Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka
Sesja z serii dotyczących czarnoksiężnika z Mglistych Mokradeł
Szukanie źródła anomalii na Mglistych Mokradłach, choć udane, oznaczało jednak – jak to zwykle bywa w takich sprawach – jeszcze więcej pracy. Na liście rzeczy do zrobienia znalazł się transport ciał, skonsultowanie w sprawie czaszki, rozdanie portretów pamięciowych, sprawdzenie archiwów, poszukiwanie czarnoksiężnika…
…oraz rozejrzenie się po okolicach Little Hangleton, w poszukiwaniu podobnych anomalii do tej, jaka wystąpiła na Mglistych Mokradłach. Caspian Bones najwyraźniej obawiał się, że czarnoksiężnik mógł mieszać nie tylko na Mglistych Mokradłach. Szef każe, pracownik musi – Brenna więc bez protestów umieściła w kalendarzu kilka godzin na przeczesanie okolic Little Hangleton. Oczywiście nie sama: Brenna może miewała problemy z instynktem samozachowawczym, ale nie aż tak, aby wchodzić do Lasu Wisielców w pojedynkę. A od tego miejsca postanowiła zacząć, uznając za bardziej prawdopodobne, że czarnoksiężnik jeśli gdzieś mieszał, to właśnie tutaj, nie w centrum wioski. Była z nią Heather, która prawdopodobnie wolała długie spacery od siedzenia za biurkiem. Oraz Victoria. Aurorka sama zaoferowała pomoc, a jeżeli Biuro Aurorów nie miało nic przeciwko zaangażowaniu się, Brenna nie zamierzała narzekać – w razie gdyby na coś się natrafili, przyda się ktoś, kto znał się na rozpraszaniu magii.
- Wiecie co? Little Hangleton przyprawia mnie o dreszcze. A już Las Wisielców podwójnie – oświadczyła Brenna, wchodząc pomiędzy drzewa. Nie miała na sobie munduru, wszak po pierwsze, wybierali się do lasu, po drugie, mogli wpaść na jakiegoś mugola. Ubrała się podobnie jak na Mokradła – długie, porządne buty, nieprzemakalna kurtka, spodnie, ciepła bluza, bandaże. I plecak, do którego wrzuciła kilka rzeczy, Tak Na Wszelki Wypadek – znalazły się w nim lina, woda, prowiant, mugolska latarka, scyzoryk, kreda (którą zamierzała oznaczać przebytą drogę) i podpałka.
Te utopce przekonały Brennę o wartości mugolskiej podpałki.
Oraz mapa, na której wytyczyła obszar, jaki dziś mieli sprawdzić.
- Nie słyszałam nic o fali tajemniczych zaginięć w okolicy… znaczy się innych niż te po teleportacji, śmierci albo przypadków popadnięcia w szaleństwo, więc może będziemy mieli szczęście i znajdziemy jedno, wielkie nic. Ruda, wskakuj na miotłę, może spojrzysz na okolicę z góry? – zasugerowała, kiedy znaleźli się na tyle daleko od wioski, by raczej nikt ich nie dostrzegł. – Tylko kręć się proszę w pobliżu, i nie wzlatuj za wysoko, bo jeśli dojrzą cię jacyś mugole, Bones oberwie mnie ze skóry. Może w sumie…
Wyciągnęła różdżkę i stuknęła Heather dość bezceremonialnie w głowę. Potraktowała dziewczynę zaklęciem kameleona, by ta trochę bardziej zlewała się z niebem i drzewami. A potem… pozostawało iść przed siebie, po terenie, rozglądając się uważnie i jakiś czas próbować lumosów oraz iskier – ot sprawdzając, czy magia nie płata żadnych figli.
Rzut na percepcję, w ramach wypatrywania w okolicy Podejrzanych Rzeczy.
Sukces!