Nie była przygotowana na rzucanie losowymi pytaniami z kapelusza. To jeszcze nie był odpowiedni moment na to, aby zacząć wyciągać mu pewne rzeczy z przeszłości, to miało dopiero nadejść. Nie skorzystała więc z okazji, chociaż pewnie, gdyby poświęciła dłuższą chwilę na przemyślenie tego, na pewno dałaby radę, aby podstawić go pod ścianą, wyciągnęłaby coś naprawdę głupiego. - W tej chwili nie jestem w stanie się skupić, ale na pewno do tego wrócę. - Skoro sam się o to prosił to miała zamiar wykorzystać to w przyszłości, ba, była pewna, że nadarzy się ku temu wiele okazji, bo przecież mieli przed sobą wiele wspólnych tygodni, miesięcy, a nawet lat. Była tego pewna, jak niczego innego.
- Postaram się latać w miarę nisko. - Nie zamierzała już się od niego oddalać, nie w tym życiu, kiedy w końcu udało im się dojść do tego wszystkiego. Trochę to trwało, nie byli szczególnie wylewni, jednak jakoś udało im się określić. Cieszyło ją to, nie spodziewała się nawet, że to będzie takie proste, na wyciągnięcie ręki, jak widać powinna spodziewać się niespodziewanego.
- Potrzeba matką wynalazków, czy coś, wierzę w naszą kreatywność. - Cóż, na pewno osby ich pokroju będą w stanie sobie poradzić z czymś takim jak piasek wchodzący w miejsca, w które nie powinien. Nie wydawało jej się, aby mieli tu tylko siedzieć, patrzeć na gwiazdy i trzymać się za ręce. Nie do końca tego chciała, nie kiedy wreszcie mogła sięgać po to, co wydawało jej się być bardzo odległe. Aktualnie nie musiała przejmować się konsekwencjami swoich czynów, bo wreszcie wyszło na to, że pragnęli tego samego.
To sporo ułatwiało, nie było potrzeby, aby powstrzymywać się przed czymkolwiek, piasek nie będzie w stanie ich przed tym powstrzymać, a skoro już ustalili, że to tutaj spędzą następne godziny, to wypadało się jakoś do tego przystosować. Na pewno sobie z tym poradzą, znajdą metodę na to, aby było im naprawdę wygodnie. Zresztą gdy się w sobie zatracą zapewne zaczną ignorować te niedogodności, bliskość mogła im to wynagrodzić. Czasami trzeba było się poświęcić, aby osiągnąć cel, czyż nie? Nawet jeśli chodziło o coś tak niewielkiego jak piasek na różnych częściach ciała.
- Co najwyżej, tak. - Kącik ust drgnął jej w jeszcze większym uśmiechu. Jak widać mieli bardzo podobne zdanie do tego, co zamierzali tutaj robić. Roise starał się być przy tym poważny, chociaż dostrzegła błysk w jego oku świadczący o tym, że wcale tak nie było. Cóż, w końcu nie musieli się miarkować, w słowach padających z ich ust, w dotyku. To było coś nowego, do czego powinna przywyknąć, chociaż nadal jeszcze nie do końca chyba to przetrawiła. Nie sądziła, że przyjdzie im to tak łatwo, bez żadnych komplikacji. To wydawało się być zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe, ale jednak stali tutaj razem, na tej plaży, gotowi podążać zupełnie nową, wspólną ścieżką.
Wydawało jej się, że dobrym pomysłem będzie wracanie do tego miejsca. Mogło się stać ono dla nich w pewien sposób symboliczne. Pierwszy raz znaleźli się tutaj jako para, wbrew pozorom wpadła w to, co się między nimi działo po uszy i wydawało jej się, że to mogłoby być całkiem urocze, że będą mieli swoje miejsce, związane z początkiem ich nowej drogi. Naprawdę coś ją opętało, właściwie nie coś, a ktoś. Nie była w stanie już tego wypierać.
Czuła to od momentu, w którym opuścili ten magiczny dworek, kiedy to trafiła go z kuszy w nogę. Coś się wtedy zmieniło, zaczęła na niego patrzeć inaczej i nie, nie jak na przyjaciela, jak próbowali sobie wmówić. Właściwie nigdy tego nie określili, nie mówili o tym, co się zmieniło. Traktowali to jako coś co mieszało w ich życiu. Nie mieli jednak na tyle odwagi, aby jasno sie o tym wyrazić. Cóż, może szybciej doszliby do wniosków, które dzisiaj ustalili. Nie było jednak sensu się nad tym zastanawiać, nie kiedy wreszcie sięgnęli po to na czym im zależało. W końcu wiedziała, że są we właściwym miejscu. Faktycznie musieli pewnie jeszcze jakoś sobie to wszystko ułożyć, chociaż, czy aż tak wiele miało się między nimi zmienić? Wcześniej też o siebie dbali, spędzali ze sobą czas, teraz zyskali dodatkowe profity.
- Rozumieliśmy się bez słów, nie było sensu mówić głośno o tym, na czym polega ta klątwa... - Tak, miała świadomość, że łatwiej byłoby się podzielić doświadczeniem i emocjami, ale jakoś się do tego nie palili. Wybrali nieco bardziej skomplikowaną drogę, okrężną, cóż - nie mogło być zbyt prosto. Samo zakładanie, że to była klątwa... cóż, znaleźli sobie całkiem niezłe wytłumaczenie, aby udawać, że te uczucia nie mogą być prawdziwe. Zresztą negowanie ich nie było pewnie niczym nadzwyczajnym, nie tak łatwo było się pogodzić z tym, że nagle zaczęło się patrzeć na kogoś, jakby był zagubioną częścią własnej duszy. Wiedziała, że jest to coś więcej niż chwilowa miłostka. To było zbyt silne, aby miało przepaść. Nie chodziło tylko o tymczasowe pożądanie, bliskość ciał, to sięgało zdecydowanie głębiej.
Dotarli w końcu przed chatkę, w której mieli się zaszyć. Czekała, aż Roise do niej dołączy, sama zaś wpatrywała się uważnie w budynek, który znajdował się przed nią. Nie do końca wiedziała, czego powinni się spodziewać wewnątrz, ale właściwie to i tak nie miało znaczenia. Naistotniejsze było przecież towarzystwo, a lepszego nie mogła sobie nawet wyobrazić.
- Coś Ty, chcę być Twoją partnerką w zbrodni, nie zamierzam odwracać wzroku. - Byli tu razem, jeśli miały pojawić się jakieś konsekwencje tej wizyty (w co raczej wątpiła), to powinni je ponieść razem. Tak miało być przecież ze wszystkim, skoro już zdecydowali się na to, że będą tworzyć parę zamierzała go wspierać zawsze i wszędzie, wydawało jej się to być oczywiste.