13.03.2025, 17:00 ✶
— Jeśli smocza ślina miałaby takie właściwości, to po rezerwatach łaziłaby chmara ludzi pokrytych łuskami, a to nie jest powszechnie występujący problem w naszej społeczności.
Głowa wciąż pulsowała bólem, ale Ari wyglądał na tyle przejętego, żeby nie pozwolić jej umrzeć w spokoju. Termin u uzdrowiciela po znajomości? Prawdziwy luksus, gdyby nie fakt, że Mona jeżyła się jak kot na samą myśl o takich wizytach.
— To głowę czy ramię ma mi zbadać? — ciągnęła uparcie. — I nie wstydzę się go! Ari, ja… Co jeśli okaże się, że coś jest nie tak? Nawet niech będą już te głupie łuski. Co jeśli twój brat powie ci coś, co zmieni twoje nastawienie wobec mnie? — no wykrakała. Nie chodziło przecież nawet o diagnozę, a oto co Icarus by z tym zrobił. A jeśli najstarszy Prewett za dużo się nie zmienił, to z pewnością byłby zachwycony. Może powiedziałby jej, że w życiu miała więcej szczęścia niż rozumu. Tyle że jej szczęście szło właśnie obok niej i gadało bzdury o smoczej ślinie, więc nie była w stanie mu powiedzieć, że bała się jego rozczarowania jak ognia. Że zbyt wiele osób już zawiodła, a jego to akurat szczególnie nie chciała stracić po raz drugi. Że jeśli Basil rzeczywiście miałby coś znaleźć, wolałaby tego nie wiedzieć. Łatwiej byłoby żyć w niewiedzy niż patrzeć, jak w spojrzeniu Ariego coś by się miało zmienić, bo Mona Rowle była bardziej problemem niż kimś kogo warto było mieć blisko.
— Mhm — mruknęła w aprobacie. Słodko się uśmiechnęła i znacząco przechyliła głowę w jego stronę. Jej ojciec przecież mawiał: rzucisz kamieniem w Londynie, a trafisz na Prewetta. — Mi było dane poznać najlepszego z nich — tylko przez krótki moment planowała żart, że miała na myśli Electrę i jej zabójcze loki na wieczorku singli, ale ostatecznie sobie darowała.
Głowa wciąż pulsowała bólem, ale Ari wyglądał na tyle przejętego, żeby nie pozwolić jej umrzeć w spokoju. Termin u uzdrowiciela po znajomości? Prawdziwy luksus, gdyby nie fakt, że Mona jeżyła się jak kot na samą myśl o takich wizytach.
— To głowę czy ramię ma mi zbadać? — ciągnęła uparcie. — I nie wstydzę się go! Ari, ja… Co jeśli okaże się, że coś jest nie tak? Nawet niech będą już te głupie łuski. Co jeśli twój brat powie ci coś, co zmieni twoje nastawienie wobec mnie? — no wykrakała. Nie chodziło przecież nawet o diagnozę, a oto co Icarus by z tym zrobił. A jeśli najstarszy Prewett za dużo się nie zmienił, to z pewnością byłby zachwycony. Może powiedziałby jej, że w życiu miała więcej szczęścia niż rozumu. Tyle że jej szczęście szło właśnie obok niej i gadało bzdury o smoczej ślinie, więc nie była w stanie mu powiedzieć, że bała się jego rozczarowania jak ognia. Że zbyt wiele osób już zawiodła, a jego to akurat szczególnie nie chciała stracić po raz drugi. Że jeśli Basil rzeczywiście miałby coś znaleźć, wolałaby tego nie wiedzieć. Łatwiej byłoby żyć w niewiedzy niż patrzeć, jak w spojrzeniu Ariego coś by się miało zmienić, bo Mona Rowle była bardziej problemem niż kimś kogo warto było mieć blisko.
— Mhm — mruknęła w aprobacie. Słodko się uśmiechnęła i znacząco przechyliła głowę w jego stronę. Jej ojciec przecież mawiał: rzucisz kamieniem w Londynie, a trafisz na Prewetta. — Mi było dane poznać najlepszego z nich — tylko przez krótki moment planowała żart, że miała na myśli Electrę i jej zabójcze loki na wieczorku singli, ale ostatecznie sobie darowała.