30.04.2025, 00:45 ✶
Spalona Noc 08.09.1972
Ten wieczór był dla niej ciągnącym się koszmarem. Podróż do ministerstwa, która zwykle zajęłaby ledwo kilka minut, przeciągała się już na godziny. Przez chaos, tłum i panikę ludzi dookoła, a także przez niespodziewane przeszkody w postaci prób pomocy, kiedy widziała, że ktoś za bardzo zaczyna poddawać się szaleństwu nocy, było już naprawdę późno, a sytuacja na ulicach tylko eskalowała, zamiast się wyciszać. Nie bardzo chciała wiedzieć, do jakiego punktu te wszystkie wydarzenia dojdą, zanim wszystko zacznie się uspokajać i rozmywać w nocy. Albo w blasku świtu, bo taka opcja również istniała. Zagęściła więc ruchy, by wydostać się z magicznej dzielnicy i powoli robiła postępy w przedostaniu się tam, gdzie sobie umyśliła iść w tę okropną noc. Nagle jednak koło niej się zakotłowało, przed nią, nie wiadomo skąd, pojawił się nieznany jej mężczyzna, wykrzykujący jakieś obelgi pod adresem jej i czystokrwistych w ogóle. I wszystko może byłoby do zignorowania i uznania za kolejny, odrobinę nieprzyjemny incydent tej nocy, gdyby nie to, że mężczyzna na słowach nie poprzestał. Nie zważając na to, że podnosi rękę na bezbronną kobietę, wyprowadził szybki cios, trafiając ją prosto w nos. Poczuła uderzenie i ciepłą krew spływającą jej zarówno do gardła, jak i po twarzy. Zatoczyła się do tyłu, chwytając się za obolałe miejsce, z którego już spływała krew. Oczy natychmiastowo zaszły łzami w reakcji na ból, przeszkadzając jej tylko jeszcze bardziej w ewentualnych próbach obrony przed kolejnym atakiem. Odruchowo próbowała się na ślepo wycofać, przerażona całą sytuacją, czując się bezradna i stanowczo zbyt bezbronna. Była świadoma, że nie jest w stanie oddać napastnikowi, ani nawet osłonić się przed kolejnym ciosem, który mógł paść, a którego w tej chwili nie byłaby w stanie nawet zauważyć. Zresztą, co jej po zauważeniu go, skoro nie wiedziała nawet, jak poprawnie obronić się przed atakiem fizycznym, pomijając już jej drobną posturę, która tym bardziej nie nadawała się do takich wyczynów. Nie widziała zbyt dobrze, jedynie na tyle rozmazane plamy, żeby nie wleźć w jakiś płonący budynek. Prawie natychmiast wpadła na kogoś, kto burknął coś niemiłego w jej kierunku, jednak niezbyt się tym przejmowała. Musiała odsunąć się od zagrożenia, nawet jeśli miała przy tym wpaść na więcej osób. Czuła jak krew spływa jej na ręce, którymi trzymała nos, próbując nieporadnie zatamować krwawienie. Kompletnie nie wiedziała, co robić, w końcu kto by się spodziewał, że kiedykolwiek będzie jej potrzebna wiedza, jak się obronić przed atakiem fizycznym? Albo wiedza, co zrobić po takim ataku i jak tamować krwotok z jej własnego nosa? Była czarownicą, bardziej skupiała się na magii, niż na fizycznej stronie samoobrony i teraz odbijało jej się to czkawką.
Karta piętra - Narastająca nienawiść