• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 3 4 5 6 7 … 10 Dalej »
[22.08.72. Księżycowy Staw] Klątwa wiedźmy

[22.08.72. Księżycowy Staw] Klątwa wiedźmy
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#31
07.07.2024, 11:16  ✶  

Miotła była jej sprzymierzeńcem. Nie da się ukryć, że Ruda w powietrzu czuła się zdecydowanie lepiej niż wtedy, kiedy stąpała po ziemi. Nie bez powodu mówili o niej, że urodziła się z miotłą w dłoni. Mknęła przed siebie, nie oglądając się do tyłu, nie obchodziło jej, czy reszta za nią idzie. Posiadłość była w niebezpieczeństwie, zdawała sobie z tego sprawę. Musiała się tam znaleźć, pomoc ocalić to miejsce. Ślady poprowadziły ją dokładnie tam.

Wleciała na teren Księżycowego Stawu bardzo szybkim tempem. Rozglądała się uważnie po okolicy wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw, nie musiała szukać długo, nim przeleciała przez bramę już dostrzegła dym unoszący się nad tym miejscem. Kurwa, kurwa, kurwa.

Ktoś podpalił posiadłość, nie wróżyło to nic dobrego. Panna Wood zaczęła się denerwować, była tu sama, nie wiedziała od czego powinna zacząć.


Rzut Z 1d100 - 74
Sukces!
kształowanie (rzut na klątwę żywiołów, który nie wlicza się do wykorzystanych ruchów - zgoda Brenny)

Płonęła roślinność, o czym zdała sobie sprawę podlatując bliżej. Piękny żywopłot bardzo szybko zajął się ogniem, jak tak dalej pójdzie, to wszystko zacznie płonąć, było lato, pogoda sprzyjała rozprzestrzenianiu się ognia. Ruda miała lekki problem z tym żywiołem, ostatnio jej włosy spłonęły, gdy znajdował się blisko. Odruchowo sięgnęła ręką, aby przejechać po swoich rudych kudłach, nie chciała ich znowu stracić.

Zaczęła się rozglądać za sprawcami tego zamieszania, ktoś musiał być odpowiedzialny za ten pożar, z drugiej jednak strony stwierdziła, że to nie ma sensu. Musiała ochronić teren posiadłości przed szalejącym żywiołem. To właśnie zrobiła, zatrzymała się na ziemi i machnęła różdżką, aby wyczarować barierę, która zablokuje rozprzestrzeniający się ogień.


Rzut Z 1d100 - 54
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 48
Sukces!


kształtowanie bariery, która ma chronić przed ogniem
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#32
07.07.2024, 20:28  ✶  
Nie dostrzegła nigdzie Lydii, a i ślady trudno było wypatrzeć w ogrodzie, wypełniającym się powoli dymem, zwłaszcza że sami przemierzali od wczorajszego poranka jego ścieżki. Wyłapała za to, że drzwi do posiadłości zostały wyrwane z zawiasów - ktoś bez wątpienia wszedł do środka.
W tej chwili największym problemem był jednak ogień.
To była jedna z tych nielicznych okazji, że gdyby klątwa Heather się uaktywniła, nie okazałoby się to katastrofą. Roślinny labirynt płonął, a ona była tutaj sama i nikogo by nie skrzywdziła. Zdołała jednak zapanować nad przekleństwem, płynącym w jej krwi. Na całe szczęście, wyczarowane przez nią bariery także zadziałały: gdy wiatr nagle zmienił kierunek, płomienie nie sięgnęły dalej, zatrzymane przez zaklęcie.
Taka magia jednak nie mogła potrwać długo, a ogień roznosił się powoli też na inne strony. Pozostając na miotle Heather dobrze widziała, gdzie ten się rozprzestrzenia, gdzie płonie najbardziej, a jedynym zagrożeniem był dla niej dym – na szczęście mogła stosunkowo łatwo unikać tych obszarów najbardziej zadymionych.
*

Dora, Thomas i Erik nie znajdowali się daleko od Księżycowego Stawu, ale nawet gdyby zdecydowali się biec, byliby wolniejsi od niej, a z kolei teleportując się, gdyby ślady gdzieś skręciły (a Heather pewnie za nimi) mogliby to przegapić. Dostrzegli więc mur, wyłaniający się spomiędzy drzew w chwili, w której Heather była już na terenie posiadłości i walczyła z ogniem.
Już z daleka mogli zorientować się, że coś jest nie tak – zobaczyli bowiem to samo, co ona. Kłęby dymu, unoszącego się w niebo.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#33
08.07.2024, 08:59  ✶  

Udało jej się opanować swój gniew. Panna Wood miała wrażenie, że ostatnio nauczyła się kontrolować swoją klątwę, nie pamiętała kiedy doszło do jakiegokolwiek ataku. Cieszyło ją to niezmiernie, bo tak przypadłość potrafiła naprawdę komplikować życie. Mniejsza o to, postawiła też barierę, która chroniła posiadłość przed rozprzestrzeniającym się ogniem, ona to jednak była wspaniałą czarownicą. Z dumą patrzyła na efekt swoich zaklęć.

Nie mogła jednak czekać, bo prędzej, czy później to jebnie, wypadało więc zacząć gasić pożar.

Nie miała pojęcia, gdzie są jej towarzysze, czy w ogóle zdążyli już opuścić leśną chatkę wiedźmy? Nie jej interes. Istotne, że ona była na miejscu, gotowa do walki z żywiołem. Jasne, łatwiej byłoby ugasić pożar w kilka osób, ale przynajmniej rozpoczęła tę walkę, póki jeszcze było co ratować.

Ruda wciąż leciała na miotle. Postanowiła wyczarować strumień wody i oblać nią labirynt, aby ugasić te najbardziej groźne miejsca.


Rzut Z 1d100 - 50
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 96
Sukces!

kształtowanie strumienia wody
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#34
08.07.2024, 17:35  ✶  
Wracając na drogę prowadzącą do Księżycowego Stawu, Erik miał w głowie przede wszystkim jeden wniosek: Heather była aż nazbyt podobna do Brenny. Wiedział, że rudowłosa była zapatrzona w jego siostrze, jednak zaczynał odnosić wrażenie, że zapożyczała od niej te najgorsze nawyki, związane z nieostrożnością, lekkomyślnością oraz brawurą. Potrafił zrozumieć chęć działania, ale pozostawienie reszty grupy z tyłu, tylko po to, aby wyrwać się do przodu? To już było problematyczne.

Mimo to Longbottom ruszył w ślad za rudowłosą Brygadzistką, wychodząc przed szereg spośród pozostałych w chacie Lydii zakonników. W kieszeni grzechotał mu zabrany słoiczek, jednak w tym momencie poznanie jego zawartości przeszło na dalszy plan. Przede wszystkim trzeba było znaleźć Heather. I sprawdzić, co też zmierzało w stronę nowej kryjówki Zakonu Feniksa.

Chociaż detektyw mógł poszczycić się całkiem dobrą formą, tak nie udało mu się przegonić miotły. Nawet nie próbował. Pod bramę dobiegł ze znacznym opóźnieniem, przyspieszając jednak znacznie, gdy dostrzegł dym unoszący się po drugiej strony muru, chroniącego dostępu do posiadłości. A kiedy już znalazł się na terenie rezydencji Juliusów... Krajobraz wyglądał jak pole bitwy. Przez jego umysł przeleciała seria obrazów związanych z Beltane, jednak zanim zdołał się w nich w pełni pogrążyć, wycelował różdżkę w najbliższe źródło ognia, chcąc je potraktować strumieniem wody.

Tymczasem w głowie zaświtała mu kolejna, nieprzyjemna myśl.

Ta mała cholera miała rację, żeby się spieszyć.

(Kształtowanie) Wyczarowanie strumienia wody x2
Rzut PO 1d100 - 20
Akcja nieudana

Rzut PO 1d100 - 90
Sukces!


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#35
08.07.2024, 18:06  ✶  
Przysłuchiwał się temu co mówił o nieumarłych wszyscy z obecnych, wszystko to zaczynał wyglądać coraz gorzej. Słowa Heather i Eriką pokrywały się z tym co znalazł w księgozbiorze na górze.
- Jak nie poszła do Stawu to tu wrócę i was znajdę - powiedział jedynie do Eriką i Dory, zanim zrobił to co przecież powinien już dawno. Dlaczego nie wpadł na tak prosty sposób sprawdzenia czy ślady nie prowadziły do samej posiadłości.
A potem najzwyklej w świecie teleportował się do Księżycowego Stawu w nadzieji, że znajdzie choć jakąś odpowiedź na nurtujące ich pytania. Celował w miejsce nieopodal bramy, mocno się na nim skupiając, żeby czasem nie wylądować na środku pobliskiego stawu czy dachu domu - udawał się tam na szybki rekonesans, a nie wycieczkę krajoznawczą.


Teleportacja za bramę posiadłości
Rzut PO 1d100 - 88
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 97
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#36
11.07.2024, 02:43  ✶  
Nie było co powstrzymywać Heather, a mimo to Dora wykonała mniej więcej taki sam gest jak Erik, kiedy zobaczyła że Ruda wybiega z domku, przywołuje do siebie miotłę i leci do Stawu, nie pomna na to co oni mieli w tej kwestii do powiedzenia. Postępowała szybko i działała pochopnie, ale mimo tego Crawley poczuła jak robi się jej głupio, że nie wzięła sobie do serca obaw Wood. Szczególnie, że po tym jak resztą ruszyli w kierunku Księżycowego Stawu, zastały ich tam kłęby dymu i ogień.

Starała się dotrzymać kroku Erikowi na tyle, na ile mogła, razem z nim wpadając na teren posiadłości i przyglądając się zgliszczom, które ich otaczały. Crawley jeszcze w biegu zaczęła odpowiednimi ruchami nadgarstka nadawać magii odpowiednią formę, żeby utworzyć strumień wody do ugaszenia tego, co jeszcze płonęło, albo okazywało się największym zagrożeniem w pobliżu.

Heather miała rację, żeby się śpieszyć. Pytanie tylko, co właściwie wywołało ten cały pożar.

kształtowanie na wodę

Rzut Z 1d100 - 59
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 83
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#37
11.07.2024, 09:25  ✶  
Patrząc z miotły Heather stosunkowo łatwo wyłowiła miejsce, w którym ogień szalał najbardziej. Miała też tę przewagę, że mogła strumień wody lać z góry i łatwo się poruszać. Jej zaklęcie, bardzo silne zresztą, zalało płomienie, które zaczęły z sykiem przygasać, uwalniając jeszcze większe kłęby dymu.
W tej chwili teleportował się Thomas.
Miał szczęście: nie wiedząc przecież, co i gdzie płonie, i nie znając jeszcze terenów Księżycowego Stawu dobrze, mógł wybrać na miejsce teleportacji miejsce, w którym szalałyby płomienie lub pełno byłoby dymu. Tymczasem wylądował całkiem bezpiecznie, chociaż natychmiast zobaczył przed sobą pożar, a gryzący dym zaczął wdzierać się w gardło. Ujrzał Heather, latającą nad płonącym żywopłotem i próbującą ugasić pożar w ogrodzie. I ze swojej pozycji mógł dojrzeć także wyłamane drzwi, wiodące do posiadłości.
Gdzieś z jej wnętrza dobiegł huk. Ktoś był w środku.
Gdyby Thomas zdecydował się pobiec w tamtą stronę, w salonie dostrzegłby trupa.
Nie zwłoki – szkielet, w strzępach damskich ubrań, ubabrany ziemią, animowany nekromantyczną magią. Przewracał meble, czy to w rozkazie otrzymanym od Lydii, czy w szale głodu i niszczenia. Kiedyś to był człowiek: Estella Julius, która dorastała w tym domu lub Galahad Bulstrode, który ją pokochał. Kiedyś chodzili po tych pomieszczeniach. Kiedyś może kochali to miejsce. Teraz istota przybyła je zrujnować. Nie był to przyjemny widok, zwłaszcza że Thomas Figg nie widywał zapewne zwłok szczególnie często, zwłaszcza takich, które by się poruszały, świeżo po wyjściu spod ziemi.
Erik i Menodora nie mieli do przebycia aż tak dużej drogi, dotarli jednak na miejsce jako ostatni.
Wpadając przez bramę, z ziemi, trudno im było ocenić w pełni, jak poważna jest sytuacja, ale i oni widzieli strumienie wody, które wyczarowywała Heather, zalewając nimi z góry tę część labiryntu położoną bliżej posiadłości. Dwa kolejne silne aquamenti trafiły w płonące rośliny i okiełznały płomienie także z tej strony: po paru minutach pożoga przestała szaleć, i posiadłości nie groziło już spalenie. Ucierpiał głównie żywopłotowy labirynt: po jego połowie pozostały tylko dogasające, ciemne resztki roślin. Poczerniała, nadtopiona rzeźba, kiedyś piękna, chyba marmurowa, teraz nazbyt uszkodzona, aby nadawała się do czegokolwiek, wyłoniła się spomiędzy spalonych roślin. Dostrzegli i fontannę, nie działającą, ale wciąż pełną stojącej, pozieleniałej wody, której dolny poziom był osmalony, ale ocalała tańcząca na jej szczycie dziewczyna z dzbankiem, z którego kiedyś pewnie lała się woda. W powietrzu unosiła się paskudna woń spalenizny. Był to obraz zniszczenia – ale część ogrodów wciąż ocalała, i ogień nie tknął samej posiadłości.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#38
11.07.2024, 22:14  ✶  

Heather całkiem nieźle radziła sobie z gaszeniem pożaru, przez chwilę zastanowiła się nawet nad tym, czy może nie powinna się przebranżowić i z BUMowca przekształcić w strażaczkę, ze swoją klątwą wody mogłaby wspaniale sobie radzić z gaszeniem pożarów. Oddaliła jednak od siebie póki co te myśli i skupiła na tym, aby oblewać ogień wodą.

Udało jej się opanować żywioł. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że płomienie nie dotrą do posiadłości. Dojrzała również Thomasa, który pojawił się przed budynkiem. Nie zdążyła jednak do niego podlecieć zbyt szybko.

Później dostrzegła zbliżającą się Dorę i Erika i to w ich kierunku ruszyła. Zatrzymała się przed nimi dosyć gwałotwnie, nie spadła jednak z miotły, tylko nadal na niej siedziała.

- Fajnie, że się ogarnęliście, szkoda tylko, że musiałam odjebać całą robotę sama. - Powiedziała do nich całkiem lekkim tonem, jak na to, że wszystko było na jej głowie. Najwyraźniej uważała się za bohaterkę, może nawet całkiem słusznie. Miała niezbyt przyjemne doświadczenie związane z ogniem, a jednak udało jej się jakoś to ogarnąć. Naprawdę była z siebie dumna.

- Thomas jest w posiadłości, albo przed. Możemy za nim pójść. - Nie zamierzała póki co schodzić z miotły, tylko ciągle na niej siedziała.

Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#39
13.07.2024, 09:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.07.2024, 15:39 przez Thomas Figg.)  
Z przerażeniem zauważył, że Księżycowy Staw jest w niebezpieczeństwie, szalejące płomienie? Instynktownie zasłonił usta dłonią, żeby nie nawdychać się dymu i zapewne dołączyłby do Heather i jej akcji gaśniczej, ale usłyszał donośny huk z wnętrza posiadłości. Nie był pewien czy był tam ktoś zagrożony czy może sprawca podpalenia - choć to raczej głupie podpalać wszystko wokół domu i potem pchać się do środka. W połączeniu z wyłamanymi drzewami, które właśnie rzuciły mu się w oczy - wynik mógł być tylko jeden.
Thomas wbiegł do środka z różdżką w pogotowiu, gdyby to jednak Lydia znajdowała się w środku.
Zaraz jednak musiał walczyć o utrzymanie w ryzach zawartości swojego żołądka, która podjechała mu aż do gardła gdy tylko zobaczył co znajdowało się w środku. Zazwyczaj jak miał do czynienia z kościotrupami to były mniej ruchliwe w grobowcach otoczonych klątwami. Zebrał się jednak w sobie, przecież nie będzie teraz się rozklejał i rzygał jak kot, bo jakiś kościotrup postanowił sobie urządzić rage party w środku ich nowej kryjówki. Trzeba było działać. Uniósł różdżkę próbując na szybko wymyślić jak powstrzymać to coś przed dalszą destrukcją pomieszczenia. To na co wpadł było proste i zapewne głupie - ale jeśli tylko zadziała. Żeby kupić sobie więcej czasu chciał po prostu unieść kościotrupa w górę, aby móc w spokoju sobie wymyślić jak rozwiązać dany problem - bo podejrzewał, że nawet najsilniejszy czar rozpraszający jaki znał może okazać się nieskuteczny przeciwko tej bestii. A naprawdę nie chciał przerabiać czyichś zwłok na pył, jeśli faktycznie nie musiał.
Wypadałoby jednak, żeby nie babrał się sam z ożywionym truposzem.
- TUTAJ! - wydarł się licząc, że usłyszą go z zewnątrz i że rzeczona kobieta zdołała już dotrzeć do terenu posiadłości.

Leviosa na wór kości:
Rzut PO 1d100 - 96
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 89
Sukces!
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#40
15.07.2024, 17:12  ✶  
Czasem to, jak zachowywała się Wood, było dla Dory zwyczajnie niezrozumiałe. Nie chodziło o to, że działała momentami jak Brenna. O nie, problem polegał w tym, że Brenną nie była. Crawley zdążyła się nauczyć, że Longbottom często się narażała, gnając za potrzebą serca, a nie rozsądkiem. Nie mogła jej oceniać, bo przecież sama robiła dokładnie to samo. Rozumiała jednak, że jeśli coś jej się stanie, to nie będzie w stanie pomóc innym. Heather natomiast, robiła dokładnie to - pakowała się w rzeczy głowa w przód, nie zastanawiając się nad tym w co się pakuje, mając chyba tylko szczerą nadzieję że nie będzie to nic, co zwali ją z nóg.

Kiedy Wood się przed nimi zatrzymała, jej młodsza koleżanka zmierzyła ją zmartwionym spojrzeniem. Nic jej nie było, przynajmniej na pierwszy rzut oka i to pozwalało Menodorze odetchnąć z ulgą.
- Coś mogło ci się stać - rzuciła z pewnym rozżaleniem, spuszczając wzrok gdzieś w dół, jakby wstydząc się przed samą sobą, że jej głos ochłodził się nieco. - Dlaczego zachowujesz się, jakby cię to w ogóle nie obchodziło? Nie jesteś Brenną... - urwała, cokolwiek co miało paść po tym, zostawiając dla siebie. Nie miała doświadczenia, które miała Longbottom. Zapomniała już, co stało się na Beltane? Ile czasu spędziła potem w szpitalu?

Wołanie Thomasa było idealną wymówką, by wyrwać się z tego niezręcznego momentu. By zrobić krok w bok, ale po chwili zastanowienia spojrzeć jeszcze na Erika, a potem kiwnąć głową i teleportować się do wnętrza posiadłości. Do przedpokoju, z którego potem kierowała się w stronę dalszych hałasów.
- Thomas? - rzuciła, przechodząc przez próg salonu. - Nic ci... oh? - było coś groteskowego w szkielecie, który został wprawiony w ruch magią. Zaklęcie wiązało ze sobą postać, która bez niego powinna się chyba rozpaść na kawałki. Mimowolnie i w pierwszym odruchu cofnęła się pół kroku, bo w żadnym stopniu nie przywykła do podobnego widoku. Zwłoki oglądała co najwyżej w książkach, albo w formie nieruchomej, spokojnie ułożone na stole egzaminacyjnym, kiedy pokazywano im na żywo efekty nieleczonych zaklęć lub eliksirów.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (2707), Heather Wood (2402), Dora Crawford (2372), Bard Beedle (4218), Thomas Figg (2213)


Strony (6): « Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa