• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III

1972, Wiosna - Beltane - W ogniu widzieli koniec III
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#21
04.05.2023, 18:58  ✶  

Świstoklik nie zadziałał. Panika. Co teraz? Jeden z tu obecnych potrafił się teleportować, ale nie mógł? Gdzieś w oddali rozgrywały się jakieś potężne bitwy? To akurat dziwnie uspokoiło Giovanniego. W walkę wplątani byli o wiele bardziej zaawansowani od niego wojownicy. On mógł się skupić na defensywnej ochronie cywili.

— Uciekajmy więc do lasu — oznajmił. Spojrzał też na pacjentkę Amandy. — Oczywiście ją też zabierzemy, panno Lestrange, proszę się nie martwić.

Mówiąc to rzucił zaklęcie by pod leżącą kobietą wyczarować nosza. W ten sposób z czyjąś pomocą mógł bezpiecznie przenieść kobietę. Ale nim to zrobił, usłuchał rady staruszki.

— Tak, znam je... — odpowiedział z lekkim lękiem w sobie. Cóż za paskudna sytuacja, że musiał użyć Zaklęcia Patronusa! Na szczęście opanował je, ćwiczył je na potrzeby Zakonu.

Szczęśliwe wspomnienie. Dobra zabawa z Geraldine na Beltane? Czemu by nie. Początek tego festynu był naprawdę cudowny. Niech śmiech rozbrzmiewający wokół, zapach pączusiów i przyjemna obecność przyjaciółki rozproszą ciemności wieczoru.

— Expecto Patronum.


[Rzut na Kształtowanie, by przywołać magiczne nosza pod kobietą]
Rzut N 1d100 - 79
Sukces!

[Rzut na Kształtowanie, by przywołać patronusa — bernardyna]
Rzut N 1d100 - 30
Akcja nieudana
Widmo
You never know how strong you are, until being strong is your only choice
Amanda ma około 172 centymetry wzrostu. Włosy sięgają jej do łopatek i nie są zbyt gęste. Paznokcie są słabe i łamliwe. Dziewczyna wysławia się niezbyt szybko, ale bardzo wyraźnie. Lubi przemyśleć swoje odpowiedzi.

Amanda Lestrange
#22
05.05.2023, 21:43  ✶  
Obejrzałam się za siebie, widząc jak Aurorzy walczą ze śmierciożercami. Spoglądając na tę okrutną walkę, zwróciłam się ponownie do Giovanniego:
- Może możemy im jakoś pomóc..? - Chyba sama znałam odpowiedź na to pytanie, ale wolałam się upewnić. Mieliśmy tutaj rannych, którzy dostali niewinnie rykoszetem przez intrygę popleczników Czarnego Pana, więc raczej nie mieliśmy jak wspomóc walczących, nie zwracając tym samym na nas większej uwagi.
Powstrzymałam się przed ukazaniem zniesmaczenia na mojej twarzy, widząc, jak mężczyzna na mnie reaguje. Jakim cudem w tak stresującym momencie, między trupami, może rumienić się do uzdrowicielki? Wykonuję tylko swoją pracę, więc mam nadzieję, że nie myśli, że traktuję go w specjalny sposób...
- Teleportacja nie działa..? - Skrzywiłam się tylko, słysząc jeszcze uwagę czarodzieja. Coś musiało ją blokować, ale domyślałam się, że to coś pilnowane jest pewnie przez śmierciożerców i naśladowców.
Uśmiechnęłam się z ulgą, widząc, że pan Urquart nie zamierzał zostawić ciężko rannej kobiety. Chciałam jeszcze zapytać się mugola, jak się tutaj znalazł, ale przez jego lament powstrzymałam się od kontaktu. Nie dałby i tak rady odpowiedzieć.
- Fergus, pomożesz panu Urquartowi z noszami? Ja wezmę staruszkę pod ramię i pomogę jej przejść - Ze względu na mój słaby stan fizyczny, pewnie nie dałabym nawet rady pomóc z noszami, więc w Olivanderze cała moja nadzieja. Bardzo chciałam, żebyśmy wszyscy dotarli do lasu, najlepiej żywi.
- Proszę się mnie złapać - Udostępniłam swoje ramie starszej kobiecie, która i tak ledwo trzymała się na swoich nogach i czekałam tylko na znak, aż wszyscy będą gotowi ruszyć w stronę gęstej kniei. Widząc jeszcze próby czarowania Patronusa przez Urquarta, ja również zdecydowałam się spróbować, jeśli miało to nam jakkolwiek pomóc. Starałam się przywołać najcieplejsze wspomnienie z dzieciństwa, próbując odgonić te, które wprawiły mnie w smutek niedługo potem i zamachnęłam się różdżką.

[Rzut na kształtowanie w celu wyczarowania patronusa, owcy]
Rzut O 1d100 - 12
Akcja nieudana
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#23
07.05.2023, 09:45  ✶  
Nigdy nie lubił widoku śmierci, niezależnie od tego, czy chodziło o ludzi, czy o zwierzęta. Wciąż mdliło go od widoku martwych, powykręcanych i wykrwawionych ciał. Przeniósł je do Amandy, ale w momencie, gdy usłyszał, że nie była w stanie im pomóc, rzeczywistość jakby się zatarła. Wyłączył się, tracąc kontakt z tym, co działo się wokół niego, zbyt mocno skupiony na strachu, że z łatwością mogli skończyć w podobny sposób, zwłaszcza że w pobliżu krateru widział świszczące zaklęcia, rzucane w siebie przez obie strony konfliktu. Zaatakowali ich podczas sabatu! Nawet jeśli sam nie skupiał się zbytnio na tej religijnej otoczce, zdawało się to jakby świętokradztwem. Ktoś tu postradał zmysły i, o dziwo, Fergus miał pewność, że nie on sam.
Rozmowy wpadały mu jednym uchem, a wypadały drugim. Rejestrował głos staruszki, znajomego Amandy nazwanego przez nią panem Urqartem i pozostałych. Lestrange rzucała wraz z nim jakieś zaklęcia, chyba medyczne, a sam Ollivander miał wrażenie, że nawet gdyby nie pogrążył się we własnych myślach, to i tak byłby bezużyteczny. W przeciwieństwie do Castiela, o którym wciąż nie wiedział, gdzie ten zniknął, nie potrafił rzucać czarów leczniczych.
- Taaak, pomogę – mruknął, gdy dotarło do niego, że Amanda prosi o pomoc z noszami, przy których stał już jej znajomy. Zaczął się podnosić, zorientowawszy się, że jego towarzysze próbują rzucić zaklęcie Patronusa. – Mówiliście, że magia szwankuje, nie działa nawet teleportacja, czy świstoklik. Jak chcecie rzucić tak potężne zaklęcie? – spytał dość sceptycznie, powracając już nieco bardziej do rzeczywistości. – Właściwie… po co? – dopytał jeszcze staruszkę, patrząc na nią, gdy zbliżał się do noszy. Jemu samemu zdawało się, że nie byłby w stanie teraz nawet pomyśleć o czymś przyjemnym. Jego dobre wspomnienia zniknęły gdzieś w tłumie. A zmartwienie o Norę i Casa nie pozwalało sięgnąć umysłem po coś dobrego.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#24
07.05.2023, 11:30  ✶  
Staruszka poprawiła sposób, w jaki trzymała laskę i przestała się trząść. Towarzyszące wam dziecko natomiast trzęsło się o wiele bardziej niż poprzednio. Rozmowy dorosłych, w tym część dorosłych leżących w bezruchu, niebędących szeroko komentowanymi, chociaż coś było z nimi ewidentnie nie tak. To doświadczenie było z pewnością traumatyczne, dlatego właśnie dziecko nie mówiło nic – jedynie zeszklone oczy, kiedy wpatrywał się w potencjalnie obłąkaną staruszkę, zdradzały, że wciąż przeżywało w środku wiele emocji. Emocji, na które zdecydowanie nie było gotowe.

Giovanni bezbłędnie wyczarował magiczne nosze pod leżącą na ziemi kobietą, a potem – już nic. Różdżka nawet nie wydała dźwięku.

- Może ja... doprecyzuję – powiedział mężczyzna, widząc skrzywienie Amandy. Czerwień z jego policzków nie zniknęła, nawet w obliczu tak silnego zagrożenia. – Wyciągnął mnie pan – to mówił do Giovanniego – spod tego stołu, bo żem tam trafił właśnie w wyniku nieudanej teleportacji. Straciłem też trochę włosów z tyłu głowy, ale to mniejsza strata niż życie. Coś tutaj dzieje się nie tak – machnął różdżką dwa razy. Za pierwszym razem wydostała się z niej lekka mgiełka, za drugim razem nic. – Normalnie, to by mnie za drugim razem chociaż pierdol... – urwał, patrząc na Amandę – uderzyło w twarz, a teraz nic. Macham patykiem jak idiota, chociaż dla niego pewnie wyglądam jak idiota w obu przypadkach. – Poprawił sposób, w jaki podtrzymywał mugola w pozycji stojącej. – Jak ten Voldemort tu przybył, to całkiem możliwe, że stracił przy okazji jedną brew.

Staruszka zdawała się go nie słuchać, wciąż wpatrując się w nicość.

- Zgaduję, że nikomu się nie udało – powiedziała, mając tu na myśli wyczarowanie patronusa. – W takim razie spróbujcie przynajmniej skupić się na czymś dobrym, bo – kierowała to w stronę Fergusa, chociaż nie spojrzała na niego ani na moment – tym, co one lubią widzieć w ludziach, jest strach. Żerują na nim jak boginy. – Złapała Amandę za ramię, tak jakby nie potrzebowała oczu, aby wyczuć jej obecność. – Mam na imię Linda – przedstawiła się wreszcie – a nie staruszka – dodała nieco żartobliwie, chociaż w tych okolicznościach zabrzmiało to dosyć złowrogo.

- I-i t-t-ta-k ich ich p-paan zz-os-tta-wi? – Załkało dziecko, zaciskając palce na koszuli Giovanniego. Martwe ciała nie drgnęły nawet, jedynie zrywający się wiatr łopotał brudnymi, zakrwawionymi ubraniami. Na moment odwróciło się w stronę polany, gdzie pracownicy Ministerstwa toczyli swoje walki i zobaczył, jak jeden z Aurorów pchnięty silnym zaklęciem wpada w czarny ogień i znika za jego ścianą. Szybko odwrócił spojrzenie.

Jeżeli zechcieliście spojrzeć w las, zobaczyliście, że wciąż znajdowali się tam jacyś ludzie. Ciemne sylwetki snuły się pomiędzy drzewami tu i ówdzie. Bezpośrednia, wytyczona przez kapłanów droga do Doliny Godryka dymiła się, sugerując, że rozprzestrzeniał się tam ogień. Mogliście ją jednak pominąć. Ziemia pomiędzy drzewami i tak była wydeptana przez bawiących się. Szczególnie w Beltane czarodzieje lubili omijać główne ścieżki, wytyczając alternatywne szlaki do Doliny, w której korzystali z sieci fiuu.


there is mystery unfolding
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#25
07.05.2023, 15:59  ✶  

Voldemort mógł stracić brew? Jak dla Gio to mógł stracić więcej. Nos na przykład.

— Nawet jeśli magia w pełni nie działa, to udało nam się jednak użyć kilku skutecznych czarów. Może uda nam się wyczarować chociażby bezcielesnego Patronusa. Niech każdy spróbuje chociaż tyle. Skupcie się na miłych wspomnieniach... — Co by tu zasugerować? Myślenie o bliskich mu pomagało, ale co jeśli tu obecni mieli członków rodziny rozproszonych gdzieś w tym zamęcie? A co jeśli nie mieli nikogo? Cóż mogło łączyć zebranych tu czarodziejów? Chyba była taka jedna rzecz. Hogwart. — Pomyślcie o Hogwarcie. O bezpiecznych murach. O słońcu przebijającym się przez kolorowe witraże. O gwarze uczniów biegnących na przerwę. O tym, jak największym zmartwieniem był esej na Historię Magii. O zachwycających świecach unoszących się pod sufitem Wielkiej Sali. O długich stołach pełnych przyjaciół i rywali. Wspólnym śpiewaniu pieśni szkoły na rozpoczęciu roku. I zapachu obiadu. Pieczonego kurczęcia, pasztecików dyniowych, ziemniaczków. I czekoladowego tortu na deser.

Czy to wystarczyło, by wspomóc towarzyszy broni? Sam również skupił się na tych ciepłych dniach Hogwartu i ponowił zaklęcie Patronusa dwa razy.

— Oczywiście, że nie — odpowiedział dziecku. — Najpierw chcę się upewnić, że wy będziecie bezpieczni, a potem wrócę... po nich. Teraz stój blisko mnie.

Pogłaskał dziecko po ramieniu.

— Ruszajmy.

Złapał za nosza i ruszył. Planował obrać drogę w las, która zdawała się najbezpieczniejsza. Cała sytuacja na nowo rozbudzała w nim pożar paniki.


[Rzut na Charyzmę — na przemowę, by wszystkim udało się mieć dobre myśli i być może udało im się rzucić Patronusa]
Rzut Z 1d100 - 91
Sukces!


[Dwa rzuty na Kształtowanie Patronusa]
Rzut N 1d100 - 14
Akcja nieudana

Rzut N 1d100 - 42
Slaby sukces...
Widmo
You never know how strong you are, until being strong is your only choice
Amanda ma około 172 centymetry wzrostu. Włosy sięgają jej do łopatek i nie są zbyt gęste. Paznokcie są słabe i łamliwe. Dziewczyna wysławia się niezbyt szybko, ale bardzo wyraźnie. Lubi przemyśleć swoje odpowiedzi.

Amanda Lestrange
#26
08.05.2023, 19:57  ✶  
- Hej, postaraj się tam nie patrzeć - Zwróciłam się teraz do przerażonego chłopca, który był prawdopodobnie świadkiem kolejnej z wielu śmierci podczas tegorocznych obchodów Beltane. Współczułam mu i nie wyobrażałam sobie nawet, z jaką traumą będzie musiał teraz żyć. - Byłeś wcześniej z rodzicami? Wiesz może, gdzie ich zgubiłeś? - Spytałam go jeszcze, zastanawiając się, gdzie mogą znajdować się jego opiekunowie. Miałam nadzieję, że przez dzisiejsze wydarzenia nie zostanie sierotą, choć obawiałam się, że to bardzo  możliwe.
Będąc w Paryżu, moja wiedza o poplecznikach Czarnego Pana była ograniczona. Ograniczała się tylko do tego, co czytałam w tamtejszych magicznych gazetach. Nie sądziłam, że odważą się zasiać chaos podczas obchodów Beltane.
Kiedy Giovanni mówił o tym, żeby skupić się na przyjaznych wspomnieniach i dał przykład szkockiej szkoły, spojrzałam się mimowolnie i wymownie w stronę Fergusa. Jego obecność mogła przeszkadzać mi w rzuceniu Patronusa i miałam szczerą nadzieję, że jest przynajmniej tego świadom.
Zdecydowałam się mimo wszystko znowu spróbować wyczarować Patronusa. Starałam przypomnieć się duszącą atmosferę szklarni mojego ojca, jak razem zajmowaliśmy się wtedy roślinami i małym kociołkiem na palniku. Miałam wtedy może z dziewięć/dziesięć lat? Na pewno były to czasy przed Hogwartem. Te, które wspominam ciepło.
Nieważne od efektu, zaczęłam teraz kroczyć z Lindą w kierunku lasu:
- To nie jest zwykła rzeź, prawda? Jeżeli on tu jest, to musi mieć w tym jakiś większy cel... - Zwróciłam się do staruszki, która pomimo grubego bielma na gałkach ocznych, zdawała się widzieć więcej, niż my wszyscy razem wzięci. Byłam ciekawa jej zdania. Może domyślała się lub jakimś cudem wiedziała, po co się tutaj zjawili. Obecność tego, którego imienia nie wolno wymawiać, nie napawała mnie optymizmem.

[Rzut na kształtowanie w celu wyczarowania patronusa - owcy]
Rzut O 1d100 - 90
Sukces!
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#27
12.05.2023, 21:45  ✶  
Chociaż Giovanni nie był najlepszym mówcą, jakiego mieliście szansę usłyszeć, jego słowa w pewnym stopniu trafiły do towarzyszącego wam czarodzieja. Machnął nawet ponownie swoją różdżką, ale wydobyła się z niej kolejna, niezbyt wyraźna mgiełka, później nic. Spojrzał na Urquarta z przepraszającą miną. Mugol wpatrywał się w was tylko z niedowierzaniem, z tak zapuchniętymi i czerwonymi oczyma, jakby wypłakał już z siebie wszystko, co mógł, chociaż detale tej sytuacji nie do końca do niego docierały.

- Wybaczcie, na nic się zdam – powiedział, nieumiejętnie ukrywając zażenowanie. Mugol szepnął coś do niego, on zaś poklepał go po plecach. – Ja ci obiecuję na wszystko, przyjacielu – rzekł do niego, dosyć cicho, ale wciąż słyszalnie – że po nią osobiście wrócę, ale wpierw nie zgińmy tu z nią. Przysięgę wieczystą bym ci złożył, ale... ty pewnie nawet nie wiesz, co to jest.

- M-moj-ja m-ma-ma p-po-szła z-z Pavlem p-ple-eść wianki – odpowiedziało dziecko. Nie wyjaśniło jednak, dlaczego zostało tutaj pozostawione przez matkę w samotności. Próbowało nie patrzeć, ale... trochę już na to wszystko było za późno – te obrazy utrwaliły się w jego głowie i nie chciały z niej uciec.

Z różdżki Giovanniego wydobyła się jasna poświata, która popędziła w stronę lasu, ale dopiero Amandzie udało się przywołać energię, która przybrałaby kształt jej zwierzęcia totemicznego. Puchata, jasna niczym księżyc owca wbiegła pomiędzy drzewa, przecierając wam szlak i wtedy zobaczyliście pary złotych ślepi, które na sam widok tego zaklęcia rozbiegły się na boki. Ci „ludzie” to na pewno nie byli ludzie – bo ludzi by to nie przeraziło, ludzi by to podbudowało na duchu jak was.

- Wcale mnie to nie zachęciło do... – zaczął czarodziej, ale szybko urwał – bez urazy – zwrócił się do Amandy. – Chodziło mi o te oczy jak coś.

- Robisz maślane oczy do tej panny, a taki z ciebie tchórz? W takim razie panie przodem, panno...? – Linda, trzymająca Amandę pod rękę, ruszyła przed siebie, ciągnąc ją w kierunku, w którym ta wypuściła swojego patronusa. – Gdyby to miała być zwykła rzeź, to by tu wysłał swoich naiwnych pachołków. Obawiam się, że Lord Voldemort postanowił zadrzeć z siłami, których nie rozumie.

Porzuciliście za sobą martwych i ruszyliście w stronę Doliny Godryka, prowadzeni przez świetlistego patronusa Amandy i bezkształtną mgłę Giovanniego. To nie była łatwa droga – z jednej strony, tam, gdzie znajdowała się „oficjalna” ścieżka, las płonął. Szliście więc po ściółce, w miejscach, gdzie drzewa rosły na tyle gęsto, aby niesienie noszy nie było szczególnie komfortowe. Nie była to jednak droga nie do przebycia, w końcu było to miejsce sabatów. Kilka świecących ozdób wciąż wisiało na niezajętych płomieniami koronach drzew, dając wam znać, że nie zabłądziliście w Kniei. Próbowaliście trzymać się okolic ścieżki, żeby nie zgubić się i nie stracić czasu – dla rannej czarownicy liczyła się przecież każda sekunda. Oddychała, ale ciężko. Przez kilka chwil wydawała z siebie jakieś mamrotanie, wywołane zapewne... to znaczy, mogliście gdybać, ale mieliście bardzo solidne podstawy do myślenia, że ona również to czuła – przerażenie wywołane obecnością tych czarnych sylwetek skrytych gdzieś daleko w lesie, śledzących was, wydających przy każdym ruchu dźwięku nietoperzych skrzydeł, chociaż nie leciały wcale, a jedynie sunęły. Wydawało wam się, że z każdym kolejnym metrem gubiły swoje kształty – raz były szersze, raz węższe. I nagle usłyszeliście śmiech Giovanniego. Nieco odważniejszy, szyderczy, ale nie zaśmiał się on.

Zaśmiał się las.

- Nie patrzcie w nie – powiedziała Linda. – Myślcie o czymś dobrym. – Wśród was znajdował się jednak ktoś, kto tego nie potrafił. Zobaczyliście, jak mugol wpatruje się w nicość i zatrzymuje.

- Nie wygłupiaj się, musimy iść – powiedział czarodziej, ciągnąc go za rękę.

- Ale ja... słyszałem jej głos.


there is mystery unfolding
Profesor G
Kilku panów w jednym ciele.
175cm. Przeciętna budowa ciała. Brązowe włosy. Piwne oczy. Zarost.

Giovanni Urquart
#28
14.05.2023, 19:54  ✶  

Potężny patronus to nie był, ale zawsze coś. Na szczęście Amandzie udało się lepiej. Gio chwycił nosza wraz z Fergusem i ruszył w las za Patronusem.

Chociaż skupiał się na dobrych myślach i na błękitnych poświatach, ciężko było nie trwożyć się z powodu obecności mrocznych istot unoszących się wokół. Linda kazała się na nie nie patrzeć, tak więc zrobił. Myśleć o czymś dobrym? Może powinien coś zaśpiewać?

— W leśnym gąszczu wśród prastarych drzew
Gdzie dąb wzrasta i kaliny krzew
Lśni polana słychać drewien trzask
...Iskier wulkan ognia ciepły blask — ostatni wers wymamrotał cicho do siebie. Nie, to nie była dobra piosenka. Odchrząknął.

— Gdybym miał gitarę,
To bym na niej grał.
Opowiedziałbym o swej miłości,
Którą przeżyłem sam... Proszę pana, nie możemy się zatrzymywać, to niebezpieczne. — Przerwał, by odezwać się do mugola, a następnie skierował kolejne zdanie do czarodzieja ciągnącego go za rękę. — Proszę go zaciągnąć, nawet z użyciem siły, nie mamy czasu do stracenia.

Sam niestety nie mógł nic zdziałać, gdyż trzymał nosza. Mogli je magicznie transportować. Mogli. Ale znając szczęście zakończyliby tym życie kobiety.

— A wszystko te czarne oczy,
Gdybym ja je miał…
Za te czarne, cudne oczęta
Serce, dusze bym dał.

Widmo
You never know how strong you are, until being strong is your only choice
Amanda ma około 172 centymetry wzrostu. Włosy sięgają jej do łopatek i nie są zbyt gęste. Paznokcie są słabe i łamliwe. Dziewczyna wysławia się niezbyt szybko, ale bardzo wyraźnie. Lubi przemyśleć swoje odpowiedzi.

Amanda Lestrange
#29
15.05.2023, 11:06  ✶  
- Jestem pewna, że nic jej nie jest i jak wrócimy do Doliny, to pomożemy ci ją znaleźć, obiecuję. - Uśmiechnęłam się pokrzepiająco w stronę chłopca, choć nie miałam nadziei, że go to uspokoi. Nie chciałam nawet pytać, czemu matka postanowiła zostawić dziecko samo na festynie, ale rozsierdziło mnie samo myślenie o tym.
- Przepraszam, w tym wszystkim zapomniałam nawet się przedstawić... - Zaśmiałam się nerwowo, gdy zdałam sobie sprawę, że  większość obecnych tutaj, nie zna nawet mojego imienia. Jednocześnie z boku czułam zażenowanie, widząc zachowanie czarownika, który rumienił się na mój widok. Szkoda, że nie miał teraz tyle odwagi, co przy świeceniu tym rumieńcem - Nazywam się Amanda Lestrange
Dając wymowne spojrzenie tchórzliwemu czarodziejowi, ruszyłam z Lindą do przodu. Szłam śladem owcy, która wyczarowana przeze mnie prowadziła nas przez ciemny las. Starałam się patrzeć przed siebie, ale cały czas czułam się obserwowana przez nieznane mi istoty. Każdy dziwny odgłos sprawiał, że jeżył mi się włos na plecach.
Oliwy do ognia dodał śmiech Giovanniego, a przynajmniej tak na początku myślałam. Już miałam odwrócić wzrok, gdy Linda skutecznie mnie od tego powstrzymała.
- Na Merlina... Co to za stwory? Obskurusy? - Przełknęłam głośno ślinę, gdy śpiew Pana Urquarta nie dodawał mi otuchy. Starałam się myśleć znowu o tym, dzięki czemu udało mi się wyczarować mojego Patronusa, ale znowu przeszkadzający mugol skutecznie mnie rozpraszał. Złapałam za różdżkę i z większej odległości wycelowałam w niego, chcąc go skonfundować, żeby nie był problemem. Rzuciłam też okiem na kobietę na noszach, sprawdzając, czy na pierwszy rzut oka mogę zobaczyć jakieś pogorszenie jej już fatalnego stanu.

[Rzut na zauroczenie - Confundus na mugola, żeby nie reagował na głosy]
Rzut O 1d100 - 20
Akcja nieudana
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#30
21.05.2023, 12:42  ✶  
Czarodziej wyglądał na naprawdę zmęczonego tym śpiewem, ale nic nie powiedział. Po prostu z nietęgą miną starał się prowadzić mugola do przodu, nie rozglądając się na boki, jeżeli nie musiał tego robić.

- Nie mogę – zaczął, słysząc skierowane bezpośrednio do niego słowa – tak go po prostu ciągać jak worek ziemniaków... – a później spojrzał na te dziwaczne cienie przesuwające się po lesie i szybko zmienił zdanie – albo jednak mogę, chodź – szarpnął go za ramię.

- Ale ja ją słyszę – mówił, próbując iść w stronę losowego krzewu – przysięgam ci, słyszę moją siostrę i ona – próbował wyszarpać się z tego uścisku – potrzebuje mojej pomocy.

- Nie czujesz, że to próbuje grać na twoich emocjach?

Mugol przełknął ślinę w głośny sposób, ale dał sobie ledwie kilka sekund na przemyślenie i zaczął się znowu wyrywać. Z pomocą przyszła Amanda, której co prawda nie udało się pierwsze zaklęcie, ale to drugie, rzucone po tym, jak zachęciła ją do tego Linda, poskutkowało. Mężczyzna przestał słyszeć, cokolwiek usłyszał i chociaż wciąż bardzo intensywnie wpatrywał się w przestrzenie pomiędzy drzewami, dał zaciągnąć się do Doliny Godryka.

- Uratowałaś mu życie – powiedziała staruszka. – Amanda Lestrange... Czyżbyś była wnuczką Dorindy? – Miała oczywiście na myśli ordynatorkę szpitala im. Świętego Munga. – Czy gdybym powiedziała ci, czym to jest, to czy cokolwiek byś z tego zrozumiała? Mogę za to powiedzieć ci, co próbują zrobić – chcą zaciągnąć cię tam, gdzie nie ma światła. Chcą przypomnieć ci, czym jest strach, bo tym się żywią – tobą i energią, jaka z ciebie wtedy wypływa. Jutrzejszego poranka Ministerstwo będzie miało tutaj wiele do posprzątania. Współczuję wam, jeżeli w nim pracujecie.

Kobieta, na którą spoglądałaś, wyglądała trochę inaczej. Jej twarz, wcześniej wyglądająca na spokojną, teraz okazywała ci zmartwienie podsiane strachem – ściągnięte ku dołowi krańce brwi, lekko rozchylone usta, kilka zmarszczek, które pojawiły się na jej twarzy od zmiany mimiki, a może... może nie było ich wcześniej, tylko nie zwróciłaś na to uwagi? Miałaś wrażenie, że ten las bawi się twoim umysłem. Każdy krok stawiany ku Dolinie, generował nowe obawy. Co to jest? Co jeżeli... A co jeśli... A jak nam się nie uda? A gdyby tak... Szeregi pytań atakowały cię z każdej strony, ale w tym wszystkim, przez kompletnym utonięciem chroniło cię to wspomnienie – patronus skaczący pomiędzy wami, przypominający ci o beztrosce życia, o tym co czego mogłaś wrócić, o ile nie poddasz się tym dźwiękom.

Uratowaliście każdego, kogo zdołaliście dostrzec i ewakuowaliście ich do Doliny bogaci w nowe doświadczenie i mnogość otwartych wątków – zostaną one poruszone w evencie Rachunek sumienia, który przyjmie formę szeregu zadań do wykonania. W tej sesji możecie wymienić wspólnie ostatnie, dowolnej długości posty składające się na rozmowę w drodze przez las i miasto, uwzględniając następujące rzeczy: wieje coraz mocniej, konary drzew wręcz uginają się od wiatru. Na miejsce doszliście cudem, jeżeli bogowie istnieją, to musiała chronić was ich opatrzność, ponieważ doszliście wspólnie na skraj Kniei, a tam czekała na was Lecznica Dusz. Przed budynkiem nie było już nikogo, ale kiedy zapukaliście, ordynator wpuścił was do środka, dziękując niebiosom, że ktoś jeszcze się uratował. W momencie, w którym zamykają się za wami drzwi i jesteście bezpieczni od narastającej wichury, ta sesja się kończy, ale nie kończy się to, co musicie zrobić, jeżeli chcecie uratować siebie i ich. Trzecia osoba odpisująca w tej kolejce proszona jest o postawienie na końcu znacznika końca sesji.


there is mystery unfolding
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (3999), Giovanni Urquart (2710), Amanda Lestrange (2232), Fergus Ollivander (1431), Pan Losu (35)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa