• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Reszta świata i wszechświata v
1 2 Dalej »
[14.08.72, Morze Śródziemne] Patrz, znalazłam trupa

[14.08.72, Morze Śródziemne] Patrz, znalazłam trupa
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
06.06.2024, 11:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.06.2024, 11:36 przez Brenna Longbottom.)  
– Ja wyrzuciła go za burtę... tego noża, ja... chyba... nie rozumi? - powiedziała Henriette. Cała się trzęsła. Po policzkach popłynęły łzy: była przeciwieństwem spokojnej Fleur, która zachowywała się niemal jakby wyłączyła wszystkie emocje. Głos też jej drżał, mówiła niewyraźnie, czy z powodu słabej znajomości języka. Zdawała się nie rozumieć pytania Victorii o to, ile czasu minęło - a może tylko udawała, że go nie rozumie, bo nie była pewna, co odpowiedzieć?
W końcu prawdopodobnie nie miała pojęcia, o której zginął jej pracodawca?
W swojej karierze Brenna spotkała się raz czy dwa z przyznawaniem się do przestępstw, których się nie popełniło. Było to rzadkie, ale zdarzało się, że matka chciała chronić syna, czy mąż żonę. Słowa Henriette upewniły ją w tym, że ta wcale nie zabiła francuskiego czarodzieja - i że prawdopodobnie nie zrobiła tego także Fleur.
Prawdziwe pytanie brzmiało więc: kogo chciały chronić?
W pierwszej chwili pomyślała o córce denata. Bo chyba to ochrona jej byłaby najlepszym powodem dla Fleur, aby przyznawać się do zbrodni, której nie popełniła. Być może Henriette, prawdopodobnie mniej więcej w tym samym wieku, była przywiązana do pracodawczyni na tyle, że była gotowa wziąć winę na siebie… albo ktoś ją do tego zachęcił w ten czy inny sposób. A może chodziło o siostrę? Sądziła, że to siostra denata, ale Fleur nazwała ją „swoją” siostrą, Brenna mogła coś wcześniej źle zrozumieć.
Nim jednak Brenna zdołała otworzyć usta, by cokolwiek powiedzieć, okazało się, że o wilku mowa. Korytarzem nadciągała kolejna młoda kobieta, tym razem w eleganckiej sukience, całkiem podobna do tragicznie zmarłego Beauharnais‎a. Minę miała jakoś… dziwnie zaciętą.
– Czy zechciałby pan zabrać pannę Henriette gdzieś, gdzie będziemy mogły potem spokojnie spisać jej zeznania? – spytała Brenna pośpiesznie, bo miała dziwne wrażenie, że za moment usłyszą trzecie już przyznanie się do winy. Może tym razem nieco bardziej szczere niż te dwa poprzednie, ale niezależnie od tego, co Sophie Beauharnais‎ miała im do powiedzenia, Brenna nie chciała, aby słowa te padły przy Henriette. A faktycznie nie mogły wpuścić służącej do pracodawczyni, by zaczęły ustalać między sobą, która właściwie zabiła francuskiego czarodzieja… – Możliwie szybko – powiedziała z naciskiem.
Marynarz chyba chciał zaprotestować, ale dostrzegł kątem oka nadciągającą dziewczynę. I najwyraźniej uznał, że może i lepiej się oddalić.
– Za chwilę przyjdziemy – obiecała, ruszając naprzeciw Sophie, nie chcąc dopuścić, by ta „dorwała je” w pobliżu Henriette. – Panno Beauharnais‎…
– Zostawcie tę biedną dziewczynę w spokoju – oświadczyła Sophie ostrym tonem. – To ja zabiłam mojego ojca. Chciał mnie wydać za mąż za mężczyznę dwadzieścia lat ode mnie starszego, z barbarzyńskiego kraju, byle mieć pieniądze na swoje kobiety i hazard. Powiedziałam mu, że tego nie zrobię i zaczęliśmy się przepychać.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#12
10.06.2024, 00:07  ✶  

