• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Stragany

1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Stragany
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#21
25.11.2022, 01:32  ✶  
Mimo tego, że lubiła czuć promienie słońca na swojej twarzy albo wdychać przyjemny zapach powietrza niewypełniony dymem, jednak mimo to nie pałała wielką chęcią do przebywania w naturze. Głównie dlatego, że ta wypełniona była wielką nieprzewidywalnością, która stanowiła większy problem tym bardziej, że mało kiedy miała z naturą styczność gdy jeszcze potrafiła widzieć co dzieje się dookoła niej. Miejsca pełne dziur, powykręcanych korzeni czy nisko zawieszonych gałęzi budziły w niej zrozumiałe obawy, a jednocześnie nie cierpiała być balastem dla kogoś, kto chodzić miał niczym upośledzony aby jej towarzyszyć. Cóż, gdy teraz miała okazję, wybrała się z kuzynostwem, pozwalając Adelardowi na decyzję, czy zechce do niej dołączyć, czy woli spędzić ten czas na obronie terenu, czy jednak woli zostać w domu i odpocząć.
Przechodząc ostrożnie, machała w kierunku, w którym wołano do niej ze strony osób zainteresowanych. Jeżeli potrzebowano jej towarzystwa, chętnie zamierzała go udzielić, teraz jednak musiała wybrać też całkiem bezpieczne dla siebie miejsce, a gdy myślała o loterii czy innych straganach, te wydawały się zawsze zbyt zatłoczone, aby czuć się na nich komfortowo. Wyczuwała też, że jej sakiewka mogłaby zniknąć w tajemniczych okolicznościach, dlatego wolała znaleźć się w bardziej przyjaznym i otwartym otoczeniu. Oddychając spokojnie, wyczuwała, że kierują się w stronę stołu.
- Dzień dobry, mam nadzieję, że nie przeszkodzę zbytnio? – Zwróciła się w stronę osoby, która miała tam stać. Nie wiedziała dokładnie, do kogo właśnie mówi, a oczy wpatrywały się gdzieś przed siebie i wysunęła dłoń, próbując wyczuć krawędź stołu tu pod swoimi palcami. Chętnie by coś sobie nałożyła do jedzenia, nie miała jednak pojęcia, co znajduje się w ofercie.
- Chciałabym móc się sama obsłużyć, ale niestety jest to dość utrudnione. Dlatego jeżeli to nie problem, czy mogłabym prosić o pomoc i prosić o wsparcie z nałożeniem dań? Najlepiej coś lekkiego, bezmięsnego? Przy okazji, jak ci na imię? – Zagadnęła cicho, wyciągając dłoń, najlepiej w ramach powitania.
Gambit Królowej
I'm not calling you a liar, just don't lie to me
Elegancka i wysublimowana panna, która zręcznie przemyka przez ulice, ubrana w biel, która stała się niemal jej symbolem (ewentualnie okraszona czerwonymi dodatkami). Czasami znajduje się w miejscach, gdzie przebywać kobietom z dobrego domu nie wypada, ale Prewettci nigdy nie mieli zbyt wielu poszanowania dla zasad i konwenansów. Przeciętnego wzrostu (160 cm) pachnąca drzewem sandałowym i lawendą. Długie, rude włosy chętnie spina w kunsztowne fryzury.

