• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie Hogsmeade 4.09.1972 Darowanemu jednorożcowi nie zagląda się pod ogon

4.09.1972 Darowanemu jednorożcowi nie zagląda się pod ogon
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#11
23.01.2025, 00:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 00:44 przez Regina Rowle.)  

Na półkach nie stało nic, co mogłoby uchodzić za podejrzane lub nielegalne. Regina nawet się tego spodziewała, bo przecież trzeba być skończonym idiotą, żeby dowody na działanie poza prawem zostawić na wierzchu. Nawet jeżeli ów “wierzch” był na zapleczu swojego domu, czyli miejsca względnie bezpiecznego.

Zawróciła i znowu przeszła się wzdłuż regałów, mijając przy tym Brennę w wilczej postaci. Szczerze mówiąc, to bardziej liczyła na nią i jej nos, niż na to, że sama coś zauważy. Dlatego na wzmiankę o tym, że coś dziwnego wisi w powietrzu, skinęła głową i mocniej zacisnęła rękę na różdżce. Tak na wszelki wypadek…

Kiedy Brenna przestąpiła próg, Regina raz jeszcze zaczęła się rozglądać po zapleczu. Jednocześnie zastanawiała się, gdzie był gospodarz, skoro wszystko wskazywało, że nie było go w domu. Deportował się gdzieś? Wyszedł frontowymi drzwiami i udał się do miasta?

Serce nieco się uspokoiło, więc i jego właścicielka odetchnęła głębiej. Miodowe oczy napotkały skrzynkę z symbolem trupiej czaszki. Regina zmarszczyła brwi i sięgnęła do niej, ale ręką zahaczyła o słój stojący na drodze, z bliżej nieokreślonym czymś, co trochę przypominało oczy. Naczynie poszybowało w dół i rozbiło się z głośnym trzaskiem.

Serce natychmiast przyśpieszyło, a czarownica zastygła wpatrzona w toczące się po kamiennej podłodze oka i rozlewający się brunatny płyn. Czekała na wszystko, co teraz się może wydarzyć. Liczyła na nic.

Matka musiała mieć ją dzisiaj w opiece, bo dom pogrążył się w zupełnej ciszy. Nie rozległy się żadne kroki, które wskazywałyby, że zaraz spotka się z właścicielem. Nic w magazynku nie wybuchło. Cisza i spokój. No prawie.

Przypomniała sobie o oddychaniu wraz z pukaniem, którego przygłuszony dźwięk dobiegł jej uszu. Potem rozległ się głos i chyba pytanie, ale nie słyszała aż tak dobrze. Zapewne była to Brenna. Całe szczęście. A domostwo nadal było ciche, cichutkie, może prócz “buchorożca” w składziku, ale ten też już poniechał robienia hałasu.

Regina skierowała różdżkę ku słoikowi, by go naprawić i zastygła. Zmarszczyła brwi i przekręciła głowę, by upewnić się, że to, co widzi, to żadna iluzja.

Mianowicie brunatny płyn, który rozlał się po podłodze, wpływał pod szafkę dziwnymi i trochę nieregularnymi rowkami. Coś musiało wyżłobić je w kamiennej posadzce i Regina zaczynała się domyślać co takiego.

Odstąpiła o krok od regału, po czym skierowała w jego stronę różdżkę. Światło na jej czubku przygasło, ale nie zniknęło, kiedy wprawiła ją i dłoń w ruch. Wnioskując po bruzdach w podłodze, regał zasłaniał smok-raczy-wiedzieć-co, więc postanowiła go przesunąć; najpierw przyciągnąć do siebie, a potem przeciągnąć go na bok. Dokładnie tą samą drogą, jaką wskazywały ślady na ziemi.



Translokacja, II
Rzut N 1d100 - 25
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#12
26.01.2025, 15:31  ✶  
– Panie Elijah? – zawołała głośniej, mocniej uderzając o drzwi. Zmarszczyła lekko brwi, niepewna, czy mężczyzna może próbował ukryć się przed niechcianymi gośćmi, wyszedł prosto w las, czy użył sieci Fiuu? A może faktycznie coś się mu stało…? – Proszę pana, widziałam pana na podwórku. Czy nic panu nie dolega?!
Cisza.
Brenna westchnęła, sama niepewna, czy to dobrze, czy nie, jeszcze raz obejrzała się na furtkę. Wcześniej, jako wilk, czuła tutaj świeży trop, po tym jak mężczyzna wyszedł na zewnątrz – ten sam, który dało się wyczuć w składziku na tyłach, jakby były tam we trójkę, nie we dwójkę. Pewnie gdyby nie było tu Reginy, i tak rozważyłaby włamanie się, bo podejście Brenny do procedur… bywało elastyczne, gdy miała pewność, że ujdzie jej to na sucho, ale teraz obecność Rowle hamowała ją dość mocno: w końcu nie znały się szczególnie dobrze i Regina była cywilem. „Zajrzałyśmy do środka, bo widziałyśmy, jak wchodzi do domu, drzwi z tyłu były uchylone i nie odpowiadał” dało się usprawiedliwić, przeszukiwanie pięter już chyba niezbyt.
Brenna zadarła na moment głowę, spoglądając z pewnym żalem na okna na piętrze, zanim wróciła do Rowle.
– Chyba go nie ma – rzuciła od drzwi, gdy wróciła. – Nie odpowiada na pukanie, nie czuć świeżych tropów wokół domu, powiedziałabym, że teleportował się i to chyba właśnie z tego pomieszczenia… dziwne, że zostawił drzwi otwarte, ale może zamierza szybko wrócić. Znalazłaś coś?
Odruchowo zniżyła głos i weszła do środka dopiero, kiedy skończyła mówić, chociaż przecież wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że były tutaj same. Gdy jednak się zbliżyła, dostrzegła, że Rowle celuje różdżką w szafkę, a potem jej wzrok skierował się ku śladom pozostałym na podłodze. Chyba nie zwróciłaby na nie uwagi, przynajmniej nie od razu, gdyby nie Rowle. Co więcej ślady wyglądały na stosunkowo świeże: może Elijah co jakiś czas je maskował, tak na wszelki wypadek?
W porządku.
Szybka kalkulacja wykazywała, że cokolwiek tak znajdą, nie będzie tego można użyć w sądzie, ale może to bardzo pomóc. Jeżeli mężczyzna miał tutaj jakiś schowek…
– Nieźle. Może jest odporny na magię? – zastanowiła się, i skoro zaklęcie nie podziałało, wyciągnęła z kieszeni rękawiczki, by potem spróbować odsunąć szafkę siłą.
Miała nadzieję, że mężczyzny nie ma w środku, ale gdyby był, to powinien ją usłyszeć, gdy nawoływała.
Af
Rzut PO 1d100 - 66
Sukces!

Rzut PO 1d100 - 36
Slaby sukces...


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Olbrzymka
Draco dormiens nunquam titillandus.
Patrzysz i zastanawiasz się, czy masz do czynienia z olbrzymem, który zgubił się w Londynie. Barczysta, wysoka na blisko dwa metry, o twardych rysach twarzy. Dopiero później, jak już przyzwyczaisz się do jej wyglądu, zauważasz pewne drobnostki. Kartoflany nos zdobi poprzeczna blizna, przebiegająca na jego grzbiecie. Miodowe oczy spoglądają na świat ze spokojem, który ociepla serce i daje odetchnąć. Włosy ciemnobrązowe, prawie wpadające w czerń, skręcają się i falują, jeżeli ich właścicielka wypuści je z niedbałego warkocza. Olbrzymka zdaje się mocno stąpać po ziemi, ale znać w tym kroku delikatność.

Regina Rowle
#13
28.01.2025, 15:09  ✶  

Cisza. Spokój. Tylko dwa żywe duchy (przynajmniej tak na trzy rzuty oka). Okoliczności idealne do włamań lub „obywatelskich interwencji”. W ich przypadku to drugie, bo przecież Elijah słaniał się na nogach, jak wchodził do budynku, drzwi za sobą nie domknął, jakiś taki nieswój się wydawał. To jak to tak można zostawić czarodzieja w ewidentnej potrzebie?

Przynajmniej tak by to tłumaczyła Regina. Czy kogokolwiek by to przekonało? Wątpliwe, bo biorąc pod uwagę jej wygląd i możliwe koneksje Elijaha, mogłaby uchodzić za osobę współwinną lub chociaż podejrzaną. Ale to nie tak, że jacyś BUMowcy się tu kręcą, nie?

Na całe szczęście kręciła się tu jedna wyrozumiała pani detektyw i Regina ani myślała przejmować się tym, że prawo zrobiło krok w tył i już nie stało po ich stronie.

— Regał, chyba można go przesunąć.

Zawtórowała tonem Brennie i opuściła różdżkę, widocznie zdziwiona tym, że regał ani drgnął.

Też zaniepokoiły ją słowa o tym, że czarodziej musiał się deportować i to właśnie z tego pomieszczenia, w którym stały. Mógł pojawić się w każdym możliwym momencie i co wtedy powiedzą? Że ma taką piękną dynię i chciały się spytać czym ją podlewa albo jaka to odmiana?

Regina nawet nie zastanawiała się nad prawną mocą dowodów. Od dwóch tygodni myślała o tym, żeby po prostu sprawdzić, czy facet ma za uszami nielegalny handel, czy wręcz przeciwnie i na wszystko posiada licencję. Dowody? Sprawa? Akta? Niech smok to ogniem raczy.

W trakcie tych dwóch tygodni ani razu nie przyszło jej do głowy, żeby powiadomić o tym stosowne służby. Czemu? Po pierwsze nie miała poważnych dowodów, bo jak brzmi „wydaje mi się, że…”. Po drugie, zeznania wymagałyby, żeby całą historię opowiedzieć od początku, czyli jej wizyty na Nokturnie. I jak to by wyglądało? Wysoki sądzie, ja tam tylko przechodziłam? Śmiech na sali, a dementorzy już sapią z (nie)szczęścia.

— Może…

Powiedziała bez przekonania i jak tylko Brenna złapała za regał, pospieszyła jej z pomocą. Niepotrzebnie, bo ciemnowłosa przesunęła mebel sama i to bez większego problemu. Szafka odjechała w bok i coś za ścianą kliknęło. Olbrzymka aż sapnęła zdziwiona i odskoczyła, gotując się do… Właściwie to do wszystkiego, co mogło na nie wyleźć lub wyskoczyć.

Co takiego się stało? Otóż nic. Oczom czarownic ukazały się niknące w mroku stopnie, które prowadziły w dół. Wraz z otwarciem przejścia mogły poczuć chłodny powiew, który przyniósł lepką woń stęchlizny i wilgoci. Jeżeli któraś z nich bywała w jaskiniach, to tak właśnie pachniał ten korytarz.

Rowle przełknęła głośno ślinę, poprawiając chwyt na różdżce. Nikogo nie powinno dziwić, że nie przepadała za ciasnymi pomieszczeniami, a z tym właśnie kojarzyły się jej jaskinie. Jeszcze myśl, że sklepienie zwali ci się na głowę. Brrr!

— Może wcale się nie deportował, tylko poszedł tędy?

Spytała przyciszonym głosem, z ociąganiem odrywając spojrzenie od wejścia i przeniosła je na Longbottom.

— Skoro nie zamknął za sobą drzwi, to... To raczej nie może prowadzić zbyt daleko.

Detektyw Rowle, ależ pięknie by to brzmiało. Taka błyskotliwa i domyślna. Na kapelusz Merlina, niech ją ktoś zatrzyma, bo zaraz w Azkabanie zrobi się tłoczno.

Śmietanka przestępcza nie musiała drżeć na myśl, że wzmocni Brygadę. Było to w jej najodleglejszych planach i w ogóle w tym momencie nie zaprzątało jej umysłu. Natomiast co takiego zajmowało? Myśli o tym, że tak zakamuflowane wejście musi prowadzić do czegoś, niekoniecznie legalnego. Czyli dokładnie do tego, czego obie szukały.

Gdzieś między jedną myślą a drugą przypomniało jej się o zbitym słoiku. Zakręciła różdżka, sprawiając, że drobiny szkła z powrotem złożyły się w całość, a płyn i oczka wypełniły naczynie. Jeszcze pół obrotu i całość stanęła na swoim dawnym miejscu, jak gdyby nigdy nic. Wzdrygnęła się na widok jasnej tęczówki i przeniosła wzrok na ciemny korytarz.

— To raz smokowi śmierć, nie? — mruknęła i wyczarowała światło na czubku różdżki.

Zamierzała ruszyć tunelem i sprawdzić, co też kryło się na jego końcu. O ile Brenna jej nie powstrzyma, stwierdzając, że nagięły prawo wystarczająco.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#14
30.01.2025, 13:23  ✶  
Brenna rzeczy takie jak procedury, akta, dowody, precedensy, nosiła w głowie nieustannie. Pracowała w Brygadzie – i to samo robiła niemal cała jej rodzina. I zawsze, jeśli tylko istniała taka możliwość, preferowała legalne drogi załatwiana spraw. Jednocześnie siedząc tak głęboko w tym światku doskonale wiedziała, że „prawo” i „sprawiedliwość” nie chodziły w parze, a jeżeli ktoś próbował udawać, że tak właśnie jest, był zapewne zaślepionym idiotą lub równie zaślepionym fanatykiem. Gdyby na jaw wyszły te wszystkie razy, gdy złamała przepisy, w najlepszym wypadku zostałaby wyrzucona z pracy i zapłaciła całkiem spory mandat.
Wiedziała na przykład, że niczego, co znajdą teraz, nie będą mogli wykorzystać legalnie. Ale kalkulacja wykazywała jej, że nakazu przeszukania póki co nie uzyskają, a jeżeli znajdzie coś, co doprowadzi ją do innych członków siatki albo doprowadzi do czarnoksiężników, skupujących komponenty… to pierwsze mogłoby zostać wykorzystane w Brygadzie, bo zawsze ktoś mógł anonimowo donieść, że ktoś jest podejrzany, to drugie zaś przydać się Zakonowi.
Jeśli miała pewne obawy, to głównie dlatego, że zwykle takie rzeczy robiła z Mavelle, Derwinem, Patrickiem lub Vincentem.
Ale żadnego z nich nie było już przy jej boku: jedno spało wiecznym snem na cmentarzu w Dolinie Godryka, pozostała trójka wyjechała z kraju, gdy wszystko, co działo się w Anglii i w ich rodzinach stało się nazbyt przytłaczające. Teraz była tutaj Regina, którą Brenna znała słabo: i która już zdecydowała się ruszyć w dół.
Mogła spróbować ją zatrzymać, ale takie skrytki nigdy nie wróżyły niczego dobrego.
– Ani słowa nikomu, że tam weszłyśmy i jeśli Elijah się pojawi, od razu się teleportujemy – ostrzegła Brenna cicho, ostatecznie ruszając za nią. Przyciągnęła regał wcześniej z powrotem, zamykając za nimi przejście, nie chcąc pozostawić śladów ich obecności.
Znalazły się w ciemności. Brenna uniosła różdżkę, tak że ta rozjarzyła się słabym światłem – tak by mogły zejść po stopniach, nie ryzykując upadku.
Spodziewała się chyba, że trafią do jakiegoś magazynu, gdzie Elijah trzymał komponenty. Może nawet klatek z magicznymi zwierzętami. O dziwo, chociaż w pomieszczeniu, przez które przeszły, znajdowały się półki i na nich parę słoików, to nie było tutaj na pewno całych worków wypełnionych nielegalnie pozyskanymi materiałami… a przejście wiodło dalej i dalej, i wraz z każdym pokonanym metrem Brenna robiła się bardziej nerwowa. Podziemne przejścia źle się jej kojarzyły – ostatnimi czasy znalazła się w takich trzykrotnie i trzy razy czekały w nich przykre niespodzianki.
W końcu wąski tunel zaczął jednak znów prowadzić w górę. Na jego końcu znajdowała się klapa, zapewne z drugiej strony zamaskowana czarami: gdyby Regina, idąca przodem, ją uniosła, przekonałaby się, że znalazły się w Zakazanym Lesie. I jeśli jej wiedza przyrodnicza jej nie myliła, był to jeden z jego regionów uchodzący za niebezpieczny, ze względu na tutejszą faunę i florę – co mogło wyjaśniać, dlaczego Elijah wolał próbować dotrzeć do niego pod ziemią, nawet jeżeli stworzenie tego tunelu musiało być problematyczne, zamiast przedzierać się przez las…


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Regina Rowle (4393), Brenna Longbottom (3212)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa