• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[3.10.72] At The Mountains of Madness | Anthony & Jonathan

[3.10.72] At The Mountains of Madness | Anthony & Jonathan
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#31
19.09.2025, 20:20  ✶  
Nie miał pojęcia kiedy zasnął, zwłaszcza że prawdę mówiąc od kiedy Anthony objął go tej nocy po raz pierwszy, wszystko już i tak wydawało się dziwnym snem. Na pewno budził się kilka razy, ale gdy tylko widział leżącą obok sylwetkę drugiego mężczyzny, zamykał oczy, aby ponownie odpłynąć z uśmiechem na ustach. Kilka razy też się chyba wiercił i oboje zmieniali ułożenie, ale nie za bardzo to pamiętał.

Przywitały go obejmujące męskie ramiona, ciepło, błogość i nieśmiała myśl, że mógłby tak się budzić już codziennie. Dawno nie spało mu się tak dobrze jak tej nocy, nawet jeśli jakość łóżka pozostawiała wiele do życzenia, a nie zawsze przychylna mu głowa szeptała, że chyba czekała go dzisiaj poważna rozmowa.

Bo przecież leżał właśnie wtulony w Anthony'ego Shafiqa, jego przyjaciela od lat, tego samego o którym jeszcze do niedawna myślał, że nigdy mu się nie podobał w ten sposób, a więc przyznanie się do dawnego zauroczenia nie miało najmniejszego sensu.

Dawnego zauroczenia.

Nie chciał jednak jeszcze o tym myśleć z tego prostego powodu, że leżał właśnie wtulony w Anthony'ego Shafiqa i to mu do szczęścia wystarczyło.

– Zostańmy tutaj. Zignorujmy Hiszpanię. Po co nam ona? – mruknął półsennie z wciąż zamkniętymi oczami. Wyprostował nogi i westchnął cicho. Łóżko skrzypnęło, ale nie na tyle by go zaniepokoić. – Hiszpania poczeka. Oni i tak nas tam uwielbiają.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#32
20.09.2025, 11:31  ✶  
Gdy tylko Jonathan się poruszył, otaczające go ramiona zacieśniły się instynktownie, upewniając mężczyznę, że pozycja w której się znaleźli nie jest ani przypadkowa, ani też w obecnej chwili niepożądana.

Odpowiedziało mu zaś rozbawione sapnięcie.
– Nas? Chyba Ciebie, esto a pesar de tu escandaloso nivel de inglés nativo. Creo que es tu sonrisa, amigo. Siempre he envidiado tu cálida aura. – z ostatnimi słowami do uścisku dołączyły palce sunące od nasady czaszki ku górze w niespiesznym masażu zatopionym pomiędzy czarnymi, gęstymi kosmykami włosów.

Anthony przymknął powieki, chłonąc wrażenie powolnej pieszczoty, na którą wcześniej pozwalał sobie tylko w niektóre samotne wieczory, w błękitnym zamku własnej wyobraźni. Teraz jednak wszystko było - z oczywistych względów - bardziej rzeczywiste, namacalne, kompleksowe. W swojej głowie bowiem wykreowana fantazja zwykła skupiać się na jakimś pojedynczym zdarzeniu, na punkcie styku, aktywności. Teraz zaś czuło całe ciało, teraz do odczuwanego kontaktu dochodziły otaczające ich dźwięki, zapachy, wrażenie, które pozostawiło na podniebieniu wspomnienie współdzielonego oddechu w niewielkim pokoiku na poddaszu.

Udawaj, że to jest absolutnie normalne i mieszczące się w granicy, nawet jeśli tej granicy kompletnie teraz nie widzisz.

Odchrząknął, myślami skupiając się na najbliższej przyszłości co absolutnie nie przeszkadzało mu w pewnym roztargnieniu cały czas czochrać selwynową czuprynę.
– I tak jesteśmy zdani teraz na mugolskie środki transportu, a po tej śnieżycy mogą… mogą być komplikacje, czyż nie? – recytował wszystkie wymówki, które przyszły mu do głowy. – Niestety nie będę mógł Ci oddać swetra, niemniej ostatnio wprawiam się w magii kształtowania, może uda mi się coś stworzyć wygodnego dla Ciebie? – zaproponował miękko, czując że idylla rychło dobiegnie końca, gdy głód weźmie nad nim górę. – Myślisz, że to czekoladowe cudo ze wczoraj wciąż jest zjadliwe? – Tak... był po prostu głodny. Wszystko było absolutnie normalne...
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#33
20.09.2025, 12:38  ✶  
— Uhm, oui, oui, siempre – mruknął, czując jak już powoli i nieubłaganie wysuwał się z objęć snu. Zaraz ciało się rozbudzi, ale czy to dzisiaj była naprawdę aż tak zła perspektywa? Sennie spojrzał na Anthony'ego, który zanurzył palce w jego włosach, ale powieki były jeszcze przez chwilę zbyt ociężałe, aby utrzymać spojrzenie, więc na ten krótki moment zadowolił się jedynie obrazem w głowie Shafiqa. To jednak szybko mu się znudziło, a motywacja do przyglądania się drugiemu mężczyźnie szybko zmotywowało go do ponownego otworzenia oczu.
Uśmiechnął się.

Odpowiedź Anthony'ego z oczywistych przyczyn przypadła mu do gustu.

Oh jak on uwielbiał, gdy Shafiq wymyślał cwane wymówki.

Tak jak i swetrowa propozycja.

Lubił też gdy popisywał się swoją magią  zwłaszcza teraz gdy czasem potrzebował do tego już wyłącznie dłoni.

Pytania o ciasto już nie usłyszał, bo myślami zawędrował za daleko i w tych myślach uniósł się z leżenia do pozycji półsiadu, nawet jeśli oznaczało to przerwanie pieszczoty.

Oczy jednak w dalszym ciągu utkwione miał wyłącznie w Anthonym. W tym jak nagle w szarej toni jego spojrzenia pojawiło się tyle czułości. Na chwile jego wzrok zawędrował też ku ustom Shafiqa, tym samym, o których całowaniu kiedyś rozmyślał, ale był pewny, że te marzenia pozostawił za sobą tak dawno temu.

Dawnego zauroczenia.

Dawnego…


Czemu więc przeszłość odezwała się aż tak szybko, a wszystkie wymarzone kiedyś gesty, przychodziły tak naturalnie? Jakby te wszystkie lata przerwy wcale nie istniały.

Ostrożnie ujął w dłonie twarz Anthony'ego.

Miał wrażenie, że tej nocy zostało powiedziane znacznie więcej, niż wskazywałaby na to ilość słów, a jednocześnie nic nie zostało potwierdzone.
– Chciałbym cię ostrzec mój drogi – powiedział, błądząc po jego twarzy, niezdolny do zatrzymania się w jednym punkcie. – Nie umiem ci obiecać, że moje uczucia nie wykroczą zaraz poza przyjaźń, jeśli jeszcze chwilę tak pobędziemy, bo już teraz jawi mi się to jako piękny pomysł.

O ile już nie wykroczyły.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#34
20.09.2025, 13:05  ✶  
Ten moment musiał przyjść a i tak Anthony zdziwił się, kiedy nadszedł.

Jonathan dźwignął się z łóżka, obdarzając go spojrzeniem ciepłych brązowych oczu, które potrafiło roztapiać najtwardsze serca, z pewnością zaś roztapiało jego serce. Zaraz… czy nie tak mu powiedział Jonathan ubiegłego wieczoru? Co właściwie się działo?

Nagle świat zatopiony w bursztynie teraźniejszości skruszył się i uwolnił gorącą ciekłą magmę myśli, które paliły go od środka. Podobnie granice, które zawsze między nimi były, które Anthony tak pieczołowicie stawiał i pilnował w imię dobrostanu przyjaźni wartej więcej niż ulotny romans na służbowym wyjeździe…

Czy jednak to właśnie wchodziło w grę? Czy może inna oferta została położona na stole? Przyjaciół, z pewnym profitem, z przyjemnością ucieczki od zewnętrznego świata w bezpiecznym środowisku kogoś na wskroś zaufanego i oddanego.

Nie.

Jonathan mówił o czymś innym. Mówił o uczuciach, co trwożyło krukońskie serce. Uczucia były niepewne, zbyt łatwo przejmujące kontrolę w tym ostatnim bezsennym okresie. Uczucia były chaotyczne. Uczucia zbyt łatwo pojawiały się i przemijały, zbyt szybkie, migotliwe by można było je nazwać właściwie i z pełnią powagi w tak ważkich sprawach.

Sytuacji z określeniem tego co się właściwie czuło nie poprawiało też absolutnie ich obecne ułożenie.

Bo Jonathan złapał go za twarz! Oczywiście jak zawsze zrobił to w chwili kiedy potrzebował żeby cała uwaga Anthony'ego była skupiona na nim! Zupełnie jakby wcześniej tak nie było! Zwykle jednak przyjaciel skupiał się na kontakcie wzrokowym, teraz ześlizgiwał się po jego rysach w całej okazałości Selwynowej bezczelności, a leżący, pochwycony w szerokie dłonie mężczyzna rzeczywiście nie mógł myśleć o niczym innym, jak o swoim rozmówcy.

A myśl ta pochłaniała go w sposób zupełny i absolutny.

I już rozchylił wargi, już złapał go za silne przedramiona i wespnął się cal czy dwa ku barkom by przybliżyć do siebie tego droczącego się z nim gryfońskiego idiotę. Chciał już tylko żeby w końcu Jonathan przestał mówić, z wielka nadzieją, że gdy ich usta w końcu się złączą to on sam w końcu przestanie myśleć a rozwiązania i nazwy dla ich sytuacji pojawią się później, pojawią z czasem. Już się do niego podciągał uwiedziony momentem chwili, zachwytem, ciekawością kolejnego zapomnianego marzenia, które tak nieoczekiwanie miało się stać jawą.

Już… tak blisko…
– Allo?! Śpią jeszcze panowie? Śniadanie czeka, kawa stygnie, wydaję jedzenie tylko do jedenastej! Wszystko dobrze panowie anglicy? – Gwałtowne pukanie do drzwi w połączeniu z na pół rozbawionym na pół zaniepokojonym głosem gospodyni drastycznie przerwało tę idyllę. Reakcja Anthony'ego dodała swoje do tego bukietu dźwięków, gdy instynktownie przerażony metaforycznym złapaniem na gorącym uczynku w zachowaniu tak nieakceptowalnym, odsunął się od Jonathana i wraz ze znaczącym chrupnieciem sprężyn dodał głuche uderzenie o podłogę, gdy na nią zleciał nienawykły do tak małych łóżek.

– Idę… idę do łazienki, powiedz jej, że zaraz będziemy – szepnął, a jego zaciśnięty strachem głos jasno wskazywał na to czemu sam nie odkrzyknął kobiecie. Zaraz potem w pośpiechu wycofał się do łazienki, by pierwsze pięć minut spędzić na jej podłodze z plecami opartymi o zamknięte drzwi i piekącą twarzą ukrytą w dłoniach.

Jakby znów miał 15 lat, a przecież poza wadliwym świstoklikiem nie spotkali żadnego złośliwego poltergeista!

Brudny sekret II
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#35
20.09.2025, 14:19  ✶  
Tak, jak Jonathanowi nie obce były mowy wygłaszane w celu wywołania w swoim rozmówcy konkretnych emocji, lub naprowadzeniu rozmowy na właściwiy przebieg, tak tutaj nie miał pojęcia czego oczekiwać. Prawdę mówiąc nie miał chyba nawet pojęcia, czego on sam oczekiwał, chociaż jego własny przyśpieszony oddech, gdy Anthony się ku niemu wychylił, zdradzał Selwyna z pragnieniami, o których jeszcze nie wiedział, że był już ich pewien.

Potwierdzenie. Chciał potwierdzenia.

Że mu się nie wydawało.
Że te niewypowiedziane słowa naprawdę brzmiały tak jak myślał.
Że to miało sens.
Że nie było głupie.
Że usta Anthony’ego były tak miękkie, jak zawsze mu się wydawało.

Pukanie wszystko zniszczyło.
Jonathan w pierwszej chwili zamarł, a potem gdy dotarło do niego, jak energicznie Anthony się odsunął, sam powtórzył ten gest chyba jedynie w jakimś dziwnym udawaniu, że i on się speszył. Następnie szybko rzucił się do przodu bo Anthony zleciał z łóżka.
– Nic ci nie jest? – spytał całkiem rozbawiony tą sytuacją. Zupełnie jakby byli jakimiś młodzikami i już miał się podzielić z Anthonym tą wybitną myślą, gdy usłyszał ton głosu przyjaciela. Od razu spoważniał.
Oh…
Chyba…
Chyba przesadził.
Przez jego ciało przebiegła nagle fala wstrząsu, jakby to on spotkał się z twardym podłożem.
Nie chciał go przestraszyć.
Nie chciał znowu go nieumyślnie skrzywdzić.
Może… Może będzie dobrze.
W końcu nic takiego się nie stało.
Poza tym, że na dobrą sprawę oznajmił, że jeszcze chwila, a się w nim zakocha.

Pukanie powtórzyło się, a Jonathan wreszcie zerwał się z łóżka.
– Tak, oczywiście, wszystko idealnie. Czułem się tak jak we własnym – odpowiedział kobiecie po francusku, nieco uchylając drzwi z uśmiechem, który sugerował, że nic, ale to nic się nie stało. – Zaraz będziemy na śniadaniu. Jak dobrze, że zapukałaś moja droga. Chyba umarłbym gdybym nie spróbował tych słynnych kiełbasek, które wczoraj tak chwaliłaś.

Kobieta sobie poszła. Niestety inne problemy nie zamierzały sobie pójść.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#36
20.09.2025, 16:16  ✶  
…i oczywiście Jonathan musiał powiedzieć, że ten pomysł jest piękny. Nie dobry. Nie kuszący. Ani nawet przyciągający. Nie. Piękny. Najprawdopodobniej nie byłby Jonathanem gdyby nie sięgnął po takie właśnie słowo w odniesieniu do sytuacji w której się znaleźli.

Lodowata woda smagała szczupłe ciało, długie palce nerwowo uderzały o kafelki, gdy próbował jakkolwiek uporządkować w swoich myślach, co też właściwie się podziało. Jakie były fakty?

Anthony zdecydowanie w swojej wypowiedzi sprzed dwóch miesięcy, gdy przyznali się sobie wzajem do słabości sprzed 20 lat, z oczywistych względów w tym zwierzeniu nie doszacował nastoletniego zauroczenia. Nie doprecyzował więcej nad jeden liścik, a i ten niósł ze sobą całą historię, godziny wertowania książek i szukania słów które wyrażą wszystko nie wyrażając nic. Drugie tyle poświęcił na ćwiczenie charakteru pisma, który by go nie zdradził. Nawet użył specjalnej alteracji atramentu, która jawiła się każdemu jako jego ulubiony kolor. O ile tylko zdjęło się oklumencką barierę…

Ale nie byli już w Hogwarcie, nie byli dziećmi. Powinien podejść do problemu racjonalnie, dojrzale, z wyćwiczoną przecież retoryką i radzeniem sobie w kryzysowych sytuacjach. Tylko, że to był Jonathan. I to Jonathan, którego bolał ostatni miesiąc wzajemnej koegzystencji, nawet jeśli Anthony dokładał wszelkich starań by nigdy nie pokazać mu swoich zaczerwienionych oczu, by śmiać się z żartów i udawać, że wszystko jest jak dawniej.

Nie było.

Kiedy spojrzał na siebie w lustrze westchnął tylko nad własnym stanem, nad wewnętrznym dzieckiem które nigdy nie domagało się posłuchu tak mocno jak teraz. Wewnętrznym dzieckiem, które zawsze mogło być sobą przy Jonathanie, a teraz było zmuszone do dystansu. Do wątpliwości. Kiedy zapinał mankiety koszuli, starał się nie myśleć o tym jak bardzo chciałby wyjść do pokoju i poprosić o to Jonathana. Gdy w ręku pojawił się krawat… po prostu odłożył go do walizki, czując suchość w ustach, którą najprawdopodobniej zmyłaby dopiero kawa.

Nie wahał się jednak przy swetrze, nie chciał go oddać za nic. Był nieco za duży w stosunku do jego dopasowanego ubrania i szat. Uprzedził już czekającego na zewnątrz mężczyznę, że nie zamierza go oddać i zdania nie zmienił. Zamiast tego poświęcił kolejny znojny kwadrans na przebijanie się przez antymagiczną aurę tego miejsca i zmuszenie rzeczywistości do poddania się jego woli. Aby się teleportować? Bynajmniej.

Gdy wyszedł w końcu z łazienki był w widoczny sposób orzeźwiony. Zieleń swetra komplementowała szarość tęczówek, zaczesane do tyłu włosy układały się łagodną falą. W dłoniach zaś Anthony trzymał wyczarowane w bólach ubranie, wciąż lekko pachnące ozonem i żywicą. Ciepły puszek imitował wełnę, choć brak było charakterystycznych łączeń nici, a tkanina z pewnością byłaby niemożliwa do sprucia. Wzór wydawał się dziwnie znajomy i po chwili Selwyn mógł zdać sobie sprawę, że jest to imitacja jednego z jego własnych blezerów, choć kolory się lekko nie zgadzały, zbyt niebieskie wobec oryginalnych bardziej wpadających w purpurowe tony.

Nim Jonathan zdążył cokolwiek powiedzieć Anthony niemalże wcisnął mu wyczarowane przez siebie okrycie, unikając jednak kontaktu wzrokowego jak było to możliwe. Przypominał tak bardzo siebie z przeszłości, gdy spotkali się w biurze po pożarach i umówili na to małe zawieszenie broni, a Anthony postanowił zostać na swojej posadzie zgodnie z prośbą Jonathana. Przypominał tak bardzo czasem nieobecnego myślą i uczynkiem szefa, który przecież nie patrzył jak jego zastępca sięga po teczkę na najwyższym regale, nie śledzi jego ruchów, by potem wszystkiego się zaprzeć. Przypominał Krukona, który kiedyś po jednej wspólnej sesji nauki transmutacji, bardzo wiarygodnie wymówił się złym samopoczuciem i wyfrunął z biblioteki jakby go demony goniły, nikt nie musiał wiedzieć, że to dlatego, że Jonathan chwile wcześniej podał mu swoje pióro i rzucił żartem, który przez tydzień odbijał mu się w głowie.

Wspólny wzorzec.

Gdzie był mur za którym zwykle się chował? Spłonął dzień przed Londynem, a wszelkie próby jego odbudowy pogrzebane zostały pod zaspami śniegu gdzieś w alpejskim krajobrazie.

– Powinien pasować – powiedział, by powiedzieć cokolwiek. A potem znów przestał oddychać gdy ich dłonie się dotknęły podczas podawania materiału. Wrzątek. Palący. Uzależniający. – Pójdę… – nie chciał zabierać dłoni, stał jak kretyn i tak bardzo nie chciał zabierać dłoni… Poruszył palcami, delikatnie, chcąc w tym szaleństwie znaleźć symetrię odczuć, zastanawiając się przez cały czas czy w stojącym przed nim mężczyźnie dzieje się bliźniacza burza. Tak? Nie? Nie miał pojęcia, nawet jeśli całkiem sporo znaków sugerowało, że…

– Pójdę zrobić Ci kawy. I zadbać, żeby te kiełbaski były ciepłe. – wymamrotał, czując, jak jego serce kolejny raz postanowiło wyruszyć sprintem prosto ku przepaści. Ucieczka. Najlepsze, najskuteczniejsze rozwiązanie. Od czasu szkoły nauczył się być ofensywny, agresywny wręcz, konfrontacyjny. Ale nie kiedy kręciło mu się w głowie, nie kiedy sprawa dotyczyła jego. Kiedy dotyczyła ich.

Postąpił krok do tyłu i zachwiał się, wpadając niemal na niewysoką komódkę, ledwie utrzymując równowagę. Drzwi... gdzie były te przeklęte drzwi?…
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#37
20.09.2025, 20:00  ✶  
Przesadził. To chyba było już pewne, że przesadził. Powiedział za dużo. Powiedział za mocno. Za bardzo zinterpretował dzisiejszą noc i teraz Anthony… Strach w głosie przyjaciela wciąż obijał mu się echem po głowie.

Po prostu myślał, że…
A może po prostu właśnie nic nie myślał.
Na Merlina, przecież zależało mu na nim, chciał go chronić, a nie przerażać, czy wprawiać w najmniejszy dyskomfort.
A dopiero za to przepraszał!

Gdy skończył rozmawiać z gospodynią, po prostu usiadł ponownie na łóżku w oczekiwaniu na Anthony'ego, z całych sił próbując nie zakładać już, że najlepiej będzie jeśli jednak przynajmniej on wróci dzisiaj do domu.

Wreszcie drzwi się otworzyły, a ku uldze Jonathana Anthony prezentował się tak dobrze jak zwykle i nie wyglądał na szczególnie straumatyzowanego.

A co więcej wręczył mu sweter.

Ich dłonie ponownie się spotkały i Jonathan mógłby przysiąść, że dotyk Shafiqa jeszcze przed chwilą był mniej palący.
A jednak i tak wyczarował mu sweter.
– Dziękuję. Na pewno będzie idealny. Zaraz do ciebie dołączę – powiedział, chcąc jak najszybciej iść do łazienki, aby dać Anthony'emu spokój. Sweter. Dlaczego wyczarował mu sweter, skoro zapewne chciał się od niego zupełnie odciąć? Nic już nie rozumiał. A może jednak… Nie. Na pewno nie. Takie życzenie sprawiło, że teraz był w tej sytuacji.

– Wszystko dobrze? Źle się czujesz?
Szybko zerwał się na równe nogi, gotowy w każdej chwili asekurować Anthony’ego co chyba było słusznym pomysłem, bo Anthony asekuracji najwyraźniej wymagał. W każdym razie nagłe Jonathan zorientował się, że przytrzymuje czarodzieja, z którym miał przecież ograniczyć kontakt fizyczny.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#38
20.09.2025, 20:38  ✶  
Instynkt ponad rozumem, ciało wyprzedzało skutecznie zakazy duszy, a dwaj mężczyźni znów znaleźli się blisko. Niebezpiecznie blisko.

Zwykle mógł jakoś się wywinąć, zbyć całe te zawirowania, zwykle posiadał przygotowane wymówki ale bogowie wiedzieli, jak dawno nie musiał tego robić. I nawet nie żałował, że ich nie ma pod ręką.

Właściwie o tym nie pomyślał.

Właściwie był w stanie myśleć tylko o niewinnym pytaniu, o tym jak często je słyszał od najwidoczniej wciąż nieświadomego powagi sytuacji przyjaciela. Zresztą czemu miałby się temu dziwić? Selwyn z wrodzoną sobie gracją uważał, że absolutnie naturalnym jest to, że wszyscy się nim zachwycają, podchodził więc do kwestii utrzymania pewnych rzeczy w sekrecie z lekkim duchem przynależnym połowy jego obecnego stanu metryki. Miał dotąd szczęście, obaj mieli, że Anthony czuwał.

Teraz jednak tej czujności był pozbawiony.

Sprawnie wywinął się z chwytu podtrzymującego jego ręce. Teraz to on złapał Jonathana za przedramiona - pewnie i zdecydowanie bardziej celowo niż wskazywałaby na to trawiąca go gorączka.
– Jonathan błagam… – niemal syknął, ale pod płaszczem gniewu nieudolnie ukrywał się głód, tak surowy i widoczny w stalowych ślepiach, głód przykrywający poranne rozespanie wypełnione czułością i troską. Teraz Anthony był zupełnie obudzony i tak samo świadomy pragnień, które zbyt długo musiały czekać aby znów umilknąć.

Naparł na Jonathana, jakby chciał go odepchnąć od siebie, choć gdy już złapał, nie był w stanie puścić ramion, które tak ochoczo udzielały mu nocą schronienia. Nieco bezmyślnie przywrócił drugiemu mężczyźnie pozycję siedzącą na łóżku, robiąc sobie jeszcze większą krzywdę widokiem wpatrzonych w niego ciemnych ślepi, osadzonych agatów w zadartej ku niemu głowie. Przez to, że trzymał go za ręce sam musiał wesprzeć się o ramę mebla kolanem i zawisł nad nim w pełni świadomy cali dzielących go od pocałunku, który tym razem byłby o wiele bardziej zachłanny niż te parę minut temu.

Był głodny. Był wciąż zazdrosny. Był przerażony. Był zahipnotyzowany.

– Jeszcze chwila i stąd nie wyjdziemy, a wtedy pani miła gospodyni znowu tu przyjdzie, być może z kawą i potłucze obie filiżanki, a nie chcesz przecież uszczuplać jej kolekcji porcelany – cedził, skupiając się na ustach rozmówcy, całym sobą taplając się w ambiwalencji sprzecznych ze sobą celów. Chciał się oddalić, był jeszcze bliżej. Chciał unikać konfrontacji i mówienia wprost o drastycznie zmieniającej się między nimi dynamice, więc teraz domagał się dystansu, niemalże kładąc się na Jonathanie. Chciał spokoju i przywrócenia statusu quo, więc cedził swoje pogróżki, świadom, że całe jego ciało mówi absolutnie co innego.
– Jestem na granicy Jonathan. Nie testuj jej… teraz. – miał powiedzieć nigdy więcej, ale och jakże nie był w stanie. Mimowolnie oblizał spierzchnięte wargi, mimowolnie wgapiał się w niego tych kilka trwających wieczność sekund. – Idę. Muszę iść. – powtórzył ciszej, z o wiele mniejszym przekonaniem niż wcześniejsze chmurne deklaracje.
Czarodziej
Some legends are told
Some turn to dust or to gold
But you will remember me
Remember me for centuries
Wysoki (191 cm), szczupły i zawsze zadbany brunet, który ewidentnie poświęca dużo czasu na to, by wyglądać najlepiej jak tylko się da. Najczęściej stroi się w wysokiej jakości szaty, garnitury i koszule. Niemal zawsze uśmiechnięty.

Jonathan Selwyn
#39
20.09.2025, 23:30  ✶  
Miał puścić Anthony'ego, ale on sam się wywinął. Miał się cofnąć, ale on złapał go i… I nagle ponownie znalazł się na łóżku. I nagle ponownie Anthony był tak blisko.

Jonathan wpatrywał się w drugiego mężczyznę, tak bardzo żałując, że nie mógł teraz zajrzeć do jego aury i nici, by upewnić się w tym, że to gniewne syczenie rzeczywiście maskowało zupełnie inne emocje. Zwłaszcza że widział je tak wyraźnie, jakby Anthony'ego otoczyły odpowiednie kolory, ale przecież jeśli to byłaby prawda to… Czym było to przerażenie? Jaka była odpowiedź na to jedno wciąż niezadane pytanie?

Nie umiem ci obiecać, że moje uczucia nie wykroczą zaraz poza przyjaźń, jeśli jeszcze chwilę tak pobędziemy, bo już teraz jawi mi się to jako piękny pomysł.

Co by się stało, gdyby tego nie powiedział? Czy naprawdę musiał to powiedzieć? Jeszcze chwilę temu wyrzucał sobie te słowa, ale teraz mogło się okazać, że nie były one takie głupie.

Anthony mówił tym swoim władczym tonem, co nie pomagało mu się uspokoić, i domagał się przestrzeni, jednocześnie coraz bardziej zbliżając się do niego, co tym bardziej nie pomagało mu się uspokoić.

Raz, dwa, trzy. Jesteś spokojny. Myśl o zimnie.

Nie pomogło.

Jego ciało płonęło podsycane przez tę noc, własne myśli, a najbardziej przez obecną chwilę, która rozpalała wszystko jeszcze bardziej niż myślał, że było to możliwe.

Raz, dwa, trzy. Wdech. Wydech. To twój przyjaciel. Nie chcesz go stracić.

Anthony nie pomagał. Anthony wprowadzał do tego wszystkiego jeszcze więcej chaosu, niż ten, który już i tak wywoływał swoją osobą i wszystkim wspaniałym co się z nią wiązało. Anthony Shafiq. Ten sam który kiedyś wkradł się do jego młodzieńczego serca między innymi również swoją niesamowitą stanowczością, mówił mu właśnie o tym, że powinien już iść, nie ruszając się ani o krok. I kto tu teraz kogo testował?

Raz, dwa, trzy. Nie patrz na jego usta. Myśl o czymś innym. Prosił, abyś przestał.

– Teraz? – wyszeptał, skupiając spojrzenie na szarych tęczówkach. Teraz… A za godzinę? Dzisiaj? Jutro? Pojutrze? Za tydzień? Czym było teraz w tej sytuacji? A czy teraz to był odpowiedni czas na dalszą rozmowę, czy teraz należało po prostu iść. Czemu teraz ciężar ciała Anthony'ego był tak palący? Czy przekroczy tę granicę, jeśli teraz dotknie palcami ust drugiego czarodzieja?
Nie ruszył się z miejsca.
– Nie chciałem cię przestraszyć – powiedział, całą swoją siłę wkładając w to aby bezwiednie go nie dotknąć. – Może przesadziłem w moich słowach, ale w mojej głowie jest chaos i mam nadzieję, że w twojej teraz też, bo naprawdę nie chcę być w tym sam.

Raz, dwa, trzy. Myśl o śniegu. Chłodzie. Nie patrz na usta. Na język oblizujący wargi. Nie myśl o możliwych scenariuszach. To nie teatr. To życie. Nie możesz go stracić. Zabroniłeś to sobie, bo jeśli go stracisz, już nigdy te oczy nie będą na ciebie patrzyły w taki sposób. Ani ten, ani żaden inny.
the web
Il n'y a qu'un bonheur
dans la vie,
c'est d'aimer et d'être aimé
187 cm | 75 kg | oczy szare | włosy płowo brązowe Wysoki. Zazwyczaj rozsądny. Poliglota. Przystojna twarz, która okazjonalnie cierpi na bycie przymocowana do osoby, która myśli, że pozjadała wszelkie rozumy.

Anthony Shafiq
#40
21.09.2025, 00:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.09.2025, 00:24 przez Anthony Shafiq.)  
Śnieg, który otulał ich ciasną białą pierzyną, ukrywając przed całym światem, dając czas i przestrzeń, dając sposobność na zadanie sobie pytań, przed którymi uciekali całe życie. Chłód bijący od skóry Anthony’ego, smaganej przed momentem lodowatym prysznicem, by tylko nie dopuścić do sytuacji, która obecnie miała miejsce.

Anthony zastosował szczątki dawnych strategii, które zwykle pomagały na takie momenty i realnie udało mu się osiągnąć… nic, ponad spłukanie w łazience minionego strachu i ciążących mu wątpliwości. Przez lata walczył zajadle z własnymi potrzebami, z tym głodem, z tęsknotą w imię przyjaźni, w imię przekonania, że fizycznie nie było najmniejszych szans na wzajemność w tych rozterkach. Ale przyjaźń między nimi spopieliła się ogniem rozczarowania zaprószonym latami tajemnic, a teraz… teraz ten feniks, który z owych popiołów się podnosił, miał skrzydła w zupełnie innej barwie niż przed konfliktem. I nawet jeśli mężczyzna nie widział nigdy czerwieni, tak nie mógł pozbyć się pewności, że wie, jak ona pachnie śliwką, jak czuć jej napinające się ciało pod irytującą warstwą coraz bardziej pomiętego materiału. Tak bardzo chciał jeszcze wiedzieć jak smakuje…

Gdy tylko Jonathan zaczął mówić, udało się Anthony'emu w końcu podnieść wzrok na jego oczy, pełne troski, niepewności, ale odbijające to samo pytanie, to samo niedowierzanie i strach wobec zmiany, przed którą nie było już ratunku. Ciało przy ciele, serce przy sercu. Wsparł się na lewej ręce mocniej, zacisnął zaborczo palce adrenaliną szarpiącą krwioobieg. Jonathan mimo ostrzeżeń powstrzymał go przed ucieczką, nie pozostawił mu więc wyboru, nie kiedy zadzierał ku niemu głowę, gdy topił go w ciepłym, lśniącym troskliwością brązie.

– Przykro mi mój drogi, ale w mojej głowie nie ma chaosu –  odpowiedział mu dziwnie lekko, wręcz kokieteryjnie, uśmiechając się przy tym, mimo że cała jego sylwetka pozostała niewzruszona, zawieszona nad rozmówcą. Uśmiech… czy o taki rodzaj uśmiechu Jonathan prosił go i pytał ubiegłego wieczoru? Czy “mój drogi” wybrzmiało zgodnie z jego marzeniem i nostalgią, za tym co było, czy raczej żar wysycający każde słowo zapowiadało coś zupełnie innego, nowego, lśniącego ognistym piórem? Prawą dłonią ujął szorstki policzek, a łaskotany ciepłym oddechem kciuk niedbale rozchylił wargi siedzącego mężczyzny. Anthony naparł na niego, pochylił się ku niemu jeszcze bardziej, tak że nosy niemal stykały się ze sobą, a twarze znajdowały tak blisko, że trudno było o jakiekolwiek dalsze złudzenia.

Piękny pomysł, hmm?

Łóżko skrzypnęło ostrzegawczo, Anthony pozostał jednak głuchy na to, poddając się w pełni pieśni dawno pogrzebanych fantazji, poddając rozsądek pożądaniu, które ukształtowało go, a które przecież nie znajdowało swego odzwierciedlenia w żadnych planach, w żadnym przewidywanym scenariuszu dedykowanym przyszłości, w której znał swoje miejsce w życiu Jonathana i nie było to miejsce na nim. Zracjonalizował to przecież tak skutecznie, dał mu szansę, dał możliwość uwielbiania wszystkich kobiet tego świata, pod jednym tylko warunkiem. Jonathan nie musiał tego wiedzieć, aby mogli się przyjaźnić, ale teraz już wiedział, teraz nie było odwrotu. Więc skoro pozwalał się dotykać, pozwalał całować, pozwalał wielbić jakiemukolwiek innemu mężczyźnie, Anthony musiał dołożyć wszelkich starań, aby zetrzeć te wspomnienia z powierzchni jego skóry, zaczynając od słodkich ust, które tak wiele razy testowały jego silną wolę, że w końcu się doigrały.

– W mojej głowie jesteś już tylko Ty… – wymruczał, porzucając kurczowo trzymane szczątki maski obojętności, porzucając lęk przed podjęciem ryzyka, lęk złamany wszechogarniającą zazdrością. Opadł na niego, jak morska fala opada na piaszczysty brzeg podczas kolejnego przypływu, wbił się w jego usta pragnieniem trzymanym na wodzy nie przez ostatnie minuty, a przez lata związanych ze sobą ciasno losów.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości
Podsumowanie aktywności: Anthony Shafiq (10026), Jonathan Selwyn (6921)


Strony (5): « Wstecz 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa