• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 … 10 Dalej »
31.08 okolice Yr Yagwrn - Nie wmawiaj mi, że Cię nie mogę zjeść [Doppelganger]

31.08 okolice Yr Yagwrn - Nie wmawiaj mi, że Cię nie mogę zjeść [Doppelganger]
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#51
06.11.2024, 20:10  ✶  
Uderzenie Greengrassa wiązało się z jego strony z głębokim poczuciem winy. Okej - nie miał się za jakiegoś szczególnie miłego gościa i każdy, kto go znał, wiedział jakim był podżegaczem, więc pewnie nie wywołał w Geraldine wielkiego zdziwienia (zwłaszcza że miała inne sprawy HAHA na głowie), ale kurwa - naprawdę starał się być lepszym człowiekiem. A teraz, znów kompletnie rozstrojony, musiał reagować szybko na to, że Thomas nabrał się na tak tani trik. Oczywiście, że łatwo było mówić to komuś, kto zachował trzeźwość umysłu, ale on przecież od początku wiedział, że gdzieś tutaj czekał na nich ser, a on przyniósł im potwora na własnych rękach.

Potwora, a może coś innego? Kazali mu uważać na grzyby, które teraz śmierdziały niemożebnie. Flynn kojarzył ten smród z odorem nieumytych zbyt długo naczyń - pleśń, zepsuta woda, zgnilizna. Jedynym co mógł o tym wiedzieć to to, że pleśń dla organizmu dobra nie była, biorąc to na chłopski rozum, zechciał ściągnąć rękawy kurtki i zawiązać sobie ten swój crop top na gębie, nie mając zielonego pojęcia czy to może mu pomóc, bo się znał na brudnych od głębokiej melancholii naczyniach, a nie zarodnikach grzybów*, następnie tę kurtkę założył ponownie. Ubranie się tak wpędziłoby pewnie większość w uczucie dyskomfortu, zwłaszcza że na piersi miał piękny tatuaż imieniem swojej ex, dla niego był to jednak chleb powszedni.

Podobnie jak spontaniczne ataki ćpunów. Kobieta nie powaliła go razem z Geraldine, poza tym blondynka zrzuciła ją z siebie. Okej, fajnie. Ciekło po niej, jakby ktoś jej na łeb wylał zawartość nocnika. Mniej fajnie, ale przynajmniej łatwo było rozróżnić która jest która...? Zwłaszcza, że kiedy ktoś próbuje wbić pazury w głowę twojej znajomej, najłatwiejszym sposobem na przekreślenie mu planów było złamanie napastnikowi ręki. Jak coś źle zrozumiał to zawsze można ją później poskładać.

* - Wiedza Przyrodnicza ◉○○○○ - Rzucam, bo zielonego pojęcia nie ma, ale ma czerwone. Zaznaczam, że postać raczej chuja wie o grzybach, więc wiedza pewnie płynęłaby ze znajomości półświatka II.

Rzut O 1d100 - 66
Sukces!


Aktywność Fizyczna - Na złamanie kopii Geraldine ręki, przewaga Walka Wręcz I (zakładam, że nie mam problemu z rozróżnieniem skoro trzymałam prawdziwą Ger jak ex-przedszkolak mamusię w pierwszy dzień szkoły)

Rzut PO 1d100 - 84
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 24
Akcja nieudana


wiadomość pozafabularna
Założyłam, że nie ogarniam do końca tego kręgu, bo nie widzę kolorów i daltonizm monochromatyczny powoduje, że gorzej widzi się w ciemności, być może błędnie? Jak to założenie nie kończy się moją spontaniczną śmiercią, to można to doprecyzować w następnym poście mg proszę?

Jeżeli przesadziłam z wiedzą o szkodliwości pleśni, to proszę olać ten akapit, Edge wciąga ten smród jak smacka.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#52
08.11.2024, 19:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.11.2024, 00:09 przez Dearg Dur.)  
Miejscowa Geraldine zdawała się nie być wcale poruszona faktem, że jej kopia zrzuciła ją z siebie bez większego trudu. Bosa stopa zaparła się o podłoże, druga roztrzaskała falującą obecnie grzybnię, a lepki śluz zaczął niespieszną wędrówkę pomiędzy palcami, przez kostkę ku łydce, nieregularną strugą, jakby woda ściekała zapominając o podstawowych prawach grawitacji. Z twarzy znalezionej ofiary zniknął strach, zniknęło przerażenie, zniknęła gra. Był tylko głód, prymitywny, wszechogarniający, tym większy im większa była ekscytacja z nadchodzącej uczty.

Miejscowa Geraldine nic sobie nie robiła z działań Ambroise'a, nawet jeśli rzeczywiście botanik skutecznie powstrzymywał formowanie się kręgu, a nawet zacieki i runy weń wpisane zaczęły jakby zacierać się pod wpływem formowanych przez niego rozpraszających zaklęć. Jej wzrok ani na moment nie odrywał się od Ger, gdy wyskoczył zza niej jej cień.

Edge był pewien, że złapie maszkarę a chwytem naruszy kość. Nie spodziewał się jednak, że gdy już dopadnie ramienia potwora ukrytego w ciele kobiety, ten wywinie się z wprawą wojowniczki, która nie raz musiała umknąć przed zębami ściganej bestii. Mięśnie znalezionej Yaxley zagrały pod ledwie przesłoniętą skórą. Jej ruchy przywodziły na myśl tylko jedną walkirię tego pokroju - Geraldine (ta prawdziwa) niemal mogła przeglądać się, jak w lustrze.

– Jesteś nawet słodki, kiedy się rumienisz – niski pomruk dobył się z gardła, wysmyknął przez rozciągniętą w uśmiechu twarz. – Generalnie jesteś śliczny... – padło kolejne zdanie kierowane do Edga, choć znaleziona kobieta pozostawała czujna na jakikolwiek ruch ze strony obwieszonej bronią Yaxley. A potem jej oczy na moment zalśniły czernią...

[+]Edge
–...Idealnie się do tego nadasz – wydyszała Ci wprost do ucha, wysapała, lepko i duszno, choć fałszywa Geraldine stała przed Tobą uśmiechając się zalotnie. Usłyszałeś to wraz z siarczanym oddechem, nim czarny jęzor przejechał po Twojej nagiej skórze karku, zawijając wzdłuż ścięgna wprost do ucha, dążąc do wnętrza pulsującym mrokiem, jakby chciało przez kanał słuchowy dostać się wprost do mózgu. Nagle poczułeś ten dotyk wszędzie - obrzydliwie miękki i bezkształtny, pozbawiony kręgosłupa, pozbawiony formy, przymierzający Twoje ciało, jakbyś był ludzkim kombinezonem. Wspomnienie uderzyło silną falą, zupełnie jakbyś był w tym pierdolonym pokoju, tego pierdolonego Dziurawego Kotła. Jakby koszmar zapukał do drzwi Twojej jaźni ponownie, bez konieczności zamykania oczu.

Tura trwa do 11.11, godz. 23:59

Wszystkich proszę o dodatkowy rzut 1k100 na końcu posta.
Edge jesteś świadomy tego, że przebywasz w jaskinii, wspomnienia nie dają jednak o sobie zapomnieć. Ze względu na trudne warunki, rzucasz w następnej turze z utrudnieniem (do każdej Akcji oraz bonusowego rzutu dodajesz kość, będę brać pod uwagę gorszy wynik).

[Obrazek: ug9gLoR.png]

Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#53
08.11.2024, 23:12  ✶  

Udało jej się odepchnąć swoją pojebaną wersję. Wspaniale, przynajmniej nikt nie będzie jej macał po głowie. Jeden problem rozwiązany - przynajmniej chwilowo. Nie musiała się przejmować tym, że jej wyimaginowany brat bliźniak postanowi jej wbić pazury pod skórę. Odetchnęła głęboko, musiała działać dalej. Nie mogła pozwolić mu dotknąć kogokolwiek z osób tutaj obecnych, nie mogła pozwolić na to, żeby komuś stała się krzywda. Nikt dzisiaj nie umrze. Tego się trzymała. No, poza bestią, ją przecież zamierzali zlikwidować.

Musiała sprawdzić, czy wszyscy są w jednym kawałku. Thomas najwyraźniej szukał różdżki. Roise próbował zrobić coś z kręgiem, który pojawił się na ziemi. Wszyscy byli cali - to było najważniejsze, wróciła wzrokiem go ich gwiazdy, do tego, który zamierzał zniszczyć jej życie.

Edge wyskoczył do Thorana, próbował najwyraźniej go skrzywdzić, tyle, że mu się nie udało. Pamiętała jak ostatnio zakończyła się ich interakcja, nadal miała do siebie wyrzuty sumienia przez to, że bestia próbowała zapłodnić Crowa. - Odczep się od niego chory pojebie. - Wysyczała przez zęby. Nie sądziła, żeby potwór podobnie próbował złożyć w nim jaja, ale z drugiej strony, można się było po nim spodziewać wszystkiego.

- Roise, Thomas, tutaj jest naczynie, trzeba je złożyć i go do niego wpierdolić. - Nie miała pojęcia, czy je widzieli, czy nie, w sumie mogła być jedyną osobą, która to zauważyła, bo wszyscy byli zajęci czymś innym. Powinni mieć alternatywną wersję, gdyby faktycznie nie udało się zajebać tego stwora.

Sama zaś zamachnęła się lewą ręką, w której trzymała swoją różdżkę. Gerard zawsze powtarzał, że każdego potwora da się zabić, a najskuteczniejszą metodą jest upierdolenie mu głowy. Nie miała pojęcia co się stanie jeśli odetnie ją doppelgangerowi. Mogła to sprawdzić i wyciągnąć wnioski. Tak, to był najlepszy sposób, żeby zobaczyć, co się wydarzy. Geraldine więc wypowiedziała na głos zaklęcie, które miało wyczarować promień magii, ostry jak brzytwa. Oczywiście, że miał trafić w jej drugą wersję, nie zawahała się nawet przez sekundę, nie przeszkadzało jej to, że chce zabić kogoś, kto wygląda jak ona.


Rzut Z 1d100 - 88
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 86
Sukces!
rzucam na kształtowanie wiązki magii, która ma trafić w szyję drugiej Geraldine i odciąć jej łeb

Rzut 1d100 - 82
Doktor Dom
Ain't no chariots of fire
Come to take me home

I'm lost in the woods and I wander alone
Wysoki, mierzący 193 cm. Dobrze zbudowany, umięśniony. Opalony, wręcz spieczony słońcem od prac na zewnątrz. Kawał czarodzieja. W granicach 100 kg. Wieloletni sportowiec, obecnie również pracujący w znacznym stopniu fizycznie, co widać na pierwszy rzut oka. Długowłosy, zielonooki blondyn. Ma falowane, gęste włosy w kolorze ciepłego jasnego blondu - poprzetykane pasmami rozjaśnionymi od częstego pobytu na słońcu i kilkoma pierwszymi kosmykami bieli. W kącikach oczu ma siateczkę zmarszczek, czoło również pokrywają pierwsze, jeszcze niezbyt głębokie linie. Roztacza wokół siebie zapach ziołowego dymu: ciężki, ale słodkawy, trochę kadzidłowy. Nosi się elegancko, klasycznie, choć nieczęsto sięga po magiczne szaty. W większości są to ubrania szyte na miarę. Preferuje proste, ale dopasowane spodnie i koszule z dobrych materiałów, skórzane buty. Czasami golfy albo płaszcze dostosowane do pogody. Wybiera ciemne kolory. Sięga głównie po zielenie, brązy i czerń, ale bez niebieskich podtonów (również w kierunku bardzo ciemnej zieleni albo kawowego brązu). Często sięga po skórzane rękawiczki. Na palcu niemal stale nosi złoty sygnet. Na lewym nadgarstku ma zegarek na skórzanym pasku, na prawym rzemykową bransoletę z przywieszką. Zazwyczaj mówi bez akcentu, nie unosi głosu. Raczej stawia na wizualny autorytet i chłodne, poważne, nieco kpiące spojrzenie.

Ambroise Greengrass
#54
09.11.2024, 00:23  ✶  
Stwierdzenie, że nie lubił Crowa byłoby pożałowania godnym niedopowiedzeniem. Prawdę mówiąc, gdyby nie stojąca między nimi Geraldine to kilka chwil temu wcisnąłby ryj jąkały w czarcie grzybki i zapodając mu kilka profilaktycznych kopów w kręgosłup, żeby gnój miał możliwość przyjrzeć się temu, przed czym został słusznie ostrzeżony. A z czym najwyraźniej musiał zapoznać się wizualnie i smakowo.
Mimo to śliski posraniec był częścią drużyny (mocne słowo) i najwyraźniej liczył się dla Geraldine na tyle, że nie chciała go zostawić. Nie mówiąc o tym, że w obliczu wszystkich podejmowanych beznadziejnych decyzji, Ambroisa chyba po prostu popierdoliło.
Tak właściwie sam nie wiedział, czym powodowane są jego reakcje. Nie panował nad własnym ciałem, zachowywał się całkowicie niezgodnie z tym, za kogo miał się tak naprawdę od zawsze. Nie tyle reagował impulsywnie i porywczo, bo to było w jego naturze, co prawdopodobnie startował do roli opętańca roku.
Jedyną szansą na to, żeby nie zająć niechlubnego pierwszego miejsca było niestety kurwa to, że ten pojeb musiał przeżyć.
Atak ze strony nieGeraldine znacząco minimalizował nadzieję Crowa. Nie trzeba było być ekspertem od mentalu, żeby stwierdzić, że to, co robił byt miało skończyć się gorzej niż źle. Greengrass aż nazbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że czasami śmierć była najłagodniejszą opcją.
Jego ręka drżała niekontrolowanie. Miał wrażenie, że różdżka wyślizguje mu się z palców, przez co zaciskał je na niej aż do zesztywnienia z bólu. W dalszym ciągu starał się powstrzymać formujący się krąg.. Mimo to gwałtowne wydarzenia, upływ czasu i ostre słowa wypowiedziane przez Geraldine otrzeźwiły go na tyle, by doszedł do wniosku, że skoro nie było już krwi a krąg zaczął się cofać, mógł przerwać proces.
Nie widział tego cholernego naczynia. Za to widział powagę sytuacji i to, do czego postanowiła uciec się Yaxleyówna. To był demon. Byt zmieniający formę. Obcięcie mu głowy mogło nie wystarczyć. Nie znał się na tym, ale wyrokował, że to nie może być tak proste. W innym wypadku ktoś już by to zrobił.
Zostawił Thomasowi zbieranie garnka. Przyjaciel jak nikt znał się na klątwołamaniu. A on? On był jebanym uzdrowicielem, który teraz zapragnął przelać własny wrzący gniew na Doppelgangera. Skoro byt płakał to miał w sobie ciecze fizjologiczne. A skoro je miał to...
...wycelował w niego usiłując transmutować je we wrzątek, doprowadzić ponad granicę wrzenia i wybuchnąć skurwiela. Crow miał sobie poradzić. Oparzenia są lepsze od gwałtu.
Liczył, że Thomas do tego czasu zlepi naczynie.


Transmutacja (•) + wpływ: Leczenie (III) hehe ze znajomości wnętrza człowieka [oddział Zatruć, więc zna się na krwiobiegu, przenikaniu płynów etc.] + Nekromancja (••) + Spaczenie (III) [postać używa czarnej magii bez większych dylematów moralnych w sytuacji zagrożenia] - chcę zagotować byt od wewnątrz, transmutując płyny fizjologiczne powyżej granicy wrzenia

Rzut O 1d100 - 21
Akcja nieudana

Rzut O 1d100 - 81
Sukces!


Rzut dla MG
Rzut 1d100 - 64


Because no matter how long the night
It's always darker
When the light burns out
And the sun goes down
The night will start anew
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#55
09.11.2024, 09:29  ✶  
Z różdżką w dłoni czuł się pełniejszy, teraz już nie był bezużyteczną owcą przyprowadzoną na rzeź, mógł obronić się i zaatakować. Teraz mógł znaleźć ujście dla targających nim emocji, obrócił w dłoniach swoją różdżką i podniósł głowę w stronę reszty drużyny. Czując na torsie i plecach powiew chłodu stwierdził, że nie do końca przemyślał co zrobił pozbywając się koszuli, ale nie zamierzał nad tym rozpaczać. Teraz wręcz kipiał z wściekłości - ten demon, to oślizgłe coś, pokazało mu cierpienie bliskiej osoby. Wyimaginowane czy nie, zbudziło w nim te drugą część, pchnął go ku krawędzi zza której nie było powrotu. Gniew, który w nim się skumulował sprawił, że teraz słyszał szum w uszach i wzrok poszarzał, jakby nie był w stanie dojrzeć niczego poza szarością.
Stał zbyt daleko, aby dostrzec o jakim naczyniu mówi Geraldine, sam dopiero wracał "do walki" z Thoranem, a raczej bliźniaczką Yaxley'ówny. Warknął pod nosem nie wiedząc, gdzie rzucić zaklęciem. Ale widział kogo obrali na cel jedną z nich. W takim razie nie zamierzał się zastanawiać. Co prawda była groźba, że mogło coś pomieszać im w głowie, jednak Ger będąca wcześniej Millie zdawała się być tą mniej prawdziwą. To ona go tu przywiodła Na pewno w zastanawianiu się nad tym nie pomagała mu kipiąca w nim wściekłość.
- Gdzie dokładnie? - warknął w odpowiedzi, bo szukanie w półmroku jakichś rozsypanych naczyń nie było proste, szczególnie kiedy nie wiedziało się nawet jak ono wygląda.
Ruszył w ich stronę, żeby znaleźć to naczynie, o którym mówiła. Ale zanim to zrobi, na drodze stała mu ta druga Yaxley'ówna dlatego też poszukiwania rozwalonego garnka zeszły na drugi plan. Uniósł różdżkę, celując w Ger, którą jeszcze chwile temu trzymał w ramionach chcąc uratować jej życie. Cel był prosty i jasny, unieszkodliwić demona, chciał widzieć jego ból. Splótł magię z zamiarem rzucenia zaklęcia, którym miało pozbawić niby-Ger zdolności używania rąk, za pomocą translokacji chciał aby kości ramion wyskoczyły ze stawów i w bolesny sposób wykręciły młynka czy to pod skórą czy nawet ją rozrywając.  

Translokacja ◉◉◉○○ + Nekromancja ◉○○○○ - na zrobienie z kości w ramionach spinera
Rzut Z 1d100 - 97
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 21
Akcja nieudana


Rzut K100
Rzut 1d100 - 52
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#56
11.11.2024, 22:13  ✶  
Oczywiście, że kiedy jesteś jakimś posranym demonem, to zamienisz się w kogoś takiego jak Geraldine. Tam, gdzie nie możesz poruszyć głową, porusz siłą mięśni, z którą niżsi do ciebie będą musieli sobie poradzić, ale... tak się składało, że Crow miał z pokonywania takich oprychów magisterium przestępcze, bo jak smacka kochał - każdy z kim ostatecznie kazała bić mu się Fontaine, przerastał go o głowę. W takich sytuacjach liczył się spryt. Liczył się też plan, którego nie posiadał, bo przecież niezastąpioną planistką tegoż wydarzenia była cholerna Yaxley - czyli plan nie istniał wcale.

Teraz im kurwa mówiła o jakimś garnku... Nie wiedział, co wkurwiło go bardziej - ten garnek i to, że nawet nie wziął tu ze sobą żadnej torby, żeby to spakować, czy ciskanie w jego kierunku czarnomagicznym zaklęciem mogącym ujebać mu głowę, bo przecież znajdował się tuż obok. Dokładnie w tej sekundzie permanentnie wykreślił Geraldine z grona znajomych. Żadne listy pozostawione w The Loft, żadne skarby tego świata, nic już kurwa nie sprawi, że Crow kiedykolwiek poda jej rękę. Wydał z siebie głośne warknięcie i nie wiedział do końca co miałby zrobić - instynkt zdradzonego przyjaciela mówił mu teleportuj się do domu, instynkt zabójcy kazał mu trzymać tę maszkarę w miejscu, ale ten trzeci - najgłośniejszy z nich wszystkich instynkt przetrwania przypominał mu, że mimo głębokiej melancholii rujnującej mu życie i pewnej akceptacji ewentualnej śmierci, on... wcale nie chciał umierać. Chciał żyć. Miał dla kogo i dla czego żyć i pierwszy raz od chuj wie kiedy nie było to urojone poczucie obowiązku i ekscytacja kolejną dawką opiatów. Chciał żyć, a ta wredna kurwa nawet się nie zawahała. Odraza sytuacją, w jakiej się znalazł i głęboka gorycz wywołały w nim konwulsję obrzydzenia, od której ledwo powstrzymał odruch wymiotny. Cofnął się o krok, ściągając materiał z ust na wypadek, gdyby coś jednak miało opuścić jego ciało i próbował złożyć to w jakąś logiczną całość - to nie mogło istnieć, skoro miał zakrytą szyję i ucho - mimo wszystko obmacywał się po uchu, jakby chciał coś z niego wyciągnąć, tak dla pewności.

Świat się załamywał. Z samej biografii był tu niby najgorszym człowiekiem z zebranych, ale w obliczu tej ludzkiej katastrofy jedynym o czym myślał, było bezpieczeństwo. Jego i Thomasa.

Translokacja ◉◉◉○○ - Jeżeli cokolwiek spróbuje lecieć w kierunku Crowa lub Thomasa, Crow przekierowuje to na najbliższą ścianę (jeżeli nie uszkodzi przy tym siebie, lub Tomka - przekierowuje to na Doppelgangera). Nie przejmuje się Yaxley i Greengrassem.

Rzut Z 1d100 - 43
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 70
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 9
Akcja nieudana


Rzut 1d100 - 54


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Czarodziejska legenda
O! from what power hast thou this powerful might,
With insufficiency my heart to sway?
Przed dwoma tysiącami lat niewielkie irlandzkie miasteczko Waterford spłynęło krwią okrutnego męża i bezdusznego ojca kobiety, która zbyt wiele wycierpiała z ich rąk. Upiorzyca gnana nienawiścią i pragnieniem zemsty, przez lata dotkliwie karała wiarołomnych kochanków i mężów, aż zasnęła w swym rodzinnym grobowcu. Mieszkańcy co roku w rocznicę jej zgonu kładą na ciężkiej marmurowej płycie krypty rytualny kamień, który ma zapewnić im bezpieczeństwo. Ze szczątkowych zapisków etnologów i lokalnych pieśni, można wywnioskować, że kobieta była użytkowniczką magii. Czy znajdzie się śmiałek, który zdecyduje się zdjąć kamień i pocałunkiem obudzić bladolicą śniącą o ustach czerwonych jak krew?

Dearg Dur
#57
15.11.2024, 13:17  ✶  
Edge patrzył na swojego niedoszłego gwałciciela, na czerń jego oczu, a potem zauważył ciemną linię na jej szyi i po jednym uderzeniu serca ów głowa zsunęła się z karku i potoczyła w stronę biegnącego do nich Thomasa, który przystanął tuż obok mężczyzny, po jego prawej stronie. Wszystko działo się błyskawicznie, ciało fałszywej Geraldine zaczęło zachowywać się dziwacznie, skóra czerwieniała podrygując, w jaskini echem poszły dźwięki gruchotanych kości, które zaczęły szarpać członkami rozrywając skórę. Machnięcie różdżki miało ich uchronić przed tym, by oberwali ze świszczących kości rozrywanego ciała i gorących wewnętrznych płynów pryskających na prawo i lewo pod wpływem upiornego translokacyjnego tańca. Machnął na odlew, ku najbliższej ścianie pokrytej grzybnią, skupiając się na sobie i Figgu, w efekcie osiągając zamierzony cel, ale szczątki i gorąca krew poczwary w rozchluście padły też na stojących w korytarzu  Geraldine i Ambroise'a, brudząc lewe profile i dłonie oraz lewą stronę ubrań.

W końcu terkot ustał, w komnacie zapanowała na moment dziwna cisza. Truchło leżało na kamieniach ze zmasakrowanymi rękoma, barkami, rozszarpaną klatką piersiową. Unosiła się nad nim parująca chmura uwalnianego ciepła. Biodra i nogi pozostawały w całości, leżąc bezładnie w kałuży miazgi i parujących gorącem wydzielin, przy nagich stopach spoczywała głowa z zastygłym kpiącym wyrazem twarzy, której oczy nie były teraz czarne, a zupełnie białe. Nieustannie coś z tych wnętrzności wyciekało, czarne czy czerwone, a zapach unoszącej się w parze siarki coraz mocniej wymuszał na nich duszący kaszel.

[+]mapka
[Obrazek: 6lUmWL5.png]

Tura trwa do 17.11, godz. 23:59

Informacyjnie dodaję dla dalszego odgrywania:
  • Pozostajemy w porządku krótkich, dynamicznych akcji i limitu treści posta 400.
  • Ze względu na niską znajomość Transmutacji, płyny wewnętrzne nie zostały doprowadzone do wrzenia, a podgrzane do temperatury sprawiającej dyskomfort jak zbyt ciepła woda prysznica.
Good Boy
I've got a twisted way of making it all seem fine
Wysoki na metr i dziewięćdziesiąt centymetrów co do milimetra - no więc wysoki, ale za to z drobną budową ciała. Czarne, kręcone włosy i ciemne oczy. Twarz pokryta kilkudniowym zarostem zdradza, że niezbyt dba o siebie.

Thomas Figg
#58
15.11.2024, 17:08  ✶  
Zamrugał kiedy głowa Geraldine oderwała się od jej ciała i poleciała niemalże mu pod nogi. Nie miał pojęcia jakim cudem, kto to zrobił, ale czuł pewnego rodzaju niedosyt i nawet udane zaklęcie nie sprawiło, że poczuł ulgę, wręcz przeciwnie, kipiał z wściekłości zupełnie tak jak ciało demona obecnie. Ofiarowanie mu szybkiej śmierci poprzez ucięcie głowy nie było czymś co uważał za słuszne, w mniemaniu Thomasa to powinien on cierpieć długimi latami.
- Jesteś cały? - zapytał jeszcze Edge'a, przyglądając mu się przez chwilę czy nie potrzebuje pomocy i nie do końca świadom, że to dzięki niemu jest czysty. Co prawda sam nie byłby w stanie mu pomóc, ale nadal był z nimi Ambroise, a Thomas nieświadom tego co wydarzyło się kiedy od nich się odłączył nie wiedział, że atmosfera między tą dwójką jest bardziej napięta jak rajstopy na ziemniaku. Jeżeli jednak Bell nie potrzebował pomocy to nie wołał jednak Ambroise.
Zasłonił sobie usta i nos dłonią czują w powietrzu zapach siarki, który drażnił go w gardle, powodując napad kaszlu, dlatego odsunął się od ciała.
- Czy on na pewno nie żyje? - zapytał w końcu patrząc po każdym tu obecnym, czy któreś z nich znało się na demonach, żeby być pewnym że go pokonali? A może zrobili coś głupiego i teraz czeka ich jeszcze gorsza walka?
- Geraldine, gdzie to naczynie? - teraz mieli czas rozmawiać, miał przynajmniej taką nadzieję, bo zapach siarki przyprawiał go o kaszel aż. Dlatego też odsunął się od truchła, czy nie powinni jakoś zapieczętować albo pozbyć się zwłok? Szkoda, że nie przeczytał jakiegoś poradnika radzenia sobie z demonami, zanim tutaj nie przyszedł z nimi, może wtedy by miał więcej odpowiedzi niż pytań. - Bo jego truchło nadal trzeba gdzieś umieścić, nie możemy tego tak tu zostawić - dodał jeszcze nim zabrał się za naprawianie wskazanego przez Geraldine naczynia Poskładanie nie powinno być trudne, a choć sklejenie go magią nie będzie wieczne, to mimo wszystko spełni swoje zadanie, lepiej tak niż nosić ze sobą jebiące siarką zwłoki bez głowy. Tymczasowe rozwiązanie? Cóż, jak stąd wyjdą będzie można pomysleć nad czymś trwałym albo po prostu zrzucić to na Ministerstwo Magii, niech oni się tym martwią.

Kształtowanie ◉◉◉○○ - sklejenie garnka za pomocą magicznego kleju
Rzut Z 1d100 - 9
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#59
15.11.2024, 23:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.11.2024, 00:26 przez Geraldine Yaxley.)  

Do jej uszu dotarło warknięcie Edga. Cóż, nie zamierzała nikogo przepraszać za to, co zrobiła. Wiedziała, że uda jej się trafić do celu. Należała do pierdolonego klubu pojedynków od lat, umiała walczyć, była pewna swoich umiejętności. Ręka nawet jej nie drgnęła, kiedy rzucała zaklęcie. Udało jej się ujebać łeb tej bliźniaczej wersji samej siebie. Nie miała zamiaru jednak chwalić dnia przed zachodem słońca, bo trudno jej było stwierdzić, czy to wystarczy. Poczuła wnętrzności bestii, które znalazły się na jej ciele. Nie był to pierwszy raz, kiedy była pomazana jakąś dziwną mazią, nie przejęła się tym więc jakoś specjalnie, po prostu przetarła twarz łokciem, żeby przypadkiem nie wpadło jej to do gęby. To by było dopiero obrzydliwe.

Czuła zapach siarki, który zaczynał uderzać ją w nozdrza. Nie wróżyło to niczego dobrego, mogli się nim udusić, czy coś.

Przesunęła się więc o kilka kroków, cóż, wypadałoby coś z tym zrobić. Wpadła na pewien pomysł, musiała mieć bowiem pewność, że ta istota nie znajdzie sobie zaraz kolejnego ciała, które postanowi przejąć, czy zrobić z nim coś innego, właściwie to chyba je duplikował, w końcu wcześniej wyglądał jak znajomy Morpheusa.

- Nie wiem, czy na pewno nie żyje, nie znam stworzenia, które mogłoby żyć bez głowy, może poza robakiem, on trochę jest robakiem, więc chuj jeden wie. - Odpowiedziała jeszcze Figgowi, chociaż nie sądziła, że ta odpowiedź była wystarczająca.

- To naycznie jest rozsypane w jaskini, stłukło się. - Tyle udało jej się ustalić. Cóż, na pewno jakimś pomysłem było złożenie tego dzbanka, tylko czy od początku nie chciała zakończyć tej sprawy inaczej?

Thomas zajął się zbieraniem naczynia, ona postanowiła w tym czasie zabezpieczyć zwłoki, a w sumie to chciała się ich pozbyć.

Wypowiedziała pod nosem zaklęcie i machnęła różdżką. Chciała wytworzyć wokół jeszcze ciepłego ciała kurtynę (odwróconą tarczę), która miała je od nich oddzielać, złożoną po prostu z czystej magii, tak, że jeśli uda mu się jednak złożyć w całość, to nie uda się tej bestii zbyt szybko do nich dotrzeć.

Odwróciła się jeszcze w stronę Ambroisa, wiedziała, że zrozumie ją bez zbędnego tłumaczenia, wiele razy zdarzało im się już razem współpracować i pokonać niejedną magiczną bestię, gdy zabierała go ze sobą do lasu. - Pająk, tak jak pająka. - Powiedziała bardzo cicho, wiedziała, że zrozumie o co jej chodzi.



rzucam na kształtowanie, chcę wyczarować magiczną kurtynę, która oddzieli truchło od nich, gdyby ewentualnie postanowiło wstać z martwych, Geraldine ma doświadczenie w stawianiu takich tarcz, bo walczy w ten sposób z magicznymi stworzeniami, ta tarcza ma być przezroczysta i działać w jedną stronę, jeśli ktoś z zewnątrz będzie chciał czymś w nią rzucić to to przepuści, za to zablokuje stwora, który będzie chciał ich zjeść
Rzut Z 1d100 - 12
Akcja nieudana
kształtowanie
Rzut Z 1d100 - 58
Sukces!
kształtowanie
Doktor Dom
Ain't no chariots of fire
Come to take me home

I'm lost in the woods and I wander alone
Wysoki, mierzący 193 cm. Dobrze zbudowany, umięśniony. Opalony, wręcz spieczony słońcem od prac na zewnątrz. Kawał czarodzieja. W granicach 100 kg. Wieloletni sportowiec, obecnie również pracujący w znacznym stopniu fizycznie, co widać na pierwszy rzut oka. Długowłosy, zielonooki blondyn. Ma falowane, gęste włosy w kolorze ciepłego jasnego blondu - poprzetykane pasmami rozjaśnionymi od częstego pobytu na słońcu i kilkoma pierwszymi kosmykami bieli. W kącikach oczu ma siateczkę zmarszczek, czoło również pokrywają pierwsze, jeszcze niezbyt głębokie linie. Roztacza wokół siebie zapach ziołowego dymu: ciężki, ale słodkawy, trochę kadzidłowy. Nosi się elegancko, klasycznie, choć nieczęsto sięga po magiczne szaty. W większości są to ubrania szyte na miarę. Preferuje proste, ale dopasowane spodnie i koszule z dobrych materiałów, skórzane buty. Czasami golfy albo płaszcze dostosowane do pogody. Wybiera ciemne kolory. Sięga głównie po zielenie, brązy i czerń, ale bez niebieskich podtonów (również w kierunku bardzo ciemnej zieleni albo kawowego brązu). Często sięga po skórzane rękawiczki. Na palcu niemal stale nosi złoty sygnet. Na lewym nadgarstku ma zegarek na skórzanym pasku, na prawym rzemykową bransoletę z przywieszką. Zazwyczaj mówi bez akcentu, nie unosi głosu. Raczej stawia na wizualny autorytet i chłodne, poważne, nieco kpiące spojrzenie.

Ambroise Greengrass
#60
16.11.2024, 02:12  ✶  
Ucięcie głowy wystarczyło? Rozczłonkowanie zwiększyło ich szanse? Poza tym, że zostali obryzgani szczątkami i krwią. Odruchowo starł syf z twarzy prawym rękawem, starając się nie poczuć tego w ustach ani nie wetrzeć sobie w oko bądź nos, który zresztą zaraz zasłonił kołnierzem golfu. Miał stosunkowo mało odkrytej skóry, rękawiczki na dłoniach, płaszcz i trzy cienkie warstwy ubrań.
Dostosowanie języka do jego poziomu wiedzy  zdecydowanie było bardzo dobrym posunięciem. Co prawda przez te wszystkie lata dosyć skutecznie udawało mu się orientować w tym, na co polowali. A raczej, na co polowała Geraldine, bo on robił jej za tragarza z okazjonalną obstawą medyczną (no, ale sam się na to godził i nie narzekał) nie mając zbyt wielu okazji do ubijania przy niej żadnych bestii.
Natomiast jego pamięć na zwierzęce tematy miała to do siebie, że wszystkie informacje znikały dokładnie wtedy, kiedy przestawały być aktualne i potrzebne. Użycie słowa pająk było w tym wypadku całkowicie adekwatne. Nawet nie musiał pytać, jak duży. Ten konkretny moment ze wspólnego życia pamiętał wyjątkowo dobrze.
Czasami bezwiednie wracając do niego pamięcią, bo poza przebojami z pozbywaniem się bezużytecznego (bo skażonego) truchła akromantuli, to był jeden z tych naprawdę dobrych dni. Sam początek, kiedy wszystko było jeszcze łatwe i przyjemne, różowe okulary w dalszym ciągu miały rację bytu, pogoda dopisywała, las był piękny. No, idylla. W życiu nie pomyśleliby wtedy, że pierdolnie sześć lat później.
Jednakże w tej chwili największe znaczenie miało to, że nie musiał zadawać żadnych głupich pytań, rozglądać się za nieistniejącym nowym zagrożeniem. Doskonale pamiętał. Bowiem choć fizycznie nie polował, pozbywanie się trucheł zwierzęcych bestii miał całkiem opanowane.
W kwestii fizycznego mierzenia się z ludzkimi bestiami i ich ... ...cóż, tu także nie dało się powiedzieć, że było mu to specjalnie dalekie. Ludzie, którzy przez większość czasu zachowywali się gorzej niż najgorsze zwierzęta, byli jego domeną. W ich kręgu się obracał,  pracował oficjalnie i nieoficjalnie. Szczególnie nieoficjalnie, bo czarny rynek wyciągał z czarodziejów co najgorsze. Leczył ich - to było jego główne zajęcie, ale czasami sytuacja wymagała dokonania gorszego wyboru. A potem pozbycia się konsekwencji.
Nie wiedział czy to zadziała na taki byt, ale skoro obcięli mu głowę, rozczłonkowali go to ogień nie mógł zaszkodzić. Skinął głową. Zrozumiał polecenie. Wyjął materiałową chusteczkę zapalniczkę, chlustem wylewając wyciągnięty z torby łatwopalny płyn do dezynfekcji w kierunku wyczarowanej klatki, głównie głowy i ociekających wnętrzności Doppelgangera i rzucając w plamę podpaloną chustką, dodając do tego zblokowaną zapaloną zapalniczkę. Lubił ją, cholera.

AF (•••) na chlust i rzut. Stoimy na tyle blisko, że zakładam, że widzę, gdzie celuję, stąd Aktywność Fizyczna a nie np. Percepcja.

Chluśnięciem staram się oblać truchło a potem je podpalić na dwa sposoby

Rzut Z 1d100 - 5
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 83
Sukces!


Because no matter how long the night
It's always darker
When the light burns out
And the sun goes down
The night will start anew
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (6908), The Edge (5639), Thomas Figg (5429), Ambroise Greengrass (11825), Dearg Dur (6545)


Strony (8): « Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa