28.03.2025, 08:30 ✶
– Och dzięki! Tak właściwie to tak! Bo chyba, nie wiem ale chyba mój ojciec tak potrafił, mama mi mówiła że to po nim, ale nie wiem, bo odszedł zanim się urodziłam, więc...– wzięła wdech i z zaciekawieniem, z takim nieco innym błykiem w oku przyjrzała się Asenie. No nie może kurwa mówić że jest do niej podobny, bo raczej nie jest rudy. Z drugiej strony urodę odziedziczyła po matce, więc... czy gdyby miał ciemną karnację to mogłaby być biała jak córka młynarza? Historia trochę przestawała jej się lepić, bo łatwiej byłoby jej znaleźć tego jednego Anglika w Tanzanii niż zakładać, że jakiś Anglik nie był w Edynburgu. Szlag. – Nie ważne. Może kiedyś go znajdę. Na razie nie idzie mi to za dobrze. – spróbowała się wycofać z tej części swojego życia. Choć może kto wie, może przeznaczenie pchnie ją na właściwe tory, może piękna Asen zna jej ojca?
Nie ma to jak zrobić z siebie debila od rana. Najlepszy przepis na udaną relację. Zamrugała kilkukrotnie, gdy dotarło do niej co i jak a potem zaśmiała się swobodnie.
– Aaaaaaaaa no tak to ma, to ma sens, tak nie wiem czemu pomyślałam wiesz, lubię swoje imię bardzo. Był taki czas że spotykałam dużo osób o tym imieniu. A Miyale to była moja przyjaciółka z południa, którą poznałam w okolicach cieśniny tam przy Hiszpanii. To znaczy promień słońca. Ten szczur ma jasne te czułki, pasuje do niego słomkowy kapelusz, ale... nie wiem jak wytłumaczyć Lewisowi... myślisz że muszę go polizać i opowiedzieć mu o tym jak smakuje? – zapytała absolutnie poważnie, a potem nie wytrzymała i parsknęła śmiechem łapiąc Asenę a przedramię srogo naruszając zasady Angielskiej flegmatyczności, ale trudno. Czuła się tu dobrze, czuła się tu jak w ciepłej jamie pełnej innych fretek, a takie jamy miały to do siebie, że wszyscy się tam dotykali. – Pokażesz mi też górę? Tam ktoś mieszka? Wy tam mieszkacie? Czy goście? Czy... och och czy dochodzi tam do szemranych transakcji, gdy poprzykrywani kapturami ludzie udają, że jak się zakryjesz kapturem to wcale nie widać rysów Twojej twarzy? – niebieskie oczy zalśniły jej ekscytacją, a z naburmuszonej wstępnie twarzy zniknęły jakiekolwiek oznaki tegoż nastawienia do świata. Zaraz potem jednak mocno zaburczało jej w brzuchu i biała skóra stała się czerwona, a obie dłonie powędrowały na zapadłe brzuszysko. – Szlag, chyba przestraszyłam szczury...– mruknęła, próbując żartować z tego jak bardzo jest głodna.
Nie ma to jak zrobić z siebie debila od rana. Najlepszy przepis na udaną relację. Zamrugała kilkukrotnie, gdy dotarło do niej co i jak a potem zaśmiała się swobodnie.
– Aaaaaaaaa no tak to ma, to ma sens, tak nie wiem czemu pomyślałam wiesz, lubię swoje imię bardzo. Był taki czas że spotykałam dużo osób o tym imieniu. A Miyale to była moja przyjaciółka z południa, którą poznałam w okolicach cieśniny tam przy Hiszpanii. To znaczy promień słońca. Ten szczur ma jasne te czułki, pasuje do niego słomkowy kapelusz, ale... nie wiem jak wytłumaczyć Lewisowi... myślisz że muszę go polizać i opowiedzieć mu o tym jak smakuje? – zapytała absolutnie poważnie, a potem nie wytrzymała i parsknęła śmiechem łapiąc Asenę a przedramię srogo naruszając zasady Angielskiej flegmatyczności, ale trudno. Czuła się tu dobrze, czuła się tu jak w ciepłej jamie pełnej innych fretek, a takie jamy miały to do siebie, że wszyscy się tam dotykali. – Pokażesz mi też górę? Tam ktoś mieszka? Wy tam mieszkacie? Czy goście? Czy... och och czy dochodzi tam do szemranych transakcji, gdy poprzykrywani kapturami ludzie udają, że jak się zakryjesz kapturem to wcale nie widać rysów Twojej twarzy? – niebieskie oczy zalśniły jej ekscytacją, a z naburmuszonej wstępnie twarzy zniknęły jakiekolwiek oznaki tegoż nastawienia do świata. Zaraz potem jednak mocno zaburczało jej w brzuchu i biała skóra stała się czerwona, a obie dłonie powędrowały na zapadłe brzuszysko. – Szlag, chyba przestraszyłam szczury...– mruknęła, próbując żartować z tego jak bardzo jest głodna.