Miotła była jej sprzymierzeńcem. Nie da się ukryć, że Ruda w powietrzu czuła się zdecydowanie lepiej niż wtedy, kiedy stąpała po ziemi. Nie bez powodu mówili o niej, że urodziła się z miotłą w dłoni. Mknęła przed siebie, nie oglądając się do tyłu, nie obchodziło jej, czy reszta za nią idzie. Posiadłość była w niebezpieczeństwie, zdawała sobie z tego sprawę. Musiała się tam znaleźć, pomoc ocalić to miejsce. Ślady poprowadziły ją dokładnie tam.
Wleciała na teren Księżycowego Stawu bardzo szybkim tempem. Rozglądała się uważnie po okolicy wypatrując ewentualnych niebezpieczeństw, nie musiała szukać długo, nim przeleciała przez bramę już dostrzegła dym unoszący się nad tym miejscem. Kurwa, kurwa, kurwa.
Ktoś podpalił posiadłość, nie wróżyło to nic dobrego. Panna Wood zaczęła się denerwować, była tu sama, nie wiedziała od czego powinna zacząć.
Sukces!
Płonęła roślinność, o czym zdała sobie sprawę podlatując bliżej. Piękny żywopłot bardzo szybko zajął się ogniem, jak tak dalej pójdzie, to wszystko zacznie płonąć, było lato, pogoda sprzyjała rozprzestrzenianiu się ognia. Ruda miała lekki problem z tym żywiołem, ostatnio jej włosy spłonęły, gdy znajdował się blisko. Odruchowo sięgnęła ręką, aby przejechać po swoich rudych kudłach, nie chciała ich znowu stracić.
Zaczęła się rozglądać za sprawcami tego zamieszania, ktoś musiał być odpowiedzialny za ten pożar, z drugiej jednak strony stwierdziła, że to nie ma sensu. Musiała ochronić teren posiadłości przed szalejącym żywiołem. To właśnie zrobiła, zatrzymała się na ziemi i machnęła różdżką, aby wyczarować barierę, która zablokuje rozprzestrzeniający się ogień.
Sukces!
Sukces!
kształtowanie bariery, która ma chronić przed ogniem