Wiedzieli też, że ktokolwiek opuścił posesję, skierował się do posiadłości – która w tej chwili mogła być pusta.
Rozkopanej ziemi, rozgrzebanej bardzo mocno, jakby coś stamtąd wylazło. było całkiem sporo, z pewnością nie ukryto tutaj tylko jakiegoś małego przedmiotu, a coś dużego, a zapach… zapach był nieprzyjemną wonią, ale bardzo ulotną, jakby coś co spoczywało pod ziemią trochę śmierdziało, ale leżało tam już na tyle długo, że większość tej woni dawno się ulotniła. Zapach mógł wynikać z resztek materiału, jakie dostrzegły: te musiały leżeć pod ziemią od bardzo wielu lat i tam gnić stopniowo.
Czy na pewno tym, co tutaj ukryto, było „coś”? Mieli w końcu do czynienia z nekromantką.
*
Dzienniki Estelli, których treść znał Erik, mogły odpowiedzieć na pytanie Thomasa - Lydia i Mary (co do której Morpheus z kolei dowiedział się, że jest przyrodnią siostrą Lydii i służącą, która utonęła w stawie) jako dzieci bawiły się czasem z siostrami Julius. Nie mieszkały w posiadłości, ale widać ktoś kiedyś zrobił im zdjęcie podczas wspólnej zabawy – choć już i przyglądając się jemu dało się dostrzec, że dwie dziewczynki były ubrane znacznie skromniej niż reszta dzieciaków. Pewnie były jedynymi czarodziejskimi dziećmi w okolicy i to pozwoliło na odrobinę zażyłości, mimo niższego statusu. Konflikt między nimi nasiliło dopiero zabójstwo narzeczonej Amarylis przez Mary i potem śmierć Mary.
W domu nie cuchnęło czarną magią. Jakiekolwiek zaklęcia rzucono, zrobiono to w ogrodzie, nad rozgrzebaną ziemią. Było tutaj pusto – nikt chyba się przed nimi nie ukrywał, a przynajmniej nic na to nie wskazywało. Lydia opuściła swój dom kilka minut przed tym, jak tutaj przybyli.
W kuchni poza zwykłymi naczyniami, znajdowały się zioła w słoiczkach i w doniczkach na parapecie, były też kociołki, ale żadnego profesjonalnego sprzętu alchemicznego. Jeśli Lydia ich nie chowała ich gdzieś, nie była raczej mistrzynią alchemii, a pamięć tych kilkunastu osób, które mieszkały w pobliżu, modyfikowała za pomocą hipnozy. Nic zaskakującego – mugole byli na tę podatni, a i mogła po prostu trzymać się od nich z daleka. Natomiast grzebiąc po szafkach Erik mógł dostrzec słoiczki o jakiejś podejrzanej zawartości: większość była z ciemnego szkła, nijak nie oznaczane, a jeden z nich po otwarciu mocno śmierdział. Na pewno nie były to zwykłe zioła. Chyba w ogóle nie były to zioła.
Poddasze było zamknięte, ale alohomora wystarczyłaby, aby je otworzyć. W niemal pustym pomieszczeniu utrzymywała się nieprzyjemna woń czarnej magii, starsza chyba niż ta w ogrodzie – ot wżarła się już w nieliczne sprzęty, w ściany i w podłogę. Były tutaj pudełka ze świecami, zatarte ślady na podłodze, a także trochę książek w skrzyni. Bardzo starych, część spisanych w jakimś obcym języku – niektóre traktowały o klątwach i klątwołamniu, inne o sztuce obecnie zakazanej, zwanej nekromancją.
Ale było tam coś jeszcze.
Wisiorek, umieszczony w woreczku, jak trofeum. Zawieszka układała się w litery "Estella" - dziewczyna, która opuściła dom swojego ojca z ukochanym, po wielkiej awanturze, po odkryciu prawdopodobnie, że jedna z jej sióstr zginęła, i że jej ojciec dopuścił się jakiegoś gwałtownego czynu, ostatnie słowa w dzienniku poświęcająca żalowi za siostrami, współczuciu wobec Lydii i Mary.
Być może nie zabił jej ojciec, nie udała się w żadną podróż.
Może ona i jej mąż udali się tutaj, do domu Lydii, chcąc znaleźć prawdę, a zamiast tego znaleźli śmierć?
Termin do 04.07.