Seraphina Prewett
#22
25.11.2022, 02:03  ✶  
Wiedziała, że Layla ją odnajdzie prędzej czy później, nie sądziła jednak, że będzie to w namiocie uzdrowicielki. Mimo skręcenia kostki wydawała się w doskonałym humorze, ściskając mocno swoją przyjaciółkę i rozglądając się, czy jednak ktoś nie tęskni za panną Bell którą teraz zamierzała porwać na wspólną przygodę. Łapiąc ją pod ramię, skierowała się w stronę reszty towarzystwa, przyglądając się wszystkiemu, co było rozstawione w okolicy. Nie przejmowała się ubrudzoną nogawką białego garnituru, wiedząc, że prędzej czy później w końcu się wyczyścić, a teraz mogła zamiast tego iść ramię w ramię z towarzyszącą jej Laylą, zastanawiając się, czy ona przyszła tutaj w konkretnym celu, czy może jednak potrzebowała odpoczynku.
- Nie wiem jakie masz plany, czy w ogóle planujesz wystąpić czy jednak ja to przeoczyłam, ale jeżeli tak, to wiesz, że nie musisz tak ze mną zostawać? I zdecydowanie przyznam, że jeżeli masz ochotę aby wybrać się i potańczyć wspólnie, możesz śmiało mnie zabrać. – Oczywiście, tak wiele rzeczy działo się dookoła, że najchętniej wzięłaby udział we wszystkim, co widziała w zasięgu wzroku, wiedziała jednak, że nie była sama, a skoro tak, liczyła się z czyimś towarzystwem i wsparciem, niezależnie czy ta osoba robiła coś, czego Seraphina do zrobienia by sobie nie wybrała.
- Myślę, że uda mi się całkiem do rzeczy przejść, po zaleczeniu nie jest tak źle z tą kostką. – Spojrzała jeszcze na swoją nogę, którą jeszcze przed chwilą zajmowała się jej kuzynka, ale wydawało się, że wszystko będzie w porządku jeżeli nie będzie próbowała wywracać się na nowo. A jeżeli jednak upadnie, będzie miała w końcu zorientować się, że to miejsce należy opuścić i spojrzy pięknym spojrzeniem na Laylę aby była jej księżniczką i wybawiła ją z niebezpieczeństwa.
- Ooooh, zobacz, czy tam są jeże? – Oczywiście, cos jednak musiało zwrócić jej uwagę, dlatego od raz zajęła się przejściem do kobiety z koszykiem, tak aby zaraz spróbować sięgnąć do koszyka. Nie wiedziała, czy uda się jej to odnaleźć wszystkie, ale może jednak tak! I może Layla też weźmie udział.
Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#23
25.11.2022, 02:26  ✶  
Znając ją, na pewno skończyłaby tutaj tak czy inaczej, głownie jako ochrona. Wiedziała, że wszyscy bardzo dobrze będą się bawić jeżeli da się im na to szanse, a obstawiała, że największym prawdopodobieństwem będzie to, że stanie gdzieś w tle jak będzie wyglądać podejrzanie i jak kołek. Czy można było mówić, że była sztywna jak kij i to wcale nie z powodu dobrze wykrochmalonego munduru? W przeciwieństwie do niej, Alastor wyglądał teraz niczym szczyt zrelaksowania, podczas gdy czujne spojrzenie Ashling raz po raz skanowało okolicę. W przeciwieństwie do jej towarzysza, mniej przejmowała się tym, co pomyślą ludzie o jej towarzystwie, a bardziej tym, że może wydarzyć się coś, co sprawi, że ich interwencja będzie jednak konieczna.
Raz po raz wracała spojrzeniem do Alastora. W przeciwieństwie do niej, wyglądał zdecydowanie tak, jakby przydało mu się złapanie chwili wolnego. I gdy teraz tak spoglądała, na nowo nachodziły ją wyrzuty sumienia. Gdyby tak ochotniczo nie zgłosiła się do patrolowania okolicy podczas święta, Moody może też by nie zasłużył na to, aby jednak trzymać się w tym miejscu razem z nią. Powtarzała sobie, że gdyby nie chciał, to by odmówił, ale obydwoje wiedzieli, że przenosząc się do pracy, skończyłoby się to tylko zaoszczędzeniem na czynszu.
Zastanawiała się, czy jednak nie powinna właśnie zaproponować mu możliwość wybrania się na zabawę, a ona będzie za niego kryć się przed wszystkim, ale ten nagle zwrócił jej uwagę w stronę straganu, wyprostowała się więc nagle, łapiąc jeszcze mocniej za różdżkę i ściskając ją pomiędzy palcami. Alarm okazał się jednak fałszywy, spojrzała jednak na swojego towarzysza z większym niż bardziej wyrzutem, oddychając głęboko i spoglądając na jabłko, kręcąc głową przecząco.
- Nie, dzięki, zjedz sam, powiedz, czy zjadłeś mi kuzyna. – Zdmuchnęła wystające kosmyki twarzy sprzed oczu, mając nadzieję, że nie będą przeszkadzać, bo przecież mogła przysiąc, że ledwie się uczesała a już musiała radzić sobie z takim problemem.
- Jeżeli chcesz się przejść, to ja nie mam tego za złe, postoję i popilnuję. – Podsunęła mu jakiś wybór, mając nadzieję, że z czegoś skorzysta.
Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#24
25.11.2022, 03:52  ✶  

Powędrowali dalej, gawędząc w trójkę o rzeczach mniej i bardziej istotnych. Fernah na chwilę przestała ich słuchać, ale za to spoglądała na twarze przyjaciół i mijających ich osób. Wiosna pachniała nadzieją. Spokojem i radością też, co było miłą odskocznią od niedawnych wydarzeń oraz szpitalnych woni. A właśnie, skoro o szpitalu mowa…

— Ty wyobrażasz ją sobie z dzieckiem? — parsknęła, bo zdecydowanie ona nie potrafiła. — Albo z mężem. Zresztą ile ona czasu spędza w szpitalu! Mam wrażenie, że ona tak naprawdę tam mieszka, więc marne szanse, że podpadłeś jej czymś innym, niż swoim urokiem osobistym.

Poklepała go w ramię, śmiejąc się z miny, jaką zrobił. Cóż, cała trójka była niczego sobie żartownisiami.

— Wygląda na to, że ta pani potrafi wyraźnie stawiać granice. Wyobrażacie sobie, gdyby tak jakiegoś pacjenta zdzielić w łeb kijem? Albo na przykład ordynatora, to by dopiero było.

Nikt nie przepadał za głównym ordynatorem, więc wyobrażenie trzaskania go kijem po wyłysiałej głowie, było kuszące. Przełknęła ostatni kęs miodowego jabłka i wrzuciła patyk do kieszeni płaszcza.

— Wiecie, nie obrażę się za babeczki z rabarbarem, — bo Fernah, chociaż chuda jak patyk, potrafiła zjeść niepokojącą ilość jedzenia, w tym i swoich ulubionych babeczek z rabarbarem.

Kiedy podeszli do kobiety z koszem, która zachęcała ludzi, by spróbowali wylosować jeża, pierwszy zgłosił się Cameron. Fernah stanęła po jego prawej stronie, próbując podejrzeć czy nie ma tam jakichś innych, ale równie kolczastych zwierzątek. Niestety Szalona Sally rzuciła jej takie spojrzenie, że od razu się wyprostowała i udała, że ciekawszy widok znajduje się po przeciwnej stronie doliny.

Radosny pisk Sally rozbrzmiał tuż po tym, jak Cameron po raz trzeci wyciągnął jeża. Podłużny ryjek zadrżał radośnie, jakby jeż również się cieszył z tego wyniku.

— Dora, teraz ty? — zwróciła się do przyjaciółki, odsuwając się na bok, by ta mogła podejść bliżej.

Paprotka nadal miała mieszane uczucia, co do wkładania rąk w miejsce, gdzie mogły żyć najróżniejsze stworzenia. Za to Menodora wyraziła chęć spróbowania się w tej zabawie już wcześniej.



„Rękopisy nie płoną.”
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#25
25.11.2022, 17:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.11.2022, 17:25 przez Dora Crawford.)  
Pokiwała mocno głową, przesadnym gestem podkreślając, że tak, babka z kijami i że owszem, bezkarnie łomotała nimi w biały dzień ludzi, którzy nieopatrznie spróbowali ją zaczepić. W tym wszystkim najdziewniejsze wydawało się jej jednak to, że miała wrażenie iż widziała ja też, jak komuś innemu szeptała coś na ucho. Ale w sumie może był to jej znajomy? W końcu nikt nie mówił, że szalone kobiety nie mogły mieć przyjaciół.
- Wieś to chyba nieco mocne słowo - zaoponowała delikatnie. Dolina Godryka była pełnoprawnym miastem, nawet jeśli szczelnie otoczonym magiczną knieją. Dora zawsze uważała je za całkiem duże, ale z biegiem czasu zauważyła, że dla każdego kto mieszkał w jakiejkolwiek miejscowości większej od Doliny, uznawał ją za bliską wsi. Liczne sady, duże posiadłości, nadawały temu wszystkiemu sielskiej aury, tak dalekiej i kontrastującej z wymurowanym kamieniem pod niebo Londynem.
Wspomnianą wcześniej przez Camerona kobietę z koszem, udało im się znaleźć całkiem sprawnie. Faktycznie też, zaczepiała wesoło zgromadzonych i oferowała zanurzenie w nim dłoni by poszukać... jeża. Może i ten typ zwierzątka nie pałętał się wcześniej po głowie Crawley, jednak szybko doszła do wniosku, że nie można wybrzydzać, jeże również są niezwykle urokliwe, a do tego jakże przydatne. Szczególnie w ogrodzie.
Kiwnęła więc tylko głową Fernah, kiedy Cameron wyciągnął z koszyka trzy jeże, uśmiechając się wesoło na jego sukces i radosny pisk Sally. Sama zaraz poruszyła się, by zanurzyć dłoń w koszu i sprawdzić, co też tam na nią czekało.

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
termagant
A knife?
Are you flirting with me?
Wysoka, bo mierząca sobie 177 centymetrów, o atletycznej, smukłej sylwetce. Ciemna karnacja, orzechowe oczy i ciemnobrązowe włosy i miedzianym połyskiem, w stanie naturalnym skręcające się w burzę loków. Na co dzień często się garbi, chcąc odjąć sobie parę centymetrów.

The Tempest
#26
25.11.2022, 18:32  ✶  
Wciąż jeszcze trochę się dąsała, kiedy opuściła wydzielony żółtą wstążką obszar i ruszyła w kierunku straganów. Trzy jajka. Tylko trzy! A przecież gdyby się trochę postarała, to pewnie i mogła znaleźć je wszystkie, nie ważne ile ich tam w ogóle było. Przez moment kręciła się po straganach ustawionych na obrzeżach, wreszcie natykając się na miejsce dla uzdrowicieli, którzy mieli nieść pomoc wszystkim tym, którym nie dopisywało dzisiejszego dnia szczęście.
Jakieś też było jej zdziwienie, kiedy rzuciwszy szybko spojrzeniem w tamtym kierunku, zobaczyła w namiocie znajomą twarz. I to nie byle jaką, bo należącą do jej drogiej przyjaciółki Seraphiny. Szybko więc zmieniła kurs, zakręcając w jej stronę, by uściskać ją mocno na powitanie.
- Na Merlina, wyglądasz okropnie. Co ci się stało? - zapytała żartobliwie, oglądając ją sobie od stóp do głów, by zaraz złapać się z nią pod ramię i ruszyć dalej, w kierunku straganów. Cokolwiek wcześniej było Prewett, zdawała się teraz śmigać jak nowa, zupełnie niezrażona wcześniejszymi doświadczeniami. - Nie. Nie mam nic w planach. Dzisiejszego dnia odpoczywam i nie pozwolę, żeby coś mi w tym przeszkodziło - oświadczyła stanowczo. - Ale jeśli masz ochotę na tańce i teraz mnie tylko podpuszczasz, żeby było to mój pomysł, to zawsze chętnie. Nie mam nic przeciwko. Powiem więcej, możemy obskoczyć każdą jedną atrakcję na tym jarmarku, nawet jeśli miałabym cię z tego powodu nosić na plecach. To nie powinien być żaden problem - parsknęła cicho, uśmiechając się do niej ni to złośliwie ni to wesoło. Tych parę centymetrów różnicy między nimi sprawiało, że dla Layli Sera wydawała się niezwykle poręczna i absolutnie nie problematyczna jeśli chodziło i przemieszczanie się z miejsca na miejsce.
- Mam tylko nadzieję, że nie rozdaje tych jeży co się je wyciągnie, bo nie wiem gdzie bym je sobie wsadziła - westchnęła, podążając za panną Prewett i spoglądając na koszyk z pewną dozą sceptycyzmu. Kiedy jednak Sera skończyła w nim mieszać, sama wyciągnęła rękę by zrobić to samo.

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 2
Nie

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak
"Toby"
There's a starman waiting in the sky
He'd like to come and meet us
Fergus jest dość wysoki, bo mierzy metr osiemdziesiąt wzrostu, a do tego dość chudy. Patrząc na niego, ma się wrażenie, że może się złamać na pół. Ma długie, wiecznie rozczochrane włosy, które związuje, kiedy musi się skupić lub nad czymś pracuje i brązowe oczy w odcieniu czekolady. Zazwyczaj jest dosyć nerwowy i intensywnie gestykuluje, kiedy mówi. Jest leworęczny.

Fergus Ollivander
#27
25.11.2022, 20:42  ✶  
Szmer rozmów, śmiechy i przepychający się ludzie sprawiali, że Fergus miał wrażenie, że panuje tu większy harmider niż na Pokątnej. A to było trudne wyzwanie, zwłaszcza gdy pora roku zmieniała się na cieplejszą i coraz więcej czarodziejów wyściubiało nosy sprzed kominków.
Początkowo Ollivander w ogóle nie planował wybierać się na Ostarę, dochodząc do wniosku, że wykorzysta chwilę spokoju w Londynie na zdobycie i ewentualne przeczytanie kilku książek. Jednak tak samo, jak nie potrafił odmawiać ojcu, nie potrafił też powiedzieć nie Norze. Od kiedy znalazła lokum na Pokątnej, spędzali ze sobą o wiele więcej czasu. Momentami czuł się nawet jak za szkolnych lat, kiedy mógł ją widywać nie tylko w klasie, ale też na korytarzach czy błoniach. Potem kontakt się trochę urwał, gdy byli pochłonięci własnymi sprawami, ale teraz ich przyjaźń zakwitała na nowo. Miał tylko nadzieję, że Nora nie weźmie ze sobą Salema, bo wolałby nie spędził popołudnia na poszukiwaniu straganu z tuńczykiem.
Nie było łatwo znaleźć Figg w tłumie, zwłaszcza że wiele osób kręciło się w okolicy wil, a jeszcze więcej obok Szalonej Sally i jej koszyka pełnego jeży. Przez chwilę zagapił się na blondwłose piękności, które przyciągały przechodniów i zapraszały do swojego straganu, ale zaraz jego uwaga się od nich odwróciła, gdy został potrącony przez kogoś łokciem.
Kręcił się wokół, przeklinając pod nosem, że postanowił umówić się z Norą już na miejscu. Powinien był przewidzieć, że nie będzie to łatwe przedsięwzięcie i nie potrzebowałby do tego nawet umiejętności wróżenia z fusów. Po prostu przebywanie w towarzystwie ludzi nie było dla niego i dlatego też typowe społeczne zachowania stanowiły dla niego zagadkę.
- Nora? – zapytał, podchodząc do niskiej kobiety o jasnych włosach, ale gdy się odwróciła, okazało się, że to nie ona. Znów przeklął, dochodząc do wniosku, że chyba łatwiej będzie, gdy to ona odnajdzie jego. Przynajmniej górował nieco nad pozostałymi czarodziejami.
Podszedł więc do najbliższego straganu, ot tak, dla zabicia czasu. Znajdowały się na nim błyskotki wyglądające na tanią biżuterię, ale i tak nie potrafił oderwać od tego oczu. Jak sroka na widok złota sięgnął ręką do jednego z wisiorków, by mu się przyjrzeć. Zdawało mu się, że wszystko wokół zniknęło. Był tylko on i kawałek sznurka z paciorkami, który zagościł w jego umyśle na dobre. Gdyby tylko właściciel straganu mu się nie przyglądał, zagadując o cenie. Słowa wpadały Fergusowi jednym uchem, a wypadały drugim. Szlag by to.
Upuścił wisiorek na miejsce, odwracając się, by jeszcze raz sprawdzić, czy nie pojawiła się gdzieś panna Figg. Błyskotka jednak wwiercała mu się w mózg, nie pozwalając o sobie zapomnieć.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#28
25.11.2022, 21:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.11.2022, 21:16 przez Nora Figg.)  

Norka miała świadomość, że mało kto jest w stanie jej odmówić. Tak już działała na ludzi. Jako, że widziała, że Fergus ostatnio nie jest w najlepszym humorze postanowiła wyciągnąć go ze sobą na Ostarę. Uważała, że dobrze mu zrobi spacer na świeżym powietrzu, z daleka od ojca, pracy i tej banalnej codzienności. Miała świadomość, że to może nie do końca jest w jego stylu, jednak postanowiła spróbować. Nie, żeby zdziwił ją list od niego - tego się spodziewała, wyraził chęć wybrać się z nią do Doliny Godryka.

Nora z Mabel pojawiły się w Dolinie dosyć wcześnie. Figg umówiła się z Erikiem, że razem wyruszą na coroczne poszukiwanie czekoladowych jajek, córkę przekazała babci - one również wyruszyły na poszukiwania. Humor Eleonory nieco się popsuł, w tym roku z Erikiem nie mieli zbyt wiele szczęścia, bo praktycznie żadne jajko nie chciało wpaść w ich ręce. Nie miała pojęcia, co poszło nie tak, jednak zdecydowanie nie był to ich dzień. Kiedy wyszli z lasu pożegnała się z mężczyzną, przynajmniej na razie, a sama skierowała się ku straganom. Umówiła się z matką, że przejmie Mabel, obiecała bowiem córce, że znajdzie dla niej nowe czekoladowe żaby do kolekcji.[/b]
Tak jak sądziła, jej matka punktualnie pojawiła się przy wejściu - jak zawsze, trzymała za rękę uśmiechniętą dziewczynkę. -[b] Jak Wam poszły poszukiwania? - Zapytała ciekawa. Coś czuła, że zdecydowanie lepiej niż jej i Erikowi. Zresztą chyba dla każdego dzisiaj byli żadną konkurencja. Dziewczynka wyciągnęła w jej kierunku koszyk. - Mam dziesięć mamo! Ty z wujkiem Erikiem pewnie zebraliście więcej? - Zaglądnęła do koszyka Nory, który był pusty. - Jeszcze nie byliście w lesie? To co robiliście, jak mnie z Tobą nie było? - Mina nieco zrzedła pannie Figg przy córce jednak musiała udawać, że wszystko jest w porządku. - Wiesz Mabel, czasem tak się zdarza, że nic nie idzie po naszej myśli, my z wujkiem mieliśmy dzisiaj taki dzień. - Nie zamierzała udawać, że jest inaczej. - Znalazłam ledwie dwa jajka, do tego zgubiłam je w tym lesie, ale jestem z Ciebie dumna, chyba nikt nie znalazł tylu jaj co Ty- Złapała córkę za lewą rękę, w prawej bowiem miała koszyk. - Dziękuję mamuś, później się widzimy. - Cmoknęła jeszcze matkę w policzek i udała się w stronę tłumu.

- Słońce, musisz się skupić Ty jesteś lepsza w takie rzeczy niż ja, gdzieś tutaj jest wujek Fergus, mam nadzieję, że go szybko znajdziemy! - Sama Norka również zaczęła się uważnie rozglądać, to wcale nie było takie proste, bo wielu czarodziejów pojawiło się w tym miejscu. - Mamo! Tam, taaaaam!- krzyknęła dziewczynka, Figg spojrzała w stronę, którą jej pokazała. - Jak zawsze jesteś lepsza ode mnie! Chodźmy, tylko szybko bo zaraz nam gdzieś zniknie.

Wcale nie tak długo zajęła im droga. Udało im się podejść do mężczyzny od tyłu, Norka już miała stuknąć go w ramię kiedy Mabel krzyknęła, może ze zbyt dużym entuzjazmem - Cześć wujek! Poszukasz ze mną czekoladowych żab, mama obiecała mi, że dzisiaj mi kilka kupi! - na pewno słyszeli ją wszyscy, którzy byli obok. - Witaj Fergus! - wypadałoby, żeby i ona się przywitała. - Wypatrzyłeś tu już coś ciekawego? - Sama Norka nie miała jeszcze możliwości rozejrzeć się po straganach.

Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#29
26.11.2022, 00:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.12.2022, 15:33 przez Eutierria.)  
@Atreus Bulstrode ♦ Wygrawszy całkiem niezłą sumkę, nie potrafiłeś powstrzymać drzemiącej w tobie chęci zakręcenia kołem jeszcze raz. Nie trzeba było być szczególnie spostrzegawczym, aby zorientować się, że po wydaniu nagrody goblin nie wyglądał na szczególnie zadowolonego z twojego wyniku. Możliwe, że nie udał mu się jakiś przekręt. Kiedy odszedłeś na kilka kroków, widziałeś, jak majstruje coś przy kole i klnie pod długim, szpiczastym nosiskiem na absolutnie wszystko - na złą pogodę (chociaż dzięki czarom Macmillanów słońce wręcz paliło cię właśnie w czoło), na obecną Ministrę magii, na poprzedniego Ministra Magii, a nawet na Longbottomów, których egzystencję musiał uważać za największe zło tego świata, bo nie szczędził im niepochlebnych epitetów. W twojej głowie mógł zrodzić się pomysł zakręcenia się obok i przekonania do tego, abyś mógł zakręcić kołem raz jeszcze.
Udany rzut na przekonywanie (charyzma) zinterpretuję jako możliwość dodatkowego rzutu w loterii.

@Faye Longbottom ♦ Wizyta celebrytki w tak zatłoczonym miejscu była aż zbyt mile widziana. Od samego początku czułaś, że ludzie zatrzymują się przy tobie bez większego powodu. Wzbudzałaś ciekawość, niektórzy szeptali o tym, co robisz do osób, z którymi przybyli na sabat. Ściągnęłaś też istne zamieszanie wokół stołów. Kiedy tylko zatrzymałaś się na dłużej, zgraja dzieci otoczyła cię z każdej możliwej strony. Docierały do ciebie głosy. Kilka małych rączej odważyło się dotknąć twoich włosów.
- Pani jest FAYE LONGBOTTOM?
- Widzi mnie pani? Nie widzi? TO PRAWDA, że pani NIE WIDZI.
- ZAŚPIEWA COŚ PANI?
- Jeju, na sabacie... pięknie pani wygląda, ale bym chciała panią zobaczyć w Lithę...
- No zaśpiewaj coś no...
- Taktak, niech pani zaśpiewa.
- Ja to bym chciała być jak pani, tylko widzieć.
- To zaśpiewasz czy nie?[/Poszukiwania]

@Nora Figg @Fergus Ollivander ♦ Kiedy Mabel dojrzała Fergusa i obie zaczęłyście iść w jego stronę, drogę zagrodziła wam Szeptucha. Przerażająca kobieta wpatrywała się w was złowieszczo, a czarne włosy opadające na zabrudzoną skórę zaczęły unosić się do góry, chociaż nie wiał wcale żaden wiatr. Wreszcie, niezależnie od waszej reakcji poczyniła kilka kroków w waszym kierunku.
- Słodka, słodka Mabel...
Słyszałaś w głowie zniekształcony głos, chociaż Szeptucha nie poruszała ustami.
- Widzę je wyraźnie. Widzę skrzydła. Niedługo zostanie ci przekazana wiadomość, która wywróci twoim życiem do góry nogami. - Przekręciła głowę w bok w wyjątkowo nienaturalny sposób. - To nie będzie zła wiadomość, prawda, Noro? Ale twoje kłamstwa przybrały w tej historii formę kota. Zabiją tego ptaka, wyrwą mu wszystkie pióra. Przełknij ślinę kobieto, nie czeka cię z tytułu niedopowiedzeń nic dobrego.
Szeptucha wygięła się jeszcze dziwniej, jakby zaraz miała się złamać. A kiedy widząc to mrugnęłaś - stała przy tobie. Szeptała ci do ucha. Twoja córka ciągnęła cię za rękaw zdezorientowana.
- Mamo?
Najwyraźniej widziałaś to wszystko jedynie ty.
Fergusie, jeżeli spojrzałeś w ich kierunku, widziałeś jedynie, jak Szeptucha podchodzi do Nory i szepcze jej coś szybko na ucho - góra jedno słowo, być może dwa. A później zniknęła w tłumie.

@Layla Bell @Seraphina Prewett ♦ Chociaż nie udało wam się wylosować trzech jeży, to udało wam się wylosować łącznie cztery malutkie, słodziutkie, piszczące, pręgowane kotki. Sally dała wam pobawić się z nimi chwilę, a następnie umieściła je w koszyku.

@Cameron Lupin @Fernah Slughorn @Menodora Crawley ♦ Bawiliście się dobrze i waszego nastroju pewnie nie zepsuły nieudane próby złapania wędrujących gdzieś w czeluściach zaklętego koszyka jeży. Słodziutkie kotki, które przymilał się do waszych rąk, były przecież wystarczającą nagrodą, prawda? Jedyną osobą, której udało się wylosować aż trzy jeże, był Cameron. Za bycie wyjątkowo pociętym kolcami, otrzymał od odrobinę zniesmaczonej takim obrotem spraw Sally karykaturalnie wielki kapelusz.
- Przyda ci się, zobaczysz. W maju ma cholernie wiać.

@Geraldine Yaxley @Theseus Fletcher @Timothy Fletcher ♦ Kiedy Geraldine zakręciła mocno kołem, usłyszeliście głośny zgrzyt. Goblin poczerwieniał wielce, jakby z jego uszu miało zacząć dymić się jak po skosztowaniu najgorszych fasolek Bertiego Botta. Kiedy wygrał Theseus - z irytacji ściągnął kaszkiet i wgryzł się w niego, tupiąc małą nóżką. Nagrody wydał wam bez entuzjazmu, kazał wam stąd znikać, a później wrócił do majstrowania przy swoim kole. Nie sprawił wam jednak problemów. Sally - owszem. Pierwszy losował Timothy - zachęcający chichot i trafienie na trzy kolorowe jeże mogły wzbudzić myśl, że losowanie pójdzie gładko. Myliliście się jednak.
- JAK TO TRZY...?! To znaczy...
Szalona Sally prychnęła.
- Skarrrbeńku, ale z ciebie szczęściarz - powiedziała do Fletchera, przygryzając brudne paznokcie, a następnie uszczypnęła go w polik. - Niech będzie, mam coś dla ciebie - to mówiąc, założyła na jego głowę czarodziejski kapelusz z wielkim, zakrzywionym rondem - a wy losssujcie, widzę, że chcecie...
Geraldine udało się trafić dwa jeże, ale kiedy sięgnęła po trzeciego - na jej dłoń wskoczyła jaszczurka. Wprawione oko pozwoliło dostrzec, że było to stworzenie wyjątkowo dziwaczne, z pewnością nietutejsze i najpewniej cenne. Syknęło na łowczynię, a następnie wskoczyło Sally we włosy, dzięki czemu mogło obserwować tragedię, która wydarzyła się po chwili.

@Theseus Fletcher (i wszyscy stojący wokół Szalonej Sally, czyli wszyscy, którzy losowali w tej turze jeże) ♦ Sally spoglądała ci prosto w oczy. Dostrzegałeś w niej jakąś zmianę - wyraz twarzy szalonej kobiety zmienił się na taki, który sugerował, że rzucała ci wyzwanie. Kiedy wsadziłeś rękę do koszyka, nie udało ci się złapać nic. Sięgnięcie głębiej nie pomogło, a kiedy to zrobiłeś - coś chwyciło cię za rękaw i zaczęło ciągnąć do środka. Po krótkiej szarpaninie, podczas której Sally śmiała się obłąkańczo, udało ci się wyrwać, kosztem podartego rękawa i pociętej pazurami skóry. Bolało, ale przynajmniej nie stałeś się karmą... czegokolwiek, co znajdowało się w środku.

wiadomość pozafabularna
W domyśle ekipa z pechowcem losowała ostatnia. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam posortowanie was w ten sposób, ale wszyscy chcieliście losować te jeże od razu i przyszło mi improwizować. Musiałam też ułożyć wasze efekty tak, żeby Theseus był na końcu ze względu na efekt rzutu i zawady. Jeżeli coś aż za mocno pokręciłam - kopnijcie mnie poprzez moduł prywatnej wiadomości.

Rzuty Mistrza Gry do tego posta znajdują się tutaj.

Kolejny post MG w niedzielę po godzinie 20.

Kapelusze dopiszę do waszych skrytek wraz z opisami za chwilę.


there is mystery unfolding
Stary Zabójca

Trevor Yaxley
#30
26.11.2022, 02:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.01.2023, 20:02 przez Trevor Yaxley.)  
Przez wzgląd na swoją sytuację i pewną popularność wśród przedstawicieli Brygady Uderzeniowej może powinien odpuścić sobie ten sabat. Czasy, w których chodził z rodziną na takie wydarzenia minął bezpowrotnie. Przynajmniej w jego mniemaniu. Może gdyby udało mu się oczyścić swoje dobre imię i uwolnić się od ciążących na nim zarzutów. Nie bawiło go szukanie jaj. Przebywanie wśród ludzi, w skupisku których dostrzegł kilka umundurowanych postaci, skłoniło go do utrzymywania większej czujności i gotowości do ukrycia twarzy za kapturem, w grupie uczestników zabawy czy teleportowania się, gdy ktoś z nich jednak go zauważy i okaże się wyjątkowym służbistą chcącym aresztować go podczas jednego z sabatów zamiast cieszyć się względnym spokojem. Stanowił znikome zagrożenie dla porządku publicznego. O wiele bardziej, niż jego zakłócanie interesowały go stragany z dobrym jedzeniem. Pewną odmianą było to, że nie musiał upolować zwierzyny, oprawić jej i przygotować posiłku. Słodyczami też nie pogardzi. I piwem.
Mijając kram prowadzony przez trzy przepiękne wile przystanął na chwilę, ulegając czarowi tych istot i tańcząc z nimi przez chwilę. Koszmarny z niego tancerz, ale może z tym wiankiem trochę bardziej wtapia się w otoczenie. Ruszył jednak dalej, ciesząc się względnym spokojem. Póki co. Kierując się w stronę straganów suto zastawionych jedzeniem po pierwsze miał nadzieję, że jakiś Brygadzista w tym momencie nie nabierze ochoty na pączka, wchodząc mu w drogę. A po drugie, że uda mu się znaleźć coś dobrego. Gdy tak przechodził, zaczepił go tajemniczy goblin. Stał przy wielkim kole i mamił go niesamowitymi nagrodami za symboliczną opłatą. Był na tyle przekonujący, że dał mi te kilka monet by zagrać. Pewnie nic nie wygra, w końcu ma pecha. Najwyżej będzie tego żałować. Zakręcił mocno kołem, nawet jeśli Fortuna nie była jego przyjaciółką.

Słowa: 281

Loteria
Rzut 1d6 - 5

Efekt:  Wygrywam 8PD

Loteria rozliczona
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (2673), Alastor Moody (667), Vakel Dolohov (1989), Mavelle Bones (2207), Ida Moody (794), Eunice Malfoy (2053), Seraphina Prewett (335), Brenna Longbottom (2018), Erik Longbottom (2149), Geraldine Yaxley (1989), Theseus Fletcher (725), Atreus Bulstrode (550), Nora Figg (2503), Florence Bulstrode (1975), The Tempest (324), Heather Wood (841), Timothy Fletcher (908), Trevor Yaxley (2230), Dora Crawford (1477), Sarah Macmillan (1934), Patrick Steward (2083), Julien Fitzpatrick (336), Stella Avery (591), Bard Beedle (646), Cameron Lupin (2369), Fernah Slughorn (1541), Fergus Ollivander (2341), Ada Wright (1413), Lyssa Dolohov (1031), Peregrin McGonagall (579), Alanna Carrow (1545), Mackenzie Greengrass (299), Peregrinus Trelawney (1100)


Strony (12): « Wstecz 1 2 3 4 5 … 12 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa