09.09.2025, 07:20 ✶
Pytanie pozostawił domysłom Jonathana, bo sam nie miał na to w sumie jednoznacznej odpowiedzi. Był chronicznie niewyspany, znerwicowany, dlaczego ktokolwiek mógł zakładać, że jego stan umysłu jest na tyle spójny, bo dookreślać przydział ról na brzegach tej rzeki, gdzie oboje usiedli i zapłakali. Czy raczej… darli koty? Może stąd te uszy.
Kolejne zdania, które miały go uspokoić, pogłębiały tylko kryzys, Kręcili się w kółko. Wiedziałem, że będziesz chciał mnie wspierać, więc Ci nie powiedziałem. Dla Anthony’ego pomoc, wsparcie i okazywanie szeroko pojętej troski były niewątpliwie językiem miłości. Odrzucając to, co chciał ofiarować, odrzucało się jego. I miał świadomość, że nie zawsze być może trafiał, ale Jonathan cały czas powtarzał to samo, a Anthony słyszał cały czas to samo, niekoniecznie zgodnego z intencją rozmówcy.
Nie potrzebuję Cię.
I to bolało tak bardzo, że gdy odprowadził wzrokiem dłoń Jonathana rysującą strzałkę na linii jednych i drugich dwuwymiarowych twarzy, to nie podniósł zgodnie z instrukcją oczu ku niemu. Nie był w stanie.
– Nigdy nie powiedziałem, że nie życzę sobie z Tobą współpracować. Jeśli takie jest Twoje życzenie, to nie złożę rezygnacji. Podejrzewam, że tak jak powoli odbudowują Londyn, tak i my powoli nauczymy się koegzystować na tym samym gruncie biurowym.
Dźwignął się od biurka, czując odrętwienie w całym ciele. Rysunek nadawał się do oprawienia i powieszenia na ścianie, znaczący więcej niż niejedna międzynarodowa umowa, choć może wśród tych znaczeń i skojarzeń było im zbyt łatwo się zagubić.
– Chcesz kawy? Czy jej też dzisiaj nie potrzebujesz od rana? – zapytał, podchodząc do drzwi i unikając dalej spojrzenia w stronę Jonathana, gotów wyjść, gdy tylko usłyszy odpowiedź.
Kolejne zdania, które miały go uspokoić, pogłębiały tylko kryzys, Kręcili się w kółko. Wiedziałem, że będziesz chciał mnie wspierać, więc Ci nie powiedziałem. Dla Anthony’ego pomoc, wsparcie i okazywanie szeroko pojętej troski były niewątpliwie językiem miłości. Odrzucając to, co chciał ofiarować, odrzucało się jego. I miał świadomość, że nie zawsze być może trafiał, ale Jonathan cały czas powtarzał to samo, a Anthony słyszał cały czas to samo, niekoniecznie zgodnego z intencją rozmówcy.
Nie potrzebuję Cię.
I to bolało tak bardzo, że gdy odprowadził wzrokiem dłoń Jonathana rysującą strzałkę na linii jednych i drugich dwuwymiarowych twarzy, to nie podniósł zgodnie z instrukcją oczu ku niemu. Nie był w stanie.
– Nigdy nie powiedziałem, że nie życzę sobie z Tobą współpracować. Jeśli takie jest Twoje życzenie, to nie złożę rezygnacji. Podejrzewam, że tak jak powoli odbudowują Londyn, tak i my powoli nauczymy się koegzystować na tym samym gruncie biurowym.
Dźwignął się od biurka, czując odrętwienie w całym ciele. Rysunek nadawał się do oprawienia i powieszenia na ścianie, znaczący więcej niż niejedna międzynarodowa umowa, choć może wśród tych znaczeń i skojarzeń było im zbyt łatwo się zagubić.
– Chcesz kawy? Czy jej też dzisiaj nie potrzebujesz od rana? – zapytał, podchodząc do drzwi i unikając dalej spojrzenia w stronę Jonathana, gotów wyjść, gdy tylko usłyszy odpowiedź.