• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [06.07.1972] Jak to jest być poetą? Dobrze? - Leo & Crow

[06.07.1972] Jak to jest być poetą? Dobrze? - Leo & Crow
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#1
07.01.2024, 18:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 07.01.2024, 18:36 przez Leo O'Dwyer.)  
Co to się stanęło? Jakiś kolejny kataklizm, ale na szczęście LeoLeoLeo albo Leoleoleo - jak kto wolał - był na posterunku, więc chwaliłem Pana czy też Panią w zależności od bóstwa, które aktualnie mnie słuchało, chwaliłem, że właśnie nie miałem stażu w Mungu, ani nocki w Norze Nory, ani też żadnej misji specjalnej od moich nowych przyjaciół z Podziemnych Ścieżek, ani też że mi współlokator nie kazał sprzątać, bo dzięki temu mogłem być tu i obsługiwać niezadowoloną klientelę Dziurawego Kotła.
Podkręciłem jakieś skrzeczące radio, żeby bardziej mordę darło, ale po kilku próbach ustawienia go, żeby jednak jakoś nam rytmicznie tu grało, ucho pieściło, to się poddałem, bo ja jednak jakiś techniczny nie byłem, a też nader dużo to cierpliwości nie miałem do radia, więc no... A też sam zjadłem dziś takiego bombonierki... Wyglądały normalnie, żadnych dziwnych, ostrzegawczych napisów nie było, że skutki uboczne albo coś... Albo po prostu ich nie widziałem, tak jak było z tymi środkami na rozwolnienie. Trudno. Skończyło się tak, że od rana nie mówiłem normalnie, tylko rymowałem. Obstawiałem, że potrwa to jakiś czas, zanim się mój język uspokoi i unormuje... A może to była kwestia mojej głowy? Cóż, niezależnie od tego, na co mi te bombonierki padły, to dziś bardziej melodyjny byłem niż te radio, więc Dziurawy Kocioł, a właściwie jego klienci byli skazani na moje pieśni rymowane.
Uśmiechnąłem się cwanie do pewnej szumowiny, co się pojawiła. Mordka ciekawa, znajoma taka. Zapewne tych kilka lat temu, co ja jeszcze smarkatym dzieciuchem byłem, bo teraz miałem dwadzieścia i dwa latki, cóż, wtedy ten jegomość pewnie mógł przewidywać, że mnie Podziemne Ścieżki zrobią kaput, ale jednak nie zrobiły. Miałem się dobrze, aż za dobrze. Szlag ani inne diablęcie mnie nie trafiło, więc się uśmiechnąłem do Crowa, lądując swoim głupi zacieszonym, jakże przystojnym, męskim i młodym pyskiem tuż przed nim, opierając się o zasyfiony blat.
- Witam Pana Crowa. Sytuacja alarmowa. Proszę mówić, co nalewać. Zaraz będę tu odlewać. Tequila? Słodka Vanilla? Whisky? Jaki trunek jest ci bliski? - zapytałem na powitanie i zaraz się roześmiałem, bo te rymy to jednak pojebanie boskie były. Może częściej powinienem konsumować te czekoladki. Zdecydowanie robiły mi dzień.

@The Edge
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#2
17.01.2024, 14:39  ✶  
Na ludzi, którzy po silnym, emocjonalnym rozstrojeniu wchodzili do Dziurawego Kotła tanecznym krokiem, mówiło się różnie. Czarodzieje mieli na to bardzo prostą odpowiedź - kolesia, kiedy był jeszcze maleńki, musiały porwać wróżki. To wróżki mu to zrobiły, to nie była jego wina, może nie był normalny, ale kto w tych czasach był normalny. Zakryj oczy i żyj dalej, podobno nawet już mugole pozwolili podobnym jemu egzystować w zaciszu własnego domostwa i delektować się swoimi dziwactwami. No właśnie, mugole. Mugole tak z pięćdziesiąt lat wstecz wysłaliby go na przymusową terapię wstrząsową albo zaserwowali lobotomię, bo jeszcze się dzieciaki zarażą od niego homoseksualizmem lub leworęcznością. Pięćdziesiąt lat do przodu miła pani w szkole, do której by go wysłali przymusowo, zapisałaby go do poradni na diagnozę ADHD. Ale byli dzisiaj, tu i teraz. Tu i teraz był tym dziwacznym, pociętym, smutnym, ale przyciągającym spojrzenie ekscentrykiem, któremu od godziny grała w głowie w zapętleniu jedna, konkretna melodia, do której rytmu poruszał zgrabnymi biodrami, przesuwając się w ślamazarnie stronę stolika.

Niby siedział na tej ławie, ale jednak tańczył. Poruszał ramionami z góry na dół, bujał się na boki. Do czego? Do własnego obłąkania najwyraźniej, bo przecież radio było zepsute, żadnej muzyki tutaj nie było, żadnych słuchawek na uszach, a on sobie podrygiwał, jakby grała tutaj jakaś orkiestra. I się tą nutą podzielił - wystukiwał ją palcami wolnej ręki, drugą miał w końcu zajętą paleniem fajki, której dym zajmował coraz większą przestrzeń wokół.

- O kurwa, ty żyjesz - zauważył inteligentnie, kiedy osobą, co się przed nim wyłożyła na tym stole i mówiła kompletne durnoctwa, nie był wyjątkowo nikt z jego rodziny, tylko typ, co został spisany na straty dobrych kilka lat temu. - Czuję to - mówił o tych rymach, nawet dostroił stukanie do wylewu, jakiego Leoś dostał po tych czekoladkach, a co Flynn zinterpretował jako wejście z nim do kompletnie innej gęstości. - Zawsze tu pracowałeś? Nieważne, zrób mi najbardziej pedalskiego drinka, jakiego potrafisz.

I wrócił do stukania butem o podłogę, do rytmicznych uderzeń palcami o blat. Do ruchów doprowadzających człowieka do uśmiechu z politowania.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#3
28.01.2024, 18:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.01.2024, 18:15 przez Leo O'Dwyer.)  
Aww. Też to poczułem i coś czułem, że dzisiejszego wieczoru, to ja będę miał tu niezłego kompana do rozrabiania na mieście. Ludzie, alkohol, dzikie tańce, a do tego jeszcze te rymowane kocie harce. Śmieszny byłem jak mało kiedy, a jeszcze Crow czuł to, a Leo też to czuł, więc ruszyłem się w tan, niemalże tego samego taktu, co też nowo-stary klejent, tylko że ja ruszyłem ku wódce. Czelendż zaakceptowany. Najbardziej pedalsko, to wódka z wodą gazowaną i jakimś fancy, słodkim sokiem. Pytanie, co mi pozwoli z tego wycisnąć dziórawy bar.
- O kurwa, ja żyję! Żyję i szklanki myję! A jak szklanek nie myję, to szoruję, bo ja tu w robieniu drinków przoduję! - stwierdziłem rozbawiony, a moje nogi ruszyły w tan jakiegoś energicznego bluesa, boogie, bluegrassu, może też dodałem do tego nutkę country. Mraurrr! Coś niesamowitego, jakieś rockabilly! O yeah! Gdybym nie był barmanem i stażystą na uzdrowiciela, to byłbym rockmanem, jak nic!
Aż się wziąłem zgrzałem, ale szklaneczka była, nieco przetarta, nieco tylko, ale jak wlewałem alkohol, to żadne podejrzane ślady nie miały być nikomu straszne. Szczególnie że teraz wjeżdżała wódka, woda gazowana i... sok truskawkowy, hmm. Jak nie było żurawinkowego, to czemu nie? Plus, o drobna limoneczka. Postawiłem drineczka przed Crowem. Machnąłem nawet różdżką i wyczarowałem nam tu fancy parasoleczkę, żeby było barwnie i kolorowo, to właśnie w kolorze tęczy, czego zapewne Crowie nie będzie miał okazji docenić w pełni przez daltonizm, ale o tym zapewne nie wiedziałem, więc się uśmiechałem jak ten wariat.
Poruszyłem ramionami w boogie-boogie. Czy coś w ten deseń.
- Dzień mamy taki taneczny. Szkoda, że nie jestem zręczny. Radio się zepsuło, a by ludzi w uszy kuło... Energiczną, piękną muzyką! Boogie-woogie Ameryką! - zaśmiałem się ponownie, czekając na konsumpcję i ewentualnie uśmiechy uznania, zadowolenia, lekkiego orgazmu - różnie bywało, więc lubiłem, kiedy łechtano mi ego. Gorzej, jeśli bywało odwrotnie, ale wtedy też sobie radziłem roztropnie. Albo nie. Wiadomo. Leo wariat, Leo optymista, Leo się nie złościć na ludzi... Choć czasami to jak najbardziej złościć, a jak!
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#4
10.02.2024, 06:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 10.02.2024, 06:05 przez The Edge.)  
Flynn śledził jego podróż za barem z wyraźnym zaciekawieniem wypisanym na twarzy.

- Byłem pewny, że następny raz kiedy cię zobaczę, to kiedy przypadkiem usiądę wypić wódkę akurat na twoim nagrobku. - I w gruncie rzeczy dalece to on się nie pomylił, bo O'Dwyera ewidentnie popierdoliło w głowę. No dobra, rymował - to nie było prawnie zakazane, ale też nie świadczyło o szczególnej wierności jeżeli chodziło o trzeźwość twojego umysłu. Z drugiej strony on chyba zawsze taki był. Ten typ człowieka, który na pytanie „dobrze się czujesz” mógł się co najwyżej uśmiechnąć, bo odkąd tylko nauczył się mówić coś poza mama i tata, to odpowiedź zawsze brzmiała tak samo: jednocześnie tak i nie. Ale czy to miało znaczenie? Tylko takie, że przez to wariactwo naprawdę rozumiał, o co mu chodziło, kiedy używał słowa pedalskie. O słodkość. Słodkość, którą tak uwielbiał, o za dużą ilość soku zabijającą całkowicie smak alkoholu. Drinki tak mdłe, że bardziej przypominały napoje dla dzieci podawane w parkach rozrywki, niż coś zawierającego w sobie procenty. Palemki niestety nie docenił.

Podniósł tę szklaneczkę i uśmiechnął się. Chujowy był ten O'Dwyer w mycie szklanek, chociaż o tym piał przed chwilą, ale Crowowi to nie przeszkadzało ani trochę. Ten człowiek żył w rzeczywistości, w której dla uniesienia zlizuje się tequilę z ciał azjatyckich prostytutek - miałoby go przejąć, że szkło w Dziurawym Kotle było wcześniej oblizane przez jakiegoś starego dziada? To raczej po Crowie nikt by nie chciał pić, bo się jeszcze czymś zarazi. Większe zarazki zabijały te mniejsze.

- Mogę ci potem spojrzeć na to radio - zaoferował się - ale teraz mi się nie chce. - Bo jeszcze za mało wypił. Ale nie na tyle mało, żeby przestać stukać, wybijając mu dalszy rytm. Jego palce uderzały o blat, on natomiast przechylił tego drinka i wypił dwa duże łyki, omal nie wbijając sobie tej wcześniej wspomnianej parasolki w oko. No i nie powiedział nic. Żadnego ego nie połechtał. Ale Crow to nie był człowiek gadatliwy, więc milczenie można było zinterpretować jako uznanie - ludzi jakoś bardziej ciągnęło do otwierania mordy, kiedy dało się rzucić czymś negatywnym i on też wyjątkiem w tym nie był. No i gapił się wciąż na tego Leosia, chociaż chyba nie do końca wypadało. - Poza tym... nadrabiasz za nie - zauważył, nagle przerywając ciszę ze swojej strony. Coś mu chodziło po łbie, ta harmonijka go chyba za mocno uwierała w udo, bo coraz intensywniej rozważał przeniesienie nieistniejących uzdolnień muzycznych poza obszar wozu Alexandra.


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#5
03.03.2024, 19:10  ✶  
Ważna była mimika twarzy po trzech pierwszych łykach. Jeśli było widać akceptację, to drineczek wchodził. To, że drineczek wchodził, oznaczało również to, ile kolejek zamawiał delikwent w barze, więc kiedy po tej szklance, będę poproszony o kolejną i kolejną, i kolejnych całą masę, to będzie zwycięskie bono. Znaczy bingo.
Tak, gibałem się, może nawet pod rytm wybijane przez palce Crowa. Jeszcze bywałem trzeźwy o tej porze, teraz było podobnie, ale nie byliśmy jakimiś odpowiedzialnymi ludźmi by nie pić na służbie, więc za chwilę to mogło się zmienić. Ruszyłem ponownie w swój taneczny spacer, kręcąc tyłeczkiem, by sobie również zrobić obrzydliwie słodkiego, pedalskiego drineczka, po którym to zabiegu uniosłem go w górę w niemym toaście i uraczyłem się czule, nadczule. Jak ktoś mi nie łechtał ego - nie szkodziło; sam nadrabiałem to doskonale.
- Radio naprawić byłoby cudownie. Nie przepadam, kiedy jest tak nudnie, smutnie. Ten nagrobek to wizja niezwykle bezduszna. Ale faktyczna, bo nie leci muzyka rozkoszna - zauważyłem smutno, po czym wzruszyłem ramionami. Wzruszyłem, a zaraz nieco zafalowałem pod nieistniejącą muzykę. Rozchmurzyłem się, bo nie potrafiłem być smutny dłużej niż pięć sekund. Chyba. Prawdopodobnie.
- Ale najpierw podlejemy ci gardełko, by z rąk wyszło arcydziełko - stwierdziłem, pośpieszając go w wychylaniu tego drinka. Nie było co smutno siedzieć nad rozlanym drinkiem. Trzeba go było haustem jednym wielkim, szczególnie że to był dopiero początek. - Twoje zdrowie! Oraz każdej krowie! - odparłem, samemu biorąc sowitego łyka. Gaz, gaz, gaz. Od samego tego gazu by chciało się rymować, a co dopiero po magicznych czekoladkach???
- Zjadłem czekoladki i od rana robię rymowanki - przyznałem się Crowowi, żeby nie czuł się zaskoczony tym moim nietypowym stylem komunikacji, choć z reguły dużo gadałem i tez traciłem niejednokrotnie wątek, więc w sumie rymowanie przy tym wszystkim nie musiało być takie złe. Może nawet takie dobre? - A co u ciebie słychać, przyjacielu? Dalej na Podziemnej rozrabiasz, twardzielu??? - zapytałem go zaciekawiony, nawet opierając się o blat przed Crowem by wysłuchać jego opowieści o walce ze szczurami na wykałaczki albo, nie wiem, jakieś pikantne opowieści... z papryczką chili w roli głównej. Choć to raczej sceny bardziej w moim stylu, hehe.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#6
08.03.2024, 22:54  ✶  
Niemal klepnął się w policzek, kiedy prześledził wzrokiem ruch tego tyłka, ale nawet gdyby uderzył się z całej siły z pięści, nic by to nie zmieniło w tym, że mimo usilnych prób namówienia samego siebie do gruntownej zmiany swojego charakteru... pozostawał wciąż tym samym, beznadziejnym, zdradliwym... sobą. Szują. Szują, którą przynajmniej dwie osoby miały za swoją szuję i zdawały się to jego szujstwo akceptować, ale to wcale nie wytrącało go z wiecznego poczucia winy płynącego z tego, z jaką łatwością przychodziły mu takie gesty - bo kiedy O'Dwyer odwrócił się w jego kierunku, Crow miał uśmiech, jaki wielu pewnie określiłoby mianem przynajmniej odrobinę flirciarskiego.

Na szczęście dla jego samopoczucia - miszmasz trudnych do zniesienia cech, jakie składały się na jego skomplikowaną osobowość gwarantował również to, że nawet przy zaiskrzeniu się gdzieś tam poniżej jego podbrzusza jakiejś wyjątkowo nietrzeźwej myśli - wciąż potrafił zgasić te myśli jak peta jakimś chamskim tekstem.

- Teraz w ogóle nie zrozumiałem, o czym próbujesz pierdolić, ale znając ciebie, to może lepiej. - Pokręcił głową, unosząc szklankę do góry. - Naprawię ci to radio, zanim reszta klientów wysunie podobne wnioski. - A później tego drinka wyzerował, w szczeniacki sposób popychając pustą szklankę w kierunku barmana. Ta zatańczyła na niej nieco niezręczny taniec, do rytmu uderzeń roztańczonych palców. Tak intensywny, jakby miała stoczyć się zaraz z krawędzi drewnianego blatu, ale jak to z tym czarusiem było - zatrzymała się w idealnym wręcz miejscu, tak żeby wzbudzić w człowieku jakieś emocje - bo niby brakowało włosa, z drugiej strony - nikt by czegoś takiego nie osiągnął ruchem ręki, nawet gdyby to nie była szklanka, a bączek. Więc Crow rzucił na to jakieś durne zaklęcie - ryzyko niepowodzenia wynosiło tutaj mniej niż zero.

- Nie. - Chyba nie powinien się do tego przyznawać. Z drugiej strony O'Dwyer i tak już go widział, więc chuj z tym wszystkim... - Więc jeżeli mnie tu widziałeś, to mnie nie widziałeś, Leo. - Faktycznie skinął głową w kierunku szklanki na znak, że chciał jeszcze jednego. - Te czekoladki to jakiś nowy towar, czy ci do nich poltergeist nasikał?


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#7
27.03.2024, 23:03  ✶  
Och, a Leoleoleo to do słodkich flirtów miał słabość, bo flirty łechtały ego jak najbardziej. Mraurrr. Zapewne odwzajemniłem ten uśmiech, opierając się o barowy blat i za nic miałem sobie potencjalne zniesmaczone miny pozostałych klientów. Ba, pewnie gdybym był w kociej postaci, to oblizałbym dokładnie, choć... chwila... Ja to w sumie kotem byłem również w swojej ludzkiej postaci, więc oblizałem swoje wargi dokładnie i zaraz też przepłukałem gardziołko drineczkiem.
Ale nie na długo trwałem w tej pozycji, bo kiedy tylko mój koci instynkt dostrzegł dopijającego się drinka, moja łapa już leciała w kierunku butelki z wódką. Właściwie, to był już barmani instynkt, bo gdzieś daleko za byciem kotem, byłem również rasowym barmanem, co to się wychował w barze, więc takie rzeczy to u mnie we krwi były. Nie tylko alkohol, ale cały bar. Niezależnie od tego, czy to był Dziurawy, Nora czy Głębina - odnajdywałem się w nich doskonale. Dosłownie jak ryba w wodzie. Właściwie, to w przenośni. Nie pływałem, jeśli nie było to konieczne.
Cóż, ale chodziło tu o coś innego. Jeszcze nim szklanka przestała się chybotać niezręcznie, już zaczynała posiadać nową zawartość. Wódka zalewała ją do pewnego poziomu i... nawet nie pytałem, tylko nalewałem to samo, tylko tym razem z większą zawartością słodkiego soku. I darowałem sobie już ozdobnicze pierdółki. A to wszystko przy niewysłowionej wdzięczności, bo Crowie mi tu radyjko naprawi i będę mógł hulać, więc zacząłem nucić pod nosem i też pod nim śpiewać jakąś rymowaną piosenkę, a że ustać na miejscu nie potrafiłem, to skakałem przy tym jak pojebany, haha. To już w psychiatryku mieli spokojniejszą klientelę. I do tego nie potrzebowałem czarów, tylko własne hektolitry uroku osobistego.
- Nie musisz rozumieć, tylko ze mną poszumieć. Zabawa będzie bardzo słodka, tylko muzyką zadowól kotka - odparłem pełen entuzjazmu, z piękną prośbą w oczkach, właściwie to rzucając to radio na blat. Prawie rzucając, bo szanowałem je również za wyciąganie mnie z letargów. Takich powiedzmy delikatnych letargów, bo w takie głębokie to ja nie zapadałem. Zaraz też gestem zamknąłem sobie usta. Leo nie konfident... Chyba. Trzeba było się przekonać, bo czasami to ja za bardzo roztrzepany byłem. - Ciebie nie widziałem, drinki gościom nalewałem. Te czekoladki to całkowity przypadek. Mam nadzieję, że ominął je jego zadek - przyznałem rozbawiony, bo wyobrażałem sobie szczającego ducha. Ciekawe, mógłby być podkurwiony za niepowodzenie w duchowym szczaniu na czekoladki, no nie? Czy dałby może radę? W magii różne rzeczy się działy.
Chwyciłem za szmatę spod lady i nieco przetarłem ten syf. Dziurawy miał swój klimat. To też szanowałem.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#8
28.03.2024, 14:32  ✶  
Nie było co tego ukrywać - Crow był człowiekiem cholernie łatwym, a charyzmatyczny, otwarty chłopaczyna nie musiał robić zbyt wiele, żeby wywołać na jego twarzy lekki rumieniec. Tak, miał na własność dwie o wiele ładniejsze ślicznotki niż O'Dwyer, ale co z tego, skoro miał dzisiaj jeden z tych dni, kiedy nie był ze sobą do końca okej, a poza tym zaczerwienione policzki i szyja to tylko kropla w morzu rzeczy, jakie odwalił w to lato. Byle popełniać błędy parzyście, bo dwa minusy dają plus. Czy Leo był w jego percepcji przygłupi i stuknięty? Tak. Ale był też wesoły i tańczył, a jego smutne jak pizda życie zachęcało do budowania relacji z osobami mogącymi je nieco osłodzić, jeżeli za rok miał nie skończyć wisząc na linie w czyjejś szafie.

- Zadowolić to ja cię mogę nie tylko muzyką - poprawił te swoje kruczoczarne loki, odgarniając je z twarzy, ale to było oczywiste, że jeżeli tylko poruszy głową nieco intensywniej, to znów na nią opadną. Musiały go denerwować - praktycznie całe życie chodził z przynajmniej częściowo ogoloną głową, a teraz paradował w niemalże długich włosach, ale skoro poświęcał im czas, żeby wyglądały ładnie, to sugerował otoczeniu, że nie zamierzał ich ścinać. W rzeczywistości... chciał je przyciąć, przynajmniej trochę. Chociaż minimalnie, żeby przestały mu aż tak przeszkadzać, ale nie na tyle, żeby Bletchley zacisnął pięść z rozpaczy na widok Flynna przekraczającego próg jego mieszkania. - A umiesz mruczeć? - Uniósł w górę brwi. Dwie najbliższe mu osoby nazywały go kotem, teraz kotem nazwał się O'Dwyer. Co wszyscy mieli z tymi kotami...? I czy to znaczyło, że byli do siebie w jakiś sposób podobni? On też się tak ruszał? Wątpił. Nie mówił też tak otwarcie i wesoło. Flirtował też na innym poziomie, jego dusza rezonowała głównie z osobami głęboko skrzywdzonymi przez los...

- Czy to znaczy, że nie zjadłbyś czekoladek z dupy poltergeista? - Oczywiście, że by to zeżarł. Jak nie on to kto? - Pytam, bo może ktoś cię tu jednak podstawił, a to znaczy, że po wypiciu tego zostało mi niewiele życia. - Pierw chwycił za szklankę, dopiero później zmrużył oczy, patrząc na to radio. Nie było mugolskiej konstrukcji, nie było sensu podłączać go do prądu. Upił kolejne dwa spore łyki, a później odetchnął. I mimo zaczerwienienia i wcześniejszego flirtu, przestał spoglądać na tego tańczącego do nicości kotka, bo takie naprawy należały do wąskiego grona rzeczy, jakie Flynn naprawdę lubił robić i nie nauczył się tego tylko ze względu na Fontaine. Podniósł się na tym stołeczku barowym, żeby wyciągnąć przypięte do paska kombinerki i nóż ukryty w skórzanym pokrowcu. Położył je na blacie jak gdyby nigdy nic, ale wpierw odpalił to radio, żeby zobaczyć na własne oczy, co właściwie nie działało.

wiadomość pozafabularna
Pociągowy. Pwease @The Overseer


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
Kot z tendencją do głupoty
kici kici miau
będę ciebie brał
Ma wzrost 174. Gibki, żwawy, skory do zabawy. Oczy jasnobrązowe, ale włosy ciemniejsze. Jest wysportowany, bo dużo biega i się wspina. Mięśnie ma, ale nie jest jakimś Pudzianowskim. Zyskał je ze swojego aktywnego trybu życia, a nie przez ciągłe ćwiczenia. Z reguły ciepły albo cwany uśmieszek ma na pyszczku. W WERSJI KOCIEJ: rudo umaszczony kot domowy, nieprzeżarty. Ma kompletnie inne zwyczaje niż Garfield.

Leo O'Dwyer
#9
07.04.2024, 18:37  ✶  
Może gdybym przystanął na chwilę by odetchnąć, by się nieco zastanowić, rozkminić pewne sprawy, może gdybym również umiał czytać w myślach albo chociaż w ludzkich emocjach, dostrzegłbym, że o wiele więcej nas łączyło z Crowem aniżeli dzieliło. Na dobrą sprawę, to pewnie równie wiele punktów można było wymienić łączących nas, co dzielących, ale i tego, i tego było pod dostatkiem, więc to trochę jak przyjaźń, miłość czy lof-hejt? Cóż, jednym, co niemożliwie nas wręcz łączyło, była słabość do uwielbienia w oczach innych ludzi, dla czego byliśmy w stanie zrobić bardzo wiele, o ile nie wszystko, więęęc... Myślę, a właściwie pomyślałbym, że jesteśmy bardziej podobni do siebie niż różni, tyle że ja w tej chwili za wiele nie myślałem. Chyba że o mleku, to bardzo intensywnie. Podobnie intensywnie o muzyce. O zapachu spoconych ludzi, który unosił się w powietrzu. Dziurawy był zatęchły, ale w taki znajomy, kochany wręcz sposób zatęchły. O czym to ja...?
Ach, te kruczoczarne loki Crowa... Czy to był przypadek, że był Crowem i miał ciemne, wręcz czarne włosy? Cóż, kręciło mnie totalnie. Pewnie głównie przez te słowa, którymi zadowalał moje uszy, ale byłem jak ten pies na baby, a właściwie kot na chłopy? Kot na kogokolwiek. Nie, że zdradliwy. Po prostu cholernie otwarty. Tak jak otwarta byłaby lodówka w przytułku dla bezdomnych.
- Dla ciebie wymruczę nawet hymn brytyjski! Bo jam jest kot zdecydowanie londyński! Po wszystkich tu ulicach harcuję. Dokładnie rozmiar każdej dziury oszacuję - przyznałem się, trochę pochwaliłem. Nie byłem pewien, czy Crowie znał ten mój sposób bycia animagowy, ale chyba każdy o tym wiedział, kto mnie znał, bo to się ze mnie wylewało niczym mleko z przelanej miski, więęęc... Byłem kotem. Mruczałem. Jeśli trzeba było, to drapciałem. Lekko, mocno, dla agresji albo dla przyjemności. Wedle potrzeby, wedle uznania. Wszystko dla wszystkich.
Co prawda Flynn chwilowo stracił mną zainteresowanie, bo zajął się radieeem, aaaleee... Niestety albo stety musiałem się pozbyć myśli, które właśnie zaprzątały mi głowę. Inaczej zapomnę, a to by było dopiero druzgoczące!
- Myślę, że przyda nam się inna strategia myślenia. Oczywiście znalazłem kilka propozycji do dorzucenia. Niech radio naprawiają twoje smukłe palce, a ja obsługiwał będę do dziewiątejdziurawe bywalce. Niech cię nie trapi, co ja najgorszego proponuję. Niesamowite doznania nam tej nocy zaserwuję - przyznałem się z łobuzerskim uśmiechem. Mnie nie trzeba było namawiać. Ja sam się wpychałem na imprezę, jeśli tylko pojawiała się taka sposobność. Ale zaraz też zamilkłem, oparty o blat, obserwując bacznie Crowa w akcji, z oczami pełnymi nadziei, że nie będę musiał się dziś gibać do rytmów ze swojej wyobraźni. Ale to byłoby cudowne tańczyć do muzyki! Nalewać jeszcze weselsze drinki! I radować się, i bawić, i poruszyć te znużone serca zebrane z Dziurawym Kociołku! O niech się szykują na potężne before party.
Crow
If you catch me trying to find my way into your heart, scratch me out, baby. As fast as you can. My pretty mouth will frame the phrases that will disprove your faith in man.
Wyzywająco ubrany mugolak, od razu sprawiający wrażenie ekscentrycznego (w wyraźnie prowokatywny sposób) lub wywodzącego się z nizin społecznych. Ma 176 centymetrów wzrostu. Ciemnobrązowe oczy. Włosy czarne, kręcone - w gorsze dni chodzi roztrzepany i skołtuniony, w lepsze, po zastosowaniu Ulizanny na mokre strąki, wygląda tak bajecznie, że masz ochotę zatopić palce w puszystych loczkach. Ma przebite uszy i wiele tatuaży. Najbardziej charakterystyczne z nich znajdują się na plecach (wielkie, anielskie skrzydła) i kroczu (długi, chiński smok oplatający jego przyrodzenie i uda). Do tego ma wiele blizn od ran kłutych i zaklęć, a także samookaleczeń. Sporo z nich to ślady po przypalaniu papierosami. Ze względu na daltonizm monochromatyczny ubiera się wyłącznie na czarno. Przy pasku nosi sznurki, łańcuchy, noże, czasami kombinerki i inne narzędzia, których używa do pracy. Jest człowiekiem bardzo wysportowanym, jego ciało jest wyrzeźbione, ale nigdy nie skupiał się na budowaniu masy i siły mięśniowej. Ma 32 lata, ale uzależnienie od substancji odurzających i alkoholu sprawia, że jest wizualnie o kilka lat starszy.

The Edge
#10
20.04.2024, 12:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.04.2024, 12:44 przez The Edge.)  
Kąciki jego ust uniosły się w górę, chociaż tak szczerze... sam nie był do końca pewien, dlaczego chce się w to pakować. O'Dwyer wzbudzał w nim różne emocje. Niektóre z nich żyły w cichej zgodzie ze sobą, inne... cóż, nie tylko nie pasowały, czasami nawet stawały do siebie w opozycji. Pewnie dlatego, że nawet to, co mu się w chłopaku podobało - a było takich cech całkiem sporo jak na płytkość ich relacji - stawało się o wiele mniej ciekawe w zestawieniu z tym, co czekało na niego w domu. Pokusa była jak zawsze silna, ale to przez jego wyuzdanie i chęć zapewnienia sobie lepszej rozrywki niż ostatnio regularne kłótnie. Nawet ktoś tak wesoły, promieniujący, przyciągający go wzrokiem, kto od razu wzbudził jego zainteresowanie i utrzymał je krótkim poruszeniem bioder, nijak miał się przecież do osób, jakie Crow miał już przy sobie.

Każdy normalny po takich przemyśleniach skończyłby dłubać w tym radiu i sobie stąd poszedł, albo w ogóle porzuciłby to zadanie, ale to przecież był on. Nieśmiertelny on w wiecznej misji robienia na złość wszystkiemu i wszystkim, w szczególności samemu sobie. Uniósł więc wzrok ponad głowę Leo i rzucił spojrzeniem na zegar wiszący na jednej ze ścian baru. Po jego minie widać było, że liczy coś w głowie.

- Deal.

Nic więcej nie dodał. Utonął w tym co robił, bo to radio faktycznie nie grało i problemu nie rozwiązały nawet takie próby jak uderzenie go dwa razy z plaskacza w antenę - musiał rozkręcić obudowę i zajrzeć do środka. Usunął się więc z widoku, żeby nie zajmować miejsca na samym środku blatu i zabrał się do pracy, jaką szczególnie ze względu na cyrkową codzienność uważał za interesującą. Lubił to robić. W Fantasmagorii rzadko miał okazję się tym zajmować. Tak rzadko, że Alexander ostatnio zapomniał, że Flynn w ogóle potrafił to robić. Związał włosy w nieelegancki kok i pochylając się tak, żarł cukierki z paczki wyciągniętej z kieszeni. Landrynki były roztopione od ciepła i ciasnoty (kto w taką pogodę decydował się na założenie skórzanych spodni oprócz absolutnego szaleńca), ale on zdawał się na to nie zważać. I wreszcie, po kilku siarczystych przekleństwach, z głośnika wydobyła się muzyka. Pieruńsko cicha, ale po wyłączeniu go, pobawieniu się czymś w środku jeszcze raz... udało się...?

Rzut TakNie 1d2 - 1
Tak


Oh darling, it's so sweet
you think you know how crazy I am.

My mind is a hall of mirrors.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Leo O'Dwyer (2660), The Edge (2326)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa