Cóż, nie mieli wpływu na to, że rodzice wywierali na nich większy nacisk niż na młodszych z rodzestwa. Wiedziała, że ona, Rudolf, czy inni którym przyszło urodzić się jako pierwsi wiodą bardzo podobne życia. Musieli spełnić oczekiwania rodziców, te najbardziej wygórowane. Wpajano im, że powinni godnie reprezentować rodzinę, ich poczynaniom przyglądano się dużo bardziej niż całej reszcie. Mieli tworzyć wzorce dla swojego rodzeństwa, być dumą swoich rodziców, świetnie się uczyć, wykazywać się zainteresowaniem wobec tego, co działo się wokół. Nie mieli czasu na przyjemności bardziej przyziemne.
- Myślisz, że mogli się spodziewać tego, że zaatakujemy? - Mimo, że nie było ich tutaj, to w końcu tacy, jak oni poplecznicy słusznej sprawy pokazali tu wczoraj swoją potęgę. - Wydaje mi się, że Czarny Pan ich zaskoczył, nie powinni wiedzieć o ataku, w końcu zawsze było bezpiecznie podczas sabatów. - Wierzyła w to, że zaskoczyli pospólstwo. Wydawało jej się, że kowen raczej nie mógł się spodziewać takiej ewentualności. - Chociaż w każdej opowieści jest ziarno prawdy, możesz mieć rację. Wolałabym jednak nie trafić na zaczarowane drzewa. - Miała wrażenie, że mogły nie wiedzieć, czy nie chcą ich zaatakować, lepiej nie ryzykować zostaniem zdeptanym przez takie potężne rośliny.
Faktycznie jeszcze nie było jej dane w pełni poznać wszystkich tajemnic kowenu. Niby obchodziła święta, jednak bardziej w gronie rodzinnym. Blackowie nie lubili się bratać z plebsem, także nie było w tym nic dziwnego, a podczas sabatów pojawiała się cała masa czarodziejów, różnej krwi.
Miała nadzieję, że w najbliższym czasie dowiedzą się trochę więcej na temat tego, co dokładnie zaszło tutaj poprzedniego wieczora. Sądziła, że Lord Voldemort będzie się chciał pochwalić swoim sukcesem przed swoimi sympatykami. Nie mogła się doczekać, kiedy to nastąpi.
Rabastan nachylił się tuż obok niej. Nie byli medykami. Ba, raczej bardzo daleko im było do uzdrowicieli. Mężczyzna jednak wyglądał, jakby wyzionął ducha. Wykonała polecenie swojego towarzysza, dotknęła jego szyi, chociaż niewiele to zmieniło. Nie miała pojęcia, czego powinna tam szukać. Jeszcze raz nachyliła się nad nim, przysunęła swoją twarz do jego ust i nosa, aby poczuć jego ewentualny oddech. - Nie czuje nic. Nie mam pojęcia, czy to normalne, czy on wziął i umarł. - Rezolutna jak zawsze.
Przyjaciel miał chyba podobne zdanie do niej. Mężczyzna nie reagował, gdy Rabastan szturchnął go różdżką. - Albo się mocno spił i zaliczył zgona, albo faktycznie zezgonował tak na zawsze. - Tego dowiedzą się, gdy przekażą go odpowiednim służbom.
- Nic mi to nie mówi, to nazwisko. Nie jest z naszych. - Co trochę ją uspokoiło, bo w przypadku czystokrwistego, to by się jej trochę przykro zrobiło, a tak to jego śmierć była jej zupełnie obojętna.
- Możliwe, że ktoś, kto był na sabacie, wiesz, że zawsze są tutaj tłumy. - Nie do końca rozumiała dlaczego. Ona sama nie lubiła takich spędów.
Nie zamierzała poświęcać mężczyźnie więcej czasu. Dowiedzieli się wszystkiego, czego potrzebowali. Ona sama również zaczynała odczuwać zmęczenie. - Wejdziemy jeszcze w głąb, ale myślę, że za chwilę czas wracać. Wolałabym, żeby nas stąd nie musieli wynosić. - Bo warto mierzyć swoje siły na zamiary.
Obserwowała, jak jej towarzysz wyciąga worek. Był to zdecydowanie dobry pomysł. Musieli coś zrobić z ciałem, czy też mężczyzną, bo do końca nie była pewna, czy umarł. - Tak, weźmy go ze sobą. Nie ma sensu go tu zostawiać, jeszcze coś go zeżre i powiedzą, że nie udzieliliśmy mu pomocy. - Takich sytuacji zdecydowanie wolała uniknąć.
- Lewitacja to najlepsza opcja z możliwych. - Zadecydowała jak postąpią. Wydawało się to być najmniej obciążające dla nich, a musieli dbać o siebie i swoje siły.
Sięgnęła po różdżkę, aby rzucić zaklęcie, które uniesie mężczyznę w czarnym worze nad ziemią. Miała nadzieję, że Rabastan jej zawtóruje. Razem mogli osiągnąć więcej.
Nie zapomniała w tej sytuacji również powiesić wstążki na drzewie, pamiętała, aby pozostawiać po sobie ślady. Później weszli jeszcze głębiej w las, chociaż czuła, że to już ostatki ich sił i niedługo będą musieli wracać. Ciekawe, czy znajdą tam kolejnego trupa...