• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton Las Wisielców [09.06.72, Zagajnik zaklętych drzew] O czym szumią drzewa

[09.06.72, Zagajnik zaklętych drzew] O czym szumią drzewa
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
19.09.2023, 09:39  ✶  
Drzewo, proszące o śmierć, było bardziej wstrząsającym widokiem niż to, które próbuje cię zabić... nawet jeżeli samo w sobie okazało się mniej problematyczne. W innych okolicznościach Brenna pewnie przynajmniej rozważyłaby jego prośbę. Ale to miejsce usiłowało je właśnie zabić, a Longbottom była wściekle pewna, że kimkolwiek był mężczyzna w drzewie... to na pewno nie wujkiem Heather. Działy się tu przedziwne rzeczy, coś musiało bawić się ich umysłami, a poza tym priorytety były dwa: przeżyć i znaleźć Apollo.
Zwłaszcza, że nie wiedziała czy w drzewach naprawdę są ludzie, czy to jakaś sztuczka. Jeśli zniszczą to drzewo, to czy nie zaatakują ich wszystkie inne?
Ledwo Heather wskoczyła na miotłę, Brenna zamieniła się w wilka i skoczyła we mgłę, umykając przed morderczym drzewem. Raz czy dwa zadarła głowę, szukając nad sobą Wood, bo wiedziała jedno: za żadne skarby nie mogły się teraz rozdzielić. Zostawiły za sobą "wujka" i to drzewo, które usiłowało uparcie pochwycić Brennę. Mijały kolejne, przedziwnie powykrzywiane drzewa, na których pniach kora często układała się tak, że wyglądały, jakby uwięziono w nich ludzi. Brenna nie była pewna, czy naprawdę słyszy zawodzenia, czy to jakaś halucynacja, a może tylko szum adrenaliny.
Starsza Brygadzistka biegła we mgle, więc to Heather z góry pierwsza dostrzegła drzewo o grubym pniu. Jego gałęzie oplatały ich niedawnego towarzysza, który wciąż szarpał się w ich uścisku. Apollo jednak walczył już chyba nie o uwolnienie się, a o to, by gałęzie nie oplotły się wokół jego szyi. Na wpołsiedział, na wpółleżał na ziemi, a jego obie nogi i ręka, w której trzynał różdżkę były już unieruchomione. Szarpał się, lewą ręką mocując z pędami sięgającymi ku szyi...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#12
19.09.2023, 10:47  ✶  

Heather trzymała się Brenny. Leciała tuż nad nią, aby nie zgubić swojej partnerki. W tym całym zamieszaniu brakowało tylko tego, żeby się rozdzieliły. Wiedziała, że nie może na to pozwolić. Nia patrzyła jednak tylko na wilka. Dostosowała dosyć szybko swoje tempo do tego zwierzęcia, po czym zaczęła rozglądać się wokół. Musiały znaleźć Apolla, przecież nie wrócą bez niego do biura.

Drzewa, które znajdowały się obok były dziwne. Większość z nich, nie tylko te dwa z którymi miały wątpliwą przyjemność zapoznać się bliżej. Na pewno nie da jej to spokoju, widziała w końcu w pniu twarz swojego wuja. Nie miała pojęcia dlaczego, czy umysł jej płatał figle, czy to były halucynacje, czy jakieś czarnomagiczne zaklęcie? Zastanowi się nad tym później, kiedy dotrą do bezpiecznego miejsca. Wiedziała, że lepiej będzie dla nich jeśli szybko opuszczą to miejsce.

Wreszcie udało jej się dostrzec drzewo, o bardzo grubym pniu, które najwyraźniej zainteresowało się ich towarzyszem. Próbowało go bardzo mocno przytulić. Wood miała wrażenie, że to przytulenie mogło się skończyć uduszeniem. Przyspieszyła lot, żeby dostać się tam najszybciej i zatrzymała się tuż przed Apollem. Zeskoczyła w locie z miotły. Machnęła jeszcze w powietrzu różdzką, aby wyczarować zaklęcie, strumień magii, który przetnie gałęzie. Chciała uwolnić blondyna, miała nadzieję, że rzuciła zaklęcie na tyle precyzyjnie, że nie skrzywdzi go przy tym.

Rzuciła się mu na pomoc i próbowała go odciągnąć od tego krwiożerczego drzewa.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
19.09.2023, 14:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2023, 14:11 przez Brenna Longbottom.)  
Gdy Heather wysforowała na przód, Brenna przemieniła się, niepewna, czy i co Wood zobaczyła. Zmieniła postać w skoku, odbiła się z ziemi jeszcze jako wilczyca, a potem już znowu była kobietą, z różdżką w ręku. Otworzyła usta, chcąc zawołać za Heather, by się do licha nie oddalała, ale zaraz dostrzegła Brygadzistę, walczącego w morderczej pułapce.
- Pomocy – jęknął Apollo, kiedy zaklęcie Heather przecięło część gałęzi, ciągnących go ku drzewu. Najwyraźniej spotkało go dokładnie to co, Brennę – jedno z drzew postanowiło pochwycić nieostrożną ofiarę. Ona miała po prostu odrobinę więcej szczęścia, bo zauważyła to na czas i zdążyła wykonać unik. Czar Wood nie sprawił, że Brygadzista został uwolniony, ale odciął gałęzie od „źródła”, sprawiając, że dało się je teraz zerwać. Apollo szybko to wykorzystał i jeszcze zanim ona do niego dobiegła, już zabrał się do zrywania ich tak, by umożliwić sobie ruchy prawą ręką… i co za tym idzie, czarowanie. Kiedy dziewczyna schwyciła go i zaczęła odciągać, współpracował na tyle, na ile mógł. Nie był w stanie wstać, bo gruby korzeń był owinięty wokół całej jego nogi, i ta zapewne dodatkowo odrętwiała, ale pełzł po ziemi, byle dalej…
…dalej od drzewa i kolejnych gałęzi, które sięgnęły w ich kierunku…
Brenna machnęła różdżką, i pomiędzy Apollem a drzewem, tuż przed jego stopami, wyrosła solidna ściana, wysoka na dwa metry. Dało to Heather dość czasu, aby odciągnąć mężczyznę nieco dalej… poza zasięg morderczych gałęzi.
Tyle że wcale nie byli bezpieczni.
– Po coś ty tu właził? – krzyknęła Brenna, tnąc korzeń, który wyrósł z ziemi tuż obok jej stopy.
– Moja matka… słyszałem moją matkę – wydyszał Brygadzista, który wreszcie uwolnił rękę i różdżkę. Machnął nią i korzenie, trzymające jedną z jego rąk perły.
– Zabieraj stąd Heath, dasz radę? Ja też się teleportuję – powiedziała Brenną, kiedy gałęzie wściekle zaatakowały wyczarowany przez nią mur, który – była pewna – nie wytrzyma zbyt długo.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#14
20.09.2023, 09:59  ✶  

Nie krzyczała nic do Longbottom, bo uważała, że to może zabrać jej cenne sekundy. Właśnie dlatego po prostu ruszyła w stronę Apolla, żeby mu pomóc. Brenna na pewno się domyśli, była przecież taka mądra!

Drzewo, które napotkał na swojej dordze brygadzista musiało zachowywać się tak samo, jak to na które wpadła jej partnerka. Zamierzało go pochłonąć, co nie wróżyło niczego dobrego. Musiała go uwolnić i wtedy powinni spieprzać stąd wszyscy w podskokach.

Blondyn zareagował od razu, gdy tylko Wood odcięła gałęzie, które próbowały go bardzo mocno przytulić. Bardzo dobrze, że był jeszcze w stanie się ruszać, wychodziło na to, że nie skończył tak źle, a gałęzie nie zdążyły go jeszcze za mocno uszkodzić. Czyli wszyscy byli cali i zdrowi.

Drzewo nie dawało za wygraną i nadal próbowało ich atakować. Ruda ciągnęła Apolla po ziemi, żeby odsunąć go jak najdalej. Na całe szczęście pojawiła się Brenn, która wyczarowała między nimi ścianę. Teraz nie musieli się martwić krwiożerczymi gałęziami. Mimo wszystko działała szybko, żeby przypadkiem nie obudziło się gdzieś obok jakieś kolejne drzewo, które chciałoby ją zabić.

Spojrzała na Apollo. Skoro on słyszał swoją matkę, nie dziwiła się wcale, że podszedł do tego drzewa. Ją także oszukało, jak widać one musiały działać w pewien określony sposób. Zwodziły ludzi, przyciągały do siebie, a później zabijały? Kto wie, co z nimi robiły. Wood wolała tego nie sprawdzać.

Na samą myśl o teleportacji zrobiło jej się niedobrze. Wiedziała, jak się to skończy, ale jak mus to mus. Przekłnęła głośno ślinę, wzięła głęboki oddech, była gotowa na to, żeby ten brygadzista zabrał ją ze sobą. Teleportowali się stąd na równi z Brenną, prosto do ministerstwa, gdzie Heather zwymiotowała do śmietnika, który się przed nią pojawił.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2078), Heather Wood (1939), Pan Losu (63)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa