13.02.2025, 01:01 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.02.2025, 01:02 przez Hestia Bletchley.)
Hestia naprawdę lubiła bić się z własnym ojcem. W sensie... Nie tak na poważnie oczywiście, a w ramach treningu. W końcu to tata nauczył ją jak się bić naprawdę, gdyby różdżka z jakiegoś powodu ją zawiodła, a wspólne treningi ojca z córką w pewien sposób stały się ich małą tradycją. Tradycją, podczas której możliwe, że kilka razy doszło do zbicia jakiejś wazy, ale przecież nie było to istotne.
Raz też chyba w ten sposób straciła zęba, ale szczęśliwie mlecznego i w sumie to sama się wtedy potknęła, gdy jako siedmiolatka, próbowała wskoczyć mu znienacka na barana i potknęła się przy tym. Miłe wspomnienia.
Trening zaplanowany był na tyle wcześnie, by dobrze rozpocząć nim dzień, ale też na tyle późno o poranku, by każdy zdążył się wyszykować i co najważniejsze, rozbudzić. Wrzesień póki co zaczynał się nieco dziwnie. Najpierw przypadkowo zawędrowała do studia tatuażu, a potem przypadkowo spotkała na cmenatarzu dziwną kobietę. Ciekawe co będzie dalej skoro był to dopiero trzeci dzień miesiąca, a liście dopiero powoli orientowały się, że należało powoli opadać na ziemię.
Do ogródka wyszła żwawym krokiem ubrana w dresy i jakiś stary t-shirt z dłuższym rękawem, ale zanim tata, który już na nią czekał, usłyszał ją, Hestia zatrzymała się na chwilę i wpadła na genialny plan jak rozpocząć ten trening z pewnym przytupem.
– Uwaga, broń się! – krzyknęła po hiszpańsku i możliwie, że nieco złośliwie, ale z całą swoją miłością córki do ojca, rzuciła na starszego Bletchleya zaklęcie transmutujące jego rękawy tak by odpowiednio się wydłużyły i spoiły w jeden wielki rękawowy tunel. W końcu sam jej mówił, że zawsze powinna być na wszystko gotowa!
Rzut na transmutacje
Raz też chyba w ten sposób straciła zęba, ale szczęśliwie mlecznego i w sumie to sama się wtedy potknęła, gdy jako siedmiolatka, próbowała wskoczyć mu znienacka na barana i potknęła się przy tym. Miłe wspomnienia.
Trening zaplanowany był na tyle wcześnie, by dobrze rozpocząć nim dzień, ale też na tyle późno o poranku, by każdy zdążył się wyszykować i co najważniejsze, rozbudzić. Wrzesień póki co zaczynał się nieco dziwnie. Najpierw przypadkowo zawędrowała do studia tatuażu, a potem przypadkowo spotkała na cmenatarzu dziwną kobietę. Ciekawe co będzie dalej skoro był to dopiero trzeci dzień miesiąca, a liście dopiero powoli orientowały się, że należało powoli opadać na ziemię.
Do ogródka wyszła żwawym krokiem ubrana w dresy i jakiś stary t-shirt z dłuższym rękawem, ale zanim tata, który już na nią czekał, usłyszał ją, Hestia zatrzymała się na chwilę i wpadła na genialny plan jak rozpocząć ten trening z pewnym przytupem.
– Uwaga, broń się! – krzyknęła po hiszpańsku i możliwie, że nieco złośliwie, ale z całą swoją miłością córki do ojca, rzuciła na starszego Bletchleya zaklęcie transmutujące jego rękawy tak by odpowiednio się wydłużyły i spoiły w jeden wielki rękawowy tunel. W końcu sam jej mówił, że zawsze powinna być na wszystko gotowa!
Rzut na transmutacje
Rzut PO 1d100 - 75
Sukces!
Sukces!