- Może Cornelius ma ciekawsze rzeczy do roboty, ale napisałby mój nekrolog - stwierdziłem pewnie, bo faktycznie tak uważałem. Jeśli chodziło o moich przyjaciół, to mogłem sobie dać nawet ręce uciąć, że spełniliby moją ostatnią wolę, niezależnie od tego, jak bardzo pojebana by była. Gdyby chodziło tylko o napisanie nekrologu, nawet Aloysius by nadziergał parę krótkich słów od siebie. Może ostatecznie zamknąłby się w jednym wyrazie, ale by napisał.
Swoją drogą, czy to słowo brzmiałoby zjebał? Okraszone ognistą whiskey i pełnym politowania prychnięciem?
- Trochę się poobijałem, ale jest w porządku - odparłem, gdy Prudence spytała o moje zdrowie. Z tego, co słyszałem, chyba wstała, więc sam ostrożnie również podniosłem się z podłogi. Trochę dziwnie było funkcjonować w tych totalnych ciemnościach, ale przynajmniej nie byłem sam ze swoimi myślami. A właśnie…
- Co to miało znaczyć, żebym za dużo nie myślał?! - zapytałem niby oskarżycielsko, ale tak naprawdę zamierzałem po prostu pociągnąć ją za język. Ciekaw byłem rozwinięcia tej myśli.
Czysta uszczypliwość, czy miała w tym jakieś głębsze, podszyte logiką albo/i obserwacją spostrzeżenia? Byłem ciekaw, jak wyglądam w oczach takiej osoby jak Prudence. Co prawda, nie miała zbyt wielu okazji do obserwowania mnie, szczególnie w życiu dorosłym, ale z pewnością co nieco opowiadał jej Elias… Albo i nie. Poza tym ta krótka rozmowa w windzie… Na pewno już tworzyła pewien obraz mojej osoby.
Żałowałem, że było ciemno. Wyraz oczu Prudence wiele by mi powiedział na temat niewypowiedzianych przez nią myśli, a tak… byłem pozbawiony tego zmysłu.
Zamiast tego słyszałem tylko cichy ruch tkaniny, jakby poprawiała ubranie, i odgłos mojego własnego oddechu, który w tych ciemnościach wydawał się głośniejszy, niż powinien.