![[Obrazek: fe5e59d415ac2c6c51228228c3a3ebf1.jpg]](https://i.pinimg.com/736x/fe/5e/59/fe5e59d415ac2c6c51228228c3a3ebf1.jpg)
Pokonała Horyzontalną, cicho łudząc się, że niemagiczny Londyn wygląda nieco lepiej - a jednak z każdym krokiem docierało do niej, że jest w błędzie, a szaleniec z Eurydyki miał rację. Cały pierdolony Londyn został stopniowo pożerany przez płomienie.
Przyśpieszyła kroku docierając do kamienicy, która całe szczęście stała, która nie ucierpiała tak jak niektóre budynki. Do domu weszła w widocznym pośpiechu.
Mimo iż kamienice nie otuliły płomienie, to powietrze w środku wcale nie było lepsze od tego na zewnątrz. Odkaszlnęła, czując nieprzyjemny, frustrujący posmak na języku.
Przywitała ją cisza i poczucie zagrożenia, jakoby coś miało się wydarzyć.
Powoli ruszyła na górę, rozglądając się niepewnie. Mimo gorąca zrobiło jej się zimno, jak gdyby weszła do kostnicy-a może to tylko omamy?
Drgnęła, gdy jej oczom ukazały się odbicia dłoni
-Tato? - zawołała, idąc dalej, przemierzając każdy kolejny stopień, nie widziała go. Zdążył się ewakuować? Nie byłoby w tym nic dziwnego, zanim tu dotarła minęło trochę czasu. A jednak zaglądała do każdego mijanego pokoju.
Gdy dotarła do swojego pokoju, zatrzymała się aby spakować do torby kilka rzeczy. No dobra, może dom nie spłonął, ale pożar wciąż się przemieszczał, miała wrażenie, że do świtu nie ostanie się ani jeden budynek. Gdy sięgnęła po swoją szkatułkę, która do tej pory skryta była w jednej z komód - niemal nie odskoczyła, a po jej plecach przebiegł dreszcz - miała wrażenie, jakoby dłonie za nią podążały. A może one już tu były?
Miała wrażenie, że z każdą chwilą coraz bardziej jej gubi. Myśli wracały nieustannie do blondyna, do Fridy którą zostawili na horyzontalnej, do Faye która była nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim i nie wiadomo czy była cała i zdrowa. Do Seliny - chcąc żarliwie modlić się, aby Mulciber Manor nie zaznał ognia. Już nie była pewna czy płonie tylko ulica, miasto, czy może cały kraj. Już nie była pewna niczego. Co z nimi i nie tylko nimi. W głowie wymieniała imiona zastanawiając się jaki los ich spotkał tej nocy i łudząc się, że wraz ze świtem jej nadzieje nie zostaną brutalnie zamordowane i okaże się, że wszyscy żyją. I okaże się, że kolejny pogrzeb się nie wydarzy.
Jej wzrok zjechał na dłoń, którą chwilę wcześniej pochwyciła klamkę szafki, dłoń na której teraz pojawiła się wyraźnie ciemniejsza sadza. Odruchowo zechciała zetrzeć brud, a jednak ten jakoby wgryzł się w jej dłoń.
-Co jest... grane - wymruczała cicho, prostując się. Kolejne jej ruchy były bardziej chaotyczne, nieco zbyt gwałtowne, gdy starała się odnaleźć pozostałe rzeczy.
Jeśli się ewakuował to gdzie? - podjęły myśli, a ona szybko wyszła z pokoju. Jeśli. Bo nie mogła być tego do końca pewna. A nie mogła wyjść bez tej pewności.
-Tato?! - ponowiła, wchodząc do pomieszczeń do których jeszcze nie zdążyła zajrzeć, wchodząc do każdego, przeszukując je uważnym wzrokiem aby upewnić się - Jesteś tu?