04.05.2025, 22:25 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.05.2025, 22:54 przez Pandora Prewett.)
Czasem było tak, że człowiek faktycznie niósł zbyt wiele na ramionach i ciężar go przytłaczał, przez co efektywność spadała. Pojawiało się niezadowolenie ze swojej pracy, niezadowolenie z tego, jakim było się człowiekiem dla drugiej osoby i przede wszystkim było zmęczenie. Nawet taki superbohater, jak Brenna -był tylko człowiekiem. Miała prawo mieć dość i powinna umieć się dzielić, zarówno słowem, jak i tym, co ją tak tłamsiło. Pandora zerkała na nią z zaniepokojeniem, ale nie pytała, nie ciągnęła jej za język, jakby wiedziała, że to musiałoby wyjść od niej samej. Każdy miał swoje sekrety, swoje prywatne sprawy i wyciąganie ich na siłę było najgorszym sposobem poszanowania cudzej prywatności.
Nawet jeśli rzeczywistość i dane sugerowały coś innego, Prewettówna musiała wierzyć w „długo i szczęśliwie” i w to, że dobro wygrywało. Inaczej zjadłoby to ją od środka, a wszystko dookoła straciłoby sens. Najbardziej na świecie życzyła tego dobrego zakończenia swojemu bratu i właśnie Longbottom. Zmienianie świata na lepsze było męczące.
- Nie wiem. Zakładam, że żyjemy w świecie pełnym magii i możliwości, a więc wszystko jest możliwe, tylko po prostu trzeba do tego dotrzeć. - wyznała ze wzruszeniem ramion, posyłając jej krótkie, pogodne spojrzenie. Skoro dało się oszukać śmierć, stworzyć kamień filozoficzny i istniały smoki, to pewnie gdzieś istniał sposób na zaawansowane magiczne projekty-zabawki, które podobnie, jak czary, mogłyby zmieniać świat. Panda zawsze była olbrzymią optymistką. - Oh, to komplikuje sprawy. I wprowadza jeszcze większy chaos. Martwi mnie to, jak przyjaciel obraca się przeciwko przyjacielowi, to paskudne.
Wyznała ciszej, zaciskając mocniej palce na trzymanym narzędziu. Ne chwilę jej wzrok zawiesił się gdzieś w przestrzeni, jakby myśli uciekły gdzieś bardzo daleko od miejsca, w którym było ciało. Świat zdecydowanie miał ostatnio za dużo negatywnej energii względem tej pozytywnej. Brunetka naprawdę kochała ludzi, nie chciała stracić do nich zaufania i każdego podejrzewać o najgorsze, ale nawet ona musiała przyznać, że wszystko szło w złym kierunku i się zmieniało tak, jak nie powinno.
- Ciągle masz pracę, co? A co z Tobą, prywatnymi sprawami, miłością, zabawą? Cała się poświęcasz Ministerstwu. Martwię się, że mi Cię wykończa. - miała poruszyć temat tajemniczej towarzyszki Hjalmara, ale dała sobie spokój, dostrzegając oczy Longbottom i widząc jej minę. Kolejne sprawy, przez które było jej ciężko. Niezbyt jednak rozumiała, co miała na myśli przez oczyszczanie.
Potrzebowała chwili, aby dokończyć pracę. Trzeba przyznać, że takie majsterkowanie i zabawa przynosiły jej więcej radości, niż typowe rzucanie czarów. Była wdzięczna za wszystkie pomysły jej towarzyszki, które mogły nakierować ją na zupełnie nowy nurt tworzenia. Inspiracja była przecież wszędzie, zwłaszcza w takich osobach, jak Brenna.
-Tak, myślę, że tak. - przytaknęła, jednak gdy schowała swoje przybory i narzędzia, sprawdziła wszystko jeszcze raz. Nie chciała mieć tych ludzi na sumieniu, a znając Prewettównę, to obwiniałaby się bardzo w razie ewentualnego wypadku. -Mnie zupełnie nie przeszkadza, chętnie pójdę! Mają jakieś wegetariańskie potrawy? Uwielbiam mugolskie miejsca, są pełne tajemnic. I mają zupełnie różne smaki od nas, nie? - zachwyciła się, powstrzymując jednak klaśnięcie w dłonie. Porozmawiały jeszcze chwilę z właścicielami posesji, dając kilka wskazówek, a potem pożegnały się i udały do wybranego przez Brennę miejsca. Pandora nie mogła się go doczekać.
Nawet jeśli rzeczywistość i dane sugerowały coś innego, Prewettówna musiała wierzyć w „długo i szczęśliwie” i w to, że dobro wygrywało. Inaczej zjadłoby to ją od środka, a wszystko dookoła straciłoby sens. Najbardziej na świecie życzyła tego dobrego zakończenia swojemu bratu i właśnie Longbottom. Zmienianie świata na lepsze było męczące.
- Nie wiem. Zakładam, że żyjemy w świecie pełnym magii i możliwości, a więc wszystko jest możliwe, tylko po prostu trzeba do tego dotrzeć. - wyznała ze wzruszeniem ramion, posyłając jej krótkie, pogodne spojrzenie. Skoro dało się oszukać śmierć, stworzyć kamień filozoficzny i istniały smoki, to pewnie gdzieś istniał sposób na zaawansowane magiczne projekty-zabawki, które podobnie, jak czary, mogłyby zmieniać świat. Panda zawsze była olbrzymią optymistką. - Oh, to komplikuje sprawy. I wprowadza jeszcze większy chaos. Martwi mnie to, jak przyjaciel obraca się przeciwko przyjacielowi, to paskudne.
Wyznała ciszej, zaciskając mocniej palce na trzymanym narzędziu. Ne chwilę jej wzrok zawiesił się gdzieś w przestrzeni, jakby myśli uciekły gdzieś bardzo daleko od miejsca, w którym było ciało. Świat zdecydowanie miał ostatnio za dużo negatywnej energii względem tej pozytywnej. Brunetka naprawdę kochała ludzi, nie chciała stracić do nich zaufania i każdego podejrzewać o najgorsze, ale nawet ona musiała przyznać, że wszystko szło w złym kierunku i się zmieniało tak, jak nie powinno.
- Ciągle masz pracę, co? A co z Tobą, prywatnymi sprawami, miłością, zabawą? Cała się poświęcasz Ministerstwu. Martwię się, że mi Cię wykończa. - miała poruszyć temat tajemniczej towarzyszki Hjalmara, ale dała sobie spokój, dostrzegając oczy Longbottom i widząc jej minę. Kolejne sprawy, przez które było jej ciężko. Niezbyt jednak rozumiała, co miała na myśli przez oczyszczanie.
Potrzebowała chwili, aby dokończyć pracę. Trzeba przyznać, że takie majsterkowanie i zabawa przynosiły jej więcej radości, niż typowe rzucanie czarów. Była wdzięczna za wszystkie pomysły jej towarzyszki, które mogły nakierować ją na zupełnie nowy nurt tworzenia. Inspiracja była przecież wszędzie, zwłaszcza w takich osobach, jak Brenna.
-Tak, myślę, że tak. - przytaknęła, jednak gdy schowała swoje przybory i narzędzia, sprawdziła wszystko jeszcze raz. Nie chciała mieć tych ludzi na sumieniu, a znając Prewettównę, to obwiniałaby się bardzo w razie ewentualnego wypadku. -Mnie zupełnie nie przeszkadza, chętnie pójdę! Mają jakieś wegetariańskie potrawy? Uwielbiam mugolskie miejsca, są pełne tajemnic. I mają zupełnie różne smaki od nas, nie? - zachwyciła się, powstrzymując jednak klaśnięcie w dłonie. Porozmawiały jeszcze chwilę z właścicielami posesji, dając kilka wskazówek, a potem pożegnały się i udały do wybranego przez Brennę miejsca. Pandora nie mogła się go doczekać.