- A więc jesteście - miauknął. - Przyznam, że nie spodziewałem się... - Koty, które go słuchały, miauknęły głośno. Nie dokończył więc tej myśli i wydawał się tym delikatnie poruszony, nie zaprotestował jednak otwarcie. Odwrócił się w kierunku tylnych drzwi i zrobił kilka wyjątkowo zgrabnych i eleganckich ruchów w ich kierunku. - Chodźcie za mną.
Na tyle azylu, w pięknym ogrodzie, również roiło się od kotów. Było ich tutaj tyle, że z lotu ptaka musiały wyglądać jak ekstrawagancki dywan. Nie mieliście jednak problemu z przejściem, bo rozstępowały się na boki - w ten sposób, podążając za waszym kocim przewodnikiem mogliście dostać się na tyły catio. Siatka była tam wyraźnie dziurawa, koty musiały wydostawać się tędy na zewnątrz i mieliście przed sobą najlepszy tego dowód - na środku wyrysowanego pazurkami kręgu leżały dwa dogorywające ptaki i mysz. Miejsce, w którym krew gryzonia stykała się z kręgiem, rozświetlała się delikatnym, pulsującym światłem.
- Podejdź tu, Tesso.
Czy to możliwe, aby koty były nekromantami?
Najwyraźniej...
Ale czymkolwiek był rytuał, w którym poświęcono te zwierzęta, sprawdził się. Jeżeli Tessa pochyliła głowę nad kręgiem, na jej szyi, tuż przy linii włosów, zostaje wypalony znak kociej łapki. W chwili, kiedy Widma są blisko, nie odczuwa już lęku - łapka pulsuje wtedy delikatnym światłem, a ona czuje się tak, jakby siedział na niej kot i mruczał...
Co stanie się, jeżeli odmówi ofiary - to wiedział jedynie Morpheus Longbottom.