Stanley Andrew Borgin & Charlotte Mulciber
Od wielkiej pożogi w Londynie minęło kilka dni. Stanley po za krótkimi wypadami na powierchnię ziemi i do Little Hangleton, siedział w swojej twierdzy. Co tam mógł robić? Rozwiązywać krzyżówki, robić wyklejanki, a przede wszystkim knuć. Planować kolejne poczynania na wielkiej planszy. No i oczywiście mógł się też nudzić - tak jak tego wieczora.
Co innego mu pozostało, niż pwyzywać Alexandra w listach? Nie, to już było. Może powinien pójść z Atreusem na piwo? Nie bardzo mógł, bo Bulstrode zapewne zakułby go w kajdanki. Poezja z Lorraine? Nie, była pewnie zajęta pomaganiem niewinnym duszyczkom, które cierpiały katusze. To może Antek? On też nie, bo miał narzeczoną i był teraz wielce zapracowanym człowikiem. Sauriel? Nie, bo się zaszył gdzieś na Nokturnie i nie dawał znaku życia. Mewka zresztą to samo. Kto mu pozostał jeszcze? Rodolphus? Mocna średniawka, bo chłopak miał srogo pod sufitem. Aidanek? No tu trochę problem, bo z tego co kojarzył, jego funfel teraz zajmował się zakładaniem rodziny lub przynajmniej próbami.
Sytuacja była ciężka. Kto mu pozostał? No nikt. Musiał siedzieć samemu i denerwować Francisa...
Ale nie! Był jeszcze ktoś. Była Helena. Charlena? No ta, no... Blondynka Mulciberówna, która mima bycia pyskatą, okazała się być srogo - ale pozytywnie - pierdolnięta. Mimo wstepnej agresji czy niechęci, była w porządku. Potrafiła przyświrować kiedy wymagała tego sytuacja.
Nestor ich wielkiego i kłótliwego rodu, Alexander mówił przecież aby sprawdził co u niej, a że było po wielkich pożarach - wypadało się upewnić, że gówniara dalej żyje. Byłaby wielka szkoda jakby jakaś blondynka musiała odejść z tego świata.
Nie czekając na specjalne zaproszenie, postanowił wysłał jej krótki liścik z adresem, wszak może nie miała co robić tego wieczora, a tak to mogliby chociaż coś pokminić. Może wymyśliliby nową laurkę dla Alexandra, co by docenić jego starania? To był jakiś pomysł.
Borgin siedział i rozwiązywał krzyżówkę, a Francis był poinformowany, aby wpuścić na zapleczę blondynkę, która miała kurwiki w oczach i chęć rozróby na twarzy. Czy był to idealny opis Charlotty? Nie ale Stanley wierzył, że poczciwy Czech da sobie radę.
Lokal jaki był, taki był i wszyscy o tym wiedzieli. Siedziało paru typków, którzy grali w karty czy popijali tanie trunki. Jeden z nich nawet postawił na specjał zakładu - knedliczki.
Nikt nie wiedział, że za chwilę miało się coś wydarzyć.
!Przestępstwa
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972