• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[08.09.1972r.] Ile razy mam z Tobą rozmawiać, aby dotarło? | Richard & Charles

[08.09.1972r.] Ile razy mam z Tobą rozmawiać, aby dotarło? | Richard & Charles
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#11
13.04.2025, 00:22  ✶  

Słowa jego syna znaczyły wiele. Nawet jeżeli nie posiadał dowodu w postaci listu. Nawet jeżeli zdradził skąd zna nazwę Necronomiconu. Ta sprawa układała się Richardowi w jedną całość, pamiętając wcześniejszy list od Lorraine do Roberta. Profilaktyczne, mając spaczenie na punkcie posiadania dowodów, co na jego dawny zawód aurora się przekładało, liczył, że syn takowy będzie posiadał. Odpowiedzi z jego strony nie były pewne. Wymijające. Przekonanym będąc, że to nie jest już ważne. Przy wspomnieniu o Scarlett, Richard zmarszczył brwi. Próbując zrozumieć, dlaczego jego dzieci żywią do siebie taką niechęć.

- Czy ja powiedziałem, że Ci nie wierzę?
Zadał mu proste pytanie, kiedy Charles skończył mówić. Tłumaczyć i wyjaśniać sytuację ze swojej strony. Gasząc przy okazji wypalonego już papierosa.
- Wyjec był dowodem czegoś innego. Może i był niepotrzebny. Ale inaczej nie potrafiłem zareagować, kiedy przeczyłem list o rozwiązaniu współpracy biznesowej. Robert bardzo dbał o interesy nawet w rodzinie. Możesz nie lubić się z Baldwinem a nawet go nienawidzić, ale nie zapominaj, że w Tobie płynie także krew Malfoyów.
Spojrzał uważniej na syna.
- Sam dobrze wiesz, że rodzin naszego pokroju czystości krwi jest bardzo mało. Niestety, aby zachować czystość krwi w dalszych pokoleniach, zdarzy się, że rodziny wiążą się z kuzynostwem. Być moje ja nie jestem pierwszym, co związał się z Malfoyami. Wolałbyś, aby Scarlett wyszła za jakiegoś Weasleya?
Zapytał unosząc brew ku górze. Gdyby on jako ojciec miał jej wybierać kandydata na męża, wolałby aby już związała się z Malfoyem, niż jakimś brudno krwistym czy zdrajcą krwi.
- Jeżeli zaś chodzi o samego Baldwina. Scarlett jest najwidoczniej zakochana w nim i nie widzi tego, co się dzieje wokół, lub interpretuje to inaczej. Pobiciem go, nie sprawisz, że odzyskasz siostrę. Możesz jej pokazać dowód, jak zostałeś wykorzystany przez niego. Dlatego byłby potrzebny ten list z zamówieniem do Necronomiconu. Jeżeli wciąż będzie ślepo wpatrzona w tego blondyna, odpuść. Ale też nie pozwalaj sobie na wykorzystywanie siebie. I... nie przypala ci się coś?
Po tych słowach skierował spojrzenie na urządzenie do przygotowywania tostów. Chcąc jakby trochę uciąć temat, żeby syn zrobił, co ma zrobić i usiadł z nim przy stole. Aby mogli spokojnie dokończyć rozmowę. Przy czym sięgnął ponownie po kubek z kawą, aby upić łyk. Delektować jej smakiem.
- Doceniam troskę, ale mną nie musisz się przejmować. Wiesz, że drzwi do kamienicy są dla Ciebie i Leonarda otwarte. Możecie przychodzić, kiedy chcecie.
Przypomniał mu przy okazji, kiedy zajął się ogarnianiem przypalanych tostów.


@Charles Mulciber
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#12
13.04.2025, 12:38  ✶  
Charles prychnął. Nie zdarzało mu się to w towarzystwie ojca, którego przecież miał szanować ponad życie, ale gdy słyszał jego słowa, nie mógł skwitować ich inaczej, jak tą nieprzyjemną reakcją, która miała uświadomić starszego Mulcibera, co jego syn ma na ten temat do powiedzenia.

- Każdym swoim czynem dowodzisz, że mi nie wierzysz. - Zarzucił Richardowi, nie patrząc na niego, za to kierując się do części kuchennej, gdzie tosty miały już dość ciepła. - Twierdzisz, że wyjec był niepotrzebny, ale nie interesuje cię, jaki miał wpływ na mnie? Sugerujesz, że nie miałem prawa się bronić? Poza tym, krew Malfoyów nic dla mnie nie znaczy. Mama nie zdążyła mnie nauczyć, co to znaczy być Malfoyem, ale zaczynam rozumieć, że też nie wiem, co to znaczy być Mulciberem. - Przyznał gorzko, przekładając tosty na talerz. Gorące grzanki nie były najłatwiejsze do złapania, a przypalony ser parzył palce, ale Charles nie użył magii, być może sądząc, że ból oparzeń zagłuszy ten, który czuł w sercu. - I prawdę mówiąc, nie chcę już rozumieć. Wszystko, co robisz, tato... wszystko jest wedle woli wuja Roberta, nawet jeśli on już nie żyje. Zacznij mieć swoje życie, tato. Ja zamierzam żyć swoim. - Podkreślił, niosąc talerz do salonu i stawiając śniadanie przed ojcem. Nie wziął porcji dla siebie, gdy czuł, że nawet jeden kęs nie przejdzie mu przez gardło. Miał kawę i ona musiała wystarczyć. - Jeśli będę potrzebował przewodnictwa, pójdę do wuja Alexandra. Zresztą, o czym ja mówię? - Zapytał z żalem, prychając po raz kolejny i unosząc spojrzenie gdzieś na ścianę, za Richardem. - Jestem drugim synem z bocznej gałęzi i nie mam żadnego znaczenia w tej rodzinie, w tym rodzie. Jestem nikim dla ciebie i dla Alexandra, dlatego nie zamierzam dbać o jakże-czystą-krew i wiązać się z własną kuzynką, choćby to miało zachować rodzinne tradycje mnożenia się między sobą. Spotykam się z panną z rodziny Greyback. - Zdradził, unosząc spojrzenie na ojca, by wyłapać jego reakcję. Bał się jej, bał się krzyków, zakazów, szukania innej przyszłej żony na siłę. Z drugiej strony, skoro Richard dał mu wolną rękę do tego czasu, dlaczego nagle miałby zmienić zdanie? Tym bardziej, gdy to znaczyło dla Charlesa coraz mniej, a jego własne postanowienia wychodziły na pierwszy plan.

Skrzyżował ręce na piersi i byłby oparł się, zrezygnowany, ale jego pufka nie posiadała oparcia. Zamiast tego zgarbił się lekko.

- Skoro Scarlett również mi nie wierzy, to jaki to ma sens, tato? - Zapytał, nieco bardziej zrezygnowany. - Po wszystkim, kim byliśmy dla siebie, co razem przeszliśmy... nawet nie wzięła pod uwagę moich słów. Do czego miałbym wracać? Do ducha Roberta chuchającego mi w kark? Siostry, która mnie nienawidzi? Ojca, który nie ma dla mnie za grosz... za grosz... a, zresztą. - Opuścił wzrok, nie chcąc, by ojciec dostrzegł jego na nowo narastające emocje. - Nie chcę wracać do tamtego życia. Muszę ułożyć sobie nowe, sam.
Porządny Ochroniarz
Nigdy nie wiesz, kiedy śmierć zapuka do twych drzwi.
183cm wzrostu. Brązowe oczy i włosy, u których można dostrzec siwe kosmyki. Często widnieje u niego zarost. Ogolony gładko jest tylko wtedy, kiedy brat każe mu się "ogarnąć". Ubiera się zawsze odpowiednio do sytuacji.

Richard Mulciber
#13
27.07.2025, 22:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.08.2025, 12:39 przez Richard Mulciber.)  

Nie umknęło jego uwadze prychnięcie syna, na swoje słowa. Spojrzeniem jedynie dał mu do zrozumienia, aby się trochę opanował, bo przecież nie rozmawia z kolegą. Trudno jednak było tego wymagać od upartego syna, który… Po przeprowadzeniu się do Londynu, przynosi rodzinie wstyd i problemy.

Możliwe, że Richard jako ojciec miał w tym winę. Ale bardziej ona leżała w chłopaku. Nie widział błędów, jakie postąpił. Mimo tłumaczeń, spokojnych rozmów, czy nawet ostrych, nic do Charlesa jakby – nie docierało.  Pokazał tym jedynie to, że nie może być pozostawiony samemu sobie.

Nie wiedział jak być Malfoyem. Richard przekazał dzieciom to, co sam wiedział od żony. Nie zaniedbywał kontaktów z jej rodzicami, by mogli poznać jej rodzinne strony. Nie musieli być Malfoyami. Mieli być Mulciberami. Przyszłością ich rodziny. Następcami jego i Roberta. Widocznie nie do końca założenia odniosły pożądany skutek.

Richard milczał. Słuchał syna, nie obserwując już tego, jak ogarniał tosty. Spojrzeniem omiótł pomieszczenie i wrócił nim na syna, kiedy ten wspomniało Alexandrze. Ciśnienie mu skoczyło. Nie ukrywał po sobie tego, że nie podoba mu się ten pomysł.

- Alexander Ci nie pomoże.
Odparł stanowczo. Chciał kontynuować, ale Charles mówił dalej. Dla Richarda nie był nikim. Kolejne wyzwanie sprawiło, że nie ukrył zaskoczenia.
Greyback… Wstrzymał gniew. Wstrzymał oddech. Zamilkł na moment.
- Wiesz, że to narusza stabilność czystości krwi w naszej rodzinie, jeżeli bierzesz tę znajomość na poważnie?
Nie wydarł się na syna. Nie podniósł głosu. Próbował rozwiązać to na spokojnie. Choć sam nie wiedział już jak ma z synem rozmawiać. Z każdą sytuacją bywało to coraz trudniejsze. Dał mu wolną rękę, ale w kwestii kandydatki na żonę, znał zasady. Tak samo jak Leonard.
- W jednym się mylisz Charles. Masz znaczenie w tej rodzinie.
Poprawił w jednym syna, skoro ten temat wracał ponownie. Jakby poczuł się bezwartościowy i bez wsparcia. Richard nie chciał, żeby syn tak myślał.
- Wiem i doceniałem to, jak się starałeś aby podążać moją ścieżką. Nawet jeżeli się nie udało, poszedłeś w ślady mojego brata. Nie bez powodu dostałeś na drugie jego imię. Robert nie miał syna. Miałem jakąś nadzieję, że jeżeli się sprawdzisz i on dostrzeże Twoje zaangażowanie i pomoc przy świecach i kadzidłach, zostaniesz jego następcą. Dostałeś szansę, którą zniszczyłeś.
Wyjaśnił ze spokojem. Dziwnym, spokojem. Może ten dobry aromat kawy w tym pomógł?
- Powiedz mi jedno. Jak mam z Tobą rozmawiać? Cokolwiek robiłem ja czy Twoje rodzeństwo, zawodzi. Czy ja wciąż mam syna?
Teraz on zapytał go poważnie.

Chłopak odpowiedział i wyjaśnił Richardowi, co mężczyzna chciał usłyszeć. Mulciber widział, że jego syn nie radzi sobie na tyle dobrze w tym mieście, jakby sam po nim tego oczekiwał. Nim spotkanie dobiegło końca, gdyż Charles musiał zdążyć do pracy, Richard poinformował, że jak tylko pozamyka kilka spraw tutaj, będzie planował powrót do Norwegii. Dał tym samym chłopcom do zastanowienia się, przemyślenia, czy chcą z nim wracać. Tutaj, nic Richarda już nie trzymało, odkąd stracił Roberta. Tę informację Charles miał także przekazać Leonardowi. Mają dać znać, czy chcieliby wrócić.

Dopiwszy kawę, przed wyjściem, Richard poprawił znów krawat synowi. Przez moment jeszcze na niego patrzył, a następnie objął. Jakby też chciał, albo raczej próbował, dodać mu otuchy. Dzieci, to jedyne co mu z najbliższych osób pozostały.

Pożegnawszy się, na drogę poczęstował się tostem, którego wcześniej syn przygotował do śniadania. Drugiego zostawił dla niego, aby nie szedł do pracy z pustym żołądkiem.


@Charles Mulciber

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Richard Mulciber (2507), Charles Mulciber (2279)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa