• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
lato 1972 // kocie sekrety

lato 1972 // kocie sekrety
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#11
25.10.2024, 23:34  ✶  
Okres, który każdy normalny czarodziej nazwałby szczęśliwymi latami w Hogwarcie, Tessa określała głównie jako swój przyspieszony kurs dorastania. Pomiędzy trzecią, a piątą klasą podziało się u niej zdecydowanie więcej, niż u większości rówieśników i tak, jak nigdy nie paliła się do opowiadania, co dokładnie działo się wtedy u niej, tak…
— Uważaj, bo jeszcze Ci uwierzę, Morpheusie — wymamrotała gdzieś pomiędzy poprawianiem włosów, a kurczowym złapaniem się jego ramienia. Zacisnęła palce mocno na dłoni szwagra, wplotła własne palce między jego i trzymała się tego gestu. Miała ochotę oprzeć zmarszczone czoło o ramię mężczyzny i stopniowo osunąć się na kuchenną posadzkę warowni. Przecież dałoby radę to przeczekać, prawda?
Gdzieś przy potylicy zakuło ją wspomnienie. Boleśnie szczęśliwe. Boleśnie niezrozumiałe i nienaturalne dla szesnastoletniej — wtedy jeszcze — Skamander.
Pamiętała pierwsze Yule, których nie spędziła w szkole. Czuła się tak okropecznie nie na miejscu, że przez większość wieczoru starała się nikomu nie przeszkadzać, nie wchodzić pod nogi i tylko cicho zaproponować pozmywanie naczyń po kolacji. Było to dla niej zatem naprawdę dziwne, gdy wszelkie próby nagłego zniknięcia i możliwie zamknięcie się w pokoju gościnnym zostały prędko odkryte i zniweczone. Siedzieli w salonie, pili ciepłe kakao i piwo kremowe i rozmawiali. Obyło się bez krzyków, bez wyrzutów, bez trzaskania drzwiami wejściowymi i tłuczenia zabytkowej porcelany. Przynajmniej wtedy.
Dlatego też nigdy nie potrafiła do końca podzielić zdania męża, że jego ojciec, a jej teść, był okropnym człowiekiem. Owszem, zawsze brała stronę partnera, starała się go bronić jeśli Godryk podczas jakiegokolwiek spotkania postanowił wziąć go sobie na celownik.
Ale to właśnie stary czarodziej był jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o tym, że matka Tessy chciała ją w młodości utopić. To on nie pozwolił jej już nigdy spędzać samej świąt. To on poprowadził ją do ołtarza, gdy jej własny ojciec nie odpowiedział na cztery listy z rzędu. Dlatego czasami pozwalała sobie na faworyzację i na lekkie przymrużenie oka.
Zamrugała kilkakrotnie, wybudzając się z okowów przeszłości. Pokiwała powoli głową na słowa boga snów, aktualnie trzymającego całą jej postać w pionie. Nie odezwałą się już potem; nie chciała powiedzieć… Nie, tak naprawdę nie miała już co mówić.
Uścisk na ramieniu Morpheusa zwiększył się tylko przelotnie, ledwie na chwilę, gdy teleportował ich dalej, prosto do Azyla Figgów. Bez większych ceregieli weszli po prostu do środka, choć zapukano wcześniej uprzejmie, aby ewentualnie poinformować domowników o swoim przybyciu. Koty powitały ich już na wstępie i Tessa patrzyła ciągle pod nogi, starając się nie nadepnąć przypadkiem jakiegoś Mruczka. Po powrocie będzie musiała od razu wyprać ubrania. Piernik nigdy by jej nie wybaczył spoufalania się z taką masą kotów.
— Dzień dobry…? — zaczęła niemrawo, rozglądając się dookoła. Powitanie było jakoś na miejscu.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#12
26.10.2024, 14:11  ✶  
- Tessa... - zaczęła Brenna z pewnym wahaniem, gdy pojawiła się z trzaskiem zaledwie dwie sekundy oo nich, w cichej miejscowości, z daleka od Doliny Godryka, Kniei I zaludniającymi ją widm. Podążyła tu za słowami Morpheusa, ale ciężko było jej o nic nie pytać i czekać aż czas lub koty przyniosą odpowiedż. Piasek z klepsydry zdawał się palić kieszeń, a słowa "inaczej Quintessa umrze" wciąż rozbrzmiewały jej w uszach, odbijały się w głowie. - Czy możesz nam powiedzieć, co się dzieje? Byłaś może ostatnio w Kniei?
Nie bywała w Azylu Figgów często, ale nie było to dla niej tak zupełnie obce miejsce. Już przed wejściem rozejrzała się, odruchowo szukając znajomych twarzy: potem skupiła spojrzenie na Tessie, jakby w nadziei, że nastąpi jakąkolwiek zmiana. Ta wciąż jednak wyglądała na równie bladą i wytrąconą z równowagi jak do tej pory. Ostatecznie więc wszyscy po prostu wkroczyli do środka, ostrożnie, starając się nie potknąć o żadnego z kotów - i tych niemagicznych, i tych obdarzonych specjalnymi mocami.
Brenna lubiła koty, i mając za sobą znajomość z Salemem, Karlem i Kapitanem doskonale wiedziała, że te Figgów nie są zwykłymi zwierzakami. Były równie mądre, co ludzie, umiały się porozumiewać i znały ponoć kocie rytuały.
Nie miała jednak pojęcia, w jaki sposób mogłyby pomóc Tessie. Gdy wchodzili do środka, zerknęła więc kontrolnie na Morpheusa i potem na ciotkę, nie wydawało się jednak, by któreś wiedziało w tej chwili więcej niż ona. Chętnie spytałaby wujka, czy doznał jakieś wizji i co konkretnie zobaczył, ale nie chciała o to pytać przy Tessie.
Brenna nie była więc pewna, co właściwie powiedzieć kotom. Nie wiedziała, co tu właściwie robią.
- Cześć - przywitała się więc z kotem, spoglądając na niego.
!Dzień dobry panie kocie