Oj chyba rozumi bardzo dobrze – nie powiedziała na głos Victoria, ale co pomyślała to jej… Nie zdziwiła się jednak odpowiedzią ani trochę. Wpisała to sobie tylko na kartkę z nieco zawziętą miną. Wygodne, wyrzucenie noża, zwłaszcza, że nigdy się go nie użyło, ale do tego przejdą pewnie za chwilę, niech tylko pojawi się trzecia albo i czwarta osoba biorąca na siebie śmierć pana Beauhcośtam – bo mniej więcej do tego się to właśnie w głowie Lestrange sprowadzało, a widząc minę Brenny, i jej coś podobnego musiało chodzić na myśl. Tamten pan musiał być obrzydliwym człowiekiem, że tyle osób chciało brać na siebie tę winę, ale jakikolwiek nie był… Mieli pecha, że na statku płynęły z nimi dwie przedstawicielki prawa, mające jakieś tam jednak doświadczenie, i którym bardzo zależało na czasie, by nie być uziemionym w porcie na miejscu.

Za chwilę i ona ją zobaczyła – pięknie ubraną, na drugim końcu korytarza, zmierzającą w ich stronę. Ciemnowłosa westchnęła cicho, na szczęście Brenna pomyślała o tym samym – że Henriette trzeba stąd ewakuować i to jak najszybciej, żeby nie miały okazji ze sobą porozmawiać. Może już to wcześniej zrobiły, na to nie miały wpływu, ale jeśli coś kobietom przyszło do głowy od wpływem zadawanych im pytań, to lepiej jednak by nie miały okazji się ze sobą skonsultować. Zastępca kapitana na szczęście pojął co się święci i wziął zaraz rozdygotaną służkę pod ramię, pospiesznie prowadząc ją w drugą stronę korytarza, z kolei Victoria upewniła się, że drzwi kabiny… obu kabin właściwie… są zamknięte i ruszyła za Brenną, by możliwie oddalić się od potencjalnego punktu spotkania Sophie z Henriette.

– Proszę się uspokoić, jedynie rozmawiałyśmy – mruknęła, w myślach dodając sobie, że przecież wszystkie trzy same do nich przyszły, nawet ich nie szukały. Wszystkie trzy same z siebie pragnęły się przyznać do popełnionej zbrodni. – Więc, panno Beauharnais – była pewna, że nie wymówiła tego tak, jak należy, ale nie robiła tego celowo. – Przyznaje się panna do winy? Co zrobiła panna z narzędziem zbrodni? Będzie nam potrzebne, by to potwierdzić – tym razem Victoria blefowała, tak jak wcześniej Brenna z tym nieszczęsnym nożem. Wcale nie potrzebowały narzędzia zbrodni, zwłaszcza jeśli go nie było. Ale przy tym Victoria znowu przekartkowała kartki, by zapisać sobie w czystym miejscu to i owo.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
10.06.2024, 08:58  ✶  
Wyglądało na to, że kapitan po kolei informował kobiety o tym, co się stało, a te biegły na wyścigi przyznawać się do popełnienia zbrodni. Brenna odruchowo spojrzała za plecami dziewczyny, czy przypadkiem nie nadciąga także siostra zmarłego, aby oświadczyć, że to ona postanowiła posłać swojego brata na tamten świat.
Kogo te kobiety chroniły?
Żadna z nich nie wydawała się też choćby odrobinę smutna z powodu śmierci męża/pracodawcy/ojca. Gdyby nie przyznawały się do zbrodni tak chętnie same, Brenna pewnie podejrzewałaby z tego powodu każdą z nich – zresztą, jeśli chociaż jeden podany przez nie powód był prawdziwy, to najwyraźniej denat faktycznie nie był przyjemnym człowiekiem.
– Przyznaję się do winy – potwierdziła chłodnym tonem na pytanie Victorii. – Oczywiście, nie planowałam go wcześniej zabić i sytuacja… wymknęła się spod kontroli. I nie ma narzędzia zbrodni, bo jestem czarownicą. Wyczarowałam narzędzie zbrodni, już znikło.
– Rozumiem, że był to nóż?
– Oczywiście.
– Panno Beauharnais…
– Proszę sobie nie myśleć, że wtrącą mnie do więzienia – przerwała jej Sophie, wydymając usta. – Brat mamy jest prawnikiem, bardzo dobrym, a mój ojciec chrzestny…
– Panno Beuharnais – powtórzyła Brenna, dużo bardziej stanowczo. Przyszła chyba pora na odrobinę inne podejście. Jeśli tutaj się nie sprawdzi, nie szkodzi, miały w końcu dwie inne, potencjalne podejrzane, na których mogły testować zupełnie inne pomysły! A kto wie, czy zaraz nie pojawi się tak jeszcze jedna? – Pani ojca nie zabito nożem.
Wyraz konsternacji zagościł na moment na ładnej buzi Sophie, zaraz jednak został zastąpiony złością.
– Nie macie prawa prowadzić przesłuchania, sugerując odpowiedzi. To nie jest zgodne z procedurami i…
– Pani matka już przyznała się do dokonania zbrodni – przerwała jej Brenna, a tym razem złość Sophie została zastąpiona bezbrzeżnym zdumieniem.
– Mama? Nie Henrietta? – wyrwało się, a potem spojrzała najpierw na Brennę, później na Victorię. – Mama by nigdy tego nie zrobiła! – wykrzyknęła, a jej ton ze spokojnego, chłodnego niemalże, stał się piskliwy i wkradł się w niego mocniejszy akcent, tak że słowa wypowiadane w obcym dla dziewczyny języku, stały się ledwo zrozumiałe. – Czy wy ją widziałyście? Choruje na włochatość serca, nigdy w życiu się z nikim nie pojedynkowała, nie miałaby dość siły, nie mówiąc już o tym, że nigdy się mu nie przeciwstawiła!
Tymczasem…
Gdzieś w tle pojawiła się czwarta kobieta, zmierzająca ku nim szybkim krokiem.
– Którą bierzesz? – mruknęła cicho Brenna, bo już zupełnie nie miały gdzie odesłać Sophie, żeby nie rozmawiać z nimi na raz.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#14
10.06.2024, 22:01  ✶  

Wyglądało to trochę tak, jakby te kobiety same nie wiedziały, kogo właściwie chronią, a przynajmniej po tym, co powiedziała Sophie i jak zareagowała, na tę małą pułapkę, w która wpadła aż po samą szyję. I ona i Henriette dały się na to nabrać i łyknęły jak pelikany, coś, co prawdziwy zabójca faktycznie chcący się przyznać i udowodnić swoją winą, sprostowałby od razu. Z drugiej strony dlaczego zabójca miałby się chcieć przyznać od razu? Z trzeciej zaś… Sophie chciała chronić Henriette i bardzo się zdziwiła na słowa, że to jej matka się przyznała, a słowa jakie powiedziała na temat Fleur również potwierdzały to, co z Brenną już podejrzewały: że to nie bardzo mogła być żona denata. Ale też była przecież czarownicą, mogła to zrobić magią, lecz i jej odpowiedzi się nie zgadzały ze stanem faktycznym.

– Panno Beuharnais procedury są jak najbardziej w porządku, pomimo nieco polowych warunków. Proszę tego nie utrudniać jeszcze bardziej, niż już jest skomplikowane – może i za zabójstwo jej nie wtrącą do więzienia… ale mogą ukarać za zatajanie prawdy i utrudnianie śledztwa. Ale miała nadzieję, że to już nie będzie ich sprawa, tylko służb, którym to wszystko przekażą.

Victoria mentalnie przewróciła oczami, notując to i owo, by móc później łatwo do wszystkiego wrócić.

– Nie, nie Henrietta – i nie zamierzała jej mówić, że Henriette również przyznała się do tego samego i również utrudniała śledztwo. Wszystkie trzy utrudniało śledztwo i Victoria nie widziała żadnego szybkiego rozwiązania sprawy. A gonił ich czas i dlatego to było takie frustrujące… chociaż jeszcze się nie zdenerwowała. Jeszcze trzymała nerwy na wodzy – na razie było tylko poirytowanie, bo zamiast w spokoju przeszukiwać kabinę z trupem, to musiały się bawić trochę w ciuciubabkę, trochę w chowanego, a trochę w głupka.

A tym bardziej zmarszczyła brwi, gdy na horyzoncie pojawiła się czwarta postać. Ciężkie westchnienie wyrwało się Victorii na głos, ale nie miały na to czasu.

– Proszę za mną, panno Beauharnais. Brenn, będziemy u nas – nie bardzo jej się to podobało, ale już rzeczywiście nie miały za bardzo innych opcji, gdzie porozstawiać te wszystkie baby, by nie miały ze sobą styczności i nie zaczęły umawiać ze sobą opcji. Ani by nie przekazały sobie informacji, że denat wcale nie umarł od noża.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#15
11.06.2024, 07:42  ✶  
Brenna bardziej niż poirytowana była skonsternowana. I chociaż bardzo chciała rozwiązać sprawę szybko, a kobiety niekoniecznie pokazywały się z dobrej strony, nie mogła powstrzymać odrobiny współczucia. Bo jeżeli każda z nich była tak skłonna brać na siebie winę – jak okropnym musiał być człowiekiem denat i jak bardzo zależało im na sobie nawzajem?

Kiwnęła głową Victorii i ruszyła w stronę siostry zmarłego, z myślą, że skoro te trzy kobiety go nie zabiły to… być ona była winna.

- Dzień dobry, rozumiem, że kapitan przekazał pani wieści. Osoba winna właśnie się przyznała... - zaczęła Brenna, a kolejnych słów już nie dosłyszały, bo odeszła kawałek dalej.

Tym razem jej taktyką było sprawdzenie, kogo ciotka uzna za winnego. I czy spróbuje brać w takim wypadku winę na siebie, bo jeśli nie, jak nic była pierwszą podejrzaną...

- To wody u afrykańskiego wybrzeża, francuski obywatel i francuski statek, mogę więc wam utrudniać jak zechcę, bo nie macie żadnej jurysdykcji - syknęła Sophie. Najwyraźniej ta była najtrudniejszą z całej czwórki, przynajmniej gdy chodziło o współpracę, bo liznęła nieco informacji od swojego "wujka prawnika". - Nie można oskarżyć kogoś o utrudnianie nieoficjalnego śledztwa. I moja matka tego nie zrobiła. Ma antytalent w kształtowaniu. To mistrzyni eliksirów, nie pojedynków. Nie rozumiem, dlaczego utrudniacie, skoro się przyznaję.

Zrobiła parę kroków za Victorią, tak odruchowo, ale pod drzwiami do kabiny zatrzymała się, jakby sobie przypomniała, że przecież ma pełne prawo utrudniać i że zamierza z niego skorzystać. Złożyła ręce na klatce piersiowej i obejrzała się na ciotkę.

Brenna minę miała spokojną, ale z ostatnią Francuzką wcale nie szło jej lepiej niż Victorii z jej własną podopieczną. Cioteczka ledwo mówiła po angielsku, gubiła końcówki wyrazów, wtrącała francuskie słówka. Longbottom rozumiała piąte przez dziesiąte, i rozważała już wołanie kapitana, by tłumaczył, ale jedno zdołała wyłapać: nie wspomniała, kim jest ta osoba winna, a ciotka od razu uznała, że była to Sophie i chyba właśnie usiłowała wyjaśnić, że to absolutnie niemożliwe.

- Proszę pani, czy na statku są jeszcze jakieś osoby, które znacie? - spytała, przerywając ten wywód, a potem powtórzyła pytanie jeszcze dwa razy, za każdym innymi słowy, dopóki kobieta go nie zrozumiała.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#16
11.06.2024, 09:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.06.2024, 09:30 przez Victoria Lestrange.)  

Sophie chyba bardziej z odruchu niż realnej chęci ruszyła za Victorią, albo raczej obok Victorii, bo ta nie zamierzała jej mieć za swoimi plecami. – Oczywiście, jeśli taka panienki wola, to może panienka utrudniać ile chce – Victoria odparła sucho i już robiła kolejny krok, kiedy Sophie nagle się zatrzymała i obejrzała za Brenną. Victoria też się wtedy zatrzymała.

– Wyjaśnię to panience bardzo dokładnie. Jesteśmy na afrykańskich wodach, na francuskim statku, a my jesteśmy angielskimi przedstawicielami prawa. Obawiam się jednak, że śledztwo przejmą afrykańskie służby, nie francuskie, będzie polityczny i międzynarodowy młyn. Panienkę może nie goni czas i jest to na rękę, skoro nie chce panienka brać ślubu, na który płyniecie, ale pewnie uziemią cały statek na dzień dobry i nie będziemy mogli zejść na ląd, a podróż do Afryki to dla mnie dosłownie sprawa życia i śmierci, dlatego biorę to bardzo personalnie. I nie radzę kombinować, bo mam odruchy, których mogę nie kontrolować. Normalnie nie zajmuję się sprawami obyczajowymi – to akurat nie była prawda, Victoria nie miała żadnych odruchów… chyba nie miała, ale nie zamierzała się z dziewczyną patyczkować. Może nawet zrozumiała, co chciała jej powiedzieć, że nie była Brygadzistą, a kimś kto wyszkolony jest do zupełnie innej pracy, znacznie bardziej brutalnej. Sophie była z bogatej rodziny i zachowywała się, jakby zjadła wszystkie rozumy, ale czego nie wiedziała to to, że i Brenna i Victoria również wychowały się w bogatych i wpływowych rodach, i na żadnej z nich nie robiło to wrażenia. Victoria nie mówiła głośno, mówiła bardzo cicho i konkretnie, nie wdając się w niepotrzebne szczegóły, ale liczyła na to, że Sophie zrozumie co chciała jej przekazać: że jak będzie utrudniać, to nie będzie tak miło. Rzecz jasna Victoria nic by jej nie zrobiła… ale również mogła utrudnić jej życie. – Na razie mamy dwa przyznania się, dwa bardzo wiarygodne motywy i słowo przeciwko słowu – dodała do tego, mierząc Sophie wzrokiem. Właściwie to trzy przyznania się, ale nie zamierzała jej tego mówić. Trzy przyznania się z czego żadne z nich nie było prawdziwe… – A teraz zapraszam – Victoria w zapraszającym geście wskazała Sophie resztę korytarza, by poprowadzić ją do ich prywatnej kabiny. Nie dotykała jej, choć przez moment to rozważała, żeby jeszcze bardziej wpłynąć na wyobraźnię dziewczyny, tym swoim lodowato-trupim dotykiem. Stała jednak na tyle blisko niej, że ta mogła pewnie wyczuć ten chłód i że coś jest nie do końca dobrze…

Victoria tylko na moment odwróciła głowę by spojrzeć na plecy Brenny, zastanawiając się jak jej idzie z tym cyrkiem. Moze nie powinna tak tego nazywać, ale niestety tym to się jawiło w głowie Victorii.


Charyzma
Rzut N 1d100 - 93
Sukces!

Rzut N 1d100 - 5
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#17
12.06.2024, 10:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.06.2024, 10:27 przez Brenna Longbottom.)  
poziom uporu córki i współpracy ciotki
*
Sophie przez moment straciła rezon, ruszając za Victorią do kajuty, ale zatrzymała się tuż na progu.
– Doskonale, chcę zobaczyć te odruchy – zadecydowała z uporem. Była najwyraźniej najbardziej upartą panną pod słońcem, z jakichś powodów pewną swojej nietykalności, i w sumie dałoby się chyba uwierzyć, że byłaby gotować zabić ojca, byleby tylko nie wyjść za mąż, gdy sobie tego nie życzyła. – Złożę potem odpowiednie zeznania i zadbam, żeby ciebie też za to aresztowano. Możemy to skończyć tu i teraz albo utonę, was zabierając ze sobą.
Tymczasem Brenna usiłowała wyłowić kluczowe informacje z morza słów, spośród których niektóre były wypowiedziane po francusku, inne po angielsku, a jeszcze inne nie miały końcówek, więc Brenna nie miała pojęcia, po jakiemu właściwie ciotka mówiła. Póki co układając to sobie w głowie: córka sądziła, że zabiła służąca, ciotka sądziła, że zabiła córka. Kogo podejrzewały służąca i matka? Czy to było kluczowe, jeśli trzy z nich wskazywałyby na jedną osobę?
– Henri Dubois – padło jednak, chociaż Brenna już zupełnie nie zrozumiała, kim był ten Henri Dubois. Ale jeżeli znał denata, mógł być w jego kajucie. Jeśli żadna z kobiet nie zabiła, może był to on. A jeżeli któraś z kobiet zabiła, może on nie będzie miał powodów, by je kryć i na przykład odpowie na takie pytania, jak to, kiedy ostatni raz widział Duboisa i każdą z nich.
– Panie kapitanie! – zawołała, dostrzegając, że kapitan, który pewnie informował do tej pory każdą z kobiet, zmierza ku nim korytarzem. – Będę bardzo wdzięczna, jeśli zajmie się pan panią… panią – dokończyła niezręcznie, niepewna, jak właściwie ta kobieta ma na nazwisko. Może to padło pośród tych francuskich słówek, ale nie była w stanie zrozumieć. – Za moment wracam – obiecała, odwracając się i ruszając szybko za Victorią oraz jej cholernie upartą podejrzaną, która najwyraźniej nie chciała wejść do kajuty. Brenna obrzuciła Sophie zdziwionym spojrzeniem, a potem stanęła jakiś metr dalej, by później szepnąć do Victorii, jeżeli ta podeszła:
– Płynął z nimi jakiś Henri Dubois. Dla mnie jedno z dwojga. Zostawiamy je kapitanowi i idziemy do Duboisa, albo próbujemy przycisnąć którąś z nich, że wiemy, że to żadna z tej czwórki i ma mówić prawdę. Ciotka odpada, nie zna prawie angielskiego.
Sophie też odpadała, chociaż Brenna tego nie wiedziała, bo pewnie prędzej skoczyłaby przez burtę niż im coś powiedziała, ale mogły próbować wyciągnąć autentyczne zeznania z Henriette lub Fleur.


Rzucam sobie na percepcję, czy ja ogarnę, co ta ciotka mówi
Rzut Z 1d100 - 57
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#18
15.06.2024, 23:59  ✶  

Victoria też była uparta, a w dodatku całe swoje życie wytrzymała ze swoją matką, była więc przyzwyczajona do pewnych wybuchów… Rzecz w tym, że w ostatnim czasie jej cierpliwość bardzo się stępiła. Miała skrupuły, owszem, i krzywdy by tej kobiecie nie zrobiła… chyba że ta sama by coś próbowała, ale nie zamierzała też udawać, że jest najspokojniejszym człowiekiem świata. Nie była.

– Kochanieńka, nie tylko ty pochodzisz z bogatej i wpływowej rodziny – raczyła ją poinformować tonem, który wskazywał, że humorki panienki nie robiły na niej żadnego wrażenia. Bo nie robiły. Victoria była już tym trochę zmęczona, zirytowana i denerwowała się, czy ta maskaradę się nie przedłuży, bo bardzo by nie chciała, by ich wizyta w Afryce była przymusowo przez to skrócona, albo w ogóle uniemożliwiona. Liczyła jednak na to, że czegoś się z tej wyprawy dowiedzą. – Ale jeśli tak bardzo chcesz zakosztować wody, to proszę bardzo, możesz skakać – wskazała ręką odległą burtę, z której sobie mogła skoczyć do wody. – Obawiam się tylko, że jest bardzo zimna, może się panience nie spodobać. Ale spokojnie, spróbuję panienkę wyłowić. Kto wie, może nawet potrafię pływać? – potrafiła. Napływała się w pieprzonym Windermere za wszystkie czasy i coraz bardziej myślała sobie, że nie lubi wody i statków. Były jednym wielkim problemem. To wszystko zresztą mówiła z przekąsem, mówiącym raczej tyle, że Sophie przekroczy za chwilę jakąś granicę… Cóż. Były osoby, do których Victoria miała anielską cierpliwość, ale poza tym miewała dość krótki lont. Panienka Beauharnais wybrała za to przemoc, nie wypadało więc odpowiedzieć inaczej.

Może całe szczęście, że kapitan się przyplątał i dał Brennie czas, by zbliżyć się do Victorii i Sophie. Lestrange zauważyła ją, obrzuciła upartą panienkę chłodnym spojrzeniem i odezwała się:

– Przepraszam panienkę na chwilę – po czym złapała Brennę za ramię dając do zrozumienia, by się odsunęły, ale stanęła sobie w taki sposób, by mieć na młodą kombinatorkę oko. – Ta tutaj też odpada. Ma charakterek mojej matki i powiedziała mi wprost, że albo zrobimy co chce, albo będzie nam uprzykrzać życie, jeszcze mi mała żmija zagroziła, że zadba żeby i mnie aresztowali – uśmiechnęła się krzywo do Brenny, rzecz jasna mówiła to najciszej jak się da. – Zostaje nam więc przepytanie tego typa albo spróbowanie z matką i służącą. A tą… Nie wiem. Niech kapitan albo ten drugi coś z nią zrobią, chociaż już im współczuję.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#19
16.06.2024, 14:59  ✶  
Rzuciłam, co Bren zaproponuje
– Mówiłam metaforycznie – prychnęła dziewczyna. – Rób coś gwałtownego, będzie cię o co oskarżać – oświadczyła z uporem, składając ręce na klatce piersiowej. Jeśli była wstrząśnięta tą sytuacją – a pewnie była, jej ojciec nie żył, ktoś go zamordował, ewidentnie podejrzewała, że oskarżą o tę zbrodnię służącą, teraz z kolei usłyszała, że będą oskarżać matkę – to skrywała to naprawdę po mistrzowsku. Pewne zaniepokojenie wykazała dopiero, kiedy Victoria odeszła i zaczęły szeptać między sobą z Brenną: obserwowała je uważnie, ale nie miała większych szans usłyszeć toczącej się cicho rozmowy.
Brenna z trudem powstrzymała westchnienie, kiedy Victoria porównała dziewczynę do swojej matki. Nie próbowała nawet kwestionować jej osądu i po prostu natychmiast skreśliła córkę denata jako potencjalne źródło informacji, przynajmniej na razie. Dałoby się może z niej coś wyciągnąć, ale to wymagałoby czasu i odpowiedniego podejścia, więc póki miały inne opcje, zdecydowanie wolała je wykorzystać.
– W porządku, w takim razie proponuję zacząć od matki, skoro jest tuż obok – mruknęła w końcu. – Możemy zapytać ją o Duboisa i męża. Jeśli próbuje ochraniać córkę czy służącą, jak usłyszy, że nie są podejrzane, może się ogarnie. A jeśli wręcz odwrotnie… może przyznała się, żeby osłaniać jego?
A Henri Dubois nie pojawił się póki co, by przyznawać się do winy, w związku z czym – nawet jeśli brzmiało to absolutnie absurdalnie – awansował na pozycję numer jeden na liście podejrzanych Brenny. Oczywiście, nie mogła wykluczyć, że zbrodni dopuścił się jakiś członek załogi albo przypadkowa osoba, ale jednak to, że doszło do niej w kajucie, nie było śladów walki, a ktoś rozbił szklankę z alkoholem… obstawiałaby jednak, że był to ktoś znajomy. Pojawienie się wzmianki o Duboisie wzbudziło w Brennie nadzieję, że uda się tę sprawę rozwiązać szybko. A wbrew pozorom w przypadku zbrodni tego typu często faktycznie winnych znajdowano prędko, ponieważ byli to właśnie członkowie rodziny lub przyjaciele.
– Chcesz iść do niej we dwie, czy się rozdzielamy? – spytała jeszcze, odwracając się do kapitana, gotowa poprosić, by zajął się tymi dwiema paniami, zanim one zabiorą się do dalszej pracy.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#20
17.06.2024, 16:24  ✶  

Victoria uśmiechnęła się do Sophie sztucznie; doskonale wiedziała, że to metafora, zrozumiała, co chce jej powiedzieć, tyle, że Victoria uznała, że nie będzie się bawić w jej gierki i po prostu odpowie jej tak jak odpowiedziała… uśmiech obejmował również prośbę o gwałtowne ruchy. Gdyby była osobą, którą nieco łatwiej wyprowadzić z równowagi, to pewnie i na to by jej odpyskowała, ale… chyba ten uśmieszek musiał młodą wkurzyć nieco bardziej niż słowne utarczki. I dobrze, bo o to właśnie chodziło. Pozornie przyjemny uśmieszek, a jeśli miała ją za głupią to tym lepiej.

– Tak… Zobaczymy co uda się tutaj ugrać, możemy poprosić kapitana żeby poszukał tego Henriego całego, a w tym czasie zobaczymy ile uda się wyciągnąć z matki. Młoda to wrzód na dupie, jak dla mnie ostatnia osoba jeśli skończą nam się opcje. Jest uparta bardziej niż osioł i to zupełnie idiotycznie – tak, totalnie pasowałaby do osoby, która miała motyw żeby swojego ojca zabić… tyle, że bardzo źle to rozegrała od samego początku, więc tego nie kupiły i właściwie to się zdradziła już na starcie. – Może… Może też nie była zbyt wierna. Proponuję jej powiedzieć, że służąca o córka przyznały się do winy, ale żadna z nich tego nie popełniła. Zobaczymy co wtedy… – Victoria ciągle wzrokiem zjeżdżała na dziewczynę, by mieć pewność, że niczego nie kombinowała.

– Chodźmy we dwie. Mam wrażenie, że wtedy nam lepiej idzie – stwierdziła z przekąsem.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (5363), Victoria Lestrange (5302)


Strony (3): « Wstecz 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa