• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[5.04.72, Dolina Godryka] Zapomnienie

[5.04.72, Dolina Godryka] Zapomnienie
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#1
23.05.2023, 16:53  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2024, 22:01 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange (Otwarty na nowe doznania).
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Cathal nigdy nie był wielbicielem Doliny Godryka. Był pewnie w tym uczuciu odosobniony, bo wioska stała się miejscem zamieszkania wielu czarodziejów, i obiektywnie rzecz ujmując, miała w sobie wiele uroku - wrzosowiska, magiczny las, jezioro, tajemnicze ruiny, sady i rozsiane po okolicy wiejskie posiadłości, sprawiały, że było to znacznie przyjemniejsze miejsce niż Little Hangleton. Nawet tego ponurego, chłodnego dnia, kiedy niebo spowijało ciemne chmury, wioska nie miała w sobie niczego mrocznego.
I chyba właśnie o to chodziło. Wszystko w nim krzyczało, że tutaj nie pasuje.
Poza tym miał nieodparte wrażenie, że Slytherin nie cierpi tego miejsca. Wprawdzie nigdy nie wspomniał o tym wprost, ale ilekroć Cathal pojawiał się w wiosce, zdawało się mu, że gdzieś w jego umyśle żmija szykuje się do ataku. Tak jak teraz. Mimo tej niechęci, Shafiq szedł ścieżką, wiodącą podobno do domu nijakiej panny Lestrange. Jej imienia ciotka mu nie podała, za to takie informacje jak "wdała się w Lestrangów, wszyscy mają smykałkę do eliksirów", "czasem je sprzedaje tu i ówdzie", "nie będzie paplała, komu i co sprzedała", "wspomnę jej matce, że wpadniesz coś zamówić", już tak. (Niestety wspomniała także - po rzuceniu Cathalowi Spojrzenia, zasługującego na wielkie S, żeby "nie próbował kupić nic nielegalnego, bo dziewczyna pracuje w Ministerstwie", a gdy zdziwił się obłudnie, że w ogóle może go o to podejrzewać, Spojrzenie stało się jeszcze bardziej intensywne. Na swoją obronę Cathal miał tylko tyle, że faktycznie nie kupowałby nic nielegalnego u Lestrangówny. Z czymś takim poszedłby do Nell Bagshot. Nie zdecydował się na to obecnie głównie z obawy, że uzdrowicielka zacznie nadmiernie wokół niego skakać, przy okazji wygłaszając milion złośliwych komentarzy.)
Zatrzymał się przed jej domem. Nie ruszał od razu, bo po pierwsze, kończył papierosa, po drugie, chciał przyjrzeć się budynkowi. Bywał w tej okolicy rzadko, zwłaszcza w ostatnich latach, nie miał więc okazji do tej pory widzieć tego domu. Jego spojrzenie przesunęło się po ścianach, ogrodzie, oknach, jakby to wszystko mogło mu powiedzieć co nieco o właścicielce.
W pewnym sensie mogło.
Dopiero po chwili Shafiq wdeptał papierosa w ziemię, a potem ruszył ku drzwiom. Wysoki mężczyzna, wciąż noszący ślady egipskiej opalenizny, kontrastującej z włosami, rozjaśnionymi przez słońce, w ubraniach raczej z gatunku tych niedbałych.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#2
24.05.2023, 13:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.05.2023, 13:32 przez Victoria Lestrange.)  

To wszystko to była prawda – Dolina Godryka faktycznie była bardzo urokliwym miejscem. Pewnie właśnie dlatego, choć Victoria posiadała swoje własne mieszkanie (prawie całkiem nieumeblowane i wyglądające, jakby nikt tam nie mieszkał bo była to prawda…), wciąż jednak mieszkała przy swojej rodzinie, tutaj, pośród sadów, wrzosowisk i pól. Kwiatów. Kochała kwiaty, może dlatego tak trudno było się rozstać z tym miejscem, a może z wygody, bądź z jeszcze innego powodu, choć było ją stać i mogła sobie pozwolić, to ciągle tkwiła tu. Miało to swoje plusy jak i minusy, jednak tego konkretnego dnia chodziło zdecydowanie o to pierwsze.

Matka uprzedziła ją, że ktoś od Shafiqów ma dzisiaj wpaść w prawach… trudno to było nazwać biznesowymi, bo Victoria nie prowadziła żadnego swojego biznesu, nie było to jej źródło utrzymania, ledwie hobby i ciekawość. Możliwość do dalszej nauki, szlifowania swoich umiejętności, po części utrzymywania kontaktów. Dopiero gdzieś na szarym końcu była sprawa pieniędzy, na które Victoria i tak mogła machnąć ręką. Ale do brzegu – dzisiaj miał wpaść ktoś od Shafiqów, chodziło o eliksiry, co Tori przyjęła skinięciem głową. Prawdę mówiąc niewiele ją obchodziło, czy ktoś po znajomości (bo to wszystko było po znajomości…) prosił o coś mniej bądź bardziej nielegalnego. Jasne, pracowała w Ministerwstwie, tak, była aurorką… ale kiedy schodziła do piwnicy i stała nad kociołkami, to przestawało mieć znaczenie. Nie nosiła wtedy munduru. Zresztą… Zawsze mogła odmówić – i peplać raczej by nie peplała. Chociaż wiadomo, wszystko zależało od tego, co wydarzy się później. Tym niemniej  ceniła sobie to, że była dyskretna. Ostatecznie zgłaszali się do niej czarodzieje czystej krwi, i nie bez powodu woleli załatwić coś w ten sposób, a nie kręcić się po Pokątnej czy Nokturnie by dostać coś gotowego już tam.

Dom, rezydencja właściwie, był zadbany. Widać było, że nie jest nowo wybudowany, że muszą tu mieszkać czarodzieje być może od kilku pokoleń. Co z pewnością mogło się rzucić w oczy Cathala to to, że kwiaty były zadbane, zasiane tak, by kiełkujące i wyrośnięte tworzyły zgrabną, schludną kompozycję. Tutaj nie było miejsca na przypadki.

Drzwi nie otworzyła Victoria, ani jej matka, ani żaden czarodziej prawdę mówiąc. Po tym, jak było wiadome, że ktoś przyszedł i czeka pod drzwiami, otworzyła niewysoka skrzatka, ubrana w schludny, czysty fartuszek. Uniosła głowę do góry, spojrzała na wysokiego mężczyznę tymi swoimi dużymi, nieco przestraszonymi oczyma, potem zlustrowała jego ubranie… I ona wiedziała, że ktoś był na dzisiaj umówiony.

- D-d-dzień dobry. P-panie…? – wpuściła go dopiero, kiedy powiedział swoje nazwisko i o ile nie okazało się jakimś nieśmiesznym żartem… Więc jeśli wszystko się Strzałce (bo tak skrzatka miała na imię) zgadzało, wtedy wydukała swoje: - P-prosz-szę wejść. Za-zaraz poproszę p-panienkę – i poprowadziła go do niedużego (jak na wielkość tego domu), choć gustownie wyszykowanego saloniku znajdującego się na lewo od korytarza, do którego wchodziło się do domu. Była tam kanapa, okrągły stolik, dwa fotele, kominek, w którym teraz nie palił się żaden ogień i regały. Z książkami różnych rodzajów i dziedzin. A także kwiaty. - N-napije się p-pan czegoś? – skrzatka zapytała jeszcze nim zniknęła po pstryknięciu palców.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#3
24.05.2023, 18:13  ✶  
Rezydencja, zapewne nie samej panny Lestrange, a raczej większej rodziny. Zasadniczo to, jak wyglądał budynek, niemal krzyczało "pieniądze" - co nie było specjalnym zaskoczeniem, Lestrangowie byli raczej zamożni, a jak Cathal miał wrażenie, przez lata zdołali ustalić niemalże monopol w dziedzinie eliksirów, który stosunkowo niedawno przełamali najpierw Lupinowie, a potem zaczęły nieśmiało kolejne osoby... Być może dlatego ogród był tak zadbany - podejrzewał, że albo chodziło o składniki eliksirów, albo o to, jakie wrażenie podwórko będzie robiło na gościach, bo czystokrwiści dbali przecież o pozory. On sam nie miał do tego cierpliwości. Ogródek otaczający domek matki był dość zaniedbany, a ogród wokół rezydencji Gauntów wolał wręcz o pomstę do nieba.
Przeszło mu przez głowę pytanie, czy ktoś dbał o te rośliny tutaj własnoręcznie, czy robiła to służba. Fakt, że drzwi otworzył skrzat, mógł wskazywać na coś innego, ale kto wie?
- Shafiq - przedstawił się krótko, spoglądając na istotę. Jej obecność pewnie nie powinna go zaskakiwać, były częste w domach czystokrwistych, ale w Egipcie jakoś nie natykał się na te stwory... Może dlatego, że najlepszy skrzat, to taki, którego nie widać? I zdążył się odzwyczaić od tego, że to taki sługa otwiera mu drzwi. Sam nie korzystał z usług skrzatów, a choć w jego głowie nie postałyby żadne dzikie idee dotyczące ich uwalniania, opłacania czy równouprawnienia, jakoś nigdy nie umiał z nimi rozmawiać i niezbyt komfortowo czuł się w ich towarzystwie. Sam pomysł istnienia tylko po to, by komuś służyć, zdawał się mu najmniej dziwaczny.
Ruszył za skrzatką w głąb domu, a gdy znalazł się w salonie, znowu - głównie z nawyku - przesunął spojrzeniem po meblach i bibelotach. Kolory, ich dobór, materiały, to na ile krzyczały "mamy bogactwo", a na ile były w tym dyskretne, też przecież wiele mówiło o ludziach.
- Nie trzeba - rzucił odnośnie picia. Nie usiadł w żadnym z foteli ani na kanapie, zamiast tego podszedł do regału. Nie ruszył żadnej z książek - nie był na tyle bezczelny, by od razu pchać ręce do przedmiotów należących do kogoś innego - ale przesunął wzrokiem po tytułach, ciekaw, jakie pozycje znalazły się w salonie. Czasem świadczyły o zainteresowaniach właścicieli, czasem o poglądach, a czasem były wystawiane tylko na pokaz...
Dłonie splótł za plecami, jasne oczy utkwiwszy w jednym z tomików. Wciąż otaczała go woń dymu, którą przesiąkło niedbałe ubranie. Czekał na ową "panienkę", na swój sposób zaintrygowany jednym: dlaczego ktoś, mieszkający w domu, który zdawał się świadczyć o majątku, a w dodatku pracował w Ministerstwie, w ogóle był zainteresowany przygotowywaniem eliksirów na zlecenie.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#4
24.05.2023, 19:22  ✶  

Książki, które tak zainteresowały Shafiqa również nie były ułożone przypadkowo – bo trochę jak w bibliotece, alfabetycznie, co dręczony chorobą Milforda umysł Cathala z pewnością wyłapał. Oprócz tego układający zadał sobie trud, by nie były one pomieszane kolorystycznie, ani żeby wielkość tomiszczy nadmiernie się nie wyróżniała, czy raczej by nie była zbyt gwałtowna. Oczywiście regały były też… dopasowane tematycznie. Trochę o historii, trochę o astronomii, zaklęciach, stworzeniach… sporo o ziołach i kwiatach. Było też trochę o alchemii, ale znalazło się też trochę tomów zupełnie nienaukowych, bo jakieś powieści czy wiersze bardziej i mniej znanych autorów. Być może było w tym trochę pokazówki, a może zupełnie nie – pewnie trudno było to określić na pierwszy rzut oka. Co za to było dlań jasne, to tak, nie trafił do domu biedoty, zdecydowanie nie. Meble nie wyglądały jak sklecone naprędce, były zdobione nienachalnie, ale po przyjrzeniu się widać było wzory na drewnie. Materiały również nie były byle jakie czy zniszczone, wszystko było tutaj wysprzątane i czyste. Zadbane – to chyba odpowiednie słowo. Brakowało tutaj też pstrokacizny, pomieszania faktur i kolorów, rzeczy, które mogły się zdawać być zupełnie przypadkowym zbiorowiskiem mówiącym, że trafił do jakiejś graciarni kogoś, kto kompletuje byle jakie meble, bo bierze co najtańsze, bo akurat potrzebuje, nie. Ten dom zdecydowanie nie należał do czarodziejów, których można by było zaliczyć do biedoty. Ale zdaje się mało która rodzina czarodziejów czystej krwi nie miała pieniędzy.

Cathal nie musiał długo czekać na panienkę, bo raptem minutę, może dwie, później, drugie drzwi do salonu otworzyły się i stanęła w nich średniego wzrostu kobieta, w długiej do ziemi, czarnej dość prostej sukni – w żadnym wypadku nie balowej. Ciemnobrązowe, falowane włosy miała puszczone luźno. Można powiedzieć, że od ostatniego razu, kiedy Shafiq widział panienkę Lestrange, nie mogła wyglądać bardziej odmiennie – wtedy w mundurze brygadzistów, ze spiętymi włosami, a teraz…  tak.

- Dzień dobry – padło od progu, nim jeszcze dobrze zlokalizowała gościa i mu się nie przyjrzała i wtedy uniosła brwi. Gdzieś już widziała tego faceta… Zmarszczyła wtedy czoło, w skupieniu przeszukując pamięć. Z Shafiqami nie miała jakoś bardzo często do czynienia, ale i tak starała się pamiętać imiona na ile się dało. Tyle, że Cathal jakoś jej się nie kojarzył z żadnym bankietem, więc…? - Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać? – uznała, że zagra w te karty. Ostatecznie nie miała szans znać każdego i pamiętać wszystkiego… Choć i tak mogła się pochwalić niezgorszą pamięcią, zwłaszcza do tematów, które jako żywo ją interesowały. A interesowało ją mnóstwo rzeczy. - Victoria Lestrange – wyciągnęła do niego dłoń, mimo wszystko zastanawiając się skąd kojarzy tę twarz.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#5
24.05.2023, 21:01  ✶  
Biblioteka była zróżnicowana. Pozycje historyczne w większości czytał, niektóre astronomiczne kojarzył z tytułów, stworzenia i zioła zupełnie go nie interesowały. Zastanawiał się, czy to odmienne zainteresowania domowników, księgozbiór przekazywany z pokolenia na pokolenia, czy może przypadkowo dobrane pozycje, drobna pokazówka? Sposób, w jaki zostały ułożone, na pewno sugerował jedno z dwóch – nerwicę natręctw (gdyby ktoś powiedział Cathalowi, że porządki na tym regale wprowadził Ulysses, uwierzyłby natychmiast) albo chęć sprawienia, że regał będzie się elegancko prezentował.
Te postacie pozostawały bez odpowiedzi, ale Shafiq był człowiekiem, który miał skłonności do analizowania.
Odwrócił się, na dźwięk kroków. Victoria, według standardów czarodziei czystej krwi, była ubrana zapewne po prostu zwyczajnie – ale Cathal, spędzający lwią część czasu na pustkowiach, przywykł do zupełnie innych norm. Znane mu kobiety rzadko nosiły spódnice czy suknie na co dzień. A tutaj wyglądali zapewne trochę jak z dwóch różnych światów, ona, wcielenie elegancji, angielska dama, i on, prezentujący się dokładnie jak ten, którym był: ktoś, kto raczej nie przebywał do niedawna pod angielskim słońcem, obieżyświat, którego ustępstwem na rzecz wymogów dobrego wychowania była ciemna koszula.
- Dzień dobry – odparł, spoglądając na jej twarz, choć już sam głos wprawił w ruch wahadła umysłu, który zaczął natychmiast poszukiwać odpowiedniej szufladki. Nie zmieniła się na tyle, by jej nie rozpoznał. Zaklął nawet w myślach, że ciotka nie podała mu imienia, bo gdyby wiedział, że „praca w Ministerstwie” oznacza „pracę Brygadzistki” (czy raczej aurorki, ale o tym, że zmieniła biura, już nie miał pojęcia), prawdopodobnie nigdy by tu nie przyszedł.
– Myślę, że mieliśmy przyjemność, panno Lestrange – powiedział bez mrugnięcia okiem. Nie było sensu jej okłamywać, zwłaszcza, że istniała szansa, że wymienienie imienia i nazwiska sprawi, że coś skojarzy. Ale nie rozwinął wypowiedzi już absolutnie celowo, z sobie tylko znanych powodów. Uścisnął jej rękę: miał dłonie kogoś, komu nie obcy jest wysiłek fizyczny, pokryte odciskami i spalone przez słońce jeszcze mocniej niż twarz, którą na pustyni zwykle skrywał pod rondem kapelusza i grubą warstwą mazideł Nell Bagshot. – Cathal Shafiq. Potrzebuję paru fiolek eliksiru powodującego zanik pamięci… przy czym wedle specyficznej receptury, bo zależy mi, aby mikstura była słaba i wymazywała jedynie wspomnienia z ostatnich paru godzin. Moja ciotka wspomniała, że niekiedy przyjmuje pani takie zlecenia.
Być może był nieco nadmiernie bezpośredni, od razu przechodząc do sedna, zamiast pobawić się jeszcze chwilę w uprzejmości, ale Cathal nigdy nie miał do takich rzeczy zbyt wiele cierpliwości. A ostatecznie nie byli na sali balowej, gdzie te wszystkie grzeczne wzmianki o pogodzie były szczególnie istotne.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#6
24.05.2023, 22:19  ✶  

Po stwierdzeniu Cathala, Victoria tym bardziej próbowała wysilić pamięć – mieli przyjemność się poznać? No tak jej się właśnie zdawało, gdzieś dzwoniło… tylko nie wiedziała w której świątyni, więc po tym zupełnie nierozwiniętym wyznaniu kobieta przekrzywiła nieco głowę w bok, jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Rzecz jasna nie pomogło.

Sama nie zamierzała tak stać jak słup soli, i kiedy wymienili już te uprzejmości, usiadła na jednym z foteli i wskazała Shafiqowi, żeby wziął i spoczął, na przykład na kanapie. Strumień zdań nieco ją zaskoczył, choć prawdę mówiąc to całkiem pozytywnie – to dlatego, że sama była raczej dość konkretną kobietą i nie lubiła tej całej otoczki nawijania o niczym. Posiadała ją, oczywiście, by bezproblemowo radzić sobie na tych wszystkich spotkaniach towarzyskich, na których trzeba było się pokazać (równie idiotyczne jak całowanie powietrza na przywitanie z drugą osobą, kiedy udawało się, że trzy razy daje się komuś buziaka). Tym niemniej – było to dla niej zaskakujące, bo Cathal, po przedstawieniu się, nie dał jej nawet sekundy, żeby mogła dopasować imię i twarz do wspomnień, które ewidentnie gdzieś tam siedziały. To wszystko zaaferowało ją na tyle, że nawet nie miała czasu przemyśleć tego, jak mężczyzna się ubrał i co to w ogóle oznacza, oraz czy jej to w jakiś sposób przeszkadza.

Po tym, gdy skończył, Victoria przez moment taksowała go ewidentnie zamyślona – bo myślała w tym momencie o dwóch rzeczach na raz, to jest o tym eliksirze i specyficznych warunkach, w  jakich powinien działać (no dobra, miał ją, to było pewnego rodzaju wyzwanie, a ona je naprawdę lubiła) oraz nie dawało jej spokoju skąd się znają. Gorączkowo przeszukiwała teraz wspomnienia z tego, kiedy i w jakich okolicznościach spotykała w ostatnim czasie Shafiqów. A ten ostatni czas najwyraźniej musiał się rozciągać na… lata.

- Zgadza się, przyjmuję takie zlecenia – odezwała się po chwili powoli, może nawet nieco ostrożnie, chociaż nie chodziło zupełnie o to, że uznawała to zlecenie za nielegalne, nic z tych rzeczy. - Może na dobry początek skończmy z tą panią – zaproponowała i wyprostowała plecy, głębiej opierając się o oparcie fotela, jednocześnie splotła dłonie i położyła je na udach, siedząc z nogą założoną na nogę. - Myślę, że będzie to możliwe. O ilu godzinach do wymazania mówimy? – słaby eliksir zapomnienia… Na zapominanie było kilka sposobów. Obliviate, myślodsiewnie – to pierwsze rzucone przez kogoś niewprawnego mogło zrobić niemałe zamieszanie, a to drugie rzadkie i drogie… Taki słaby eliksir rzeczywiście mógł być najbezpieczniejszą opcją, jeśli nie miało się dostępu do kogoś, kto specjalizował się w zaklęciach wymazujących pamięć. Myśli Victorii biegły same, ostatecznie nie interesowało ją po co dokładnie Cathalowi takie eliksiry. Może powinna… Ale ją interesowały obecnie inne rzeczy. Na przykład: - Przepraszam, ale nie daje mi to spokoju. Mieliśmy przyjemność i tak mi się właśnie wydaje, ale nie mogę sobie przypomnieć kiedy.

Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#7
24.05.2023, 22:46  ✶  
Cathal był z takimi zleceniami ostrożny. I to nie dlatego, że zlecenie było nielegalne (zapewne by takim być mogło, gdyby planował podać miksturę Ministrowi Magii, na szczęście wcale się tego nie szykował), bo sama w sobie substancja nie była niczym zakazanym. Eliksir był w końcu dla niego, a naprawdę nie chciałby zapomnieć zbyt wiele albo przypadkiem się otruć. Podchodził więc z pewną nieufnością do tego, czy Victoria podała temu wyzwaniu, acz na jej korzyść przemawiały gorąca rekomendacja ciotki oraz sława Lestrangów. Zresztą, Shafiq miał zamiar najpierw pokazać eliksir jeszcze jednemu specjaliście, a potem najlepiej przetestować go na jakimś przypadkowym, mugolskim żebraku (nie, nie było to ani trochę etyczne, ale Cathal niekoniecznie był najbardziej moralną osobą pod słońcem, poza tym planował za tę „usługę” obdarować takiego bezdomnego paroma funtami). Niestety, dotychczasowego dostawcę musiał z różnych względów zmienić. Za samo obliviatowanie się na pewno by się nie zdecydował, istniało zbyt duże ryzyko, że coś poszłoby nie tak.
Czekał na odpowiedź Victorii cierpliwie. Sam niekiedy zawieszał się, pochłonięty myślami i potrzebował więcej czasu na ułożenie sobie pewnych spraw w głowie, nie przeszkadzało mu więc to, że ktoś inny potrzebował chwili na zebranie myśli.
– Jak sobie życzysz, Victorio – powiedział, po czym usiadł na wskazanej kanapie. Obserwował ją, porównując widok przed sobą z tym w pamięci. Większość ludzi miała przynajmniej kilka twarzy – różnych ról, które odgrywali w zależności od sytuacji i towarzystwa. Na pewno dotyczyło to Victorii, bo tutaj miał do czynienia z elegancką panną z dobrego domu, którą z Brygadzistką ogarniającą uliczne zamieszki łączyło głównie pewne zdystansowanie.
– Najlepiej dwie, trzy godziny – poinformował. Ot chciał przekonać się, czy mikstury pomogą zatrzeć w pamięci te irytujące chwile i dni niewarte zapamiętania. Spotkania z najnudniejszymi ludźmi na świecie, oczekiwania w kolejkach, absolutnie okropną lekturę, wypełnianie niepotrzebnych papierów. Nie miał zamiaru ich nadużywać, ale im był starszy, tym bardziej irytowały go takie momenty, które nie niosły ze sobą wartości, a utykały w umyśle, wiecznie żywe. – Ale jeżeli to będzie na przykład godzina, nie będę narzekał.
O nic mocniejszego nie chciał prosić. Zbyt duże ryzyko, że jeśli coś pójdzie nie tak, wymaże zbyt wiele.
Przekrzywił lekko głowę, gdy spytała, gdy się spotkali. Nie rozwinął po prawdzie pierwotnej wypowiedzi z dwóch względów. Był ciekawy, czy sobie sama przypomni (czasem ciężko było mu zrozumieć, jak ludzie mogli tak łatwo wszystko zapominać – Cathalowi, który pamiętał wszystko, zdawało się to dziwaczne). Oraz, przede wszystkim – jeżeli tak, to czy go o to zapyta.
– Trzy lata temu, Marsz Charłaków. Wpadliśmy tam na siebie – wyjaśnił dość lakonicznie.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
24.05.2023, 23:45  ✶  
Sama nie wierzyła nikomu na słowo, wolała przetestować, czy ktoś jej nie próbuje okantować, więc nie oczekiwała, że nowy klient będzie w stu procentach przekonany, że Lestrange podoła zadaniu i zleceniu. Jednak dla niej przede wszystkim był to sposób na sprawdzenie się, podszlifowanie umiejętności i udowodnienie sobie, że ciągle zdolna jest uczyć się i być coraz lepsza. Ta ambicja, wpojona jej przez matkę za dzieciaka, do teraz nie zniknęła. Chęć osiągania perfekcji w tych kilku dziedzinach, które naprawdę lubiła, była zbyt silna. Może dlatego nadal nie podała ceny, nie przeszła do rozmowy o pieniądzach – coś co dla większości ludzi było najpewniej kluczowe. Ale nie dla niej i nie w tym momencie, bo jej myśli już galopowała, już przypominała sobie formuły, już myślała o tym, jak należałoby ją zmodyfikować. Już myślała o tym, jak, kiedy i na kim będzie musiała to przetestować – bo przecież nie da Shafiqowi czegoś, czego nawet nie sprawdziła. On nie musiał być pewien, ale ona musiała – tak po prostu było.
  Na pewno miała kilka twarzy – i to takich, których wcale nie kontrolowała. Zdystansowanie to jedno, przestawała być taka chłodna dopiero, kiedy kogoś lepiej znała i czuła się swobodniej. Ale Victoria przede wszystkim była profesjonalistką i nie pozwoliłaby sobie w tej chwili na żadne niestosowne uwagi, ani na niewybredny język, jaki można było posłyszeć na Nokturnie. Wierzyła jednak, że należy dopasować dobierane słowa do sytuacji i jak się wejdzie między wrony, to krakać jak one. We własnym domu jednak i w tej sytuacji, była jak najbardziej kulturalna. Ale nie sądziła, że różniła się tak bardzo jak wtedy, kiedy jeszcze nosiła mundur brygady. Choć może powinna – w końcu minęło kilka lat, nabrała też różnorakiego doświadczenia, dojrzała jeszcze bardziej. Doznała starty, porażki i wielu złości.
  - Dwie, trzy… – powtórzyła za nim. To nie był trudny eliksir per se. Przede wszystkim nie przyrządzało się go miesiąc jak niektóre inne, natomiast mógł być podchwytliwy, zwłaszcza jeśli próbował go sporządzić ktoś, kto nie potrafił za bardzo rzucać zaklęcia zapomnienia. - Na kiedy będzie potrzebny? I ile sztuk? – zapytała, chcąc wiedzieć kiedy i ile czasu będzie musiała na to wygospodarować. Ale nie oszukujmy się, ciekawość z pewnością wygra już tego samego wieczoru lub nocy. Nawet jeśli miałaby spać bardzo krótko – co pewnie tak będzie miało miejsce.
  Przestała mrużyć oczy kiedy Cathal precyzyjnie podał jej czas i miejsce. Po prostu wgapiła w niego intensywne spojrzenie ciemnych oczu i cofnęła się pamięcią trzy lata – Marsz Praw Charłaków… to pamiętała. Zostali tam wysłani ze względu na zamieszki, jakie się rozpętały. Victoria miała dobrą pamięć, lecz w swoim życiu, w pracy, spotykała tyle różnych osób bardzo często na krótko, że zwyczajnie nie była w stanie pamiętać każdego jednego imienia i twarzy. Wystarczyło jednak zarzucić wędkę, a otwierała się odpowiednia szufladka w jej głowie, gdzie mogła przerzucić schludnie upakowane informacje i… aż pacnęła się otwartą dłonią w czoło.
  - Ach, no przecież! Zagubiony chłopiec znaleziony w cukierni – to było takie oczywiste teraz, kiedy już połączyła wszystkie kropki i nawet się uśmiechnęła. Idiotyczne, że nie załapała wcześniej – tak właśnie teraz myślała, chociaż w głębi serca wiedziała, że to było spotkanie tak krótkie, że jak mogła pamiętać… z drugiej strony było też bardzo intensywne. - Jak się ma? To już chyba czas, kiedy chodzi do Hogwartu? – zapytała całkowicie w dobrej wierze, zastanawiając się, czy przypadkiem jej siostra nie kojarzy chłopaka ze szkoły.
Syn czarnoksiężnika
Cathal wdał się w dużej mierze w matkę z Gauntów: po niej ma dość jasne włosy i jasne oczy. Mężczyzna bardzo wysoki, około 192 cm wzrostu, któremu wyraźnie nie był w życiu obcy wysiłek fizyczny. Gdzieś pomiędzy trzydziestką a czterdziestką.

Cathal Shafiq
#9
25.05.2023, 16:34  ✶  
Dla Cathala różnica była znaczna, ale mogła wynikać z tego, że widział ją tylko w tych dwóch różnych sytuacjach. Fryzura, strój i otoczenie tworzyły pewien dysonans, ale i nie nazbyt duży – w końcu Shafiq wiedział doskonale, że ludzie odgrywają w życiu różne role, i nie zawsze jest tak, że jedna z nich jest mniej prawdziwa od innych. O tym, jak było w przypadku Victorii, nie mógł rozsądzać. Nie wyrobił sobie o niej zdania i nie było nawet pewne, że to nastąpi kiedykolwiek.
- Mogę na niego poczekać, nawet miesiąc czy dwa, jeżeli to konieczne – odparł. W tym przypadku jakość była dużo ważniejsza niż pośpiech, zwłaszcza, że po pierwsze to nie tak, że nie potrafił bez mikstury funkcjonować, po drugie, wcale nie był pewny, na ile taka kuracja przyniesie jakikolwiek efekt w jego specyficznym przypadku. – Jeżeli będzie skuteczny, jestem skłonny kupić cały kociołek.
Cathal nie był obrzydliwie bogaty, głównie dlatego, że większość swoich pieniędzy inwestował w swoje wykopaliska, jakby niepomny zasady, że praca powinna przynosić mu majątek, a nie go odbierać. Do biedaka czy kogoś żyjącego od wypłaty do wypłaty, też jednak było mu daleko, więc chociaż nie mógł wejść do galerii sztuki i kupić w ramach kaprysu obrazu za tysiąc galeonów, to już wydanie kilkudziesięciu złotych monet na eliksir nie stanowiło aż tak wielkiego problemu. (Chociaż zaczął zastanawiać się, czy to nie pora poruszyć sprawy ceny, w końcu ktoś mieszkający w takim domu mógł doliczać królewską marżę za sam fakt, że eliksir zostanie przygotowany tutaj. Cathal nie znał w końcu podejścia Victorii do zleceń tego typu.)
Milczał, cierpliwie czekając, gdy Victoria też zachowywała ciszę, przypatrując się mu, i pewnie przeszukując pamięć w poszukiwaniu strzępków wspomnień. Odwzajemnił spojrzenie: oczy miał jasne, uważne, a wyraz jego twarzy niewiele zdradzał. Ostatnim razem, gdy się widzieli, martwił się o kuzyna i miał wielką ochotę kogoś zamordować. Tym razem jednak zachowywał perfekcyjny spokój, w czym pomagał fakt, że tuż przed przyjściem palił i pił kawę.
– Tak – potwierdził. – Ciotka nie podała mi twojego imienia, więc nie miałem pojęcia, że to ty – dorzucił jeszcze, ot tak dla ścisłości. – Jest na drugim roku. Ostatnio dostał szlaban za próbę przesłania pocztą do domu jednej z rzeźb w zamku, więc zakładam, że radzi sobie doskonale.
Najwyraźniej chłopak odziedziczył po Shafiqach kolekcjonerskie zapędy i zamiłowanie do tego, co wiekowe.
– Ile będzie kosztowało przygotowanie tego eliksiru?
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#10
25.05.2023, 18:43  ✶  
Nie wszyscy w swojej pracy mieli taką swobodę, by mogli ubierać się jak chcieli – Victoria nie miała. Ale gdyby miała, to i tak ubieralaby się schludnie i gustownie, a nie byle jak. W pewnym sensie to świadczyło o człowieku, a jej ojciec uważał, że było też wyrazem szacunku dla drugiego człowieka. Może coś w tym faktycznie było… nie chodziło o to, by pani w sklepie była ubrana w szykowną suknię, ale o to, by urzędnik (jakim Victoria z pewnością była) godnie się prezentował. To tak samo jak człowiek robił się spokojniejszy w rękach zadbanego uzdrowiciela, a nie kogoś kto wygląda jak obszczymur. Lestrange zdawała sobie sprawę, że czystokrwiści mają swoje różne dziwactwa, ba, sama miała sobie, i raczej nie była nazbyt oceniająca pod tym względem, ale miło było, gdy druga strona trzymała jakiś… poziom. Ten Cathala został zachowany – nie był tu po to, by się pochwalić garderobą (choć znaleźliby się tacy, co chętnie wykorzystaliby okazję), nie przyszedł też w obdartych gatkach. Na Merlina – znosiła Sauriela z tymi jego skórami, kolczykami, pierścionkami, to miałby jej przeszkadzać facet w ciemnej koszuli?
  - Ach nie, to nie będzie potrzebne. Eliksir zapomnienia to ten z gatunku szybkich do przyrządzenia. Będę potrzebowała chwilę, żeby odpowiednio zmodyfikować recepturę, ale miesiąc to aż za dużo czasu. Powinnam dać radę w tydzień, dwa maksymalnie jakby mi się coś przedłużyło, ale jednak stawiałabym na tydzień – dałaby radę szybciej, gdyby miała już przetestowaną recepturę, ale w tym momencie można było powiedzieć, że zaczyna od zera, dlatego dawała sobie bufor tygodnia. Te dwa to… jakby Voldemort postanowił coś wysadzić i nagle mieliby urwanie głowy i wezwanie wszystkich aurorów, bo jednak praca w Ministerstwie była tutaj priorytetem… zwłaszcza w takich wypadkach. - Możemy zrobić tak, że przygotuję ci kilka fiołek, przetestujesz i zdecydujesz wtedy czy chcesz cały kociołek czy nie – nie miała zielonego pojęcia po co mu ten eliksir – znaczy na kim chciał go użyć, ale jak było już wspomniane, nie miało to dla niej większego znaczenia. Warunki były za to na tyle specyficzne i wspomnienie o całym kociołku dało jej do myślenia. Bo że eliksir miał być skuteczny – to rozumiało się samo przez się. Po co kupować coś, co nie działa?
  Rzeczywiscie. Jakoś Cathal był mniej… agresywny niż te kilka lat temu. Kiedy już poruszył odpowiednie struny w jej pamięci, to przypomniała sobie jeśli nie wszystko, to przynajmniej urywki tego niezbyt długiego, choć intensywnego, spotkania.
  - Matka też mi nie powiedziała dokładnie kto ma przyjść – odpowiedziała mu na to, również dla ścisłości. - Mam nadzieję, że to nie był Alguff Odrażający. Przykro by było dostać szlaban za to szkaradztwo – to była pierwsza rzeźba jaka przyszła jej do głowy… nie bez przyczyny, bo przecież na niej skończyła spektakularnie skończyła swój pobyt w Hogwarcie razem z Brenną. - Który dom? Zastanawiam się czy przypadkiem nie ma styczności z moją siostrą, jest teraz na pierwszym – w innym wypadku by pewnie się nawet nie zająknęła i nie pytałaby o dzieciaka, ale temat był jej dość bliski przez młodą Olivię.
  Ach tak. Cena. Dla normalnych ludzi była to ważna kwestia, ale Victoria przykładała do tego raczej średnią wagę. Mogłaby to zrobić nawet i za darmo, ale wiedziała, że ludzie wietrzą wtedy podstęp i spodziewają się jakiegoś bubla. To samo jeśli podało się jakaś bardzo niską cenę. Victoria zamyśliła się chwilę próbując jakoś oszacować ile powinna sobie za tę usługę zażyczyć.
  - Trzydzieści galeonów – powiedziała w końcu, ale szczerze – jeśli Cathal chciał, to równie dobrze mógł wrócić do egipskich nawyków i się z nią potargować.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Cathal Shafiq (2774), Victoria Lestrange (3012)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa