• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Śmiertelnego Nokturnu Podziemne Ścieżki v
1 2 Dalej »
[14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte

[14 IX 1972, Głębina] Na tej ziemii, pod tym niebiem | Stanley & Charlotte
Harpagan
Śnisz, a ja jestem twoim koszmarem
Długie blond włosy, lekko falowane, zwykle są rozpuszczone. To, co przykuwa uwagę to nienaturalne, srebrne oczy oraz wędrujący srebrny rumień na prawej ręce - objaw srebrzycy. Sylwetka szczupła, zwykle odziana w dobrej jakości ubrania, podkreślające talię i długie nogi. Piegi na nosie i policzkach dodają jej uroku, ale lwia zmarszczka pojawiająca się na czole świadczy o tym, że kobieta często się denerwuje. Ma około 170 cm wzrostu.

Charlotte Mulciber
#11
13.10.2025, 10:10  ✶  
Gdyby teraz zobaczyła ją ciocia Lorien... Albo nawet Alexander, Richard czy ktokolwiek z rodziny, to by chyba każdy po kolei na zawał zszedł. Gdy przed nią toczyła się bójka, ona zamiast jak na pannę z dobrego domu zakrywać oczy, przyjmowała kolejne zakłady, stojąc za barem Głębiny i popijając piwo, które podał jej Francis. Wstyd.
- Pewną dziedzinę magii? - zapytała, ale bez większego entuzjazmu, bo w zasadzie to niezbyt ją to interesowało. Domyślała się, o którą dziedzinę magii chodzi, wiadomo, ją też ciągnęło do tego złego: gdyby tak nie było, to by nie znalazła się na Nokturnie i niżej. Ale coś w wypowiedzi Francisa jej nie pasowało. Analizowała ją, powoli paląc papierosa, patrząc jak butelka zza pazuchy turla się po podłodze... - Kim jest, kurwa, Stanley?
Zapytała w końcu, zerkając na mężczyznę. Akurat w tej chwili Borgin wyprowadzał ostatnie kopnięcie. Ostatnie, bo kolejne mogłoby złodzieja zabić, a chyba nie o to chodziło? A przynajmniej miała taką nadzieję, bo jej samej także zdarzało się kraść. Co prawda nie była na tyle głupia, żeby kraść w tego typu miejscach i okradać ten typ ludzi, ale no lepiej byłoby, żeby nie była świadkiem śmierci tak brutalnej, jeszcze jakąśtam niewinność miała. Strzępy, resztki, ale no za kradzież buteleczki w Gębinie od razu śmierć? Chyba przesada, nawet dla niej.
- Musicie mieć więcej wiary w prowadzącego ten lokal - cmoknęła, rozdzielając pieniądze. Oczywiście, że nie każdy postawił na Stanleya, sporo osób myślało, że złodziejaszek w końcu wyjmie różdżkę albo po prostu zrobi tulipana z butelki i zaatakuje Borgina. Obeszli się smakiem: Mulciberówna rozdzieliła równo pieniądze i z zadowoleniem stwierdziła, że wygrała trzy sykle, a postawiła jeden. Czyli zysk: dwa. Tylko czy będzie musiała się pieniędzmi dzielić ze Stanleyem? Spojrzała na niego, wiszącego nad nieprzytomnym złodziejem, bo ten cios pozbawił go przytomności, jak dyszał, miał szaleństwo w oczach, a twarz wykrzywiał grymas wściekłości.
- That's hot - mruknęła w stronę Francisa, chowając sykle do kieszeni. I can fix him. - Zostaw już go, bo go zabijesz. A kto to potem będzie sprzątać?
Rzuciła w stronę Stanleya, odruchowo dłonią wędrując na przegub prawej ręki. Zaczęła się drapać, bo stres narastał. Naprawdę nie chciałaby widzieć tu trupa, ale nie była u siebie, więc nie chciała się aż tak rządzić. Ale stresowało ją, że widmo śmierci pochyliło się nad Głębiną a kostucha mogła przeciąć kolejną nić życia i to na jej oczach.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#12
13.10.2025, 16:32  ✶  

Francis nie skomentował słów odnośnie pewnej dziedziny magii ale uniósł brew na pytanie dotyczące Stanley'a. Przez krótką chwilę przyglądał się Mulciberównie, próbując zrozumieć czy ona żartuje, czy też nie.

Kiedy miał pewność, że nie wiedziała o co chodzi, wskazał otwartą dłonią w kierunku Borgina. Nie omieszkał też wzruszyć ramionami, bo jego już nic nie dziwiło w tych Podziemnych Ścieżkach.

- Ten tam, właściciel lokalu to Stanley - wytłumaczył spokojnie - A kto inny miałby być Stanleyem? - zapytał retorycznie, nie bardzo potrafiąc odpowiedzieć na to pytanie. W głowie mu się nie mieściło, aby ktokolwiek inny mógł mieć tak nierówno pod sufitem jak właściciel Głębiny.

Borgin zaś kopnął mężczyznę z całej siły, a ten - spróbował ucieczki, chociaż mu nie poszło i nie dawał znaku życia. W zasadzie to dało się dostrzec, że oddycha i żyje, co tylko wprawiało byłego brygadzistę w zastanowienie nad jego losem. Stał tak i przyglądał się swojej ofierze, powieka mu aż drgała w złości. Nikt mi nie będzie się zakradał po moim lokalu Odgrażał mu się w myślach.

Pięść dalej miał zgiętą i szykował się do zadania ciosu ostatecznego, który miał posłać złodzieja na drugi świat. Najprawdopodobniej, gdyby nie reakcja Charlotte, mężczyzna byłby już martwy, a tak to Stanley obrócił głowę, zmrużył oczy i przyjrzał się Mulciberównie.

- Masz szczęście - rzucił w kierunku nieprzytomnego faceta, a sam udał się w kierunku butelki, którą podniósł - Jak wstanie, ma wypierdalać i więcej tu nie przychodzić - polecił innym klientom, którzy mieli przekazać daną wiadomość.

Widok rozwalonego człowieka na podłodze nikogo nie dziwił w tej części Londynu. Szkoda było posadzki ale coś wykombinują z Francisem, aby znowu błyszczała.

Borgin ruszył w kierunku baru, przechadzając się między ławkami. Całe towarzystwo, po rozliczeniu zysków i strat, wróciło do swoich zadań. Nikt nie chciał nadwyrężać swojego szczęścia, chociaż kilku pokazało brzydkie gesty w kierunku Charlotte - najpewniej dlatego, że właśnie przegrali pieniądze na piwo.

- Twoje - odparł, stawiając flaszkę przy blondynce - Za spostrzegawczość - dodał, czym prędzej znikając za kotarą. Butelczyna, która stanęła przed jej oczami, była whisky ze średniej półki cenowej - smakowała nieźle, a siekała jeszcze lepiej.

Stanley poszedł do biura, zasiadł na fotelu i czym prędzej sięgnął po fajkę. Kurwa mać. Spaliła się Ugryzł wargę w złości, a następnie wziął nową i czym prędzej ją odpalił.

Teraz mógł odetchnąć i sprawdzić stan swojej ręki, wszak przywalił z impetem w blat. Matthew zaczął masować prawą dłoń, jakby to miało coś zmienić.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Harpagan
Śnisz, a ja jestem twoim koszmarem
Długie blond włosy, lekko falowane, zwykle są rozpuszczone. To, co przykuwa uwagę to nienaturalne, srebrne oczy oraz wędrujący srebrny rumień na prawej ręce - objaw srebrzycy. Sylwetka szczupła, zwykle odziana w dobrej jakości ubrania, podkreślające talię i długie nogi. Piegi na nosie i policzkach dodają jej uroku, ale lwia zmarszczka pojawiająca się na czole świadczy o tym, że kobieta często się denerwuje. Ma około 170 cm wzrostu.

Charlotte Mulciber
#13
13.10.2025, 16:57  ✶  
- No nie wiem, mi się przedstawił inaczej. Może pod pseudonimem artystycznym - mruknęła, wzruszając ramionami. A w dupie miała tych, co jej pokazywali środkowe palce: na każdy taki palec odpowiadała wystawieniem języka, bo co innego miała zrobić? Wolała nie odpowiadać w ten sam sposób, bo mogła się narazić bardziej, niż wygraniem kilku sykli. Szczególnie że zaraz Borgin przyszedł, postawił przed nią flaszkę i powiedział, że to dla niej.

Ajajaj, czuła na sobie te spojrzenia - gdy tylko Stanley zniknął za kotarą, Charlotte zagryzła dolną wargę. Nie bardzo wiedziała, co zrobić. Myśl, Lotte, myśl...
- Po kolejce dla każdego! - klepnęła Francisa w ramię, a potem przekazała mu butelczynę. - Zobaczę co tam u naszego przyjaciela, przykro by było, żeby mu łapka drętwiała do końca życia.
Szepnęła jeszcze do niego, a potem chwyciła za kufel piwa, wypiła kilka solidnych łyków, a potem odstawiła niedopity trunek i czmychnęła za kotarę, za którą przed chwilą zniknął Borgin. Nie widziała w tym żadnego problemu, przecież tam właśnie zaprowadził ją Francis jeszcze chwilę temu, zanim jakiś dupek postanowił pokrzyżować im plany. W sumie nawet nie wiedziała, co to były za plany, bo "Matthew" nie podzielił się nimi z nią, ale pewnie jakieś miał. Na przykład nową wycinankę albo coś w tym rodzaju.
- Ale żeś przyjebał - gdy stanęła przed biurkiem, wcale nie wyglądała na mocno zatroskaną. W końcu wygrał, nie? Ale cmoknęła tylko z dezaprobatą, patrząc na jego rękę. - Zostaw ją i lepiej przyłóż coś zimnego. Masz tu lód?
Ta, pewnie w jakiejś jamie w ziemi, wzmocnionej zaklęciem. Ale w sumie to była knajpa, mieli na to masę rozwiązań, prawda? Podawali wódkę na lodzie, czy tam wino czy inne sikacze.
- Matthew - dodała z przekąsem, biorąc się pod boki. - Czy może Stanley? W co ty grasz, kolego? W "twoja twarz brzmi znajomo"?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#14
13.10.2025, 18:18  ✶  

Francis nawet nie był zdziwiony. To nie był pierwszy raz jak Stanley przedstawił się innym imieniem, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Czech wiedział o jego problemach z prawem, więc rozumiał taką zagrywkę, a nawet ją popierał.

O ile ludzie mogli czuć się okradzeni, tak Charlotte kupiła sobie ich chwilową aprobatę poprzez podarowanie flaszki dla całej gawiedzi. Barman nie miał problemu aby spełnić jej wolę, więc nikt nie miał problemu z jej zniknięciem.


Mulciberówna nie powiedziała niczego odkrywczego, bo tylko adrenaliny sprawiła że nie wrzasnął wtedy z bólu. Z biegiem czasu, tych kilkudziesięciu sekund, było już lepiej, chociaż dalej czuł pulsowanie, który niosło się po całym układzie nerwowym.

Wszystko jednak dało się załagodzić dzięki pomocy papierosa, który wspierał zszargane nerwy Borgina.

- Poboli i przestanie - odparł, nie mając zamiaru iść po nic chłodnego - Jak to mawiają, do wesela się zagoi - dodał, kręcąc dłonią, jakby chciał ją rozprostować lub rozruszać. Może trochę jakby próbował strzepać ból w odmęty Głębiny?

Słysząc jej kolejne słowa, uśmiechnął się pod nosem, wypuścił dym i spojrzał w kierunku swojej rozmówczyni. Przyglądał jej się przez kilka sekund, przecierając swój nos przy okazji. Widać było, że bawił się w najlepsze, grając na czas.

- A co to za znaczenie? Matthew. Stanley. Imię jak imię - wzruszył ramionami, rozkładając ręce - Dla ciebie to mogę nawet być Anthony lub inny John - zapewnił, stukając melodycznie w blat - To chyba nazwa sztuki, którą wystawiali kiedyś na Pokątnej, nie? - zapytał, bo nie był pewien, a Szarlotka wydawała się, że mogłaby wiedzieć. To oczywiście nie było pytanie na poważnie, wszak trochę chciał ją podkurwić. W końcu kto się lubi - ten się czubi, a i lekkim wkurwem było jej do twarzy.

- Będziesz tak stać? - strzepał dym do popielniczki - Czy usiądziesz na czterech literach? - wskazał dłonią na krzesło, które stało przed biurkiem, a następnie na kanapę po lewej stronie.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Harpagan
Śnisz, a ja jestem twoim koszmarem
Długie blond włosy, lekko falowane, zwykle są rozpuszczone. To, co przykuwa uwagę to nienaturalne, srebrne oczy oraz wędrujący srebrny rumień na prawej ręce - objaw srebrzycy. Sylwetka szczupła, zwykle odziana w dobrej jakości ubrania, podkreślające talię i długie nogi. Piegi na nosie i policzkach dodają jej uroku, ale lwia zmarszczka pojawiająca się na czole świadczy o tym, że kobieta często się denerwuje. Ma około 170 cm wzrostu.

Charlotte Mulciber
#15
13.10.2025, 20:49  ✶  
- Czyjego wesela? Bo chyba nie twojego? - zakpiła, kręcąc głową. Cośtam mówił wcześniej, w sierpniu, że do ożenku mu daleko, ona wtedy coś wspomniała o chłopach, na co już odpowiedział słowami, które aktualnie były zamglone. W jej głowie wygrała tamtą słowną potyczkę, a jakże. A co ją obchodziło to, jak ona ma na imię? A z bardzo prostego, prościutkiego powodu, który zaraz zamierzała mu zdradzić. Bo to, jak do niego mówiła, to jedno - dla niej wciąż był Burakiem przez duże B, więc równie dobrze mógł naprawdę nazywać się Kakofoniks. - A takie, że Stanley to ładniejsze imię niż Matthew.
Improwizowała, oczywiście, bo w sumie to miała głęboko w nosie jak miał na imię. Ani nie pracowała w Ministerstwie, żeby to imię jej cokolwiek mówiło, ani nie była z Mulciberami R.R. tak blisko, by wiedzieć że Borgin to tak naprawdę mieszanka Mulcibersko-Borginowska.
- Tak, wystawiali ją regularnie. Aktorzy którzy nie dostali głównych ról w The Globe wcielali się w różne postacie, najczęściej piosenkarzy i piosenkarek, używając mugolskiej charakteryzacji. Nie wiem, czemu zakazali tej serii, chyba dlatego, że któryś przebrał się za Jenkins. Myślisz, że ubodło ją to, że wył jak ryś w księżycową noc? - to było w sumie ważne pytanie i ogromnie zastanawiająca kwestia, bo seria wystąpień urwała się tak nagle, jak się rozpoczęła. - Nie.
Odpowiedziała, a potem przeszła naokoło biurka i oparła tyłek o blat. Wskazał jej dwie opcje: krzesło lub kanapę, a że była po prostu sobą, to wybrała trzecią opcję, taką która normalnie nie wchodziła w grę. Charlotte była typem osoby, która jak nie mogła wejść drzwiami, to wchodziła oknem, a jak ktoś mówił że może usiąść na krześle, to siadała na podłodze. Półsiedziała więc tak tuż obok niego, zanim nie zdecydowała się lekko nachylić, by wyciągnąć rękę do Borgina. Dosłownie i w przenośni.
- Pokaż, twoja publika tu nie zagląda, nie musisz zgrywać twardziela. Widzę, że cię boli. Swoją drogą dobrze, że nie trafiłeś, sprzątanie trupów jest chyba bardziej uciążliwe, niż zmywanie krwi z desek - odezwała się łagodnie.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#16
13.10.2025, 21:08  ✶  

- A może i mojego. Chuj ci do tego - odparł rymowanką. Ciekawski kot do studni wpadł. Zaproszenia i tak by nie dostała, więc nie musiała się tego obawiać.

Całkowicie inną kwestią był fakt, że do ewentualnego ożenku było mu aktualnie dalej, niż bliżej, a może nawet najdalej w całej jego związkowej karierze. Z drugiej strony trwała wojna i nie było czasu na jakieś większe relacje czy tego typu rzeczy.

- Charlena też - przyznał jej rację, nie chcąc odpuścić. Nawet jeżeli miał odpuścić, to jeszcze nie teraz. Trzeba było podjąć rękawicę.

Prawdę mówiąc, gówno go to obchodziło. Nie interesował się szczególnie sztuką, a jego jedyna styczność ze sztukami pięknymi wynikała tylko i wyłącznie z faktu Stelli - nie własnych zainteresowań.

- Myślę, że tak. Harper, tej pojebusce, też pewnie było na ręke w tej kwestii, bo jej kochanek też pewnie wył - odpowiedział - Oczywiście jak jeszcze żył - uniósł kącik ust. Szybko jednak powrócił do swojej poprzedniej miny, rozkoszując się papierosem.

Nie chciała usiąść wygodnie? Cóż - jej strata. Borgin nie miał zamiaru jej zmuszać. Jak była uparta jak koza, to musiała być też głupia jak koza... nie, to szło jakoś inaczej. Mniejsza o to.

Stanley, widząc jej wyciągnięta dłoń, cofnął własną, a następnie posłał jej pytające spojrzenie.

- Zostaw - odparł krótko i sucho. Ślizgon w kwestii swojego zdrowia dopuszczał bardzo wąskie grono osób, które miało u niego posłuch. Charlotte nie była jedną z nich - Szczerze? Żadnej różnicy mi to nie robi. Jeden parszywiec mniej - przyznał, wypuszczając dym z ust.

Wolną ręką sięgnął do szuflady, aby wyciągnąć swoją legitymację brygadzisty.

- Jakieś ostatnie słowa? - zapytał, zaciągając się fajką - Jesteś aresztowana - dodał ze spokojem w głosie, rzucając jej dokument tożsamości. Wiele danych tam nie było, chociaż mogła poznać prawdziwę imię, a nawet dwa, stopień i numer odznaki.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Harpagan
Śnisz, a ja jestem twoim koszmarem
Długie blond włosy, lekko falowane, zwykle są rozpuszczone. To, co przykuwa uwagę to nienaturalne, srebrne oczy oraz wędrujący srebrny rumień na prawej ręce - objaw srebrzycy. Sylwetka szczupła, zwykle odziana w dobrej jakości ubrania, podkreślające talię i długie nogi. Piegi na nosie i policzkach dodają jej uroku, ale lwia zmarszczka pojawiająca się na czole świadczy o tym, że kobieta często się denerwuje. Ma około 170 cm wzrostu.

Charlotte Mulciber
#17
13.10.2025, 21:19  ✶  
- Poeta - skomentowała tylko, wywracając oczami. Najeżył się jak jeż z lasu, o cholerę mu chodziło? Sam ją tu zaprosił, pewnie mu się nudziło chociaż jak komukolwiek mogło się nudzić, gdy miało się własną knajpę, a ona w tej chwili chciała być miła i mu pomóc, a ten na nią warczał. Jednak co burak, to burak, odpuściła więc, unosząc ręce w geście poddania. Faceci byli dla niej osobnym gatunkiem, pochodzili kurwa z jakieś jebanej pieczary i rodzili się z goblinów chyba, bo zachowanie tego tu za bardzo nie odbiegało od opryskliwości goblinich parów z Gringotta.

Ale nie to nie, Charlotte wyciągnęła papierosa i odpaliła go, najpierw ignorując połowę słów, które wypluwał z siebie, a potem zezując na odznakę.
- Dwie sprawy - zaciągnęła się dymem papierosowym z nieukrywaną rozkoszą. Szkoda, że nie było to opium, ale nie można mieć wszystkiego. W głowie jeszcze jej nie szumiało, myślała w miarę trzeźwo. Przeskakiwała bez większego entuzjazmu z legitymacji na jego twarz. W końcu nabrała powietrza w płuca.- Pierwsza: kim do kurwy nędzy jest Harper i jej kochanek? A druga: skąd wytrzasnąłeś tę podróbkę? Wygląda jak prawdziwa
Chwyciła odznakę, której z początku nie złapała i ta klasnęła o blat. Uniosła ją przed oczy, poprawiła tak by móc porównać ją z jego twarzą.
- Że niby brygadzista prowadzi sobie lokal na Podziemnych Ścieżkach? Kto ci w to uwierzy? Jakbyś podawał się za kogoś, kto pracuje pod przykrywką po prostu szorując kufle, jak twój przyjaciel, to byłoby bardziej wiarygodne - takiego wała, że uwierzy w ten przekręt. Wstała w końcu i ruszyła w stronę kanapy. Lepsze to niż krzesło.- Po co tu w ogóle jestem? Nie masz z kim kolorowanek robić?
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#18
13.10.2025, 21:31  ✶  

A co ona? Żyła pod kamieniem? Każdy znał Harper Moody. Wszystkie strony barykady ją znały - część nienawidziła, a część - o zgrozo - kochała.

- Harper, niejaka Moody, to szefowa Aurorów w Ministerstwie - tłumaczył - A jej kochanek jest martwy i nie ma żadnego znaczenia już w naszym świecie. Powiedzmy, że mogła się trochę zezłościć na fakt śmierci ukochanego. Cóż, życie bywa przewrotne, nie? - wzruszył ramionami, chociaż humor mu dopisywał. Jeżeli miałby czegoś żałować, to tylko faktu, że ta lampucera z Brygady go wtedy dojrzała i rozpruła się u szefowej Aurorów.

- Emerytura, Szarlotka. Emerytura - wyjaśnił - Rozmawiasz z niedoszłym Autorem, byłym brygadzistą - zastukał w dokumencik - Powiedziałbym, żebyś zapytała Alexandra... Ale lepiej tego nie rób. No chyba, że zapytasz go osobiście

Przyglądał się jak Mulciberówna idzie po rozum do głowy i siada na kanapie.

- Ale wtedy musiałabyś do niego napisać i zapewne zapytać co u niego. Nie mniej jednak, nie radzę poruszać mojego nazwiska w listach kierowanych do Ministerstwa. No chyba, że chcesz aby smutni panowie Cię odwiedzili - zakomunikował, stawiając sprawę chyba prosto. Prościej się dało ale pojawiało się pytanie - czy można jej zaufać?

Borgin sięgnął do szafki i wyciągnął dwie szklanki. Nie omieszkał sięgnąć po butelkę rudej, która była spożywana tutaj w ilościach hurtowych.

- Pijesz? - zapytał retorycznie, nie czekając na odpowiedź i jej po prostu nalał - Skoro ostatnio miałem za zadanie upewnić się, że żyjesz, postanowiłem zrobić to ponownie. Więc zadam pytanie - wziął łyka ze szklanki, a drugą podsunął bliżej Charlotte - Jak się masz po pożodze i zniszczeniu Londynu? - mówiąc te słowa, zaciągał się i wypuścił dym, zupełnie jakby chciał symulować dym, który gościł nad stolicą Anglii w tamtym czasie.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
Harpagan
Śnisz, a ja jestem twoim koszmarem
Długie blond włosy, lekko falowane, zwykle są rozpuszczone. To, co przykuwa uwagę to nienaturalne, srebrne oczy oraz wędrujący srebrny rumień na prawej ręce - objaw srebrzycy. Sylwetka szczupła, zwykle odziana w dobrej jakości ubrania, podkreślające talię i długie nogi. Piegi na nosie i policzkach dodają jej uroku, ale lwia zmarszczka pojawiająca się na czole świadczy o tym, że kobieta często się denerwuje. Ma około 170 cm wzrostu.

Charlotte Mulciber
#19
13.10.2025, 21:46  ✶  
Każdy to znał Vakela, a nie jakąś ©H.(a)Moody, której kochanek zginął śmiercią tragiczną. Rozwaliła się na kanapie, chociaż w pozie znacznie zgrabniejszej, niż przysłowiowy chłop który dopiero co z konia zsiadł. Milczała, słuchając wyjaśnień Stanleya, z miną wyrażającą kompletnie nic. Zero, zupełnie tak, jakby wszystkie słowa, które z siebie wydawał, przelatywały jej przez głowę i nie chciały się tam zatrzymać nawet na sekundę. Patrzyła się na niego tymi przeraźliwie srebrnymi oczami, mrugając co jakiś czas, a jedyną przerwą w tej pozie było metodyczne unoszenie ręki do ust, by zaciągać się raz po raz papierosem.
- Aha - wyrzuciła z siebie w końcu, bo co innego mogła powiedzieć? - To się raczej nie zdarzy. W sierpniu odesłano mi laurkę, którą mu zrobiliśmy, i od tamtej pory jestem na niego obrażona.
Powiedziała poważnie, odwracając w końcu wzrok. Czy można było jej zaufać? Cóż, na rozważania na ten temat chyba było już za późno, skoro tak elegancko się wysprzęglił i dał jej narzędzie, którym mogła walczyć z Alexandrem. Ale czy to było tego warte? To nie tak, że nie znosiła Mulcibera, ona była na niego śmiertelnie obrażona, bo naprawdę się starała z tą kartką, a on zranił jej uczucia. Od tamtej pory nie kontaktowała się z nim i podejrzewała, że gdyby na niego wpadła na ulicy, to poza kopnięciem w kostkę i ucieczką nie zrobiłaby nic więcej.
- Piję - potwierdziła, znowu powracając do Stanleya wzrokiem. Westchnęła, wychylając się tak, by móc zgnieść wypalonego papierosa w popielniczce. - Mhm. Wiesz, że mogłeś po prostu czekać na odpowiedź listem? Żyję, jak widać. A o tych pożarach nawet nie zaczynaj, bo się tylko wkurwię.
Sięgnęła po szklanicę i upiła z niej porządny łyk. Taki, że aż się zakrztusiła, a łzy pociekły po jej policzkach. Rumień, który znajdował się na jej przedramieniu, zaczął powoli pulsować, zwiastując że jeszcze chwila, a znowu będzie swędziało. To tak, jakby miało się wiecznego bąbla po ugryzieniu komara. Wokół rumienia pojawiły się pierwsze małe kropeczki, ale olała to. Zacisnęła zęby, zrobiła marsową minę i uciekła wzrokiem gdzieś w bok. Milczała, ale w tym milczeniu było dużo więcej, niż chciała wyznać. Ściągnięte brwi, wykrzywione usta, wściekłość którą zaszły jej oczy - pożar musiał zniszczyć coś, co było jej drogie, taki wyraz twarzy miały tylko osoby, które coś straciły.
- Po co mi to mówisz? Sprawdzasz, czy jestem sześćdziesioną? Dla twojej informacji - w dupie mam tę całą Harper i jej kochasia, a Ministerstwo może mi possać za to, co zrobiło mojej rodzinie - burknęła opryskliwie, zmieniając temat, nawet jeśli była to tylko nieudolna próba. - Szkoda, że płomienie nie sięgnęły w dół, do tych jebanych biur.
Ogórkowy Baron
Świat nie ma sensu. Trzeba mu go nadać samemu
Stanley mierzy około metra dziewięćdziesięciu wzrostu i jest atletycznej budowy ciała. Jego krótko ścięte, zaczesane na bok ciemnobrązowe włosy okalają owalną twarz, która zrobią piwne oczy. Zawsze ma lekki, kilkudniowy zarost w postaci wąsa i brody. Na co dzień można go spotkać noszącego mundur brygadzisty. Jeżeli jednak uda się komuś go wyciągnąć na jakąś aktywność niedotyczącą pracy to przybędzie w długim, ciemnym płaszczu, a pod spodem będzie miał koszulę i najprawdopodobniej krawat. Wypowiada się w sposób spokojny dopóki nie zostanie wyprowadzony z równowagi.

Stanley Andrew Borgin
#20
13.10.2025, 22:01  ✶  

Dobrze, że nie potrafił czytać w myślach Charlotte, bo jeżeli usłaszyłby jakieś słowa o kolejnym wieszczu narodowym, to dostałby chyba migotania przedsionków. Co te wszystkie blondynki miały z tymi wróżbitami?

- Pierdolisz? - zapytał z wytrzeszczem oczu - Taka ładna laurka, a ten chujek nic? Zero reakcji? Nawet nie odpisać niczego z przekąsem? Żadnej odpowiedzi na poziomie - "gwiazdy mówią żebyś się wystrzegał śledzi w poniedziałek"? Eh... Co ten Alexander. Zero formy - pokręcił głową z dezaprobatą na poczynania krewnego. W życiu można było robić wiele rzeczy, a jeszcze więcej można było wybaczyć. Ale nie odpisać na zagadkę z tak piękną laurką? No to była potwarz.

- Słusznie, że się obraziłaś. Też to rozwarzę, bo miałem swój współudział - stwierdził. Może powinni się obrazić całą rodziną na Mulcibera aby ten mógł się domyślić, o co może im chodzić? Będzie trzeba ten pomysł poddać jakiejś dyskusji.

Przynajmniej piła ale nie zapomniała też odpyskować. Trzeba było wiedzieć, że miała też wady, niż klasowa pyskówka, która akurat była jej zaletą. Rasowa Mulciberówna

- Się nie wkurwiaj, bo już nie ma kogo bić - próbował studzić jej zapał - Albo idziemy zobaczyć czy tamten złodziejaszek jeszcze leży. Przeniesiemy go na tył magazynu i będzie mogła się na nim wyżyć. Nie wiem, zęby mu powybijasz. Rękawice chyba gdzieś mam schowane - przedstawił pewien zamysł. O ile chciała sobie ulżyć, mogli to zrobić.

Słysząc słowa o szcześćdziesionie, uśmiechnął się od ucha do ucha. Jego uśmiech zdradzał, że to był oczywiście test - nic mniej, nic więcej.

- Może? Zaufać komuś tak o, w tym świecie? Na Nokturnie? - zapytał ją - To nie tutaj. To nie te lata - upił łyk ze szklanki. Stanley pił powoli, rozkoszując się trunkiem - Łatwo się denerwujesz, Szarlotka. Mówił ci to ktoś? - dorzucał do ognia, aby ją jeszcze bardziej wkurwić. Jak się bawić, to się bawić.

- Następnym razem napiszę list po prostu. Nie będę cię fatygował, bo jeszcze cię nóżki rozbolą od biegania po Nokturnie - zakomunikował - No powiedz coś o pożarach. Mi też spłonęło mieszkanie na Horyzontalnej. I co? Żyje się dalej - wzruszył ramionami, bo tak naprawdę nie potrzebował tamtego mieszkania. Fakt, miało wartość sentymentalną dla Borgina ale miał ważniejsze cele do ocalenia, niż jego własny przybytek.

- Potrzebujesz jakiegoś lekarstwa? Może coś akurat mamy. Mogę Francisa zapytać jak rzucisz jakimiś mądrymi nazwami - zapytał. Z lekką troską w głosie, bo widział jest srogi mars na czole. Nie chciał mieć na sumieniu tej Mulciberówny.



"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina

"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Stanley Andrew Borgin (3796), Pan Losu (42), Charlotte Mulciber (4005)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa