• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
[02/05/1972] Rachunek sumienie – poranek po wielkiej wichurze

[02/05/1972] Rachunek sumienie – poranek po wielkiej wichurze
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#21
11.07.2023, 00:18  ✶  

Cóż, nie mieli wpływu na to, że rodzice wywierali na nich większy nacisk niż na młodszych z rodzestwa. Wiedziała, że ona, Rudolf, czy inni którym przyszło urodzić się jako pierwsi wiodą bardzo podobne życia. Musieli spełnić oczekiwania rodziców, te najbardziej wygórowane. Wpajano im, że powinni godnie reprezentować rodzinę, ich poczynaniom przyglądano się dużo bardziej niż całej reszcie. Mieli tworzyć wzorce dla swojego rodzeństwa, być dumą swoich rodziców, świetnie się uczyć, wykazywać się zainteresowaniem wobec tego, co działo się wokół. Nie mieli czasu na przyjemności bardziej przyziemne.

- Myślisz, że mogli się spodziewać tego, że zaatakujemy? - Mimo, że nie było ich tutaj, to w końcu tacy, jak oni poplecznicy słusznej sprawy pokazali tu wczoraj swoją potęgę. - Wydaje mi się, że Czarny Pan ich zaskoczył, nie powinni wiedzieć o ataku, w końcu zawsze było bezpiecznie podczas sabatów. - Wierzyła w to, że zaskoczyli pospólstwo. Wydawało jej się, że kowen raczej nie mógł się spodziewać takiej ewentualności. - Chociaż w każdej opowieści jest ziarno prawdy, możesz mieć rację. Wolałabym jednak nie trafić na zaczarowane drzewa. - Miała wrażenie, że mogły nie wiedzieć, czy nie chcą ich zaatakować, lepiej nie ryzykować zostaniem zdeptanym przez takie potężne rośliny.

Faktycznie jeszcze nie było jej dane w pełni poznać wszystkich tajemnic kowenu. Niby obchodziła święta, jednak bardziej w gronie rodzinnym. Blackowie nie lubili się bratać z plebsem, także nie było w tym nic dziwnego, a podczas sabatów pojawiała się cała masa czarodziejów, różnej krwi.

Miała nadzieję, że w najbliższym czasie dowiedzą się trochę więcej na temat tego, co dokładnie zaszło tutaj poprzedniego wieczora. Sądziła, że Lord Voldemort będzie się chciał pochwalić swoim sukcesem przed swoimi sympatykami. Nie mogła się doczekać, kiedy to nastąpi.

Rabastan nachylił się tuż obok niej. Nie byli medykami. Ba, raczej bardzo daleko im było do uzdrowicieli. Mężczyzna jednak wyglądał, jakby wyzionął ducha. Wykonała polecenie swojego towarzysza, dotknęła jego szyi, chociaż niewiele to zmieniło. Nie miała pojęcia, czego powinna tam szukać. Jeszcze raz nachyliła się nad nim, przysunęła swoją twarz do jego ust i nosa, aby poczuć jego ewentualny oddech. - Nie czuje nic. Nie mam pojęcia, czy to normalne, czy on wziął i umarł. - Rezolutna jak zawsze.

Przyjaciel miał chyba podobne zdanie do niej. Mężczyzna nie reagował, gdy Rabastan szturchnął go różdżką. - Albo się mocno spił i zaliczył zgona, albo faktycznie zezgonował tak na zawsze. - Tego dowiedzą się, gdy przekażą go odpowiednim służbom.

- Nic mi to nie mówi, to nazwisko. Nie jest z naszych. - Co trochę ją uspokoiło, bo w przypadku czystokrwistego, to by się jej trochę przykro zrobiło, a tak to jego śmierć była jej zupełnie obojętna.

- Możliwe, że ktoś, kto był na sabacie, wiesz, że zawsze są tutaj tłumy. - Nie do końca rozumiała dlaczego. Ona sama nie lubiła takich spędów.

Nie zamierzała poświęcać mężczyźnie więcej czasu. Dowiedzieli się wszystkiego, czego potrzebowali. Ona sama również zaczynała odczuwać zmęczenie. - Wejdziemy jeszcze w głąb, ale myślę, że za chwilę czas wracać. Wolałabym, żeby nas stąd nie musieli wynosić. - Bo warto mierzyć swoje siły na zamiary.

Obserwowała, jak jej towarzysz wyciąga worek. Był to zdecydowanie dobry pomysł. Musieli coś zrobić z ciałem, czy też mężczyzną, bo do końca nie była pewna, czy umarł. - Tak, weźmy go ze sobą. Nie ma sensu go tu zostawiać, jeszcze coś go zeżre i powiedzą, że nie udzieliliśmy mu pomocy. - Takich sytuacji zdecydowanie wolała uniknąć.

- Lewitacja to najlepsza opcja z możliwych. - Zadecydowała jak postąpią. Wydawało się to być najmniej obciążające dla nich, a musieli dbać o siebie i swoje siły.

Sięgnęła po różdżkę, aby rzucić zaklęcie, które uniesie mężczyznę w czarnym worze nad ziemią. Miała nadzieję, że Rabastan jej zawtóruje. Razem mogli osiągnąć więcej.

Nie zapomniała w tej sytuacji również powiesić wstążki na drzewie, pamiętała, aby pozostawiać po sobie ślady. Później weszli jeszcze głębiej w las, chociaż czuła, że to już ostatki ich sił i niedługo będą musieli wracać. Ciekawe, czy znajdą tam kolejnego trupa...

a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#22
11.07.2023, 00:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.07.2023, 00:51 przez Rabastan Lestrange.)  

Chyba właśnie z tego powodu rody czystej krwi trzymały się raczej swojego towarzystwa. Seniorzy poszczególnych rodzin czerpali z zachowań zaobserwowanych u swych sojuszników, a młodsze pokolenia znajdowały jako takie ukojenie w towarzystwie, które rozumiało ich problemy i troski. Jak czystokrwiści mogliby znaleźć wspólny język z mugolakami, czy nawet czarodziejami półkrwi, gdy ich życia były tak drastycznie od siebie różne? Mur, który ich dzielił ,był wysoki. Wspinaczka po nim wymagały dokładności i odpowiednich umiejętności, a przebicie go ogromnej siły. A niektórzy nie mieli ani jednego, ani drugiego, toteż nawet nie próbowali swych sił w tym wyzwaniu.

— Działamy już od dłuższego czasu, czyż nie? — Uniósł lekko brwi. Może nie wysyłali biuletynu informacyjnego Ministerstwu, ale ich obecność w kraju trudno było zignorować. — Co chwilę piszą o którejś z akcji Śmierciożerców w gazetach. Aurorzy wysłali tu jakąś ochronę, może kowen sięgnął po siły natury? — Wzruszył lekko ramionami. — Zresztą nie wiem... Równie dobrze ta wichura, o której gadają, to mógł być efekt jakiegoś zaklęcia, które zareagowało z innymi. Albo Śmierciożercy próbowali odwrócić uwagę.

Najwidoczniej żadne z nich nie uznało za stosowne, aby wziąć udział w podstawowym kursie pierwszej pomocy, skoro mieli problem nawet ze stwierdzeniem zgonu. To powinno być łatwe, prawda? Albo ktoś żył, albo nie żył, a tutaj wychodziły jakieś problemy i komplikacje. Rabastan zmełł przekleństwo w ustach, spoglądając z lekkim zawodem na przyjaciółkę.

— Nie obraź się, belle, ale czego oni was nauczyli w tym pogotowiu? — rzucił z autentyczną ciekawością. Jej formacja miała w nazwie „Pogotowie Ratunkowe”, czy to się nie powinno rozumieć samo przez się, że przygotowywali pracowników do tego, aby ratować innych?— Normalni ludzie zazwyczaj oddychają, gdy żyją. — Podrapał się po głowie. — Też możliwe. Chociaż musiałby sporo w siebie wlać, żeby tak daleko zajść przed atakiem. Pijany pewnie by się potykał o własne nogi. — Włosy Rabastana pociemniały, przyjmując barwę zbliżoną do loków Bellatriks. — Skoro tak po prostu leży i nie reaguje, to chyba można go uznać za martwego.

Pokiwał głową. Był podobnego zdania. Zostawienie mężczyzny na pastwę losu bez opieki było najgorszą możliwą opcją. Skoro w lesie buszował jeden stwór, to kto wie, co jeszcze mogło się chować po okolicznych krzakach? Nawet jeśli nie dorwie go coś z przewodnika po magicznych stworzeniach, to zwykłe zwierzęta też mogłyby nabrać na niego ochoty. Wzdrygnął się na samą myśl. Dobrze, że znaleźli go pierwsi.

— Robi się — przytaknął, widząc jej spojrzenie. Wycelował różdżką w unoszący się w powietrzu worek i wzmocnij zaklęcie.

Ich dalsze poszukiwania przypominały swoisty pochód pogrzebowy; ciało czarodzieja lewitowało środkiem dróżki, a Bella i Rabastan szli po bokach, stabilizując zaklęcie, które rzucili. Co jeszcze ich czeka w tym lesie, zanim postanowią wrócić do obozu?


!E5
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#23
11.07.2023, 00:49  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


Natrafiliście tam na spanikowanego skrzata domowego, opłakującego swojego zmarłego właściciela. Należy mu się pochówek, nie możecie więc porzucić tutaj jego zwłok. Skrzat jednak nie chce, żebyście się do niego zbliżali. Będzie go bronił zaklęciami i szarpaniną, bo... Uważa, że jego życie się kończyło. Sens jego istnienia leży tutaj na ziemi. Jeżeli wasza postać ukończyła Hogwart lub posiada wiedzę o świecie na poziomie ◉◉◉○○, to wie, że w Hogwarcie pracuje wiele bezpańskich skrzatów. Skrzat potraktuje to jako nową drogę. Nie zechce jednak służyć wam, a takową propozycję uzna za zniewagę w obliczu śmierci ich ukochanego właściciela. Jeżeli nie udało wam się skrzata przekonać, po jakimś czasie teleportował się ze zwłokami w nieznane wam miejsce. Opcjonalnie, jeżeli jesteście bardzo złymi ludźmi, możecie też skrzata unieruchomić i zabrać ciało wbrew jego woli... lub zabić.
Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#24
31.07.2023, 23:08  ✶  

Musieli trzymać się razem, aby mieć przewagę. W końcu nikt inny nie zrozumie ich lepiej, niż ci im podobni. Czystokrwiści mieli swoje zasady, którymi się kierowali od pokoleń. Mało kto był w stanie zrozumieć tradycję. Sama Trixie mimo swojego dosyć porywczego charakteru rozumiała to, że musi związać się z kimś sobie podobnym, aby jej rodzina rosła w siłę. Razem mieli większe szanse na to, aby ich władza trwała nadal w najdoskonalszej formie. Nie mogli pozwolić na to, żeby mugolacy za bardzo panoszyli się po ich świecie, który należał do nich od pokoleń. Ważne było to, aby łączyli siły i stawało się coraz bardziej potężni.

- Co prawda, to prawda. Działamy już trochę, nie sądzę jednak, żeby kowen był w stanie wyczarować coś takiego. - Siły natury? Dobre sobie. Prędzej Czarny Pan sięgnąłby po takie sztuczki, przynajmniej zdaniem Panny Black. - Oni są za słabi, mam wrażenie, że to sprawka naszego Pana, może dowiemy się niedługo czegoś więcej. - Liczyła na to, że uda im się znaleźć odpowiedzi u źródła, chociaż miała świadomość, że Lord Voldemort może nie mieć czadu na to, żeby opowiadać o tym, co tutaj zaszło takim pachołkom jak oni. Był stworzony do większych rzeczy.

Nie sądziła, że stwierdzenie śmierci może okazać się tak problematyczne, ale w końcu nie do końca tym się zajmowała. Stawiała pierwsze kroki w dziedzinie nekromancji, jednak nie była specjalistką. Zdecydowanie lepiej czuła się w urokach, z których korzystała na co dzień. Nie miała problemu z tym, żeby manipulować myślami innych ludzi. - Jakże bym mogła obrazić się na swojego Szwagra? - Przewróciła jedynie oczami, gdy usłyszała słowa Rabastana. - Uczą nas głównie tego, jak zgrabnie wyczyścić pamięć, a nie jak rozpoznać trupa mój drogi. - Postanowiła go uświadomić na czym polega jej praca.

- W takim wypadku na moje to on jest martwy. - Doszli już do tego wniosku razem, wspólnymi siłami, dobrze, że to właśnie z nim zjawiła się w lesie. Przynajmniej nikt obcy nie widział jej kompromitacji, tak to nie będą się przecież nikomu chwalić tym, że nie umieli rozpoznać trupa.

Dostrzegła zmianę koloru włosów przyjaciela. Zmartwiło ją to nieco, zastanawiała się czy aż tak go to poruszyło, a jeśli nie, to czym zostało to spowodowane. - Wszystko w porządku Rabastan? - Wolała zapytać, czy na pewno jest dobrze.

Ruszyli jednak dalej w głąb lasu. Niosąc nad sobą trupa, przy pomocy magii. Weszli dalej w las, Trixie jednak czuła, że jeszcze moment i będą musieli się wrócić. Ich siły były ograniczone, wolałaby aby nikt nie musiał ich później szukać w lesie.

Kiedy tak szli przed siebie usłyszała jakiś dźwięk. Szloch? - Chyba dochodzi stamtąd. - Uniosła prawą rękę, aby pokazać Rabastanowi drzewo, za którym coś zauważyła. - Musimy być ostrożni, najlepiej jakby nas nie zauważył. - Nie miała jeszcze pojęcia z kim, albo z czym mają doczynienia musieli podejść bliżej.

a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#25
04.08.2023, 02:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.08.2023, 20:50 przez Rabastan Lestrange.)  

— Miejmy nadzieję, że ten huragan przyniósł organizacji jakąś przewagę — stwierdził ugodowo, puszczając mimo uszu komentarz Belli na temat kowenu. — Przynajmniej nie siedzimy z założonymi rękami. — Wzruszył nonszalancko ramionami. — Wolałbym nie wylądować na najbliższym spotkaniu z przysłowiową ręką w nocniku.

Z jednej strony kapłani stanowili ucieleśnienie dawnych ścieżek, tradycji i siły, jaka z niej płynęła, ale z drugiej nie byli też zbytnio progresywni. Czy w ogóle chcieli iść wraz z duchem czasu i tym, co niosła ze sobą przyszłość? Kiedy po raz ostatni doszło do jakichkolwiek poważnych zmian w ich szeregach? Kiedy ukazali nowe doktryny, nowe zasady? Kiedy uformowali nowe obrządki, które mogłyby wynieść społeczeństwo wiernych na wyżyny?

Pokręcił głową. O ile faktycznie nie czerpali z jakichś przedwiecznych magicznych źródełek, które zazdrośnie ukrywali przed resztą świata, to faktycznie wiele wskazywało na to, że to Lord Voldemort stał za pokazem, jaki widzieli – i doświadczyli – na własne oczy goście Beltane i siły Ministerstwa Magii. Rabastan miał nadzieję, że tak bezpośrednie podejście do sprawy były tego warte. Nawet jeśli osobiście nic na tym nie zyskał, tak siła Czarnego Pana była siłą wszystkich Śmierciożerców, nawet jeśli nie odczuwali tych skutków bezpośrednio.

— Tylko tyle? — Uniósł w zdziwieniu brwi, a na jego twarz wstąpił grymas. — Nie żebym chciał pozbawić cię zawodu, ale to trochę... mało? Zawsze sądziłem, że pracownicy Ministerstwa są nieco lepiej wyszkoleni. Wielofunkcyjni.

Czyżby była to kolejna oznaka tego, jak źle się działo w ich świecie? Biurokracja do tego stopnia opanowała główną siedzibę władzy, że niedługo do stworzenia jednego druczku będzie potrzebne kilka osób – autor samego pisma, osoba podpisująca dokument w imieniu Ministerstwa i ktoś, kto będzie takowe teksty podbijał specjalną pieczątką. Rabastan wzdrygnął się na samą myśl. Praca w radio chyba jednak nie była taka zła.

— Tak — skłamał gładko, a końcówki jego włosów jeszcze bardziej pociemniały. — Po prostu go stąd zabierzmy.

Nie pierwszy raz miał przed sobą martwego człowieka, jednak w tym przypadku było w tym coś kompletnie bezosobowego. Widział tego mężczyznę pierwszy raz w życiu, nie był mu ani bliski, ani daleki. Nie wadził mu, ale też by zanim zbytnio nie tęsknił. Był przypadkową ofiarą, w przeciwieństwie do tych kilku incydentów, gdy Lestrange wraz z innymi zwolennikami musiał dać komuś nauczkę.

Wędrowali przez parę minut przez coraz bardziej gęstniejący las, aż wśród drzew zaczęły się nieść łamliwe popłakiwania. Przez chwilę Rabastan miał wrażenie, że a tych krzakach natrafią na jakieś dziecko, jednak w tym odgłosach było coś więcej, niż histeria zagubionego – lub straumatyzowanego – malucha. Wycofał się nieco, dalej podtrzymując zaklęcie lewitacyjne, aby zajrzeć za drzewo od innej strony.

— Merlinie — westchnął przeciągle, czując, że kamień spadł mu z serca. To był skrzat domowy. Tylko skrzat domowy. — Co tu się sta... — dopiero teraz dostrzegł, że służący nie płakał nad swoim własnym losem, a czarodzieja, który leżał na trawie. — Oh. — Rabastan podrapał się po głowie czubkiem różdżki. — Ekhm... Bardzo mi przykro, ale chyba będzie...będziecie musieli iść z nami. Prowadzą poszukiwania w Dolinie, a twój... Pan? To prawdopodobnie jeden z zaginionych.

Wpatrywał się w ogromne oczy skrzata, jakby nawet przez myśl mu nie przeszło, że reakcja stworzonka może nie należeć do najbardziej pozytywnych. W końcu tylko mu wykładał podstawowe informacje... Poza tym miał w posiadłości skrzaty domowe i te wydawały się w lwiej części przypadków zaskakująco posłuszne. Czy jego słowa wywołają tutaj swoisty atak histerii? Nie miał pojęcia.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#26
04.08.2023, 11:42  ✶  

- Pewnie taki był zamysł, zastanawiam się, czy się spodziewali, że to przyniesie aż takie szkody. - Nie bała się dzielić z Rabastanem swoimi wątpliwościami, ufała mu w pełni i wiedziała, że z nikim się tym nie podzieli. Wszak i oni jako poplecznicy Voldemorta mogli się zastanawiać nad słusznością wszystkich czynów, które były wykonywane.

- Oczywiście mój drogi, zawsze warto się angażować, kiedyś na pewno zostanie to dostrzeżone. - Wierzyła w to, że jeśli będzie działać, to Lord Voldemort to zauważy i kiedyś zostanie jednym z jego najbliższych sług, zależało jej na tym ogromnie.

Trixie była dumna z tego, że należała do grupy osób, które mogły wspierać Czarnego Pana. Potęga, jaką reprezntował, była czymś niespotykanym. Czuła, że zbliżał się moment, w którym dojdzie do władzy, wtedy cała reszta będzie żałowała, że nie chcieli na to pozwolić.

- Jak myślisz, dlaczego w ministerstwie jest tyle departamentów? - Spoglądała na Rabastana trochę nie dowierzając, że ma takie zdanie. - Lepiej, aby każdy był wyszkolony w wąskiej dziedzinie, bo wtedy będzie prawdziwym specjalistą, gdy ktoś zna się na wszystkim, to tak jakby znał się na niczym. - Podzieliła się z nim swoimi spostrzeżeniami, bo jej zdaniem zdecydowanie lepszą opcją było to, żeby każdy był szkolony pod kątem swojej specjalizacji. Nie było osób, które znały się na różnych dziedzinach, znaczy może były, ale wtedy ich wiedza na kazdy temat była raczej średnia. Ona uważała, że lepiej być wybitnym w jednej czynności.

Skoro wszystko było w porządku, nie zamierzała ciągnąć tego tematu, chociaż czuła, że nie jest z nią szczery. Zapytała, uzyskała odpowiedź, więc pozostawało się do niej zastosować. - Po prostu. - Jakby codziennie się tym zajmowali. W sumie nie miała nic przeciwko temu, że Lestrange podszedł do tego, jakby to było coś nietypowego. Trixie widziała w swoim życiu kilka trupów, ba sama spowodowała to, że byli martwi, więc jakoś sobie z tym widokiem radziła. Widok ciała zupełnie obecego człowieka nie zrobił więc na niej żadnego wrażenia. Umarł - trudno, nie on pierwszy i nie ostatni.

Przystanęła na moment, musiała dokładnie się zorientować o co chodzi. Ten szloch był przerażający, jednak nie do końca brzmiał jak człowiek. Wszystko wyjaśniło się, gdy dostrzegła sprawcę zamieszania - okazał się on być skrzatem domowym. Łkał nad ciałem swojego pana. Rabastan zaczął rozmowę ze stworzeniem. Zastanawiała się, jakie skutki to przyniesie. Posiadali w domu kilka skrzatów, które wiernie im służyły. Z tym również nie powinno być problemów.

Skrzat uniósł głowę znad ciała swojego pana i spojrzał na dwójkę obcych czarodziejów. - Nigdzie nie pójdę, mój pan... mój pan... muszę zostać z nim, odejdzie stąd. - Nie brzmiał specjalnie pozytywnie, jakby w ogóle nie zakładał, że może z nimi pójść.

Trixie spojrzała na Rabastana, nie zamierzała pozostawić tego w ten sposób. - Musimy go obezwładnić. - Szepnęła do niego tak, aby stworzenie ich nie słyszało.

a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#27
11.08.2023, 21:11  ✶  

— To, co po sobie zostawili. nie wyglądało tak, jakby ktoś to z góry zaplanował — mruknął pod nosem, przystając na moment. — Skoro Ministerstwo było już wtedy na miejscu, to kto wie, co się tutaj właściwie stało. Równie dobrze Aurorzy mogli namieszać swoimi magicznymi sztuczkami.

Opuścił wzrok. Z odrazą zauważył, że podczas wędrówki przez las zabrudził sobie buty grubą warstwą błota, które zdążyło już wyschnąć. Co więcej, pośród sznurówek mignął mu jakiś robal, miotający się to na jedną na drugą stopę. Rabastan zaczął obstukiwać czubek buta o suche podłoże, chcąc chociaż trochę oczyścić buty. Skrzaty będą miały co robić, pomyślał, w duchu ciesząc się z tego, że jego rodzina nie miała nic przeciwko trzymaniu służby w domu. Zaklęcie wprawdzie byłoby równie szybkie, jednak czy równie efektywne?

— A bo ja wiem? Tych głównych tak pewnie z... dziesięć? Mniej więcej? — Zmarszczył czoło, zerkając na przyjaciółkę, jakby ta z miejsca mogła potwierdzić jego przypuszczenia. — Nie miałem na myśli tego, że miałabyś przeprowadzić trepanację czaszki w środku bagien. — Przewrócił oczami. — Stwierdzenie zgonu... Przynajmniej takie „w terenie” raczej powinno się wpisywać w wasze obowiązki. Tak myślę? W końcu jesteście Pogotowiem, wzywają was do różnych nagłych wypadków.

Rozumiał. co Bella starała się mu przekazać. To było oczywiste, że każdy pracownik Ministerstwa nie mógł dysponować takim samym zestawem zdolności. To tak jakby klątwołamacz w Szpitalu św. Munga miał brać się za masową produkcję magicznych mikstur, które miałyby wylądować w magazynach wszystkich wydziałów. Jedna wielka katastrofa, skomentował w myślach, wyobrażając sobie, co jego ojciec powiedziałby na ten temat. A do powiedzenia miałby całkiem sporo, zwłaszcza w kwestii tego, jak on by załatwił tę sprawę, gdyby szefował w tej instytucji.

Wielki Merlinie, czy po mnie też tak będą płakać?, pomyślał, krzywiąc się lekko, gdy histeryczny płacz skrzata wwiercał mu się coraz bardziej w uszy. Zerknął na pannę Black, przesuwając się powoli w jej stronę. Nachylił się nad jej uchem.

— A co z nim? Będziemy go targać ze sobą, czy... — zawiesił sugestywnie głos, nie chcąc przykuwać uwagi łkającego stworzenia.
[a]Bądź co bądź, trzy „ciała” to już całkiem sporo. Dwa trupy, jeden unieruchomiony skrzat... Powrót na polanę sporo im zajmie, a jeśli ten tutaj uwolni się spod siły ich zaklęcia, to kto wie, co zrobi? Sądząc po doświadczeniach ze szkoły i rodzinnej posiadłości skrzaty miały własne zdolności magiczne. A w tej histerii mogły zrobić coś kompletnie nieprzewidywalnego.

— W każdym razie jestem z tobą — zakomunikował na koniec, pozwalając towarzyszce zdecydować, co powinni zrobić dalej. Nie miał problemów z tym, aby się jej podporządkować

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#28
14.08.2023, 19:14  ✶  

- Nie ma co gdybać, pewnie wszystkiego dowiemy się w swoim czasie. - Mogli dyskutować o tym godzinami. Wszystko jednak było jedynie przypuszczeniami, zdecydowanie wolała otrzymać informacje od źródła. Wydawało jej się, że niedługo odbędzie się jakieś spotkanie, na którym będzie im dane usłyszeć, co się tutaj wydarzyło. Trochę jej było przykro, że nie miała szansy brać w tym udziału i widzieć tego na własne oczy, jednak co się odwlecze - to nie uciecze. Na pewno nadarzy się kolejna okazja, aby zademonstrować swoją lojalność Czarnemu Panu.

Obserwowała z rozbawieniem Rabastana, któremu zaczęło przeszkadzać błoto na jego obuwiu. Jednak widać było niemalże od razu, że pochodzi z bogatej rodziny, skoro go to denerwowało. Nie dziwiła mu się wcale, nie byli przystosowani do biegania po lesie w takich warunkach, jednak sytuacja tego wymagała - musieli być elastyczni.

- Pogotowiem tak, ale bardziej takim wiesz, do sytuacji kiedy jakieś pierdoły zwrócą uwagę mugoli. Nie wiem w ogóle jaki sens ma czyszczenie im pamięci, skoro można by ich zabić w kilka sekund i pozbyć się plugastwa z tego świata, niestety ministerstwo wybiera bardziej humanitarne postępowanie. - Nie ukrywała swojego rozczarowania. Zdecydowanie wolałaby postępować w ten sposób, o którym przed chwilą wspominała. Można by było wtedy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - pracę oraz wspieranie Lorda Voldemorta.

Nie sądziła, że skrzaty aż tak bardzo histeryzują po śmierci swoich właścicieli. Trochę ją to nawet zdziwiło. Człowiek jednak dowiadywał się nowych rzeczy przez całe życie. - Nie wiem, możemy go dorzucić do trupa, on nie waży chyba zbyt dużo, a jak go tutaj zostawimy to może niepotrzebnie wzbudzić kontrowersje. - Wolałaby, żeby później nie szukali osób, które zostawił tutaj oszołomionego skrzata. - Chyba, że potrzebujecie nowego sługi? Może zabierzesz go ze sobą? - Nie miała pojęcia, czy właściwie zechciałby im służyć patrząc na to, jak przeżywał śmierć tego człowieka. Cóż póki co musieli go uspokoić.

Trixie nie zwlekała długo, wolała zająć się stworzeniem od razu, żeby nie spowodowało niepotrzebnych komplikacji. Machnęła różdżką i powiedziała cicho zaklęcie. Chciała rzucić na niego urok, który spowoduje, że się jej podporządkuje i przestanie myśleć o zmarłym.


Rzut PO 1d100 - 86
Sukces!
a victim of circumstances
the nature of our people
achieves definition in conflict

rozbiegane spojrzenie; niebiesko-szare oczy; blond włosy w odcieniu dojrzewającej pszenicy; zmienne rysy twarzy, które mogą ulegać subtelnym zmianom przez częste transformacje wyglądu przy pomocy metamorfomagii; całkiem słuszny wzrost 183 cm; srebrny łańcuszek z krukiem na szyi; wahadełko hipnotyzerskie z ametystem w kieszeni; czysty głos

Rabastan Lestrange
#29
15.08.2023, 01:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.08.2023, 01:25 przez Rabastan Lestrange.)  

Nie dało się ukryć, że Rabastan z całą pewnością nie odnalazłby się pośród łowców potworów z rodu Yaxleyów czy nawet leśników z mniej istotnych czarodziejskich rodzin. Stanowił przykład typowego mieszczucha, który wieś – a już zwłaszcza dzicz – uważał za ciekawostkę. To było miejsce, które można było odwiedzić parę razy w lecie, ale nie takie, w którym można było naprawdę żyć. Chłopak nie wyobrażał sobie życia poza stolicą, gdzie wszystko miał praktycznie pod nosem. Życie z dala od zgiełku wielkiego miasta byłoby dla niego nie do zniesienia. Londyn pozwalał na zachowanie jako takiej anonimowości na ulicy, a czarodziejskie wioski? Wścibstwo. Na każdym kroku.

— Jak ty możesz funkcjonować w takich warunkach? — Przyłożył zaciśniętą dłoń do buzi na słowa przyjaciółki. Czy to nie było w jakiś sposób poniżające? Bella była czystokrwistą wiedźmą, a w pracy zajmowała się obowiązkami, które w gruncie rzeczy bardziej chroniły mugoli niż jej własnych ziomków. Tragedia. — W takich momentach się cieszę, że mnie by prędzej wysłali do Munga niż Ministerstwa.

Skrzywił się na jej słowa, powstrzymując się przed sarkastycznym komentarzem. Skrzat? Tak z ulicy? Ktoś tu chyba na głowę upadł. Owszem, ten tutaj wykazał się ponadprzeciętną wręcz lojalnością, jednak był obcy. To się nie godziło! Przyjęcie do domu nowego służącego to nie był wybór obiadu na stołówce. Trzeba było wziąć pod uwagę wiele różnych aspektów. Co, jeśli skrzat wcześniej pomagał tylko w jakichś klitkach i nie byłby w stanie ogarnąć posiadłości? Lub gorzej, okazał się wysłannikiem jakiejś rodziny rywali? Czy Blackowie wpuszczali na Grimmauld Place byle kogo? No raczej nie!

— Wolimy załatwiać skrzaty przez agencje z Pokątnej — przyznał po dłuższej chwili. Zerknął kątem oka na ich „znalezisko”. — Poza tym, te co teraz u nas pracują, mogą zrobić się zazdrosne. Jeszcze się zagryzą z emocji, czy coś w tym stylu.

Argument o drobnej wadze skrzata go przekonał, więc skinął ledwie zauważalnie głową, wyczekując odpowiedniej chwili. Różdżka Lestrange'a powędrowała ku skrzatowi, jednak zaklęcie Belli okazało się w stu procentach efektywne. Skrzat zamarł na dłuższą chwilę ze skonfundowaną miną, jednak jego wyraz twarzy stosunkowo szybko uległ zmianie. Na jego licu malowała się kompletna wierność, jak gdyby zaklęcie Bellatriks kompletnie odcięło go od traumatycznych zdarzeń, które miały tu miejsce zaledwie parę godzin temu.

— A więc tym się zajmujecie? — spytał z lekkim podziwem w głosie, podchodząc bliżej skrzata i machając mu dłonią przed oczami. Nie zareagował w żaden histeryczny sposób, wodząc wzrokiem za ręką czarodzieja. Rabastan westchnął cicho. — Okej, to przepakujmy go. Czas wracać do bazy wypadowej. Kto wie, jakie tałatajstwo zacznie się tu szwendać późnym popołudniem.

Sleeping Beauty
let it burn
Bellatrix jest kobietą niewielkiego wzrostu, mierzy bowiem jakoś 157 centymetrów. Jest szczupła. Włosy ma ciemne, niemalże czarne, kręcone. Cerę jasną, praktycznie białą. Oczy duże, widać w nich pewne szaleństwo, koloru niebieskiego. Ubiera się głównie w czerń, dba o to, jak wygląda. Używa perfum o zapachu liczi i czerwonej porzeczki z nutą róży, wanilii i wetywerii.

Bellatrix Black
#30
17.08.2023, 13:27  ✶  

Trixie nie należała do tych, którzy jakoś specjalnie lubowali się w pracowaniu w terenie, jednak przywykła do tego, że czasem musi znajdować się w takich miejscach. Pogodziła się z tym, że czasem podczas pracy musiała się wybrudzić, co jeszcze z dwa lata temu było dla niej problematyczne. Jak widać, do wszystkiego można się było przyzwyczaić, kiedy wynikała taka potrzeba. Nie, żeby jej to jakoś bardzo pasowało, ale tak już było, nie mogła nic na to poradzić, że czasem szukali ofiar w lasach, i innych dziwnych miejscach. Taka praca.

- No, normalnie, przyzwyczaiłam się. Dwa lata już tak pracuje. - Wzruszyła jedynie ramionami słysząc słowa Rabastana. Może i było poniekąd poniżające, jednak dzięki temu pięła się powoli po szczeblach kariery. Kiedyś będzie miała szansę piastować ważniejsze stanowisko, a Czarny Pan dzięki temu miał swoich ludzi wewnątrz. We wszystkich departamentach. To było ważne, wiedzieli dzięki temu, co działo się w środku. Wypadało więc po prostu zacisnąć zęby i działać, nie narzekać. Zresztą Trixie nie należała do tych osób, którym marudzenie sprawiało przyjemność. Wolała działać, dążyć do tego, by ułatwić sobie życie, co zbliżało ją do osiągnięcia celu.

- W Mungu trochę nudno by było, ja nie lubię nudy Rabastan. - Szpitale jakoś tak jej się kojarzyły niezbyt wesoło, niezbyt ciekawie, zresztą jej umiejętności raczej nie wniosłyby tam nic, także pozostawało ministerstwo.

Przecież nie weźmie go ze sobą, wolała go wsadzić Rabastanowi niżeli pojawić się z nim w swoim domu. Niestety mu też nie do końca przypadł ten pomysł do gustu. - Zostawimy go z tymi ciałami, w namiocie, niech oni się martwią. - To było chyba najlepsze rozwiązanie tej całej sytuacji. Skrzat nie był ich problemem. Ciała też.

Udało jej się rzucić całkiem zgrabnie zaklęcie. Wydarzyło się dokładnie to, czego chciała. Rabastan mógł dostrzec satysfakcję na jej twarzy. - Tak, tym się zajmujemy. - Mogli już wrócić. Trixie powiesiła na drzewie różową wstążkę, żeby inni wiedzieli, że ktoś już tutaj był.

Wyruszyli z powrotem, na polanę, w towarzystwie omamionego skrzata domowego i dwóch ciał, które nieśli ze sobą. Po dłuższym czasie dotarli na miejsce. Trafili do namiotu, w którym zbierano ciała. Zostawili je i zostawili też skrzata, a później wyruszyli razem z powrotem do Londynu.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Bellatrix Black (6548), Rabastan Lestrange (6468), Pan Losu (540)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa