• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
1 2 3 4 5 6 Dalej »
[13.09.1972 Lazarus & Odysseus] The Poet and the Pendulum

[13.09.1972 Lazarus & Odysseus] The Poet and the Pendulum
broken one
Chudy jak wypłata i długi jak miesiąc (187cm). Eteryczna uroda Lovegoodów rozwodniona mugolską pospolitością. Rude włosy domagające się fryzjera, broda domagająca się brzytwy, której starym zwyczajem nie posiada w domu. Jasnozielone oczy. Ubrany zwykle w proste szaty, czarne, lub w stonowanych barwach, skrojone tak, by nie krępowały ruchów.

Lazarus Lovegood
#11
30.09.2025, 15:51  ✶  
Przymknął oczy - na chwilę, tylko na chwilę - i nawet nie drgnął, potraktowany zaklęciem Odysseusa, choć magia połaskotała go na wysokości mostka i rozpłynęła się po piersi. Kaszlał od pięciu dni, wyrywało go to ze snu w nocy, był obolały, odpluwał tę obrzydliwą czarną flegmę (raz zdarzyło mu się ją odruchowo połknąć i momentalnie zwymiotować) i prawdę mówiąc, było mu wszystko jedno, różdżka, eliksir, wahadełko - cokolwiek, byle ten kaszel ustąpił.

- Nie jesteś pulmonologiem - wychrypiał, zanim zdążył się powstrzymać. Spojrzał na magipsychiatrę i dodał potulnie - Przepraszam. Trzyma mnie to od tych pożarów. Oczywiście, że ci zapłacę.

Był wdzięczny za pomoc. Odysseus leczył jego umysł, sumiennie i skutecznie, ale z kaszlem mógłby odesłać go do Munga - dla zasady, bo po co niby miałby odwalać robotę za jakiegoś magomedyka z odpowiednią specjalizacją? Albo w imię jakiejś pokręconej filozofii terapeutycznej. Albo wreszcie w odwecie za wcześniejsze przekomarzania, uznawszy, że jedna nieprzespana noc i jeden dzień z piaskiem pod powiekami i mgłą w głowie więcej nie zabiją pacjenta. W końcu był tylko człowiekiem.
Podał mu jednak eliksir, a Lazarus sięgnął po niego, trochę niezdarnie, bo wciąż odczuwał efekty ataku. Jego palce najpierw natrafiły na dłoń uzdrowiciela, a dopiero potem na szkło. W milczeniu odkorkował buteleczkę i bez wahania wypił zawartość. Była trochę gęstsza, niż syrop, ale rzadsza, niż miód i pozostawiła warstwę w ustach i gardle, jak opatrunek. Oblizał usta, badając to wrażenie. Dziwne, ale skoro miało pomóc - do zniesienia.

Niezrażony mrukliwym tonem magipsychiatry, zdobył się na czarny humor.
- Pytam o koniec, a tymczasem może to będzie prostsze, niż myślałem? Niewydolność oddechowa po kontakcie z produktami czarnomagicznego spalania?
Wzruszył raionami. Humor. Tym właśnie był ten pomysł. Nie czymś, w co Lazarus chciał wierzyć. Nie czymś, na co czekał i definitywnie nie czymś, czego pragnął.

Nie poczuł się dotknięty wcześniejszymi słowami Fawleya o Ministerstwie. Trafna ocena i doskonale logiczne rozumowanie. To prawda, w ministerialnych biurach i na korytarzach bezustannie spotykały się fale arogancji i uniżoności, i człowiek chcąc nie chcąc brodził w tej mieszaninie, jak w szlamie na podłodze dawno zalanego lochu.
Dobry temat do haiku. Żyzne i obrzydliwe zarazem. Jak… wiele rzeczy w przyrodzie.
W zamyśleniu zmierzył wzrokiem Odysseusa i uśmiechnął się do swoich myśli.

- Nie, myślę, że byś tam nie wytrzymał - podjął temat, również bez złośliwości - To bardzo… frustrujące miejsce. Sam czasami się zastanawiam, czy tkwię tam z przyzwyczajenia, czy po to by się ukarać - wzruszył ramionami - Może po prostu lubię cierpieć.
Nie był pewien, czy to zasługuje na podziw, ale nie protestował. Miło było słyszeć słowa uznania od Odysa.
dziewica moru
locked in a cage with all the rats
175 cm, kruczoczarne włosy i oczy

Odysseus Fawley
#12
02.10.2025, 20:25  ✶  
Z pozoru obojętne spojrzenie kruczoczarnych oczu zatrzymało się na bladości twarzy i śladach zmęczenia pod oczami. Dłoń Fawleya spoczywała w połowie drogi między nimi tak, jak ją pozostawił po podaniu eliksiru. Po chwili cofnął palce, chociaż ruch był spóźniony, jakby ciało o sekundę nie nadążyło za decyzją.

Dotyk rzadko kiedy stawał się częścią terapii, a jeśli już, to zawsze miał być świadomie i precyzyjnie odmierzoną dawką.

Ufa mi, pomyślał Odys. Było to dziwnie ciężkie odkrycie. Lazarus przyjął buteleczkę z eliksirem szybko, bez zadawania żadnych pytań. Równie dobrze mogłaby być to trucizna, a mężczyzna nawet by się nie zorientował.

Trucizna to natomiast nie była
— Przeprosiny przyjęte, ale są zbędne — odpowiedział. — To ty się dławisz od paru dni, a ja się denerwuję, że przyjdziesz do mnie dopiero wtedy, jak już będziesz siny.
Zbył komentarz o zapłacie, mimo że sam pierwszy zarzucił tematem. Z jakiegoś powodu zirytowało go to, że Lazarus zawsze chciał zamieniać każdy gest w transakcję, kiedy przecież sam Odys był dokładnie taki.
— Jak umrzesz, i tak nie będziesz miał komu zapłacić — rzucił jeszcze sucho. — Doprawdy, nie mam najmniejszej ochoty wlec twojego trupa do Ministerstwa i tłumaczyć się, że się udusiłeś własną flegmą.
Czarodziej schował różdżkę do tylnej kieszeni swoich spodni, podszedł do innej szafki, stojąc tyłem do Lazarusa, sięgnął po pióro i pergamin. Pochylił się, zanotował szybko kilka zdań.
— Wypiszę ci receptę na eliksiry, ale jeśli napady się nasilą albo pojawi się krew, przychodzisz natychmiast. Bez czekania na nasze sesje. Zrozumiano?
Istnienie w tym świecie było umowa wiążącą ich obu.
Koniec sesji


absolutnie, absolutnie
będę z Tobą aż po grób
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Odysseus Fawley (1783), Lazarus Lovegood (2749)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa