- Nie chcę mieć takiego ojca Brenn. - Powiedziała teraz naprawdę bardzo cicho do przyjaciółki. Najwyraźniej humor jej nadal dopisywał mimo tych niepowodzeń, które ją przed chwilą spotkały. Nastroje zmieniały się jej bardzo szybko, a tak naprawdę ta popsuta stopa, to nie był jakiś ciężki uraz. Cameron powinien sobie z nim poradzić ot tak, bez najmniejszego problemu, a przynajmniej będzie miała szansę dzięki temu się z nim dzisiaj spotkać, czuła się jednak zwycięzcą tej potyczki.
Nie wtrącała się w kłótnie rodziców, bo trochę nie przystoi, czekała, aż ustalą między sobą, co się wydarzyło przyglądając się ścianie, która znajdowała się na przeciwko, wydawała się jej być w tej chwili naprawdę bardzo, ale to bardzo interesująca.
- Nie chciałabym, żebyście mnie tu zostawili, bo serio się zrzygam. - Poczuła się wywołana do odpowiedzi przez Bulstroda, nie zamierzała zostać tu ani minuty dłużej.
- Jesteś pewna? - Zapytała jeszcze Brenny o to, czy faktycznie ma ochotę paradować z nią na plecach. - Jakoś się doczołgam do wyjścia. - Chociaż wcale nie było tak blisko, pewnie zajmie im to dużo czasu. Bez sensu, po chwili zastanowienia wdrapała się Longbottom na plecy, co było dla niej nieco dziwne, ale na pewno miało jakiś sens.