Rodolphus uśmiechnął się pod maską. Spojrzał na swojego towarzysza i lekko skinął głową, przy okazji niewinnie wzruszając ramionami.
- Nie wiem, o co ci chodzi, mój drogi - powiedział tak samo niewinnym tonem, ale wszystko to było aż ociekające ironią. Stanley go przejrzał, zresztą nie było to wcale trudne - patrząc na to, co robił tej nocy, to każdy z jego śmierciożerczych znajomych miał pełne prawo do odkrycia jego prawdziwego ja. Lestrange po raz kolejny spróbował rzucić cruciatusa na mężczyznę, leżącego na ziemi.
Rzut Rodolphusa na nekromancję 2k, cruciatus, na Brygadzistę nr 1
Sukces!
Tym razem się udało, ale czy na tyle, by mężczyzna oszalał z bólu? Nie był pewny. Podczas gdy brygadzista wił się w męczarniach, Lestrange stanął obok Borgina.
- Zabijesz jednego z nich w elegancki sposób, czy mam ubrudzić sobie ręce? A potem możemy lecieć dalej, czekają na nas - zapytał łagodnym tonem tak, jakby właśnie szli na kawę i pączka.