W końcu prawdopodobnie nie miała pojęcia, o której zginął jej pracodawca?
W swojej karierze Brenna spotkała się raz czy dwa z przyznawaniem się do przestępstw, których się nie popełniło. Było to rzadkie, ale zdarzało się, że matka chciała chronić syna, czy mąż żonę. Słowa Henriette upewniły ją w tym, że ta wcale nie zabiła francuskiego czarodzieja - i że prawdopodobnie nie zrobiła tego także Fleur.
Prawdziwe pytanie brzmiało więc: kogo chciały chronić?
W pierwszej chwili pomyślała o córce denata. Bo chyba to ochrona jej byłaby najlepszym powodem dla Fleur, aby przyznawać się do zbrodni, której nie popełniła. Być może Henriette, prawdopodobnie mniej więcej w tym samym wieku, była przywiązana do pracodawczyni na tyle, że była gotowa wziąć winę na siebie… albo ktoś ją do tego zachęcił w ten czy inny sposób. A może chodziło o siostrę? Sądziła, że to siostra denata, ale Fleur nazwała ją „swoją” siostrą, Brenna mogła coś wcześniej źle zrozumieć.
Nim jednak Brenna zdołała otworzyć usta, by cokolwiek powiedzieć, okazało się, że o wilku mowa. Korytarzem nadciągała kolejna młoda kobieta, tym razem w eleganckiej sukience, całkiem podobna do tragicznie zmarłego Beauharnaisa. Minę miała jakoś… dziwnie zaciętą.
– Czy zechciałby pan zabrać pannę Henriette gdzieś, gdzie będziemy mogły potem spokojnie spisać jej zeznania? – spytała Brenna pośpiesznie, bo miała dziwne wrażenie, że za moment usłyszą trzecie już przyznanie się do winy. Może tym razem nieco bardziej szczere niż te dwa poprzednie, ale niezależnie od tego, co Sophie Beauharnais miała im do powiedzenia, Brenna nie chciała, aby słowa te padły przy Henriette. A faktycznie nie mogły wpuścić służącej do pracodawczyni, by zaczęły ustalać między sobą, która właściwie zabiła francuskiego czarodzieja… – Możliwie szybko – powiedziała z naciskiem.
Marynarz chyba chciał zaprotestować, ale dostrzegł kątem oka nadciągającą dziewczynę. I najwyraźniej uznał, że może i lepiej się oddalić.
– Za chwilę przyjdziemy – obiecała, ruszając naprzeciw Sophie, nie chcąc dopuścić, by ta „dorwała je” w pobliżu Henriette. – Panno Beauharnais…
– Zostawcie tę biedną dziewczynę w spokoju – oświadczyła Sophie ostrym tonem. – To ja zabiłam mojego ojca. Chciał mnie wydać za mąż za mężczyznę dwadzieścia lat ode mnie starszego, z barbarzyńskiego kraju, byle mieć pieniądze na swoje kobiety i hazard. Powiedziałam mu, że tego nie zrobię i zaczęliśmy się przepychać.