• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade [27 VII 1972] Heart to heart as we hit the floor | Morpheus & Guinevere

[27 VII 1972] Heart to heart as we hit the floor | Morpheus & Guinevere
ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#1
24.05.2024, 21:07  ✶  

Heart to heart as we hit the floor
Hogsmeade | Guinevere & Morpheus

[Obrazek: gb9ADp6.jpeg]

Myślałam, że jesteś moją bajką, snem na jawie, życzeniem do gwiazdy, które się spełni.

wiadomość pozafabularna
Sesja z Miesiąca Miłości, HIGH SCHOOL MUSICAL



Była to gwiaździsta noc lipca, kiedy Anglia spowita była tajemniczym, niemal mistycznym światłem księżyca, który zawisł wysoko nad horyzontem jak antyczna lampa, rozświetlająca niezmierzoną głębię nieba. Leniwie snujące się mgły opadały na wiejskie pola, tworząc krajobraz tak surrealistyczny, jakby wyszedł spod pędzla malarza zafascynowanego grą światła i cienia. Niebo tętniło życiem gwiazd, które błyszczały niczym klejnoty na aksamitnym płótnie. Najbardziej wyróżniał się Wielki Wóz, jego jasne punkty tworzyły konstelację przypominającą starożytny wóz bojowy, gotów wyruszyć na niebiańską wojnę. Obok niego, majestatyczny Łabędź rozpościerał swoje skrzydła, jakby przygotowując się do wiecznego lotu w nieskończoność. W głębi nocy, Wega, najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Lutni, świeciła z taką intensywnością, że wydawało się, iż niesie ze sobą historię dawno zapomnianych miłości i sekretów. W pobliżu, Altair i Deneb tworzyły letni trójkąt, swoistą kartę nawigacyjną dla tych, którzy śnili o podróżach poza granice znanego świata.

Ta lipcowa noc była jak romantyczna symfonia, gdzie każdy gwiazdozbiór, każda pojedyncza gwiazda, tworzyły harmonijną całość, opowiadając historię wszechświata. Echo szeptów z przeszłości unosiło się w powietrzu, niosąc obietnice wieczności i niezmierzonego piękna, które można było dostrzec tylko w chwilach prawdziwej kontemplacji.

Najjaśniejsza jednak gwiazda, w srebrze i diamentach wyszytych na sukni, stała obok niego.

Guinevere McGonagall.

— Wielu uważa to miejsce za nudne lub przestarzałe — kontynuował, gdy przechodzili z punktu sieci Fiuu, udekorowanego kwieciem nad otwartym przejściem, wyciągając w stronę swojej partnerki ramię. — Lecz faktycznie, jest to serce magicznej Anglii. Co prawda nie mogę Pani zabrać do samego Hogwartu, jednakże niechaj to będzie najprawdziwsza namiastka tego przeżycia. To jedna z nielicznych i zdecydowanie najsłynniejsza osada jedynie czarodziejska w Wielkiej Brytanii.

Poprowadził kobietę zadbanymi, brukowanymi uliczkami, rozświetlonymi magicznym światłem i girlandami letnich kwiatów, wyznaczoną drogą, po której również wędrowały inne pary oraz grupki znajomych, wszyscy w odświętnych szatach, niektórzy nawet w spiczastych czapkach. Dekoracje miejscami nie były jeszcze dokończone, zdecydowanie przygotowywano się na Lammas, ale najwyraźniej sabat poprzedzały tutaj inne wydarzenia. Rzeczywiście przestrzeń pulsowała magią i radością, tak odmienna od nieco mrocznego Londynu, zaduszonego smogiem i wojennymi obawiami.

Kierowali się w stronę rynku, a towarzyszyło im beztroskie zapomnienie.

Morpheus wskazał na oświetlony monument Hogwartu, wiszącego nad całym Hogsmeade, górujący nad miasteczkiem. Piękna rzeźba skalna przeradzająca się w dzieło sztuki architektury.

Na chwilę wypuścił Guinevere i stanął za nią, by delikatnie ująć jej dłoń w swoją, oprzeć podbródek na jej ramieniu i wskazał jej ręką konkretne wieże.

— Tu jest wieża Gryffindoru, tutaj astronomiczna, a w tej... Spędziłem siedem lat życia.

Z tej odległości mogła wyczuć, że pachniał słodkimi owocami i... Czy to były pianki? Zupełnie jakby jego perfum był sugestią, że jest oto jej prywatnym deserem, obleczonym w prostą, czarną szatę czarodziejską. Był niebem w nocy, na którym mogła lśnić.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#2
25.05.2024, 19:31  ✶  

Za takimi właśnie nocami tęskniła, przyzwyczajona do ciemnego, egipskiego nieba, na którym idealnie było widać każdą z gwiazd, niezmąconego chmurami, czy światłami głośnego Londynu. Za spokojem, za ciszą, za tym, co noc skrywała najpiękniejszego – a wszak wyciągała z ludzi to, co najgłębiej ukryte. W takie noce chętniej się mówiło, dzieliło myślami, których nikt by nie powiedział w świetle słońca, ale pod osłoną gwiazd… Wtedy wiele rzeczy wyglądało inaczej.

Tak jak Guinevere wyglądała inaczej niż zwykle – bo rzeczywiście włożyła na siebie tę zaczarowaną suknię, jaką wysłał jej Morpheus. Pewnie była droga jak diabli – ale to była jego inicjatywa, w gestii Gin zostało to, by nie wyglądało to śmiesznie, a więc fryzura, buty… Zrezygnowała z biżuterii, bo diamenty, jakimi była wyszyta sukienka, były już wystarczające i wyglądałoby to zwyczajnie śmiesznie. Założony miała jedynie długi, srebrny łańcuszek, który ginął w dekolcie, nie pokazując, bo było na jego końcu. Normalnie nosiła złoto, ale specjalnie na dzisiejszy wieczór transmutowała go w srebro. Ciągnęła się za nią mgiełka intensywnych, egipskich perfum, mieszanka cytrusów, jaśminu i słodkiego ananasa, tak zwany Sekret Pustyni, nazywany też naturalnym afrodyzjakiem.

Z chęcią przyjęła ramię Morpheusa, słuchając, co ma do opowiedzenia. Była w Hogsmeade raz… No dwa razy, jeśli liczyć wyprawę w poszukiwaniu Dworu Cape, ale tego razu by nie liczyła. Była więc raz i pamiętała z tego głównie ducha dziewczynki, która jej się wtedy pokazała, i sam widok Hogwartu. Pamiętała też opowieść o Jęczącej Marcie, ale tak z grubsza to by było na tyle. Morpheus miał jej do powiedzenia znacznie więcej.

– Dlaczego nudne? Bo spokojniejsze i cichsze od zabieganego Londynu? – zapytała, gdy prowadził ją uliczkami. Och, akurat ona, jako historyk, archeolog… Miała zamiłowanie do rzeczy przestarzałych, lubiła odkrywać ich tajemnice i piękno schowane za warstwą kurzu. Coś takiego jak czas miało dla niej nieco inne znaczenie, inaczej na to patrzyła, nie załamywała rąk nad tym, co ulatywało – bo taka była naturalna kolej rzeczy. Mogła za to udokumentować to wszystko, czego się dowiedziała o świecie, badając jego z dawna pogrzebane tajemnice.

Zerkała z ciekawością na te wszystkie dekoracje, na wystrojonych ludzi, od których ona wraz z Morpheusem tak naprawdę się nie wyróżniali, ale głównie, to skupiała się na tym, co do niej mówił, spijała jego słowa, próbując zapamiętać to wszystko… Był ewidentnie zdecydowanym mężczyzną, który wiedział, czego chciał, dał jej to dobitnie do zrozumienia poprzez końcówkę ich ostatniego spotkania, ale także przez wiadomość, jaką jej posłał miesiąc później. Rozgrywał tę partię szachów jak ktoś, kto doskonale wiedział, co robi… a kim byłaby Guinevere McGonagall, gdyby nie podjęła rękawicy i sama nie weszła na tę planszę? Oto więc byli – cudownie sobie nieznajomi, choć łączyło ich zadziwiająco wiele, jak chociażby wspólny znajomy… jeden konkretny wspólny znajomy, ale także inne rzeczy, tylko te karty jeszcze nie zostały wyłożone na stół. Na razie trwało ewidentne badanie – wzajemne. Pierwsze kroki zostały już jednak postawione.

Zatrzymali się i czarnowłosy obszedł ją, by złapać ją za dłoń, co jawiło się bardzo elektryzującym dotykiem, i wskazał jej jedną z wież… a potem drugą. I trzecią. Ginny nie miała butów na obcasie, i bez tego była bardzo wysoka, ale w swojej psotliwości i miłości do gierek i wygranych, nie chciała tego wieczoru dla nikogo popsuć: dlatego uprzedziła Longbottoma o swojej przypadłości co do teleportacji, ale też zmyślnie nie ubrała obcasów, nie chcąc być od niego wyższa, bo choć jej to kompletnie nie przeszkadzało, to nie chciała uderzać w niczyją dumę. Mało tutaj było przypadkowych rzeczy – tak z jego strony, jak i z jej.

– Mój ojciec zawsze bardzo żałował, że nie poszłam do Hogwartu – odezwała się, patrząc na te wszystkie wieże i wieżyczki, wyobrażając sobie, jak musiało wyglądać życie w tej szkole – zresztą, wielokrotnie to robiła, słuchając opowieści taty. – Był przy tym całkowicie przekonany, że dołączyłabym do Gryffindoru, zupełnie nie wiem, dlaczego – powiedziała to jednak takim tonem, jakby doskonale wiedziała i zaśmiała się cicho. – Więc, ta wieża, w której spędził Pan siedem lat życia… Do jakiego domu należała? – nie do Gryffindoru, to akurat pewne, więc…? Czuła jego perfumy, tak jak on mógł czuć te jej. Na moment tylko przymknęła oczy, by za chwilę otworzyć je, ale to już nie były jej jasnobrązowe tęczówki, tylko złote, kocie oczy, w które tak często je animagowała w nocy, by lepiej widzieć wszystkie szczegóły, że było to jak odruch. Jak oddychanie.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#3
17.06.2024, 12:59  ✶  

Perfumy, intensywne i nieuchwytne połączenie esencji ziół i przypraw, dzikich traw i kwiatów, kory, substancji zwierzęcych i drzew, były napędem wszechświata. Od najdawniejszych czasów ludzie czerpali przyjemność ze wcierania pachnących substancji w skórę. Ponadczasowy i uniwersalny zapach stawał się potężną siłą w rytuałach, medycynie i mitach. Wonności we flakonach pomagały ludziom w modlitwie, leczeniu, miłości i wojnie, przygotowywaniu się na śmierć oraz tworzeniu. W końcu inspirować oznacza wdychać w języku włoskim. On teraz wdychał jej zapach, stawała się jego inspiracją, jego muzą na ten wieczór. Nie był artystą w sztukach, lecz jego dłonie zdawały się tworzyć ją podczas gestykulacji, jak szarpanie strunami. 

— Błąd poznawczy. Za bardzo kojarzy się z czasami nastoletnimi, które należą raczej do tych żenujących historii z życia oraz rygorem szkolnym. Większość czarodziejów spędza tutaj jedyne wolne chwile poza zamkiem — wyjaśnił. Sam zakrywał wspomnienia tamtego czasu błyszczącym pyłem nowych wydarzeń, aby nie myśleć o tym, jak ktoś trzymał go w ramionach w tamtych murach. Udając, że nie pamięta melodii kroków. Niektóre rzeczy powinny zostać martwe, zakopane i właśnie tak żył Morpheus. Zakopywał wewnątrz siebie oczekiwania i nadzieje, aby ponownie nie zanurzyć się w swój najmroczniejszy czas w życiu. Nagle ta randka wydawała się mu najgorszym i najlepszym pomysłem, jaki miał kiedykolwiek.

On unikał Hogwartu i miasteczka obok niego, a teraz świetlistość Ginny miała pokryć gwiezdnym kurzem Pompeje wspomnień. Zastygłe figury, roześmiane, dużo młodsze niż było którekolwiek z nich, żywych. Skamieniałe drzewko rodzące persymony, jak chleb antycznego miasta, zamkniętego wybuchem wulkanu. Jej słodki oddech pustyni zdmuchnie żal spopielonych listów i wyznań. Wierzył w to dogłębnie.

— Ravenclaw. Dom naukowych snobów. Mój ojciec również uważał, że dołączę do Gryffindoru, ale jestem rodzinnym oportunistą. Gryffindor jest obok, o tutaj. — Wskazał jej drugą wieżę. Nawet w kwestii wzrostu był najniższy z Longbottomów, włączając w to sporą część dziewcząt. Nie miał jednak nic naprzeciw temu, że kobiety są od niego wyższe, nawet mu się to podobało; nosił też osobiste przekonanie, że ci, którzy mieli z tym problem, pokazywali w ten sposób swoje kompleksy na punkcie zbyt małych przyrodzeń.

— Jaka była twoja szkoła, pani Guinevere?

Ponownie wyciągnął w jej stronę ramię, aby skierować się ku centrum miejscowości. 



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#4
27.06.2024, 19:09  ✶  

Nie znali się, Ginevra nie była pewna, na co dokładnie mogła sobie pozwolić, więc starała się delikatnie wybadać grunt, stąd też brak szpilek. I jej nie przeszkadzało być wyższą od mężczyzny, ale po co od razu kogoś potencjalnie płoszyć? Ludzie mieli różne upodobania, różne rzeczy ich bolały bądź uderzały zbyt blisko, te najbłahsze również – dlatego wolała nie przeciągać struny tam, gdzie nic jej to nie kosztowało. To też było inspirujące – chęć, by druga strona czuła się dobrze, strona, której nie znasz i tak naprawdę musisz się po prostu nauczyć. Morpheus może i artystą nie był, a Ginny… cóż, dawno temu rysowała, a ostatnimi czasy wracała do tego coraz częściej, przypominając sobie odpowiednie ruchy ręką. Miała też przeczucie, że po dzisiejszym spotkaniu spróbuje uchwycić na papierze dzisiejsze gwieździste niebo… i majaczący w oddali Hogwart.

– Z perspektywy czasu zawsze patrzy się na swoje zachowanie jako na żenujące – kojarzyła, że do Hogsmeade uczniowie wybierali się w czasie weekendów jeśli mieli zgodę, coś w tym guście opowiadał jej Cathal. – Trudno, żeby było inaczej, skoro w głowie ma się pstro – uśmiechnęła się pod nosem, ale mówiła to w dobrej wierze. Nie należało żyć przeszłością, ona wpływała na teraźniejszość, kształtowała ją, ale była tylko minionymi dniami, goryczą błędów i słodkością nauki na nich. Ale rozumiała – uczniowie wyrwani spod uważnego spojrzenia opiekunów mogli “na wolności” (czyli w Hogsmeade) robić wiele głupstw. A część z nich z łatwością mogła sobie wyobrazić… – Przechadzka po tych uliczkach latem chyba jednak nie do końca wpisuje się w szkolne wspomnienia? – zagadnęła, obserwując mieszkańców wioski; o ile się orientowała, to na przerwę wakacyjną uczniowie Hogwartu wracali do domu i nie zostawali… no cóż – tutaj.

– Naukowych snobów – powtórzyła za nim i aż parsknęła, naprawdę ubawiona. – W pogoni za wiedzą nie ma absolutnie niczego snobistycznego – sama zresztą nadal uskuteczniała pogoń za wiedzą: wszak miała wykształcenie z dość skrajnie różnych dziedzin, hobbystycznie zajmowała się czymś jeszcze innym, a w pracy… łączyła to wszystko i tylko po to, by poznać tajemnice, które pogrzebał czas. – To całkowicie racjonalne pragnienie. A oportunista… więc jest pan osobą, która bardziej wykorzystuje sytuację, czy ją tworzy? – odrobinkę przekrzywiona głowę, zerkając na drugą z wież majaczącą w oddali. Zastanawiała się już nad zagadnieniem wdrapywania się na górę: – Policzył pan kiedyś ile schodów prowadzi z lochów aż na samą górę? – bo to byłaby pierwsza rzecz jaką zrobiła by ona. I prawdę mówiąc to zrobiła, ale w swojej szkole.

– Uagadou? Zupełnie inne – złapała Morpheusa pod rękę i pozwoliła się poprowadzić dalej, jej złotawe oczy o pionowych źrenicach co jakiś czas zerkały w bok, na towarzysza, dostrzegając nieco więcej szczegółów, bo półmrok zupełnie jej w tym wydaniu nie przeszkadzał. Snuła jednak własną opowieść. – Szkoła jest wykuta w zboczu góry, a mgły osiadające w Księżycowych Górach sprawiają, że Uagadou wygląda, jakby unosił w powietrzu – uśmiechnęła się do swoich wspomnień, bo był to widok niezapomniany, gdy widziało się to chociaż raz, a McGonagall zdarzało się też latać i oglądać to wszystko z góry. – Poza tym… to dużo większa szkoła niż Hogwart. Dużo, dużo większa – to w sumie też nie było dziwne; Hogwart mieścił uczniów z Anglii, Szkocji, Walii i Irlandii, a Uagadou? Cała Afryka. I przyjmowali też uczniów spoza niej. – Chyba nie znam nikogo, kto by się tam nie zgubił. Ja to na pierwszym roku robiłam notorycznie – i notorycznie znajdowała różne dziwne zakamarki. Zachichotała, unosząc dłoń, lekko zwiniętą w pięść, by zakryć swoje usta. – Z tego co wiem, to i podejście do nauki jest inne, a przynajmniej tak wynikało z rozmów z ciocią Minervą – a tych z obecną nauczycielką transmutacji w Hogwarcie odbyła sporo.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#5
01.07.2024, 21:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.10.2024, 07:20 przez Morpheus Longbottom.)  

Dotarli do głównego placu Hogsmeade, gdzie na środku stworzono scenę, a dookoła rozstawiono ogródki ze stolikami, eleganckie stragany z wyrobami z wysokiej półki. Należało to nazwać targiem próżności, bowiem wszystko nosiło zatrważające ceny na metkach i prezentowało się obłędnie. Może właśnie dlatego dwójka nie odstawała strojem, każdy wydawał się niezwykle odświętnie ubrany. Mały kwartet wygrywał rozrywkowe suity, które zdawały się nie kończyć, śliczne walczyki, a pary w różnym wieku tańczyły na podeście. Dookoła chodziły ślicznie ubrane kobiet z wiankami z łanów polnych i zboża i oferowały dla każdego napitek.

— Mówi pani tak, dlatego, że nie zna tutejszego systemu edukacji, który wyklucza egalitaryzm i hołduje tworzeniu konkretnych ścieżek dla konkretnych osób bez ich wyboru, segregując do konkretnych domów, jednoznacznie pieczętując różnice, miast je łagodzić. Elityzm jest bardzo widoczny, a rasizm nadal propagowany, nawet jeśli nie oficjalnie. — Cmoknął, wyraźnie niezadowolony z tego faktu. I że zaczyna mówić jak Antoniusz, chociaż tamten, w swojej nienawiści do Hogwartu, chociaż słowo trochę nad wyrost, zdawał się aprobować część segregacji, na pewno tę na elitę oraz parobków. Ravenclaw plasował się w tym zestawieniu jako myśliciele, inżynierowie, teoretycy magii oraz administracja. Kolumny, rzędy, tabelki, spisy, wykresy oraz długie, skomplikowane teksty.

— Trzysta dziewięćdziesiąt pięć, około, od wejścia do Pokoju Wspólnego Ravenclaw do Pokoju Wspólnego Slytherinu w lochach, w zależności od tego, które schody będą dostępne po drodze. Mamy sto czterdzieści dwie... Jakby to nazwać, sztuki schodów, jedna z klatek schodowych ma ruchowe kondygnacje. Aczkolwiek mój dom miał jeszcze piętrowy pokój wspólny oraz wyjście na taras. Dlatego wieża jest taka płaska. Własne obserwatorium. Hogwart jest za duży na swoją liczbę uczniów, można spędzić całe dnie widując tylko i wyłącznie zmarłych. Również się gubiłem, chociaż często celowo, dla świętego spokoju.

Morpheus zdjął z tacy dwa drinki i podał jednego Guinevere. Wysokie kieliszki i coś, co przypominało szampan. Jednak w zapachu zdecydowanie było inne. Po pierwsze, przywodziło na myśl kwiaty dzikiego bzu, a po drugie zdawało się dosłownie rozpalać umysł muzyką, wzmacniać to, co grali muzycy przy parkiecie dodatkowymi instrumentami. Ach, te zaklęte napoje czarodziejów.

— Muszę przyznać, że nie wiem do końca, z jakiego powodu i dlaczego tak wygląda to wydarzenie, ale jestem rad, że jest pani tutaj ze mną. Sny są przeznaczone dla tych, którzy śpią. — Uniósł kieliszek w toaście. — Pani Wenus, która spoczywasz w męstwie i potędze miłości, która dręczysz ludzkie ciało od środka. O Wenus, która władasz pasją i rozdajesz miłość, najurodziwsza Wenus, która wiedziesz wszelkie tęsknoty mężczyzn i kobiet i poruszasz ludzkie trzewia, sprzyjaj nam.



And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#6
06.07.2024, 14:48  ✶  

Rozejrzała się po placu z ciekawością, bo inaczej go zapamiętała z ostatniego razu. Nie było sceny, tych wszystkich pięknych dekoracji, nie było stolików i tak dalej. Nie przeszkadzało jej, że mogłaby się swoim ubiorem wyróżniać, bo sądziła z początku, ze tak będzie; zdążyła się przyzwyczaić, że przykuwa w Wielkiej Brytanii uwagę swoją urodą: wzrostem, sylwetką, kolorem skóry tak kontrastującym od typowych angielek, rysy twarzy też miała zupełnie inne, nawet jeśli w połowie jej krew była jak najbardziej angielska. Ale jednak srebrna suknia się nie wybijała – nie wyglądała śmiesznie, tylko jakby pasowała tutaj od samego początku (za wyjątkiem może właśnie koloru skóry… cieszyło za to, że akurat na tym polu czarodzieje byli postępowi i nie zwracali na to nadmiernej uwagi, jakby to było coś normalnego).

– Jakkolwiek chciałabym, by było inaczej, to ze smutkiem muszę powiedzieć, że niestety świat nie jest równy dla nikogo. Ludzie od zamierzchłych czasów polegali na hierarchii, jedni nadawali się bardziej do walki, jedni do utrzymywania ogniska domowego, jedni do zarządzania, jedni do rzemiosła i tak dalej. Kapłani, robotnicy, nie można być dobrym we wszystkim, choć oczywiście istnieją jednostki geniuszy – mówiła to spokojnie, jak zawsze. Miała tendencje do rozwodzenia się na różne tematy, a głos stworzony do snucia opowieści. – Ale ludzie zawsze do tego dążyli, do segregacji mniejszej czy większej, nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe do zmiany, jeśli jest to zakorzenione głęboko w ludzkiej naturze. Choć oczywiście można próbować. Dla mnie nie ma większego znaczenia kto jest kim, tak długo, jak nikomu nie dzieje się krzywda – dzieci… Z dziećmi było różnie. Jedne od razu wiedziały kim chcą być, tak jak Ginny zawsze to wiedziała, ale były też takie, które dopiero szukały swojego miejsca. Taka segregacja miała swoje złe strony, zgoda, ale miała też i dobre: dawała im pewien start, miejsce, od którego mogli zacząć poszukiwania swojej tożsamości. Może okaże się nietrafione, ale to też informacja, którą można było w coś przekuć? – Nie sądziłam jednak, że w Hogwarcie faktycznie widoczny jest rasizm na tle wyboru domów. Nauczyciele też się w to bawią? Bo w dzieciaki nie wątpię, ale to… jak to się mówi hmm – zawiesiła się na moment, przeszukując głowę po odpowiednie powiedzenie. – Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci? – chyba tak się to mówiło. I rzecz jasna piła do tego, co dzieciaki wynosiły z domu.

Odpowiedź Morpheusa wyraźnie jej zaimponowała, bo aż zamruczała z zadowolenia, kiedy podał jej dokładną ilość schodów i ich biegów, i spodobało jej się, że nie musiała go ciągnąć za język, bo od razu powiedział jej wszystkie inne ciekawostki jak o tym, że mają ruchome schody. Aż jej się oczy zaświeciły. Niby taka pierdoła, ale Nefret interesowała się naprawdę różnymi rzeczami.

– Dla świętego spokoju? – powtórzyła za nim, biorąc do ręki kieliszek, który jej podał. Odwróciła się teraz do Longbottoma tak, by móc na niego patrzeć. – My też mieliśmy swoje obserwatorium, każde dormitorium miało. Dużo i często kazali nam się patrzeć w gwiazdy. Nie ma jednak piękniejszego widoku nieba niż w nocy pośród piasków pustyni i starych, zapomnianych przez czas i ludzi budowli – uśmiechnęła się, przykładając szkło do ust. Najpierw poczuła zapach, nieprzypominający jej nic konkretnego, bo na kwiatach rosnących w Anglii niezbyt się znała, nie pachniało za to żadnym typowym i znanym jej alkoholem.

– Ach… czy powód jest w ogóle ważny? – powód… Dla Ginny nie miało to znaczenia, przyszłaby tutaj z Morpheusem tak czy siak, w końcu w swoim liście był dość tajemniczy i nie miała pojęcia, dokąd w ogóle się wybierają. Gdyby nie chciała go poznać i spędzić z nim czasu, to by jej tutaj nie było, to chyba było jasne dla nich obojga. Gdyby nie była choć trochę zainteresowana, to nie przyjęłaby zaproszenia i to takiego w ciemno. – W dobrym towarzystwie… – zaczęła, ale nie dokończyła, za Morpheusem unosząc kieliszek. Toast… Wysłuchała jego słów i uśmiechnęła się. Wenus… Rzymska bogini miłości; słowa, jakie wypowiedział mężczyzna były tak modlitwą jak i… zaproszeniem? Pobożnym życzeniem, które wcale nie sprawiło, by Guinevere miała chęć uciec spłoszona. – A więc Wenus? – zapytała, upijając łyk drinka, ani razu przy tym nie spuszczając wzroku z Morpheusa, a patrzyła mu właśnie prosto w oczy.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#7
24.07.2024, 07:40  ✶  

— Najbardziej dotyczyło to młodzieży, ale Puchar Domów zachęcał opiekunów domów do faworyzowania. Gdy tak pomyślę, przypominam sobie taką złośliwą dwójkę, Richard i Robert, blizniaki ze Slytherinu. Po nich bardzo było widać indoktrynację i dumę z przynależności do elitarnej grupy — zrobił w powietrzu cudzysłów. Mulciberowie odnosili znacznie większe sukcesy gdy byli rozdzieleni, takie wnioski utrzymywał Morpheus. Najpierw Robert, którego nawet lubił i współpracował z nim na polu zawodowym, porzucił Departament Tajemnic na rzecz odlewania świeczek w swojej piwnicy, a później Richard wrócił z Norwegii, gdzie był aurorem. Morpheus wiedział tyle, co plotki, bo nieszczególnie interesowała go ta dwójka, ot kolejny zubożały ród czystokrwistych. Trochę bardziej się nimi przejął, gdy dowiedział się, że Lorien wyszła za Roberta, ale nie wnikał w jej osobiste pobudki. Może penis był dostatecznie dobry, aby zasilić ich skarbiec posagiem.

— Nie pracuję z przepowiedniami, bo ładnie się usmiecham — zażartował, chociaż rzeczywiście miał go promienistego. — Chociaż dar mojej matki był znikomy, to skumulował się we mnie i zbyt często widzę przyszłość innych, nawet gdy nie chcę tego robić. Przez tyle lat da się przyzwyczaić, ale w szkole nie było najłatwiej. Szukałem więc odosobnienia. Do dziś najbardziej lubię się z okluemntami.

Uczucie umagicznienia tętniło w jego żyłach, razem z alkoholem. Energia przestrzeni, ekscytacji tłumu i muzyka wprawiały go w doskonały nastrój

— Ha, chyba już wiem skąd Teddy, znajomy mojej bratanicy, bierze pomysły na magiczne drinki. Ogarnęło mnie pragnienie, aby tańczyć i śpiewać. Co było w twoim? I czy mi potowarzysz? — zaprosił ją na parkiet, jeszcze nie widząc, że magiczny drink był dla wszystkich taki sam i inni uczestnicy celebracji również byli w humorze do zabawy, potrzebowali jedynie zachęty, a magia ułoży wszystko na swoich miejscach. Magia wybrała role, odegrała w płacie skroniowym rolę implikatora pamięci mięśniowej układu oraz w móżdżku, dla koordynacji. Sygnatura neuronowa została utworzona na moment trwania zaklęcia z eliksiru.

Guinevere i Morpheus stanęli naprzeciw siebie na parkiecie, światła migotały wokół nich, rzucając delikatne cienie na ich sylwetki. Guinevere, w srebrnej sukni, błyszczała jak gwiazda, jej oczy pełne tajemnicy. Morpheus pomyślał, że może to było to, może właśnie potrzebował osoby takiej jak ona.

Muzyka rozpoczęła się, a ich ciała natychmiast znalazły wspólny rytm. Guinevere poczuła mocne, ale delikatne dłonie Morpheusa prowadzące ją z precyzją i gracją. Każdy krok, każde obroty były jak zapisane w gwiazdach. Jedna pod łopatką, druga zajęta jej dłonią. To nie był jednak walc, gdzie zadaniem kobiety było ślicznie wyglądać i odpoczywać na ramie mężczyzny. To było tango, gdzie walczy się o dominację.

Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#8
14.08.2024, 14:53  ✶  

– Tata i ciocia opowiadali mi, że w Hogwarcie zdobywa się punkty za coś tam i można je też stracić? – upewniła się, czy dobrze kojarzyła i czy czegoś przypadkiem nie pomyliła z czymś innym. Pewne rzeczy jej się zacierały i to pomimo tego, że miała kontakty wśród ludzi, którzy ukończyli Hogwart. – Opiekunowie też grali nieczysto? – jeśli tak, to był to kolejny powód, dla którego mogła sobie w duszy uważać wyższość Uagadou nad Hogwartem (jak zresztą odczuwała na co dzień). – Ach, mój ojciec nigdy się jakoś szczególnie dobrze nie wypowiadał o Slytherinie. Podobno wiele dzieciaków stamtąd męczyło innych. Ale u mnie też byli tacy, w sumie nie potrzeba do tego żadnego konkretnego domu… – powiedziała z zastanowieniem, na moment tylko zerkając gdzieś w bok. – Złośliwi bliźniacy? Robili niefajne kawały, uważali się za lepszych od innych, znęcali się nad kimś, czy po prostu ogólnie złośliwi? – skoro Morpheus o nich wspominał, to musieli mu zapaść w pamięć. Guinevere zresztą za chwilę ponownie wpatrywała się prosto w niego. Przyszła tu z nim, więc otoczenie, jakkolwiek było interesujące, to jednak było tylko tłem tej nieco bajkowej scenerii, gdzie w oddali można było zobaczyć niemalże pusty teraz zamek, skoro były wakacje.

– Nie? A myślałam, że właśnie dzięki temu przyciągasz do siebie więcej pięknych kobiet szukających pomocy w związku z przepowiedniami – zażartowała sobie, ciągnąc tę zaczepkę, którą Morpheus pierwszy zaczął. Choć z drugiej strony nie do końca był to żart, a sama prawda. I chyba pierwszy raz Guinevere się zapomniała, przechodząc na „ty”, zamiast tego całkowicie celowego „panie Longbottom”, które bawiło ją do granic. Zaraz jednak jej uśmiech nieco złagodniał. – Rozumiem to, naprawdę – miała w końcu matkę, która siedziała w tym po uszy, ale do tej pory nie mieli zbytnio okazji porozmawiać o tym, czym właściwie Ginny zajmuje się na wykopaliskach i dlaczego ona a nie kto inny jest tam ekspertem od wróżb i przepowiedni. Nie chciała ot tak odkrywać wszystkich kart na stół, nawet jeśli sądziła, że ją ten dar ominął (a matka nie do końca była tego taka pewna…). Znała jednak ten problem z pierwszej ręki. – Nie miałeś w trakcie szkoły nikogo, kto mógłby cię w tym prowadzić i pomóc? – jeśli był pozostawiony sam sobie z darem Trzeciego Oka, to naprawdę mu współczuła i rozumiała, dlaczego tak bardzo szukał osamotnienia. I czemu tak lubił się z oklumentami – z nimi miał wszak pewność, że będzie miał święty spokój.

To było dziwne uczucie, które poczuła, kiedy upiła łyk, a potem drugi. Tak szybko dostała do głowy? Nigdy nie była jakimś wielbicielem alkoholu, kultura picia w Egipcie nie była tak bogata, jak tutaj, Ginny miała więc dość słabą głowę, ale… to nie było to. Ze zdziwieniem popatrzyła na kieliszek, oglądając go niczym nowe zjawisko.

– Chcę śpiewać i tańczyć – i nawet gdy to powiedziała, to jej głos zdawał się być czystszy, z mniejszym akcentem niż normalnie, zupełnie jakby już intonowała jakąś melodię, a później ze zdziwieniem spojrzała na Morpheusa, by zaraz się rozpromienić jak to słońce. – Oczywiście.

Dała się więc poprowadzić na parkiet, chociaż wcześniej odłożyła kieliszek na stolik, zrobiła nawet zgrabny obrót, nim stanęła na swoim miejscu. Nie widziała teraz nikogo innego, żadne tło, nic takiego, tylko Morpheusa, który uśmiechał się do niej. A później jego uścisk. Ginny bardzo szybko złapała rytm, znała też ruchy i nie bała się kusząco zatrzymać dłoni na biodrze, nieco podciągając suknię, gdy sunęła nogą po parkiecie w charakterystyczny dla tanga sposób. A tempo było szybkie, to nie był powolny walc, tu nogi trzeba było kłaść szybko, przestawiać je zgrabnie, by później znowu na chwilkę zwolnić. To była walka o dominację, której nie zamierzała się poddać. Zmysłowy taniec kochanków.

– Nie mogę oderwać od ciebie wzroku – wyszeptała mu do ucha w jednej krótkiej chwili, gdy ich ciała zbliżyły się niebezpiecznie blisko do siebie.

ceaseless watcher
Vigilo, opperior, Audio.
Średniego wzrostu czarodziej (176cm), ubrany w modne szaty, szpakowate loki sięgają mu za ucho, a na twarzy nosi dość długi zarost, broda jest w wielu miejscach siwa. Emanuje od niego bardzo niespokojna energia.

Morpheus Longbottom
#9
23.08.2024, 19:49  ✶  

— Owszem. Jako prefekt też mogłem to robić. Głównie uczyło to tego, że życie nie jest uczciwe i zawsze wygra kolesiostwo — stwierdził, bez cienia zażenowania, że sam tak robił. Miał wtedy naście lat i w głowie głównie siano. Sam był uprzywilejowanym arystokratą, który przywykł do tego, aby dostawać to, czego chce, zasady uznając za sugestie. W tym czasie miał też w sobie dużo więcej gniewu na świat, niespokojnej energii, która jeszcze czasem się w nim budziła, ale potrafił nad nią zapanować. Przekuwał erupcję wulkanu w powoli sączącą się lawę, dając powietrzu i wodzie działać, aby otoczyć ogień kokonem bazaltu i oddzielić go od świata. Pozostało tylko przyjemne ciepło pulsujące na powierzchni, które i teraz z niego emanowało.

— Wysoko urodzone snoby, całkiem przystojni, nieźle wyedukowani. Mnóstwo niewykorzystanego potencjału — podsumował braci Mulciber. Rozmawiając, znów jego wspomnienia powędrowały ku czarnej sylwetce zamku. Westchnął ciężko i zaprzeczył. Była osoba o podobnych doświadczeniach, co jego, tym samym talencie, bardzo bliska osoba, która pojawiła się na ostatnim roku, przewróciła jego życie do góry nogami. — Tylko na ostatnim roku. Niestety, już nie jesteśmy na przyjaznej stopie.

Chciał odczarować dla siebie to miejsce, więc zepchnął myśli daleko, zwłaszcza gdy rozpoczął się taniec. Zresztą, Guinevere zrobiła bardzo dużo samą swoją obecnością, aby zapomniał. Myśli uciekły, gdy muzyka płynęła, gdy magia działała, przyśpieszając jego tętno. Zabawne, raczej był fanem sztuk klasycznych, ale z Jonathanem, ku rozpaczy Anthony'ego, chadzali na musicale i teraz czuł się jak w jednym. Palce zaciskały się nieco na ubraniach, na wybranej przez niego sukni, uszytej z blasku księżyca. Pierwsze momenty tańca z odpowiednim taktem zdradzały, że znał długość jej kroków, nachylenie ramion, pozwalał jej spoczywać w swoich ramionach, jego oczy błyskały mgłą i czystością, gdy spoglądał sekundy do przodu.

Pośrodku tego tańca, łaknął jej bliskości. Wystarczyło tylko wypowiedzieć jego imię, a mógł stać się jego uosobieniem, nocną marą przynoszącą przyjemność.

Wtedy też eliksir buzujący w żyłach osiągnął swój szczyt działania, kroki tańców zsynchronizowały się, nie tylko ich, ale całej grupy na parkiecie i orkiestry. A oni byli w centrum. Czy dookoła Niewymownych zawsze działo się coś dziwnego? Owszem.

— Showin' out, showin' out, hit and run, // boy meets girl where the beat goes on // stitched up tight, I can't shake free, // Cause love is the drug for me* — zaczął śpiewać zwrotkę, a przeciągając ostatnie me, zahaczył nogę Guinevere o swoje biodro i odchylił jej plecy do tyłu, tak, że jej tułów znajdował się równolegle do podłogi. I jakoś zadziałała magia eliksiru, że dziwność tej sytuacji wcale taka się nie zdawała.


*Fragment utworu Love is drug


And when I call you come home
A bird  in your teeth
the end is here
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#10
07.09.2024, 19:29  ✶  

Rozumiała to, bo sama jako dzieciak obrosła w piórka i były momenty, kiedy zachowywała się, jakby była lepsza od innych. Na całe szczęście z wiekiem jej niespokojny, pragnący wolności duch się uspokoił i zupełnie przestała w ten sposób patrzeć na ludzi. Ot, jednym przychodziło łatwiej to, co drugim sprawiało trudność. Jedni wiedzieli, czego chcą od życia, a drudzy ciągle szukali swojej drogi i celu, miotając się z miejsca na miejsce. Nie oceniała więc Morpheusa przez wzgląd na to, jak zachowywał się w szkole w młodzieńczych latach. Ważne było to, że to widział i potrafił się ot tak do tego przyznać. W odpowiedzi więc tylko się uśmiechnęła i słuchała dalej o złośliwych bliźniakach z jego przeszłości. Przedstawił ich jak typowych złych chłopców z książek, takich, których to dziewczyny chciały zmienić, bo łobuz kocha najbardziej. Wypuściła głośniej powietrze przez nos, a jej usta przeciął krzywy uśmieszek, który zaraz wyładniał, kiedy Morpheus wspomniał o swoich doświadczeniach z Trzecim Okiem. Bardzo oszczędnie wspomniał, lecz jednocześnie mówił tym wszystko.

– Czyli nie miałeś – bo co tam kolega ze szkoły… jej chodziło o mentora, doświadczonego jasnowidza, który potrafił dać dobre rady i pokierować, pomoc z opakowaniem tego daru, który wielokrotnie potrafił być też przekleństwem, gdy nie obchodziło się z nim odpowiednio. – Musiało być tym trudniej. Ale cieszę się, że ten etap jest już dawno za tobą – szkolne przyjaźnie pojawiały się, często znikały. Niektóre zostawały na całe życie, a niektóre absolutnie nie – to był absolutnie normalny krąg życia, nic nadzwyczajnego. Ginny miała sporo takich osób, z którymi kiedyś łączyło ją dużo, a teraz zupełnie nic. Nowe znajomości i przyjaźnie wcale nie były warte mniej – były po prostu inne. Co nie znaczyło, że były gorsze; może nawet przeciwnie. Życie w przeszłości, gdy zaglądało się w przyszłość, nie było zbyt zdrowe. Wyciągać wnioski, uczyć się o historii – tak. Lecz ta przeszłość nie mogła przysłaniać tego, co mogło nadejść, bo okazje mogły tylko przejść koło nosa.

Z początku nawet nie pomyślała o tym, że Morpheus będzie wykorzystywać swoją zdolność do tego, by lepiej tańczyć, ale gdy dostrzegła to zamglone i jednocześnie czyste jak bezchmurna noc spojrzenie, stało się dla niej jasne to, co właśnie się dzieje. I uważała to za genialne prawdę powiedziawszy, bo żadne z nich nie pomyliło kroków i wyglądało to tak, jakby znali swój rytm na wskroś. Swoje ciała, jakby znali się od dawna, na wylot, a przecież dopiero tutaj Morpheus mógł poczuć miękkość jej skóry, gdy ona delikatność jego dłoni.

W normalnych warunkach bardzo by się zdziwiła, że ktokolwiek do niej śpiewa, ale i w niej eliksir zaczął już działać na tyle mocno, że miała ochotę uderzyć w wyższe nuty. Nawet otoczenie, inne pary, które śpiewały, nie wydawały się ani trochę dziwne, gdy z nogą wokół biodra Morpheusa podziwiała nocne niebo, zawierzając sile jego ramion.

– Honey, I'm on fire, I feel it everywhere // Nothin' scares me anymore – odpowiedziała mu śpiewnie w tej pozycji, gdy chórki w tle zaintonowały „One, two, three, four”. – Kiss me hard before you go, Summertime sadness – zaintonowała, kiedy już była w pionie i stała twarzą w twarz z Morpheusem. – I just wan­ted you to know // That baby you’re the best.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Guinevere McGonagall (3248), Morpheus Longbottom (2468)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa