• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna Dziurawy Kocioł [10.05.1972 wieczór] Czarny Kot nie taki straszny | Norka & Sauriel

[10.05.1972 wieczór] Czarny Kot nie taki straszny | Norka & Sauriel
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#1
07.08.2023, 08:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 13:08 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Maj okazał się być dużo bardziej tragiczny, niż ktokolwiek zakładał. Beltane spowodowało spore zamieszanie w czarodziejskim świecie. Nikt nie czuł się już bezpiecznie, a może prawie nikt. Panna Figg uważała, że warto było pielęgnować znajomości nawiązane w czasie nauki w Hogwarcie. Zresztą ostatnie spotkania z Czarnym Kotem tylko ją w tym utwierdziły. Czuła, że niewiele się zmieniło od młodzieńczych lat - gdyby tylko wiedziała, że jest zupełnie przeciwnie.

Sauriel przestał przychodzić do klubokawiarni; nie wiedziała dlaczego. Zastanawiała się, czy zrobiła coś nie tak. Zaczęła się przyzwyczajać do jego obecności. Do tego ludzie naprawdę przepadali za jego brzdąkaniem. Uważała, że warto było wyjaśnić tę sprawę. Sama była ciekawa, dlaczego zmienił zdanie.

Do tego zastanawiała się, jak minęło mu Beltane, czy nie stała mu się krzywda. Wiele osób było obecnych na polanie. Sama Norka borykała się z ogromną stratą - Salem zginął tragicznie. Nie do końca się z tym jeszcze pogodziła. Nie miała też na to czasu, klubokawiarnia jej potrzebowała, tak samo jak jej najbliżsi. Nie było kiedy przetrawić tej straty.

Tak, jak ustalili w liście. Pojawiła się w Dziurawym Kotle, wieczorem dziesiątego maja. Udało jej się wyrwać z pracy, chociaż musiała się nieźle nagimnastykować, żeby mieć taką możliwość. Co by nie mówić Salem był również częściowo odpowiedzialny za prowadzenie klubokawiarni, kiedy go zabrakło została ze wszystkim praktycznie sama.

Maj był deszczowy, nie do końca przyjemny. Jakby pogoda również demonstrowała swoje niezadowolenie. Znalazła się przed drzwiami do kotła z wielką, czarną parasolką w dłoni, ubrana w długi, ciemny płaszcz. Przekroczyła próg knajpy i rozejrzała się uważnie po wnętrzu. Szukała wzrokiem swojego dzisiejszego towarzysza. Nie dostrzegła go jednak jeszcze. Skierowała się więc ku wieszakowi, aby pozbyć się swoich wierzchnich ubrań. Powiesiła palto, po czym ruszyła w stronę wolnego stolika, który znajdował się pod ścianą. Na uboczu - nikt nie powinien tam im przeszkadzać w rozmowie. Póki co jeszcze nie udała się do lady, aby złożyć zamówienie. Czekała na Sauriela.

Wyglądała jak zazwyczaj. Może jej sukienka była nieco bardziej stonowana, bo ciemnofioletowa, oczy jakby trochę podpuchnięte, ktoś kto ją znał mógł domyślić się, że ostatnio nie sypiała najlepiej.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#2
12.08.2023, 18:06  ✶  

Ludzkie twarze chyba powinny wyglądać tak, jak dzisiejsza pogoda. Oczy pełne łez, albo zamknięte, żeby niczego już nie widzieć. Jakbyś miał tylko dwa wybory - dać się zakryć szarugą i peleryną płaczu, albo zamknąć rzeczywistość za kurtyną rzęs. Żaden wybór. A jednak trzeba było żyć dalej. Śmierć uniosła swoją kosę i zabrała życia - w większości dobre życia. Życia osób, które coś zmieniały w tym świecie. Ojcowie, wujowie, matki. Dzieci. W tej tragedii niestety byli też tacy jak Sauriel - którzy widzieli tragedię, ale wcale jej nie odczuwali. Jak miałby to odczuć? Przecież był za to odpowiedzialny. Salem miał rację, że polecił trzymać mu się od Nory z daleka i może gdyby nie to, że upadł jeszcze niżej, tak by zrobił. Chciałby uchronić jej światło przed własnym brudem. Jak robił z większością ludzi, na których mu zależało. Świat się zmieniał, a istoty w nim zmuszone były do zmieniania się wraz z nim. Towarzystwo Nory Figg było w końcu przyjemne. No i ciągle pamiętał, że obiecał Victorii wizytę w jej wspaniałej kawiarence. Może nie w stylu samego Sauriela, który pasował tam jak chwast do róż, ale on to miejsce obdarzył specjalnym uczuciem. Było tam tak... domowo. I wszystko dzięki Norze i... i dzięki Salemowi.

- Sz kurwa pierdolony deszcze, czemu w tym jebanym kraju zawsze musi padać... - Czy mówił do kogoś konkretnego? Nie. Wylewał swoją frustrację w postaci pomruku, otrzepując się z deszczu. Bo nie był taki sprytny jak Nora, żeby wziąć parasol. Prawie jak pies otrzepał swoją głowę, mokre kosmyki czarnych włosów pozlepiały się ze sobą i poprzylepiały do jego skóry, dlatego zaczesał je paroma ruchami dłoni. Wyciągnął różdżkę, żeby się chociaż trochę osuszyć i nie dostać zupełnego pierdolca. Mokre ubranie nie było wcale przyjemne. Dopiero wtedy rozejrzał się po środku i zaraz jego oczy padło na to małe słoneczko Londynu. Skierował się do niej, ciągle z różdżką w dłoni, którą przesuwał przed sobą, żeby wysuszyć sobie ubranie. - Heej. - przywitał się trochę niemrawo, chociaż za jego kiepski nastrój nie Nora była odpowiedzialna. Tylko deszcz. I parę innych czynników spajających się na to, że nie miał najlepszego tygodnia. Tak jakby kiedyś miał jakiś dobry tydzień. Spojrzał na Norę od góry do dołu. Tak, właśnie ta twarz. Twarz osoby, dla której Beltane nie było najprostsze. Jedna z wielu twarzy dołączająca do kompletu. Tylko co się stało?

- Chyba się jak zwykle nie spóźniłem, co? - Ściągnął z siebie skórę i przewiesił ją przez krzesło, siadając naprzeciwko Nory. - Trzymasz się, Słońce? - Bo wyglądała, jakby się nie trzymała. Raczej jak ktoś, kto się rozpada.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#3
14.08.2023, 09:18  ✶  

Nie czekała długo. Ledwie zdążyła usiąść na krześle usłyszała zbiór kilku niecenzuralnych słów wypowiedzianych jakby trochę zbyt głośno. Uniosła głowę, aby spojrzeć sprawcę tego zamieszania. Okazał się nim być Sauriel - właściwie tego się spodziewała. Od zawsze był mocno ekspresyjny. Uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy go zobaczyła. Lubiła spędzać z nim czas, mimo, że powrócili do tych spotkań dopiero niedawno. Przypominał jej czas beztroski, Hogwartu, kiedy wszystko było takie proste, a ona, Fergus i on plątali się po szkole w poszukiwaniu kłopotów. Nora z tego wyrosła, miała jednak wrażenie, że Rookwood praktycznie się nie zmienił, zresztą tak samo jak Ferg, który nadal nie miał problemu z tym, żeby wpaść w jakieś szambo.

Dostrzegła, że Czarny Kot nie wpadł na to, żeby użyć, czegoś takiego jak parasol. Był przemoczony, nie wiedzieć czemu bardzo ją to rozbawiło. Już chciała sięgnąć po różdżkę, żeby go wysuszyć, jednak zauważyła, że sam zajął się problemem. Może nie była z niej jakaś wybitna czarownica, jednak akurat z magią użytkową radziła sobie świetnie. W końcu była z niej prawdziwa przesiębiorczyni. Musiała sobie dawać radę z wszelkimi problemami, jakie pojawiały się w klubokawiarni, bo nie miała obok siebie żadnego mężczyzny. Gdy trzeba było zakasała rękawy i zajmowała się tym wszystkim sama.

Obserwowała go kiedy zmierzał w jej kierunku. Minę miał taką jak zwykle - jakby chciał komuś właśnie strzelić w twarz. Wiedziała jednak, że to tylko pozory, chociaż może nie w stosunku do wszystkich? Miała to szczęście, że udało im się nawiązać nić porozumienia i Sauriel był w stosunku do niej bardzo miły, wolałaby nie sprawdzać jak to jest mieć w nim wroga. - Cześć. - Uśmiech nadal trwał na jej twarzy, naprawdę cieszyła się, że dane im było się dzisiaj spotkać. Dobrze było widzieć go tutaj żywego. Nie wszystkim przecież udało się przeżyć noc Beltane.

- Nie, nie spóźniłeś się. - Spojrzała mimochodem na zegar, który znajdował się nad barem. - Może kilka minut, ale to nic takiego. - Nie przywiązywała wagi do takich pierdół. Wiedziała, że wszyscy aktualnie są zabiegani, mają wiele spraw na głowie. Kilka minut nic nie zmieniało.

- Trzymam się trzymam, przecież widać. - Nie lubiła dzielić się swoimi troskami z innymi, nie chciała być dla nikogo problemem, jakoś łatwiej jej było być tym promykiem słońca, który dawał trochę radości. - Napijemy się czegoś, prawda? - Miała zamiar trochę się dzisiaj znieczulić, a towarzystwo wydawało się odpowiednie. - Na co masz ochotę? - Zapytała jeszcze, kiedy podnosiła się z miejsca, aby udać się w stronę lady.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#4
14.08.2023, 13:23  ✶  

Ostatnio wszyscy wyglądali na zmęczonych. Sauriel - niekoniecznie. Miał się dobrze, w zasadzie to gdyby pominąć to, jakim bólem było zniszczenie własnej duszy to nawet dobrze się tam bawił. I gdyby pominąć to, że naprawdę się martwił o kilka osób - takich jak o Norę. Jak mógł wcześniej w ogóle tak to wszystko przeżywać? Teraz, z tej perspektywy, wydawało mu się to bez sensu. Zamiast się bawić to się mazał, przeżywał i marnował czas na niepotrzebne wyrzuty sumienia. W końcu, w końcu, czuł się od tego wolny. Wolny od sumienia. I nagle zaczął w zasadzie przeżywać swoją drugą młodość! No, był młody. To może drugie dzieciństwo? Bardzo wiele nadal brakowało do tego, żeby było idealnie i ciągle chodziły mu gdzieś tam wątpliwości po głowie, ale były małe. Zupełnie nic nie ważyły w porównaniu do tego, co czuł jeszcze przed trzema tygodniami chociażby. Tak, Beltane zmieniło ludzi. Jego też zmieniło. W mniemaniu osób, które znają go od tej złej strony, której Norka nie miała okazji nawet liznąć - na gorsze. W jego mniemaniu - na lepsze. Bo w końcu był spokojniejszy. W końcu jego życie przestało być koszmarem.

- Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie jest też zbyt wcześnie - przybywa wtedy kiedy ma na to ochotę. - Zacytował z szelmowskim uśmieszkiem swoją ulubioną, a mugolską, książkę. Na szczęście Rookwoodowie znali się na mugolskiej literaturze jak muchy na różach, czyli wcale. Więc czytanie takich bzdur w domu nie było wielkim problemem, dopóki czytało się w... odosobnieniu. Żeby nikt nie zadawał głupich (bo niewygodnych) pytań. Nie było to zbyt sympatyczne z jego strony, że mało się przejmował swoim czasem przybycia, ale żeby nie było - nie robił tego intencjonalnie. Po prostu miał słabe wyczucie. Starał się jednak na czas być, chociażby mniej więcej, nikomu nie kazał na siebie godzinami czekać, chyba że naprawdę coś ważnego wypadło. Tak się zdarzało. Zwłaszcza z jego trybem funkcjonowania.

- Jaasne. Widać. - Uniósł jedną brew patrząc na nią z wyrazem twarzy mówiącym "ściema to ja, ale nie mi", ale postanowił nie ciągnąć tego tematu. Nora na pewno miała bliskich, którzy ją wytargają za policzki i pocieszą. A on nigdy w pocieszaniu dobry nie był. Kiedyś może i chętnie wysłuchiwał, ale w czasach dzisiejszych już do słuchania o czyichś problemach był mniej skłonny. Bo sobie nie chciał zawracać głowy, chociażby dlatego. Zresztą jeśli przekraczałeś nadmierny próg bycia miłym to ludzie zaczynali od ciebie więcej oczekiwać. To dopiero było niewygodne. Nora należała do takich osób, że mógłby ją wysłuchać i powiedzieć "wszystko będzie dobrze". Natomiast nie zamierzał tutaj kłaść nacisku - powie to powie. Nie to nie. W końcu wszyscy wiemy, o co chodziło. BELTANE. Przynajmniej czarnowłosy tak zakładał od ostatnich dni, kiedy coś z kimś było nie tak. - Ja się zawsze czegoś napiję. Whiskey, jak zawsze. - Czasami, rzadko, napadało go na wypicie czegoś innego. Ale zazwyczaj obstawiał przy tej palącej gardło panience. - Bardzo jesteś na mnie zła? - Nie zapytał o to z głosem skruszonym, ale chyba nikt akurat tego by się po nim nie spodziewał. Raczej było to zagajenie tematu.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
17.08.2023, 11:26  ✶  

Tak właściwie, to Nora była mocno zmęczona już przed Beltane. Wzięła na siebie dosyć sporo, nie dość, że ogarniała cukiernie, to wytwarzała na boku eliksiry dla Zakonu, zaczynało jej na wszystko brakować czasu. Najprościej było na to  poświęcić ten, który marnowała na sen, także spała po kilka godzin dziennie. Sporadycznie pewnie nie miałoby to na nią żadnego wpływu, jednak jako, że było to ciągłe to zaczęło być widać konsekwencje. Trochę rozkojarzenia, wory pod oczami, ziewanie, takie oczywiste przesłanki. Po Beltane było tylko gorzej, gdyż życie stracił Salem, który nie oszukujmy się był też jej sporym sparciem w pracy. Nie udało jej się jeszcze znaleźć godnego zastępstwa, także spadło na nią więcej obowiązków. Robiła co mogła, by sobie z tym wszystkim poradzić. Ile wytrzyma? To się okaże, pewnie zaciśnie zęby i jakoś to będzie, zawsze było. Dlaczego więc teraz miałoby być inaczej.

- O, to to. Dokładnie tak jest! - Sama Norka raczej bywała na spotkaniach zbyt wcześnie, nie lubiła się spóźniać, no i ceniła czas innych. Rozumiała jednak, że nie wszyscy mieli takie podejście, pewnie też ważniejsze sprawy i w ogóle. Nie złościła się też o takie pierdoły, była cierpliwa i trudno było ją w ogóle wyprowadzić z równowagi.

Uśmiechnęła się zadowolona, że Sauriel nie zamierza ciągnąć jej za język. Sama Figg nie znosiła dzielić się swoimi problemami z kimkolwiek. Nie lubiła być problemem, uważała, że ludzie mają wystarczająco swoich spraw, nie znosiła gdy ktoś się nią zbytnio przejmował. Starała się być silna i radzic sobie ze wszystkim sama. Wychodziło jej to różnie, ale taki już miała charakter. Uważała zresztą, że jej aktualne problemy nie są wystarczające, inni mieli gorzej. Ona straciła tylko kota, może był to kot inny od reszty kotów, ale nadal pozostawał kotem. Danielle straciła ojca, przy jej tragedii ta Nory przestawała się stawać istotna.

Kiwnęła jeszcze głową, na potwierdzenie, że zrozumiała, po czym udała się do lady. Zamówiła whisky, a dla siebie coś lżejszego, nalewkę wiśniową, ponoć jedną z lepszych w okolicy. Wróciła do stolika, przy którym siedział Sauriel postawiła przed nim szklankę, w której znajdowała się whisky na lodzie. Sama zaś usiadła i upiła niewielki łyk ze swojego kieliszka. Skrzywiła się trochę, mocne to jednak było, nie spodziewała się, że aż tak bardzo mocne. - Ja, zła, na Ciebie? - Powiedziała powoli, akcentując każde słowo. - Coś Ty, dlaczego? - Norka nie umiała być zła. Zresztą zawsze potrafiła sobie wytłumaczyć, że ktoś na pewno miał jakiś ważny powód. Gdyby dowiedziała się, że Sauriel zabił kogoś w Beltane to też pewnie znalazłaby odpowiednie usprawiedliwienie...

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#6
17.08.2023, 17:47  ✶  

Czasami go ciekawiło, co też działo się w życiach osób, na które spoglądał. Tak i był ciekaw, co działo się z Norą. Widać było, że jest zmęczona, przybita, ale tak jak zostało powiedziane - nie zamierzał za język ciągnąć. Nawet nie uważał, żeby byli na tyle blisko ze sobą, żeby którekolwiek z nich siadało na kimkolwiek. Jak babcia łapiąca cię za polik i pytająca, co żeś przeskrobał tym razem. Nie. Za to mogli bez takich zobowiązań posiedzieć razem w knajpie i wypić. Odciąć się właśnie od tego, co było boleśnie prawdziwe i co spędzało sen z powiek. Tacy znajomi też byli potrzebni. Swojego czasu Sauriel polegał zresztą tylko na takich - niezobowiązujących.
Jednak, koniec końców, nie da się nimi zastąpić bliskich.

- Bo powinnaś! - Powiedział, lustrując ją spojrzeniem od góry do dołu. Takim osądzającym, mówiącym "kobieto, garnij się!". Spokojnie, tak bardziej żartobliwie niż na serio! - Jesteś za bardzo wyrozumiała dla wszystkich i wszystkiego. - Był ciekaw, czy Salem z nią rozmawiał. Byłby w zasadzie zdziwiony, gdyby rozmowy nie mieli. Kot był naprawdę wystraszony. I słusznie. To Nora nie miała instynktu samozachowawczego i powinna jednak zastanowić się, kogo zaprasza w swoje progi. I kogo trzyma blisko siebie. - Zostawiłem cię bez słowa, WYPADA się chociaż pożegnać. - Albo zaanonsować urlop. Cokolwiek! Tak, Nora zdecydowanie za dużo wybaczała. I za dużo było w niej wyrozumiałości. Starała się uporządkować swój świat według własnego credo, bo spojrzenie na jego brud i syf chyba rozbiłoby ją na drobne kawałki. Nie miał aż tak mocnego wyrobionego o niej zdania w tym temacie, ale to, żee wszystkim wszystko wybaczała widział już w Hogwarcie. Wtedy uważał, że to cudowne. Dziś uważał, że to głupota. On też potrafił wybaczyć, owszem... ale zazwyczaj jak już wybił komuś zęby. Wtedy przebaczenie przychodziło łatwiej. No i bardziej ufał ludziom, którzy się go bali niż tym, którzy po prostu go popierali. Bo strach pozostawał zawsze ten sam.

Uniósł szklankę whiskey, żeby nią zasalutować w kierunku Nory. Twoje zdrowie - powiedziało jego spojrzenie.

- Co? - Zapytał z lekkim rozbawieniem widząc jej minę. - Za mocne? Nie pijasz normalnie?



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
18.08.2023, 21:47  ✶  

Życie Nory było pełne takich znajomości. Tak naprawdę nic nie znaczących, chociaż może nie do końca? Jeśli chodzi o Sauriela, to przypominał jej te beztroskie czasy, kiedy mogła sobie pozwolić na trochę szaleństwa. Właściwie szaleństwo, to może i nawet za dużo powiedziane. Trudno wyobrazić sobie Puchona, który miałby w sobie jego chociaż odrobinę. Jednak wtedy mogła nie myśleć, a to było bardzo przyjemne. Nie myśleć o konsekwencjach i o tym, co ją czeka, jeśli coś pójdzie nie tak. Nie miała wtedy Mabel, która pojawiła się w jej życiu dosyć szybko, także właśnie dlatego chętnie wracała do tych znajomości, które zawarła tak dawno temu. Przypominały jej one o tym, jaka kiedyś była, ba nawet przez chwilę, przez te krótkie spotkania wracała do tego, próbowała odnaleźć w sobię tę beztroskę, choć na moment. Tyle, że tym razem z rozsądkiem. Pilnowała się, aby nie zatracić się w tym za bardzo. Wiedziała, że nie może.

- Ktoś musi być taką ciepłą kluską. Padło na mnie. - Oczy jej zabłyszczały, a na twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziała, że Sauriel ma rację. Była w stanie wszystkim, wszystko wybaczyć. Nie złościła się nigdy i nie żywiła urazy, chociaż przeżywała te sytuacje bardzo mocno. Czuła się często zraniona, jednak zawsze znajdowała wytłumaczenia dla takiego zachowania. Tak w zasadzie, to nie chciała, żeby ktoś poczuł się urażony, przez to, że podzieli się z nim tym, co czuje. Jakby to, co ona czuje w ogóle się nie liczyło. Trochę tak było, że bardziej obchodzili ją inni.

Salem coś wspomniał, tyle, że niezbyt konkretnie. Nie zdążyli odbyć całej rozmowy, bo przygotowania do Beltane ją pochłonęły. Nie wiedziała więc, o co mu chodziło. Mówił tylko, że ma uważać na Sauriela. Nie rozumiała dlaczego, ponoć jest z nim coś nie tak, coś z jego zadrapaniem. Nie do końca wiedziała, o co w tym wszystkim chodziło i niespecjalnie kiedy miała się tym zainteresować. Przyjdzie zapewne taki moment, że wróci do tej rozmowy z kotem.

- Pewnie miałeś coś pilnego do załatwienia. Nie powiem, trochę czekałam na list, no ale żaden nie przyszedł. Zajęty byłeś, prawda? - Znała odpowiedź na to pytanie, jednak spoglądała na Sauriela czekając na potwierdzenie, które miało być kłamstwem. Miała nadzieję, że jej je da i będzie mógł zostać rozgrzeszony - przynajmniej w oczach Nory.

Uniosła swój kieliszek w górę, aby zawtórować swojemu towarzyszowi. - To sam spiryt, serio, spodziewałam się czegoś lepszego. - Nie kryła rozczarowania, szczególnie, że słyszała same superlatywy o tej nalewce, no ale upiła kolejny łyk, ten drugi smakował już nieco delikatniej. - Pijam normalnie, ale nie spirytus. - Odpowiedziała jeszcze.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#8
27.08.2023, 10:02  ✶  

Właściwie to było trochę prawdy w tym, że byli tacy ludzie potrzebni, jak to Nora określiła: "ciepłe kluski". Nie wpadłoby mu samemu takie określenie do łba względem Figg, prędzej że jest aniołem, a nie kluską, ale pojmował, o co jej chodziło. Sauriel już wyrósł, głównie dzięki Beltane, w myśleniu, że ojoj, ale jak to, przecież każdy powinien być wolny w swoim słowie, emocjach i w ogóle. No tak, nie to, że Beltane magicznie zmieniło jego filozofię życiową, natomiast przyjmował do zrozumienia to, że nie da się zmienić tego, kim jesteś. Możesz starać się ze sobą walczyć, ale koniec końców skończysz i tak koło punktu, w którym stałeś. Nie był jednak żadnym magipsychologiem, żeby to stwierdzić, a na pewno był ostatnią osobą, która powinna jakkolwiek wyceniać czyjąś psychikę, jej działanie i co powinno się z tym robić. Gdyby ktoś się do niego po rady zgłaszał, pewnie mówiłby, że najlepiej się napić. Wtedy, jeśli wypiłeś wystarczająco wiele, wszelkie problemy znikały magicznie! Jakby to był co najmniej eliksir na problemy, którego sprzedawano pod tajemniczą nazwą "alkohol" i któremu jeszcze dawali różne smaki i stężenia. Że jedne możesz pić w większych ilościach i się delektować znikającymi problemami, a drugie parę chluśnięć i już cię nie ma. Czasami nazywał ten proces: projekt kłoda. Jak to jego znajomy wytłumaczył, była to "bezwarunkowa reakcja organizmu na czynniki, bodźce zewnętrze. Przejawia się tym iż organizm przestaje walczyć z grawitacja i upada niczym ścięte drzewo, udając kłodę. W naszym konkretnym przypadku bodźcem zewnętrznym będzie wysoka ilość % we krwi." Takim sposobem powstał Projekt Kłoda.

- Zajęty byłem, to fakt, ale listu nie dostawałaś, bo nie chciałem cię mieszać w moje wątpliwie niegroźne towarzystwo. - Sauriel nie znosił kłamstwa, brzydził się nim. Niektóre rzeczy kłamstwa wymagały, do niektórych był przyzwyczajony. Jak chociażby te związane z tatuażem na swoim przedramieniu, z powodu którego ciągle chodził w koszulach z długim rękawem, ale kto by zwracał na to uwagę, skoro zawsze pokazywał się nocą? Więc kłamstwa ku rozgrzeszeniu Nora doczekać się nie mogła. Bo go nie będzie. - Miałem jakiś dziwny kryzys emocjonalny i twój kot mnie omotał. - O, to była prawda. Prawda, która teraz go całkowicie bawiła. - Nora, moja droga. Zerwałem kontakty na ponad dwa lata ze światem zewnętrznym, bo zostałem przemieniony w wampira. - Tłumacząc jej teraz wyraźnie, dlaczego Fergus myślał, że Sauriel jest martwy i czemu się do nikogo w zasadzie nie odzywał. - I z tego powodu wycofałem się teraz z twojej kawiarenki po rozmowie z Salemem. Uznaliśmy, że tak będzie dla ciebie bezpieczniej. - Czy było? Może. Sauriel się bardzo dobrze kontrolował, dlatego nie bał się wychodzić do ludzi. Przynajmniej jeśli chodzi o pragnienie krwi. Bo z temperamentem bywało gorzej ostatnimi czasy.

Prychnął słysząc komentarz o spirycie.

- To zamów sobie coś innego. Ja dopije. Zaliczysz "Projekt Kłodę" z innym szlachetnym trunkiem. - Po co miała się męczyć? Bez sensu. Nawet znieczulenie nie było tego warte.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
28.08.2023, 12:40  ✶  

Świat był barwny właśnie przez to, że każdy był zupełnie inny. Zabawne było to, że ludzie potrafili się między sobą dogadać mimo tego, że byli swoimi przeciwieństwami. Najwyraźniej te ciepłe kluski potrzebowały wokół siebie również skurwysynów i vice versa. Było tak od zawsze, jakoś działało, więc może i miało jakiś sens. Jedni musieli mieć twardsze dupy, no ale coś za coś.

Czy Beltane mocno zmieniło coś w Norze? Zapewne nie, może poza tym, że po raz kolejny przekonała się, że zagrożenie jest bardzo realne. Również dla takich osób jak ona, które po prostu chciały żyć. Salem zginął podczas tego zamieszania, to była dla niej ogromna strata. Był jej przyjacielem, współpracownikiem, członkiem rodziny. Dobrze zrobiła, że zaangażowała się w działania Zakonu. Może nie walczyła, ale mogła pomagać tym, którzy ryzykowali swoje życia w obronie innych.

- Wiesz, że się ciebie nie boję. - Spoglądała na Sauriela uważnie. Co właściwie miało znaczyć wątpliwie niegroźne towarzystwo. Nie wierzyła w to, że mógłby jej zrobić krzywdę. Znali się tyle lat. Naiwność była jej cechą charakterystyczną. Jakby te młodzieńcze lata miały wiele wspólnego z tym, co działo się teraz. Miała jednak nadzieję, że mają dla innych, tak jak miały dla niej. Nie mogła wierzyć w to, że inni mogliby tak po prostu zmienić swoje nastawienie. Potrzebne były osoby, które zawsze widziały innych w dobrym świetle. Norka była jedną z nich.

- Ach, Salem potrafił omotać każdego. - Kącik ust drgnął jej w delikatnym uśmiechu na wspomnienie kota. Tak już miał, że potrafił urabiać ludzi. Był w tym specjalistą. Nie miał najmniejszego problemu z najtrudniejszymi przypadkami. Ten kot miał w sobie coś takiego, że nikt nie umiał mu odmówić.

Przesunęła po raz kolejny kieliszek z tym wątpliwej jakości trunkiem do ust, kiedy Sauriel zaczął mówić dalej. Zakrztusiła się alkoholem kiedy wspomniał o tym, że jest wampirem. Jak to wampirem, tym, który żywił się krwią ludzi? Przecież przychodził do jej kawiarni, gdzie mógł spotkać Mabel. Czy byłby w stanie wyssać krew z jej córki? Zbledła. Nie do końca wiedziała, w jaki sposób powinna się zachować. Nie była to sytuacja, którą mogła przewidzieć. Jednak kiedyś usłyszała podobną informację od Erika, nie był może wampirem, bo wilkołakiem, ale go nie skreśliła. Nie miał na to wpływu, zresztą Rookwood pewnie też się o to nie prosił. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że to było jego życzenie, żeby stać się wampirem. Przecież powodowało to różne ograniczenia. Ktoś go skrzywdził, bardzo mocno. - To wiele wyjaśnia. - Powiedziała spokojnym tonem. - Bolało? - Była to pierwsza rzecz, o którą go zapytała. Na pewno go bolało, była głupia, że w ogóle powiedziała to na głos, ale od czegoś musiała zacząć.

- Sauriel, strasznie mi przykro, że cię to spotkało, ale to nic nie zmienia. - Dodała jeszcze, bo właściwie nie obchodziło ją, czy był wampirem, wilkołakiem, czy zwyczajnym człowiekiem. Nadal był tym Rookwoodem, którego znała ze szkoły. - Jak ci się żyje w ten sposób. - Zawahała się na moment. - Właściwie, czy to jeszcze jest życie? - Bo chyba nie do końca. Miała trochę wątpliwości. Nie znała też jeszcze żadnego wampira, było to dla niej coś zupełnie nowego.

- Nie wydaje mi się, żeby to miało coś wspólnego z moim bezpieczeństwem, znajome wampiry aktualnie chyba nie są największym problemem. - Śmierciożercy przecież biegali po ulicach i atakowali takich jak ona. Wydawało jej się, że to większe zagrożenie od kolegi wampira, gdyby tylko wiedziała, że poza tym jest śmierciożercą... No, ale nie wiedziała.

- Masz rację. - Przesunęła w jego kierunku kieliszek tej okropnej nalewki, która waliła spirytem, po czym ponownie ruszyła w stronę lady. Przyniosła ze sobą butelkę czystej wódki i sok jabłkowy. To powinno być smaczniejsze. Nalała sobie wódy do szklanki i dopełniła zawartość sokiem. Pociągnęła spory łyk, musiała jakoś odreagować. - Teraz lepiej. - Odparła zadowolona.

Czarny Kot
Let me check my
-Giveashitometer-.
Nope, nothing.
Wysoki, dobrze zbudowany, z mięśniami rysującymi się pod niezdrowo białą skórą z fioletowymi żyłami. Czarne, krótsze włosy roztrzepane w nieładzie, z opadającymi na oczy kosmykami. Czarne oczy - jak sama noc. Śmiertelna bladość skóry wpadająca w szarość, fioletowe żyły. Czarna skóra, czarne spodnie, czarna dusza, czarne życie.

Sauriel Rookwood
#10
28.08.2023, 17:21  ✶  

- Wieeem. - Zamruczał jak rasowy kocur, uśmiechając się przy tym bezczelnie. Klasyczny, zły chłopiec, przed którym ostrzegają mamy swoje córki. Że się nimi zabawi, zwiedzie na manowce, potem zostawi. Wciągnie w złe towarzystwo. Poniekąd tak, jak najbardziej, bo jeszcze musimy dodać do tego, że zarazi alkoholem i paleniem fajek... no z alkoholem to na pewno racje miały. Z tym, że tacy jak Sauriel grzeczni nie byli też. Natomiast mimo tego, że lubił sobie z Norą poflirtować, tak jak z innymi kobietami, to blondynka była w pełni bezpieczna przez mistycznym "wciąganiem w złe towarzystwo" oraz "pobawieniem się i zostawieniem". Było tak wcześniej, teraz tym bardziej. Dla niego te szkolne czasy też były ważne. Kiedy wszyscy byliśmy bardziej niewinni i kiedy największym problemem wydawało się to, że rodzice będą za coś źli. Piekląca się, gorąca krew czarnowłosego zawsze w nim była, często tworzyła kłopoty nie tylko dla niego, ale i osób z nim przebywających, ale zawsze stawał murem za bliskimi. Bronił ich zaciekle i zajadle, czasem wręcz niepoprawnie, biorąc na siebie wszystkie winy, jakie tylko można było wpisać do kajeciku woźnego w szkole. Dziś prawie tego nie robił. Głównie dlatego, że nie odpowiadali przed woźnym, tylko przed wymiarem prawa. Dziś jednak też Sauriel nikogo nie wciągał w swoje problemy ot tak. Nie zabrałby Nory na Nocturn, bo potrzebował drugiej osoby do kradzenia konia. Do tego by Nora się nadawała. Nikomu by nie powiedziała i jeszcze by szukała usprawiedliwień, dlaczego to robi. A jakby zrobił z siebie Robin Hooda to by mu jeszcze przyklasnęła. Tak, nawiność Nory wręcz sprawiała, że kręcił nad nią głową. Miała szczęście, że nikt jej nie wykorzystał w ten sposób. A może i wykorzystał, tylko o tym nie wiedział.

Uśmiech Sauriela się jednak zmienił, kiedy zadała pytanie, które... cóż... było inne od tego, czego człowiek się spodziewał od drugiej osoby. Ale kto, jak nie Nora? Kochana Nora... Nie robił sobie wiele z jej zdziwienia, z jej zblednięcia. Złośliwie co najwyżej chciał powtórzyć i zapytać, czy na pewno się dalej nie boi. To były naturalne reakcje. Takie, które wyostrzały jego apetyt, ale blondynka była daleka od osób, w których by zatopił krew. Pierwszą, której ochotę miał to zrobić tego wieczoru, ale była duża różnica między potrzebami jego bestii i tymi, które potrzebował on. Koniec końców - on miał ostatnie zdanie do powiedzenia. Przynajmniej dopóki tę bestię zaspokajał. Ten uśmiech na twarzy Sauriela zaliczył się do tych enigmatycznych. Ciężko było powiedzieć, co mu po łbie chodziło.

- Bardzo. - Odparł zgodnie z prawdą. - Najbardziej bolało to, że po tym człowiek się budził. - I już nie był człowiekiem. Obserwował ją bez skrępowania, śledząc jej reakcje. Właściwie ich ciekaw. Spaczony umysł Nory był tak szeroki, że niemal by go zdziwiła, gdyby go tak o odtrąciła. - Jakieś tam życie to jest. - Wzruszył ramionami. - Dzięki, Sikoreczko. Było minęło, life goes on. Przynajmniej będę wiecznie seksowny. - Uśmiechnął się szeroko. I wiecznie pewnie tak samo głupi.

- Ay. Ja przynajmniej twoim problemem nie będę. Nie skrzywdziłbym cię, Słońce. Świat by za wiele na tym stracił. - Złapał jej szklankę i poczekał na nią aż wróci ze swoim napitkiem. - No to salut! - I wypił na raz swoją szklanicę, łapiąc się zaraz za szklankę Nory.



[Obrazek: klt4M5W.gif]
Pijak przy trzepaku czknął, równo z wybiciem północy. Zogniskował z trudem wzrok na przyglądającym mu się uważnie piwnicznym kocurze.
- Kisssi... kisssi - zabełkotał. - Ciiicha noooc... Powiesz coś, koteczku, luzkim goosem?
- Spierdalaj. - odparł beznamiętnie Kocur i oddalił się z godnością.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Nora Figg (2772), Sauriel Rookwood (2949)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa