04.01.2023, 22:07 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.01.2023, 22:15 przez Castiel Flint.)
To miała być zwyczajna rozmowa a zaczynał zastanawiać się czy będą potrafili skupić się na dyskusji w takich warunkach. Fergus wydawał się nie mieć z początku z tym problemu lecz najwyraźniej dyskomfort Castiela też mu się udzielał. Przez to powstawały zgrzyty. To nie było zbyt obiecujące. Obaj byli z jakichś powodów spięci więc obiecał sobie, że następne spotkanie będzie nie nad alkoholem a nad słodkimi pączkami w mniej zatłoczonym i głośnym miejscu. Powoli nie dawało się tu wytrzymać choć i tak udało im się uzyskać odrobinę prywatności dzięki zaklęciu wyciszającym dźwięki.
- Brat Brenny. Mam do niego zawodowy interes i większość miesiąca czekam na jego odpowiedź. A jego zgoda może otworzyć mi wiele drzwi… ale nie mogę cię wdrożyć jeszcze w szczegóły, nie w tym miejscu. To sprawa dosyć delikatna i być może kontrowersyjna. Mam nadzieję, że rozumiesz. - supeł w żołądku nieco się rozwiązał kiedy mógł częściowo wyznać powód swojego zirytowania. Nie czuł się jednak na siłach aby mówić o tym tu i teraz. To nie są sprzyjające warunki a tematyka musi być solidnie zrozumiana bowiem niedopowiedzenia mogłyby doprowadzić do niepotrzebnego osądu.
Udawał, że nie zauważył zmniejszenia dystansu jednak dostrzegł to większością zmysłów i był Fergusowi za to wdzięczny. Wystarczyłoby wsunąć dłoń pod ciasny stolik aby okazać towarzystwu przywiązanie. Nie, nic z tych rzeczy. Mają wyjaśnić niesnaski zanim dojdzie do niepotrzebnej sprzeczki. Nie do końca mogli się porozumieć i winę widział w okolicznościach spotkania i zapalonym papierosie.
- Odnoszę wrażenie, że jesteś zdenerwowany i to nie pasuje do definicji twojej osoby. - nie zgodził się z zapewnieniem, że jest sobą. Nie był, nie widział uśmiechu w należytej częstotliwości, nie dostrzegał błysku w oku ani nie słyszał zaczepnych słów. Nic nie było tak jak powinno.
- Trzymam za słowo. Naprawisz moją różdżkę i wtedy opowiesz mi jak to się stało, że byłeś na stażu i przerwałeś.- zamierzał upomnieć się o tę historię w lepszych okolicznościach. Robiło się tu coraz bardziej duszno i tłoczno. To nie były warunki na rozmowę i zauważył, że kilka grup osób zbierało się do wyjścia. Przystał na pomysł poparcia pomysłu ewakuacji. Chętnie wstał, założył ciemną kurtkę i zabierając po drodze zapalniczkę, ruszył za Fergusem. Trochę czasu zajęło przedarcie się przez tłum ale końcem końców wyszli na wieczorne zimne powietrze. Odetchnął z ulgą, z zaciekawieniem odkrywając uliczkę, którą wielokrotnie mijał ale jej ani razu nie pokonywał. Nigdy nie było potrzeby kierować tu swoich kroków. Ruszył za Fergusem, zapinając przy okazji i guziki koszuli i kurtkę. Wsunął różdżkę za ucho i spokojnym krokiem szedł obok Olivandera, starając się utrzymać odpowiednią przestrzeń między ich ramionami.
- Błoga cisza…- westchnął z ulgą i rozruszał ramiona, czując jak opada z niego spięcie. Kiedy zatrzymali się przed jakimś słupem to popatrzył na Ferugsa z lekkim zdezorientowaniem.
- Jaka miłość?- rozejrzał się jakby szukał czegoś, co mogłoby nadawać się na kochanie. Dopiero zauważywszy szary wyblakły plakat zaczął łączyć fakty.
- Mówisz o tym? Coś słaby ten czar, wyblakłe i nieruchome, kim ten ktoś jest…?- nie rozumiał. Dopiero kiedy rozejrzał się po okolicy to zauważył krępujący bezruch i milczenie otoczenia. Brakowało mu tej swoistej energii i drgania powietrza od magii.
- Co to za uliczka? Prowadzi do mugoli…?- zapytał ostrożnie napiętym tonem. Nie podobał mu się ten nieruchomy słup. Nie rozumiał gdzie tu Fergus widzi miłość, czy chodzi o jakiegoś artystę (o którego ma być zazdrosny) czy może… cholera wie co miał na myśli.
- Co to za gryzący zapach?- kolejne pytanie dotyczące spalin. W oddali zauważył jakąś parkę jadącą na wrotkach z małym psem o jednym ogonie, zamiast o normalnie dwóch. Nie wyglądało to ani trochę zachęcająco ale robił dobrą minę do złej gry.
- Co tu jest tą miłością? Nie wiem na co patrzeć…- więc profilaktycznie spoglądał na Fergusa.
[przeniesienie sesji]
- Brat Brenny. Mam do niego zawodowy interes i większość miesiąca czekam na jego odpowiedź. A jego zgoda może otworzyć mi wiele drzwi… ale nie mogę cię wdrożyć jeszcze w szczegóły, nie w tym miejscu. To sprawa dosyć delikatna i być może kontrowersyjna. Mam nadzieję, że rozumiesz. - supeł w żołądku nieco się rozwiązał kiedy mógł częściowo wyznać powód swojego zirytowania. Nie czuł się jednak na siłach aby mówić o tym tu i teraz. To nie są sprzyjające warunki a tematyka musi być solidnie zrozumiana bowiem niedopowiedzenia mogłyby doprowadzić do niepotrzebnego osądu.
Udawał, że nie zauważył zmniejszenia dystansu jednak dostrzegł to większością zmysłów i był Fergusowi za to wdzięczny. Wystarczyłoby wsunąć dłoń pod ciasny stolik aby okazać towarzystwu przywiązanie. Nie, nic z tych rzeczy. Mają wyjaśnić niesnaski zanim dojdzie do niepotrzebnej sprzeczki. Nie do końca mogli się porozumieć i winę widział w okolicznościach spotkania i zapalonym papierosie.
- Odnoszę wrażenie, że jesteś zdenerwowany i to nie pasuje do definicji twojej osoby. - nie zgodził się z zapewnieniem, że jest sobą. Nie był, nie widział uśmiechu w należytej częstotliwości, nie dostrzegał błysku w oku ani nie słyszał zaczepnych słów. Nic nie było tak jak powinno.
- Trzymam za słowo. Naprawisz moją różdżkę i wtedy opowiesz mi jak to się stało, że byłeś na stażu i przerwałeś.- zamierzał upomnieć się o tę historię w lepszych okolicznościach. Robiło się tu coraz bardziej duszno i tłoczno. To nie były warunki na rozmowę i zauważył, że kilka grup osób zbierało się do wyjścia. Przystał na pomysł poparcia pomysłu ewakuacji. Chętnie wstał, założył ciemną kurtkę i zabierając po drodze zapalniczkę, ruszył za Fergusem. Trochę czasu zajęło przedarcie się przez tłum ale końcem końców wyszli na wieczorne zimne powietrze. Odetchnął z ulgą, z zaciekawieniem odkrywając uliczkę, którą wielokrotnie mijał ale jej ani razu nie pokonywał. Nigdy nie było potrzeby kierować tu swoich kroków. Ruszył za Fergusem, zapinając przy okazji i guziki koszuli i kurtkę. Wsunął różdżkę za ucho i spokojnym krokiem szedł obok Olivandera, starając się utrzymać odpowiednią przestrzeń między ich ramionami.
- Błoga cisza…- westchnął z ulgą i rozruszał ramiona, czując jak opada z niego spięcie. Kiedy zatrzymali się przed jakimś słupem to popatrzył na Ferugsa z lekkim zdezorientowaniem.
- Jaka miłość?- rozejrzał się jakby szukał czegoś, co mogłoby nadawać się na kochanie. Dopiero zauważywszy szary wyblakły plakat zaczął łączyć fakty.
- Mówisz o tym? Coś słaby ten czar, wyblakłe i nieruchome, kim ten ktoś jest…?- nie rozumiał. Dopiero kiedy rozejrzał się po okolicy to zauważył krępujący bezruch i milczenie otoczenia. Brakowało mu tej swoistej energii i drgania powietrza od magii.
- Co to za uliczka? Prowadzi do mugoli…?- zapytał ostrożnie napiętym tonem. Nie podobał mu się ten nieruchomy słup. Nie rozumiał gdzie tu Fergus widzi miłość, czy chodzi o jakiegoś artystę (o którego ma być zazdrosny) czy może… cholera wie co miał na myśli.
- Co to za gryzący zapach?- kolejne pytanie dotyczące spalin. W oddali zauważył jakąś parkę jadącą na wrotkach z małym psem o jednym ogonie, zamiast o normalnie dwóch. Nie wyglądało to ani trochę zachęcająco ale robił dobrą minę do złej gry.
- Co tu jest tą miłością? Nie wiem na co patrzeć…- więc profilaktycznie spoglądał na Fergusa.
[przeniesienie sesji]