• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[7.09.1972, noc] Sucker | Charles, Rodolphus

[7.09.1972, noc] Sucker | Charles, Rodolphus
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#21
24.01.2025, 15:41  ✶  
Nie tak miało być - oczywiście, że w jego głowie nie tak miało być. Miał podejrzenie, że ten brokat miał trafić w jego twarz i być może w oczy, żeby go rozproszyć. To sugerowało mu, że Charles walczył na poważnie, a nie po to, by się po prostu poszarpać dla ujścia emocji. Nie mógł go winić: przecież gdyby sam chciał się poprztykać, to nie atakowałby najpierw pięścią w brzuch, a potem łokciem w plecy, by sprowadzić Mulcibera do parteru. Ale nie potrafił markować ciosów, bo i jego nigdy tego nie uczono. Gdy używał siły fizycznej - robił to tak, jakby od tego zależało jego życie. Nie oznaczało to, że zapominał kto stoi przed nim, ale nawet gdyby chciał, to nie potrafiłby zmarkować ciosu lub też włożyć w niego mniej siły.
- A jak? - mruknął, doprowadzając Mulcibera do łazienki. Chwycił go za dłoń, podsunął ją pod kran. - Brokat miał wylądować w moich oczach, nie twoich?
Zapytał z pozoru beznamiętnie, jednak głos mu zadrżał. Pytanie tylko czy z wyrzutu, czy drwiny - zapewne gdyby Charles mógł widzieć, to by zobaczył, że postawa Lestrange'a nie wskazywała na kpinę, ale cóż... Miał oczy pełne brokatu, nie mógł więc polegać na wzroku.

Radził sobie całkiem dobrze sam, więc Rodolphus mógł zrobić dwa kroki w tył, by przyjrzeć się, jak Charlie walczy z brokatem. On sam był nim pokryty, ale nie miał go we wrażliwych częściach ciała, więc na razie nie przywiązywał do tego wagi. Tyle co spróbował strzepnąć skrzący pyłek z rękawa, ale się nie udało. Westchnął ciężko.
- Że masz brokat w oczach, bo robiłeś świeczki. Nie muszą znać szczegółów - wzruszył ramionami, zapominając na chwilę, że chłopak nie może dostrzec tego gestu. Gdy padło kolejne pytanie, Rodolphus przeniósł spojrzenie na lustro, wiszące nad umywalką. Jego kość policzkowa była wściekle czerwona, oko miał przekrwione - jeżeli nie zadziała w porę, będzie straszył przepięknym, fioletowym siniakiem jutro w pracy. Odruchowo uniósł dłoń do policzka, by dotknąć skóry i ocenić szkody. Syknął, bo bolało. Adrenalina opadała, ciało zaczynało protestować na takie wygłupy. - Mam brata.
Odpowiedział wymijająco, bo przecież nie powie mu, że to nie brat, a ojciec i znajomi odpowiadali za jego edukację w tej materii. Ta odpowiedź powinna mu wystarczyć, przynajmniej na ten moment.
- Nic mi nie złamałeś, jest w porządku - Lestrange oparł się o framugę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wciąż obserwował Charlesa, który próbował wypłukać brokat z oczu. - Było idiotyczne i to na tak wielu poziomach, że nie wiem od którego mam zacząć.
Nie, nie był zły. Był... Rozczarowany. Nie tym, że się pobili, tylko dlatego, że chciał iść na Nokturn. Chociaż czy na pewno wiedział, gdzie ten Baldwin mieszkał? Nie miał pewności.
- Gdybyś poszedł do Malfoya, to by było po tobie, wiesz o tym, prawda? - może jednak Charles był głupi i nie wierzył, że to co chciał zrobić, było niebezpieczne?
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#22
26.01.2025, 15:25  ✶  
Charles dalej przemywał twarz, ale brokat, który przylgnął do skóry, nie chciał tak łatwo dać się spłukać. Złapawszy za ręcznik, Charlie wytarł twarz, lecz sprawiło to tylko, że część proszku przeniosła się na materiał.

- I jak? - Zapytał, patrząc na Rolpha. Przynajmniej widział już odrobinę na oczy, choć te miał przymrużone i zaczerwienione. - Nie wiedziałem, że trafię na brokat. - Przyznał się wprost, trąc rąbkiem ręcznika policzek. - Dobrze się stało, że spadł na mnie. - Dodał. Brokat był problematyczny, a do tego zupełnie nie pasował do Rodolphusa! Zdecydowanie nie w tym kolorze, może srebrny byłby lepszy. Charles nie chciał skrzywdzić Lestrange'a na stałe, nie teraz, gdy doszedł już do przytomności i chęć mordu nie przysłaniała mu świata. - Może poczekam na Leonarda... niech zobaczy, co da się zrobić, potem pójdę do Munga, jeśli mnie wyśle. A ty, nie potrzebujesz Munga? - Zatroszczył się. Nie chciał przeceniać swoich możliwości, najwyraźniej nic Rolphowi nie złamał, ale to nie znaczyło, że będzie dobrze wyglądał ze śliwką pod okiem.

Na nowo pochylił się nad umywalką, by dalej rozprzestrzeniać brokat dookoła siebie.

- Ja też mam brata, ale nie biłem się z nim... aż tak. Wiesz co... chyba trafiłeś mnie w coś. - Pożalił się, bo skupiony na twarzy, zapomniał na chwilę o brzuchu i plecach. - Aż mnie mdli, ale to nic. Należało mi się. - Dodał, zaś ton miał niepoważnie wesoły.

Nie mógł jednak cieszyć się na wspomnienie Baldwina Malfoya. Ten człowiek stał się cieniem na jego życiu i naprawdę chciałby pokazać mu, jak bardzo go nie cierpi! W tym celu musiałby iść do jego domu i wciąż zamierzał to zrobić, lecz może nie tej nocy.

- Sądzisz, że mógłby mi oddać? Rolph, ty go chyba nie znasz. - Mulciber źle zrozumiał słowa kolegi. - Nie byłoby po mnie, tylko po nim. Tata mówił mi, żebym uważał na Nokturnie, więc gdybym tam poszedł, to bym uważał. Póki nie znalazłbym Malfoya. Na Odyna, ty nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo go nie cierpię. Do tego przyczepił się do mojej siostry, a ona nie chce mnie słuchać. Może... może ty mógłbyś jakoś na nią wpłynąć?  - Postarał się znów spojrzeć na Lestrange'a, ale oczy piekły. - Nie mówię, że masz ją uwieść, ale może coś innego?
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#23
27.01.2025, 11:22  ✶  
Zaczynał się poważnie zastanawiać, czy Mulciber nie miał jakiegoś rozszczepienia osobowości. Obserwował go, słuchał i powoli przestawał mieć nadzieję, że zdobędzie odpowiedź na swoje podejrzenia. Jeszcze chwilę temu Charles był jak wściekły miodożer, zamknięty w klatce, który walczył na krew i życie, waląc pięściami na oślep. Zadawał ciosy słowne i fizyczne. Po co? Czyżby świeczki powoli odbierały mu rozum? A może powoli pogrążał się w alkoholizmie, jak Robert? Na samą myśl o tym scenariuszu wzdłuż jego kręgosłupa przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie podobał mu się on.
- Nie potrzebuję - odpowiedział, wzruszając ramionami. Jego ciało lepiło się od potu, z czego zdał sobie sprawę dopiero teraz, gdy adrenalina opadła, krew przestała wrzeć w żyłach, a oddech na powrót stał się spokojny. Powoli sięgnął do guzików koszuli. Materiał był cholernie wytrzymały, skoro nie pękł przy tym ich tarzaniu się po podłodze. Krytycznym okiem obrzucił kolorowe drobinki. Nie było sensu ich teraz sprzątać magią, skoro Charles był niczym ta pieprzona wróżka, rozsiewając brokatowe kropelki wokół siebie. - Mam nadzieję, że trafiłem cię w coś.
Odpowiedział dość nieprzyjemnie, rzucając koszulę na podłogę. Spojrzał ostro na plecy Mulcibera, bo chyba nie myślał, że tak po prostu teraz zaczną się przytulać i spijać sobie słodkie słówka z dzióbków? Zaatakował go, sprowokował - nawet jeśli nieudolnie - i Lestrange musiał wiedzieć czemu. I czy to się powtórzy.
- Owszem, należało ci się. Gdyby nie brokat w oczach, doprawiłbym cię solidnym kopniakiem - dłoń Rodolphusa powędrowała do włosów, by przeczesać miękkie, czarne pasma i wrócić je z powrotem na miejsce. Mimo iż w jego głosie nie było złości czy nienawiści, to na pewno czuć było irytację. Nie był zadowolony z takiego obrotu spraw i to nie tylko dlatego, że się tego nie spodziewał. Charles swoim zachowaniem mimo wszystko wytrącił go z równowagi, podczas tej sprzeczki poleciało kilka słów, których normalnie by w jego kierunku nie rzucił. - Co?
Zamrugał, nie wiedząc nawet, na które z tych ostatnich zdań odpowiedzieć. Najpierw mówi o Richardzie, który przestrzega go, żeby "uważał", potem o Malfoyu... A teraz o Scarlett.
- Mówiłem Ci już, Charles - nie denerwuj kobiety - powiedział, wykrzywiając wargi w grymasie. Czuł się, jakby mówił do ściany. - Po pierwsze: dlaczego nie pozwolisz jej po prostu popełniać własnych błędów? Po drugie: nie będę nikogo uwodził na czyjeś polecenie, a z pewnością nie na twoje. Uważasz, że kim w naszej relacji jesteś?
Spojrzał zimno na chłopaka. Aż prosiło się, żeby dokończyć alfonsem? - w końcu tak mu proponował. Rodolphus skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Charles albo się zapominał, albo naprawdę wypił za dużo. Miał do niego słabość, oczywiście, ale to co usłyszał... To co się stało - postawiło go w gotowości. Musiał przypominać sobie, że to nie był Robert. A więc dlaczego miał wrażenie, że te ostatnie słowa wypowiedział iście Robertową intencją? Idź, załatw to.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#24
27.01.2025, 13:06  ✶  
Charles łatwo się irytował, ale też łatwo uspokajał. Dostał to, co chciał, mógł otrzymać i zadawać ciosy, sprawił ból i sam cierpiał, co uspokoiło jego wewnętrzną potrzebę agresji. Teraz, kiedy Rodolphus tak uczynnie pomagał mu przy ratowaniu oczu przed brokatem, nie było potrzeby, by dalej ranić słowami i pięściami. Dostał to, czego chciał.

Słowa Rodolphusa i jego nastawienie sugerowały jednak, że on jeszcze nie otrzasnął się z emocji.

- Doprawdy, Rolph, o co ci chodzi? - Ton Mulcibera zmienił się wyraźnie. Skoro spotkał się z wrogością, nie zamierzał podkulać ogona, za to odpowiedział tym samym. - Naprawdę teraz będziesz mówił takie rzeczy? Naprawdę chciałeś mnie skrzywdzić, co? - Zarzucił mu i naprawdę żałował, że nie mógł wyraźnie zobaczyć miny Lestrange'a. Rolph najwyraźniej nie rozumiał zasady przyjacielskich sparingów i Charles nie zamierzał mu tego tłumaczyć. Czy to nie rozumiało się samo przez siebie? - Wytrzeć podłogę Mulciberem, co? Jesteś może ode mnie silniejszy, ale ciągle mógłbym wygrać.

Słyszał za sobą szelest ubrań, którego nie zagłuszył szum wody wciąż lecącej z kranu. Mulciber dzielnie tarł oczy i twarz, sam już nie wiedział, czy wszystko piecze go przez brokat, czy przez próby jego domycia. Na chwilę opuścił ręce i znów wytarł skórę w I tak już oblepiony brokatem ręcznik. Postarał się spojrzeć na Rolpha.

- Jeszcze ci mało? - Zarzucił koledze. - Myślisz, że brokat mnie powstrzyma? Chętnie podbiję ci drugie oko, jeśli tak ci na tym zależy. - Irytacja na nowo w nim rosła, bo nie tak to miało wyglądać. Bogowie, nawet nie mieli się bić! Początkowy pomysł zakładał pójście gdzieś, gdzie będą mogli walczyć w sportowej atmosferze, tak jak w Durmstrangu, gdzie łamano nosy, lecz nauczyciele powstrzymywali ich, gdy dochodziło do zbytniej przemocy. Tutaj nie było sędziów, a Rolph nie powstrzymywał się ani trochę i mimo wyłączającego z walki Charlesowego urazu, dalej chciał się bić.

Co więcej, Lestrange miał też swoje zdanie na temat Scarlett. To nie tak, że Charles był przekonany o swojej nieomylności, ale w momencie, gdy Malfoy robił, co robił i był, kim był, jasnym wydawało się, że trzeba ją ochronić. Nie mogła zrobić tego sama, bo zaślepiona Badlwinem popełniała głupstwa, które mogły mieć tragiczne następstwa.

- Nie chcę, żeby spędzała w towarzystwie tego szczura choćby jeszcze jedną noc. To moja siostra! - Przypomniał, a w ramach podkreślenia swoich słów, rzucił w Rolpha ręcznikiem. - Przecież nie każę ci jej uwodzić! Kim jestem w naszej relacji? Powinienem zapytać o to ciebie. Myślałem, że jestem twoim przyjacielem, ale zaczynam w to wątpić. Sądziłem, że mogę na ciebie liczyć. Tak jak ty możesz na mnie.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#25
27.01.2025, 13:24  ✶  
Jeżeli Charles myślał, że może tak po prostu rzucić się na niego z pięściami, a potem świergolić słodko, to naprawdę grubo się mylił. Przyjaciele? Znał to słowo z książek. Znał definicję, wiedział z czym się to wiąże, lecz nie czuł nigdy do nikogo tej nici sympatii, by nazwać się czyimś przyjacielem.
- Gdybym chciał, to bym cię skrzywdził - odpowiedział gładko, oczywiście kłamiąc, bo wszystkie jego ciosy, które wyprowadził w tej bójce, były na poważnie. Tak, chciał go skrzywdzić - chciał uderzyć pięścią, chciał sprowadzić do parteru łokciem. Chciał, żeby poczuł ból. Tylko twój ojciec zasługuje na to, by wycierać nim podłogę - dobrze, że wrócił już do siebie, bo gdyby wypowiedział te słowa, to pewnie nawet brokat nie powstrzymałby Mulcibera przed tym, by faktycznie podbić mu drugie oko. - Kierujesz swoją agresję na niewłaściwą osobę.
Pochwycił ręcznik, lecz zaraz go upuścił na ziemię. Był nie tylko mokry, ale i brudny od brokatu. Znowu widział te emocje, kipiące pod jego skórą. Zastanawiał się co się tak naprawdę stało, że Charles stał się taki narwany. Może to efekt tej pewności siebie, którą miał zdobyć? Z tym, że pewność siebie nie powinna być nigdy mylona z nadmierną butą. A to właśnie widział w chłopaku: butę i przechwałki. Westchnął ciężko, unosząc dłoń. Ścisnął nasadę nosa, zaciskając jednocześnie powieki. Mulciberowie... Czemu on miał taką cholerną słabość do tej pieprzonej rodziny? Co jeden, to bardziej pojebany.
- Jeżeli uderzasz, musisz spodziewać się reakcji. Nie wiń mnie, że się broniłem - powiedział w końcu, przewracając oczami. Nie będzie wdawał się z nim w pyskówki, jakby byli starym małżeństwem - oboje byli na to zdecydowanie zbyt młodzi. Zamiast tego podszedł do Charlesa miękkim krokiem. Nie miał zamiaru go kopać czy też wycierać nim podłogi, jak pięknie zobrazował. Dotknął za to lekko jego policzka, zbierając palcem resztki brokatu. - Przyjaciele się tak zachowują?
Niemalże fuknął na niego z oburzeniem.
- Prowokują do bójki, nie wyjaśniają o co chodzi, a potem zmieniają swoje zachowanie o sto osiemdziesiąt stopni, jakby nagle ktoś im coś w głowie przełączył? I nie ruszaj się, głąbie, bo w końcu oślepniesz - dorzucił, nachylając się nad Mulciberem. Zaczął delikatnie i niezwykle ostrożnie oczyszczać mu kąciki oczu oraz powieki. Palcami, czystym ręcznikiem, papierem - czymkolwiek, co jeszcze nie było ujebane w drobinkach. - Nic nie poradzę na ten, co masz w oczach, ale nie ma go chyba dużo. Może da się go wypłukać, ale najpierw trzeba zebrać cały z twarzy.
Na razie nie poruszał tematu Scarlett. Nadal się czuł urażony jego propozycją. Co on miał kurde zrobić, porozmawiać z jego siostrą, której nie znał? Bawić się w jakiegoś posłańca czy jeszcze gorzej: terapeutę? A może po prostu użyć na niej swoich umiejętności? Nie miał pojęcia, co Charles chciał, żeby Rodolphus zrobił. Miał wedrzeć się do jej umysłu i namieszać w nim tak, jak to zrobił z Lorien?
- Tak. To twoja siostra. Co ja mam do tego? Dlaczego uważasz, że posłucha akurat mnie? Przecież nigdy jej nie widziałem.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#26
27.01.2025, 15:07  ✶  
Charles kusił, groził, podjudzał, lecz dostatecznie pierwszy cios padł ze strony Rolpha. Charlie czerpał z tego głupią, niezrozumiałą dumę, gdy udało mu się sprowokować go do tego stopnia. Ale czy sam nie szukał bitki? Nie pojawił się w salonie zakasując rękawy?

- Gdybyś nie mówił mi takich rzeczy, nie musiałbym się denerwować! - Odparł ostro, zaciskając pięści, spinając się, gotów na kolejny cios wyprowadzony przez Rodolphusa. Był pewien, że to jeszcze nie koniec, że mimo brokatu w oczach będą dalej walczyć i zdemolują tym razem łazienkę. - Wiedziałeś, w jakim jestem nastroju, kiedy tu przyszedłeś! Napisałem ci wprost, czego chcę!

Nie chciał brać na siebie winy w momencie, gdy oboje podnieśli pięści i wyprowadzili ciosy. Może i prowokował, ale nie był jedynym winnym. Widząc załzawionymi oczyma cień Rolpha, zbliżający się, nawet tak powoli, napiął mięśnie. Musiał się bronić.

Zamiast tego poczuł dotyk na swoim policzku i momentalnie stopniał. Kolana zmiękły mu nie przez ciosy, ale przez dłoń, która mogła osiągnąć więcej przez te delikatne gesty. Charles poddał się Lestrange'owi tak, jak tamten zaplanował. Zupełnie beznadziejnie zmalał, uspokoił się, a rozchylając lekko usta westchnął, z wydechem uleciała z niego cała złość.

- Rolph... - Mruknął, jakby tym żałosnym jękiem mógł zniwelować również uczucia towarzysza. Besztany mulciberski piesek położył po sobie uszy. - Kręciło mi się w głowie od tej świeczki. Ona chyba... Pobudza w inny sposób, niż mi się wydaje. - Zasłonił się zapachami w mieszkaniu. Dotąd nie używał tego dodatku, który miał sprawić, że woskowe róże będą wyjątkowe, efekty uboczne były nie do przewidzenia. - Miałem miły dzień i naprawdę nie wiem, czemu chciałem tak odreagować. Nie będę więcej używał tego olejku. - Obiecał, kajając się, mrużąc oczy, gdy Rolph tak czule pomagał mu z brokatem. Poddawał się zabiegom, nastawiając twarzy tak, jak mu kazano. - Za duże stężenie, może spowodował agresję? Ale już mi lepiej. Powinniśmy otworzyć okno. .

Uniósł ramiona, by z wahaniem, delikatnie, oprzeć je na klatce piersiowej Lestrange'a. Bał się odrzucenia, ale w chwili, gdy byli tak blisko, chęć kontaktu była większa niż strach.

- Przepraszam. - Powiedział w końcu. - Sądziłem, że może będziesz miał jakiś lepszy pomysł od sprania Baldwina. Może coś... Ze Scarlett. Ona nie słucha rozsądku, ale może posłuchać kogoś rozsądnego.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#27
27.01.2025, 15:45  ✶  
To prawda. Gdyby nie te wszystkie przykre słowa, które opuściły jego usta, to Mulciber nie musiałby się rzucać na niego najpierw słownie, a potem fizycznie. Kącik ust Rodolphusa drgnął, bo przecież Charles miał rację: wiedział w jakim jest nastroju. Wiedział, po co tu przyszedł. Tak, zrobił to celowo. Mulciber nie był taki głupi, jak niektórzy mogliby myśleć.
- Obraziłeś mnie w liście, mogłem nie dać się prowokować, ale sam tego chciałeś, prawda? - odrobinę zmienił ton - nie dlatego, że Charles znowu zaczynał się ciskać, co mogłoby skończyć się w tej chwili naprawdę źle. Na przykład wsadzeniem mu palca w oko. Tego jeszcze brakowało. Ale dlatego, że znowu to robił.

Ach, jak rozkosznie kulił uszy po sobie, gdy tylko Lestrange wyciągał dłoń, by go pogłaskać. To była zdecydowanie lepsza metoda, niż zwinięte w pięści dłonie i Rodolphus doskonale o tym wiedział - ludzi należało przyciągać do siebie nie strachem i przemocą, a zrozumieniem i otwartością. Nie mógł jednak pozwolić mu się oczerniać, nawet jeżeli po czasie uważał, że zarówno jego, jak i Mulcibera odzywki, były po prostu gówniarskie, tak samo jak ta cała szarpanina. Bo walką by tego nie nazwał: wyprowadzali ciosy tak, by zabolało, ale wszystko skończyło się zdecydowanie zbyt szybko, by móc mówić o jakimkolwiek pojedynku. No i nie polała się krew, więc co to za walka?
- Nie zdążyłem odpalić tej, którą mi wysłałeś - powiedział po chwili, wycierając opuszki palców o spodnie. Raz, drugi, trzeci... Jebane gówno nie chciało zejść. Jeżeli brokat nigdy do niego nie pasował, to teraz Lestrange po prostu go kurwa nienawidził. - Wysłałeś komuś jeszcze świeczki z tym olejkiem?
W końcu udało mu się wytrzeć palce o ręcznik. Mógł kontynuować, chociaż nie uśmiechało mu się wydłubywanie takich drobin z jego ciała. Miał inne plany na ten wieczór. Mimo to słuchał go tak, jak słuchał do tej pory. Przyswajał informacje na temat tego, że być może to ten olejek, może to świeczka. A może to mieszanina zapachów? Coś poszło nie tak podczas tworzenia? Czy przy robieniu świec rzucało się zaklęcia? Nie miał pojęcia, nie znał się na tym - o świeczkach wiedział tyle, że potrafił odpalić knot.
- Pobicie Baldwina nic nie da. Gdy od ciebie wyszedłem, posłałem po informacje. Moje niezwykle urokliwe źródełko rzecze, że nazywają go Orfeuszem Podziemi. Że czarną magię wplata w słowa, które wypowiada w kierunku przeciwników - przerwał na chwilę, analizując od nowa list, który otrzymał od Lorraine. Nie chciał szukać Baldwina, bo przecież był jej rodziną - nosił to samo nazwisko, może był kuzynem, może bratem a może samym starym. Ale teraz te ostrzeżenia w kontekście Scarlett brzmiały dość niepokojąco. - Nierozsądni ludzie nie słuchają rozsądnych. Uczą się tylko poprzez popełnianie własnych błędów. Jeżeli jednak chcesz, mogę z nią porozmawiać, chociaż sam nie wiem, co miałbym jej powiedzieć. Nie podoba ci się Baldwin Malfoy, ja z kolei nie wiem, kim on jest poza osobą, której należy się wystrzegać, bo ewidentnie ma powiązania z Nokturnem, o czym wspominała mi pewna ptaszyna. Jak naciśniesz siostrę za mocno, to nie tylko ci odda, ale zrobi z życia piekło.
Bo baby właśnie takie były. Rodolphus westchnął cicho, czując dłonie na swojej klatce piersiowej. Charles zasłużył na solidnego plaskacza, który by go otrzeźwił. Albo na dwa. Ewentualnie cztery. Ale gdy Lestrange podniósł rękę, to nie potrafił powstrzymać się przed wpleceniem palców w jego zmierzwione włosy. Teraz, gdy Charlie stał przed nim blady, z zaczerwionymi oczami i mokrą od wody twarzą, ciężko było pozbyć się wrażenia, że to wszystko było tylko wyjątkowo realistyczną iluzją. Nie żałował tego, że go uderzył - ale nie potrafił teraz podnieść na niego ręki. Był zły na siebie, że nie potrafił chwycić go za kark i ugiąć do podłogi, by pokazać że przepraszać to powinien na kolanach. Że to wszystko to była tylko i wyłącznie jego wina. Nie potrafił wykonać tego ostatecznego gestu, który zaplanował starannie, gdy spotkali się latem i wpadł mu do głowy pomysł zemsty na Richardzie. Może to jeszcze nie był odpowiedni moment? A może po prostu okłamywał się, bo tak naprawdę lubił mieć przy sobie kogoś, kto reagował na samo jego spojrzenie właśnie w ten sposób? To mile łechtało jego ego.
- Spójrz w lewo - poprosił, odrobinę unosząc jego głowę. Błyszczący odłamek znajdował się tak blisko gałki ocznej, na linii wodnej, że musiał się nachylić i zamilknąć, nie chcąc drasnąć białka paznokciem. - Nie wydaje mi się, żeby coś tam jeszcze zostało, ale ciężko mi zobaczyć w tym świetle.
Najlepiej by było spojrzeć na te oczy w świetle dnia lub chociażby lamp, a nie świec w łazience - i to w środku nocy. Oglądał jego twarz z każdej strony, ale nie był pewny, czy udało się im pozbyć z oczu wszystkiego. Nawet nie myślał o tym, że Charles dotykając go przeniósł brokat na jego skórę. Najpierw jeden problem.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#28
29.01.2025, 00:07  ✶  
- Nie chciałem cię obrażać... tylko właśnie sprowokować. - Odezwał się, bezwiednie poruszając palcami, gładząc skórę na piersi Rodolphusa, śledząc wzór jego mięśni i zahaczając drobne włoski. - Żebyś do mnie przyszedł i powstrzymał przed głupstwami. Zamiast tego sam zrobiłeś głupstwo. - Droczył się, rozumiejąc, że nie tylko on sam jest winny. Lestrange wiedział, po co przychodzi, wiedział, co go czeka, jeśli stanie naprzeciw rozjuszonego Mulcibera… nawet jeśli ten w spokoju po prostu zdobił świeczki, teraz bezpowrotnie zniszczone.

Nie zależało mu na zrobieniu z Rolpha wroga. Wręcz przeciwnie, chciał zrobić wszystko, co pozwoliłoby mu pozostać w gronie jego przyjaciół. Używał tego określenia dość frywolnie, ale wierzył, że z Rodolphusem łączy go coś więcej, coś specjalnego, coś, co nie było po prostu znajomością, czego dowodziły wspólne noce. Daleko było mu do zakochania, choć tylko dlatego, że nie znał tego uczucia tak dokładnie, jak być może powinien. Lubił przebywać w towarzystwie tego mężczyzny, lubił jego dotyk, jego zachłanne usta, i jego troskę. Był mu wiele winien, ale to nie poczucie obowiązku pchało Charlesa w jego ramiona.

Pięści nie rwały się już do walki, ale Charlie pozostał uważny.

- Wysłałem tą świeczkę tylko tobie. To nowy projekt. - Pochwalił się, lecz uczynnie robił to, czego chciał Rolph. Odwracał twarz, patrzył w górę, na boki, w dół, tak, by pozbyć się brokatu. Złote iskierki pokrywały coraz większą powierzchnię, już nie tylko ich ciała i ubrania, ale i łazienkę, i salon. - Forma jest w porządku? Przyrzekam, że jeśli zacznę dostawać większe zamówienia, po prostu będę lać wosk do słoików. - Zamarudził dziecinnie. - Z formami jest zbyt dużo zabawy. Prędzej oszaleję i zbankrutuję, niż uda mi się je rozreklamować. Wiesz, ile pieniędzy straciłem przez naszą bójkę? - Pytanie pozostało retorycznym, bo i Charles nie znał dokładnej sumy. Zgniecione róże mógł zawsze przetopić (i rozcieńczyć zaprawiony olejkiem wosk!), lecz inne przybory nie mogły być odzyskane z podłogi. - To, co zostało z tych świeczek, mogę wysłać komuś, kto... mmm... Na Odyna, Rolph, jeśli wysłałbym je Baldwinowi i zapaliłby je w towarzystwie kogoś innego, to byłaby dla niego pewna śmierć. Nawet moja siostra mogłaby go zatłuc.

To był jakiś pomysł na pozbycie się niewygodnego Malfoya, Charles jednak nie sądził, by tak niehonorowy czyn był godny Mulcibera. Jeśli miał załatwić Baldwina, zrobi to własnoręcznie! Informacje, którymi podzielił się Rolph, wniosły wiele, ale jednocześnie niewiele. Orfeusz, zapamiętał Charles. Włada słowami jak magią? Było to ciekawe, lecz o ile pamiętał, mocną stroną Malfoya był raczej pędzel.

- Nigdy nie słyszałem o jakimś Orfeuszu. - Rzucił butnie. - Nie zdąży nic powiedzieć, jeśli wybiję mu zęby. Może wtedy stanie się mniej atrakcyjny dla Scarlett? - Zauważył, nie dopytując o to, kto był informatorem Rolpha. Takie informacje były tak przydatne, jak niebezpieczne. Lepiej było nie wiedzieć. - Scarlett powinna mnie posłuchać. Zawsze byliśmy blisko i naprawdę nie rozumiem, dlaczego teraz woli słuchać jego. Może rzucił na nią urok? Może trzeba wyrwać mu język.

Pozwolił, by dłoń Rodolphusa poprowadziła jego głowę, gdy patrzył w lewo. Ufał mu całkowicie, nie mogąc mieć pojęcia o mrocznych planach zemsty na Richardzie. Nie wiedział, że jest tylko sposobem na skrzywdzenie ojca. Raz w życiu czuł się ważny, może nawet najważniejszy w danej chwili.

- Już mi lepiej, Rolph. Dziękuję. Jak twoje oko? Nie zaryzykuję magii, ale mogę pocałować, żeby nie bolało.
Syn koleżanki twojej starej
We don't have to talk, We don't have to dance, We don't have to smile, We don't have to make friends
Ma czarne jak smoła włosy, zwykle zaczesane do tyłu, i nienaturalnie jasnoszare, przenikliwe oczy. Wyróżnia go blada cera i uprzejmy uśmiech błąkający się na ustach, który jednak nigdy nie ma odzwierciedlenia w oczach, oraz wysoki wzrost (190 cm). Jest zawsze porządnie ubrany w ciuchy z najlepszego materiału - nieważne gdzie aktualnie się znajduje i co robi. Na palcu serdecznym prawej ręki nosi duży sygnet z głową węża.

Rodolphus Lestrange
#29
31.01.2025, 00:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.01.2025, 00:22 przez Rodolphus Lestrange.)  
- Zrobiłem? - zapytał cicho, odruchowo owijając ręce wokół talii Charlesa, gdy skończył oględziny. Przyciągnął go do siebie bliżej, nie przerywając jednak jego wypowiedzi. Słuchał uważnie gdy zaczął mówić o świeczkach, a skrzywił się odrobinę, gdy wspomniał o tym, ile pieniędzy mógł stracić. On także nie wiedział: można było powiedzieć o nim naprawdę, naprawdę dużo, lecz... Prawda była taka, że Rodolphus nie potrzebował zdobywać pieniędzy, dlatego nigdy się nimi nie interesował tak, jak powinien. Nie wydawał dużo, lecz miał doskonały start i szerokie, silne plecy w postaci całej swojej rodziny. Nie brakowało mu niczego, dlatego chociaż bogactwem nie epatował - nie znał wartości pieniądza na tym poziomie, co Charles czy chociażby Lorraine. On pieniądze po prostu zawsze miał, dlatego nie wiedział jak to jest je wszystkie stracić. - Charlie. Zostaw już Baldwina w spokoju.
Był tak zafiksowany na punkcie tego Malfoya, że Lestrange obawiał się, że za chwilę Charlesowi może przyćmić rozum. I to nie teraz, chwilowo - podejrzewał, że jeżeli Charles nie znajdzie jakiegoś zakończenia, to będzie ścigał blondyna do końca życia. Albo spierdoli swoje własne życie, robiąc coś, czego Scarlett mu nie wybaczy. Gdy tak snuł swoje teorie, dłonie Rodolphusa błądziły wzdłuż kręgosłupa chłopaka. Opuszki palców delikatnie gładziły skórę, co i rusz napotykając ostre i nieprzyjemne w dotyku drobinki brokatu. Niby były malutkie i praktycznie niewidoczne, lecz na skórze były jak piasek. Drażniące, wchodzące wszędzie, nieprzyjemne.
- A może, szalona myśl - po prostu się zakochała? - zapytał w końcu, przewracając oczami. Świat, w którym żyli, był bardzo, bardzo pokręcony, ale przecież nie wszystko było właśnie takie: pojebane. Może po prostu siostra Mulciber zadurzyła się w chłopaku, bo miał ładną buźkę i zwinny język? Wolał jednak tego o języku nie mówić w obecności Charlesa - jeszcze podbiłby mu drugie oko. - Tak wspominasz o Baldwinie, że jeszcze jedno zdanie, a będę zazdrosny.
Będzie? Raczej nie, on nie bywał zazdrosny - nie widział nigdy Malfoya na oczy, ale jak już było wspomniane, ego miał tak wyjebane w kosmos, że nie dopuszczał do siebie myśli, że ktokolwiek mógłby zająć jego miejsce. Tak było w przypadku Nicholasa i tak było w przypadku Charlesa. Z Nicholasem mieli teraz swoje dziwaczne, ciche dni, które w niczym nie przypominały tej ciszy, która wypełniała przestrzeń pomiędzy nimi, gdy mieszkali razem. Teraz było tam wyczuwalne napięcie, głównie ze strony Rodolphusa. Padły słowa, które były naprawdę niepokojące - i mimo że tych słów było naprawdę niewiele, to Lestrange zaryzykował dużo, po prostu wychodząc z mieszkania na Horyzontalnej, i nie informując kuzyna o tym, czego się dowiedział. Czy to oznaczało, że robił się słaby?
- Może jesteś zbyt zaborczy? - zapytał, przeczesując palcami ciemne włosy Charlesa. Obserwował, jak drobinki brokatu rozsypują się w powietrzu pod wpływem jego dotyku. - Ile straciłeś, oddam ci z nawiązką. A oko... W porządku, chyba.
Wrócił w końcu do tematu tych świeczek. Dla niego to nie był problem, a przecież oboje wiedzieli, że jest winny tej bójce tak samo, jak Charles. I miał pieniądze, mógł więc zwrócić koszty tych wosków, form czy czegośtam. Nachylił się, by skraść Charlesowi delikatny pocałunek.
sommerfugl
Although the butterfly and the caterpillar are completely different, they are one and the same.
173cm wzrostu, smukła sylwetka, nieco zbyt blada cera, której jasny odcień potęgowany jest tylko przez ciemne włosy i oczy. Nie nosi zarostu, ubiera się zwykle elegancko. W słowach często przebija się jego skandynawski akcent.

Charles Mulciber
#30
02.02.2025, 14:08  ✶  
Dotyk Rodolphusa działał jak narkotyk. Charlie poczuł, jak jego tętno przyspiesza, oddech staje się krótszy, a dłonie same rwą się do dotyku. Przesunął palcami po skórze Rolpha, docierając do jego policzków, próbując lekkim ruchem pozbyć się z jego twarzy tego drobnego skrzywienia. Zrozumiał, że powodem była rozmowa o pieniądzach, więc jej nie kontynuował. Nie było potrzeby, by kłopotać Rodolphusa jeszcze tym. To był mulciberowy problem.

Roztarł brokat na twarzy Rodolphusa.

- To moja siostra. - Zamarudził, Lestrange jednak wydawał się mieć rację. Był mądry, mądrzejszy od Charlesa, znał życie o wiele lepiej. - Ale... Może i tak. Może sama musi się przekonać. - Opuścił wzrok, a wraz z nim dłonie, obejmując Rolpha i przyciskając się do jego klatki piersiowej. Głowę oparł na ramieniu, dzieląc się nie tylko bliskością, ale też brokatem. - Nie otworzyliśmy okna, przez ten zapach znowu robi mi się gorąco.

Był pewien, że nie tylko olejki były powodem, dla którego krew żywiej krążyła w jego żyłach. Złość na Baldwina napędzała go, ale Malfoy mógł jednak nie być tego wart. Scarlett musiała sama wypić piwo, które warzyła przez znajomość z kimś takim. W ramionach Rolpha, ta sprawa wydawała się nie aż tak ważna jak być może powinna. Mógł odpuścić. Musiał odpuścić i skupić się na sobie.

Trzy krótkie pocałunki złożone na szyi Rodolphusa miały nie tylko zaradzić zazdrości, ale też dać czas Charlesowi na podjęcie decyzji.

- Niech będzie. Odpuszczę mu, ale niech nie wchodzi mi w drogę. Nie chcę go widzieć, nie chcę wiedzieć, że istnieje. - Postanowił. - Nie martw się pieniędzmi, Rolph, to moja wina, jakoś się odbuję. To tylko wosk, mogę go przetopić.

Obaj bardziej potrzebowali pocałunku niż rozmowy. Charles nie bronił się, choć brokat wchodził im do ust.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Rodolphus Lestrange (7592), Charles Mulciber (5424)


Strony (4): « Wstecz 1 2 3 4 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa