• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton Las Wisielców [23.04.1972] Hej ho, hej ho, do Lasu Wisielców by się szło

[23.04.1972] Hej ho, hej ho, do Lasu Wisielców by się szło
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
02.04.2023, 15:35  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.09.2024, 15:17 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Heather Wood (Piszę, więc jestem), Victoria Lestrange (Otwarty na nowe doznania).
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Życie to przygody lub pustka

Sesja z serii dotyczących czarnoksiężnika z Mglistych Mokradeł

Szukanie źródła anomalii na Mglistych Mokradłach, choć udane, oznaczało jednak – jak to zwykle bywa w takich sprawach – jeszcze więcej pracy. Na liście rzeczy do zrobienia znalazł się transport ciał, skonsultowanie w sprawie czaszki, rozdanie portretów pamięciowych, sprawdzenie archiwów, poszukiwanie czarnoksiężnika…
…oraz rozejrzenie się po okolicach Little Hangleton, w poszukiwaniu podobnych anomalii do tej, jaka wystąpiła na Mglistych Mokradłach. Caspian Bones najwyraźniej obawiał się, że czarnoksiężnik mógł mieszać nie tylko na Mglistych Mokradłach. Szef każe, pracownik musi – Brenna więc bez protestów umieściła w kalendarzu kilka godzin na przeczesanie okolic Little Hangleton. Oczywiście nie sama: Brenna może miewała problemy z instynktem samozachowawczym, ale nie aż tak, aby wchodzić do Lasu Wisielców w pojedynkę. A od tego miejsca postanowiła zacząć, uznając za bardziej prawdopodobne, że czarnoksiężnik jeśli gdzieś mieszał, to właśnie tutaj, nie w centrum wioski. Była z nią Heather, która prawdopodobnie wolała długie spacery od siedzenia za biurkiem. Oraz Victoria. Aurorka sama zaoferowała pomoc, a jeżeli Biuro Aurorów nie miało nic przeciwko zaangażowaniu się, Brenna nie zamierzała narzekać – w razie gdyby na coś się natrafili, przyda się ktoś, kto znał się na rozpraszaniu magii.
- Wiecie co? Little Hangleton przyprawia mnie o dreszcze. A już Las Wisielców podwójnie – oświadczyła Brenna, wchodząc pomiędzy drzewa. Nie miała na sobie munduru, wszak po pierwsze, wybierali się do lasu, po drugie, mogli wpaść na jakiegoś mugola. Ubrała się podobnie jak na Mokradła – długie, porządne buty, nieprzemakalna kurtka, spodnie, ciepła bluza, bandaże. I plecak, do którego wrzuciła kilka rzeczy, Tak Na Wszelki Wypadek – znalazły się w nim lina, woda, prowiant, mugolska latarka, scyzoryk, kreda (którą zamierzała oznaczać przebytą drogę) i podpałka.
Te utopce przekonały Brennę o wartości mugolskiej podpałki.
Oraz mapa, na której wytyczyła obszar, jaki dziś mieli sprawdzić.
- Nie słyszałam nic o fali tajemniczych zaginięć w okolicy… znaczy się innych niż te po teleportacji, śmierci albo przypadków popadnięcia w szaleństwo, więc może będziemy mieli szczęście i znajdziemy jedno, wielkie nic. Ruda, wskakuj na miotłę, może spojrzysz na okolicę z góry? – zasugerowała, kiedy znaleźli się na tyle daleko od wioski, by raczej nikt ich nie dostrzegł. – Tylko kręć się proszę w pobliżu, i nie wzlatuj za wysoko, bo jeśli dojrzą cię jacyś mugole, Bones oberwie mnie ze skóry. Może w sumie…
Wyciągnęła różdżkę i stuknęła Heather dość bezceremonialnie w głowę. Potraktowała dziewczynę zaklęciem kameleona, by ta trochę bardziej zlewała się z niebem i drzewami. A potem… pozostawało iść przed siebie, po terenie, rozglądając się uważnie i jakiś czas próbować lumosów oraz iskier – ot sprawdzając, czy magia nie płata żadnych figli.

Rzut na percepcję, w ramach wypatrywania w okolicy Podejrzanych Rzeczy.
Rzut Z 1d100 - 87
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
02.04.2023, 22:56  ✶  

Listy Brenny dały jej do myślenia na tyle, że gdy ta jednak przyznała, że przydałaby się pomoc aurora, to Victoria bez wahania przedstawiła sprawę Harper Moody. I całe szczęście nie musiała wcale długo czekać na odpowiedź – cóż, jakby nie było, czarnoksiężnicy to była działka właśnie aurorów. I właśnie w ten bardzo krótki sposób Lestrange znalazła się Little Hangleton wraz z Brenną i jakąś młodą dziewczyną.

- Cześć, Victoria Lestrange – przedstawiła się rudej i założyła ręce na piersi stojąc jeszcze przed pierwszą linią lasu, przyglądając się ponurym drzewom, tak różnym od Kniei w Dolinie Godryka. Sama też nie przyszła tu w mundurze, tylko w jakichś niewygodnych spodniach-dzwonach, wściekle różowych, podobno ostatni mugolski krzyk mody, które zakrywały jej żółte kalosze, a wyżej miała czarny płaszcz, pod którym skrywał się kolorowy sweter w kwiaty. Nie, nie była zadowolona ze swojej stylówki, ale znała się na mugolskiej modzie równie mocno co na zwyczajach pająków (czyli ogólnie to prawie wcale – ogarniała na tyle, na ile miała z nimi kontakt, kiedy jeszcze pracowała w Czarodziejskim Pogotowiu Ratunkowym, ale teraz to… słabo). Miała też ze sobą tylko swoją różdżkę, teraz ukrytą w rękawie płaszcza i tak, zdawała sobie sprawę, że wygląda równie absurdalnie, co się czuła. - Mmm.. miejsce jak miejsce – mruknęła, lustrując pierwsze drzewa i ruszyła za Brenną w las. - Ale nie polecam wam cmentarza. Z miesiąc temu przykleiły się do nas dwa duchy, jakieś małżeństwo i kazały wysłuchiwać historii swojego życia przecinanej standardową kłótnią starej pary – ciemne włosy miała splecione w warkocz, który teraz spływał przez ramię na klatkę piersiową, leciutko tylko przesuwając się po materiale płaszcza, kiedy szła.

- Też nic nie słyszałam – a od pewnego czasu powiedzmy, że stała się stałą bywalczynią tego miasteczka. Nie że by kręciła się  po centrum i wysłuchiwała tego, co mówią mugole, bo nie, ale jednak bywała tutaj częściej. I Anna, matka jej przyszłego narzeczonego, też niczego niepokojącego nie wspominała. Tym niemniej wiedziała po co tutaj są i sama przyglądała się drzewom i temu, co znajdowało się pomiędzy nimi. Oj nie, sama nie zamierzała swoich stóp odrywać od ziemi, ale jeśli tylkoe Heather chciała polecieć tuć nad koronami drzew i spojrzeć z góry… to czemu nie? Tylko, żeby magia nie zaczęła wpływać też na latającą miotłę… albo brak magii, skoro coś wcześniej psuło teleportację przez Mokradła. Swoich obaw jednak nie powiedziała na głos. – Przywołuje wspomnienia, co, Brenn? Ty, ja, między nami drzewa… - odezwała się po jakimś czasie, cofając się pamięcią o… jakieś… dziewięć lat?


Rzut na percepcję – też się rozglądam:
Rzut Z 1d100 - 8
Akcja nieudana
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#3
03.04.2023, 11:56  ✶  

Wood zdawała sobie sprawę, że samo to, że znaleźli te trupy to nie jest koniec sprawy, a dopiero jej początek. Udało im się poznać przyczynę anomalii, które pojawił się na Miglistych Mokradłach, teraz jednak czas znaleźć osobę, która była za to odpowiedzialna. Istotne było również sprawdzenie, czy w okolicy nie ma podobnych miejsc. Wood wolałaby jednak, żeby nie było. Na samo wspomnienie tego widoku, który ostatnio zastali robiło jej się niedobrze, nie mogła zapomnieć odoru, który unosił się znad zadzawki. Czuła, że ten widok będzie towarzyszył jej do śmierci.

Heather nie oponowała jednak, gdy Longbottom postanowiła zabrać ją ze sobą na oględziny. Zdecydowanie dużo bardziej lubiła pracę w terenie od tej za biurkiem, która okropnie ją nudziła. Z entuzjazmem więc zareagowała na informację, że idą do lasu. Nie zmieniła jej zdania nawet informacja o tym, że idą do Lasu Wisielców. Lepsze to niż papierologia.

Tym razem nie szła na oględziny jedynie ze swoją partnerką, dowiedziała się, że ma się z nimi tutaj pojawić aurorka - czyli sprawa naprawdę była dosyć poważna. Wood również nie wyglądała typowo jak brygadzistka, przynajmniej dzisiaj. Wiedziała, że miejsca jak to wymagają nieco innego stroju. Na stopach miała kalosze, gdyby wylądowały na jakichś bagnach, do środka wsadzone spodnie - zapewne dzwony, tyle, że nie było tego widać, gdyż buty je zasłaniały. Na wierzch narzuciła bordowy sweter - który idealnie pasował do jej włosów, tym razem zaplecionych w dwa, długie warkocze. Wzięła ze sobą też kurtkę, niefortunnie żółtą - przeciwdeszczowy płaszcz, przynajmniej będzie można ją dostrzec z daleka. Na plecach miała przypiętą miotłę, oczywiście, że przyleciała tutaj na niej - jak wiadomo nie znosiła teleportacji.

- Heather Wood. - Odparła z entuzjazmem i dosyć mocno uścisnęła dłoń aurorki. Poznawała coraz więcej osób z departamentu, co nawet jej się podobało. Miała możliwośc porównać sobie sposoby ich pracy.

- Nie jest to specjalnie atrakcyjne miejsce, ale widziałam gorsze. - Oczywiście chodziło jej o te nieszczęsne mokradła. Miała nadzieję, że sytuacja się nie powtórzy, na samą myśl o trupach robiło jej się niedobrze.

- Dobrze, Mamo... - Odpowiedziała Brennie. Samo to, że mogła dzisiaj obserwować teren z góry, było dla niej ogromną przyjemnością, zdecydowanie lepiej czuła się będąc w powietrzu. - Było to potrzebne? - Spojrzała na siebie, żeby zobaczyć, jak wygląda efekt działania zaklęcia Brenny. Wood potrafiła manewrować w powietrzu, rozumiała jednak, że musiały zachować wszelkie środki ostrożności, pojawiło by się spore zamieszanie, gdyby ktoś ją zobaczył.

Usiadła więc na swojej miotle, odepchnęła się nogami od ziemi i wzbiła w powietrze. Leciała raczej nisko, zależało jej na tym, aby zobaczyć jak najwięcej.

Rzut Z 1d100 - 86
Sukces!
wiadomość pozafabularna
rzucam na percepcję
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
03.04.2023, 14:48  ✶  
- Poważnie? – Brenna aż przystanęła na moment, kiedy Victoria wspomniała o okolicznym cmentarzu. – Cholera, to musi być bardzo nawiedzone miejsce, bo ja też musiałam tam wysłuchać historii jednego ducha! Tylko eee… teraz szukam pewnej wampirzycy… nie pytajcie.
Machnęła ręką. To śledztwo toczyło się dość wolno, i na razie Brenna dokopała się głównie do informacji o rodzinie markiza, śmierci jego trzeciego, ślubnego syna oraz siostry Rosaline. Wiadomości o Dolores Riddle nigdzie nie było – albo dziewczyna podała fałszywe dane, albo usunęła to imię z rejestrów. Chwilowo dochodzenie zostało jednak nieco zepchnięte na bok przez sprawę szaleńca z Mglistych Mokradeł.
Posłała pannie Lestrange pełne rozbawienia spojrzenie, kiedy ta wspomniała o przywoływaniu wspomnień.
- Czy ja wiem? Moje wspomnienia z tamtej nocy są trochę zamazane – parsknęła. Za to doskonale pamiętała ranek i upadek z belki pod sufitem w wieży astronomicznej. W Hogwarcie był to chyba jej największy wyczyn, chociaż miała na koncie wejście na dach pracowni zielarskiej, ze trzy bójki, mały wybuch w klasie eliksirów i wyprawy do Zakazanego Lasu (o których na szczęście jednak nikt się nie dowiedział). – Ale jeżeli masz ochotę sprawdzić, czy siedlisko jednorożców nie zmieniło przez lata miejsca, możemy to powtórzyć… może tym razem nie obudzę się pod sufitem.
Bo tym razem będą trzeźwe.
- Powodzenia, córeczko – odparła lekko, w ogóle nie urażona tym, że Heather nazwała ją mamą. Może czasem zachowywała się trochę za bardzo jak ciotka kwoka. Ale w gruncie rzeczy miała już całkiem blisko do trzydziestki, wiele osób w jej wieku powoli szykowało się do posłania dzieci do Hogwartu, więc… A jej zdaniem było to przydatne. Heather może i była świetna na miotle, ale jeżeli akurat jakiś mugol spacerował po lesie i zadrze głowę, byłoby to problematyczne.
Przezorny zawsze ubezpieczony.
Brenna zagłębiła się między drzewa – rozglądając się i co jakiś czas zadzierając głowę, by upewnić się, co do położenia panny Wood.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#5
25.04.2023, 01:33  ✶  
Ściółka leśna wcale nie chrzęściła pod stopami, gdy Victoria i Brenna wchodziły do Lasu Wisielców. Sporo było tu mokrego mchu, kalosze które przezornie nałożyły, miękko zapadały się w rozmokłą ziemię. Pomiędzy mchem wiły się konary starych drzew. Oplatały kurczowo głazy, wystawały o tyle by nieuważny spacerowicz z łatwością mógł się o nie potknąć i upaść, by zaraz po tym zniknąć w ubitej ziemi. W powietrzu unosił się zapach zgniłych liści, pomieszany z wonią czegoś ostrzejszego, ale równie nieprzyjemnego.
Ale może chodziło tylko o atmosferę, którą przenikał Las Wisielców. O to, że nie patrząc na porę roku, nigdy nie było w nim tak ciepło i parno, jak powinno być w każdym innym lesie. A może o drzewa, te stare i wysokie, trzeszczące pod wpływem wiatru i w tym trzasku przypominające o czymś złowrogim, co wydarzyło się tutaj kiedyś, wiele lat temu, wiele pokoleń wcześniej a może nawet ciągnęło się i później, aż do niedawna i napełniało to miejsce złowrogą aurą. Albo o rozłożyste paprocie, nieprzycinane nigdy krzaki i młode drzewa, które zgłuszane przez korony wielkich i starych, wiły się cienkie i słabe, mimowolnie przybierające coraz fantastyczniejsze formy. Albo o to, że Brenna i Victoria trochę wiedziały o Lesie Wisielców. A ten nosił swoją makabryczną nazwę z wyraźnej przyczyny. Dawniej był miejscem, które wielu wybierało, by to w nim zakończyć swoje życie. Ale i obecnie zdarzały się jeszcze rzadkie przypadki, gdy pracowników Ministerstwa Magii wysyłano do niego, gdyż ktoś odnalazł w nim wisielca.
Początkowo nic nie przykuwało szczególnej uwagi ani Victorii, ani Brenny. Magia działała tak, jak powinna. Kobiety zagłębiły się między drzewami. A im głębiej wchodziły, tym mniej docierało tu światła. Owszem, nadal widziały na tyle dużo, by nie mieć korzystać z magii, ale panował tu lekki półmrok. Longbottom miała więcej szczęścia, gdyż rozglądając się uważnie dostrzegła wyraźniejsze, jaśniejące przesmyki światła wpadające między drzewa. Wyglądało na to, że znajdowały się najwyżej trzydzieści metrów od jakiejś polany.
Siedząca na miotle Heather dostrzegła lepiej to, czego nie widziała Brenna. Zobaczyła niewielką polanę, z każdej strony osłoniętą drzewami, gęsto porośniętą wysoką trawą, z kilkoma wystającymi z ziemi głazami. Kręciła się po niej czwórka ludzi. Poruszali się powoli, najwidoczniej czegoś szukając. Wood była zbyt wysoko, by dostrzec więcej szczegółów.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
25.04.2023, 10:11  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.04.2023, 23:22 przez Heather Wood.)  

Wood wzbiła się w powietrze. Mogła robić to co umiała najlepiej - wspaniały to był dzień, naprawdę cudownie się zapowiadał. Kiedy przemierzała przestworza rozglądała się uważnie - miała coś znaleźć. Sama nie wiedziała czego konkretnie szuka, jednak jej to nie przeszkadzało. Jej uwagę przykuła polana, była odgrodzona drzewami. Stały na niej jakieś kamienie i albo się jej wydawało, albo zobaczyła ruch.

Postanowiła wrócić się do dziewczyn, przekazać im co zobaczyła, a za chwilę ponownie ruszyć w stronę tej polany, mogła im dostarczyć potrzebnych informacji bez ryzykowania, że zostaną zauważone.- Dziewczyny, tam jest polana, odgrodzona drzewami, jakieś kamienie na środku i czwórka ludzi. Podlecę bliżej, żeby dokładniej się dowiedzieć o co chodzi, ale wy uważajcie, żeby nie zwrócić na siebie uwagi. - Nie była pewna, jakie mieli zamiary.

Miała rzucone na siebie zaklęcie kamuflażu. Leciała powoli, aby nie zwracać na siebie uwagi, jak najciszej potrafiła. Chciała zobaczyć o co dokładnie chodzi z tym miejscem. Przyjrzeć się uważniej tym kamieniom i zobaczyć, co to właściwie są za ludzie i co robią na tej polanie w środku lasu.

Gdy podleciała bliżej zniżyła jeszcze swój tor lotu, zależało jej na tym, żeby móc dowiedzieć się jak najwięcej.


Rzut Z 1d100 - 29
Akcja nieudana
wiadomość pozafabularna
rzucam na percepcję, na przyglądanie się polanie
Rzut Z 1d100 - 35
Akcja nieudana
wiadomość pozafabularna
rzucam na percepcję, na przyglądanie się polanie
Rzut Z 1d100 - 1
Krytyczna porazka
wiadomość pozafabularna
rzucam na percepcję, na przyglądanie się polanie
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#7
25.04.2023, 11:57  ✶  
Półmrok, jaki panował w lesie, nie wpływał na samopoczucie Victorii, zresztą tak samo jak powaga sytuacji. Dla niej była to po prostu praca – do każdej podchodziła poważnie, ale nie brała wszystkiego tak do siebie, by ponura atmosfera miała wpłynąć na to, że miałaby zacząć się bać, czy żeby popsuł jej się nastrój. Po prostu robiła swoje. Zawsze robiła swoje. Prawie nigdy nie narzekała, nawet wtedy, gdy jej praca polegała na ciągłym kontakcie z mugolami. Teraz zaś była skupiona – jak zawsze poświęcała całą swoją uwagę na zadaniu, od zawsze taka była, nawet jeśli teraz delikatny uśmieszek błąkał jej się po twarzy że względu na tę wymianę zdań z Brenną. Nawet jeśli było to o nawiedzonych cmentarzach. Heather zdawała się nie przejmować ich rozmową, ale rudowłosa wyglądała Victorii na bardzo żywotną i rezolutną, to było całkiem pozytywne wrażenie. No i aż rwała się do pracy – to dobrze. Nie skojarzyła z kim dokładnie ma do czynienia, bo jej zainteresowania nie kręciły się wokół quidditcha.
  - To może trzeba je sobie odświeżyć – odpowiedziała Brennie i cichutko się zaśmiała na jej dalsze słowa. - Czemu nie. Może trzeba się znowu spotkać w większym gronie, hm? – dodała po chwili.
  Nie zauważyła niczego specjalnego, za to im głębiej wchodziły, tym ciemniej się robiło. Victoria trzymała ręce w przepastnych kieszeniach, a prawą zaciskała na rączce swojej różdżki.
  Kiwnęła głową, kiedy Wood podleciał do nich przekazać co wypatrzyła z góry. Polana, czwórka ludzi… akurat teraz? Brzmiało podejrzanie. Biorąc pod uwagę renomę tego lasu, raczej rzadko kiedy ktoś tu się wybierał na przechadzki, albo żeby posiedzieć sobie na polanie. Postanowiła więc znacznie wolniej i uważniej zbliżać się do polany, starając się robić jak najmniej hałasu i nie rzucać w oczy. Nie chciała wpadać na polanę, tylko zatrzymać się na jej linii, gdzieś za drzewem, by móc ocenić sytuację.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
25.04.2023, 12:09  ✶  
- To obietnica – skwitowała Brenna słowa Victorii, ale nie zdążyła nic dodać, bo z góry nadleciała Wood.
Longbottom zmarszczyła brwi. Jej czarnowidztwo i paranoja natychmiast podsuwały najgorsze scenariusze – w rodzaju koledzy czarnoksiężnika szykują nową anomalię. Ale też nie była aż taką paranoiczką, aby nie brać pod uwagę, że mogą to być po prostu grzybiarze, szukający borowików. Chociaż miała dziwne wrażenie, że byłby to zdumiewający zbieg okoliczności. Były w końcu w tej paskudniejszej części Lasu Wisielców, wcale nie tak daleko od Mglistych Mokradeł…
- Heath, trzymaj się proszę granicy drzew, nie wlatuj nad samą polanę – poprosiła Brenna na wszelki wypadek. Zaklęcie maskujące zaklęciem maskującym, ale zmiana kolorów ubrania nie oznaczała niewidzialności, jeśli ktoś spojrzy na nią, gdy będzie się ruszała, to ją zauważy. Chociaż Longbottom liczyła, że akurat nikt nie postanowi wpatrywać się w niebo.
- Mogę? – spytała, wyciągając różdżkę i zwracając się ku Victorii, gdy zorientowała się, że Lestrange chce ku polanie. Zamierzała lekko uderzyć różdżką kobietę, podobnie jak wcześniej Wood, rzucając czar kameleona: czyli transmutować jej ubrania tak, aby przez jakiś czas kolorystycznie upodobniały ją do otoczenia.
A potem… spróbowała przemienić się w wilka. W tej postaci mogła zbliżyć się do granicy drzew znacznie ciszej, chociaż nie pchała się do przodu, skoro poszły tam już Heather i Victoria – nie było sensu, aby i ona wychodziła na pierwszą linię, ryzykując, że zostanie zobaczona. Za to wilczym nosem węszyła, starając się wyczuć w powietrzu zapachy.
Zwłaszcza ten jeden. Bardzo charakterystyczny. Świadczący o tym, że używano tu czarnej magii.

Rzuty: 3xtransmutacja, na zaklęcie ciuchów Vici, na przemianę, i dodatkowy, bo jeśli coś nie wyjdzie, to spróbuje znowuXD (priorytet na kameleona, gdyby i 1, i 2 rzut były zrąbane)
Rzut Z 1d100 - 72
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 60
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 49
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Widmo
Norvel Twonk to czarodziej nieznanego statusu krwi, który poświęcił własne życie, aby ocalić mugolskie dziecko przed mantykorą. Za ten czyn odznaczono go pośmiertnie Orderem Merlina I Klasy.

Norvel Twonk
#9
26.04.2023, 02:05  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 26.04.2023, 02:51 przez Norvel Twonk.)  

Heather


Siedząca na miotle Heather dostrzegła, że szukających czegoś na polanie ludzi była czwórka: dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Ubrania, które mieli na sobie wydawały się nieco przypadkowe, jakby wszyscy znaleźli się w tym miejscu albo całkowitym przypadkiem (być może się zgubili i zawędrowali aż na polanę?) albo tak, jakby bardzo spontanicznie podjęli decyzję o wycieczce. Jedna z kobiet miała na sobie strój kelnerki, a chodzący w jej pobliżu mężczyzna wyglądał jak pacjent, który dopiero co opuścił Lecznicę Dusz. Może z niej nawet uciekł, bo nie zdążył przy tym nawet zmienić swojego ubrania na zwyczajne.

Victoria


Zbliżając się do polany Victoria dostrzegła mniej więcej to samo co Heather: czworo dziwacznie ubranych ludzi wałęsało się po niej. Ich ruchy pozostawały bezwładne, lekko ociężałe i aurorka nie do końca potrafiła określić, co właściwie próbowali robić. Zatrzymując się za jednym z drzew, przy linii, zauważyła za to coś nowego: polana była chyba kiedyś cmentarzem? Albo czymś w rodzaju cmentarza. Całkiem niedaleko od siebie, najwyżej pięć metrów dalej, widziała starą, zaniedbaną płytę nagrobną.
I wtedy jeden z dwójki mężczyzn podniósł głowę do góry. Pociągnął nosem jakby zwietrzył jej trop? Wyglądał całkiem zwyczajnie: najwyżej dwudziestoparoletni, ubrany w zwykłe jeansy i bury sweter. Miał ciemne włosy i bladą twarz. Ale było coś niepokojącego w sposobie, w jaki się poruszał: niezgrabnie i ociężale. Wodził wzrokiem po linii drzew, ciągle pociągając nosem. Zamruczał? Zawarczał? A potem powoli, powoli ruszył w jej stronę. A za nim, jakby zwabieni warkotem zaczęli podążać kobieta w stroju kelnerki i mężczyzna wyglądający na pacjenta, który dopiero co uciekł ze szpitala. Byli jeszcze dość daleko i tylko ich nietypowe zachowanie sprawiało, że Victoria mogła sobie uświadomić, że właśnie próbowali ją... wywęszyć?

Brenna


Kiedy Brenna zamieniła się w wilka, świat jej zmysłów rozbłysnął wielością dodatkowych doznań. Najpierw uderzył w jej nozdrza zapach lasu, mchu i paproci. Wyczuła skrywającego się niedaleko, za jednym z krzaków zająca i szamoczące się w gnieździe pisklaki. Słyszała ich nawoływania, gdy czekały na powrót rodziców i świeżą porcję robaków. Zbliżając się do polany wyczuła zapach śmierci i rozkładu. Mnóstwo zapachu śmierci i rozkładu. Niósł go ku niej wiatr a wraz z jego delikatnymi podmuchami, coraz wyraźniej zdawała sobie sprawę, że śmierć i rozkład rozpanoszyły się na polanie. Wiecznie głodne wędrowały po niej bezwładnie.




Rzut 1d3 - 2

Kogo wyczują/zauważą? Heather, Victoria, Brenna - kolejność ustalona po kolejności odpisów.

Rzut 1d4 - 3

I ilu z obecnych na polanie zareaguje?

Rzut Z 1d100 - 68
Sukces!

Rzut na percepcję dla Victorii.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
26.04.2023, 19:15  ✶  

Była mniej-więcej przygotowana na zobaczenie czwórki ludzi, w końcu Heather poinformowała je o tym, co było widoczne z góry. Kiedy ich jednak zobaczyła – wychylając się zza drzewa, nieco się jednak zdziwiła. Oni… Zupełnie do siebie nie pasowali, ani do tego, by urządzać sobie wycieczki po lesie. Jasne, Victoria też ubrała się w ciuchy, które miały nie wydawać się ewentualnym mugolom podejrzane, ale jednak tu kelnerka, tu pacjent z lecznicy… Ona przynajmniej próbowała się wpasować w mugolski ubiór, a nie wyglądała jakby urwała się właśnie z pracy… Albo ze szpitala. Oprócz ludzi Wood mówiła o jakichś kamieniach i teraz Victoria już wiedziała czym były: nagrobkiem. Tylko co tu u licha robił nagrobek? Zrobiono cmentarz na polanie w lesie? Ale po co, przecież w Little Hangleton był cmentarz…

Ale najdziwniejsze w tym wszystkim było zachowanie tych ludzi. Już pomijając, że właśnie bez sensu kręcili się po polanie, która okazywała się być cmentarzem – ale… zachowywali się jakby… węszyli. Jak koty, które lokalizują zapach, unosząc wyżej łebek i machając nim w taki charakterystyczny sposób, otwierając do tego buźkę. Tylko, że to nie były koty, a ludzie. Dziwnie ubrani ludzie. Dziwnie zachowujący się ludzie. Dziwnie… Pomruk sprawił, że Vitoria dość gwałtownie odsunęła swoje ciało od drzewa na wyciągnięcie ręki (a jeszcze przed momentem się doń niemalże przytulała, by się schować).  A potem trójka z nich zaczęła iść w ich stronę, jej stronę, i to pomimo tego, że miała na sobie zaklęcie kameleona, które Brenna opanowała chyba do perfekcji (nie pierwszy to w końcu raz…); ta sama Brenna, która teraz kręciła się w pobliżu pod postacią wilka.

Rzeczywiście, nie potrzeba było geniusza, by zrozumieć, co ci ludzie próbują zrobić. Kolejną zastanawiającą rzeczą było jednak to, dlaczego poruszają się tak… nieskładnie. Różdżka czarownicy bardzo szybko pojawiła się poza kieszenią płaszcza, by rzucić zaklęcie – niby pierwsze lepsze jakie przyszło jej do głowy, ale patrząc po tym jak powolnie się ruszali… Chciała stworzyć przed nimi szeroki na metr i rozciągnięty pomiędzy kilkoma drzewami pas kleistej substancji, która sprawiłaby, że utknęliby w miejscu, nie mogąc się dalej poruszać, po tym jak w to wdepną. Chodziło o to, by ich zatrzymać i zastanowić się spokojnie co dalej. Szkoda tylko, że czwarty z ludzi nie dołączył do swoich kolegów, ale to nic.



Rzucam na kształtowanie, żeby utworzyć pas kleistego podłoża dla naszych milusińskich, trzy próby
Rzut Z 1d100 - 41
Slaby sukces...

Rzut Z 1d100 - 87
Sukces!

Rzut Z 1d100 - 65
Sukces!
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (4171), Victoria Lestrange (3995), Heather Wood (3100), Norvel Twonk (3096)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa