11.08.2025, 10:53 ✶
![[Obrazek: 1EDjLU6.png]](https://secretsoflondon.pl/imgproxy.php?id=1EDjLU6.png)
Mgły nad Little Hangleton unosiły się tego wieczoru nisko nad ziemią. Wilgoć przylepiała się nieznośnie do ubrań, jakby miała stanowić równowagę dla przytłaczającej, gorącej suchości Spalonej Nocy. Chłód przenikał kości na wskroś, jesień zapowiadała się przedwcześnie, jakby wyganiała lato, by zająć jego miejsce jako bardziej odpowiedzialna siostra. Czasami można było poczuć na skórze maleńkie kropelki deszczu, mżawkę, która zaraz przemijała. Tak jakby bogowie nie mogli się zdecydować, czy ma padać, czy może nie. Zmrok majaczył gdzieś na horyzoncie, ale się nie śpieszył. Słońce zachodziło swoim leniwym tempem, jakby już nawet ono sobie odpuściło.
Icarus szedł przez wrzosowiska z Moną u boku. Milczeli, bojąc się cokolwiek powiedzieć. Był wieczór po pogrzebie. Prewett zwinął się stamtąd nawet wcześniej niż musiał. Nie był w stanie na to wszystko patrzeć: na Atreusa, któremu noc zabrała jedną z najważniejszych osób w życiu, na Basila, który nawet wtedy go pouczał, jakby wiedział lepiej, co należy w takiej sytuacji czuć. Na Electrę, która zamykała się w sobie, odcinała od zła, które ją otaczało. Icarus wciąż nosił na sobie czerń. Garnitur, który udało się odratować z domu. Ten sam, który miał na pogrzebie ojca. Czy to w nim chciał rzucić się wtedy do morza? Pamiętał tamten czas jak przez mgłę, taką samą, która go otulała.
Manierka z whisky spoczywała w wewnętrznej kieszeni jego marynarki, ciążyła mu, niczym jakieś brzemię. Nie umiał się tego pozbyć. Wypił już trochę na stypie, wiedząc, że Florence na pewno go by za to skarciła. Alkohol niszczył wątrobę. Niszczył mózg. Ale przede wszystkim, niszczył duszę. Icarus nie wiedział, czy było to potwierdzone przez badaczy, ale... czuł to. Czuł, że rozpadał się na małe kawałeczki, rozkruszając się coraz bardziej z każdym łykiem. Płonął w nim jakiś ogień, zimny płomień, który był tylko podsycany przez alkohol. A on nie mógł przestać.
Nie mógł też powiedzieć o tym Monie. Nie mogła go widzieć jako pijaka. Wcześniej, w kawiarni zdradził jej, że pił dużo, ale... wtedy myślał, że może po prostu przestać. Podjąć taką decyzję i się jej trzymać. Jednak farba, którą został spalonej nocy, sprawiła, że jego dłonie stały się śliskie. I tak wisiał nad krawędzią, trzymał się jej kurczowo, ale teraz osuwał się w przepaść. Nie spadał szybko, tak jak wtedy, gdy wpadł w ciąg po wieczorku singli. Było to raczej powolne, jakby grawitacja została obniżona. Pił ukradkiem, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważy, szczególnie Mona. Może to było egoistyczne, ale nie chciał, by widziała go jako pijaka. Żeby była jedną z tych kobiet, które utkwiły w domu z takim mężczyzną. Nawet, jak Icarus nie był agresywny, wiedział, że alkoholizm dotyka również i bliskich osoby uzależnionej. Przeniósł to na Ellie, na Basila. Nie chciał, by Mo również przez to cierpiała.
Zawiał wiatr, a w nim maleńkie drobinki, pyłki, które wleciały Icarusowi do oczu i nosa. Srebrne drobinki przylepiły się do jego wilgotnych włosów, pokryły marynarkę.
– Robi się ciemno, powinniśmy już... – nie skończył zdania, bo nagle poczuł to dziwne zawieszenie w całym ciele, charakterystyczne dla tych najgorszych momentów w życiu. Zadrżał. Zimno już nie było możliwe do wytrzymania, przeszyło go na wskroś. Gardło zacisnęło się, powietrze utkwiło w piersi, a głos razem z nim. Dlatego, gdy wypowiedział ostatnie słowo, było ono zduszone, słabe, załamane. – ...wracać.
Nie postąpił tak, jak powiedział. Wprost przeciwnie, stanął wmurowany pomiędzy kwiatami. Rozejrzał się dookoła, zupełnie jakby był spłoszonym zwierzęciem. A pod nim rosły kwiaty. Srebrne krzewiki, z których właśnie wzleciał srebrzysty pyłek. Piękna roślina.