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#13
29.10.2024, 09:10  ✶  
- Prrrr, miau! - Odparł kot. Poza jego hierarchią w tej plątaninie łapek i kocich ogonów, pan kot nie wydawał się być wyjątkowy w takim sensie, w jakim spodziewać się mogliście po kotach Figgów. Nie odezwał się ani słowem, jedynie miauczał i prychał i chodził w kółko Tessy, wyraźnie próbując zwabić ją na fotel stojący przy wygaszonym kominku. Na tym fotelu zamierzał wspiąć się na nią i wyłożyć na jej czole niczym na czole rozgrzanego noworodka, a później zacząć mruczeć.

- Na co się kurwa gapicie, kota nie widzieliście? - Burknął wreszcie pręgowany dachowiec, jeden z elementów tłumu rozstępującego się przed pierwszym kotem, który przykuł waszą uwagę. - Wasza znajoma to chyba przedawkowała z kocimiętką, łeb ma jak sklep a sensownej myśli w tym brak.

Wtem staliście się świadkami kociej rozmowy.

- Miau - powiedział czarny kot.
- Miau - odpowiedział mu pręgowany.
- Miau, miau! Miau - zarządał czarny kot.
- ... - milczał pręgowany.
- Miau... - rudy kot obserwujący tę wymianę zdań uderzył pręgowanego kota łapką w ucho.
- ...miau - odparł pręgowany kot bezsilnie. - Wygląda na to, że istnieje pewien rytuał...

- Miau! - Miauknęły czarny i rudy kot jednocześnie.

- No dobra dobra. Istnieje rytuał, który by jej pewnie pomógł usunąć z łba tego kleszcza co się tam zagnieździł, ale ja nie robię nic za darmo! Nic a nic!

zadanie od mistrza gry
Czekają was trzy próby. Koty domagają się przyniesienia im następujących przedmiotów (należy pozyskać je w zgodzie z mechaniką gry - to jest zdobyć za pomocą swoich przewag lub pozyskać od osób, którzy je posiadają):
- nakręcanych myszek oraz dwóch nakręcanych nakręcaczy, którzy będą nakręcali wszystko za nie, ponieważ koty nie posiadają przeciwstawnych kciuków,
- świeżych ryb w ilości takiej, aby każdy kotek z azylu mógł skosztować jedną,
- posążku lub rzeźby bogini Bastet, koty chciałby umieścić jej podobiznę na catio.

Jeżeli przyniesienie je kotom, w ciągu trzech następnych dni, możecie rzucić kością !Miauuu, która jest opisem kociego rytuału. Jeżeli nie chcecie spełniać ich zachcianek, musicie skontaktować się z mistrzem gry.


there is mystery unfolding
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#14
29.10.2024, 20:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.10.2024, 20:31 przez Quintessa Longbottom.)  
Pojawienie się całej trójki Longbottomów w Azylu zdawało się robić nie lada zamieszanie — najwyraźniej mieszkańcy Doliny Godryka ciągnęli za sobą pasmo zamętu, jak ten ogon, przez który nie dało się domknąć drzwi.
Początkowo Tessa trzymała się kurczowo ramienia Morpheusa. Nie chciała go puszczać, bo materiał swetra szwagra jakoś uspokajał, a zapach perfum trochę gryzł w nos. Zanotowała więc w myślach, że koniecznie będzie musiała mu potem powiedzieć, żeby zmienił wodę kolońską, bo kompletnie nie pasowała do tonacji pachnidła, którego ostatnio używał. To chwilowe odstąpienie od powagi sytuacji, to wręcz typowe, zarezerwowane dla niej zachowanie sprawiło, że spuściła lekko z tonu. Dała upust powietrzu, które trzymała w płucach i pozwoliła sobie na wzięcie głębszego wdechu.
— O, przepraszam — powiedziała nagle, spoglądając, gdy czarny kocur, wcześniej tak chętnie witając ich na progu, obijał się łebkiem o jej nogi i ponaglająco kierował w stronę fotela. Najwyraźniej paliło się, a jedynym ratunkiem na ugaszenie pożaru było wspięcie się na ramię Tessy i próba wciśnięcia się pomiędzy jej włosy.
Niestety czarownica nie pozwoliła sobie na dosłowne wejście na głowę i lekko bezceremonialnie, ale nadal z wyraźną dozą szacunku, wzięła kota na ręce i podrapała go delikatnie za uchem, a zaraz potem pod brodą. Piernik nie lubił być trzymany w ten sposób, od małego zawsze prędko uciekał od takich pieszczot i dawał się puczyć tylko i wyłącznie Brennie.
Słuchała z uwagą tego, co rudy kot miał do powiedzenia, a potem spojrzała na bratanicę i Morpheusa. Nie była przekonana.
— Rytuał…? Kleszcz… — powtórzyła z odpowiednią dla siebie dozą sceptyzmu. Ale nie była w stanie powiedzieć, że wszystko było z nią w porządku. Bo słowa futrzanego mieszkańca azylu tylko dołożyły drewna do pieca, w którym Tessa skutecznie starała się wygasić swoje obawy. Wypuściła zatem czarnego mruczka na podłogę, a potem wstała, otrzepując się z możliwie zebranej kociej sierści. — Ja… Chyba mam gdzieś u siebie w antykwariacie figurkę Bastet. Na pewno, w którejś z gablot. Kupiłam ją na aukcji kilka lat temu, kiedy poświęcali całą wyprawkę Egiptowi. Ma chyba nawet oczy z czarnego turmalinu.
Poprawiła włosy, palce nerwowo zadrżały w potrzebie zapalenia papierosa albo chwycenia czyjejś ręki.
— Morpheusie, pójdziesz ze mną, dobrze? Nie wiem czy chcę zostawać sama. — Nie było już czasu na podnoszenie murów dookoła siebie, kiedy Longbottomowie i tak spokojnie zawsze znajdywali wyrwę, przez którą mogli się przecisnąć. — Przy okazji załatwimy ryby. Tak, powinniśmy dać radę.
I potem, po kilku minutach, zniknęli razem z Azylu z charakterystycznym pyknięciem.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#15
30.10.2024, 21:32  ✶  

Złapał jednego z mniejszych futrzaków w dłoń i podniósł w górę, aby podrapać go po małej główce. Mruczenie koiło jego nerwy, o których nie wiedział aż do tego momentu. Ramiona nieco się rozluźniły, gdy skupił się na pieszczotach dla małego kotka i słuchaniu kociego ambasadora i kociego króla. Świat był tak piękny, tak niezwykły. Właśnie dlatego nigdy nie rzucił się na własny miecz. Zawsze było coś do odkrycia, nawet w tragedii tkwiło piękno.

Pomyślał, że nie po to pracował  jednym z najznamienitszych miejsc nauki nad magią, żeby biegać za kotami. Nie odezwał się jednak na ten temat, bo potrzebowali kociej przychylności. Sam do siebie napisał, że koty znają rytuał, a więc musieli kierować się rozsądkiem.

— Może to mieć coś wspólnego ze stwierdzeniem, że Quintessa jest kotem. Klescz. Ciekawe. Koniecznie musimy poznać ten rytuał, pisałem o nim... — zawiesił głos, aby nie powiedzieć za dużo. Jak na Niewymownego Morpheus był okropnym gadułą. Może w tym był jego urok, zamiast zdradzać sekrety obsydianowego departamentu, paplał o wycieczkach, uśmiechał się tak pięknie, zdradzała go tylko niepokojąca czerń spojrzenia.

Quintessa dowiedziała się o czasozmieniaczu, gdy Morpheus płakał jej na kolanach, pijany, ze złamanym sercem. Sam sobie to uczynił i nie rozumiał, dlaczego to tak boli, dlaczego tak zdecydował. Przecież byli tacy szczęśliwi! I płakał szwagierce, opowiadając jej jak to jego matka nie pozwoliła mu cofnąć się w czasie i zapobiec tej katastrofie. Słowa padły, zmiana kontinuum była niemożliwa. Twarda, smutna prawda. Prawda którą nosił daleko w dorosłości, gdy złota klepsydra była jego schedą po matce.

— Pójdę z tobą, Tesso, może napiszę też do Alastora, może akurat coś złowił. Brenno. Spotkaliśmy się tutaj za dwie godziny dokładnie. Unikaj miejsc w których byłaś. Jeśli się do tego nie dostosujesz, wszyscy zginiemy — ostrzegł ją poważnym tonem, przygotowując się do kolejnej teleportacji. Odłożył kociaka i poprawił jeszcze dłonią włosy, w końcu ktoś mógł go zobaczyć, a on nie pozwalał sobie na pokazanie na zewnątrz, że zrobiony jest z wapiennej skorupki kukułczego jajka, nie z kości słoniowej i stali. Musiał być silny dla Tessy, mądry dla Brenny.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#16
31.10.2024, 17:46  ✶  
Tessa nie odpowiedziała na pytanie - Brenna nie była pewna, czy dlatego, że odpowiedzieć nie chciała, czy ponieważ zaabsorbowały ją kocie próby posadzenia jej na fotelu. Longbottom obserwowała, jak Quintessa siada, jak kot usiłuje wejść jej na głowę... nie rozumiejąc z tego absolutnie niczego.
Dopiero mówiący dachowiec, jeden z tych magicznych kotów Figgów, ściągnął jej uwagę. Drgnęła niespokojnie, gdy wspomniał o kleszczu w głowie, a spojrzenie Brenny znowu powędrowało ku Tessie, jakby spodziewała się zobaczyć pasożyta gołym okiem.
To wszystko było prawie jak sen. Absurdalny koszmar, w którym nic nie ma sensu. Słuchała poleceń kota, prześladowana poczuciem nierealności. Gdyby to był normalny dzień, pewnie zadawałaby więcej pytań, teleportowała się do Karla albo... albo w ogóle się tutaj nie pojawiła. Ale to nie był normalny dzień. Morpheus nie kwestionował słów kotów, bo skądś wiedział, że musieli tu przyjść. Tessa zgodziła się bez protestów być może dlatego, że faktycznie czuła, że coś jest nie tak. A Brenna...
Brenna wciąż pamiętała.
Trzy dni w tył, inaczej Quintessa umrze.
A więc posążek z antykwariatu, w którym Tessa gromadziła właśnie takie rzeczy, pieniądze Morpheusa zamienione na ryby z jakiegoś nadmorskiego targowiska. Jej pozostawało załatwić nakręcane myszy.
- Trzy godziny - sprostowała. - Myszy mogę załatwić od ręki, ale nakręczacze trzeba będzie zrobić.
Miała szczęście, wszyscy mieli szczęście, że był ktoś, kto znał się na takich rzeczach i kto gotów był rzucić wszystko, tylko dlatego, że poproszą. Czy ta myśl wzbudzała wyrzuty sumienia? Może trochę. Ale nie było na nie czasu, bo Tessa potrzebowała pilnej pomocy. Brenna też nie chciała załatwiać tego w kilka dni: bała się, że stan ciotki mógłby się pogorszyć.
- Słyszałam, że najlepsze ryby można dostać w Brixham. Będę ostrożna - obiecała więc jedynie, zanim ostrożnie ruszyła ku wyjściu, by teleportować się tuż za progiem. Prosto do Księżycowego Stawu, gdzie dziś powinien być Thomas Figg.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#17
11.11.2024, 20:41  ✶  
Tessa razem z Morpheusem objawili się z charakterystycznym pyknięciem Kociemu Azylowi ponownie po około trzech godzinach; jedynie trochę utytłani tłuszczem i solą z frytek i smażonej ryby. Trzeba było szczerze przyznać, że nic tak nie pozwalało powrócić na ziemię, jak dobra porcja świeżego dorsza, prosto z oleju. I patrząc na zegarek, na całe szczęście skłonili się bardziej w stronę bycia tam wcześniej, aniżeli później, oczywiście.
Czarownica jeszcze raz wytarła palce serwetką, którą zgarnęła wcześniej do kieszeni i potem wcisnęła ją jednej z przegródek w torebce. Zaraz wyciągnęła stamtąd figurkę Bastet, ale nie odpakowywała jej z papieru. Może zostawi to kotom? A może po prostu zrobi to w środku i ulepi im z tego jeszcze kulkę, żeby miały prowizoryczną, bardzo biedną, swoją drogą, zabawkę z brązowego papieru prezentowego.
— O, popatrz! — Wskazała wolną ręką na wejście do budynku, gdzie mógł powitać ich naprawdę miły widok. Bo handlarz, z którym dobili targu jeszcze trzydzieści minut wcześniej, najwyraźniej wziął sobie dopłatę i prośbę o prędką dostawę naprawdę do serca. Przy drzwiach stało już kilka skrzynek — drewnianych, a od których wyraźnie trąciło rybnym zapaszkiem. Były ładnie ułożone, nie rzucone, jak czynili to niektórzy listonosze, przerzucając paczkę z możliwie zabytkowym, ciotecznym fajansem przez żywopłot domu. I to wcale nie tak, że Tessie przytrafiło się to już jakieś trzy razy.
— Nie ma co, pieniądze jednak działają cuda — zauważyła z delikatnym przekąsem i przy okazji rozejrzała się za… — Brenna?
Zawołała na razie niezbyt głośno, doszukując się wzrokiem jakiegokolwiek śladu bratanicy.


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#18
11.11.2024, 21:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.11.2024, 21:06 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna pojawiła się kilka minut po Tessie i Morpheusie: z dwoma pudłami w ramionach (i swoją torbą na ramieniu). Zajęło jej trochę, bo wprawdzie Thomas miał zapas zabawkowych myszek, które robił regularnie dla kotów swojego, Mabel i całego, licznego rodzeństwa, ale nakręcacze były już czymś zupełnie nowym i musiał spędzić trochę czasu nad delikatnym mechanizmem.
Nie miała wprawdzie frytek, ale też w międzyczasie kupiła pizzę w niemagicznym Londynie, zjadła jej kawałek czekając w altanie na Figga, a resztę zostawiła dla niego w ramach zdecydowanie niewystarczającej zapłaty za pomoc.
I chyba nie zniszczyła po drodze kontinuum czasoprzestrzeni. A przynajmniej miała nadzieję, że tego nie zrobiła.
– Jestem – rzuciła, ruszając do ciotki i wuja. Uśmiechnęła się, jak gdyby nigdy nic, chociaż rozluźniła trochę ramiona, bo dopiero gdy ich zobaczyła, stres odrobinę opadł. Niecodziennie cofasz się w czasie za daleko, rozwalając czasozmieniacz, bo twoja ciotka może umrzeć. I niecodziennie gadający kot oświadcza ci, że ta ma jakiegoś „kleszcza” w głowie, ale usunie go w zamian za dostawę nakręcanych myszy oraz ryb – których stosy piętrzyły się teraz przed budynkiem Azylu, pokazując, że Morpheus nie szczędził środków, kiedy szło o bezpieczeństwo Tessy.
Nie żeby Brenna była zaskoczona. Quintessa mogła pozbyć się swojego męża: ale pozbycie się jego rodziny okazało się znacznie trudniejsze. Wrosła w Warownię, nawet jeżeli tylko mieszkała w jej sąsiedztwie, stając się jej częścią, bez której ciężko było sobie wyobrazić budynek i jego mieszkańców. Nie miała znaczenia jej krew: ani to, że nie była czysta zdaniem niektórych, ani że nie należała w sensie dosłownym do Longbottomów. Sama myśl o tym, że tego niezbędnego elementu mogłoby zabraknąć, była zbyt ciężka do zniesienia, zwłaszcza teraz, gdy innych, niezbędnych elementów ubyło. Gdy umilkł śmiech Derwina: auror na zawsze zasnął na cichym cmentarzu w Dolinie Godryka. Gdy drzwi pokoju Danielle zamknęły się i zamknięte pozostały, a ona sama u boku siostry wyjechała gdzieś na drugi koniec świata, dość mając wojny i pomieszczeń wypełnionych wspomnieniami ojca. Gdy Mavelle spakowała się pewnego dnia, uściskała Brennę i złapała świstoklik do portu, szukać odpowiedzi, a może tylko spokoju – gdzieś gdzie mniej będzie prześladował ją duch Derwina, którego esencja wymieszała się z jej duszą po drugiej stronie Limbo.
Oby więc koci rytuał podziałał, bo faktycznie mogło dojść do zachwiania kontinuum czasoprzestrzeni.
Ani Brenna, ani Morpheus nie chcieli pozwolić na kolejną stratę.
– Mam myszy. Mam nakręcacze. I mam dwa pudełka, mam wrażenie, że koty tak naprawdę nimi będą bardziej zainteresowane – powiedziała, gotowa wejść do środka i złożyć te dary pośród rezydentów Azylu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#19
12.11.2024, 09:08  ✶  

Spojrzał na niebo, pochmurne, zapowiadające prędką jesień. Przeszedł go dreszcz, gdy zobaczył pierwszy pożółkły liść. Zaczyna się.

O Merkury, najzdolniejszy w logicznej argumentacji, najskuteczniejszy i najdoskonalszy w mądrości i w każdej nauce; który rozdzielasz i rozprowadzasz sztukę i rzemiosło każdego nas; doświadczony i zręczny żołnierzu, bez ciebie wszystkie rzeczy ruchome i nieruchome, nie mogą być poznane. O Merkury, twórco, filozofie i największy wśród mówców,  który rządzisz umysłami; wzywam Cię!

Brudne powietrze, lepkie od ludzi i smogu zmienił na świeżą bryzę i papierosa, którego od razu zapalił. Drugim poczęstował szwagierkę, dla uspokojenia nerwów. I on rozluźnił się na widok Brenny, jej sprężystego kroku i zmienionej nieco twarzy, niby ona, ale wcale nie. Dawniej żałował, że nie ma umiejętności szwagierki, że nie potrafi wyzywać na pojedynek, jak ojciec i bracia, zazdrościł Antoniuszowi jego daru języków czy nici Jonathanowi. Teraz widział, gdzie leżała jego natura. Eremita z klepsydrą, który pilnuje sekretów świata.

Morpheus podszedł do rybnego sprzedawcy i jeszcze wcisnął mu czek do goblińskiego banku, aby ten przywoził raz w tygodniu przez najbliższy miesiąc podobną ilość ryb. Mężczyzna przystał na takie ustalenia, prawdopodobnie z zadowoleniem, bo miał cel dla resztek ryb, które zostaną mu z połowu, a nie zostaną sprzedane od razu. Poprosił też przy tym, aby przeniósł skrzynki prosto do azylu, na szczęście sumka wypisana na czeku była bardzo przekonywująca.

— Mamy już wszystko — skinął Brennie, gdy pojawiła się w polu widzenia. Gdyby uszkodzili czasoprzestrzeń, już oboje by to wiedzieli. Cóż, on na pewno by wiedział, że bratanica namieszała w przepływie zdarzeń, nurcie teraźniejszości.

— Chodźmy do środka. Wiedza to jedno, ale rytuał trzeba będzie jeszcze wykonać — magia rytualna była trudna, skomplikowana w ceremoniale, gdzie nawet ubiór czarującego miał znaczenie, każde składowe swoje miejsce, nawet pora dnia czy godzina. Wyprostował się, aż strzeliło mu w kościach. Nawet jeśli nie był najwyższy, robił wrażenie, jego obecność większa niż on sam. Jego uśmiech podnosił na duchu, szkoda tylko że ke jego samego.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Kwintesencja kobiecości
wpisano zdradę w pocałunek
w czułe spojrzenia, w szlachetny trunek
Co widzi się jako pierwsze po zauważeniu Tessy na ulicy? Na pewno to, że jest dosyć wysoka — ma w końcu 178 centymetrów wzrostu — a całe wrażenie potęgują buty na małym, ale wciąż!, obcasie. Po drugie, przenikliwe spojrzenie, które zdaje się równocześnie spoglądać prosto w duszę za twoimi oczami, a także patrzeć prosto przez ciebie. Jakby jednocześnie widziała wszystko i nic. Po trzecie, przy wizytach w mugolskim Londynie ubiera się dosyć stonowanie; świetnie skrojony komplet lub zwyczajna koszula, wciśnięta w dopasowane spodnie garniturowe. Kiedy, jednak, jest w zaciszu własnego domu lub wybiera się z wizytą do rodziny czy przyjaciół, pozwala wyjść na wierzch swojej nieco bardziej kolorowej, czarodziejskiej stronie. Po czwarte, a także, nareszcie, ostatnie, Tessa zawsze trzyma w ręku długą, staromodną lufkę z papierosem, nawet jeśli nie ma w intencji go odpalać.

Quintessa Longbottom
#20
12.11.2024, 23:05  ✶  
Na razie wszystko szło po ich myśli.
Brenna wychyliła się z krzaków już po kilku sekundach nawoływania — z pudełkami zabawek i wyraźną nadzieją, błyskającą w oku. Tessa, jednak, nie chciała doszukiwać się strachu, którym przekonanie o powodzeniu ich misji na pewno zostało podszyte. Grubą, czerwoną nicią.
Pieniądze nadal przodowały, trzymając dłoń na pulsie, bijącym u każdego, dobrego człowieka i pokaźny czek, wciśnięty w dłoń handlarza przez samego Morpheusa najwyraźniej również miał wiele do powiedzenia. Przyjęła papierosa z nieukrywaną chęcią, jak zawsze i przejechała śródręczem powoli po czole. Czuła zmarszczki, które powróciły tuż po tym, jak tylko teleportowali się z powrotem do Azylu.
Pora była zatem na ostateczny rozrachunek — czy koci rytuał pomoże Tessie przetrwać kolejne trzy dni? Czy może jednak kompania mruczków rozmyśli się tuż po przejrzeniu darów i uzna, że nie są one odpowiednie dla ich gustu, że nie spełniają oczekiwań. I pani Longbottom zostanie zmuszona trwać w nieustannym stresie, czekając na nieuniknione. Nie, może nie stresie. Złości.
Ciekawe jak wyglądałaby jej śmierć?
Zawsze powtarzała, że chciałaby odejść we śnie, spokojnie, nie martwiąc nikogo. Nie tyle, co z wyrazem błogości, a zwyczajnej neutralności, jakby zrobiła już na świecie wszystko to, co tylko mogła. Najbardziej bała się utonięcia i tego, że mogłaby utknąć w płonącym domu. I tego, że nie zdołałaby przez te trzy dni zrobić tych rzeczy, na które ostatnio brakowało jej czasu.
Longbottomowie przekroczyli próg Azylu razem (no, może bardziej po kolei, bo raczej nie zmieściliby się w trójkę w progu) tak samo, jak poprzednio. Ponownie trzeba było patrzeć pod nogi — uważać na wszystkie ogony, łapy i łebki, które momentalnie ocierały się o łydki, nie pozwalając przejść w spokoju nawet trzech czy czterech kroków.
— Wróciliśmy — zaanonsowała zdecydowanie pewniej niż wcześniej. Odwinęła figurkę Bastet z papieru i postawiła ją na podłodze, zaraz po tym, jak Brenna zaprezentowała swoje fanty. — Ryb jest sporo, dokładnie tak, jak się umówiliśmy. Zostaną jeszcze dostarczane co tydzień przez najbliższy miesiąc. Oto zabawki — nakręcane myszy i nakręcane nakręcacze. Także posążek Bastet. Spełniliśmy wszystkie warunki i to powinno wystarczyć.
Nie powinno. Musiało.

!Miauuu


It's such an ancient pitch
But one I wouldn't switch
'Cause there's no nicer witch than you
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (1068), Brenna Longbottom (3232), Pan Losu (107), Morpheus Longbottom (2358), Mirabella Plunkett (365), Quintessa Longbottom (3008)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa