18.08.2025, 21:45 ✶
Brenna uśmiechnęła się tylko na słowa kobiety, bo przy kimś znajomym oświadczyłaby pewnie bez wahania, że no po prostu jest głupia, ale wobec słabo znanych sobie osób była trochę ostrożniejsza. W końcu istniała szansa, że kiedyś Helloise będzie miała z nią do czynienia jako z detektyw Brygady i wtedy zwykle jednak wolałeś, żeby osoba, z którą rozmawiasz nie oświadczała na prawo i lewo, że jest idiotką.
Helloise mogłaby być dużo mniej pod wrażeniem, gdyby wiedziała, że Brenna mało myślała o cyklu i o docenianiu tego, co odejdzie. Po prostu lubiła zmienność pór roku, lubiła śnieg, lubiła lepić bałwana, sanki, łyżwy i śnieżki - może już nie tak bardzo jak w czasach, gdy była dzieckiem, bo porwało ją dorosłe życie, ale te upodobania dalej w niej tkwiły. Nie żeby zamierzała to kryć, ale nie była do końca świadoma, co chodzi po głowie miejscowej zielarki.
– Brzmi jak koło roku? – spytała, bo kojarzyła, że podobne rzeczy czasem opowiadali kapłanki. Brenna nie była może najbardziej religijną czarownicą pod słońcem, ale mimo wszystko dorastała na tyle blisko czarodziejskich tradycji, aby to i owo obiło się jej o uszy. – Pełen cykl… chociaż jeżeli mam być całkiem szczera, to po prostu każda pora roku ma w sobie coś miłego. Bardzo nie chciałabym mieszkać gdzieś, gdzie ciągle albo prawie ciągle trwa lato. Albo tylko zima.
Taka Afryka na przykład. Brennie zupełnie nie mieściło się w głowie, jak radzili sobie tamtejsi mugole, bo czarodzieje mieli do dyspozycji przynajmniej magię.
Znalezienie ciała ptaszka okazało się zadziwiająco łatwe, za to kiedy Brenna stanęła nad nim, czuła się trochę… dziwnie. Jasne, było jej go szkoda wczoraj, ale jeśli miała przyjąć to, o czym opowiadała Helloise, okazywało się, że to nie był po prostu ptak, a istota na tyle inteligentna, by prosić o pogrzeb i rzucić klątwę. Brenna nie była pewna, jak się na to wszystko zapatruje i było jej trochę głupio, że mogła nieświadomie zignorować prośbę memortka. Szpadel przyjęła odruchowo, chociaż po prawdzie początkowo zamierzała po prostu jak na czarownicę przystało użyć magii. Memortek nie wymagał jednak kopania głębokiego grobu, więc skoro Helloise uznała, że należało to zrobić siłą własnych mięśni, Brenna nie protestowała, a wbiła narzędzie w ziemię.
– Trzeba zrobić coś jeszcze? Jakieś rytuały albo coś? I to wystarczy, czy jeśli kolejna doniczka przeprowadzi na mnie zamach, powinnam iść do klątwołamacza? – spytała, gdy przerzuciła dość ziemi, aby złożyć memortka w ptasim grobie.
Do klątwołamacza może tak bez powodu nie zamierzała od razu biec, ale poszukać informacji o klątwach i memortkach to już planowała. Choćby by zaspokoić swoją ciekawość.
Helloise mogłaby być dużo mniej pod wrażeniem, gdyby wiedziała, że Brenna mało myślała o cyklu i o docenianiu tego, co odejdzie. Po prostu lubiła zmienność pór roku, lubiła śnieg, lubiła lepić bałwana, sanki, łyżwy i śnieżki - może już nie tak bardzo jak w czasach, gdy była dzieckiem, bo porwało ją dorosłe życie, ale te upodobania dalej w niej tkwiły. Nie żeby zamierzała to kryć, ale nie była do końca świadoma, co chodzi po głowie miejscowej zielarki.
– Brzmi jak koło roku? – spytała, bo kojarzyła, że podobne rzeczy czasem opowiadali kapłanki. Brenna nie była może najbardziej religijną czarownicą pod słońcem, ale mimo wszystko dorastała na tyle blisko czarodziejskich tradycji, aby to i owo obiło się jej o uszy. – Pełen cykl… chociaż jeżeli mam być całkiem szczera, to po prostu każda pora roku ma w sobie coś miłego. Bardzo nie chciałabym mieszkać gdzieś, gdzie ciągle albo prawie ciągle trwa lato. Albo tylko zima.
Taka Afryka na przykład. Brennie zupełnie nie mieściło się w głowie, jak radzili sobie tamtejsi mugole, bo czarodzieje mieli do dyspozycji przynajmniej magię.
Znalezienie ciała ptaszka okazało się zadziwiająco łatwe, za to kiedy Brenna stanęła nad nim, czuła się trochę… dziwnie. Jasne, było jej go szkoda wczoraj, ale jeśli miała przyjąć to, o czym opowiadała Helloise, okazywało się, że to nie był po prostu ptak, a istota na tyle inteligentna, by prosić o pogrzeb i rzucić klątwę. Brenna nie była pewna, jak się na to wszystko zapatruje i było jej trochę głupio, że mogła nieświadomie zignorować prośbę memortka. Szpadel przyjęła odruchowo, chociaż po prawdzie początkowo zamierzała po prostu jak na czarownicę przystało użyć magii. Memortek nie wymagał jednak kopania głębokiego grobu, więc skoro Helloise uznała, że należało to zrobić siłą własnych mięśni, Brenna nie protestowała, a wbiła narzędzie w ziemię.
– Trzeba zrobić coś jeszcze? Jakieś rytuały albo coś? I to wystarczy, czy jeśli kolejna doniczka przeprowadzi na mnie zamach, powinnam iść do klątwołamacza? – spytała, gdy przerzuciła dość ziemi, aby złożyć memortka w ptasim grobie.
Do klątwołamacza może tak bez powodu nie zamierzała od razu biec, ale poszukać informacji o klątwach i memortkach to już planowała. Choćby by zaspokoić swoją ciekawość.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.