• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[15.07.72, cmentarz Little Hangleton] Kłopoty sprawia zza grobu

[15.07.72, cmentarz Little Hangleton] Kłopoty sprawia zza grobu
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#1
23.08.2024, 16:54  ✶  
Nie mieli wielu tropów.
Wiedzieli na razie tyle, że ktoś usiłował dostać się do obozowiska, podszywając pod Nell - i że wiedział o członkach ekipy pewne rzeczy, których nie powinna wiedzieć przypadkowa osoba. Nie był to na pewno jeden z nich, bo wtedy lepiej wczułby się w rolę panny Bagshot, ale Cathal, z dużym niezadowoleniem, musiał przyjąć, że któryś z pracowników mógł wynieść informacje. Nie wyjaśniało to jednak, dlaczego w ogóle dokonano tej próby, skoro chwilowo dla świata, a nawet większości osób w obozie, znaleziska z zasypanej niegdyś wioski czarodziejów były fascynujące, bezcenne pod względem historycznym, ale wcale nie jakoś cudownie przydatne dla przeciętnej osoby. Nie znaleźli stosów złota, biżuterii było niewiele, większość mechanizmów uszkodził czas bądź były przestarzałe.
Owszem, żywili podejrzenia wobec tego, że filar skryty pod wioską mógł kiedyś albo i teraz dać komuś ogromną moc - zapewne za cenę wyssania energii z kogoś innego... i dlatego mogło dojść do zniszczenia wioski, gdy pobór tej energii z okolicy stał się za duży.
Ale nie informowali o tym publicznie. Nie informowali o tym nawet większości osób, która pracowała na miejscu.
Cathal już jakiś czas temu jednak natknął się na zapiski człowieka, który zdawał się być zainteresowany sześcioma filarami w Walii. Wtedy nikt nie wiedział o wiosce i o siódmym filarze, badania więc nie przyciągnęły niczyjej uwagi - i dopiero Shafiq wygrzebał je w archiwach, kiedy szukali informacji o okolicy, przygotowując się do rozpoczęcia prac. Były to głównie opisy lokalizacji filarów, kamieni, z których je stworzono (zdaniem naukowca były wzmocnione magią, bo nie przypominały żadnych naturalnych materiałów), zamieszczonych na nich run (część jego zdaniem była autorka, nieużywana przez czarodziejów - pasowało to do tego, że wioskę odcięto od społeczeństwa, ich wiedza nie mogła przetrwać). Nic bardzo fascynującego, może poza tym, że naukowiec wierzył szczerze, że filary są czymś ważnym i miał niemalże obsesję na ich punkcie, ale jego badania przerwała śmierć.
Cathal zapamiętał jednak wtedy jeden szczegół - jak setki tysięcy innych, nieistotnych pozornie szczegółów.
Mężczyzna był metamorfomagiem.
Ta anomalia zaś była dziedziczna.
Po pojawieniu fałszywej Nell zaczął więc grzebać więcej, gromadząc informacje o Winterach. Dzienniki, fragmenty artykułów, drzewo genealogiczne. Utwierdził się w przekonaniu, że prawdopodobnie nie wszystkie rezultaty badań Wintera opublikowano. Co ciekawe – według jego syna, też metamorfomaga, i też już nie żyjącego, ojciec część swoich badań kochał tak bardzo że „zabrał je ze sobą do grobu”.
Shafiq bywał uparty jak jasny szlag, a to była jedna z takich chwil. Chciał wiedzieć, kto miesza im w obozie. A poza tym jeśli w grobowcu Wintera faktycznie mogło znaleźć się coś o filarach, których tajemnicę mieli odkryć…
…należało to sprawdzić.
*

– Nikogo nie widać? – spytał Cathal, który czekał podparty o ścianę grobowca, aż Ginewra wróci z małego rekonesansu w kociej formie. Ale nikogo nie było faktycznie widać: nad Little Hangleton zapadła ciemność, jedynym jasnym punktem były włosy Shafiqa oraz bukiet chryzantem na jednym z grobów, nikt nie kręcił się po cmentarzu późną porą.
Cathal nie domyślał się, że mają spore szczęście, że tej nocy akurat nikt nie pielgrzymował o tej porze do Kromlechu.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#2
26.08.2024, 23:21  ✶  

Sprawa była o tyle zastanawiająca, że ktokolwiek podszył się pod Nell wiedział sporo dziwnych rzeczy o ich zwyczajach i jednocześnie sporo nie wiedział, co spowodowało, że dość łatwo Guinevere zwietrzyła podstęp i coś przestało jej się kalkulować. Przede wszystkim nie znosiła być ignorowana, a mało było osób, które przechodziły obok niej tak obojętnie, jak tamtego wieczora zrobiła to Nell, gdy Gin była w kociej formie dla rozluźnienia napiętej atmosfery.

McGonagall podzieliła się swoimi przemyśleniami z Cathalem, ale też wygrzebała ze swoich rzeczy numer Proroka, który wyszedł w czerwcu, i w którym redakcja Proroka Codziennego dostała jakąś dziwną poufną informację o filarach, jakie otaczały wioskę… Ginny nie miała bladego pojęcia kto ową informację puścił w obieg, ale to musiał być ktoś z ekipy i nie powinno mieć to miejsca. W każdym razie pokazała ten stary, bo sprzed miesiąca, numer gazety Cathalowi, żeby sam zobaczył…

I byłaby gotowa się założyć, że to przez tę nieopatrznie puszczoną w świat informację, ktoś nieodpowiedni zainteresował się tematem na tyle, że zaczął węszyć bardziej, niż się to mieściło w jakimkolwiek wyczuciu smaku. No bo podszywać się pod ważnego członka ekipy i włamywać się tu? To było nie tyleż zuchwałe, co bezczelne. Duże ryzyko i duża nagroda w razie powodzenia akcji… na szczęście ta została udaremniona. Ginny do teraz nie wiedziała, jak skończył ten człowiek, a podejrzewała, że jednak nastąpiło rozszczepienie. Złapali go? Może powinni to zgłosić do BUMu… albo dyskretnie popytać w Mungu czy nie stało się ostatnio nic dziwacznego. Od tamtego wydarzenia Nefret jakoś uważniej czytała gazety, nie tylko Proroka, żeby przypadkiem nie przegapić jakiejś istotnej wzmianki…

Ale tymczasem robiła za osiedlowy monitoring, przybrana w kocią postać jak gdyby nigdy nic przechadzała się po cmentarzu, przystając to tu, to tam, niczym prawdziwy kot wciskając nos w różne dziwne miejsca, to goniąc za jakąś ćmą i (niby) zaraz tracąc zainteresowanie… Ale nie było tu nikogo. Ani nikogo nie widziała, ani nie wyczuła, a kilka razy przystanęła, żeby po kociemu złapać różne zapachy wokół. Głównie czuć było wilgotną ziemię i kwiaty, jakąś taką ciężkość… Coś jeszcze, ale nie miała pojęcia co, i zrzucała to wszystko na liczną ilość przeróżnych grobowców rozsianych po cmentarzu. W końcu jednak niespiesznym, niemal spacerowym krokiem, wróciła do Cathala i otarła się o jego nogi, prawie jakby znaczyła w ten sposób swój teren, a tego człowieka jako swojego.

– Miau – odparła na jego pytanie, najwyraźniej ani myśląc w tej chwili zmieniać swoją formę (całkowicie przekornie), a potem tak śmiesznie pokręciła głową, ale bardziej obracając wręcz całe ciałko, właśnie próbując powiedzieć, że nie.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#3
28.08.2024, 10:09  ✶  
Sama informacja o filarach jeszcze aż tak nie niepokoiła Cathala. Leżały wokół wioski, były tam, zanim ją odnaleziono, a na miejsce najpierw dostali się mugole, potem Ministerstwo Magii, posprzątać bałagan i później dopiero Shafiqowie… zakładał początkowo, że ktoś zwrócił na nie po prostu uwagę. Ukrywał pilnie informację o tym siódmym, skrytym pod ruinami, w kompleksie zasypanych do niedawna korytarzy, tych na wrzosowiskach i wzgórzach nie mógł jednać skryć pod peleryną niewidką.
Teraz jednak, w obliczu pojawienia się tej fałszywej Nell, obawy Guinevere nie wydawały się mu przesadne i podsumował je krótkim „hm” oraz bardzo, bardzo długą – nawet jak na niego – chwilą namysłu, gdy przypominał sobie każdą wzmiankę o wykopaliskach, którą gdzieś wyczytał, a potem gdy myśli popłynęły w stronę wszystkich pracowników i współpracowników.
Gdzie popełnił błąd?
Choć zwykle jego umysł skupiał się na przeszłości, w tym konkretnym przypadku ważne było działanie i patrzenie w przyszłość. Dlatego kiedy McGonagall pojawiła się, i odparła mu po „kociemu”, że nie mają towarzystwa, Cathal wydobył z niewielkiego plecaka łom i bezlitośnie zaatakował kłódkę. Dwie fazy zabezpieczeń: zaklęcie, które należało najpierw rozproszyć, potem kłódka, której nie imała się magia, ale i jedno, i drugie nie stanowiło wielkiej przeszkody.
Shafiq zastanawiał się mimowolnie, czy w ogóle ustawiono je, ponieważ Winter chciał utrudnić miejscowym gówniarzom dostanie się do grobu albo miejscowym czarnoksiężnikom wykorzystanie części jego ciała w eksperymentach, czy naprawdę miał coś do ukrycia.
Wejście uchyliło się z głośnym skrzypieniem. Cathal wyciągnął różdżkę, rozjarzył ją lumos i zszedł ostrożnie po kilku stopniach, biegnących w dół, wąskich, pokrytym brudem. Kamienna podłoga była popękana, a po obu stronach ciasnego pomieszczenia o niskim suficie, we wnękach, kryły się sarkofagi: szczątki przedstawicieli rodu Winterów. Cathal przesunął wzrokiem po tabliczkach, i dość szybko wyszukał właściwe imię i datę śmierci. Przez ułamek sekundy zadawał sobie pytanie, czy nie byłoby lepszym pomysłem zabrać tu klątwołamacza, ale mimo wszystko… ustawianie klątw w grobach nie należało do standardowych posunięć. Już sam fakt, że dostrzegł pieczęć, był zaskakujący.
– Nie podchodź za blisko – rzucił do Ginny, obojętnie w jakiej akurat przebywała formie, i sięgnął ku pieczęci, stanowiącej zabezpieczenie zawartości sarkofagu, chcąc ją uszkodzić. Zajęło mu to moment, ale ta w końcu zaiskrzyła i straciła moc: pociągnął zaklęciem za kołatkę…
A potem jego jasne brwi powędrowały w górę.
W środku bowiem nie było nie tylko żadnych materiałów – nie było nawet szczątek.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#4
31.08.2024, 23:05  ✶  

Problem polegał na tym, że gdy mugole odkryli wioskę, to Ministerstwo ładnie wyczyściło im pamięć o rzeczach, których wiedzieć nie powinni, i samo też nie przekazywało ważnych informacji do wiadomości publicznej. Ginewrę zaś nie martwiło to, że w proroku w ogóle napisano o filarach, tylko sposób, w jaki to zrobiono. Gdyby w tekście nie padła informacja o „poufnych informacjach” czy tam „poufnych źródłach”, to jakieś tam starożytne filary nie przykułyby takiej uwagi. Bo to wszystko brzmiało, jakby chcieli coś zataić – i była to cholerna prawda, tyle że gdyby przedstawiono to tak… zwykle, jakby to nie było nic wielkiego, to nie przykułoby to też nadmiernej uwagi, a tak?

A tak mieli teraz spory problem, bo podszywanie się pod członka zespołu nie wróżyło niczego dobrego. Nie mieli wcale pewności, czy to jedna osoba, czy zorganizowana grupa – a teraz byli ostrzeżeni… O ile ten ktoś przeżył jej zaklęcie i teleportację w takim stanie.

Odeszła kawałek i przysiadła, zawijając ogon wokół swoich łapek, po czym zaczęła się przyglądać, jak Cathal radzi sobie z kłódką, a kiedy w końcu udało mu się otworzyć drzwi, podniosła się spokojnie, rozejrzała ostatni raz i przebiegła Calowi pomiędzy nogami, wciskając się na przód pochodu, gdzie mogła z gracją i lekkością, i dużo większą zwinnością zejść po starych schodach, sprawdzając, czy jest bezpiecznie. Było. Oprócz grubej warstwy kurzu grobowiec wyglądał całkowicie standardowo (jak na miarę grobowców, rzecz jasna). Trochę sarkofagów, pajęczyn… Ginny rozglądała się uważnie, starając się nie wchodzić Calowi w drogę, kiedy ten z wyższej perspektywy i z różdżką w dłoni oglądał tabliczki, by się upewnić co do tego, który grób ich interesuje. Namierzył go dość szybko, a kiedy się do niej zwrócił, by się odsunęła, to czmychnęła na schody, chcąc mu zrobić miejsce i stamtąd obserwowała, jak mężczyzna siłuje się z pieczęcią, a w końcu i ona zobaczyła, że ta musiała się wypalić, a Cathal wziął się za otwieranie sarkofagu.

Z tej perspektywy miała wgląd na twarz Cathala i jego bezbożne zdziwienie, które zmusiło ją do ruszenia się, aż przystanęła przy sarkofagu obok Cala i odmieniła się i też wgapiła w tę pustkę. Przez moment panowała między nimi cisza, kiedy najpierw miała pustkę w głowie, a potem westchnęła cicho i rozejrzała się po reszcie grobowca, jakby szukała czegokolwiek.

– No dobra, tego się nie spodziewałam. Myślisz, że zawsze był pusty, czy może ktoś zabrał jego szczątki, żeby… Nie wiem. Bawić się w jakieś dziwne rzeczy – „dziwne” znaczy nekromancję, ale przychodziły jej też inne pomysły do głowy, a rzucenie kosteczek ulubionemu pieskowi znajdowało się na szarym końcu. – Mam taką szaloną propozycję, żeby otworzyć też resztę, bo może ktoś zostawił tutaj celowo pusty sarkofag… – rzuciła w zamyśleniu, patrząc na wnękę znajdującą się obok, tak w myśl zasady, że najciemniej zawsze jest pod latarnią.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#5
02.09.2024, 11:09  ✶  
Cathal nie miał szans zareagować na to, że Ginny wyrwała się do przodu – i jako kot była znacznie szybsza od niego, i on tak bardzo skupił się na obserwacji wnętrza grobowca, że przez chwilę był głuchy i ślepy na inne bodźce.
– Ginewra! – syknął więc ładnych parę sekund za późno, gdy ona była już w środku i rozglądała tam kocimy oczyma, tak dobrze widzącymi w ciemnościach. – Masz pojęcie, co z ciałem kota mogłoby zrobić jakieś ochronne zaklęcie?
Oczywiście, że miała. Jako kot nie mogłaby rzucić czaru ochronnego, uderzenie czy czar, który człowieka co najwyżej by powalił, ją mogłoby zabić… ale to nie mogło powstrzymać McGonagall, jeśli uważała, że sama najlepiej sprawdzi, czy jest bezpiecznie. Może miała rację, gdy wspominała kiedyś, że gdyby uczyła się w Hogwarcie, byłaby zapewne Gryfonką – były w niej obecne te wszystkie irytujące, gryfońskie cechy, jak biegnięcie do przodu bez czekania, a które sprawiały, że Cathal w szkole nigdy z Gryfonami się nie zadawał. Nie dlatego, że tak mu kazał honor Ślizgona, ale że wtedy wydawali się za głośni, zbyt energiczni, zbyt nierozważni i tak dalej, i tak dalej.
Stał przez moment, spoglądając na nią, na grobowiec, skupiony teraz jednak na innej myśli: czy gdyby w ogłoszeniach o pracę zaczął wpisywać klauzulkę Gryfonów nie zatrudniamy oskarżono by go o dyskryminację? Dopiero po dobrych kilkunastu sekundach otrząsnął się na tyle, aby wejść do środka i zabrać się do pracy.
On też spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że sarkofag będzie absolutnie pusty.
Przypatrywał się zawartości – pustce – bardzo uważnie.
– Trzeba by zrobić dodatkowe badania, bo ktoś mógł dokładnie usunąć je zaklęciem i wszystko oczyścić, ale wygląda na to, że zawsze był pusty. Żadnego śladu po kościach, prochach, materiałach.
Nie był medykiem – zdecydowanie jeśli szło na przykład o oglądanie starych kości, specjalistkami były raczej Guinevere czy Nell – ale pracował w branży dostatecznie długo, aby potrafił ocenić pewne podstawowe rzeczy. Na przykład, że w danym miejscu nie było żadnych śladów organicznych, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Przesunął spojrzeniem jasnych oczu po pozostałych sarkofagach, gdy McGonagall zaproponowała, aby sprawdzić i je. Pomysł może szalony, owszem, ale on nie chciał wychodzić stąd z niczym, a poza tym te kości od tych, które zwykle badali, odróżniało jedynie to, że były kilkaset lat młodsze. To co dla innych byłoby bezczeszczeniem grobu, dla niego było zaledwie częścią pracy, wykonywanej bez sentymentów.
– Masz rację. Przyjrzę się… – zaczął i urwał. Zmarszczył brwi. Jeszcze raz spojrzał na pobliskie sarkofagi, nienaturalnie długą chwilę pogrążony w zamyśleniu. – Na niektórych nie ma run wcale. Na innych są podstawowe. Pieczęć silniejsza była tylko tu. Nienaruszona. I… jest tam – powiedział, wskazując sarkofag po przeciwnej stronie, według napisu należący do jakiegoś Roberta Wintera, który według dat zmarł ponad sto lat temu. Nie zwrócił na to uwagi, póki nie zaproponowała sprawdzenie wszystkich wnęk, ale dlaczego ktoś starał się chronić coś, czego nie było? I dlaczego identyczna pieczęć spoczywała na dwóch wnękach – które „zapełniono” w odstępie niemal stu lat?
Shafiq zbliżył się do niej i znów przez chwilę zajmował łamaniem pieczęci i gdy ta pękła…
We wnęce nie było ciała.
Nie było tam w ogóle sarkofagu – zamiast tego kryło się tam niewielkie przejście, wiodące gdzieś w ciemność.
– Ktoś chyba zainspirował się Hogsmeade – mruknął, przypominając sobie przejścia, ciągnące się tam pod niektórymi starymi grobowcami – w większości wieki temu już zrabowane z tego, co czarodzieje chcieli zabrać do grobu.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#6
03.09.2024, 10:12  ✶  

Oczywiście, że miała pojęcie, a i tak by to zrobiła. Uważała, że w kociej formie lepiej dostrzeże szczegóły grobowca w ciemnościach czy półmroku, szybciej zareaguje i lepiej odskoczy. Nadal była jednak czarodziejem, nie zwierzęciem, sądziła, że jeśli coś jej się stanie w tej formie, to po prostu wróci do ludzkiej postaci.

– Mrrru – odpowiedziała mu tylko twierdząco, całkowicie nieświadoma myśli, jakie kołatały się po głowie Cathala. Pomysł był co najmniej średnio wykonalny, bo może i uwolniłby się od gryfonów z Hogwartu, ale taka Ginny przecież nigdy nie chodziła do tej szkoły, byłoby to więc mało skuteczne. A Ginewra nie była aż tak porywcza. Z pewnością nie była też głośna, chociaż jeśli już zaczynała gadać, to dużo. Na pewno nie była tak energiczna, by odbijać się o ściany jak piłeczka kauczukowa, inaczej by nie wytrzymała w tej pracy. Ile tu czasu czasami trzeba było spędzić na kolanach, z pędzelkiem w ręce, by czegoś nie zniszczyć… albo to jak potrafiła zawiesić się w jednej pozycji jak kot, kiedy po prostu pilnowała innych archeologów (jak kiedyś Thomasa Figga, który rozbrajał pułapki w podłodze), albo kiedy ślęczała nad tekstami przepowiedni, zapisanej obrazkowo…


Pozwoliła sobie przysunąć się bliżej do tego sarkofagu, który Cathal dopiero co otworzył, by przyjrzeć mu się z bliska nieco uważniej. Oczy Guinevere na powrót stały się kocie, chciała wyłapać jak najwięcej tych szczegółów, które mogli pominąć, gdy patrzyli tak po prostu na pustkę. Słuchała, co Cal mówił o tych pieczęciach, na całe szczęście miała podzielność uwagi. Oderwała spojrzenie, gdy Shafiq znalazł identyczną pieczęć na innej trumnie, obróciła głowę i zmarszczyła brwi.

– Nie rozumiem tej niekonsekwencji – nie umiała w ogóle załapać, jaki tu był schemat. Trzeba było otworzyć wszystkie groby, żeby móc załapać, czym kierowano się, układając sarkofagi i nakładając na nie pieczęci. Cathal pracował więc po drugiej stronie pomieszczenia, a ona powróciła do badania tej pierwszej wnęki, aż usłyszała, że i tamta została przerwana.

I wnęka była pusta.

– To się robi coraz dziwniejsze – mruknęła i obróciła się, by podejść do Cathala. Wtedy dostrzegła niewielkie przejście, do którego jednak się wcale nie zaczęła pchać, po prostu stanęła obok Cala i zajrzała w ciemność swoimi kocimi oczami. – To co, panie przodem? – i gotowa była znowu zmienić się cała w kota, żeby wejść tam i spojrzeć jak wygląda sytuacja. Zaletą bycia kotem była też taka, że była dużo lżejsza k istniała mniejsza szansa, że uaktywni pułapkę, która wymaga wciśnięcia jakiejś płyty…

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#7
03.09.2024, 13:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.09.2024, 13:45 przez Cathal Shafiq.)  
– Albo jaśniejsze – mruknął Cathal, po długiej, długiej chwili wpatrywania się w wąskie przejście. Nie, nie mógł przypomnieć sobie podobnego przypadku, a to oznaczało, że na nic takiego się nie natknął, ani osobiście, ani w zapiskach, ani nawet nie słyszał takiej historii z drugiej ręki. – Faktycznie zabrał do grobu wyniki swoich badań albo coś innego. Oficjalnie spoczywa we wnęce, ale tak naprawdę pochowano go gdzieś tam… I ten sarkofag, pewnie od początku pusty, bo nie mieli ciała Roberta Wintera, jest przejściem. Cholera, powinienem zabrać Pandorę.
Skoro Winter tak się postarał, albo był paranoikiem, albo wrednym typem, który nie chciał, by ktoś dostał wyniki jego badań. W każdym razie, mogli się tu spodziewać wszystkiego, co najpaskudniejsze. Klątw. Pułapek. Diabelskich sideł. Dlatego wahał się, czy w ogóle wchodzić do środka – czy nie należało sprowadzić tu reszty ekipy. Ale i tak ryzykowali z tym włamaniem.
– Sprawdzimy, co i jak, i najwyżej wrócimy tu później – mruknął w końcu, a potem obrzucił ją spojrzeniem odrobinę kpiącym. – Ginny, jestem chamem, nie dżentelmenem. Nie oczekuj, że będę przepuszczać gdziekolwiek kobiety – oświadczył. Przykucnął i najpierw machnął różdżką, oświetlając dokładniej tunel, sprawdzając, czy nie dostrzeże czegokolwiek, co wskazywałoby na obecność klątwy albo pułapki, i wymusiło na nich cofnięcie po specjalistę. Podniósł jakiś kamyk i rzucił go do przodu, wyglądało jednak na to, że na razie nie było tu niczego niebezpiecznego.
Wejście do wnęki w ścianie, wymagało położenia się na zakurzonej powierzchni – a nawet gdy Shafiq przedostał się do tunelu, z jego wzrostem i barami niemal dotykał ramionami boków tunelu, i musiał iść zgięty w pół. Udowodnił przy okazji, że zaiste nie jest dżentelmenem, przeklinając przy tym okropnie – wprawdzie McGonagall nie mogła go zrozumieć, bo przeklinał głównie po rosyjsku, ale szło się domyślić po tonie, że nie są to żadne magiczne zaklęcia. Nie pierwszy raz przedzierał się przez korytarze w taki sposób, w Egipcie nieraz przychodziło mu się wręcz czołgać, ale nigdy nie stało się to przyjemniejsze. Wąski, niski korytarz prowadził w dół i w dół, głębiej pod cmentarz, a potem – Cal był niemal pewny – poza jego teren (może i dobrze: jeszcze inaczej by znaleźli się za blisko Kromlechu, a tego to na pewno żadne z nich nie chciało), aż w końcu, ku jego niezmiernej uldze, poszerzył się, zamieniając w jaskinię. Shafiq zaklął znowu, wyprostował się i roztarł obolały kark.
– Chyba stworzył tunel z grobowca do jakiejś naturalnej, podziemnej groty.
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#8
04.09.2024, 08:19  ✶  

– Jak dla mnie, to jest całkiem ciemno – powiedziała z sarkazmem, ale ta rozmowa nie odbiegała od rozmówek jakie ze sobą prowadzili przez latam Ginewra potrafiła być tak poważna, jak lubiła wciskać kij w mrowisko, niejednokrotnie prowokując chociażby Letę, gdy zaczęła już jakiś temat, przepadała za droczeniem się. – A może Robert Winter nigdy nie istniał? Może to wyimaginowany krewny, żeby być przykrywką – dołączyła do tych rozmyślań, wpatrując się w ciemność niewielkiego tunelu, ale nawet z kocimi oczami nie widziała tam niczego nadzwyczajnego, ot wąskie przejście. Nikt pewnie nie przewidział, że ktoś w ogóle włamie się do tego grobowca, a nawet jeśli, to że będzie sprawdzać sarkofagi jakichś przypadkowych zmarłych. Ale oto byli, patrząc w ciemność – ta jednak nie odpowiadała swoim spojrzeniem.

– Ha, nie oczekuj! – powtórzyła za nim i uśmiechnęła się wyzywająco. – Bycie dżentelmenem to ostatnie o co bym cię podejrzewała – dodała, patrząc jak Cathal gramoli się do środka z pewnym zainteresowaniem, bo to zawsze był zabawny widok: wielki chłop, małe przejście, dużo przekleństw. A byłoby prościej gdyby jej zaufał, żeby go odrobinę tymczasowo zmniejszyła, ale nie! Faceci mieli ten swój idiotyczny kompleks wielkości, przy którym miała ochotę wywracać oczami. – Lubię jak jesteś chamem – stwierdziła po prostu, czekając aż wciśnie się do tunelu na tyle, by i dla niej w końcu było miejsce. I była to prawda: lubiła to w nim, uważała to za całkowicie odświeżające, bez tych wymuszonych tańców wokół ludzi, uważania na słowa i tak dalej. Lubiła tę bezpośredniość.

A potem bardzo pokazowo znowu zmieniła się z kota i jak gdyby nigdy nic wlazła w przejście zaraz za nim. Ona słuchała jakich rosyjskich… chyba przekleństw, a on mógł słyszeć odbijający się od kamiennych ścian koci pomruk, bo Ginny mruczała – bawiła się całkiem nieźle idąc ślimaczym tempem za stękającym Cathalem.

Wyszła zaraz za nim i od razu się odmieniła się, niemalże pokazowo, bo ona ani trochę nie zmęczyła się tym małym spacerkiem w dół ciasnym i zajebiście niewygodnym dla Shafiqa przejściem, i kiedy on rozmasowywał kark, zakręciła w powietrzu swoją różdżką.

– Następnym razem po prostu zamienię cię w kociaka i przeniosę w zębach, jak na niegrzecznego chłopca przystało – czy była to groźba? Raczej taka bez pokrycia, bo Ginewra była w sobie zaskakująco wiele poszanowania do granic drugiego człowieka, tak długo, jak nie wchodziło to na sprawy medyczne, nie mogła sobie po prostu odmówić pozaczepiania Cala. – Założę się, że gdybym rozumiała chociaż słowo z tego co tam gadałeś pod nosem, to zwiędły by mi uszy – dodała i w końcu dała mu spokój, bo rozejrzała się po miejscu, w którym się znaleźli. – Taa, tak to wygląda. Strasznie dużo zachodu, typ miał chyba sporo do ukrycia – stwierdziła i oparła jedną dłoń na biodrze. Rzuciłaby zaklęcia rozpraszania na dobry początek, ale doskonale wiedziała, że nie jest w nich żadnym asem. Po prostu rozglądała się, szukając czegokolwiek, co przykuwałoby uwagę.


Percepcja
Rzut Z 1d100 - 27
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#9
05.09.2024, 12:08  ✶  
Kostki
*
- Albo to jego... tunele, a drugi Winter tylko je wykorzystał - dodał Cathal w zamyśleniu. Może Roberta nie było, może to on stworzył ten grobowiec, by coś ukryć głębiej, może jego ciała nie odzyskano i to miał być symboliczny grób... W tej chwili próbował jednak nie skupiać się na tych rozważaniach, a zostawić je na później. Wiedział, że sprawa będzie go dręczyć i że potem spędzi nieco więcej czasu niż byłoby rozsądne nad źródłami, szukając informacji o rodzinie Winterów.
*
– Tylko spróbuj, to następnym razem, kiedy zamienisz się w kota, wrzucę cię do skrzyni pokrytej pieczęciami i tam trochę potrzymam – odgryzł się Cathal. McGonagall była w tej dziedzinie magii niezwykle utalentowana, a jej zdolności animagiczne ułatwiały kobiecie wiele rzeczy na terenie wykopalisk, ale Shafiqa i tak to nie przekonywało. Transmutacja ludzi była skomplikowana i ryzykowna, i tak krótkotrwała, a on był diabelnie nieufny pod takimi względami, poza tym nie miał ochoty zamieniać się w zwierzaka, koniec, kropka. Sytuacja musiałaby być chyba dosłownie sprawą życia i śmierci, żeby pozwolił Ginewrze się transmutować w cokolwiek innego. – Dlatego przeklinałem po rosyjsku. To doskonały język do przekleństw, a poza tym i tak czasem lubisz nie słuchać, co ci się mówi, co by było, jakby jeszcze ci uszy zwiędły? – spytał retorycznie, pijając oczywiście choćby do tego, że wbiegła do grobowca radośnie pierwsza, jak ją wołał, żeby tego nie robiła. Nie żeby nie miała ku temu swoich powodów, jak choćby koci wzrok, ale Cathal naprawdę był niewiarygodnie uparty i zawsze obstawiał przy swoim zdaniu.
[b] – Miał wiele do ukrycia albo za dużo czasu… lub używał tego przejścia już wcześniej? Jego dom był w pobliżu. Gdyby on albo ktoś z jego przodków chciał ukryć coś przed Ministerstwem, czy cmentarz nie byłby dobrym wyborem?
Uniósł różdżkę nieco wyżej, oświetlając okolicę: jaskinia wyglądała na naturalną, ale i to nie było całkowicie pewne. Shafiq zmarszczył brwi, dostrzegając coś białego na ścianie, i tknięty nagłym przeczuciem zadarł w pewnym momencie głowę, a potem zamarł.
To nie był dobry moment na porównywanie wielkiego pająka, siedzącego w sieci, spowijającej cały sufit jaskini, do obrazków wszystkich innych pająków, jakie kiedykolwiek widział, ale umysł i tak postanowił spłatać mu figla i te obrazki podsunąć. W konsekwencji ona pająka nie zauważyła, a on z kolei po prostu zareagował za późno, aby rzucić zaklęcie, zanim ten spuścił się ku niemu z sufitu – Cathal więc spróbował po prostu zrobić unik…

Rzut Z 1d100 - 99
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 96
Sukces!
Róża Pustyni
Wszystkie przyzwoite przepowiednie są do rymu.
Ginevra rzuca się w oczy. To szczupła i dość wysoka kobieta, sięgająca 177 cm. Ma owalną twarz, opaloną skórę i jasnobrązowe oczy; włosy długie do pasa, ciemnobrązowe, proste i grube. Ubiera się raczej schludnie niż byle jak. Jej usta często zdobi psotliwy uśmieszek. Mówi z akcentem, słychać, że nie jest z Anglii.

Guinevere McGonagall
#10
07.09.2024, 13:49  ✶  

– Będę tak długo i tak głośno i tak żałośnie miauczeć, że będziesz musiał mnie wypuścić – odparła niezrażona na te groźby. Była kobietą dobroduszną, ale też charakterną. Kiedy chciała, to potrafiła być wyjątkowo upierdliwa, zwłaszcza jak trzeba było coś z kimś załatwić. Tak w pracy raczej nie wchodziła nikomu w drogę, ani tym bardziej w kompetencje. Teraz po prostu się droczyła, nic poza tym. Ufała swoim zdolnościom w transmutacji, niejednokrotnie posiłkowała się tym przy leczeniu, ale też przy zupełnie zwykłych, codziennych rzeczach. Transmutacja człowieka była magią bardzo zaawansowaną, ale ktoś, kto potrafił zmieniać się w dwie różne zwierzęce formy i osiągać też te pośrednie, nie musiał chyba nikomu udowadniać swojego doświadczenia?

– Musisz mnie kiedyś nauczyć kilku słów – zachichotała pod nosem, notując w pamięci, ze to może być wspaniały pomysł, przecież musiała wiedzieć, kiedy ją obraża. – Nie mam nic przeciwko słuchaniu, o ile nie są to kompletne bzdury – dodała z dumą, bo doskonale wiedziała, że jako kot miała dużo większą szansę zobaczyć w ciemnym grobowcu coś podejrzanego i znacznie lepiej nadawała się na rekonesans niż wielki Cathal, który z pewnością władowałby się w jakieś pole ochronne i nie zdążyłby uskoczyć w porę. Tak sobie to przynajmniej tłumaczyła.

– Tak, w sumie może tak być. Kto szukałby na cmentarzu… Zaraz byłby krzyk, że to zakłócanie spokoju zmarłym i inne pierdolety – z którymi rzecz jasna się nie zgadzała, bo była archeologiem i co chwila „zakłócała spokój zmarłych”.

Rozejrzała się, ale nie zauważyła niczego podejrzanego. Ot, pajęczyny w takim miejscu to było coś absolutnie spodziewanego. Niespodziewane było jednak to, co się na tej pajęczynie znajdowało, a co pierwszy zauważył Cathal, który w porę uskoczył. Pierwszy moment był tym zdziwieniem dla Guinevere, która zamrugała dwa razy na widok ogromnego cielska, ale na szczęście miała w dłoni różdżkę po tym, jak odmieniła się ze swojej kociej formy. Wycelowała ją więc w stwora (któremu tak po prawdzie to oni zakłócili spokój….) próbując go zmienić w kielich.


Transmutacja
Rzut PO 1d100 - 62
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 25
Akcja nieudana
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (5866), Guinevere McGonagall (5865)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa