• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
[Jesień 72, 10.09 Charlotte & Anthony] and the more we quiet our ire

[Jesień 72, 10.09 Charlotte & Anthony] and the more we quiet our ire
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#11
28.08.2025, 08:41  ✶  
Charlotte odnotowała sobie w myślach, żeby potem dowiedzieć się od Jonathana, co dokładnie powiedział Anthony’emu, w jakim kontekście i dlaczego. Tony był równie utalentowanym kłamcą, co ona, ale zdawało się jej, że teraz mówił prawdę, w tym wszystkim musiało jednak tkwić coś więcej.
– Zatrzymajmy się na chwilę. Uważasz albo Johny uważa, że jesteś bezużyteczny, bo byłeś za mało bohaterski? Ja miałabym tak uważać? Tony, nie uratowałam tej nocy ani jednego życia, i uważam, że jestem bardziej użyteczna niż większość społeczeństwa – zapowiedziała Charlotte, prostując się na krześle. – Nie wiem, jakie kryteria stosujesz, ale pomiędzy „nie byciem bohaterem” a „byciem beznadziejnym czarodziejem” jest dość miejsca, żeby zmieścić w nim stado abraxanów. Proszę, nie każ mi wyliczać twoich umiejętności, zaczynając od magii bezróżdżkowej – stwierdziła, krzywiąc się przy tym lekko, bo och, bogowie, komplementowanie i wyśpiewywanie arii pochwalnych było dla niej naturalne, ale przede wszystkim wobec samej siebie. – Jeżeli chodzi o tę kobietę, to jest po prostu głupia. Ty zorganizowałbyś to przedsięwzięcie, doprowadził do końca i skutecznie nim zarządzał, inni będą co najwyżej o nim gadać – dodała, z pewnym lekceważeniem, celowo nie wymieniając imienia, by nie musieć szeptać. Gdyby ktokolwiek to usłyszał, zamierzała kłamać, że mówiła o jakiejś sprzątaczce albo coś takiego. – Jeśli potrzebujesz zmiany branży, idź w to. Masz wiele możliwości.
Pieniądze, zbudowane przez lata wpływy, znajomości i parę przydatnych umiejętności sprawiały, że właściwie każde przedsięwzięcie Shafiqa było skazane na sukces. A jeżeli nawet nie, miał całkiem miękką poduszkę: tu Rosierowie, tam winnica, tu kariera w Ministerstwie – zdaniem Charlotte mógł pozwolić sobie na działanie i szukanie czegoś, co go uszczęśliwi.
– Ale wracając do sedna problemu, skoro chyba ustaliliśmy już, że nie jesteś beznadziejny, to Anthony, o co tak naprawdę się pokłóciliście? Przecież nie o to, że nie należysz do… zaraz, jak to nazywają mugole… jakiejś straży pożarnej – powiedziała, znów pochylając się ku niemu nad stołem. Kłótnia nastąpiła w końcu przed Spaloną Nocą, ale teraz Anthony mówił, jakby sednem problemu był fakt, że okazał się tej nocy mało przydatny? (A czy tak faktycznie było, to też nie dowierzała, ale to kogo i czy uratował, to po prawdzie Charlotte mało interesowało – potrafiła być bardzo obojętna wobec przypadkowych ludzi.) – Widzę, że masz do niego żal i nie sądzę, że o te słowa. I skąd ten niedorzeczny pomysł, że ja uważam cię za bezużytecznego?
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#12
05.09.2025, 20:52  ✶  
Słuchał z uwagą wywodu Kelly i cóż... nie żeby nie miała racji. Między bezużytecznością a bohaterstwem było szerokie spektrum, żeby nie powiedzieć przepaść związana z kategoriami. Utylitarność osoby mogła mieć tak podłoże altruistyczne, bohaterskie, jak i absolutnie egoistyczne i cyniczne. Jeno nie wykluczało drugiego. Można było być bezużytecznym bohaterem i użytecznym tchórzem. Zapewne.

– Och proszę Cię, głupia sztuczka... – machnął lekceważąco ręką, zupełnym przypadkiem wyczarowując w niej złocistą chryzantemę. Zbyt mocno wrosło w nim przekonanie, że to kaprys, spełnienie nastoletniej zachcianki, a nie coś, co mogło skutecznie uratować im wszystkim życie, zwłaszcza jeśli ktoś wytrąciłby różdżkę z dłoni. Albo gdyby wypadła z powodu jednego z najokrutniejszych zaklęć niewybaczalnych.

Crucio... był naocznym świadkiem, jak wygląda się zaraz po rzuceniu tej katorgi i choć współodczuwał stan swojego serdecznego przyjaciela, to jednak część jego samego dziękowała, że nie był wtedy w jego skórze.

– Nie rób tego proszę, nie wyliczaj. Sam muszę to uporządkować, w przeciwnym razie nigdy nie stanę na nogi. Kryzys... – westchnął ciężko, pozwalając sobie na rozproszenie kwiatu, którego łodyżkę przed momentem ściskał – obnaża przeszłe niedostatki, ale przezwyciężony buduje silniejszą przyszłość. – W ostatniej chwili powstrzymał się, by nie wybrać łaciny, jako odpowiedniejszego języka do wygłoszenia tej maksymy.

A potem uśmiechnął się krzywo i powrócił uwagą do kuzynki i - a może przede wszystkim - do butelki wina i swojego zbyt pustego kieliszka. Miał trudność by łykać eliksir nasenny, ale wino przechodziło przez gardło nazbyt łatwo.

A więc o co się pokłócili? Organizacja partyzancka pozostawała tajemnicą, a on zdecydowanie nie chciał być tym który powie Charlie. Z resztą, był przekonany, ze gdyby kuzynka chciała wiedzieć, to wiedziałaby o niej.

– Nie chcę o tym rozmawiać Charlie. Na prawdę. Wniosek był taki, że w życiu Jonathana nie ma dla mnie miejsca, nie może znieść mojego stylu życia, uważa że porzuciłem go w biurze i... – zacisnął zęby. Mocno. Do tego stopnia, że zadrgało mu ścięgno w okolicy skroni. – Nie wiedziałem o panu francuskim Draculi. Wydawało mi się, że żyłem w świecie, w którym byłbym pierwszą osobą, której by o tym powiedział. I gdy w końcu dogadali się, bo... wiesz, dogadali się kiedy byliśmy w Egipcie, to zamiast ulgi, poczułem... poczułem to wszystko, czego nie czułem, gdy zagrożenie zdawało się realne. Ale nic to. Przejdzie mi. Kiedyś. – umilkł bo oto pojawił się ich zamówiony obiad, a on życzliwie, w zupełnie zmienionym, lżejszym tonie podziękował kelnerowi. – Wiesz, że jeżeli nie będziecie mogli znaleźć ekipy, do odbudowy domu, to wystarczy jeden samolocik z Twoim podpisem? Mam dobrych ludzi, którzy ostatnio odświeżyli mi mój nowy zakup hiszpański. Pewnie i tak będę ich ściągał do okien w Little Hangleton – podjął, uważając temat Jonathana za zakończony. Dziś i w ogóle.
Evil Queen
Kill them with success and bury them with a smile
Ma jasne włosy, jasne oczy i 177 centymetrów wzrostu. Chętnie chodzi w butach na obcasach, mimo wysokiego wzrostu. Potrafi uśmiechać się bardzo pięknie i ciepło, ale zwykle uśmiech ten jest absolutnie fałszywy.

Charlotte Kelly
#13
12.09.2025, 08:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.09.2025, 08:53 przez Charlotte Kelly.)  
– Tony, nigdy nie spodziewałam się, że to będzie dotyczyło ciebie, ale obawiam się, że twoim problemem w tej chwili nie jest kłótnia z Jonathanem, a zaskakujący spadek pewności siebie – oceniła Charlotte, marszcząc lekko brwi, gdy Anthony skwitował tę umiejętność jako „głupią sztuczkę”. – Niepotrzebny spadek, dodajmy. Poza tym dochodzi niepewność, co do tego, co chcesz zrobić ze swoim życiem, chociaż nie wątpię, że znajdziesz tu odpowiedzi, których szukasz.
Co już nie było aż tak zaskakujące, bo podobno zdarzało się mężczyznom w pewnym wieku. Może Anthony przeżywał kryzys wieku średniego? Niektórzy twierdzili, że zdarzało się też kobietom, ale Charlotte, która zawsze wiedziała, na co akurat ma ochotę i zazwyczaj to robiła (zazwyczaj – kąpiel nago na środku miejskiej fontanny na przykład była czymś, z czego z żalem tego lata zrezygnowała uznając, że nie narobi wstydu dzieciom i nie zaryzykuje swojej pracy), jakoś nie od końca potrafiła w to uwierzyć.
– Odpuszczę… dzisiaj – powiedziała, bo nie, ani myślała naprawdę porzucać ten temat, i oczywiście, że planowała drążyć go dalej. Na liście rzeczy „do zrobienia” pojawiła się na przykład wizyta u Jonathana z „Jak mogłeś to zrobić Tonyemu, no dobrze, to teraz chcę twoją wersję”.
Było coś prawie zabawnego w tym, że Anthony wściekał się, że został zdradzony, bo nie wspomniano mu o organizacji partyzanckiej, ale jednocześnie nie chciał sam mówić o niej Charlotte. Chociaż i prawdą było, że ona zniosłaby to znacznie lepiej: była Niewymowną. Rozumiała, że ludzie mają swoją sekrety i że czasem to nie są ich tajemnice do zdradzenia, że mówiąc o nim jednej osobie, zdradzają inne. Anthony uważał, że to nie jego sekret do podzielenia się z Charlotte. Jonathan zapewne uważał podobnie.
– Też nie miałam pojęcia o hrabim Draculi. Powiedział mi tylko dlatego, że najwyraźniej w pewnym momencie ten wysłał mu pogróżki na temat dzieci[ – stwierdziła, kolejny uzupełniony kieliszek wina wypijając tym razem duszkiem, zamiast powoli delektować się jego smakiem. To była prawie zbrodnia potraktować w ten sposób wyborne wino, ale Charlotte złościła się nie tyleż milczeniem Jonathana, ile tym, że dzieci były w niebezpieczeństwie. – I przyznaję, też sądziłam, że by mi powiedział. Ty i Morphy zawsze mieliście… niezwykłą więź, ale Jonathan zwykle nie miał przede mną tajemnic. Albo uznał to za nieistotny romans, albo było mu przed nami wstyd, chociaż nie wierzę, że mówię o wstydzie w kontekście Johny’ego. To w końcu wampir.
Kącik ust drgnął jej lekko. Nie w uśmiechu. W skrzywieniu. Dla Charlotte wampiry były trupami. Nie romansuje się z trupami! Ale Charlotte miała ogólnie Mocne Poglądy, jakby po wyplenieniu magirasizmu wobec mugoli musiała te pokłady niechęci gdzieś przekierować – padło na gobliny i wszelkie „dziwadła”, które chętnie kroiłaby na laboratoryjnym stole, by posłać je sekrety.
– Mój drogi, dziękuję, ale na razie poczekam, aż sytuacja się ustabilizuje. Dom mojej znajomej, która teraz mieszka w Ameryce, a którego czasem dla niej doglądam, przetrwał, więc w razie czego zatrzymamy się tam.
Teraz rzemieślnicy byli rozchwytywani przez bogaczy, Charlotte uznała więc, że poczeka aż ceny odrobinę spadną.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#14
12.09.2025, 13:25  ✶  
Powinien zaprzeczyć.

Powinien być o wiele bardziej defensywny wobec tego zarzutu, których choć w pełni troski, czy raczej chłodnej i precyzyjnej diagnozy nie był przecież oskarżeniem.

Kiedy to się zaczęło? Bo przecież nie trzy dni temu.

Pamiętał dobrze dzień swoich urodzin, gdy życzenia rozpuszczone w jego ogrodzie wtapiały się w pustosłowie pozbawione znaczenia, zupełnie tak jak pozbawione znaczenia było jego dotychczasowe życie.

Może zaczęło się to od pogrzebu Thomasa? Jego starszy brat umarł młodo, ale pozostawił wiele, a jego potomstwo zdawało się być bardzo zaangażowane w kontynuowanie dzieła swojego ojca. Zastanawiające, gdy na ceremonii takiej samej jak wszystkie, nagle słowa podziękowań dotknęły go osobiście. W zazdrości, że Thomas poszedł własną drogą. W zawiści, że jego życie mimo swojej pozostawiającej wiele do życzenia długości zdawało się Shafiqowi mieć o wiele więcej... treści.

– Być może masz rację – powiedział bardzo cicho, choć to być może było tylko zmiękczeniem prawdziwego wyznania. Wypuścił z siebie powietrze, czuł się tak mały, tak pozbawiony chęci i woli. I tylko przez twarz przeszedł grymas gdy wspomniała bardziej otwarcie o wampirzym zagadnieniu. Pasożyt. Tak brzmiało to milej w jej wiadomości.

Zabawne jak wiele może zmienić się w nastawieniu przez kilka dni. Czy nie doradzał mu polubownego rozwiązania sprawy, tak, aby możliwie ograniczyć komplikacje wynikające z bardziej bezpośrednich form nacisku?

– Dobrze, że ten rozdział jest już za nami. Jak jeszcze rozmawialiśmy, Jonathan z dość dużą dozą nadziei na przyszłość wypowiadał się o załagodzeniu sprawy – odchrząknął. Projekt jego rezygnacji leżał na jego biurku i dojrzewał, za moment Selwyn będzie lżejszy o kolejny problem więcej. – Więc zapewne to nie ma większego znaczenia. Lepiej skupić się na przyszłości. Jeśli... Jeśli czegokolwiek będzie Wam trzeba proszę Charlie, nie wahaj się do mnie pisać.

Umilkł. Jedzenie dotarło, a Anthony skupiał się na stanie psychicznym i fizycznym bliźniaków oraz Theodora. Uprzedził kuzynkę, że będzie chciał Jaspera nieco bardziej zaangażować w ocenę strat i klątw nękających ministerialne włości, skrzętnie doniósł jej o wyjątkowo dobrym stanie psychofizycznym Margerity, która nie osłabiła stanu osobowego OMSHMu. Urlopy, zaginięcia, nekrologi... Sporo dziur będzie do załatania przed zdaniem urzędu i nie czuł się z tym najlepiej, ale myśl o międzynarodowym biznesie opadła ziarnem na jego umęczony umysł, by niespiesznie tam sobie wzrastać. Jedno było pewne - nie chciał działać na rzecz Jenkins, może czas kryzysu był najlepszą okazją do tego, by w końcu wyznaczyć nowy kurs bez względu na to, czy będzie sygnowany ministerialną pieczęcią, czy też nie.

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (29), Anthony Shafiq (3046), Charlotte Kelly (2828)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa