– Na Polanie Ognisk? – to było bardziej pytanie retoryczne, wyrażające zdziwienie Victorii z połączenia czarnych róż związanych z ich rodem, z nieszczęsną Polaną Ognisk. Sama nie widziała jej na własne oczy od czasu wypadku na Beltane, ale wiedziała co tam się działo tamtego dnia – a więc i drzewie które wyrosło korzeniami do góry, na którym wisiała razem z Mavelle, Patrickiem i Atreusem, a ludzie myśleli że nie żyją. O wichurze nie było co mówić, to odczuła wtedy cała Dolina Godryka… jednak od tamtego czasu nie bardzo wiedziała co ma tam miejsce. Może to był odpowiedni moment by poprosić o przepustkę, zważywszy na jej połączenie z tym miejscem (bo to tam weszła do Limbo), a teraz jeszcze wychodziło na to, że Polana może mieć coś wspólnego z czarnymi różami (i to trochę co innego niż samo źródło problemu, a więc szalejący żywioł, którego genezę Victoria upatrywała właśnie w Beltane i miejscu odbywania tamtego sabatu). – Jest zamknięta, tak samo zresztą jak cała Knieja Godryka. Ale w takim razie spróbuję się postarać o to, żeby mnie tam wpuścili – nawet nie sądziła, że może się to jakkolwiek łączyć z tym przeklętym miejscem, ale tajemnice jej rodziny leżały jej blisko serca, nie musiała się więc nad tym zbyt długo zastanawiać. To był trop – i to nawet nie mglisty.
– Tak, jeszcze sad… ale nie tylko. W lipcu z ramienia towarzystwa herbologicznego badaliśmy ogromną, przerośniętą mandragorę. Jej zachowanie również było osobliwe – a dokładniej: mandragora żerowała na drugiej mandragorze… i urosła w kilka tygodni to ogromnych rozmiarów – za to nie pojawiła się z dnia na dzień w takich ilościach jak te róże. – Zbadam tę tutaj, zobaczę co się uda z tego dowiedzieć. W międzyczasie zajrzymy do tych kronik… – podsumowała krótko – no i jeszcze czekał ją list do Ministerstwa, ale to nie w tej chwili.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko, słuchając o elfach, a chwilę później kiwnęła głową, jakby mówiła “oczywiście” – bo dla rodziny była w stanie zrobić wiele, tak samo jak dla tego ogrodu. A później zbliżyła się do Loli i stanęła na palcach by ucałować powietrze przy jej uchu.
– Do zobaczenia, ciociu – i z tymi słowami puścili Lorelei do jej obowiązków, a sama zwróciła się do Laurenta.
– Tak, chyba tak. Masz teraz czas? Jak tak, to zapraszam, oprowadzę cię trochę po Majda Vale. I przerobimy małą lekcję historii – o rodzie Lestrange, skąd się dokładnie wywodzili, jak została założona ich rodzina… zaczynając od Nicholasa Flamela, sławnego na cały świat alchemika z Francji i jego siostry. I w ten sposób mogli zajść do biblioteki, a po drodze mogła mu pokazać piękne i bardzo osobliwe drzewo genealogiczne, zdobiące ściany w jednym z pomieszczeń.