• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[ 04.05.1972 ] – Avelina Paxton & Augustus Rookwood

[ 04.05.1972 ] – Avelina Paxton & Augustus Rookwood
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#1
02.07.2023, 13:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.10.2023, 19:28 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Augustus Rookwood - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Rozliczono - Avelina Paxton - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Hyde Park, późne popołudnie

Spała naprawdę długo, a obudziła się gwałtownie z koszmarem w resztkach podświadomości. Znowu towarzyszył jej okropny strach, którego nie potrafiła zrozumieć, znaleźć jego źródła. Potrzebowała naprawdę spotkać się z Danielle, ale wiedziała, że ta miała naprawdę sporo na głowie i nie chciała jej zawracać głowy swoimi problemami. Nie była wyspana, nie była zregenerowana. Czuła się naprawdę źle i słabo, ale zmusiła się do tego, aby wstać. Włosy upięła w luźnego koka, narzuciła na siebie białą koszulę, na to czarną marynarkę i brązowe, materiałowe, szerokie spodnie. W końcu wyszła, mając nadzieję, że mocno się nie spóźni. Może i nie przepadała za Augustusem i za całą jego rodziną, ale chciała się wykazać profesjonalizmem. Przeniosła się w uliczkę niedaleko parku z dala od oczu mugoli, po drodze zakupiła paczkę ziaren dla kaczek. Tak; miała zamiar naprawdę karmić kaczki. Lubiła to robić, odprężało ją to i czuła się przy tym spokojnie.

Teraz potrzebowała spokoju, ponieważ ciągle czuła się śledzona, ciągle czuła jakiś cień za plecami, którego nie potrafiła zrozumieć. W głowie miała mnóstwo skomplikowanych myśli, a od Beltane nie mogła zapomnieć o Godryku. Nienawidziła siebie za to, że zdecydowała się pójść na to święto albo też, że nie uczestniczyła w pomocy i walce tam. Tylu jej znajomych tam było, sama Danielle… Pokręciła energicznie głową, wyrzucając z siebie te wszystkie myśli. Musiała się skupić – Rookwood miał do niej biznes i trochę się tego obawiała. Bała się wchodzić w układy z nim, bo co jeśli przyczyni się do szerzenia jakiegoś zła? Nie znała go, miała jakąś niewielką, określoną wizję jego osoby, ale nigdy nie znała tego człowieka na tyle dobrze, aby móc cokolwiek o nim powiedzieć. Nie wiedziała, czy mogła mu zaufać. Oboje znali się, bo lubili ze sobą rywalizować, to nakręcało ich nawzajem do bycia zajebiście dobrym i pnącym się po szczeblach kariery szkolnej człowiekiem. Gdy go zabrakło Avelina skapitulowała, schowała się i zwolniła – on niestety nie.

Była na siebie zła, że teraz, gdy pojawił się w jej życiu po takim czasie wyzwolił w niej poczucie wstydu, beznadziei i zawodu, że sama nie chciała czegoś więcej, że nie wspięła się na wyżyny swoich możliwości, tylko dbała o biznes jakiegoś obcego mężczyzny zamiast samej coś otworzyć. Musiała zmienić w swoim życiu coś, co sprawiłoby, że mogłaby poczuć się znowu dobrze, wartościowo. Wyprowadzić się od rodziców? Kupić swój lokal? Otworzyć swoją aptekę? Brakowało jej odwagi? Jak miała wyprowadzić się z domu, jeśli bała się z niego wyjść? Nie pamiętała, co robiła w nocy, a przecież była pewna, że wychodziła z pracy. Nigdy nie zdarzyło jej się zasnąć w tamtym miejscu, a tu nagle? Znowu zaczęła zagryzać wargę, znowu poczuła delikatne, bolesne szczypanie, więc przestała to robić. W końcu dotarła na umówione miejsce i zobaczyła jak Rookwood naprawdę karmił kaczki, stojąc na drewnianym podeście. Uśmiechnęła się pod nosem z satysfakcją.

– Bardzo przyjemny dzień, aby karmić kaczki, a nie wabić niewinne dzieci, prawda Rookwood? – zapytała, wyciągając ze swojej torby na ramię papierowe opakowanie wypełnione ziarnami i gotowanymi warzywami. Wsunęła do środka rękę i sypnęła trochę jedzenia na wodę, a kaczki zaczęły kwakać głośno wcinając to, co zostało im rzucone.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#2
02.07.2023, 13:58  ✶  
Chciałem rzec, wybacz; że moje oględziny jej twarzy to tylko kwestia medyczna, gdyż ewidentnie musiała wziąć to za coś niestosownego, ale jakoś nie przechodziło mi to przez gardło. W pierwszej chwili nie rozumiałem, czemu odskoczyła ode mnie jak oparzona. Możliwe, że byłem zbyt bezpośredni w swoich badaniach. Przyznaję, że nieco mnie poniosło, co zapewne brało się stąd, że zazwyczaj nie miałem do czynienia z żywymi jednostkami. Martwi się nie oburzali, że ich dotykam, a na co dzień nie leczyłem żywych.
Fala różnych myśli, różnych analiz zalała mój umysł, więc tylko sztywno skinąłem jej głową na pożegnanie i rzuciłem krótkie do zobaczenia. Zanim jednak wymknąłem się z półmroku sklepiku, sprawdziłem tylko, czy moja różdżka spoczywa na swoim miejscu. Trzykrotnie. Dla pewności. I już mnie nie było.
W pracy nie myślałem zanadto o spotkaniu z Aveliną z racji tego, że całkowicie oddałem się sprawom bieżącym. Miałem dzień skupiony bardziej na uzupełnianiu dokumentów, więc odpłynąłem, nie zdając sobie sprawy która jest godzina, póki współpracownicy nie zaczęli znikać z zasięgu mojego wzroku. Możliwe, że odruchowo odpowiadałem im na do widzenia, czego jakoś szczególnie nie zarejestrowałem swoją uwagą.
Odetchnąłem, odkładając pióro i zerkając na zegarek. Nie przepadałem za chodzeniem do mugolskiej części Londynu, ale niekiedy musiałem. Czy to służbowo, czy w sprawach prywatnych. Tak było bezpieczniej załatwiać wrażliwe kwestie, więc przywdziałem koszulę oraz mugolski sweter - ponoć krzyk ostatniego sezonu, tak przynajmniej głosiły mugolskie pisemka. Do tego jakieś ciemne spodnie, a jako odzież wierzchnią niewyróżniający mnie z tłumu ciemny płaszcz do kolan. Był porwisty wiatr, wszędzie było mokro i - co gorsza - błotniście. Miałem zabrać chleb ze sobą, ale ostatecznie sobie darowałem. Nie musiałem karmić ptaków. Mogłem po prostu je obserwować, poza tym stwierdziłem, że pewnie Avelina przyniesie ze sobą tonę żarcia i będzie nim terroryzować biedne stworzenia.
Byłem wcześniej, więc stanąłem sobie swobodnie na pomoście, patrząc w przestrzeń. W duchu modliłem się by nie zaczęło padać, gdyż nie chciałem łamać prawa zaklęciem parasola, a jego mugolskiej wersji nie brałem z racji diabelskiego mechanizmu. Za dużo zachodu.
Odwróciłem się, słysząc kobiecy... dziewczęcy głos. Uśmiechnąłem się nieznacznie. Tak nieznacznie, że zapewne nie było tego widać.
- Doprawdy przyjemny - odrzekłem, patrząc na skłębione nad nami, szare chmury. Wyglądały, jak gdyby za chwilę miały nas zgnieść niczym robaki. Doprawdy przyjemnie. Zmierzyłem głębokim spojrzeniem jej oczy, dopatrując się w nich myśli, które nakłoniły ją do tego, co miała okazję powiedzieć na przywitanie. Nie zrozumiałem tego i nie potrafiłem odgadnąć, więc się poddałem. Czyżby słyszała jakieś plotki na mój temat?
- Co masz na myśli, mówiąc o wabieniu niewinnych dzieci? - zapytałem niepewny. Nie wiedziałem, w co mnie miesza, ale zdecydowanie nie chciałem być w coś podobnego zamieszany. A może to było jakieś wspomnienie ze szkoły, które mi umknęło?
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#3
02.07.2023, 14:21  ✶  

Widząc jego zmieszanie uśmiechnęła się delikatnie i złośliwie. Oczy nadal miała zmęczone, a głowę ciężką, ale było zdecydowanie lepiej niż wcześniej. Gdyby Danielle wiedziała, że w nocy miała przygodę z wampirem zapewne, by ją skrytykowała, wyzwała od nierozsądnych. Człowiek, który stracił prawie całą krew powinien leżeć i odpoczywać. Niestety Avelina nie była w tym momencie świadoma tego, nie słuchała zmęczonego organizmu i wyniszczała go jeszcze bardziej niż zwykle. Blada skóra, cienie pod oczami – wskazywały na to, że nie była w pełni sił. Paxton jednak nigdy nie odpuszczała, nie poddawała się, była prawdziwym pracoholikiem. Można było się pokusić na stwierdzenie, że dziewczyna ewidentnie była uzależniona od pracy, a tylko dlatego, że bała się obcować w społeczeństwie. Tak było jej łatwiej nie angażować się, uciekać.

Pytanie Rookwooda wydało jej się naprawdę zabawne, naprawdę jego zmieszanie poprawiło jej humor. Lubiła go wprowadzać w taki stan, nawet jeśli w tym momencie po prostu sobie coś wymyśliła. Kiedyś wyobrażała sobie, że on stoczy się tak bardzo, że będzie wabić niewinne dzieci do eksperymentów, a potem ktoś go złapie i wsadzi do więzienia, ale nigdy się przed nikim do tego nie przyznała – teraz też nie zamierzała. Niech się zadręcza myślą o tym, o co jej chodziło. Wzruszyła tylko ramieniem i wyciągnęła do niego papierową torbę z karmą dla kaczek, aby zgarnął ich trochę i rzucił słodziutkim kwaczącym kaczuszkom.

– Nieważne. – machnęła ręką i popatrzyła na kłębiące się nad nimi chmury. Wiatr był zimny, więc trochę nią targało, ale stała w miarę prosto. W swojej torbie miała parasolkę, a jako że często w wakacje przebywała u dziadków na mugolskiej wsi wiedziała to i owo o ich technologii. – Jaki biznes masz do mnie? – zapytała, zerkając na niego z ukosa.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#4
02.07.2023, 15:51  ✶  
Nieco mi ulżyło, widząc jej złośliwy uśmiech. Nieco, bo jednak niepewność gdzieś tam z tyłu głowy się czaiła, nakazując mi być czujnym. Dla pewności nawet rozejrzałem się, wykrywając może jakichś podejrzanych gapiów, ale niewiele osób było w parku ze względu na pogodę i albo przemykali szybko w kierunku schronienia, albo załatwiali własne sprawy, niezainteresowani innymi. Doskonale.
- Bardzo to miłe z twojej strony, iż bawią cię sprawy, które mi mrożą krew w żyłach - odparłem z wyższością, jakby w tej chwili stojąc nad jej dziecinnością, pomimo że jeszcze parę godzin temu sam miałem okazję jej przycinać i to już po samym przekroczeniu progu jej pracy, na samo przywitanie.
Nie zamierzałem karmić kaczek, ale wziąłem torbę od Aveliny tylko w jednym celu. Oczywiście niecnym i trywialnym, nieprzystającym poważnemu mężowi, ale w tej chwili zanadto nad tym nie myślałem. Może kiedyś będę pluł sobie w brodę, ale aktualnie korzystanie z usług tego trzpiota wydawało mi się najbardziej rozsądnym rozwiązaniem mojego problemu. Niestety, nic nie mogłem na to poradzić, że już tak działała na mnie obecność panny Paxton, niemalże dosłownie tak, jakby te wszystkie żądlibąki z gabinetu mojego ojca zamieszkały w moim umyśle albo - co gorsza - w portkach.
Wróćmy do rzeczy. Wygrzebałem z torby samotne ziarno i, jak na przerośniętego dzieciaka przystało, cisnąłem tym ziarnem w czoło Aveliny, które odbiło się od niego i spadło na drewniany podest. Na złość, na zaczepkę, kompletnie ignorując jej chęć przejścia do rzeczy. Chwilowo zignorowałem również jej kiepski stan, choć zapewne uznałem, że ona zawsze tak biednie wyglądała.
- Masz kurczaku - rzuciłem obraźliwie, o dziwo!, rozbawiony. Jakieś pozytywne uczucia przebiły się przez maskę wyrachowania. No kto by pomyślał...? Takie rzeczy u Pana Rookwooda?
Wygrzebałem jeszcze jedno ziarno, ale już nie rzucałem. Z ciekawości je obejrzałem, oczyściłem i skonsumowałem. Pszenica? Zanadto nie znałem się na uprawach, ale skoro kaczki to coś jadały, nie mogło być trujące. Zbyt treściwe również się nie wydawało, ale zapewne zapychało żołądki. Potem rozcinali żołądek takiej kaczki i zapewne były w nim ziarna zmieszane z innym gównem.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#5
02.07.2023, 16:18  ✶  

Nie patrzyła już w jego kierunku, więc nie zauważyła tego, co mężczyzna planował. Skupiła się na kaczkach z delikatnym, zadowolonym uśmiechem obserwując jak brodzą w lekko wzburzonej wodzie. Były przeurocze i chyba wobec nich Avelina potrafiła okazać odrobinę ciepła (nie licząc oczywiście jej bliskich znajomych, których kochała). Zignorowała jego słowa – zresztą mógł to zapamiętać jeszcze z ich rozmów z czasów szkolnych – Avelina nigdy nie nadużywała słów i jeśli uznała, że coś nie jest godne jej komentarza po prostu tego nie robiła.

Nienawidziła tego uczucia, że lubiła z nim przebywać. Był podły, wredny, pochodził z rodu dosyć konserwatywnego – zupełne przeciwieństwo Paxtonówny, a jednak potrafiła znaleźć z nim wspólny język, lubiła się z nim przekomarzać, wyluzować i być po prostu niemiła, bo wśród jej znajomych takie zachowanie nie było odpowiednie. Dla jej znajomych starała się być przyjemna, ciepła i otwarta, ale to czasami ją męczyło. Trzymanie przy sobie ludzi było ciężkie, a Rookwooda nie musiała trzymać, nie musiała dbać o to, aby ją lubił, bo obojgu na tym nie zależało. Nie musieli knuć, grać, starać się, aby poziom relacji był odpowiedni i przyjacielski. Mogli siebie nawzajem denerwować i nic by na tym nie stracili.

Nagle od jej czoła odbiło się ziarno, które rzucił Augustus. Spojrzała na niego zaskoczona z wymalowanym wręcz, szczerym szokiem na twarzy. Uniosła jedną brew ku górze, a potem się zaśmiała. Potrzebowała tego, a było to tak cholernie głupie.

– Ooo, Rookwood nie zapomniał czym jest zabawa. – zmrużyła oczy przyglądając się mu uważnie. Zdecydowanie zmienił się od momentu ich ostatniego spotkania. Miał brodę, stał się mężczyzną, był wyższy i trochę masywniejszy, potężny. Ona wręcz zmizerniała, schudła i w oczach mogła zmaleć. – Ile się u ciebie wydarzyło? – zapytała cicho i zabrała mu torebkę z karmą dla kaczek. – To dla kaczek. Nie podjadaj – prychnęła i rzuciła kolejną garść ziaren na wodę.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#6
02.07.2023, 18:55  ✶  
Miło było się tak pośmiać, ale niestety radość w mojej rodzinie nie trwała długo, a jak już się pojawiała, była tak ulotną iskrą, że zanikała szybciej aniżeli się pojawiła. Między innymi dlatego zaraz zmarkotniałem, tudzież przywdziałem poważną minę, nieco takiego zmęczonego cierpiętnika. Nie miałem złego życia, ale jednak nie przystawałem i nie pozwalałem sobie na myślenie o tym, że może tak naprawdę zbyt wiele kładłem na swoje barki. Samodoskonalenie wyczerpywało, co uświadomiła mi ta ulotna chwila, kompletna na cisza na pomoście, a teraz nieco zaburzona przez towarzystwo dziewczęcia, ale tak samo powoli idąca do przodu, nigdzie niepędząca.
Nie oponowałem, kiedy zabierała mi ziarna. Otarłem dłonie o siebie by pozbyć się szczątków ziaren i rzuciłem swe spojrzenie na kaczki. Stwierdzałem, że już lepiej było być czarodziejem z rodu o czystej krwi aniżeli kaczką skazaną na okruchy od mugoli.
- Sporo - odparłem dosyć tajemniczo, nie patrząc na Avelinę. - Obawiam się, że jeszcze więcej się wydarzy i nie jestem pewien, czy chciałbym brać w tym udział, ale, cóż, lata... Mam wrażenie, że wieki minęły od czasu naszej młodości w Hogwarcie. Ale, cóż, od tamtego czasu nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o relacje z moim ojcem. Z kolei z matką miałem taki kontakt, że jakoś specjalnie nie odczułem jej braku, kiedy zmarła. To było jakoś po ukończeniu siódmej klasy - wynurzyłem się nieco, w pewnym momencie przeskakując z tematu swojego ojca na matkę by nie wypaplać za wiele. Jeszcze tego mi brakowało by pokazać Paxton uroczy obrazek na moim lewym przedramieniu i oświadczyć jej, że należę do ugrupowania tych nowych terrorystów. Jesteśmy bardzo ambitni. I fajnie mieć wspólny cel. Miło mieć przyjaciół, czyż nie?
Swoją drogą, potrzebowałem sposobu na zakamuflowanie tego tatuażu. Był jebitnie duży. Nie sposób było go przeoczyć, a ja preferowałem przy sekcjach zwłok podwinięte rękawy. Zrobiłem tę głupią rzecz tylko ze względu na Ojca, ale to nie było rozważne by tak jawnie się oznaczać.
- Najgorsze jest to, że chciałem zaistnieć w świecie czarodziejów, być znanym jako osoba, a nie syn Rookwooda, ale co do czego skończyłem z manią prześladowczą, że ktoś może mnie śledzić. Polecam. Fajna sprawa - zaproponowałem Avelinie, gdyby jednak chciała spróbować. - Tak już bez żartów, gdybyś ujrzała coś podejrzanego, to mów - odparłem, dyskretnie się rozglądając. To już była paranoja.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#7
02.07.2023, 19:15  ✶  

Gdy mówił patrzyła na niego z ciekawością. Już zapomniała o tym jaki był w szkole, jaką miał rodzinę i jak bardzo nie miał na to wpływu. Zapomniała, że pochodził z rodziny wilków, a ona z rodziny kotów. Musiał gryźć, musiał walczyć o to, aby być silnym, a ona? Nic nie musiała. Jej rodzice jak prawdziwe koty latali po świecie w poszukiwaniu wolności, ona stała się kotem domowym, siedzącym przed kominkiem i nie ruszającym się nawet za głupią muchą. Nie chciała polować, nie czuła takiej potrzeby. Gdy mówił jej wzrok nawet na chwilę nie oderwał się od niego. Jeśli czuł potrzebę mówienia – słuchała. Potrafiła to robić wyśmienicie. Czasami nawet zapominała, że jest człowiekiem i mogłaby tak nawet siedzieć jako kot i nic nie mówić. Lubiła nic nie mówić. Zauważyła, że nie mówił wszystkiego, ale nie ciągnęła za język. Równie dobrze mógł kłamać, wiedziała, że był do tego zdolny.

– Tak, Hogwart. – mruknęła cicho, przypominając sobie, że mogła też mówić, że mogła używać słów. Uświadomiła sobie, że się lekko rozmarzyła. Lata szkolne wydawały się być proste. Miało się jeden określony cel i kilku dorosłych, którzy kierowali tobą w odpowiednim kierunku. W dodatku słowa mężczyzny o jego życiu trochę ją rozczuliły i ukradły moment czujności. Nie spodziewała się, że zacznie mówić, więc musiała też w jakiś sposób rozluźnić atmosferę. Avelina była praktyczną osobą i chciała się przed nim obronić, nie chciała się do niego przywiązywać. Nie chciała czuć potrzeby widywania z nim, a jeśli ten zacznie nie być Rookwoodem czuła, że to może się do niej źle skończyć. – No, Rookwood! Nie spoufalaj się tak, bo pomyślę, że posiadasz uczucia. – zrobiło się jej przykro, że jego matka zmarła, ale nie wyglądał na osobę, która potrzebowała współczucia. Szturchnęła go lekko ramieniem dla rozluźnienia.

– Spróbuję. – pokiwała głową jakby naprawdę rozważała jego propozycję, co do manii prześladowczej.

Zamilkła na chwilę i spojrzała przed siebie obserwując otoczenie i kaczki. W końcu odwróciła się do niego przodem i złapała jego ramię ściągając go na ziemię. Spojrzała mu w oczy i zmarszczyła czoło. Chciała mu coś powiedzieć o sobie, ale nie miała na tyle odwagi, aby się przed nim otworzyć. Chciała mieć rozsądek w tym spotkaniu.

– Spotkaliśmy się w sprawach biznesowych, więc słucham. – ponowiła próbę wejścia na bezpieczny grunt. Nie puszczała jego ramienia jakby zapomniała, że go trzyma. – Jakie eliksiry potrzebujesz? – na jej nos spadła pierwsza kropla deszczu, a to jakby ją obudziło. Odsunęła się od niego delikatnie puszczając zmieszana jego ramię. Zaczęła szukać w torbie parasola i po chwili rozłożyła go nad nimi. Niestety musieli stanąć znowu bliżej siebie.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#8
02.07.2023, 20:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.07.2023, 20:01 przez Augustus Rookwood.)  
Avelina była takim kotem dachowcem. Łatwiej by było, gdyby była tylko kotem, a nie Aveliną Paxton. Siedziałaby i słuchała moich wynurzeń, a nie jeszcze je analizowała i dochodziła do nie wiadomo jakich wniosków. Kiedy tak podniosłem na nią spojrzenie, zastanawiałem się, co właśnie o mnie myśli. Tak naprawdę od zawsze nie miałem pojęcia, co o mnie myśli. Wszystko, co rzucaliśmy w swoim kierunku, czy to za młodu, czy teraz było pół żartem, pół serio, więc kiedy na scenę wchodziły prawdziwe uczucia oraz fakty zlewały się z komizmem w jedną papkowatą całość. Nasza relacja była papką, tak.
- Robię dobrą minę do złej gry - odparłem z wyższością, uśmiechem odsłaniając rządek ząbków, o kiełkach nie zapomniawszy by je tam trochę przewietrzyć. Łobuz - to mówiła aktualnie moja mimika, mimo że to, co przed chwilą powiedziałem, było prawdą. Czy w takim razie byliśmy wobec siebie szczerzy? Czy może graliśmy dwóch błaznów na dworze króla, którzy udawali miłość i nienawiść? - Z kolei ty milczysz. Wiesz kto milczy? Szpieg! - wyszeptałem jej to właściwie w czoło, bo znaleźliśmy się w tej mniej lub bardziej krępującej pozycji, pod jednym parasolem. Nie uszło mojej uwadze, że Avelina, która tak mnie ostrzegła przed spoufalaniem się, sama zaczęła się tu do mnie przytulać. Może ja ją wezmę adoptuję i będę jej kupować kocią karmę?
Nieistotne, powróćmy do interesów. Korciły, cięte riposty same sunęły się na język, ale nie chciałem tu przebywać dłużej niż trzeba było. Renoma błagała o uważność.
- Panno Paxton - zacząłem, szczególnie akcentując jej nazwisko. - Potrzebuję przede wszystkim silnych eliksirów uspokajających. Takie, co działają natychmiastowo i najlepiej nie otumaniają. Mogą być dwa rodzaje - te, co zadziałają ekspresowo i nie otumaniają jakoś specjalnie, więc analogicznie będą słabsze. Potrzebuję do pracy. Drugi silniejszy - skutki zażywania niekoniecznie mnie interesują. Bylebym zachowywał świadomość działań - odrzekłem poważnym tonem, mając nadzieję, że dziewczyna serio zachowa to dla siebie. A niech mi spróbuje sprzedać te informacje, to ja już widziałem ciała w różnym stopniu zmasakrowane... Nie wiedzieć czemu, ale poczułem dreszcz i obrzydzenie na myśl, że miałbym cokolwiek jej zrobić. Niebezpieczne myśli.
- Nasenny. Matka zmarła na nocną marę i właściwie większość mojej rodziny pląta się nocą po domu zamiast spać. Wolę zachować zmysły i odpoczywać nocą, a eliksiry twojego poprzednika na nic się zdawały - przyznałem, robiąc wymowną minę, po czym zapadła cisza. Zastanawiałem się, czy zamawiać u niej również czwarty oraz piąty, ale chwilowo mogłem się wstrzymać i zanadto nie oddawać w jej ręce swoich prywatnych nawyków. Otumaniać mogłem się alkoholem albo opium. A z przedawkowaniem mogłem się po prostu bardziej kontrolować.
- Czegoś potrzebujesz do realizacji? - dopytałem. Mogłem ją wesprzeć już teraz, aczkolwiek i tak zamierzałem sprawdzić jej dzieła. Dopiero wtedy złożę większe zamówienia. - Na początek jakieś trzy, cztery dawki.
Przysunąłem się bliżej Aveliny, kiedy poczułem kroplę deszczu na swojej dłoni.
Alchemiczny Kot
I cannot reach you
I'm on the other side
Avelina mierzy 157 centymetrów wzrostu i waży około 43 kilogramów. Nie jest blada, wręcz zawsze opala się na brązowo. Ma ciepłe brązowe oczy, które podejrzliwie patrzą na obcych i radośnie na przyjaciół. Usta ma pełne i czasami pomalowane czerwoną szminką, gdy się uśmiecha pokazuje przy tym zęby nie mając nad tym kontroli. Włosy ma brązowe i zwykle proste. Czasami jak nie zadba o nie to puszą się jej od wilgoci. Ubiera się w szerokie, kolorowe spodnie i luźne bluzy. Czasami narzuci na siebie szatę. Na pierwszy rzut oka Avelina sprawia wrażenie osoby spokojnej i cichej. Wokół niej zawsze unosi się zapach palonego drewna, pod którymi tworzy swoje mikstury oraz suszonej nad kominkiem lawendy. Nie jest to zapach szczególnie mocny, ale wyczuwalny. Dopiero przy bliższym poznaniu można stwierdzić, że jest też wesoła i czasami zabawna. Jest osobą dosyć sprzeczną, ponieważ walczą w niej dwie osoby październikowy Skorpion i numerologiczny Filozof.

Avelina Paxton
#9
02.07.2023, 20:31  ✶  

Sytuacja, w której się znaleźli zdecydowanie była bardziej niekomfortowa jeśli chodziło o prowadzenie biznesów, ale trzeba było wytrzymać. Jego zapach szybko dotarł do jej nozdrzy więc zaczęła się gapić w jego tors, aby nie widzieć oczu, twarzy i nie czuć oddechu. Wystarczył, że zapach idealnie ją rozpraszał. O dziwo był przyjemny, bogaty i jednocześnie denerwujący. Wzruszyła ramieniem na jego ramieniem, ale uśmiech doceniła. Wilczy  – tak mogła go określić, pasujący do jego aparycji. Trzymała mocno zaciśnięte dłonie na rączce parasola słuchając jak zwykła mżawka zmienia się w ulewę. Mimowolnie zbliżyła się ku niemu czekając, aż ta niezręczna sytuacja minie. Kaczki wpłynęły pod pomost chowając się przed deszczem. Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie nie będzie musiała się do niego przytulać.

Tak, nie mówiła za wiele, tak, często milczała, ale każdy tego doświadczał. Avelina nie była wylewna, wolała słuchać, wolała pochłaniać informacje i trzymać je w swoim wnętrzu chowając je na odpowiednią okazję. Lubiła tajemnice – póki nie były dla niej groźne.

– Uważasz, że jestem na tyle wyrachowana, aby być szpiegiem? – teraz to ona uśmiechnęła się łobuzersko idealnie czując się w tej roli. Czuła się sobą, gdy z nim rozmawiała. Nie musiała być miła, nie musiała uważać na słowa, nie musiała być dobra.

Wysłuchała jego zamówienia zapisując w pamięci każde jego słowo. Pewnie nie prześpi kilka nocy, ale to dobrze. Dwa razy miała koszmar i jakoś nie chciało się jej za bardzo wracać do krainy Morfeusza po więcej nieprzyjemnych doznań. Nie oceniała jego uzależnień, ale to było ciekawe wiedząc, że on nadal jest pod tym względem słaby. Ciekawe, co go wyprowadzało z równowagi. Żona, ojciec, a może pieprznięta siostra? Powstrzymała się przed złośliwym uśmiechem.

– Schowajmy się. – powiedziała lakonicznie i poczekała na jego decyzję, a następnie skierowała się pod jedną z altanek. Na szczęście nikogo tam nie było, a okolica zdecydowanie bardziej opustoszała. Schowała parasol i stanęła przy barierce altany zachowując odpowiedni dystans od mężczyzny.

– Zamówienie przyjęte, zrealizuję je wciągu tygodnia – odpowiedziała mu w końcu – zobaczę ile mi wyjdzie za składniki i czas pracy i podam ci kwotę w liście. – zerknęła na niego z ukosa. – Rozumiem, że będziemy się umawiać w tym miejscu? – zapytała wracając do patrzenia na spadające krople. Zagryzła znowu wargę i cicho westchnęła czując znowu pieczenie.

– Dlaczego zdecydowałeś się do mnie odezwać po takim czasie? – zapytała, ale myślami uciekła w kierunku składników, które będzie musiała użyć do uwarzenia eliksirów. Gdzie je zdobyć? Samemu? Iść do ogrodów? Kilka z nich miała u siebie w domu: lawenda, melisa, standardowy składnik.

Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#10
02.07.2023, 22:00  ✶  
Deszcz się rozszalał, przeradzając w ulewę. Nie podobało mi się to, gdyż było niewygodne, ale jednocześnie chroniło przed niepowołanym podsłuchem. Oraz większa pewność, że jeśli ktoś byłby w stanie, podobnie jak my, umówić się na tajemne spotkanie w mugolskiej części Londynu, to bacząc na pogodę, ewidentnie musiał zaniechać podobnego pomysłu. To dodawało komfortu.
I dyskomfortu. Dwa razy w ciągu dnia być tak blisko Aveliny było posunięciem podwójnie niebezpiecznym. Co prawda nie pachniała różami, do których miałem słabość, ale pachniała równie mdło jak one. Gdybym miał strzelać, postawiłbym na lawendę. Może wirtuozem ziół nie byłem, ale swoje wiedziałem o świecie oraz o przyrodzie. Nawet wciągnąłem nosem powietrze, robiąc nieco głębszy wdech. Nieświadomie na moment przymrużyłem oczy w skupieniu, ale potwierdziłem swoją tezę.
- Nie - skwitowałem krótko jej szanse na bycie szpiegiem. - Gdybym miał cię zaklasyfikować, to raczej jako antyszpiega, o ile byłby podobny zawód - podsumowałem zgodnie z prawdą, którą wyznawałem. Może Avelina była cicha, niewiele mówiła, ale była raczej niezdarna i nie wykazywała się gracją. Myślę, że szybko by się zdradziła jako szpieg, ale... cicha woda brzegi rwała, czyż nie? I nie mogłem zapominać o kociołku pełnym jadu, wrzącego jadu.
Najbardziej nurtujące było to, że nie miałem pojęcia, co tak naprawdę o mnie myślała, kiedy tak na mnie patrzyła. Niby delikatna, miła i mdła, ale nie zdradzała swoim wyrazem twarzy, co tam się za nią kryło. Nurtowało mnie to i przyciągało. Kiedy rzuciła propozycją byśmy się schowali, miałem ochotę objąć ją ramieniem w pasie i zablokować przed jakimkolwiek uciekaniem mi z tego miejsca, bo... Podobało mi się to? Ta intymność między nami? Nie, raczej nie. Po prostu preferowałem ją peszyć. Gubiło ją stanie na przeciwko mnie, tak blisko - to akurat byłem w stanie wyczytać z jej twarzy i mnie bawiło.
- Chodźmy - mruknąłem i skierowałem się wraz z nią do altany. Tam magia prysła. Pojawiła się ponownie służbistość. Tak było lepiej. Bezpieczniej.
- Preferuję zmianę miejsc. Dla... komfortu - odparłem, dając jej tym samym przypomnienie o prośbie, którą jej wyznałem. Pragnąłem być bezpieczny. - Dostosuję się do ciebie, ale wybieraj miejsca i pory spotkań rozsądnie.
Nie chcieliśmy afery, ani ona, ani ja. Ja szczególnie. Przymknąłem na chwilę oczy, wsłuchując się w szum - niekiedy bywał relaksujący, niekiedy wkurwiał. Zależało od stanu duszy. W tej chwili dziwnie relaksował, wyciszał. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Avelinę.
- Ponoć jesteś najlepsza - zaśmiałem się z nutką drwiny by przypadkiem nie przywykła do komplementów z mojej strony. - Poza tym cię znam. Przynajmniej trochę. Lepsze znane zło od nieznanego - podsumowałem, po czym postanowiłem zmienić temat. Odbić piłeczkę. Zapomnieć o tej zgubnej chwili na pomoście, ulotnej chwili, która minęła bezpowrotnie. Nie powróci.
Przełknąłem ślinę i ponownie zmierzyłem wzrokiem jej wargi. Wskazałem nań palcem.
- Zgłoś to. Jeśli nie chcesz posłuchać dupka, to posłuchaj przyjaciela - wyrzuciłem to z siebie. Nie spodziewałem się, że wyjdzie to słowo w stosunku do mojej relacji z Paxton tak lekko, tak nieproblematycznie. Stłumiłem w sobie szok i nawet wykrzesałem z siebie uśmiech. Szczery. Nie udawałem. Może byłem już za stary na wieczne przekomarzanki, a może po prostu uznałem, że to stało się dla mnie ważnym, aby mój prywatny alchemista był bezpieczny.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Avelina Paxton (2772), Augustus Rookwood (2515)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa