Świstoklik nie zadziałał. Panika. Co teraz? Jeden z tu obecnych potrafił się teleportować, ale nie mógł? Gdzieś w oddali rozgrywały się jakieś potężne bitwy? To akurat dziwnie uspokoiło Giovanniego. W walkę wplątani byli o wiele bardziej zaawansowani od niego wojownicy. On mógł się skupić na defensywnej ochronie cywili.
— Uciekajmy więc do lasu — oznajmił. Spojrzał też na pacjentkę Amandy. — Oczywiście ją też zabierzemy, panno Lestrange, proszę się nie martwić.
Mówiąc to rzucił zaklęcie by pod leżącą kobietą wyczarować nosza. W ten sposób z czyjąś pomocą mógł bezpiecznie przenieść kobietę. Ale nim to zrobił, usłuchał rady staruszki.
— Tak, znam je... — odpowiedział z lekkim lękiem w sobie. Cóż za paskudna sytuacja, że musiał użyć Zaklęcia Patronusa! Na szczęście opanował je, ćwiczył je na potrzeby Zakonu.
Szczęśliwe wspomnienie. Dobra zabawa z Geraldine na Beltane? Czemu by nie. Początek tego festynu był naprawdę cudowny. Niech śmiech rozbrzmiewający wokół, zapach pączusiów i przyjemna obecność przyjaciółki rozproszą ciemności wieczoru.
— Expecto Patronum.
[Rzut na Kształtowanie, by przywołać magiczne nosza pod kobietą]
Sukces!
[Rzut na Kształtowanie, by przywołać patronusa — bernardyna]
Akcja nieudana