05.11.2022, 20:15 ✶
12.1970
Ashling, Menodora i Sarah
Carkitt Market
Problemy musiały się zacząć – nie było możliwości, aby to się nie wydarzyło od momentu gdy Lord Voldemord wynurzył się przed światem, pragnąc…właściwie do końca nie rozumiała celów, co nie znaczyło, że je akceptowała. Podniesienie ręki na drugą osobę wydawało jej się nie wybaczalne, a chociaż rozumiała samoobronę, nie rozumiała jak można było skrzywdzić kogokolwiek. Widziała w tym narzędzie słabych i marnych, zwłaszcza jak ludzie wydawali się tym zachwycać. W takich wypadkach potrzeba im było terapii i zamkniętego ośrodka, nie dawania różdżek do ręki i pozwalając im na swobodne chodzenie ulicami i zbieranie bogactwa.
Słysząc o wybuchu, że nie będzie jedyną, która na miejscu się zjawi i gdy tylko zaczną tam się zachodzić gapie, tym bardziej będą zagrożeni, musiała więc niemal od razu zjawić się na miejscu – nie czekała, łapiąc różdżkę i w biegu niemal kierując się do kominka w najbliższym sklepie, licząc w głowie gdzie najłatwiej będzie się wydostać tak aby na miejsce dotrzeć bez zbędnych opóźnień. Niemal ślizgiem po ziemi skończyła w kominku, wirując w płomieniach i kończąc w sklepie, gdzie zaskoczeni tym zdarzeniem gapie odsunęli się niemal od razu, nie miała jednak czasu na pokazywanie odznaki. Jeżeli los pozwoli, może jeszcze wróci do sklepu wszystko wytłumaczyć.
Widziała zamieszanie już z daleka – kłęby dymu powoli pojawiały się na horyzoncie, znacząc ślad gdzie zdarzenie miało miejsce. Niemal pędziła ulicami, przepychając się pomiędzy osobami które były na miejscu, zaraz też orientując się w sytuacji, którą miały przed oczyma. Resztki sklepu, który wyglądał na właśnie spalony, a nie miała wątpliwości że nie użyto do tego zwykłego Incendio i przypadkowego zaprószenia. Stojący niedaleko mężczyzna wyglądał, jakby miał zaraz się deportować, znikając gdzieś gdzie nikt by go już nie znalazł, gdzie mógłby się zaszyć i planować dalej. I wiedziała bardzo dobrze, że nie mogła na to pozwolić, nawet jeżeli mogła być ranna w tym wypadku.
Dostrzegła jednak jeszcze ruch, widząc, że w środku udało się komuś przeżyć – a jeżeli mężczyzna mógłby jeszcze rzucić jakieś zaklęcie, mogło się okazać, że nikt w środku nie przeżyje. Posłała niemą Inpedimentę w jego stronę, nie pozwalając, aby jeszcze uciekł, a jednocześnie musząc posłać jak najszybciej kogoś w stronę ludzi znajdujących się w sklepie. Spojrzenie posłała dookoła, dostrzegając na szybko znajomą twarz w tłumię, którą przywołała szarpnięciem głowy.
- W środku są ludzie, albo przynajmniej jedna osoba, dasz radę się tym zająć? – Nie chciała stawiać cywila przeciwko potencjalnemu czarnoksiężnikowi, natomiast ktoś musiał chociaż w pierwszym momencie zająć się ludźmi w środku. Może szybko uda jej się pokonać przeciwnika, może ucieknie, może stanie się coś innego, ale ktoś w środku liczył na pomoc i to było najważniejsze.