakby chciała mu coś powiedzieć. Nawet przekrzywiła łeb, patrząc na skunksika, który wychynął zza jego wielkiego, włochatego tyłka. Jej ruchy stawały się powolne, charakterystyczne dla zwierząt, które właśnie zasypiają. Dopiero teraz można było jej się wyraźniej przyjrzeć.

Była wyczerpana. Nie tylko biegiem, ale również samą przemianą. Przemiany były cholernie bolesne, a ona nie zdążyła się do niej przygotować ani fizycznie, ani psychicznie. To, co się stało, nie było w żadnej mierze planowane, chociaż oni nie mogli tego wiedzieć. Ale ona jednak czuła, że są tu bezpieczni - a potrzebowała snu. Wilkołak ułożył wielki łeb na swoich łapach zupełnie tak, jakby nie odczuwał przerażenia, które wywoływały istoty, kłębiące się wokół kręgu. Chociaż może i była przerażona, ale fizyczność brała tu górę nad psychiką? Nie mogli jej zapytać, bo zasnęła. Jej boki zaczęły unosić się coraz wolniej i wolniej, a wilkołak po prostu zasnął, wśród przerażających stworzeń, pragnących wyssać z nich wszystko co żywe. To, co ich oddzielało od śmierci, to zaledwie kilka kamieni z dziwnymi, mlecznymi runami. I... Co teraz? Faye spała i nie wyglądało na to, że miała się prędko obudzić. Ile czasu potrzebował wilkołak na zregenerowanie się w pełni?

Dopiero po kilku dłuższych chwilach jej ciało zaczęło się zmieniać z powrotem. Zrzucać nadmiar skóry, futra, wszystkiego. Ale ona się nie budziła - widać było, że cierpi, lecz coś nie pozwalało jej się wybudzić. Przed nimi już nie spoczywała wielka, przerażająca bestia, a drobna kobieta, zwinięta w kłębek. Brudna od potu i ziemi, ale wciąż śpiąca. Może była nieprzytomna? Ale oddychała tak spokojnie, jakby spała. Zadziwiające jednak, że tak bolesna przemiana nie była w stanie jej obudzić.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#16
07.11.2024, 00:58  ✶  

Krąg był bezpieczny.

Krąg ich chronił.

Zjawy wciąż wlepiały w nich swoje ślepia, śmiały się i napawały ich strachem, ale nie mogły przekroczyć bariery, tworzonej przez kamienie z lśniącymi na nich runami. Nie mogły przekroczyć tej granicy i chociaż nie mogły sięgnąć po bijące od animagów i wilkołaka życie, to wciąż mogły napawać się ich strachem.

Niedźwiedzie pazury ryły w ziemi, z pyska wydobywało się krótkie sapanie. Nie miał zamiaru opuszczać bezpiecznego kręgu ani rzucać się bezsensownie na otaczające ich zjawy, ale obserwował straszydła, przez chwilę krążąc jeszcze po bezpiecznym kręgu. Zatrzymał się i odwrócił łeb, gdy wilczyca zaczęła się układać. Faktycznie, przypominała przy tym małego, zmęczonego szczeniaczka i gdyby Nikolai był w swojej ludzkiej formie, z pewnością uśmiechnąłby się, rozczulony. Ale nie był i coś z tyłu głowy podpowiadało mu, że zrzucanie futra w tym momencie, kiedy wciąż byli pośród drzew, nie byłoby najlepszym pomysłem.

Wilkołak ułożył się na ziemi, ułożył głowę na łapach i zasnął, tak spokojny i zmęczony. Niedźwiedź i skunks zostali sami ze zjawami. Niedźwiedź przez chwilę przyglądał się małemu zwierzęciu, zastanawiając się, czy jego futerko również skrywało w sobie człowieka, zdolnego zmieniać swoją formę. Skunks z całą pewnością nie zachowywał się tak, jak prawdziwy skunks zachowałby się w naturze - czy dziki skunks biegłby za niedźwiedziem i wilkołakiem przez nawiedzony las, zamiast spieprzać, gdzie pieprz rośnie, byle najdalej od upiorów i strachów?

Wilkołak zaczął się zmieniać. Dziewczę spało skulone w miejscu bestii, wyczerpane zdarzeniem dnia, ale jej cierpienie nie było w stanie wygrać ze snem.

Niedźwiedź zbliżył się do niej powoli i ułożył się na trawie. Nie zbliżał się na tyle, by po przebudzeniu dziewczę się wystraszyło (albo, co gorsza, próbowało go zabić), ale był na tyle blisko, by ją osłonić, gdyby była taka potrzeba. Wciąż się rozglądał, sapał i obnażał kły na zjawy.

I czasami zerkał na skunksa.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#17
07.11.2024, 10:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.11.2024, 10:09 przez Geraldine Yaxley.)  

Wbiegła do tego nieszczęsnego kręgu. Było jej zimno, to nie był jednak chłód spowodowany niską temperaturą, czymś zupełnie innym i dotykał niemalże jej całej, wdzierał się praktycznie do kości. Bała się, ona rzadko kiedy się bała, nie było to uczucie często jej towarzyszące. Istoty najwyraźniej nie mogły przekroczyć kręgu, to był spory plus, bo inaczej pewnie cała ich trójka byłaby już martwa. Geraldine zdawała sobie z tego sprawę. Czuła niepokój, wiedziała, że jest to spowodowane obecnością tych dziwnych stworzeń, które miały zamiar zrobić sobie z nich kolację.

Wilkołaczyca najwyraźniej była zmęczona przemianą, bo zasnęła. Jeden problem z głowy, nie musieli się martwić, że ona za bardzo się nimi zainteresuje. Skunks spojrzał na niedźwiedzia, jednak nie podchodziła do niego zbyt blisko. Przechadzała się po wewnętrznej stronie kręgu.

Faye zmieniła się znowu w człowieka, Yaxleyówna rzuciła jej krótkie spojrzenie. Niech śpi spokojnie, to musiało być dla niej wyczerpujące, nie miała pojęcia dlaczego postanowiła wbiec do Kniei, na szczęście póki co nikomu nie stała się krzywda. Musieli przeczekać noc.

Yaxleyówna postanowiła przyjrzeć się bliżej kamieniom z których był zbudowany krąg, była ciekawa, jak wyglądają, pozostawała jednak w odpowiedniej odległości, aby przypadkowo go nie przekroczyć, bo wiedziała, że może się to skończyć źle, jej małe skunksie oczka wpatrywały się więc w katalizatory, nie miała pojęcia, czy kiedyś widziała już coś podobnego.


Rzut N 1d100 - 1
Krytyczna porazka

Rzut N 1d100 - 81
Sukces!
pozwalam sobie rzucić na WoŚ, czy Gerry mogła poznać te kamienie
Leśna powsinoga
Może lew jest silniejszy od wilka, ale wilka nigdy nie widziałem w cyrku.
Niewysoka, mierząca około 155 cm. Ma wysportowaną sylwetkę i gibki chód, zdradzający że dużą część czasu poświęca na aktywność fizyczną. Faye ma brązowe włosy, mieniące się rudością w świetle słonecznym, oraz jasnobrązowe oczy. Usta są wiecznie rozciągnięte w uśmiechu, a nosek zadarty.

Faye Travers
#18
07.11.2024, 14:27  ✶  
Faye było zimno. Zimno i nieprzyjemnie. Po wielu chwilach, podczas których jej ciało próbowało się zregenerować, w końcu zaczęły do niej docierać fizyczne bodźce. Drgnęła raz i drugi, mrużąc gniewnie brwi, zanim w końcu dotarło do niej, że jest jej cholernie zimno. Uchyliła powieki, lecz widząc obok siebie niedźwiedzia na powrót mocno je zacisnęła. To sen, to tylko sen pomyślała, poruszając się niespokojnie. Nie dostrzegła skunksa, gdyż była zbyt skupiona na niedźwiedziu. Ale było coś jeszcze. Coś, co skutecznie odciągało jej uwagę od zwierzęcia.

Znajdowała się w kręgu. To pamiętała - zachowała pełną świadomość, lecz wspomnienia przychodziły do niej z oporem. Przemieniła się wbrew własnej woli, chociaż nie było pełni. Na Matkę, zrobiła to na oczach mugoli. Traversówna na powrót otworzyła oczy. Co, jeżeli ją zamkną? Złamała przecież tyle przepisów... Najpierw przemiana, potem wtargnięcie do Kniei. Strach uderzył w nią ze zdwojoną mocą, gdy jej wzrok spoczął na niedźwiedziu, a ona sama się skuliła. Była bezbronna, nie miała przy sobie różdżki, a na domiar złego jej umysł zaczął być pętany ogromnym strachem o własne życie. Jakiś głosik w jej głowie mówił, że być może ten strach był potęgowany istotami, kłębiącymi się wokół kręgu, lecz rozsądek wziął chyba nogi za pas.
- Dobry misio... - chrypnęła, przełykając zaraz po tym nerwowo ślinę. - Też się tu schroniłeś przed tymi istotami?
Jej mózg działał bardzo opornie, ale musiała się stąd wydostać. Może ten niedźwiedź jej pomoże? Może przekroczy krąg i ściągnie na siebie uwagę tych istot, a ona jakoś ucieknie? Nawet pod postacią bestii, chociaż bała się teraz przemieniać. Dopiero wtedy dostrzegła skunksa.
- O, przyprowadziłeś kolegę? - zbladła. Kurde, obecność skunksa była chyba bardziej przerażająca niż niedźwiedzia - niedźwiedź cię zje, ale skunks jeszcze oszcza. Kiedyś ją taki gnojas opryskał prosto spod ogona, nie mogła pozbyć się zapachu przez bity tydzień.
Medved'
This house no longer feels like home
Nikolai jest młodym chłopakiem o wzroście 176 cm, ciemnobrązowych, krótkich włosach i zielonych oczach, pod którymi miejsce swoje znalazły dwa pieprzyki. Nie jest przesadnie umięśniony, jednak codzienne ćwiczenia ukształtowały u niego przyjemną dla oka muskulaturę. Preferuje swobodę, gdy dobiera garderobę. Mówi z twardym, typowo słowiańskim akcentem.

Nikolai Petrov
#19
09.11.2024, 21:52  ✶  

Nie był w stanie określić ile czasu minęło, nim dziewczyna wreszcie się obudziła. A skoro się obudziła, oznaczało to, że nadszedł czas na przemyślenie, w jaki sposób mieli wynieść się z Kniei i nie stać się ofiarą dla tych cholernych zjaw.

"Dobry misio" pochylił lekko łeb, bez słów (bo nie umiał mówić) i kłapania szczękami odpowiadając na jej pytanie. A gdyby umiał mówić, mając pysk, powiedziałby, że pobiegł za nią, bo się martwił, i teraz musieli wymyślić jakiś sposób, żeby wrócić do domów. Może jednak powinien się przemienić i jednak z nią porozmawiać?

Podniósł łapę i otarł nią ucho i pysk, jakby w ludzkiej formie targał sobie włosy.

Jeszcze jedno spojrzenie na zjawy, na skunksa i znów na zjawy. Wziął kolejne dwa wdechy, pokręciła łbem i skupił się, by w kilka krótkich chwil znów zamienić się w człowieka. Tak, szczęka go bolała.

-Ekhem... Jak się czujesz? - pytanie skierowane było do Faye, ale wzrok caly czas przeskakiwał ze zjawy na zjawę. -Masz... Ze sobą różdżkę?... Nie do końca wiem, jak to wszystko działa w Kniei, ale... Możemy spróbować się teleportować... Mogę spróbować odciągnąć uwagę tych paskud, ale jest ich sporo, więc nie wiem, czy któreś nie pobiegną za tobą, kiedy tylko opuścić ten dziwny krąg... Albo mogę spróbować... Cię stąd wynieść - mówił dość szybko, wciąż ze słyszalnym, twardym akcentem. -No i... Nie wiem, czy chciałbym go tu zostawiać - tu jego spojrzenie padło na ich małego towarzysza. -Chyba że masz lepszy pomysł.

Bo raczej nie było sensu czekać, aż pojawi się ktoś z zewnątrz, kto znałby Knieję lepiej i byłby w stanie ich wyprowadzić. On był otwarty na każdą z dostępnych opcji, chociaż żadna z nich nie brzmiała na dobrą, więc wybór był między złym a gorszym.

I jeżeli teleportacja nie wchodziła w grę i Faye wybrała któraś z pozostałych opcji, on był gotowy od razu zmienić się znów w niedźwiedzia i wprowadzić plan w życie.

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#20
09.11.2024, 23:50  ✶  

Kiedy przyglądała się jednemu z kamieni zerwał się silniejszy wiatr, nie spodziewała się tego, że będzie on obrośnięty mchem, ten wzbił się w powietrze i wpadł jej do oka. Syknęła, bo zabolało to jej skunksie oko. Odsunęła się do tyłu, przysiadła i zaczęła wygrzebywać sobie łapką z oka piasek i mech. Nie był to najszczęśliwszy dzień w jej skunksim obliczu. Trwało to dłuższą chwilę, oko jej łzawiło, co za niefart.

Wróciła później do kamieni, jednak nie wydawało jej się, żeby zbyt wiele jej mówił ten krąg. Szkoda, będzie musiała tutaj wrócić z kimś bardziej kompetentnym. Na pewno miało to sens, bo widma nie mogły wejść do środka, to by oznaczało, że można się było przed nimi chronić, przydałaby się jej taka ochrona w przyszłości, skoro miała zamiar dowiedzieć się więcej o tych mrocznych istotach. Nie chciała porzucać tematu, wydawało jej się, że warto byłoby do tego wrócić.

Dalszą część nocy spędziła czuwając, nie miała pojęcia ile będą musieli tutaj czekać, ale nie zamierzała przestawać obserwować okolicy, bo co jeśli ten krąg by nie wytrzymał? Wtedy najprawdopodobniej staliby się kolacją tych stworów.

Nie zbliżała się szczególnie do swoich towarzyszy, nie chciała za bardzo na siebie zwracać uwagi. Po prostu siedziała i przyglądała się temu, co działo się na zewnątrz kręgu.

W końcu wilczyca się obudziła, najwyraźniej zregenerowała siły. Niedźwiedź zamienił się w człowieka. Tak, znała go, to był ten sam chłopak, którego kiedyś ustrzeliła z kuszy. Wspaniały zbieg okoliczności.

Yaxleyówna jednak postanowiła póki co się nie przemieniać. Wpatrywała się w nich przez chwilę, a później przeniosła wzrok na widma. Czekała, aż zadecydują co zamierzają zrobić. Później najwyżej sama się stąd teleportuje, jak już nie będzie żadnych świadków.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (416), Geraldine Yaxley (2275), Pan Losu (254), Nikolai Petrov (2824), Faye Travers (2689)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa